Strony

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 32 część 2

Carlos z rozdziawionymi ustami z wrażenia patrzył to na Kendalla to na Pana Taylor'a. Byli jak ogień i woda, jak dobro i zło, jak ziemia i powietrze... Blondyn zdębiał w miejscu zakorzeniając swoje nogi w podłodze. Na twarzy był bledszy niż rolka aksamitnego papieru toaletowego. Na jego ciele piętrzyły się ciarki. Był sparaliżowany samym wzrokiem ojca Jo, czymś na kształt śmiertelnym spojrzeniem Meduzy, który zamieniał w kamień. I właśnie taki posąg przypominał jego przyjaciel. Carlos go dotknął, a on w ogóle nie zareagował. Spojrzał na mężczyznę po drugiej stronie korytarza. Wyglądał jakby zaraz miał się rzucić na biednego zielonookiego. On był silnym oraz potężnym bykiem, a Kendall czerwoną płachtą. Carlos poczuł się winny tego zdarzenia, dlatego chciał jakoś mu pomóc.
- Proszę Pana, niech się Pan tak nie denerwuje. Przecież nic się nie stało.- przerwał ciszę Latynos.
- Nic się nie stało? Nic się nie stało?!- uniósł się podnosząc wysoko brwi.- Czuję się oszukany i zły. Moja własna córka i ten...-urwał wskazując palcem na blondyna.
- No niech Pan dokończy.- odezwał się w końcu Kendall. Mężczyzna milczał.- No kim ja jestem według Pana? Draniem? Oszustem? Łobuzem, który kieruje Jo na złą stronę mocy? Bo ja nie rozumiem gdzie Pan widzi Pan problem.- rozłożył ręce.
- Nie ufam tobie.- wytłumaczył.
- Czy zrobiłem kiedyś krzywdę Pańskiej córce? Czy płakała przeze mnie choćby raz? Ach tak! Przypominam sobie.- potarł się po podbródku wyglądając lekko ironicznie.- Raz płakała, bo nie chciał jej Pan puścić ze mną imprezę, dlatego wyciągnąłem ją przez balkon. Gdy się Pan dowiedział, to zrobił aferę, przez która płakała. Ale to była głównie Pana wina.
- Nie będę słuchał jak mnie obrażasz!- podszedł do niego. Złapał go za kołnierzyk i przysunął do siebie. Ich twarze były blisko siebie. Ten chudy i niepozorny mężczyzna miał w sobie więcej siły niż niedźwiedź.- Możesz pożegnać się z moją córką...
- Ejejejej.- wciął się między nich Carlos rozdzielając ich.- Tylko bez takich.
- Nie może jej Pan zabrać stąd siłą!- odrzekł Kendall.
- Wszędzie będzie jej lepiej niż tu.- spojrzał na niego z pogardą, po czym odwrócił się na pięcie i poszedł przed siebie.
- Stary...- Carlos położył mu rękę na ramieniu.- Sorry. To moja wina.
- No co ty?- burknął. Zrzucił jego dłoń z siebie i poszedł w drugą stronę.

James nie miał co ze sobą zrobić. Lucy obiecała, że przyjdzie do niego od razu po nagraniach, a jeszcze jej nie było. Tak mu się nudziło, że postanowił coś zjeść. Otworzył lodówkę, ale nie znalazł nic co by zaspokoiło jego pragnienia. Spojrzał do szuflady gdzie leżała paczuszka kisielu cytrynowego. Wzruszył ramionami sam do siebie i sięgnął po produkt. Na spokojnie nastawił wodę w czajniku elektrycznym, a następnie wziął kubek oraz zasiadł z nim do stołu. Chciał rozerwać górną część opakowania, jednak było mocniejsze niż myślał. W końcu pociągnął energicznie, a cały proszek rozsypał się. Wylądował na stole, podłodze, spodniach i jego dłoniach.
- Shit...- mruknął do siebie. Podniósł się, aby posprzątać. Zatrzymał się na chwilę drapiąc po głowie. Czym się sprząta takie gówno?- pomyślał. Otrzepał się, a następnie poszedł po zmiotkę i szufelkę. Zmiótł wszystko z podłogi. Został jeszcze stół. James bezmyślnie postawił szufelkę na stole i zaczął do niej zamiatać proszek. Kiedy skończył na blacie została biała kreska proszku. Odłożył sprzęt. Pochylił się nad stołem. Chciał zmieść to ręką kiedy nagle do mieszkania wszedł Logan.
- Co ty robisz?!- spytał brunet gdy zobaczył Jamesa. Podszedł do niego zaskoczony.- Czy ty wciągasz jakieś dragi?- zmarszczył brwi niedowierzając. 
- Co?! Aaaa...- teraz się zorientował jak to musi wyglądać. Szatyn postanowił to jednak wykorzystać i go wkręcić.- Ano tak. Kupiłem se działkę. Chcesz?
- Czy ty się dobrze czujesz?!- wrzasnął.- Nie waż się w ogóle tego brać. Przecież nie tolerujesz ćpunów, a teraz co ja widzę?
- Ludzie się zmieniają.- uśmiechnął się. Zebrał się na odwagę i wciągnął kreskę kisielu nosem. Z dumą wyprostował się, lecz po chwili poczuł, że coś jest nie tak.
- Ja pier...- złapał się za nos i skrzywił. Łza pociekła mu z oka.- Szczypie!
- Od kiedy to tak działa?- po chwili się domyślił, że coś jest nie tak. Wziął na palec resztę proszku i spróbował.- Cytrynowy to ja się nie dziwie, że szczypie haha!- zaśmiał się.
- Weź zrób coś!- powiedział nadal trzymając się za nos.
- Masz za swoje idioto. A ten kisiel był mój, ale ci wybaczam, bo mam teraz ubaw.- z uśmiechem na twarzy poszedł do łazienki.

Jo właśnie wracała z planu do Palmwoods. Wjechała windą na swoje piętro. Kiedy weszła do swojego mieszkania, jej ojciec pakował jej ubrania do walizki. Stanęła w drzwiach jak wryta. Jej tata tylko spojrzał na nią kamienną twarzą i kontynuował pakowanie. Jo domyśliła się, że coś zaszło.
- Tato? Dlaczego pakujesz moje rzeczy?
- Wracasz ze mną do domu. Nie będzie ci ten Kendekl mieszkał w głowie!
- Ja się stąd nigdzie nie ruszam! I nie mów tak na niego. Tato! Ja go kocham! Czemu nie możesz tego zrozumieć?- wyrwała mu walizkę z rąk.
- Nie sprzeciwiaj mi się Jo! Oszukałaś mnie i swoją matkę! Nie wychowywaliśmy ciebie na oszustki. Ten chłopak ma na ciebie zły wpływ. Pożegnaj się z przyjaciółmi, bo wracasz ze mną do domu! I nie sprzeciwiaj mi się! Bierz walizkę i pakuj się. Przyjdę do ciebie za pół godziny!- wyszedł trzaskając drzwiami. Dziewczyna z zaszklonymi oczami zadzwoniła do Kendalla. Chłopak nie odbierał. Wyszła z mieszkania i poszła do niego.
- Kendalla nie ma.- powiedział Carlos.- A Logan zabrał Jamesa do lekarza, bo spuchł mu nos od wciągania cytrynowego kisielu.
- Co?- opamiętała się. Nie miała czasu.- Nie ważne. Powiedz Kendallowi żeby jak najszybciej się ze mną skontaktował, ok?- poprosiła.Carlos przytaknął.
Kiedy wróciła do mieszkania, jej ojciec kontynuował jej pakowanie tłumacząc się, że jeśli ona tego nie zrobi, to uczyni to sam. Jo złapała się za głowę, bo nie wiedziała co robić. Nie wiedziała gdzie jest Kendall.
- Tato! Ja ci już mówiłam, że z tobą nigdzie nie jadę. Nie zabierzesz mnie stąd siłą.
- Może i nie, ale...- urwał. Wziął głębszy oddech, zrobiło mu się gorąco.
- Tato? Nic ci nie jest?- podbiegła do niego córka.
- To znowu ciśnienie... podaj mi szklankę wody.- natychmiast to uczyniła.- I widzisz co ty ze mną dziecko robisz?- popił te słowa wodą.- Ja się martwię o twoje życie, a ty jeszcze protestujesz przeciwko mnie... Jedź ze mną do domu.- ponowił prośbę. Na początku Jo nie chciała, ale widząc w jakim stanie jest ojciec, uległa mu. Przytaknęła tylko głową. Nie chciała znikać na zawsze. Może na jakiś czas dopóki ojciec nie poczuje się lepiej.
Oboje czekali na taksówkę. Jo usiadła na walizce. Jeszcze nie wiedziała co będzie z jej serialem, ale nie miała głowy żeby teraz o tym myśleć. Nagle usłyszała jak ktoś woła jej imię. Odwróciła się, aby ujrzeć biegnącego w jej kierunku Kendalla. Pan Taylor burknął coś pod nosem.
- Nie może Pan jej tak po prostu zabrać.- powiedział gdy złapał oddech.
- A umiesz mi podać choćby jeden sensowny powód?- spytał Pan Taylor.
- Kocham Pańską córkę. Czy to nie wystarczy? Jo jest już dorosła. Niech pozwoli jej Pan decydować za siebie, ponieważ w ten sposób robi jej Pan krzywdę. Myślał Pan o niej co ona może czuć gdy zabiera jej Pan wszystko co pozwala żeby była szczęśliwą? Miłość, pracę , przyjaciół.... Ja naprawdę żałuję tego co kiedyś zrobiłem i gdybym mógł cofnąć czas, to nie zabierałbym Jo przeciwko Panu zakazom. Szanuję Pana. W moich myślach jest Pan pisany wielką literą. Niech mi Pan uwierzy, że nic w życiu nie dawało mi tyle radości ile Jo. Rozumiem. Nie musi mnie Pan lubić, nie każdego się da. Ale niech Pan przynajmniej zaakceptuje fakt, że ze mną jest szczęśliwa i zrobię dla niej wszystko.- w tym momencie podjechała taksówka. Pan Taylor lustrował go swoim mroźnym spojrzeniem.
- Zapakować walizki?- spytał taksówkarz.
- Tak.- odpowiedział Pan Taylor. Kendall spuścił głowę. Nie wiedział co mógł dalej zrobić.- Ale bez tej jednej.- wskazał na bagaż córki.
- Tato!- uściskała go Jo ciesząc się, że zostaje.- Dziękuję.- pocałowała go w policzek.
- Ja też bardzo dziękuję.- odezwał się Kendall, któremu kamień spadł z serca.
- Ale żeśmy mieli się jasno. Zrobisz mojej córce krzywdę, ukryjecie coś przede mną ważnego lub cokolwiek tam jeszcze to cię nie będę nie lubić tylko nienawidzić, rozumiesz?
- Tak jest!-uśmiechnął się.
- Uważaj na niego, córciu. I pisz, dzwoń kiedy tylko chcesz.
- Dobrze, tato.- puściła jego rękę. Pan Taylor wsiadł do taksówki, która potem odjechała.Kendall wziął od Jo jej walizkę i pomógł się jej rozpakować. Był szczęśliwy, ponieważ nie spodziewał się tego po jej ojcu. Może nawet i tacy ludzie mają odrobinę serca?




* A niech będzie happy end :) A co tam. Święta są jutro :) I tak oto dajemy Kendallowi spokój. W następnym będzie Camille. Wtedy się okaże czy jej intencje były szczere. Mam nadzieję, że z powodu wielkanocnych zamieszek macie czas na przeczytanie tego i pozostawienie komentarza, bo się tym martwię. Ma drugim blogu nie pojawiło się wiele komentarzy... Dla mnie to stan krytyczny i przez Was w te święta będzie mi smutno, więc...

SZANTAŻUJĘ WAS! Jeśli nie będzie minimum 8 KOMENTARZY  to we wtorek nie pojawi nowy rozdział. Wierzę w Was i życzę Wesołego Jajka i oby Was zmoczono w poniedziałek :)

Oby do wtorku ;)

15 komentarzy:

  1. Twarz bledsza niz rolka aksamitnego papieru toaletowego sprawil usmiech na mojej twarzy. Boze pożal sie nad Jamesem ktory wciagnal kisiel nosem :) beka do kwadratu. Pan Taylor pokazal troche serca. Dobrze ze to wszystko dobrze sie skonczylo. Genialne to bylo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomnialabym... Wesolych Swiat i mokrych gaci w Dyngusa :) i niech cie Kroliczek odwiedzi :*

      Usuń
  2. Az tak mokro mi życzysz? :) Nie strasz mnie :) bo może do studni wpadnę ;) ale i tak dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. James... Rany Julek, kisiel nosem wciągać. Tego jeszcze nie było heheh ;)
    Cieszę się niezmiernie, że Mr. Taylor ;) okazał trochę serca i sprawił, że dwoje kochanków, mogą poczuć się szczęśliwie ... jeju, ale mi się napisało ;)
    Jestem strasznie ciekawa co wyniknie ze sprawą z Camille.
    Już nie mogę się doczekać.
    I jak również życze ci jak najbardziej szczęśliwych Świąt Wielkanocnych i mokrego Dyngusa ;) Będzie zabawa, na pewno u mnie ;)
    Pozdrawiam Stelss :*****
    Ps. Zapraszam do siebie na kolejny rozdział :*******

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak !!!! Jo i Kendall mogą być razem !!! Dobra kochana udanych, radosnych, pogodnych i mokrych świąt. I jeśli we wtorek nie będzie nowego rozdziału to wezmę jajko i ci na głowie je zbiję ! Albo patelnią w łeb ! XD Może dodatkowo do studni ciebie wrzucę. :D Ha ha James ty głupku ! XD Boże jak to by wyglądało. Kisiel wciągać. XD
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba przyznać, że Kendall umie się postawić. Mój zuch! James... Kisiel to nie kokaina. Na prawdę. I czemu właśnie cytrynowy? Mam go w domu aż za dużo a on jest jeszcze u CIEBIE! ładnie to tak się znęcać nad człowiekiem? A co do ojca Jo... Mam mieszane uczucia. Za łatwo poszło. I za szybko. Nie wiem, ale wydaje mi się, że będą z tego jeszcze kłopoty. I tak na przyszłość... Proszę, żebyś nie dzieliła rozdziałów na części, dobra? Bardzo tego nie lubię i to jest odrobinę dokuczliwe. No cóż... Rozdział wyszedł świetny. I drobna rada do Jamesa: następnym razem radzę próbować z mąką pszenną 650 i natychmiast popić wodą. Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  6. Obiecuje ze to byl pierwszy i ostatni raz kiedy dzielilam rozdzial. Mozesz byc spokojna :) a kisiel cytrynowy, bo musial szczypac :) haha ta rada jest sprawdzona ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez mojego kumpla, który raz to robił. Ale nie próbuj tego osobiście, bo kręciło mu się w głowie.

      Usuń
  7. Nominowałam cie do LBA. :) Wiecej u mnie: http://feelthelove3.blogspot.com/p/nominacja-do-liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć ;).
    Nominuję Twojego bloga do Liebster Blog Award. Więcej informacji, znajdziesz u mnie: http://in-the-spotlight-with-bigtimerush.blogspot.com/ .

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezus Maria! Dwie nominacje o.O Ja chyba śnię!!! Łezka się w oku kręci. Chyba aż polubię Wielkanoc z tego powodu ;) No nie spodziewałam się. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział świetny ! Nie próbowałam jeszcze wciągać nosem kisielu, i po tym co czytałam to nie chcę :d. Camille.. Coraz bardziej mnie przeraża :). Ale happy end się udał :d.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jo spakowała się do JEDNEJ walizki?! Kobieta marzenie.. :)
    Kendall jaki stanowczy i buntowniczy, zaszalał chłopak, a James- szkoda gadać. Żeby kisiel nosem? Ciekawe będzie dalej, męczy mnie sprawa Camille.. Na pewno zrobi coś, za co zasłuży na potępienie, więc potępiam cię ( tak cię z małej litery, ponieważ kompletny brak szacunku) Camille, już teraz, byś wiedziała, że jesteś potępiona na wieki.
    Rozdział genialny kochana :* Mam nadzieję, że te święta będą dla Cb tak udane, że nawet, gdy nie zaspokoi Cię liczba komentarzy, zlitujesz się nad nami i dodasz rozdział we wtorek <3 Wszystkiego dobrego i smacznego jajka, a najlepiej dwóch :*****

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczerze, to James jest moim idolem za ten kisiel. Już myślałam, że wkręci w to Logana, ale nie, dzielnie wziął to na klatę :) No i tatuś Jo wreszcie dał im spokój :) No to tylko teraz żeby nie zawiedli jego zaufania. A ciekawi mnie co knuje Camille? Czy faktycznie tak odpuści Loganowi i Marli? Tyle pytań i czeka na odpowiedzi. Pozdrawiam serdecznie życząc naj z okazji Świąt. Zapraszam http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/ Ciri

    OdpowiedzUsuń
  13. Nominowałam Cię do Liebster Blog Awards, więcej informacji u mnie :)
    http://the-amazing-life-with-you.blogspot.com/p/liebster-blog-awards_21.html

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D