Jeszcze
przed porą obiadową Marla wróciła do domu. Wcześniej zrobiła drobne zakupy na
jutro w rzadko odwiedzanym przez ludzi sklepiku. Niedaleko otworzyli
supermarket, ale Marla wiernie robi tam zakupy. Nie ma takiego tłumu i
zamieszania oraz jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś ją zobaczy. Włączyła
telewizję na swoim ulubionym kanale muzycznym, a następnie rozpakowywała
nabytki wkładając je do lodówki. Nagle usłyszała krótkie pukanie do drzwi.
Szatynka odłożyła pieczywo do szuflady po czym podeszła do drzwi. Zajrzała
przez wizjer lecz nikogo nie było. Otworzyła je. Na wycieraczce leżała różowa
doniczka, a w niej bukiet pachnących czerwonych róż. Uśmiechnęła się do nich.
Wzięła prezent do środka.
-
Ach Logan… Czym mnie jeszcze zaskoczysz?- powiedziała do siebie. Postanowiła,
że zadzwoni do niego i mu podziękuje.
M: Halo?- połączyła się z chłopakiem.
M: Halo?- połączyła się z chłopakiem.
L: O! Już się stęskniłaś?
M: I to bardzo. Nie wiedziałam, że jesteś aż taki szybki.
L: Szybki?
M: Dziękuję ci za prezent. Są cudowne.
L: Jaki prezent? Co jest cudowne?- przez słuchawkę wyczuła lekkie zaskoczenie.
M: No nie udawaj. Wiem, że przesłałeś mi te kwiaty.
L: Zasługujesz na wszystkie kwiaty świata, ale naprawdę nie wiem o czym mówisz.
Nic ci nie dawałem. Żadnych kwiatów. Przecież bym to pamiętał.
M: To jest ta niespodzianka?
L: Nie, to nie to. I nie wiem skąd są te kwiaty, nawet nie wiem jakie. A co?
Dostałaś jakieś?
M: Pod moimi drzwiami znalazłam czerwone róże… myślałam, że to od ciebie. No bo
niby od kogo?- coś jej zaświtało w głowie.- Dobra, kończę. Wyjaśnię później.
L: Pa.
M: Pa.- rozłączyła się.
Wyszła
z mieszkania i zjechała windą na pierwsze piętro. Była strasznie nerwowa. Na
korytarzu znalazła mieszkanie 1B, a następnie zapukała mocno.
-
Jak miło cię widzieć.- uśmiechnął się Nick.- Spodobały ci się kwiatki?
-
Czyli to twoja robota?- założyła ręce.
-
Wejdź. Nie będziemy tak rozmawiać na korytarzu.- weszła. W tle było słychać jak
z wieży leci jej piosenka. Trochę ją to rozproszyło.
-
Słuchaj. Nie chcę, abyś dawał mi kwiaty.- zdenerwowała się.
-
Ale dlaczego? Kobiety lubią kwiaty. Usiądziesz?
-
Nie. To potrwa tylko chwilę. Zrozum. Nie wiem czy coś do ciebie dociera czy nie,
ale powiem krótko.
-
Poczekaj.- przerwał jej.- Jeśli jesteś zła o te kwiaty to przepraszam. Po
prostu pomyślałem, że...
-
Daj spokój! Możesz być tylko moim stale denerwującym kolegą, ale nic więcej. Ja
już mam chłopaka i tego nie będę zmieniać. I nigdy, nigdy przenigdy nie
będziemy razem i nic tego nie zmieni.
-
Nie znasz przyszłości.- oparł się o blat stołu, zupełnie go to nie ruszyło. Z bezsilności
plasnęła się w czoło.
-
Oj znam. Swoją przeszłość też znam. Może lepiej będzie jak rozejdziemy się
każdy w swoją stronę. Z przyjemnością będę udawać, że cię nie znam.
-
Skąd w tobie taka agresja?- oburzył się na żarty.
-
Normalnie taka nie jestem, ale ty doprowadzasz mnie do takiego stanu. A ponadto
strasznie przypominasz mi mojego byłego chłopaka. Też nazywał się Nick. Byliśmy
kiedyś udaną parą dopóki nie stał się o mnie chorobliwie zazdrosny.
-
Jak chcesz to zmienię imię.- nie poddawał się.
-
Nie! Jedyne czego chcę od ciebie to to, abyś dał mi święty spokój! Przestań
mnie nachodzić i masz zbliżać się do mnie na odległość nie mniejszą niż dziesięć
metrów. Albo w ogóle się nie zbliżaj! Tak będzie najlepiej!- tyle czasu trzymała całą swoją złość aż w końcu to wszystko z niej wyszło.- Naprawdę żałuję, że cię poznałam, bo gdybym wiedziała, że staniesz się
takie psychiczny to unikałabym ciebie jak ognia. Nie chce cię widzieć na swoje
oczy i lepiej żebyś wziął to do swojego serca. Uważaj, bo przestałam być dla
ciebie miła!
-
Co tu się dzieje?- do mieszkania wszedł rudowłosy, piegowaty Greg,
który mieszkał razem z Nickiem.
-
Właśnie wychodzę!- poinformowała go.
-
Zobaczysz!- po raz pierwszy podniósł na nią głos.- Jeszcze pożałujesz, że nie
chciałaś ze mną być!- zagroził jej brunet. Dziewczyna olała jego groźbę,
oddalała się z każdym krokiem. Wróciła do mieszkania tylko na chwilę, aby
zabrać kwiaty i wyrzucić je do kontenera na śmieci. Marla miała nadzieję, że już więcej
nie wejdzie jej w paradę. Następnie usiadła sobie na ławeczce i zamknęła oczy. Po pewnym czasie ktoś zakrył jej oczy ręką.
- Kto to?- spytała oślepiona. Nikt nie odpowiedział.-Aha... czyli mam zgadywać? Nie jestem naprawdę w nastroju...- jednak ta osoba się nie poddawała.- Lucy?- nadal cisza. Postanowiła strzelać.- Jo? Diana? Logan, to ty?- nadal cisza.- Nick, ty psychopato! Czy to ty?!
- Jaki psychopato?- chłopak odkleił od niej ręce. To był James.
- JD (czyt. dżej di), co ty tutaj robisz?
- Lucy do mnie napisała, że niedługo będzie w domu i chciałem do niej przyjść. Po drodze zauważyłem ciebie śpiąca na ławce.- uśmiechnął się.- Mówiłem ci żebyś nie mówiła do mnie JD. Przypomina mi to postać Jamesa Diamonda, którego grałem.
- Nie spałam tylko zamknęłam po prostu oczy, a James Diamond jest taki uroczy...
- A ja? A ja nie jestem? Jesteś bardziej uroczy.- wyszczerzył się.- Ale dobra, dobra. Nie zmieniajmy tematu. Skąd ten psychopata ci się wziął?
- Nie ważne. Tak mi się powiedziało...- machnęła ręką.
- Słuchaj... ja wiem, że Logan czasem czegoś nie zauważy dopóki mu się wprost tego nie powie, bo faktycznie ostatnio jest trochę zabiegany, ale ja się czegoś domyśliłem. Coś cię trapi i nie chcesz powiedzieć.
- To nie jest na serio nic poważnego.- spuściła głowę.
- Ej...- położył jej rękę na ramieniu.- Spójrz na mnie.- z trudem zrobiła to.- Teraz znacznie lepiej. Powiesz mi o co chodzi?
- A mogę później? Obiecuję, że powiem, ale teraz muszę ogarnąć myśli.- pokręciła głową.
- Co?- spytał.- O czym myślisz?
- Mam teraz takie głupie wrażenie, że to ty mnie najbardziej rozumiesz.
- Od czego są najlepsi przyjaciele?- spytał z uśmiechem.- No chodź do mnie, Marls.- przytulił ją. Odwzajemniła jego ciepły uścisk.
- Idź już. Pewnie Lucy już jest w domu. Zabierz ją gdzieś, bo chciałabym sama posiedzieć. Porobić coś ciekawego.
- My jeszcze o tym pogadamy.- puścił do niej oczko i poszedł przed siebie.
- Kto to?- spytała oślepiona. Nikt nie odpowiedział.-Aha... czyli mam zgadywać? Nie jestem naprawdę w nastroju...- jednak ta osoba się nie poddawała.- Lucy?- nadal cisza. Postanowiła strzelać.- Jo? Diana? Logan, to ty?- nadal cisza.- Nick, ty psychopato! Czy to ty?!
- Jaki psychopato?- chłopak odkleił od niej ręce. To był James.
- JD (czyt. dżej di), co ty tutaj robisz?
- Lucy do mnie napisała, że niedługo będzie w domu i chciałem do niej przyjść. Po drodze zauważyłem ciebie śpiąca na ławce.- uśmiechnął się.- Mówiłem ci żebyś nie mówiła do mnie JD. Przypomina mi to postać Jamesa Diamonda, którego grałem.
- Nie spałam tylko zamknęłam po prostu oczy, a James Diamond jest taki uroczy...
- A ja? A ja nie jestem? Jesteś bardziej uroczy.- wyszczerzył się.- Ale dobra, dobra. Nie zmieniajmy tematu. Skąd ten psychopata ci się wziął?
- Nie ważne. Tak mi się powiedziało...- machnęła ręką.
- Słuchaj... ja wiem, że Logan czasem czegoś nie zauważy dopóki mu się wprost tego nie powie, bo faktycznie ostatnio jest trochę zabiegany, ale ja się czegoś domyśliłem. Coś cię trapi i nie chcesz powiedzieć.
- To nie jest na serio nic poważnego.- spuściła głowę.
- Ej...- położył jej rękę na ramieniu.- Spójrz na mnie.- z trudem zrobiła to.- Teraz znacznie lepiej. Powiesz mi o co chodzi?
- A mogę później? Obiecuję, że powiem, ale teraz muszę ogarnąć myśli.- pokręciła głową.
- Co?- spytał.- O czym myślisz?
- Mam teraz takie głupie wrażenie, że to ty mnie najbardziej rozumiesz.
- Od czego są najlepsi przyjaciele?- spytał z uśmiechem.- No chodź do mnie, Marls.- przytulił ją. Odwzajemniła jego ciepły uścisk.
- Idź już. Pewnie Lucy już jest w domu. Zabierz ją gdzieś, bo chciałabym sama posiedzieć. Porobić coś ciekawego.
- My jeszcze o tym pogadamy.- puścił do niej oczko i poszedł przed siebie.
Przez
najbliższą godzinę nie mogła się na niczym skupić. Chciała się odprężyć malując
coś, jednak nie miała żadnego pomysłu. Wciąż myślała o tancerzu. Zastanawiała
się czy da jej spokój i co musiałby jeszcze zrobić, aby mogła to zgłosić
właścicielowi hotelu lub policję oraz zaskarżyć o nękanie. Otworzyła swój
niezastąpiony notes i zapisała kilka notek do piosenki inspirowaną dzisiejszym
dniem. Gdy skończyła przez jej głowę przeszła myśl czy naprawdę powinna się bać
jego groźby. Na końcu wydał jej się bardzo niebezpieczny. Postanowiła więcej
nie myśleć o nim i zamknąć ten rozdział wrzucając go na dno najstarszej z
szuflad swojego życia. Jeszcze dzisiaj zdeklarowała się Loganowi, że będą jutro
biegać. Oboje mają od jutra więcej czasu, a Logan każdego dnia z samego rana
chce uprawiać jogging. Oczywiście dziewczyna zgodziła się. W końcu po tym
wyczerpującym tygodniu pracy warto popracować nad swoim ciałem.
Następnego
dnia Marlę budzi dzwonek szybciej niż zwykle. Wybiła godzina szósta
trzydzieści. Kompletnie nieprzytomna wyłączyła budzik. Położyła głowę na
miękkiej poduszce i przyrzekła sobie, że obudzi się za pięć minut. Tak się
jednak nie stało. Dziewczyna zaspała. Otóż przypomniawszy sobie podczas snu, że
miała wstać, wyskoczyła z łóżka o siódmej jak poparzona tak, że w głowie jej
się lekko zakręciło. Miała w sumie już tylko dwadzieścia minut na przygotowanie
się i dojście do alejek gdzie się umówili. Szybko przebrała się w dres, uczesała
się związując włosy, umyła zęby, a następnie wyszła z mieszkania wypijając dwa
łyki wody na zwilżenie gardła. Zrezygnowała z windy, pobiegła schodami. Gdy
była już na parterze, rzuciła się do biegu. Dawno nie biegała. Dawno w ogóle
nie uprawiała żadnego sportu. Nie miała na to czasu. Po mniej niż pięciu
minutach dostała zadyszki i złapała ją kolka. Zrobiła sobie trzydzieści sekund
przerwy, pobiegła dalej tyko już wolniej. Nie spóźniła się. Logan akurat
dochodził na miejsce. Na plecach miał mikroskopijnego rozmiaru plecaczek. Marla
nie chciała po sobie dać poznać, że biegła przez ten cały czas. Jak gdyby nigdy
nic podeszła do niego, usiadła na ławeczce pod pretekstem zawiązania sznurówki.
-
To jak wygląda według ciebie ten cały jogging?- zapytała.
-
Cały park jest wystarczający, więc tak… kilometr wystarczy ja na początek.
Potem zobaczymy. Z czasem będziemy dokładać sobie więcej.- dziewczyna wyłączyła
się po słowie kilometr. Dla niej w
tej chwili to o kilometr za dużo.- Wstawaj!- pociągnął ją za ręce, aby się
podniosła.- Nie marnujmy czasu! Chodź!- zaczął biec. Pobiegła za nim.
Z
początku był to trucht na rozgrzanie. Potem Logan dał gazu. Marla za wszelką
cenę próbowała dotrzymać mu tempa.
-
Ja… rozumiem, że jesteś sportowcem, ale… ja nie daje rady…- sapała.
-
Jak będziesz tak mówić to nigdy nie poprawisz kondycji, a w zdrowym ciele zdrowy
duch. Nie chcesz ze mną biegać?- odwrócił głowę w jej stronę. Kosmyki włosów
przyklejały się do jej czoła.
-
Chcę…
-
To super. Chodź. Jeszcze trzysta metrów przed nami. Ścigamy się do tamtego
drzewa?- wskazał palcem wielki dąb na horyzoncie. Ze zmęczenia dziewczyna
prawie go nie zauważyła. Wszystko przed nią było takie rozmazane i niewyraźne.
Głowa trzęsła się jej w biegu na różne strony, więc Logan odczytał to
przypadkowo jako zgodę. Przyspieszył i leciał przed siebie. Marla chciała mieć
już to za sobą. Chciała go dogonić i wrócić do domu. Kolana odmawiały jej
posłuszeństwa. Z każdym krokiem robiła się coraz słabsza oraz wolniejsza. Czuła
suchość w gardle, brakowało jej tchu. Ale dalej biegła. Już kolana uginały się
pod jej ciężarem. Zrobiło jej się słabo. Logan zauważył gdzieś daleko przed
nią, że nie słyszy jej kroków. Odwrócił się, aby zobaczyć gdzie jest.
Dziewczyna wolniejszym truchtem podbiegła do ławeczki. Wycieńczona usłyszała
tylko szum w swoich uszach. Zakręciło jej się w głowie, a przed oczami zrobiło
się ciemno. Upadła na ziemię na kolana, ręką podparła się o ziemię. Logan
natychmiast przybiegł do niej i podniósł ją z ziemi. Usadził ją na ławeczce, do
której się kierowała.
-
Marla!- krzyczał do niej. Zdjął mały plecaczek ze swoich pleców i wyjął z niego
jedyną rzecz jaką tam miał, butelkę wody. Gdy dziewczyna otworzyła oczy, napoił
ją.
-
Słabo mi. - spojrzała na niego nieprzytomnie po czym opróżniła prawie całą butelkę.
-
Zauważyłem. Jadłaś jakieś śniadanie? Piłaś coś? Kiedy ostatnio ćwiczyłaś?
-
Nie, prawie nie i nie pamiętam.- odpowiedziała po kolei na zadane pytania.-
Zaspałam rano i nie chciałam się spóźnić, na nic nie miałam czasu. Biegłam tu i
już czułam się strasznie, a potem to już w ogóle…- złapała się za głowę.
Otrzepała rękę z piasku.
-
Dlaczego nie powiedziałaś mi nic? Przecież… ach! Nie powinienem cię brać ze
sobą. Miałaś dużo pracy i za dnia już byłaś zmęczona.
-
Nigdy tak nie zasłabłam, więc nie myślałam, że tak to się może skończyć. A nie
chciałam nic mówić, bo widziałam jaki byłeś szczęśliwy i nie chciałam wyjść w twoich
oczach jak jakaś słabeusza.
-
Nie jesteś, ale musisz pamiętać o śniadaniu przed jakimkolwiek wysiłkiem
fizycznym. Czujesz się lepiej?
-
Tak.- kiwnęła głową.
-
Chodź. Odprowadzę cię do domu.- wziął ją za rękę.- Najpierw Kendall, a teraz ty...
- A co Kendallowi?- ożywiła się.
- Zasłabł. Skarżył się na bóle głowy i za to, że go tam kręci w środku. Za mało sypia, za dużo pracuje. Dobrze, że byłem w pobliżu. Widziałem jaki był blady i jak w pewnym momencie miękną mu nogi. Podparł się o ścianę, a potem padł, ale w ostatniej chwili go złapałem.
- To straszne...
- Carlos pokazał się w końcu z tej innej strony i poszedł ochrzanić Gustavo. Ten nie miał wyboru jak zwolnić z robotą. Kendall musiał aż do tego stanu się doprowadzić żeby on to zauważył.- westchnął na końcu.- Leżał wczoraj pół dnia. Doszedł prawie do siebie.
- A ty jak sobie radzisz z tym tempem?- spojrzała na niego.
- Myślę o tobie. To daje mi siły.- uśmiechnął się pokazując dołeczki.
- Aww...- przybliżyła się, aby go pocałować.
- A teraz chodźmy. Muszę się przecież tobą zaopiekować.
* Ten rozdział nie jest zły, ale mógł być lepszy. Mam nadzieję, że przynajmniej Wam się podobało. Obiecałam sobie, że już nie będę się żalić, że coś mi się nie podoba, więc kończę z tym :)
Jak wrażenia po przeczytanym rozdziale? Miałam uprzedzić pewną osobę kiedy Marla wyjawi chłopakom prawdę o Nicku, więc mówię, że w następnym :) Kolejny rozdział będzie ciekawszy :P
Do soboty :*
PS Wiem, że do Waszych wakacji jeszcze trochę czasu ( bo ja już mam ), ale muszę to powiedzieć. Nie mam zielonego pojęcia co zrobić z blogiem w wakacje, bo nie wiem ile osób będzie go wtedy czytać. Zastanawiałam się nawet nad ewentualnym zawieszeniem, ale to tak brzydko brzmi, więc nazwę to VACATION BREAK :D Mam jeszcze czas do końca czerwca żeby to dobrze przemyśleć...
- A co Kendallowi?- ożywiła się.
- Zasłabł. Skarżył się na bóle głowy i za to, że go tam kręci w środku. Za mało sypia, za dużo pracuje. Dobrze, że byłem w pobliżu. Widziałem jaki był blady i jak w pewnym momencie miękną mu nogi. Podparł się o ścianę, a potem padł, ale w ostatniej chwili go złapałem.
- To straszne...
- Carlos pokazał się w końcu z tej innej strony i poszedł ochrzanić Gustavo. Ten nie miał wyboru jak zwolnić z robotą. Kendall musiał aż do tego stanu się doprowadzić żeby on to zauważył.- westchnął na końcu.- Leżał wczoraj pół dnia. Doszedł prawie do siebie.
- A ty jak sobie radzisz z tym tempem?- spojrzała na niego.
- Myślę o tobie. To daje mi siły.- uśmiechnął się pokazując dołeczki.
- Aww...- przybliżyła się, aby go pocałować.
- A teraz chodźmy. Muszę się przecież tobą zaopiekować.
* Ten rozdział nie jest zły, ale mógł być lepszy. Mam nadzieję, że przynajmniej Wam się podobało. Obiecałam sobie, że już nie będę się żalić, że coś mi się nie podoba, więc kończę z tym :)
Jak wrażenia po przeczytanym rozdziale? Miałam uprzedzić pewną osobę kiedy Marla wyjawi chłopakom prawdę o Nicku, więc mówię, że w następnym :) Kolejny rozdział będzie ciekawszy :P
Do soboty :*
PS Wiem, że do Waszych wakacji jeszcze trochę czasu ( bo ja już mam ), ale muszę to powiedzieć. Nie mam zielonego pojęcia co zrobić z blogiem w wakacje, bo nie wiem ile osób będzie go wtedy czytać. Zastanawiałam się nawet nad ewentualnym zawieszeniem, ale to tak brzydko brzmi, więc nazwę to VACATION BREAK :D Mam jeszcze czas do końca czerwca żeby to dobrze przemyśleć...
Świetny rdz czk nn
OdpowiedzUsuńOj, jaki on troskliwy... Poważnie, tylko pozazdrościć. I zaopiekować... To było przefajne! Odnoszę niejasne wrażenie, że Marla jest w ciąży, ale mam skłonność do wysuwania bezpodstawnych wniosków, więc mogę się mylić. Kendall zasłabł? Czyżbym zgadła? Rozdział świetny! czekam na nn!
OdpowiedzUsuńJak testy?
No ciesz się, zgadłaś :) Mam już wszystkie matury za sobą. Ustne zdane nawet dobrze :p Zostało mi tylko czekanie na wyniki pisemnych :)
UsuńNick jej zagroził? Uuu...może nie powinna tak tego olewać. Też podejrzewałam, że z Kendallem coś bd. Ale jeszcze Marla? Logan jest takir sweet :* Ej serio zastanawiasz się nad zawieszeniem? Rozdział świetny i czekam do soboty :)
OdpowiedzUsuńPozdro z fizyki... najgorszego przedmiotu ever. Po przeczytaniu posta znow chce mi sie zyc :) biedny Kendall, troskliwy James, obronczy Carlos i opiekunczy Logan :) czekam na nexta :) See ya, K.C.
OdpowiedzUsuńOj. Też bym chciała mieć wakacje :). Ale cóż, życie! Nick zaczął mnie przerażać. Marla uważaj, bo to może się źle skończyć. Nie zawieszaj bloga, tylko nie to. Ale wakacyjna przerwa, może Ci podsunąć kilka pomysłów :d. Rozdział.. ♥ . Ach :). Logan, słodziak, tak się troszczy o Marlę. Kendall.. Uważaj na Swoje zdrowie, bo wykorkujesz ! :(. Rozdział.. ♥ .
OdpowiedzUsuńNo nie wiem czy mi przerwa podsunie pomysły, bo w końcu wstawiam tylko gotowe rozdziały. No chyba, że pomysły na jednorazówki przyjdą :)
UsuńPS Uwielbiam twoje ♥
Marla jest w ciąży ? Czy ja się mylę ? Tym razem dodam krótszy komentarz, bo mi się długiego nie chce pisać. :-P Do tego mam urwanie głowy, bo dopiero tutaj dodaję komentarz i jeszcze muszę przeczytać 9 rozdział na drugim twym blogu. ;D Przejdę do rzeczy. Rozdział ekstra! Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńCałuski :* <3
Wiesz na początku... wybacz, że to powiem, ale to jest głupie myśleć nad zawieszeniem bloga. Mało masz komentarzy? Naprawdę? Ja też kiedyś chciałam zawiesić, bo co kolejny rozdział miałam zaledwie z dwa, trzy komentarze, a ty uważasz, że powyżej 8 to mało??? Rozumiem wakacje, adrenalina, czas wolny. Każdy wtedy będzie spędzał czas na wakacjach, czy na dworze, ale własnie o to chodzi, że w wakacje ludzie częściej czytają. Ja w wakacje miałam więcej komentarzy niż teraz mam. Wybacz, ale trochę zawiodłam się na tobie :C
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Denerwuje mnie już ten Nick ahhhhh -_- jaki natręt! Ajjj Logan. Całe szczęście, że nie zemdlała :)
Czekam na nn :**********
Pozdrawiam Stelss :**********
Proszę, tylko nie bij :) Zastanawiam się, ale nie mówię, że to ostateczna decyzja. 8 komów to takie optimum. Mnie te granice satysfakcjonują, a jak jest więcej to też miło. Poniżej 5 to dla mnie mało ;) Ty to masz gadane. Będę musiała bardziej się zastanowić, bo może i masz racje ;*
UsuńCieszę się, że zrozumiałaś :* I uwierz mi, jako osobie, która o wiele wcześniej myślała o tym samym. Zatęskniłabyś gdybyś zawiesiła bloga. Ja też czasem wymagam dużej ilości komentarzy, bo raz ludzie komentują, a raz nie, ale szczerze mówiąc, nie chciałabym zawieszać bloga, bo chce dojść do celu. Zakończyć moje opowiadanie tak jhak chciałam i być z tego dumna, że nic mnie nie zatrzymało ;) Tobie też tak radzę, chociaż już powinnaś być dumna. Masz opowiadanie skończone hehehe ;)
UsuńLiczę na to, że podejmiesz słuszna decyzji i że trochę ci w tym pomogłam :*********