Strony

środa, 2 grudnia 2015

Rozdział 177

James był już na miejscu ośrodka wypoczynkowego. Miał nadzieję, że malowniczy krajobraz pomoże mu oczyścić umysł i pomóc w podjęciu ważnych decyzji. Wyłączył telefon żeby nikt mu nie przeszkadzał. Postawił walizkę na korytarzu swojego pokoju, a następnie spojrzał w okno. marzył, aby powspinać się po wyżynach.  Nagle drzwi otworzyły się i weszła do nich dziewczyna. Nie była drobna i niewinna. Sprawiała wrażenie silnej oraz wytrzymałej na wszystko. Miała krótkie włosy do ramion koloru kruczoczarnego. Kiedy zobaczyła Jamesa, ściągnęła brwi.
- Sorry, ale to mój pokój.- powiedziała twardym, ale dość kobiecym głosem.
- Nie. Recepcjonistka dała mi klucze do pokoju dwanaście.
- Ale to mi powiedziano, że mam dwanaście.- przez korytarz przechodziła pracownica.- Hej, niech mu pani powie, ze to jest mój pokój.
- Pan ma dobry pokój. Pani ma numer trzynaście. Musiała się pani przesłyszeć.
- Uważa pani, że jestem głucha?- spiorunowała ją wzrokiem, a James odębiał.
- Nie, przepraszam. Koleżanka musiała się pomylić. Dała pani zamiast kluczy do trzynastki, zapasowy od dwunastki. Już przynoszę właściwy klucz.- poszła dalej.
- Gdy tu przyjeżdżałam, nie wiedziałam, że obsługa jest taka niekompetentna.- powiedziała na głos sama do siebie, lecz wystarczająco głośno, aby pracownica usłyszała i wzięła to sobie do serca. Spojrzała na szatyna.- Głupi przypadek.
- Zdarza się.- odpowiedział.
- Przyjechałam tu się wyciszyć, ale jakoś się nie zapowiada. A ty?
- Też mam taki cel podróży. Jestem James.
- Wiem kim jesteś.- rozpakowała sobie z papierka gumę do żucia, a następnie wsadziła ją do ust. Zaczęła ją żuć.- Jestem Meg. Fajnie będzie do kogoś japę otworzyć, bo tak samemu przez bite dwa dni. Może i się wyciszę, ale potem chyba umarłabym z nudów. Dobra, spadam.- wyszła zanim James zdążył cokolwiek coś powiedzieć.


Wyszedł skorzystać z dobrodziejstw natury. Spacerował alejkami . Można było wyjść poza teren ośrodka do lasu, jednak w określonych godzinach. Skorzystał z tego. Wdychał świeże powietrze. Było mu tak dobrze. Po jakiś dziesięciu minutach usłyszał coś dziwnego. Ktoś grał na gitarze. Bardzo go to zaintrygowało. Kto mógłby grać w środku pustego lasu? Poszedł za śladem muzyki. Minął wielkie krzaki i zobaczył jak Meg siedzi na wielkim powalonym pniu ciągnąc za struny. Miała na sobie czerwony top, czarne spodenki, a na nogach niepasujące do reszty ubioru skórzane trepy. Jedną nogą zapierała się o korę.
Przyglądał się jej z bezpiecznej odległości wsłuchając się w rockową, ale dość subtelną melodię jak na ten gatunek. Zastanawiał się czy podejść do niej. Kiedy tak jej się przyglądał, widział w niej coś z Lucy. Nie przeszkadzało mu to. Przypomniało mu się jak właśnie ona grała na gitarze. Meg zauważyła go, nie przestała grać. James zaryzykował i dosiadł się do niej na pień powalonej wierzby. Spojrzała na niego swoimi niebieskimi oczyma, a potem znów utkwiła wzrok w gitarze. Słuchali w ciszy piosenki.
- Bardzo dobrze grasz.- powiedział gdy skończyła.
- Gdy jest mi smutno gram właśnie to. Chyba, że jest mi smutno i w dodatku jestem zła to gram coś od czego aż płoną palce.
- Czemu jest ci smutno?
- Ponieważ zerwałam z chłopakiem gdy widziałam go jak całował się z barze z jakąś dziunią. Mówił, że był pijany, ale nie potrafiłam mu tego zapomnieć. I pogrążam się w samotności, bo prócz niego nie mam nikogo. A ty? Po co tu jesteś?
- Moja matka zniszczyła mi życie i nie mogę jej tego wybaczyć, a moja dziewczyna…okazało się, że ma dziecko.
- Uh..ostro. A wyjaśniałeś z nimi te sytuacje?- spytała.
- No właśnie nie.
- Więc jesteś tu, bo uciekasz od problemów.- stwierdziła.
- Wcale nie. Nie uciekam. A może…- zamyślił się.- Ja po prostu chcę to sobie poukładać.
- Rozumiem cię. Wiesz co? Potem jest wspinaczka. Możemy się razem na nią wybrać. Odstresujesz się troszkę. Może tam na górze będzie ci się lepiej myśleć.
- Dobry pomysł.- odpowiedział. Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła grać.


Kendall skończył rozmawiać z Dustinem przez telefon kiedy Jo wróciła do domu. Przyprowadziła ze sobą gościa. Chłopak usłyszał, że jego żona z kimś rozmawia, więc z ciekawości poszedł do korytarza. Zaskoczył go pozytywnie jej widok.
- Camille? Co za niespodzianka!
- Hej, Kendall.- przytulili się.- Dotarło do mnie, że za wszystkimi się stęskniłam.
- Nie było cię jakiś rok w Los Angeles jak nie dłużej. Jaki powód wizyty?
- Długo by o tym rozmawiać. Chciałam przed ślubem was wszystkich odwiedzić. I w ciąży jestem…
- Aha, a byłaś… Zaraz, zaraz…- dopiero załapał.- W ciąży? To cudownie.
- Wierzę, że Stev tez tak zareaguje. Chciałam was wszystkich zobaczyć, ale Carlos gdzieś zniknął. Biedna Alexa. Nie wiedziałam, że dojdzie do takiego momentu w ich życiu.
- Nikt się tego nie spodziewał.
- A James podobno gdzieś wyjechał odpocząć, więc go tez nie zobaczę.
- A o tym, że wyjechał to sam nie wiedziałem.- potarł podbródek.- Mniejsza o to. Co cię jeszcze sprowadza?
- Jo mnie zabrała pokazać mi waszą maleńką.
- To zaprowadzimy cię.- odezwała się Jo.


Otworzył drzwi do sypialni Chloe gdzie słodko sobie spała w kołysce. Camille wychyliła głowę, a następnie niepewnie weszła do środka. Gdy zobaczyła, że śpi, podeszła po cichutku uśmiechając się. Brunetka nachyliła się nad łóżeczkiem. Wtedy malutka otworzyła swoje zielone oczka po tacie, a Camille uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jest śliczna.- szepnęła do Jo.
- Po mamusi.- wtrącił Kendall.
- I po tatusiu.- dopowiedziała blondynka.- Chcesz ją wziąć na ręce?
- A mogę?
- Oczywiście.
- Bardzo chętnie.- spojrzała na blondyna.- Kendall. Podasz mi ją?
- Może niech Jo to zrobi.- odsunął się na bok. Camille nie wiedziała o co chodzi. Kendall oparł się o ścianę. Jo podała córeczkę przyjaciółce.
- Patrz maleńka. Poznaj ciocię Camille.- Jo złapała ją za rączkę gdy brunetka trzymała ją na rękach. Robiła to ostrożnie.Przyjaciółka spojrzała na mężczyznę.
- Coś się stało?- spytała zabawiając dziewczynkę.
- Moja własna córka się mnie boi.- odparł.- Gdy się do niej zbliżam, płacze. Więc tego już nie robię.- opuścił wzrok.
- To niemożliwe.- ściągnęła brwi.- Tylko na ciebie tak reaguje?- przytaknął.- Czemu?
- Nie wiem. Może jest jakiś powód, może go nie ma. Jednak jest mi po prostu przykro... Nie rozmawiajmy o tym.- odwrócił się i spojrzał w okno. Zauważył, że na ławce siedzi Amelia i patrzy właśnie w jego okno. Skrzywił usta. Zasunął roletę.






* Jestem! Słuchajcie. Znowu mam problem z białym tłem. Boli mnie to w oczy i niszczy design, ale poddaję się <biała flaga>
No to tak. Czy to był przypadek, że Meg i James się poznali? Co z tego wyniknie? Czy Amelia jest niebezpieczna? Piszcie w komciach ;)

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Czemu mam wrażenie ze ta pSychopatka porwie ta małą? Camille jest spoko, w ciąży, ale spoko. WAZYSY NAGLE W CIĄŻY! Zaraz James zapłodni Elkę, Jen i Meg i dopiero będzie. Wgl. JELENA RZĄDZI, a Ty jeszcze jedna babkę wciskasz.... Wefffffff... oby JELENA sie zjednoczyła <3
      Super rozdział :)

      Usuń
    2. Spoko. Meg jest postacią epizodyczną ;)

      Usuń
  2. Nie podoba mi się ta Meg. Jest jakaś... ordynarna. Poza tym James ma już laskę i innej mu nie potrzeba. Camille wita się ze wszystkimi. Super. Wróciła na stałe, czy jest tylko przejezdny?
    Wychodzi za mąż? Jest w ciąży? No dajcie mi tu tego szczęśliwca! A mała wciąż fochy stroi? Biedny Kendall... Szkoda mi go. Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozszalał nie mam czasu na dłuższy jutro próbne xo

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne masz rozdziały i sposób pisania , jak masz ochotę to wpadnij do mnie ( kolejnym komie dam adres mojego bloga)

    OdpowiedzUsuń
  5. http://kochambigtimerushr.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. fajnie... wchodzisz na bloga rano i są już 2 komy i se myślisz... "aaaa.. przeczytam teraz a skomciam wieczorem, może wstrzelę się w pierwszą piątkę" a tu dupa. już 7 komów. Oszaleliscie ludzie? :D
    Meg? Nie lubię jej.. Taka jeszcze bardziej zgorszona wersja Lucy. Jeszcze brakuje jej tylko gumy którą by mlaskała a nie żuła jak człowiek.. No naprawdę... ELKA!!!! ELKĘ CHCĘ!!! No ale... Ale przygodny seks z taką to w sumie czemu nie.. Taka miła odskocznia dla Jamesa ^^
    Amelia.. Serio zaczynam sie obawiać... W tych podejrzeniach Bunny może cos być.. Tak mi przeszło przez myśl że potem Kend uratuje to dziecko i ono przestanie sie go bać :D
    Camille chodzi po wszystkich jak ksiądz po kolędzie :D Ale kasy nie zbiera... Mogłaby przynajmniej na ślub zapraszać... Pobawiliby się :D
    Super rozdzialicho i czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni wszyscy od dawna mają te zaproszenie. Byliby zdziwieni ślubem a tak wiedzieli o tym od jakiegoś czasu ;)

      Usuń
  7. Co to za lasia? :O ja chce Jelene :"( od początku za nimi byłam noo .. James nie rób mi tego :/
    Kurwa Amelia głupia, ruda, wredna szmata no .. Ughh wkurza mnie -,- co to za pomysły żeby mu pod domem przesiadywać? :o
    Kendall spoko, może Chloe się w końcu do cb przekona :D
    Camille, fajnie tak że wszystkich odwiedza :) zgadzam się z Chrisem, gdzie zapro na bibke?
    Super rozdział i czekam na nn :)
    Ps. Jestem chora, jakby ten komentarz był.dziwny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Po tobie się można wszystkiego spodziewać ale mnie zaskoszyłaś tym że Camille jest w ciąży.Tak masz rację Amelia jest niebezpieczna.I tak to był przypadek że Meg i James się spotkali

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczynam się bać Amelii, straszna postać. Super, że Camille się pojawiła no i ta ciąża! Świetnie, świetnie. A Chloe nadal się boi Kendalla. Meg już mi się spodobała, to spotkanie coś musi zbaczyć :). Fajny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  10. Plis o dedyk w następnym rozdziale i odpowiedzi oczekuje 😄<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oki tylko niech innym nie bd przykro, że ostatnio tak Cię obdarowuję ;)

      Usuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D