Strony

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 10


Marla czuła się o wiele lepiej niż wczoraj. Po tym wypadku został jej tylko plaster na czole. Nie chciała się tak wybrać, więc go okleiła. Czerwona rysa nie rzucała się w oczy, ale potrzebowała delikatnej obróbki makijażem. Jak każdego dnia założyła swój niezastąpiony niebieski zegarek, aby być pewna, że na pewno się nie spóźni. Nie chciała iść z Juliette, toteż po cichu wyszła z mieszkania sama. Ten czas tak szybko leci. Dzisiaj był już piątek. Marla zastanawiała się jak spędzić ten wolny czas i z kim. Pomyślała o Jamesie, ale od razu, nie wiadomo czemu, pomyślała o Loganie, a potem o reszcie. Uśmiechnięta kroczyła spokojnymi ścieżkami prosto do wytwórni. Nie śpieszyła się. Do ósmej jeszcze trochę czasu.
Kiedy zapukała do gabinetu Gustavo, drzwi otworzyła jej jego asystentka Kelly. Czarnoskóra brunetka zaprosiła ją serdecznie do środka czego nie można było się spodziewać po szefie. Siedział majestatycznie na swoim fotelu, po czym przeszedł obok do studia, które znajdowało się za dodatkowymi drzwiami. Razem weszli do środka. Gustavo dosiadł do swojej muzycznej maszyny tworzenia piosenek. Poprawił sobie czerwony beret, aby zakryć swoją łysinę. Poprawił zieloną bluzę, na której był stos złotych łańcuchów i spojrzał się biedną dziewczynę.
- Rozgrzewka strun głosowych. Daje ci pięć minut.- powiedział do mikrofonu, który następnie wyłączył, a sam zaczął pić kawę przygotowaną przez Kelly.- po chwili włączył głośnik po jej stronie za wielką szybą, włączył muzykę i dał znak gotowości. Marla śpiewała tak radośnie, że było widać jak cieszy ją śpiewanie. Wkładała w to wszystkie swoje siły i emocje. Nawet Gustavo to zauważył. W końcu zaczął się na niej koncentrować. Pomyślał, że jest w tym głosie coś wyjątkowego, innego, wartego poświęcenia. Kiedy muzyka się skończyła zauważył, że nie wziął ze sobą dalszych materiałów.
- Czy coś się stało?- zapytała szatynka widząca kręcącego się to tu i tam Gustavo.
- Nie wziąłem materiałów na przesłuchania. Trzeba będzie zakończyć chyba, że spróbujesz czegoś innego. Jeśli znasz słowa oczywiście.- dopowiedział.
- To zależy co to będzie.- powiedziała niepewnie. Mężczyźnie przyszedł do głowy pomysł po tym jak zerknął na plakat wiszący na ścianie z Big Time Rush. Marla zauważyła, że jego wzrok zaślepiony jest w ten plakat, więc bez słowa kiwnęła głową.
- No to świetnie, że się rozumiemy bez słów!- klasnął w ręce. To była pierwsza miła rzecz, którą usłyszała od niego według niej.- Znasz Like nobody’s around?
- Znam. To jedna z moich ulubionych .
- To lecimy.

Po trzydziestu minutach, Gustavo pozwolił jej skończyć. Cieszyła się, bo jeszcze trochę i głos by jej  wysiadł . Wypiła kilka łyków wody. Gustavo nagrał jej głos na płycie i wsadził do teczki z wokalami reszty dziewczyn. Jej zadanie zostało zakończone. Zanim wyszła, mężczyzna powiedział do niej tylko jedno zdanie co ją bardzo uskrzydliło: Trójka, dziś było o wiele lepiej niż wcześniej. Żegnam. To były szorstkie słowa o słodkim znaczeniu. Pożegnała się z nadzieją, że może jej się udać. Na korytarzu siedziała już Juliette. Gdy jej koleżanka ją zobaczyła, ze wzrokiem pogardy weszła do studia nic nie mówiąc. Chciała się już skierować do głównego korytarza kiedy niespodziewanie zauważyła Kendalla, który szedł w jej stronę. Zamarła z wrażenia. Cofnęła się chowając za ścianą poboczną. Na szczęście chłopak jej nie zauważył. Gdy już skręcił, pędem poszła w stronę windy. Co on tutaj znowu robi?- pomyślała do siebie. Stanęła przed windą i nerwowo wciskała guzik windy. Była zdenerwowana i tupała nogą, bo ktoś z siódmego piętra jechał na sam parter. W końcu winda otworzyła się przed nią i weszła do środka. Z ulgą patrzyła jak drzwi windy domykają się powoli gdy nagle między nimi ktoś włożył rękę. To była ręka Kendalla!
Winda otworzyła swoje wrota przed nim, a ona natychmiast upuściła głowę w dół. Nogi wrosły jej w ziemię. Czuła jak jej serce łopocze i próbuje wyrwać się z piersi, niemal słyszała jego bicie. Kendall westchnął, cieszył się, że udało mu się zdążyć. Chłopak przyjrzał się jej, lecz wyglądała na przestraszoną lub zmartwioną czymś. Miała wzrok wbity w ziemię. Chciał zadać jej jakieś pytanie czy przypadkiem nic jej nie jest, ale może uznała by go za wścibskiego, choć się nie znają. W windzie rozległ się dzwonek i drzwi otworzyły się. Dziewczyna wyleciała z windy jakby gdzieś się spieszyła, ale kąta okiem zauważył jej dłoń, którą na chwilę położyła na ścianie. A dokładniej na jej zegarek. Przysiągłby, że Marla taki nosi, jest tego pewien. Wyskoczył z windy i próbował dogonić dziewczynę.
- Hej, hej! Czekaj!- nie reagowała. Zaskoczył ją. Podbiegł szybciej i stanął naprzeciwko niej. Ona nie chciała na niego spojrzeć. Próbowała go wyminąć, ale on ją zatrzymał.- Hej, czekaj! Nie słyszysz, że cię wołam?- Marla nie miała szansy ucieczki. Wiedziała, że już po niej. Spojrzała na niego bez słowa i tak się patrzyła czekając co powie.- Przepraszam, że cię tak nachodzę, ale chciałem się o coś spytać.- spojrzał na jej zegarek. Marla była w szoku. Czyżby jej nie rozpoznał?-  Skąd masz ten zegarek? Moja koleżanka ma podobny.
- Kupiłam…- schowała ręce do kieszeni marynarki żeby się nie przyglądał.
- Aha, bo tak…- przerwał.- Twój głos jest znajomy…- Marla przełknęła głośno ślinę.
- Wiesz co? Śpieszę się. Muszę iść.- spojrzała na niego po raz ostatni. Nagle Kendall skojarzył sobie ten kolor włosów, a co najważniejsze, rysę na czole. Był w szoku. Czy to naprawdę ona? Dziewczyna szybko go wyminęła, ale ten nie dał za wygraną.
- Marla?- spytał niepewnie.- Czy to naprawdę ty?!- dziewczyna zatrzymała się odwrócona od niego. Nie mogła uciec, to i tak nie miało by sensu. Chłopak podszedł do niej i złapał ją za ramiona próbując jej się przyjrzeć. Stała i czekała. Nie mogła powiedzieć ani słowa z przerażenia. Przyjrzał się jej twarzy. Te usta, te oczy, wszystko było teraz podobne do tamtej Marli?- O mój Boże! To naprawdę ty! Ale jak? Dlaczego?
- Kendall. Ja ci wszystko wytłumaczę tylko mnie wysłuchaj.
- To dobrze, bo masz się z czego tłumaczyć. Usiądźmy.- wskazał ławeczkę.
- Kendall, to jest mój prawdziwy wygląd.
- Ale po co w takim razie te przebieranki?
- Po kolei.- nie chciała mieszać w to Camille, choć to wszystko jej zasługa.- Codziennie przebierałam się za brzydulę, bo podoba mi się James. Wiem jaki on jest i nie chciałam pokazać mu się , o tak! Miałam nadzieję, że rozkocham go w sobie w tamtej postaci, aby pokochał mnie taką jaką jestem, a nie za mój wygląd. Być może tak jestem w stanie to zmienić. Rozumiesz?
- Rozumiem, ale nie podoba mi się to. Oszukiwałaś jego, mnie i całą resztę. Nie znoszę gdy ktoś kogoś udaje. Miło ci było tak grać przed nami? Tego castingu też nie było, prawda? To dla uśpienia czujności znajomych.
- Masz w pełni rację. Czułam, że wkrótce się to wyda. Mi też nie było miło, uwierz mi. Pragnęłam naprawdę wam powiedzieć, ale nie mogłam, bo udało mi się osiągnąć pierwszy krok do mojego planu. James zaczął tolerować taką dziewczynę jaką byłam. Potem było za późno. Naprawdę bardzo was przepraszam za to wszystko. – okazała skruchę.
- Nie wiem co myśleć. Nie jestem ani zadowolony z twojego pomysłu, choć przyznam, że jest skuteczny i jest zmiana w Jamesie, ale z drugiej strony nie jestem też zły, ale zawiodłem się na tobie . – mówił nadal spokojnym głosem z nutą wyrzutu. Dziewczyna poczuła ból.- Wiesz, że będę musiał powiedzieć chłopakom? Zaraz, nie.- zatrzymał się.- Ty to zrobisz. I to teraz.
- Nie, nie, nie mogę teraz. Obiecuję, że to zrobię, ale daj mi więcej czasu. Nikomu nic nie mów. Daj mi czas, niedługo koniec konkursu.
- I jak ja będę żył przez te dwa dni ze świadomością, że przed nimi to ukrywam?
- Proszę, zaufaj mi. Wciąż jestem taka sam tylko wyglądam inaczej. Popatrz na to z boku. Nie można powiedzieć, że to jakaś wielka zbrodnia. Ja po prostu się przebrałam.
- Ty zmieniłaś sobie tożsamość!
- Tylko wygląd, ale wygląd to taka mało istotna rzecz w życiu. Na waszym przykładzie to zobaczyłam. Byłam taka brzydka, a ty nie wracałeś na to uwagi. Teraz jestem może i piękna, będziesz miał jakieś uwagi?
- Nie, nie mam nic co do twojego wyglądu, choć wyglądasz teraz znacznie lepiej. Po prostu czuje się nabrany, oszukany. Próbuje zrozumieć na spokojnie twoją sytuację, choć nie musiałem. Mogłem pobiec do domu, opowiedzieć wszystko. Tak nie zrobiłem, bo jednak w jednym się zgadzam. James potrzebował ciebie, ale załatw to w taki sposób żeby nie cierpiał przez to. Hmm… na początku martwiłem się o ciebie żeby to on ci nie zrobił krzywdy, ale teraz…- wstał.- W tym tygodniu musisz mu to powiedzieć, bo inaczej ja to zrobię. Przepraszam, ale muszę to wszystko przemyśleć.- poszedł dalej. Marla siedziała na ławce. Chciała mu podziękować za to, że nie zrobił jej awantury i nie obraził się końca życia, ale w ostateczności się powstrzymała. Kendall już wie. Camille nie będzie zadowolona. Ciekawe czy wymyśliła jak to załatwić. Pomyślała trochę, a następnie poszła wyspowiadać się Cam.

Jej koleżanka o ciemnych lokach nie była zadowolona. Jednak zrozumiała, że to mogło się w końcu przydarzyć. Chociaż nie wie dlaczego wzięła winę na siebie nie wplątując jej we własny plan, nie próbowała na razie zmieniać tej wersji. Musi szybko pomóc jej i wymyślić sposób na odkręcenie sytuacji. Ale teraz należy pamiętać o charakteryzacji. Szczerze mówiąc Camille nie bardzo przejęła się tym wszystkim, nie uważała tego za wielki problem. Jednak teraz jak pogodziła się z Jamesem, głupio było jej teraz to ciągnąć. Jej głowę mąciła jeszcze jedna rzecz. Dziś wieczorem dostanie informacje z wymiany kto jedzie do Wielkiej Brytanii. Bardzo chciała tam polecieć. Gdy Logan i chłopaki byli na trasie koncertowej w Anglii, wrócili z ciekawymi przeżyciami. Zazdrościła im pobytu w Europie. A przez te trzy miesiące mogłaby zwiedzić nawet pół Europy.
- Marla? Słuchaj. Wy dowiadujecie się o zwycięzcy w niedzielę.
- Tak myślałam, ale zmienili trochę plany i jeszcze jutro wieczorem ogłoszą zwyciężczynię. To trochę stresujące. A po co pytasz?
- Bo na tę wymianę ze zwycięzcą… wyniki są dzisiaj. Bardzo bym chciała, aby to mnie wybrano.
- To widzisz w jakiej ja jestem sytuacji. Do tego w niedzielę ma być występ zwycięzcy przed publicznością.
- To super.- powiedziała wiążąc jej warkocz.- Gotowe.
- Będę czuła się głupio jak pokażę się tak Kendallowi.- spojrzała w lustro.- Widzimy się wieczorem.
- Tak. Wtedy powiem ci kto jedzie. To na razie.- pożegnała się gdy jej koleżanka opuszczała jej lokal.
Marla postanowiła, że spróbuje przygotować Jamesa na rozczarowanie. Ogarnęła się i poszła do nich. Zapukała. Drzwi otworzył jej Carlos, który akurat wychodził.
- O cześć! Akurat wychodzę. Do Jamesa?- uśmiechnął się.
- Tak i nie tylko.
- Ja akurat wychodzę, a Jamesa nie ma. Ale poczekaj u nas w domu, Logan też jest.
- Ok.- rozszerzył jej drzwi i weszła. Logan siedział przy stoliku i namiętnie czytał grubą książkę. Widać było, że bardzo go wciągnęła, bo nawet nie zauważył, że weszła. Nie chciała się narzucać, wyglądał tak uroczo. W końcu podniósł wzrok i trochę się przestraszył nagłą obecnością. Włożył zakładkę i zamknął książkę.
- Cześć. Nie wiedziałem, że ktoś tu jeszcze jest.
- Spokojnie.- usiadł obok niego.- Co tam czytałeś?
- Aaa nic takiego.- spojrzała na szarą książkę w grubej okładce.
- Czy to Nigdy na zawsze? To genialna powieść. Gruba, ale tak mnie wciągnęła. Zdążyłam ją przeczytać w trzy dni. Przez cały czas siedziałam w pokoju i z niego nie wychodziłam.
- Naprawdę? Ja też staram się ją przeczytać, ale mam dużo na głowie. Nie mam zbyt dużo wolnego czasu. Raczej każdy z nas go nie ma. Niedługo będę musiał z chłopakami iść na nagrania, a jutro z samego rana mamy wywiad w programie śniadaniowym, więc będziesz mogła zobaczyć nas w telewizji.
- To super.
- Ej, powiedz mi jak skończy się tak powieść? Nie mogę wytrzymać.
- Nie ma mowy!- uśmiechnęła się.- Musisz sam ją przeczytać. Nie będzie takiego efektu.- Marla patrząc na Logana czuła się taka szczęśliwa. Czuła się przy nim sobą nawet w tym przebraniu.
- A jak tam głowa? Zapomniałem spytać.
- Hej wszystkim!- przyszedł James.- O! Marla! Co tu robisz?
- Czekam na ciebie.- odpowiedziała. Logan uniósł brwi i wstał.
- Pójdę dokończyć książkę u siebie.- poszedł i zamknął się w pokoju.
- Tak! Tylko się nie zaczytaj. Za pół godziny wychodzimy!
- To ja może przyjdę innym razem.
- No przecież mam chwilę. O co chodzi?
- Nic. Po prostu chciałam się o coś spytać.
- Soku?- podniósł karton do góry.
- Tak, proszę.- nalał jej do szklanki i podał. Ona myślała w tej chwili co mu powiedzieć.
- Musze ci coś wyznać.- powiedział.- Chodzi o to, że na początku gdy się poznaliśmy… no, nie chcę teraz wyjść na głupka.
- O co chodzi?- siorbnęła soku.
- Nie bądź zła, ale na początku nie byłem do ciebie przekonany. Wszystko mnie w tobie odpychało.- zaakcentował ostatnie słowa pokazując cudzysłowie palcami.- Ale kiedy poznałem cię lepiej, to wszystko się zmieniło. No nie wiem jak to powiedzieć żebyś nie czuła się…
- Dotknięta? James… nie musisz owijać w bawełnę. Powiedz wprost. Nie musisz blokować się przede mną z tym jak wyglądam, bo absolutnie zdaję sobie z tego sprawę. Serio. Mam lustro w domu. Nie ważne co myślałeś. Ważne, że zrozumiałeś i się do tego przyznajesz. Jest taki czas w każdej znajomości, że pewnego dnia przestajesz widzieć aparat na zębach, musztardowe okulary…- zaczęła w taki sposób przygotowywać go do zmian.- …i widzisz zupełnie kogoś innego, ale wciąż jest to ta sama osoba.
- No tak. Wiesz co? Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny, która byłaby tak prawdziwa, szczera, a przede wszystkim… nie udawała niczego i nikogo. Tylko była sobą.
- Jak to?- Marli zrzedła mina. Wolałaby nie słyszeć tych słów. Teraz będzie jej jeszcze ciężej powiedzieć prawdę.
- Tak. Wiesz… jestem jaki jestem, bo już na pewno Camille ci opowiadała o mnie, jestem pewien.- przypomniał sobie ich kłótnię.- Ale wolę być taki niż udawać kogoś kim nie jestem, aby pasowało to innym. Zresztą… czy ja wiem? Może się zmieniłem. Może akurat przez ciebie.
- Widzę twoją zmianę, ale z tym udawaniem… masz rację.- położyła mu rękę na ramieniu.- James. Wierzysz w to, że jestem sobą?- kiwnął głową.- Bo to prawda. I czy myślisz, że mój wygląd nie ma znaczenia?
- Naturalnie.
- I gdyby nastał dzień, że tak nagle mój wygląd zmieni się… to czy to coś by zmieniło w twoim postrzeganiu mnie?
- Myślę, że nie.
- To dobrze…- patrzyli tak na siebie bez słowa.
- Tak na ciebie patrzę, na twoje oczy to…- spuściła oczy.
- Ja twoich niezbyt widzę.- dotknął delikatnie okularów i je zdjął.
- Ktoś kiedyś powiedział, że oczy są oknem do duszy człowieka.- odparła.
- W takim razie masz piękną duszę.- trwało to tak chwilę. Instynktownie przybliżył się do niej i pocałował w usta. Ona odwzajemniła to przytulając go do siebie. Los chciał, aby Logan to zobaczył, bo wyszedł z pokoju i stanął jak słup. Nie widzieli go, byli zbyt zajęci sobą. Brunet poczuł się dziwnie i po cichu wyszedł z mieszkania wciąż otępiały. Czy to co widział działo się naprawdę? James i Marla? Nie wiedział gdzie iść, więc pierwsza do głowy przyszła mu jego dziewczyna.


* No i stało się! Specjalne wrażenia na pierwszą dekadę. Może nawet walentynkowe z okazji tego dnia. ♥ Pierwszy kiss Marli i Jamesa.
A teraz ogłoszenia parafialne!
Muszę zwolnić tempo z blogiem, bo w trzy miesiące wydam wszystkie rozdziały. Dlatego posty będą pokazywać się tak średnio dwa razy w tygodniu. Jeszcze się zobaczy.
Ten post dedykuję Wam wszystkim, moim czytelnikom, a przede wszystkim mojej siostrze Klaudii. Tak się cieszę, że w końcu zainteresowała się jakąś literaturą.

5 komentarzy:

  1. Hahaha jejku dziękuję ♥ ~Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  2. Muzyczna maszyna tworzenia piosenek... Ciekawe określenie :D
    Czekam na kolejne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. oooo pocałowali się *-*
    Marli i James ^^
    Czekam na nn :*
    zapraszam do siebie http://feelthelove3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu James wyznał jej to co czuje i w ogóle ten pocałunek był taki słodki .... aż się rozmarzyłem.... Szkoda mi Logana bo ewidentnie czuje coś do Marli...

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny rozdział najlepszy pocałunek Jamesa i Marli :) :*

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D