Gdy Marla otworzyła oczy, jej lokatorki nie było na jej łóżku. Teraz dopiero zaczęła się martwić. Wstała szybko rozbudzona i pomaszerowała do kuchni. Zauważyła do połowy pełną szklankę soku, której wczoraj nie było, a to oznacza, że Lucy była w domu, ale wyszła z samego rana. To było dziwne z jej strony. Wiedziała, że pracuje, jednak nie tak wcześnie. Dopiero powinna wstać. Postanowiła znów do niej zadzwonić. Tym razem jej telefon odezwał się na kanapie. Westchnęła ciężko i przyrządziła sobie śniadanie. Zadzwonił do niej telefon. Z pewnością wiedziała, że to nie Lucy, więc nie spieszyła się. Spojrzała na wyświetlacz: Logan dzwoni. Odebrała słuchawkę.
L: Cześć, skarbie.- zaczął.
M:No cześć.- uśmiechnęła się do słuchawki.- Po co dzwonisz?
L: Śniłaś mi się, wiesz? I chciałem ci to powiedzieć.
M:Hmm… a jak wyglądał ten sen?
L: Pokazać ci?
M:A może nie teraz. Jest siódma rano. Zaraz… jak to pokazać?- zdziwiła się.
L: Otwórz drzwi.
M:Ok…-podeszła do drzwi i spojrzała przez wizjer. Widziała Logana, który trzyma swojego iPhone'a w dłoni.- Ach ty!- rozłączyła się i otworzyła mu drzwi.
- Ta daaam!
- Co to za niespodziewana wizyta i tak wcześnie, Panie Henderson?
- Oh, Pani Steward…- wszedł do mieszkania.- Zastanawiałem się przypadkiem czy nie szaleję za Panią.
- Hmm. I do jakich wniosków Pan doszedł?
- Że nie tylko szaleję za Panią, ja jestem niemiłosiernie zakochany.- podszedł do niej. Zaczęli się namiętnie całować. Logan trzymał ręce na jej nagich ramionach. Dopiero teraz zorientowała się, że ma sobie tylko podkoszulek i spodenki, ponieważ wyprała wszystkie pidżamy. Logan poprawił jej nieuczesane jeszcze włosy.- Ślicznie wyglądasz.
- Dopiero wstałam z łóżka, a na głowie mam huragan.
- Jesteś moją naturalną, piękną jak zawsze boginią.- przytulił ją. Logan nie często wpadał z takim humorem, ale podobało jej się to.- Chyba cię nie obudziłem?
- Nie, no co ty.
- A co to jest?- sięgnął po gruby notes w niebieskiej twardej oprawie rozmiaru A5.
- Nie otwieraj!- wyrwała mu go z rąk.- Zapomniałam go wczoraj schować...
- No ale co tam masz?
- Mój pamiętnik.- odpowiedziała nieśmiało.
- Prowadzisz pamiętnik? Nie wiedziałem.- wyszczerzył się zaskoczony.
- Bo myślisz, że bym się pochwaliła tajnym pamiętnikiem? Prowadzę go od kiedy jestem w Los Angeles.- schowała go do szafki.
- Czyli nie pokażesz mi swoich zapisków?
- Dokładnie.- przytaknęła. Po chwili opuściła głowę i zamyśliła się.
- Widzę, że czymś się niepokoisz...
- Logan, ja muszę ci coś wyjawić. Coś ważnego.- chciała mu powiedzieć o tym wszystkim. Nie chciała z tym już zwlekać. Bała się, jednak wiedziała, że zasługuje na prawdę. Spojrzał się na nią pytająco.- Tylko za nim ci powiem coś strasznego, przepraszam, że cię zawiodłam.
- Kochanie, ty mnie nigdy nie zawiodłaś. To nie w twoim stylu. Z nikim nie byłem tak szczęśliwy jak z tobą. Wiesz co? Nie wiem co bym zrobił gdybym cię stracił. Nie wiem co bym zrobił gdyby ciebie obok mnie zabrakło.-spojrzał w jej oczy.- Nie wybaczyłbym sobie gdybyś na przykład zdradziła mnie albo oszukiwała, ale to nie w twoim stylu. Jesteś taka dobra...- uśmiechnął się ciepło, a Marli zrzedła mina.- To co chciałaś mi powiedzieć, bo ci przerwałem tak bezsensownie. Czym się tak niepokoisz?
- Yyy...- spanikowała. Po tym co usłyszała, stchórzyła.- Lucy, a raczej jej brakiem.- odpowiedziała.
- Nic dziwnego, że jej nie ma. Ja po czymś takim to nie mógłbym wytrzymać w domu.- przysiadł. Dopiero teraz zauważyła, że Logan inaczej dziś wygląda. Najwyraźniej był u fryzjera, poprawił fryz. Spojrzała na jego zawsze perfekcyjnie ułożone włosy i uśmiechnęła się.
- A no tak!- klepnęła się w czoło.- Oni mają dziś tę rocznice, co tak Lucy się nią jara.- Logan zmrużył oczy.- Pewnie z samego rana jakoś świętują.
- To ty nie wiesz?- spytał się.
- Czego nie wiem? Wyjechali gdzieś?
- Zerwali. Znaczy James… ją…
- Słucham?- otępiała i usiadła z wrażenia.- To niemożliwe…- wybąkała pod nosem. Przypomniała sobie ostatnią rozmowę z Jamesem. Dopuściła do swojej głowy myśl, że to z jej powodu tak zrobił.- Biedna Lucy…
- Nie wiedziałem, że aż tak to przeżyjesz.- podrapał się po głowie .
- To moja przyjaciółka.- nagle straciła ochotę na rozmowę z chłopakiem.- Powinieneś już iść. Muszę przyszykować się do pracy.
- Wszystko w porządku?- zmartwił się widząc jej wyraz twarzy.
- Szczerze? Nie. Nic nie jest w porządku. Zresztą ja ci wszystko wytłumaczę. Muszę to zrobić, bo uduszę się sama w sobie. Powiem ci wszystko, dziś, po południu. Tylko proszę, zostaw mnie teraz samą.- trudno było jej wypowiedzieć te słowa i patrzeć na ten smutek w jego oczach. Tak szybko pozbawiła go tej radości. Podszedł do niej oraz pocałował ją w czoło, a następnie bez słowa wyszedł zamykając za sobą drzwi bezgłośnie. Poszła pod prysznic umyć się i pomyśleć nad tym wszystkim.
Po czterech godzinach pracy z wyjątkowo miłym dzisiaj Gustavo, Marla nie chciała wracać do domu. Bała się, że zobaczy tam Lucy i będzie musiała słuchać jej wersji wydarzeń, a czuła, że tego nie zniesie. Nie wiedziała jak jej to potem wytłumaczyć. Wciąż zastanawiała się jednak czy to jest jej wina i czy nie ma to z nią nic wspólnego, bo wolałaby tą drugą opcję. Zadzwoniła do niej Jo co było wielkim zaskoczeniem, bo rzadko do niej dzwoniła. Poprosiła ją, aby przyszła do niej, bo siedzi sama w domu z Carlosem, który ciągle marudzi. Marla przystała na zaproszenie.
Wkrótce była na miejscu. Carlos męczył Jo pytaniami kiedy wyzdrowieje, bo nie wytrzyma już się tak dalej męczyć i zaczął jednak żałować, że balował w basenie. Jo podała mu lekarstwa, które przyjął z niesmakiem jak małe dziecko.
- Dobrze, że już jesteś.- odetchnęła z ulgą Jo.- To COŚ jest nie do zniesienia!- wskazała palcem na przyjaciela.
- Boże. Gdy biorę te leki do ust, czuję, że zaraz puszczę pawia. Taki to wstrętny odór! To jest na gardło czy na ból dupy?- skrzywił się z wrażenia.
- Jak na kogoś kogo drażni gardło masz wiele do powiedzenia.- Marla popatrzyła się na niego z politowaniem.- Jest jakaś poprawa?
- Jest od kiedy biorę to świństwo. Mam nadzieję, że jeszcze trzy dni i zacznę skakać z radości kiedy wyrzucę tę ohydę do kosza, bo nie mogę nawet patrzeć na te opakowanie.- kaszlnął.
- Ty już tyle nie mów, tylko się zamknij.- uciszyła go Jo. Zapadła cisza. Marla zauważyła, że Jo ciągle na nią spogląda. Wyglądała jakby miała jej coś do powiedzenia, ale gryzła się w język gdy tylko pomyślała żeby to wyznać.
- Jo. No mów co ci leży na sercu, bo widzę, że zaraz eksplodujesz.
- Ja? Nie. Ja nic nie mam do powiedzenia. Zdaje ci się.- Marla wiedziała, że kłamie, ale nie chciała wnikać.
- Co to jest?-zapytała patrząc na wielką, grubą książkę w zielonej, dość zniszczonej okładce.
- Album.- wychrypiał Carlos.- Zdjęcia naszej czwórki od kiedy się przyjaźnimy.
- Mogę?- szybko dostała pozwolenie. Otworzyła na pierwszej stronie, na której widniały cztery zdjęcia. Pierwsze z nich ukazywało małego Carlosa w piaskownicy, miał około sześć lat. Był cały brudny, a z przodu nie miał dwóch zębów. Zaśmiała się.- Jaki słodki Carlito i jego wypadające zęby.
- Taa, chciałabyś. One są wybite. Kendall mi przywalił, bo zjadłem jego ciastko. Pamiętam jakież było jego zdziwienie jak zaczęła lecieć krew. Mały Kendi się popłakał, a ja zacząłem się śmiać.
- Tak. To tylko w twoim stylu.- drugie zdjęcie przedstawiało małego chłopca, dość puszystego. Miał na sobie koszulkę, która ledwo zasłaniała mu brzuszek i spodenki, z których wystawały mu grube nóżki. Spojrzała na okrągłą twarz chłopczyka. Uśmiechał się uroczo pokazując ząbki. Przyjrzała się uważnie postaci, a potem jęknęła.- Czy to jest James?!- pokazała palcem na zdjęcie.
- Zaskoczona?- zaśmiał się Carlos.
- Zszokowana. Nie tak wyobrażałam sobie Jamesa w młodości.- jeszcze raz spojrzała na fotografię niedowierzając.
- James był naszym puszkiem okruszkiem. A co ty myślałaś? Że wyrywał wszystkie laski w przedszkolu? No niestety. James nie zawsze miał super figurę. Dopiero po podstawówce zaczął się zmieniać, bo niektórzy mu dokuczali. Wziął się za siebie i dopiero schudł. I od tamtego momentu zaczął kraść nam laski.
- James i niebrzydkie kaczątko.- jej wzrok poszedł niżej. Od razu uśmiechnęła się na widok małego Logana. Miał około osiem lat na tym zdjęciu i okulary na nosie. Bawił się klockami. Ostatnie zdjęcie należało do małego Kendalla, który płakał sam na schodach.
- Nie lubi tego zdjęcia.- zaśmiał się krótko.- Przypomina mu, że jak był mały to z niego była straszna beksa.
- Ty już nie komentuj, bo się nigdy nie wyleczysz.- szturchnęła go Jo, a Marla kontynuowała oglądanie zdjęć.
- Robią wrażenie.- podsumowała.- Wiecie, ja spadam. Muszę jeszcze coś załatwić na mieście.
- Eee?- jęknęła Jo.- Nie zostawiaj mnie z nim. Nie, że coś do ciebie mam.- zaczęła kontynuować widząc jego rozczarowanie.- Jesteś słodki i zabawny, ale gdy chorujesz, nie mogę ciebie znieść.
- Spoko, sam siebie nie znoszę.- mruknął.
Wybiła godzina piętnasta, a po Lucy ani śladu. Marla poszła do Diany zapytać się czy przypadkiem nie miała z nią kontaktu od wczoraj. Odpowiedziała, że Lucy była u niej późno w nocy.
- I co mówiła?- spytała szatynka.
- Wytłumaczyła, że zajmie chwilę. Przyszła do mnie, bo nie chciała ciebie budzić. Była w strasznym stanie. Cała roztrzęsiona i rozmazana. Powiedziała, że James ją ot tak rzucił i to dzień przed takim dniem. Poczęstowałam ją czymś mocniejszym, gadałyśmy sporo i w nocy wróciła do siebie.
- I co dalej? Nic nie wiesz?
- Nie, nie było jej w studio. Ja i Jason wróciliśmy do domu. Dzwoniliśmy, ale nie odbiera. Ona jest załamana. Nigdy nie widziałam ją w takim stanie. To do niej niepodobne. Zawsze twarda dziewczyna... Jest teraz roztrzęsiona.
- Jak coś to daj znać. Ja jeszcze popytam kilku jej znajomych.- poszła.
Nie miała ochoty nic jeść ani nic pić. Martwiła się przyjaciółką, ale to nie jest jej jedyny problem. Czekała na wyjawienie prawdy Loganowi zanim ubiegnie ją Natalie. Czekała tylko na sygnał od Jamesa kiedy Logan pojawi się w domu. Są razem na siłowni, więc oczekuje sygnału zgodnym co do sekundy. Miętoliła kluczyki od samochodu w dłoniach. W telewizji usłyszała, że w LA temperatura wzrośnie i nadejdą jeszcze większe upały. Wyłączyła telewizor. W końcu dostała sygnał. Zamknęła apartament i wsiadła do samochodu.
Gdy wysiadła, w jej twarz buchnęło suche powietrze. Na zewnątrz czekał na nią James. Marla zaparkowała samochód. Nerwowym krokiem podeszła do Jamesa powstrzymując się, aby się na niego nie rzucić.
- Jak mogłeś rzucić Lucy?!
- Teraz chcesz o tym rozmawiać?- skrzywił się.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie mamy teraz czasu. Jeśli tam zaraz nie wejdziemy, będzie źle. Natalie szpieguje z okna.- Marla spojrzała w tamtą stronę. Zauważyła tylko jak ciemna postać szybko zniknęła, a za nią frunęły tylko firanki.
- Kto jest u was?
- Tylko Logan.
- A co do tej rozmowy to jeszcze do niej wrócimy.
- Jeśli przeżyjemy…
- Przestań.- otworzyła drzwi. Logan siedział na sofie z tabletem w dłoni. Marla i James usiedli naprzeciw niego. Logan zaciekawił się tym widokiem, ale tylko na chwilę i znów wtopił wzrok w monitor.
- Logan? Możesz to odłożyć?- spytała go.n
- Ale dopiero włączyłem…
- Musimy z tobą porozmawiać.- odparł James. Na te słowa Logan natychmiast wyłączył sprzęt jakby użył jakiegoś czaru.
- No skoro James chce mi o czymś powiedzieć to jestem bardzo ciekaw. A jednak…
- Hejka!- krzyknął Kendall w drzwiach razem z Carlosem.- Dobre wieści od lekarza…- nie dokończył, bo zauważył, że przeszkodzili. Zdał sobie sprawę, że chcą mu o tym powiedzieć.- Carlos. Może jednak wyjdźmy, bo tu odbywa się rozmowa.
- Nie.- powiedziała Marla.- Ty i tak wiesz, a Carlos się dowie.- zabrzmiało to w jej ustach ze zrezygnowaniem. Obiecali się nie odzywać. Usiedli gdzieś z boku, aby nie rzucać się w oczy.
- To powiecie mi co jest grane, bo czuję jakieś napięcie.- Logan spojrzał na nich z zaciekawieniem. Niestety ktoś im znowu przerwał. Do mieszkania weszła Natalie. Gdy James i Marla zobaczyli ją w drzwiach, serce im mocniej zabiło.
- Co tu robisz?- wstała szatynka.
- Ale ty jesteś nieuprzejma i to jeszcze nie w swoim domu.
- Miałyśmy umowę…- przypomniała jej.
- Wystarczyłaby wam minuta?- uśmiechnęła się ironicznie. Dziewczyna dopiero zauważyła, że dochodzi piętnasta czterdzieści.
- Gdybyś się nie wtrąciła to być może.
- Hejejejej.- wstał Logan i rozdzielił dziewczyny, które stały w niebezpiecznie małej odległości od siebie.- Co się tutaj dzieję? Czy tylko ja o czymś nie wiem?- Carlos chciał się już odezwać, ale Kendall szturchnął go łokciem.
- Dobrze, ale obiecaj, że nas wysłuchasz do końca.- odrzekł James. Logan kiwnął głową.
- Loguś, ja mam coś co z pewnością cię zwali z nóg.- zaczęła Natalie.
- Daj może nam dokończyć!- wtrąciła Marla. Powiedziała chwilę za późno, bo brunetka pokazała mu nagranie. Logan przejął telefon, aby lepiej widzieć. Marla spuściła głowę, wiedziała, że już za późno. James zrobił się blady. Sama nie mogła zauważyć jaki kolor przybrała jej twarz, ale poczuła nagły wzrost temperatury. Patrzyła jak z sekundy na sekundę zmienia się wyraz twarzy Logana. Było na niej namalowane wszystko, jak czarne na białym. Ściągnął mocno brwi i zwinął usta w cienką linkę, video się skończyło, a potem tylko zaciskał zęby. Natalie wzięła od niego telefon. Logan w osłupieniu stał tak jakiś czas w ciszy. Jego oczy utkwiły w tym miejscu gdzie patrzył na ten pocałunek i nie wiadomo co tam jeszcze. Nikt nie mógł wytrzymać tego napięcia.
- To wy sobie pogadajcie, bo jest o czym.- odezwała się Natalie wyrywając Logana z rozmyślań.- Tak mi przykro, Loguś.- położyła mu rękę na ramieniu, a następnie poszła. Nikt się za nią nawet nie spojrzał.
- No powiedz coś!- James nie mógł znieść jego milczenia.
- Zniknijcie mi z oczu.- spojrzał na nią i na Jamesa. Oczy Marli się zaszkliły.
- Obiecałeś nas wysłuchać.- przypomniał James. Logan groźnie spojrzał na niego, przegryzł wargę i rzucił się pod swoim ciężarem swobodnie na swoje miejsce.- Tylko szybko, bo coś zaraz pęknie we mnie.- powiedział załamanym głosem. Marla jak zawsze pod wpływem paniki nie była w stanie wydusić z siebie słowa, więc James ją wyręczył.- To było podczas tej imprezy. Siedzieliśmy przy stoliku i piliśmy drinki. Marla chciała się już zbierać. Dogoniłem ją przy drzwiach i zatrzymałem. Przypomniałem sobie, że miałem jej pokazać prezent dla Lucy u mnie w pokoju. Poszliśmy tam i…- zamyślił się.- I pustka. Od tamtego momentu nie pamiętałem nic. Nie wiem co się stało. Urwał mi się film, zresztą Marli też. Obudziliśmy się w moim łóżku.- Logana oczy zrobiły się jeszcze bardziej błyszczące.- Od razu mówię, że do niczego nie doszło. Jak tylko się obudziliśmy, przestraszyliśmy się. Ale naprawdę nic się nie wydarzyło. Byliśmy w swoich ubraniach, w takim stanie jak tam trafiliśmy. I potem ta akcja na dole, przy śniadaniu, z tymi butami i telefonem. Spadł jej pod łóżko, a buty zostawiła u mnie, bo wyszła przez okno. Chcieliśmy ci powiedzieć, ale…
- Dobra, wystarczy.- przerwał mu.- Czy to wszystko?
- Nie wierzysz mi?
- Ja nie wiem w co mam wierzyć. Chciałbym ci wierzyć, ale przed oczami ciągle mam ten obraz. Jak mogliście mi to zrobić? I nie wiadomo co tam się jeszcze dalej działo… A wyglądało jakby zapowiadało się do czegoś więcej.- spojrzał na dziewczynę.- A ty? Nic nie chcesz powiedzieć? Będziesz się tak patrzeć na mnie bez słowa? Nic ci to nie da.
- To co po krótce usłyszałeś to prawda. Kocham cię. Nie mogłabym ci tego zrobić…- zaczęła płakać. Logan odwrócił od niej wzrok, nie chciał patrzeć na jej łzy.
- To dlaczego nic mi nie powiedzieliście?! To była sobota, a dziś jest środa!- z każdym słowem podnosił ton swojego głosu.- Przez tyle dni było tyle okazji żeby mi to powiedzieć. Nie było łaska? Musiałem się tego dowiadywać w taki sposób? Ty chodziłeś ze mną na siłownie i ze spokojem patrzyłeś się na mnie, a ty całowałaś mnie, choć wcześniej całowałaś jego.- skrzywił się.- Tu już nie chodzi o to, że do tego doszło, choć pęka mi serce kiedy o tym myślę… że mnie okłamywaliście. Ty James nie raz zalazłeś mi za skórę, ale to jest szczyt wszystkiego!- krzyczał na nich jak rozzłoszczona matka na swoje dzieci, które zrobiły coś złego. Spojrzał znów na Marlę.- A tobie zaufałem i to był błąd.- wstał.- To nic nie da, żadne słowa nie pomogą. Nie będę z wami wchodził w żadne dyskusje.
- Nie wysłuchałeś nas do końca. Gdybyś wiedział jak my się czuliśmy…- zaczęła, ale Logan jej przerwał kładąc palec na ustach. Patrzył na nią zawiedzonym wzrokiem, oczy mu błyszczały, wargi miał zaciśnięte. Widok jego twarzy wzbudził ucisk w jej sercu. Źle się z tym czuła. Logan opuścił dłoń i wyszedł z mieszkania.- Logan!- zawołała go. Nic to nie dało.
- Stój!- krzyknął James. Wiedział, że jak teraz wyjdzie to już tego nie wytłumaczy do końca.
James i Logan znaleźli się przed domem. Reszta również wyszła. Logan oparł czoło o ścianę. Gdy James podszedł do niego, brunet niespodziewanie złapał go mocno za ramiona i z siłą niedźwiedzia przytwierdził go do ściany. Marla stała jak wryta. Kendall i Carlos gotowi byli na ich rozdzielenie, ale na razie nie chcieli się zbliżać. Sam James zgnieciony przy ścianie zaskoczył się jaką ma siłę. Logan patrzył na niego wzrokiem mordercy. Podniósł na niego pięść, jednak zatrzymał ją w powietrzu zanim go uderzył. Spojrzał na twarz Jamesa. Bez żadnej obrony, ścisnął mocno oczy oczekując bolesnego ciosu. Kendall i Carlos byli gotowi do reakcji. Logan spojrzał na nich, na dziewczynę kończąc znów na Jamesie. Szatyn otworzył powoli jedne oko próbując się dowiedzieć dlaczego jeszcze nie oberwał. Nadal trzymał nad nim pięść. Logan dyszał ze złości. Ku jego zdziwieniu opuścił rękę i odsunął się.
- A niech cię szlag!- syknął tylko i pomaszerował w stronę furtki. Szatynka podbiegła do niego.
- Logan. Jest mi przykro, że tak to wygląda…
- Nie, to mi jest przykro powiedzieć ci…- jego głos się załamał.-… że to koniec.
- Logan, ale nie…
- Zamilcz!- przerwał jej.- Mam dość twojego głosu na dziś. Zniknij, oboje zniknijcie mi z oczu, bo przysięgam, nie ręczę za siebie.- cały drżał.
- Nie wyjdę póki mnie nie wysłuchasz!
- Ok! To ja wychodzę!- trzasnął furtką i poszedł szybkim krokiem przed siebie.
- Logan!- czuła jak nogi zginają się pod jej ciężarem. Padła na kolana i zalała się następną porcją łez. James podszedł do niej i pomógł jej wstać.
- Chodź. Wszystko się jakoś ułoży.
- Co się ułoży? Nic się nie ułoży! To koniec!
- No…- James nie dokończył. Zamroczyło go. Zdrętwiały mu nogi i zakręciło mu się w głowie. Zachwiał się, ale Marla zdążyła go w ostatniej chwili złapać. Niestety był dla niej za ciężki i przymiażdżył ją do furtki. – Pomocy!- krzyknęła do blondyna. Kendall podbiegł natychmiast i zabrał od niej ciężar. Doszedł też Carlos. Zanieśli ledwo przytomnego Jamesa do środka i położyli na kanapie. Podali mu szklankę wody i pilnowali żeby nie wyleciała mu z rąk. Jego oczy jakby zamglone ledwo kontaktowały ze światem. Położył sobie rękę na czole.
- Wszystko spoko?- spytał go Carlos.
- Nie wiem co mi się stało. To było takie… nagłe. Pierwszy raz mi się coś takiego przydarza, ale ostatnio czuję, że jest ze mną coś nie tak.- wyjąkał z zamkniętymi oczami.- Nie mam przyjaciela ani dziewczyny…- mruknął.- A to wszystko moja wina.
- Nie tylko twoja.- wtrąciła Marla ocierając łzy.- Oboje w tym siedzimy. Gdybym tylko mogła cofnąć czas.
- Wolałbym oberwać od Logana, stracić przytomność i się nie obudzić.- wymamrotał James.
- Weźcie się oboje w garść!- wtrącił Kendall.- Ja wam wierzę i spróbuje wam jakoś pomóc, ale przestańcie użalać się nad sobą. Nie mówiliście mi o tym nagraniu.
- Sama dowiedziałam się o tym niedawno od Jamesa białego jak ściana. Wcześniej powiedziała, że mamy dwa dni, aby powiedzieć mu prawdę, bo inaczej ona pokaże to video. No i widzisz co się stało.
- Przecież wiedziała, że się przyznamy dlatego musiała interweniować.- oparł się James, który czuł się już lepiej.- Zrobiła to specjalnie. Nie byłoby jej na rękę gdyby nas zostawiła w spokoju.
- Co tu się dzieje?- do domu weszła Jo. Widząc jak wszyscy klęczą przy kanapie gdzie leży James, podbiegła szybkim krokiem.- Co ci się stało?
- Zasłabłem. Te upały wszystko spotęgowały. Dobry plus, że nie zemdlałem.- próbował się uśmiechnąć, ale nie dał rady.
- Potem ci opowiem.- poinformował Kendall Jo.
- Dajcie mi coś do picia.- jęknął James.
- Masz wodę.- burknął Carlos.
- Coś mocniejszego…
- Nie ma mowy. Masz tu leżeć i nie ruszać się stąd.- zatrzymał go blondyn, bo najwyraźniej James chciał się podnieść i sam sobie coś wyjąć.
- Ja już pójdę.- Marla podniosła się z kolan.- Może będzie lepiej kiedy mnie tu nie zastanie jak wróci.- znowu się rozpłakała i wybiegła z mieszkania. Kendall chciał ją zatrzymać, ale nie zdążył.
Marla wróciła do hotelu cała roztrzęsiona. Tusz rozmazał jej się pod powiekami. Nie zwracała uwagi na gapiów. Nerwowo szukała kluczy w torebce. Dopiero potem zorientowała się, że drzwi są otwarte. Lucy siedziała na kanapie. Miała podkrążone oczy, a wokół niej leżało mnóstwo chusteczek. Nigdy nie widziała jej gdy płacze. Zawsze była twarda, ale nie tym razem. Gapiła się na wyłączony telewizor. Kiedy zobaczyła Marlę w drzwiach, wstała i rzuciła się na nią, aby ją przytulić. Marla potrzebowała tego, ale odsunęła ją od siebie.
- Nie, nie możesz się do mnie przytulać, Lucy!- powiedziała. Stone stała gapiąc się na nią bez słowa. Wystarczył tylko jej pytający wzrok.- To moja wina! To wszystko moja wina!- usiadła na krześle, bo nogi odmawiały jej posłuszeństwa.- W kilka minut straciłam Logana na zawsze! Wiem, że jest ci przykro z twojej straty, ale to moja wina! Całowałam się z Jamesem po imprezie. To był przypadek, ja go nie kocham.- Lucy nadal się nie odzywała, patrzyła na nią bez żadnych emocji jakby była tylko słupem soli. Ponieważ nic nie mówiła, Marla opowiedziała jej całą historię od a do z. Lucy w międzyczasie nie zadała żadnego pytania, a jak skończyła opowiadać, szatynka wybuchła płaczem.- Przepraszam.- Marla spodziewała się jakiejś strasznej reakcji z jej strony. Myślała, że rzuci się na nią z krzykiem albo ucieknie z mieszkania. Nie zrobiła tego. Lucy podeszła do Marli i ją mocno przytuliła. Tego się nie spodziewała. Marla również przycisnęła ją do siebie i razem płakały w swoich ramionach.
* No i jak? Obszerny wyszedł. Długo czekałam na ten rozdział. Nie wiem jak Wy. Nie wiem czy jest sens wypowiadania się, bo myślę, że mnie wyręczycie :) Czy Logan i Marla jeszcze się pogodzą? Czy Marla i James spróbują naprawić wszystko jeśli jeszcze można to zrobić? Czy to koniec planu Natalie?
* No i jak? Obszerny wyszedł. Długo czekałam na ten rozdział. Nie wiem jak Wy. Nie wiem czy jest sens wypowiadania się, bo myślę, że mnie wyręczycie :) Czy Logan i Marla jeszcze się pogodzą? Czy Marla i James spróbują naprawić wszystko jeśli jeszcze można to zrobić? Czy to koniec planu Natalie?
Możliwe ( tak pół na pół), że wstawię kolejny rozdział w środę. Uprzedzam, że to niepewne. Nie nastawiajcie się, ale lepiej wtedy zajrzeć. Zależy czy do środy uzbiera się siedem komów ;)
Jeszcze jedna sprawa. Nie wiem czy wiecie, ale jestem współautorką nowego bloga z Betty. Pojawił się wczoraj pierwszy rozdział. Zapraszam na niego. Mam nadzieję, że się spodoba, bo mnie się podoba :D A oto on ---> REVENGE HAS MANY FACES...
Adres będzie można znaleźć jeszcze w informacjach.
Jeszcze jedna sprawa. Nie wiem czy wiecie, ale jestem współautorką nowego bloga z Betty. Pojawił się wczoraj pierwszy rozdział. Zapraszam na niego. Mam nadzieję, że się spodoba, bo mnie się podoba :D A oto on ---> REVENGE HAS MANY FACES...
Adres będzie można znaleźć jeszcze w informacjach.
Jezu...jest tyle rzeczy, które bym chciała napisać, ale nie wiem jak to ująć w słowa. Może od początku. Logan przyszedł do Marli rano, a ta chciała powiedzieć mu prawdę. Jednak po gadance Logana stchórzyło jej się. Mogła się przełamać i to zrobić jednak gdy usłyszała, że ona nigdy go nie zawiodła to jej się zrobiło strasznie głupio i przykro. No jednak każdy popełnia błędy. Marla też idealna nie jest, I jeszcze zwala siebie winę o rozpad związku Jamesa i Lucy. Niepokoi mnie to, że Lucy gdzieś znika. Gdzie ona się podziewa? Jednak skoro Diana ją widziałą to nic jej nie jest. A faktycznie.. gdyby wszystcko było w porządku to by świętowali jakoś ten dzień. No i w końcu dochodzi do momentu kiedy Marla i James muszą zmierzyć się z tym zadaniem i powiedzieć Loganowi prawdę. No i oczywiście Natalie spełnia swoją intrygę. Ależ ona mnie denerwuje! Mogli zrobić to trochę wcześniej... Szkoda, że Logana w domu nie byłoby wtedy... ahh. Ten moment kiedy chce, aby zeszli im z oczu. Albo ten moment kiedy Logan chciał uderzyć Jamesa, ale tego nie zrobił. Albo ten moment kiedy Logan ją zostawia :( James chce pomóc, a sobie szkodzi. Niepokoi mnie ostatnio jego stan. Dowód na to jak wyniszczajce jest wg mnie poczucie winy. I potem Marla mówi Lucy prawdę. Szczerze to nie spodziewałam się jej reakcji. Widać, że mimo wszystkiego trzymając się razem i to jest piękne. Szkoda tylko dwóch takich pięknych związków. Mam nadzieję, że wszystko się naprawi. Rozdział jest przecudny :)
OdpowiedzUsuńBetty pisze, że jej brakuje słów a ma długaśny komentarz. To mnie jest brak słów. Tyle się dzieje... to jest takie dziwne. Margan się rozpadł. Taki cudny związek. Natalie bym skopała twarz. Myślę, że nawet ta przeklęta minuta by im wystarczyła żeby przynajmniej ogólnie powiedzieć co jest grane. Bardzo bym chciała rozdział kolejny w środę. Postaraj się :)
OdpowiedzUsuńDwa poprzednie Kony prawie idealnie wyrażają to co teraz czuję. Chyba jedyne co się nie zgadza to to, ze skopał bym twarz Natalie. Ta bura suka będzie teraz pewnie chciała się zakrecić koło Logana. Ciekawe czy do czegoś dojdzie... Kolejny związek upadł... Szkoda bo to były serii tajne związki. Podobał mi się ten rozdział. Pełny bólu i wgl. Ty wiesz co ja lubię ;) Jak była mowa o tym pamiętniku to myślałem, że Lucy go przeczytała co jet możliwe. Bardzo bym prosił nasza kochaną autoreczkę o rozdział w środę :****** <3
OdpowiedzUsuńMam rozumieć, że "serii tajne" oznacza serio fajne :) Te telefony. Ostatnie zdanie przeurocze. Jak na razie nie zapowiada się. Zobaczę, ale nie obiecuję. Nie chciałabym nikogo rozczarować :***
UsuńLogan jest słodki. W sensie, słodki jako chłopak. Przez cały rozdział miałam wrażenie, że Marla czuje się trochę wyobcowana. I jakoś tylko na tym się skupiłam. Co do reszty mam zupełną pustkę w głowie. Rozdział wyszedł świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńI znów się wszystko schrzaniło :/ Na początku było tak spokojnie, fajnie, Logan romantyk *-* aż tu nagle BUM! :/ Logan się wściekł! Ale nie pierwszy raz widziałam go w tak złym stanie. Biedna Marla :( Logan z nią zerwał. Ajjjć :/ Mam wielką nadzieję, że się wszystko ułoży. Przecież Logi nie może tak po prostu zakończyć tego związku. Piep****a Natalie!!! Ale bym jej w .. twarz przywaliła -_-
OdpowiedzUsuńA James?? Biedaczek. Zasłabł nam :c
Dobrze, że Lucy nie miała złe Marli :)
I jestem ciekawa, co ukrywa Jo. Tyle się dzieję w ciągu jednego rozdziału!!
Czekam niecierpliwie na nn :***************
Pozdrawiam Stelss :**********
Ps. Wybacz za spam, ale jeśli miałabyś ochotę to zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
Moment jak Logan chciał przywalić Jamesowi, ale tego nie zrobił...Czyżby inspiracja z Big Time Girlfriends? :D
OdpowiedzUsuńA troszeczkę ;) Musiałam. To taka piękna scena. A tenn odc to mój ulubiony :)
UsuńTyle się działo.. Lucy , James , Marla , Logan! Ach. Zacznę jakoś po ludzku. Nie ogarnę, ale może spróbuję. Nie wiem, nie wiem. Gdyby nie poranna
OdpowiedzUsuńwizyta Logana to wszystko zapewne by się potoczyło inaczej. Ironia Losu. Jo i Carlos. Oni jedynie nie wiedzieli o co chodzi, więc było wesoło ;).
Nie spodziewałam się takiej reakacji Logana, zszokoała mnie.. Myślałam że uderzy Jamesa! Ach. Szkoda mi Marli i Jamesa, ale najbardziej Logana..
Biedak, rano jeszcze taki zakochany a później.. Ech. Dobra, nie wiem co napisać. Cud, miód, orzeszki ;d. Czekam na następny :).
Hej, już Ci odpowiadam. To zależy, jeśli mam więcej czasu to więcej piszę. Ale ostatnimi czasy nadmiar obowiązków troszkę mnie blokuje, stąd zapowiedziałam, że notki będą się pojawiały w weekendy. Wtedy też nadrabiam blogi innych :) A pisanie rozdziału? Też zależy, czasem długo, a czasem wystarczy mi 2-3 godzinki :) Pozdrawiam, Ciri
OdpowiedzUsuń