Strony

środa, 12 listopada 2014

Rozdział 87 i 88

BIG TIME TRAGEDY

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, jeziorami, rzekami i wszystkimi darami natury… to nie jest bajka. To prawdziwe życie. Jak w trwaniu każdego człowieka, doświadczane są różne aspekty. To oczywista kolej rzeczy, los, przeznaczenie, taka Fortuna. Można być szczęśliwym lub nieszczęśliwym niezależnie od tego kim się jest. To nie omija nikogo. Ścieżka każdego ma swój własny niepowtarzalny kształt, swoje krzywizny, górki i doliny. A czy przejdzie się ją tak jak trzeba, zależy od każdej podjętej decyzji. Tak też człowiek jest odpowiedzialny za swój los...

Marla długo zastanawiała się niejednego dnia nad swoją przyszłością, jak się potoczy. Ile kosztowało ją siły, bólu i cierpienia żeby w końcu zanurzyć się w szczęściu na dłużej. Spojrzała tak jak każdego dnia, wstawszy się z łóżka stawiając na ziemi prawą nogą na wszelki wypadek, na szyld Hollywood mając nadzieję, że każdy dzień nie zaskoczy ją przykrym wydarzeniem. Wiedziała, że to jest ulotne, ale nikt przecież nie zabrania marzyć. Jutro, po jutrze, do końca życia będzie tak jak teraz. Zatrzyma te chwilę i wklei ją w swoją wieczność.
Logan jeszcze spał. Nie przeszkadzały mu promyki słoneczne, które padały mu na twarz i rozświetlały jego włosy. Czekała już na niego ze śniadaniem, które stało na tacy na szafce nocnej. Poprawiła swój szlafroki czekała na jego zbudzenie, które wkrótce miało nadejść. Na zegarze widniała szósta pięćdziesiąt dziewięć. Nagle rozniósł się alarm budzika. Logan jęknął i nie otwierając oczu wyżył się na budziku wciskając mocną pięścią mały guziczek tak, że było słychać lekki zgrzyt. Dopiero gdy zachichotała, otworzył oczy. Na powitanie dostał buziaka w jego cudowny policzek.
- Sto lat, Hendi!- zawołała. Uśmiechnął się. Lubił gdy tak do niego mówiła i tylko jej można było tak się do niego zwracać.- Jak samopoczucie?
- To już dwadzieścia pięć lat…- westchnął rozciągnąwszy się.
- Ponieważ są twoje urodziny, dzisiaj spełniam twoje życzenia.
- To jest już ciekawsze…- ożywił się.
- Z rozsądkiem!- ostrzegła go.
- Na początek chciałbym, aby moja żona nakarmiła mnie tym wykwintnym śniadaniem, które przygotowała, a w międzyczasie zastanowię się o co jeszcze mogę poprosić.- dziewczyna uśmiechnęła się i spełniła jego życzenie.

Kendall obudził się głucho ziewając. Spało mu się fatalnie. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiąta. Pomyślał od razu o Loganie, który ma dziś urodziny. Oparł się na łokciu i zerkał na śpiącą Jo. Spała ze zmarszczonymi brwiami co go zaintrygowało. Może śniło jej się coś złego? Wstał i wziął szybki prysznic myśląc o tym, że musi iść jeszcze dziś do pracy, a wcale tego nie chciał. Gustavo nie dał im dnia wolnego, nawet wiedząc, że Logan obchodzi urodziny. Kiedy wyszedł z łazienki w samym ręczniku, blondynka jeszcze spała.
- Jo, jeszcze nie wstałaś?- potrząsnął jej ramię.
- Daj się wyspać…- mruknęła i nałożyła na siebie poduszkę. Teraz sobie przypomniał, że ona ma dziś wolny dzień.
- Ok…
- Musiałeś mnie budzić?- jej głowa znowu stała się widoczna.- Teraz nie zasnę.- motała się w pościeli.
- No przepraszam, ale już po dziewiątej. Nie jestem przyzwyczajony do późnego wstawania. Mam wrażenie, że marnuję kilka godzin ze swojego życia śpiąc tak długo.
- Tak myślisz? Że zmarnowałeś czas śpiąc dłużej niż możesz przy moim boku? No skoro marnuję twój czas to po co tu jestem? Mam wyjść?- zbulwersowała się i podniosła się z łoża szybkim ruchem.
- O co ci chodzi?- najwyraźniej blondynka inaczej zrozumiała jego słowa.- Od dwóch dni zachowujesz się jakbyś miała…
- No dokończ!
- No okres!- wyrzucił to z siebie.- Nie obrażaj się za tamto. Nie to miałem na myśli.
- Nie rozmawiam z tobą. Zajmij się czymś bardziej pożytecznym od rozmowy ze mną, bo to tylko strata czasu!- trzasnęła mu przed nosem drzwiami od łazienki.

Kendall poszedł do kuchni i wstawił wodę na kawę w czajniku elektrycznym. W tym czasie ktoś zadzwonił domowym dzwonkiem. Zielonooki podbiegł do korytarza i otworzył drzwi. Stanął w nich Logan.
- Siema! No co tam? Jak tam?- wszedł jak do siebie. Nie zwrócił na to uwagi, bo we czwórkę tak sobie wchodzą do domów.
- Wszystkiego najlepszego, bracie!- powiedział z uśmiechem lecz przygaszonym głosem.- Widzę, że jesteś w dobrym humorze…
- A ty niezbyt. Coś się stało?- przysiadł na krześle.
- Jo się stała. Znów robi aferę z niczego. Kiedy postanowiliśmy razem zamieszkać, pomyślałem, że nie chcę się żenić, ale miło byłoby razem pomieszkać. A jeśli to jej zachowanie potrwa dłużej, te jej fochy i jęki, to ja podziękuję. Nie chcę być w takim razie żonaty. Przynajmniej wam się udało.
- Daj spokój.- machnął ręką.- Przejdzie jej. Przecież ona nie jest taka zawsze. Może coś się stało albo wstała lewą nogą. To są kobiety, ich nie ogarniesz.
- Dobra. Dzisiaj skupiamy się tylko na tobie. O mnie zapomnij. Na czym to ja…- zamyślił się.- Zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń… wymyśliłbym coś kreatywnego, ale nie mam głowy.
- Dzięki. Liczy się pamięć.
- Cześć Logan.- ich oczom ukazała się Jo. Właśnie wyszła z łazienki cała w skowronkach.
- Cześć…- odpowiedział zerkając na Kendalla. Jej zachowanie nie przypominało ani trochę tego co opowiadał. Dziewczyna owinęła się wokół szyi swojego chłopaka.
- Kendall. Przepraszam, że tak na ciebie nakrzyczałam. Nie wiem co mnie napadło. Wybaczysz mi?
- No jasne.- odpowiedział zdezorientowany. Czajnik dał po sobie znać.
- Logan, napijesz się czegoś? Kawy, herbaty?- zapytała grzecznie.
- Herbaty.
- Czarnej, czerwonej, zielonej?- wymieniała po kolei rodzaje.
- Macie czerwoną?- uśmiechnął się brunet. Kiwnęła głową.
- Jo tak jak Marla jest miłośniczką herbaty.- wtrącił.
- Kendall?- spytała dziewczyna gdy zajrzała do szuflady.- Gdzie jest czerwona herbata?
- Powinna być, a co?
- Nie ma. Piłeś ją?- spojrzała już oskarżającym wzrokiem.
- Nie wiem…- zawahał się.- Może… tak. Chyba, no. Coś sobie przypominam.- wybełkotał.
- Wypiłeś ostatnią zostawiając puste pudełko i nawet nie powiedziałeś żeby dokupić!- podniosła głos.
- Ehm.- wciął się Logan.- Mogę napić się zielonej… to nie problem.- odpowiedział niepewnie gdy zobaczył jak Jo zmienia się wyraz twarzy na groźniejszy.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?- Jo nie zważyła na jego słowa nadal czekając na wytłumaczenia Kendalla.
- Nie wiedziałem, że to jest takie ważne.
- Ważne?- powtórzyła jego słowa. Kendall z lekka się przestraszył. Logan przegryzł wargę niezręcznie.
- Ja podziękuje.- dopowiedział Logan próbując uratować przyjaciela spod zabójczego spojrzenia dziewczyny.- Odechciało mi się pić. Ja jeszcze muszę zajść w jedno miejsce.- skłamał.- Nie będę przeszkadzał.
- Nie przeszkadzasz.- odrzekł blondyn w prośbą pomocy w głosie. Jo odwróciła się na pięcie i wyszła z kuchni.
- Muszę iść. Ale wpadniecie dzisiaj do solenizanta?- brunet zmrużył oczy wskazując na siebie.
- Tak.- potwierdził.- Chyba, że znowu jej coś odbije to dam ci znać.- wyszeptał żeby nie usłyszała.
- To na razie.- wyszedł.

Na skromnej imprezie dla najbliższych przybyli najbliższi przyjaciele. Siedzieli przy stole. Logan jeszcze raz usłyszał życzenia urodzinowe, dostał też podarunki. Marla pytającym wzrokiem spojrzała na Logana gdy zobaczyła dwa puste miejsca. Nie wiedział co odpowiedzieć. Kendall nie dał mu znać. Zrobiło mu się trochę przykro, ale nie chciał martwić reszty przyjaciół. Minęła godzina. Wszyscy dobrze się bawili i śmiali z przeróżnych rzeczy. Chwilę później do drzwi zapukał Kendall. Przeprosił za spóźnienie i za to, że nie powiadomił o tym, że się spóźni. Przekazał życzenia urodzinowe od swojej dziewczyny i wręczył mu prezent. Gdy Marla spytała gdzie jest Jo, blondyn nie ukrywał swojego zmartwienia. Powiedział, że Jo źle się czuje. Bardzo chciała przyjść, ale nie mogła. Logan położył mu rękę na ramieniu, a następnie zaprowadził do stołu gdzie wszyscy ucieszyli się na jego widok. Odetchnęli z ulgą, bo nie wyobrażali sobie żeby nie przyszedł.




ROZDZIAŁ 88


Dwa dni później Carlos zauważył, że James znów zaczął zachowywać się dziwnie. Martwiło go to. Ostatnimi czasy szatyn przechodził ciężki okres w swoim życiu, dlatego obiecał sobie, że się o niego zatroszczy. Od pewnego czasu wypatrywanie Jamesa z okna od swojego domu, który znajdował się naprzeciwko, stało się tradycją. Dokładnie wiedział kiedy wchodzi, kiedy wychodzi, znał też godziny wyprowadzania Foxa na spacer. Nie dał sobie przetłumaczyć słów Alexy, która twierdziła, że zachowuje się gorzej niż własna matka Jamesa, która faktycznie jest straszną, ale piękną jędzą. Ale nikt nie potrafił być gorszy od matki Jamesa. Jej przyjazd trzy miesiące temu spowodował, że ucierpiał jeszcze bardziej. Wtedy żałowali, że powiedzieli jej prawdę. Niestety sprawa była aż tak poważna, że poinformowanie jej o tym to obowiązek. Nie dała mu żyć. Przykleiła się do niego jak rzep do muchy. James ciągle czuł jej obecność niezależnie gdzie się znajdował. Za to miał największy żal do przyjaciół. Godzinami można by wymieniać potworne zachowania jego matki, która trzyma go na smyczy pomimo tego, że ma dwadzieścia cztery lata, a on nie potrafi jej się sprzeciwić. Czepiała się wszystkiego. Nawet jego przyjaciół. Nie podobają jej się buty Carlosa, dlatego miał przestać je nosić, Kendall powinien się golić, bo zarośnięty wygląda jak menel (według niej), a Loganowi narzucała siłą kosmetyki ze swojej firmy do pielęgnacji włosów, chociaż ich nie potrzebował. Co to było za szczęście kiedy wyjechała. Miała na głowie wielką korporację, więc nie mogła zostać długo.

Carlos siedział w kuchni i z zegarkiem w dłoni czekał na przyjazd Jamesa. Alexa schodziła z góry i trzymała jego czarny kask.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego wciąż go trzymasz?- spytała.
- Alexa. To pamiątka po wspaniałych czasach na planie. Poznałem wielu ludzi i sporo przeżyłem. Taki sentyment. I nie waż się go gdzieś wyrzucać, bo czasem przejdę się w nim na jakąś szaloną imprezę.
- A ty co koczujesz przed oknem znowu? Wstawaj. Dziś sobota, więc idziemy na zakupy.
- Patrz!- pisnął Carlos gdy zerknął przez okno. James właśnie zaparkował swój czarny samochód przed domem. Wyszedł z niego ściskając coś w ręce.- Patrz na Jamesa…
- Co on niesie?
- To jest lina, sznur… coś takiego.- przyjrzał się przedmiotowi, który zniknął za drzwiami domu szatyna.
- Po co mu to?- zmarszczyła brwi.
- Mogę się tylko domyślać.- poderwał się do wyjścia.
- Carlos, bądź ostrożny. Nie pozwól mu się domyślić, bo zachowa się tak jak poprzednio.- dała mu radę. Sama była tym poruszona, bo znała sytuację Jamesa.
- Spokojnie.- odpowiedział w biegu. Po chwili był już pod jego domem.
Zapukał do drzwi. Nie otwierał. Nacisnął na klamkę, nic. Zaschło mu w gardle. Złożył dłoń w pięść i zaczął walić do drzwi wołając jego imię.- James! Otwieraj drzwi!- po chwili zobaczył w szybce sylwetkę Jamesa i specyficzny przekręt zamku w drzwiach.
- Co się tak dobijasz? Foxa mi straszysz. Co jest?- stał w przejściu. Najwyraźniej nie był dziś skłonny do gościny.
- Ehm…- teraz dopiero dostrzegł, że nie wymyślił wymówki. Zwlekał z czasem przepychając się do mieszkania. James westchnął ciężko.- Tak się zastanawiałem czy nie pożyczyłbyś mi może…
- Znowu?- przerwał mu.- Od sporego czasu ciągle coś ode mnie wyciągasz. Zaraz..- zorientował się.- Dziś jest sobota i jak co tydzień jedziecie na zakupy.
- Sobota? Tak szybko?- zrobiło mu się gorąco.
- Po co miałbyś przychodzić do mnie i coś pożyczać skoro za chwilę jedziecie do supermarketu?- założył ręce.- Czy ty mnie znowu sprawdzasz?- wrzasnął.
- Ja? Nie. Dawno ciebie nie widziałem. No bo minął już cały dzień, prawda? A może się tak napijemy razem i spędzimy ten wieczór razem oglądając coś ciekawego? Zawołamy resztę…- zaczął nerwowo.
- O co ci chodzi?
- O nic.
- Los! Gadaj natychmiast. Mnie nie oszukasz. Widzę, że coś cię dręczy.
- No dobra.- usiadł na kanapie.- Widziałem jak niesiesz jakiś sznur do domu. Bałem się, że chcesz…- przerwał i przejechał sobie ręką po szyi.
- Się powiesić? Oszalałeś?!- James zrobił wielkie oczy.
- No to po co ci ta lina?
- Lina?- powtórzył pod nosem James. Zawahał się i poszedł po coś do szafki. Rzucił przedmiot w przyjaciela.- To jest smycz dla Foxa! Proszę!
- Smycz?- Latynos wziął ją do ręki. Nie był do końca przekonany, bo wydawało mu się, że nie tak wyglądała.
- Zadowolony? No chyba, że uważasz ją za zbyt mocną i wytrzymałą to ją zabierz! Przecież można też powiesić się na smyczy, co nie?- wybuchnął.
- Przepraszam, stary. Ale wiesz jak to wyglądało z mojej strony? Przestraszyłem się. Po ostatnim razie został mi jakiś uraz. Myślisz, że jak się wtedy czułem jak zobaczyłem cię nieprzytomnego w mieszkaniu?- Carlos zrobił żałosny wyraz twarzy. James złagodniał widząc w jego oczach przerażenie. Przysiadł obok niego.
- Niepotrzebnie. Obiecałem wam wszystkim, że już nigdy nie będę próbował zrobić sobie krzywdy. Mam wystarczającą opiekę.- uśmiechnął się.- Nie wierzysz mi?
- Wierzę…
- To zmykaj do domu, bo żona czeka na ciebie. Zróbcie porządne zakupy żebyś następnym razem miał lepszą wymówkę jak przyjdziesz sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku.
- Ja jeszcze przyjdę.- wstał Carlos.
- Wiem. Będę czekał.

Tak jak obiecał Carlos pojawił się pod wieczór. Porozmawiali sobie w cztery oczy. Wkrótce James powiadomił go, że z kimś się umówił i musi go przeprosić. Carlos był ucieszony tym faktem, ale również ciekawy. Kiedy zapytał kto go odwiedzi, James burknął: Taki jeden… i pożegnał go w drzwiach. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Zaintrygowało go to. Wrócił do siebie do mieszkania. Stanął przy oknie.
- Znowu go szpiegujesz?- stanęła za nim Alexa. Carlos podskoczył ze strachu.
- Nie, tylko obserwuję z ukrycia.- odpowiedział.
- Nie popadasz przypadkiem w paranoję?
- Nie. Coś tam się dzieję.- pod dom Jamesa podjechał jakiś samochód. Carlos zorientował się, że nie pierwszy raz widzi już te auto w tym miejscu.- Ostatnimi czasy podjeżdża tu ten wóz.
- Pewnie spotyka się z jakąś dziewczyną.- zarzuciła.
- To na pewno nie dziewczyna. To jakiś koleś. Widziałem go też wczoraj, ale było już zbyt ciemno. Zauważyłem tylko kontury jakiegoś olbrzyma. Tak nie wygląda kobieta, a jak już to narodowa kulturystka. Wczoraj siedział tam dwie godziny.
- Daj spokój! Może to jego znajomy. Jesteś zbyt podejrzliwy.
- Mógł mnie nabrać na te smycz. Czy on jest tak głupi, że nie skojarzę faktów?- odwrócił głowę w jej stronę.- Ta lina była innego koloru niż ta pieska linka. Ślepy nie jestem.
- Nadal uważam, że przesadzasz.- skrzyżowała ręce na piersi.- Nie masz dość zaufania do najlepszego przyjaciela. Jeśli obiecał, że nie zrobi niczego głupiego, to tak będzie.
- Ale jeśli kłamie i zrobi sobie krzywdę, to ja sobie tego nie wybaczę.
- Carlos. Rozumiem.- westchnęła.- Ale odejdź od okna.
- Już chwilę.
- Nakładam ci kolację. Twoją ulubioną.- tymi słowami zwróciła jego uwagę. Spojrzała mu prosto w oczy.- A jeśli zaraz nie przyjdziesz to pomarzysz o tym cudownym posiłku i o tym co zaplanowałam na później…
- A co zaplanowałaś na później?- uśmiechnął się.
- Tego się nie dowiesz jeśli nie podejdziesz.- odwzajemniła uśmiech. Carlos podszedł, a dziewczyna go pocałowała.
- Hmm… w takim razie bardzo chętnie.- usłyszał trzask na dworze, wyjrzał przez okno.- No nie!
- Co?
- Przegapiłem gościa.- Alexa burknęła i odeszła.- Alexa!






* Witam Was kochani po tygodniowej przerwie! Stęskniłam się za Wami :***
Możecie już udawać, że widzicie zmienioną kolorystykę i nowy banner pierwszy raz hehe, bo dopiero teraz powinnam to zrobić :P Chciałam Wam jakoś wynagrodzić tyle czekania, więc skleiłam dwa rozdziały. A co tam. Raz się żyje :) Rozdziały mogą być na początku trochę krótsze i kręcące się wokół jednej osoby, ale to tylko przez jakiś czas.
Pewnie czytając zorientowaliście się, że coś jest nie tak jeśli chodzi o Jamesa. Już wyjaśniam. Jeden wątek, dość istotny, został przeze mnie pominięty. Jednak w trakcie wszystko powoli zacznie się wyjaśniać :) Więc jeśli chcecie się dowiedzieć co się stało w przeszłości, musicie czytać :P

Dziękuję za Wasze liczne komentarze pod ostatnim rozdziałem drugiej części. Z każdą nową częścią mam głęboką nadzieję, że ktoś dołączy do grona czytelników. A tymczasem do soboty :*

PS Od rozdziału 90 będzie duużo Kendalla i Jo :D

PS Zapraszam na RHMF :) 




17 komentarzy:

  1. Ha! Pierwsza! Zaznaczyłam teren na nowej części. Jestem speszyl :D Jak miło mi cię znów "widzieć" tutaj :*
    Aż dwa rozdziały to o jedna niespodzianka więcej tego dnia. Gdy czytałam wstęp, pomyślałam, że pomyliłam blogi, ale potem wszystko się wyjaśniło i było świetnie. Pewnie od tamtej części minął kolejny rok skoro Logan ma urodziny, a z Marlą są już małżeństwem. A potem jeszcze dziwne, dwubiegunowe zachowanie Jo. Czyżby to ona była tą pierwszą, która zaciąży? Jestem tego prawie pewna. Te jej wahania nastrojów. No proszę :)
    Czemu Carlos tak bacznie obserwuje Jamesa? Co się z nim stało i co to znaczy "Przepraszam, stary. Ale wiesz jak to wyglądało z mojej strony? Przestraszyłem się. Po ostatnim razie został mi jakiś uraz. Myślisz, że jak się wtedy czułem jak zobaczyłem cię nieprzytomnego w mieszkaniu?" Skoro myślał, że James chce się powiesić to musiał mieć jakiś powód... Ale...dlaczego? Zaintrygowało mnie to. Super Ci to wyszło. Chcę następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to robi się ciekawie... Jo może jest w ciąży, a James? Sprytnie zagrałaś z tym, że nie przedstawiłaś tego wątku i w trakcie będziemy dowiadywać się o co kaman. Bardzo sprytnie. Za mocno cię wyszkoliłam huehue :D Czy... James chciał popełnić samobójstwo? Proszę, powiedz, że nie! No i współczuję Kendallowi dziewczyny, która kłóci się o herbatę. Już wyczekuję soboty i kolejnego wyśmienitego rozdzialicha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty mnie wyszkoliłaś? Haha baardzo śmieszne :P Ale dzięki za określenie mnie sprytną ;)

      Usuń
  3. Ciężarna Jo? To bardzo możliwe. Szkoda tylko ze zachowuje się tak jak sir zachowuje. Hormony....
    James samobójca? Leżał kiedyś nieprzytomny w mieszkaniu? A teraz jeszcze ten sznur? I co to za koleś? Wgl to wszystko musi mieć związek z Lucy, w ostatniej części czymś się martwiła... To nanpewbo to. I napewno nie sa juz razem. Ciekawe jak tonsie potoczny i o co biega...
    Państwo Henderson... Jak pięknie to brzmi :)
    Zastanawia mnie jedna rzecz. Skoro Jo jest w ciąży to czemu Big Time Tragedy?? Czyżby miała porobic? A może to ma związek z Jamesem? A może chodzi o cos całkowicie innego? Nie wiem ale wiem ze ta cześć zapowiada się bardzo ciekawie. Sobota tak daleko... Czekam :**
    Cudowna niespodzianka z tym sklepieniem rozdziałów. :*
    OH i widzę nowy banner i kolorystykę. Cudowne są. Wcale ich wczesniej nie widziałem :D
    Pozostaje mi tylko zyczyc wszystkiego tragicznego naszym bohaterom abym mógł napawac się ich cierpieniem i aby ta tragedia w tytule części miała powiązanie z treścią ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo pytań, co nie? Dzięki za spostrzeżenie zupełnie nowego wyglądu bloga, którego nie było wcześniej :D

      Usuń
    2. Chwilunia! Nawet jeśli Lucy odeszła to nadal musi być obecna dalej w opowiadaniu bo po co uwzglednialabys ja w bannerze? Chyba zerobisz to celowo by nie wzbudzac podejrzeń ale moje podejrzenia i tak wzbudzilas ;p :D

      Usuń
    3. No o Lucy nie można zapomnieć skoro już tyle jej było. Ale nie główkuj tyle, bo jeszcze coś wygłówkujesz :)

      Usuń
  4. I znowu dajesz dwa rozdziały na raz? Oj ty ty... Rozbawiła mnie akcja z herbatą. Taka najbardziej zapamiętana z tego 87 rozdziału. Klasyka, sielanka... No wiesz o co chodzi. Nie no, ale po południu może przejrzę sobie program TVP rozrywka... Jak będzie powtórka festiwalu cyrkowego, to za chiny nie oddam pilota. Potem mi odwaliło na linie. Aż się prosiło, żebyś tam dopisała "Nie, węża niesie, a nie linę." O tak, przez tego gościa mi odwala. Jeszcze trzeba lekcję angielskiego odrobić. Tak, znalazłam więcej numerów English Junior. Dobra, bo odbiegam od tematu. Na koniec też idzie cytat z Abelarda. "Ale lala ma nochala". Nie to, że Alexa ma duży nos. Ja nie o tym. Strzeliła focha i tyle. Ale to nie jest wyjście tak... Tu trzeba porozmawiać... NIE POŁĄCZAĆ JĄDRA DO PRĄDU! No dobra, żart. Mówiłam, że mi odwala. Rozdział świetny! Pozdrawiam. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Usunął mi się komentarz.... A JUŻ GO KOŃCZYŁAM!!! Eh... Luj. (87) Zrobiło mi się żal Logana, nawet nie wiem czemu skoro to Kendall ma przesrane, a mu nie współczuję ani trochę, a Loganowi jakby był Kendallem z FTS. Na początku wydawało mi się, że Jo ma okres, ale teraz jak Chris podsunął to, że jest w ciąży... Pożyjemy, zobaczymy, a jak nie pożyjemy to się domyślimy. Nie zrozumiałam dwóch rzeczy.
    1) "Kendall nie powinien się golić, bo zarośnięty wygląda jak menel (według niej)" Dafaq? " Kendall nie powinien się golić" - Ma się nie golić. "bo zarośnięty wygląda jak menel" - Ma się golić. I czuję się jak na matmie! :(
    2) O co chodzi wam z tą Lucy? Przecież, była w 86 rozdziale i jest na bannerze, a po za tym, za dużo wątków z nią, by ją usunąć.
    Apropos banneru, świetny! Tak patrzę, a tu nowy wygląd bloga!
    (88) Carlosa i Jamesa też mi się zrobiło żal. James pewnie ma jakieś problemy finansowe, albo coś bierze... MASLOW JAK SIĘ W COŚ WMIESZASZ BĘDZIESZ MIAŁ PRZERĄBANE! A Carlos się martwi, o kolegę *aww*. Oby JM nie popełnił głupstwa.
    Irytuje mnie ta sytuacja z Jo... Co jej jest?! Kosmici ją napadli i jej jakiś czip do mózgu wsadzili? Eh... Luj.
    Świetny rozdział, świetny banner, świetna seria... No nic dodać nic ująć! Pozdrawiam, a teraz idę czytać RHMF!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawiam błąd, ale cieszę się, że go zauważyłaś. To znaczy, że czytasz ze zrozumieniem a nie na odwal ;) I dziex

      Usuń
    2. Zawsze czytam ze zrozumieniem, ale denerwuje mnie to, że zawsze muszę się czepić błędów lub literówek, przecież to nie jest istotne, a ja muszę się czepiać. Idę się pociąć ogórkiem...

      Usuń
    3. Jak chcesz pociąć się to tylko z klasą. Polecam zanurzone w mleku oreo. Tak robi szlachta :)
      PS Musi być na każdym blogu osoba, która się czepia, bo jest wtedy ciekawie hehe. Wypadło na cb :P

      Usuń
    4. O jejciu... Mam ten zaszczyt. :D Skoro mówisz już, o oreo, zachowam klasę.

      Usuń
  6. Już myślałam że zaczniesz pisać od początku, albo to jakaś jednorazówka :). Jakieś napięcie u Jo.. Nie ogarniam tej dziewczyny, nie przepadam za Nią, ale jakby był jakiś wypadek i Kendall znalazł by Sobie jakąś inną dziewczynę, to bym się ucieszyła :D. Szkoda że Jo nie mogła wpaść na urodziny Logana, ale chociaż Kendall się pojawił. No z Jamesem dzieję się coś dziwnego, może i Carlos ma rację, ależeby go szpiegować? Niech mu jeszcze zainstaluje kamery w domu, żeby mógł go obserwować :).
    Genialne rodziały :). Czekam na następny :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja teoria na resztę rozdziałów.
    ...
    ...
    ...
    wszyscy są w ciąży! no bo jak inaczej to zrozumieć? Burza hormonów u Jo? To nie okres. To pewnie ciąża! Czemu matka Jamesa się wkurwiła, gdy JM i Lucy jej coś wyznali? Pewnie Lucy jest w ciąży. Czemu James jest taki zamknięty w sobie? Pewnie jest w ciąży. Czemu Kendall był taki smutny jak przyszedł do Logana? Pewnie pokłócił się z Jo, ale on też może być w ciąży xD Więc nic mi nie wmówisz! WSZYSCY są w ciąży! xD
    A tak na serio. Co do ciąży u Jo i Lucy nadal się zastanawiam. Bo i u niej i u niej może wskazywać na ciążę. Jo taka zła na wszystko. Jest tak jak moja siostra (która jest w ciąży(co również może wskazywać, czemu cały czas wydaje mi się, że wszyscy są w ciąży xD)). Ona też jak tylko zobaczy, np. jeden talerz w zlewie nie włożony do zmywarki to od razu wrzeszczy. Zobaczy papierek na podłodze, ooooo jaka ja zła, bo śmiecę w domu -_- itd, itd. A Lucy? Jej stan zaniepokoił mnie w poprzednim rozdziale :/ no i nie wiem z jakiego innego powodu matka Jamesa mogła zrobić im wywód? Chyba , że chcą się pobrać, a ona nie pozwala.
    Carlos słodziak *-* miło, że tak się troszczy o przyjaciela, ale żeby, tak jak Alexa powiedziała, nie popadł w paranoję.
    Czekam na nn ;)
    Pozdrawiam Stelss :**********

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. tutaj wszyscy czekają na kolejne rozdziały, a ty najwidoczniej się w serduszka bawisz, na boczku xD Czyżbyś się zakochała?? hehehe ;)
      Dobra, już się zamykam :*

      Usuń
    2. Ach Stelss, ja to zakochana jestem już od dłuższego czasu :D Serduszek więcej będzie :D Te czarne tło jest takie puste...

      Usuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D