Strony

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 156

Lily kończyła właśnie pakować swoje walizki. W przeciągu jednego dnia jej dom doszczętnie opustoszał. Nie miała wiele rzeczy, więc spakowała się w dwie wielkie walizki. Postawiła je w przedpokoju. Teraz najtrudniejsze przed nią. Musi pożegnać się z przyjaciółmi. Zaczęła od swoich ukochanych sąsiadów Hendersonów. Gdy zapukała do drzwi, otworzył jej Logan trzymający w jednej ręce jak fachowiec swojego synka. Uśmiechnęła się na ich widok.
- Henderson, jak ty uroczo z dzieckiem wyglądasz.
- A bez dziecka już nie?- zapytał żartobliwie.
- Nie. Mogę?
- Oczywiście, wejdź.- rozszerzył przed nią drzwi.
- Jest Marla?- rozejrzała się.
- Tak, jest na górze. Odsypia ciężką noc. Philip pierwszy raz dał nam taki wycisk. Trzygodzinny koncert na żywo. A coś się stało?
- Tak. Mam dwie sprawy.- zaczęła.- Przepraszam, ale w piątek nie będę mogła zaopiekować się małym.
- No dobrze… znajdziemy kogoś. A jaka jest druga sprawa?
- O, Collins!- Marla zeszła po schodach ziewając.- Co cię do nas sprowadza?
- Właśnie mówiłam Loganowi. Ale skoro jesteście oboje to muszę wam powiedzieć, że wyjeżdżam z LA.
- Dlaczego?- ożywiła się szatynka.
- Byłam silna, ale każdy ma swoje granice. Już nie daje rady. W dodatku powiedziałam Alexie, że nadal kocham Carlosa.
- Kochasz Carlosa?- Logan podniósł brwi. Lil zapomniała, że tylko Marla o tym wie.
- Dlatego wyjeżdżam do Georgii. Proszę, nie każcie mi się tłumaczyć, bo już nie mam na to sił. Chcę po prostu zninąć.
- Lil, w coś ty się wpakowała?- pokręcił głową. Nie był zły. Współczuł jej, ponieważ zrozumiał, że ta sytuacja jest dla niej niekomfortowa.
- Ale to już pewne?- spytała Marla.- Nic nie zmieni twojego zdania?
- Nic.- potwierdziła.- Wy zawsze będziecie moimi przyjaciółmi. Będę was odwiedzać. Kiedy tylko będę mogła. Przyrzekam.
- James też tak mówił, a nie zjawił się ani razu.- wtrąciła smutniejąc.
- Ja zawsze dotrzymuję słowa.- przytuliła ją.- Trzymaj się kochana. I ty Henderson mały i duży też. Pożegnajcie za mnie resztę. Nie mam więcej czasu na pożegnania, więc spadam.
- Do zobaczenia, Lily.- powiedział Logan na do widzenia.


Collins wróciła do swojego mieszkania, aby zabrać walizki. Kiedy zamykała za sobą drzwi, zatrzymała się na chwilę, aby jeszcze raz spojrzeć na to mieszkanie. Pokręciła głową i wyszła. Nie chciała się rozczulać. Nie chciała żeby trzymały ją tu sentymenty. Otworzyła bagażnik, aby wpakować walizki, a następnie wsiadła do auta. Zastanawiała się nad swoją przyszłością. Docisnęła gazu, rozmarzyła się. W pewnej chwili znów się otrząsnęła i spojrzała na drogę. Przeklęła pod nosem i wcisnęła hamulec. O mało co nie rozjechałaby go. Aż musiała wyjść z samochodu. Przeżywała teraz coś w rodzaju de ja vu. Carlos złapał się za serce. Wyglądał jakby miał dostać zaraz zawału.
- Carlos!- powiedziała głośno.
- Lily, sorry.- szedłem do Logana i się zamyśliłem.
- Nie masz za co przepraszać. Ja też się zagapiłam.- złapała się za głowę, po czym odgarnęła spadające na oczy włosy.
- A gdzie ci tak spieszno, że po tych szosach tak pędzisz?- spytał.
- Wyprowadzam się, Carlos.- posmutniała.
- Jak to? I tak bez słowa przede mną?- zmarszczył brwi.- Co się dzieje?
- Nie pytaj mnie o to, proszę.- chciała wsiąść do samochodu, ale Latynos złapał ją za rękę. Chciała żeby trzymał ją tak cały czas, ale on ma żonę. Wyswobodziła się z tego uścisku. Zeszkliły jej się oczy. Chciała to przed nim ukryć, więc odwróciła się twarzą do drzwi auta. Carlos wykonał szybki ruch i znajdował się teraz między nią a wejściem do auta.
- Czemu płaczesz?- spojrzał jej w oczy.
- Bo życie jest ciężkie.- odpowiedziała.- A miłość boli.
- Ktoś cię skrzywdził?- zmartwił się.
- Krzywdzi tym, że nie chce tego robić.- pociągnęła nosem.- Proszę, pozwól mi już jechać.
- Nie ruszę się stąd póki mi tego nie wyjaśnisz. Nie mógłbym spać wiedząc, że cię tak po prostu puściłem.
- Dlaczego? Będziesz miał wyrzuty sumienia do jakiejś dziewczyny…
- Nie jesteś byle jaką dziewczyną. Jesteś moją przyjaciółką. A czy ja jestem twoim przyjacielem?
- Jesteś, ale…- urwała.- Przyjaźń damsko- męska nie istnieje.- pokręciła głową.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo cię kocham, Carlos. Duszę to w sobie, ale już nie potrafię. I tak już wytrzymałam długo. Ty i Alexa jesteście mi bliscy i nie chcę waszego nieszczęścia, dlatego muszę odejść.- czuła jak łza spływa jej po policzku. Carlos zamilkł na chwilę. Przypatrywał jej się uważnie, a potem spuścił głowę.- Wiem, że kiedyś między nami było coś na krótko. Obiecaliśmy sobie do tego nie wracać i niby wszystko sobie wyjaśniliśmy, ale…
- Nie musisz się tłumaczyć.- odpowiedział.- Rozumiem. Przyłożył palec do jej policzka, aby wytrzeć łzę.- Nie płacz już, Lily.
- Dlaczego tak mi to utrudniasz? Powinieneś teraz coś mi powiedzieć i zniknąć raz na zawsze z oczu.
- Byłbym wtedy draniem, a nim nie jestem.- wytłumaczył.- Kocham Alexę, ale nie chcę żebyś ty cierpiała. Jest coś co mogę dla ciebie zrobić?
- Zniknąć? Wyjść z mojej głowy i opuścić serce.- odpowiedziała z drżącym głosem.- Ale… zanim to zrobisz…- zbliżyła się do niego.- Obiecuję ci, że już mnie nigdy nie zobaczysz. Będziesz szczęśliwy z Alexą. Wiem, że tylko ją kochasz, ale chciałabym przynajmniej ten jeden raz, ostatni raz…- dotknęła ustami delikatnie jego ust. Czekała przez chwilę na reakcję. Nie odsunął się. Postanowiła pogłębić swój pocałunek i jednej chwili całowali się już jak para kochanków. Carlos czuł jak jej łzy lądują teraz na jego twarzy. Lil ujęła na chwilę jego twarz w dłonie, po czym je upuściła.- Poznaliśmy się i żegnamy w tych samych okolicznościach.- odsunęła się od niego.- Po raz drugi mogłam cię potrącić, Carlos.- uśmiechnęła się przez łzy. Chłopak zrobił krok w bok, aby mogła wejść do środka.- Uważaj na drogę.- zamknęła za sobą drzwi. On nie był za to w stanie nic powiedzieć. Przerosło go to. Patrzył tylko jak dziewczyna odjeżdża coraz dalej aż w końcu znika za horyzontem.
Co tu się przed chwilą wydarzyło?- zapytał sam siebie. Miał mętlik w głowie. Otarł jej łzy ze swojego policzka subtelnie, aby nie uszkodzić pamiątki po tej dziewczynie. Tych gorzkich łez, które wypływały ze złamanego serca. Musiało dojść aż do takiej sytuacji żeby zdał sobie sprawy, że ona zawsze będzie dla niego kimś ważnym.


Carlos nie mógł po tym zdarzeniu rozmawiać jeszcze z Loganem. Wrócił do siebie do domu. W domu czekała na niego Alexa z obiadem. Zgrabnie poruszała się w kuchni. Nabrała ostatnimi czasy gastronomicznego doświadczenia. Usiadł przy stole i podparł głowę na łokciu. Blondynka zauważyła, że coś go trapi.
- Coś ci jest, kochanie?
- Lily wyprowadziła się z LA…- odpowiedział przytępiony.
- Naprawdę?- podniosła brwi. Miała żal do niej, że Collins nadal coś czuje do jej męża, ale teraz kiedy wyjechała dotarło do niej, że ona naprawdę nie chce stawać między nimi. W tym momencie zrobiło jej się przykro, że nie zdążyła jej pożegnać.
- Powiedziała, że mnie kocha.- wyznał.- I chyba jej już nigdy nie zobaczę…








* Lily opuszcza LA. Smutno Wam czy dobrze zrobiła? Wiem, że mało się działo, ale ten rozdział uważam za istotny jeśli chodzi o najbliższe wątki... albo trochę dalsze.
* Mam pytanie do Heartbreaker: zgubiłam linka do Twojego bloga. Podasz mi go? ;)
* Dziękuję za 20 komów pod ostatnim rozdziałem. Przypomniały stare dobre czasy hehe :) A tak naprawdę to czuję się doceniona i teraz jestem pewna, że dobrze zrobiłam nie kończąc opka. Robię to dla siebie, ale przede wszystkim dla Was :*** Dziękuję. Dawno nic nie sprawiło mi takiej przyjemności na tym blogu ^^

14 komentarzy:

  1. Po pierwsze to jeszcze nie przywykłem do tego wyglądu. Jak wszedłem na bloga to pierwsze co cofnąłem głowę do tyłu i wybałuszyłem oczy. Serio :D Dopiero potem do mnie doszło że zmieniłaś wystrój ^^
    Po drugie to żal mi Lily... Coś wiem na temat dłużenia się w kimś po jednym incydencie gdy ten ktoś ma już swoją drugą połówkę. To jest ciężkie..
    Chyba dobrze że wyjechała.. Może uda jej sie na nowo wszystko sb ułożyć... Byle nie z jakimś drewnem :D Niech nie idzie w ślady Elki ;p
    Carlos nie powinien mówić o tym Alexie... No nie wiem... Może nie w taki sposób... To zabrzmiało tak jakby żałował że już nigdy jej nie zobaczy ale w takim sensie że wiesz.. jakby ją loffciał.. Jestem ciekaw co se Alexa pomyślała...
    Philip dał im koncert?? Uzdolniony po rodzicach :D Jego piosenka trwa aż trzy godziny?? Jejku! Młody jest dobry. Tekst nie jest trudny "Łeeeeee, łeeeeeee, łeeeeee, łeeeeeee" :D
    Super rozdział i czekam na kolejny :)
    Chcesz linka do Heartbreaker?? Łapaj: http://stuckinlovefanfiction.blogspot.com ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danke, bo moja historia tak zaśmiecona, że za dużo szukania :) Trzy godziny koncertu, ale z przerwami. Kto by radę dał drzeć ryja bezustannie tyle czasu?

      Usuń
  2. To znaczy, że już nie będzie Lily? Szkoda. Biedulka się męczyła z tą miłością. Tak bd najlepiej. Fakt, że ostatni akapit zabrzmiał dość podejrzanie, ale co tam :) roz super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że stare dobre czasy powrócą na dobre.
      Wgl niektóre czytelniczki to chyba wyparowały z blogosfery...

      Usuń
  3. Biedna Lily :/ przez tą miłość musi się wyprowadzić i mam nadzieję, że w nowym miejscu będzie jej lepiej ... btw znam jej historię, bo miałam to samo i dziewczyna chłopaka, który mi się podobał jest moją koleżanką ;c
    Hahahahahaha współczucie dla Marli i Logana za Philipa :P wiem jak to jest z tymi małymi dziećmi, mam dwójkę młodszych i pamiętam jak byli mali, to takie koncerty, ze jprdl :D
    Jestem ciekawa co dalej bd u Carlosa i Alexy? W sumie los chyba nie powinien jej o tym mówić, chociaż ona wiedziała i nic to nie zmieniło...
    Super rozdział i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, czemu, ale zaczęłam się śmiać na "Wy zawsze będziecie moimi przyjaciółmi." i dopowiedziałam sobie: "A teraz sie przytulmy i pozwólcie mi odfrunąć hen na jednorożcu". Jak tata mi zepsuł scenę umierania Allison, to naczy, ze ja mogę popsuć pożegnanie z Lily inwencją Szeregowego. Nie cierpię tego, bo namieszała. Kira przynajmniej uszanowała żałobę po Allison, a potem jakoś samo tak wyszło. ale serio, Scott spoko mógłby mówić do Argenra "teściu", bo ten go teraz tak traktuje. Wierzy, ze sobie poradzi i Liamem i wyjął mu to dziwne coś z boku. To musi być jakiś dziwny syndrom pustego gniazda, bo umarła mu córka, a teraz zadaje sie z jej byłym, jakby ten był jego synem. Patologia jakaś... Z drugiej strony... Scott właściwie nie miał ojca, więc pewnie soby myśli "E tam, lepszy Argent, który kiedyś ciągle mierzył do mnie z broni (dowód proszę: http://images6.fanpop.com/image/photos/33200000/Scott-vs-Chris-Argent-teen-wolf-33244288-200-200.png), niż mój alkoholik, który nie odzywał się do mnie przez tyle lat". Dobra, dalej... Kolejny facepalm miałam na końcu: "- Lily wyprowadziła się z LA…- odpowiedział przytępiony.
    - Naprawdę?- podniosła brwi. Miała żal do niej, że Collins nadal coś czuje do jej męża" i aż się chciało dopisać po przecinku: "cieszyła się, ze w końcu ta bezczelna złodziejka mężów bierze tyłek w troki". Przesadziłam? Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Cię, wiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej :* Jakie to miłe. Nie spodziewałam się, Kimkolwiek jesteś...poprawiło mi to humor ^^

      Usuń
  6. No i dobrze, że wyjechała na razie nie będzie żadnego problemu z Nią. Trochę Carlos odpcznie.. Może jeszcze wróci. Ale jest teraz dobrze jak jest. Dobry rozdział! :). Czekam na następny :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim zdaniem... ciężko stwierdzić. Być może, Lily dobrze zrobiła, bo dzięki temu istnieje szansa, że ułoży sobie jakoś życie. Choć, jeśli mam być szczera to trochę mi jej szkoda. Oby teraz Carlos nie pokłócił się z Alexą, bo raczej na pewno będzie im teraz trochę ciężko.
    No nic, już czekam na nn! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś nie obeszło mi się z odejściem Lily. Nie jest jakąś ważną postacią. Zasłynęła z tego, że umciała się z Carlosem na biwaku. Może dobrze, że odeszła. Spokój będzie :D hehehe

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie to dobrze że Lily wyjechała. Przynajmniej nie będzie musiała żyć obok Carlosa i patrzeć jak jest szczęśliwy z Lex. Jednak czy ja mam wrażenie że to jej wyznanie nie obędzie się bez oddźwięku? Carlos będzie chciał to wytłumaczyć? Ciężko powiedzieć. Jestem pewna że Lily ułoży sobie jakoś życie. Trzymam za nią w kciuki. Oby nie zachowała się tak jak James i odwiedziła raz na jakiś czas przyjaciół. + mam nadzieję że James też zawita :)
    Super rozdział, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale się bałagan zrobił... Lily wyjechała, bo kocha Carlosa, a on ma żonę, z którą Lily się przyjaźni... Nie przywiązałam się do niej, przyznaję Betty rację. Umciała się z Carlosem ;p Boffe, gdzie jest moja Elka? Jeden rozdział jej nie ma i tęsknię za nią :D Niczym za Dolarem. Tia... Będę nadrabiać, Ofiary też, wgl. wszystko. Philip daje koncerty? Wyobraziłam sobie nowododka, który płacze do rytmu tej piosenki, co jest na początku Hanny Montany :D
    Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałam, że zawiodłaś się Ofiarami i już nie czytasz :p

      Usuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D