sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 154

Przykra wieść o śmierci Lucy Stone szybko się rozeszła. Wśród jej rodziny z najbliższymi oraz jej fanami nastała żałoba. James nie spał przez ostatnie dwa dni. Wyglądał jak wrak człowieka. Zupełnie się zapuścił, nie zależało mu na niczym. Prawie nic nie jadł i nie pił. Carlos znów zaczął go natarczywie odwiedzać i się martwić. Wszystko wróciło nie do normy, znowu. Znowu to przeżywał. Coś w rodzaju de ja vu. Jednak dziś musiał wziąć się za siebie. Oporządził się w łazience. Ułożył fryzurę. Następnie ubrał się w przygotowany wcześniej czarny garnitur. Założył na nogi czarne pantofle, wziął bukiet kwiatów w rękę i wyszedł z mieszkania. Alexa i Carlos czekali na niego pod domem. Mieli go zabrać razem ze sobą na pogrzeb. Bez słowa otworzył tylne drzwi od samochodu. Państwo Pena spojrzało po sobie porozumiewawczym wzrokiem, a następnie wsiedli do auta.


Kościół pękał w szwach. Przyjechała jej cała najbliższa rodzina, dalsza również, znajomi ze szkoły, studiów, pracy, przyjaciele i w dodatku Diana i Jason z zespołu, który jeszcze niedawno jeszcze razem tworzyli. Odwołali koncert, aby móc przyjechać tu dzisiaj. James nie widział Eleny w kościele. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Spojrzał pytająco na Logana. Ten tylko wzruszył ramionami.
Na cmentarzu znów ponowiły się gorzkie płacze. Najgorzej przeżywała to matka Lucy. Żal było nawet na nią spojrzeć, ponieważ sam jej widok wzbudzał ból w sercu. James cały czas był otępiały. Nie miał sił na okazywanie swych uczuć. Wszystko to zalegało w nim, dusił emocje w środku sprawiając mu cierpienie. Ojciec Lucy położył mu rękę na ramieniu. Jej rodzice nadal myśleli, że byli razem, jednak nikt nie chciał mówić prawdy. Szatyn położył kwiaty na jej grobie, który następnie

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 153

Kendall wyciągnął Logana z sali gdzie leżała jego żona. Blondyn zamknął drzwi na klamkę i złapał się za głowę. Następnie pociągnął go ze sobą w stronę wyjścia ze szpitala. Logan w połowie drogi wyrwał się z jego uścisku.
- Kend, co ty robisz?
- Nie chciałem tego mówić przy Marli żeby się nie zdenerwowała, ale James…- urwał szybko oddychając.- Zresztą sam zobaczysz. Potrzebuję dobrego negocjatora. Ty wystarczysz.
- Gdzie on jest?- spytał trochę wyprowadzony z równowagi.
- Z Camille na zewnątrz. Szybko, bo może być za późno!
Wybiegli ze szpitala w stronę mostu, który łączył teren szpitala z resztą miasta. James stał na barierce. Logan wybałuszył oczy. Czy on chce skoczyć?- pomyślał. James spojrzał się za siebie zobaczyć kto jeszcze dołączył do grupy wsparcia Kendalla. Kiedy zobaczył Logana, pokierował swój zdesperowany wzrok z powrotem w dół gdzie znajdowała się ruchliwa jezdnia.
- James!- zawołał brunet.- Zejdź na ziemię!
- Po co?
- Jak to po co?- podniósł brwi.- Chcesz drugi raz popełnić ten sam błąd? Popieprzyło cię do reszty?
- Nie, czuję się świetnie.- odpowiedział ironicznie szatyn.- Drugi raz nie zniosę takiego ciosu.
- Dzwonię do Eleny.- Logan wyciągnął telefon.
- Nie odbiera! – uprzedził go Kendall.- Po tym co widziała to się nie dziwię.
- O czym wy mówicie?- spytał szatyn.
- O niczym.- odpowiedział. James nie wiedział, że cały monolog do Lucy słyszała Elena, która od razu po tym wybiegła ze szpitala.

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 152

Logan otępiał po słowach Jamesa. Powoli dochodziło do niego, że dziewczyna, którą ostatnio tak okrutnie potraktował, nie żyje. Zrobiło mu się przykro. Gdyby wiedział, nigdy by tak nie postąpił. Nie czuł już do niej żalu. Znów poczuł jakby była jego dobrą dawną koleżanką. Zawsze pewną siebie, energiczną i zdolną dziewczyną. A teraz już jej nigdy więcej nie zobaczy. Ścisnęło go serce gdy zobaczył Jamesa w tak opłakanym stanie. Następnie przeniósł wzrok na Marlę. Przestraszył się. Dziewczyna zbladła i wyglądała jakby zaraz miała zemdleć. Podparła się o ścianę. Logan złapał jej opadające ciało w ostatniej chwili chroniąc głowę przed zderzeniem z podłogą. Leżała nieprzytomna w jego ramionach.
- Marla!- zawołał jej imię wciąż gdy trzymała ją na swoich kolanach twardo przyklejonych do podłoża.- Zawołajcie lekarza!
- O matko!- wstał Kendall gdy ich zobaczył. Pobiegł do lekarza. James też wyglądał źle, więc jedna z pielęgniarek zabrała go ze sobą, aby dać coś na uspokojenie. W tle wciąż nie ucichał rzężący płacz Camille.- Tutaj!- blondyn wskazał drogę lekarzowi.
- Co się stało?- zapytał doktor Logana.
- Żona zemdlała, nie widać?!- wydarł się na niego brunet.
- Proszę nie krzyczeć. Czy choruje na coś?- kontynuował.
- Nie, no skąd.
- Ona jest w ciąży.- oznajmił mu Kendall. Przysiągł jej, jednak sytuacja byłą tak poważna, że musiał myśleć teraz o dobru jej i dziecka.
- Co?!- Logan zmarszczył brwi. Rozchylił wargi z niedowierzania. Te słowa obijały się wciąż w jego uszach.

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 151

Marla wyczekiwała Logana w domu. Niedługo pierwsza wizyta u ginekologa i chciała, aby jej mąż przy tym był. A jeśli ma się tak stać to musi być przy niej. Była zdeterminowana na tyle, aby wyznać mu prawdę. Mówiła pod nosem wiele razy tę kwestie. Ćwiczyła przed lustrem. Spojrzała na zegarek. Lada chwila powinien być. Nie chciała tego odwlekać na kolejny dzień bo z każdym dniem denerwowała się coraz bardziej. A to było niewskazane w jej stanie. Usłyszała przekręcanie klucza w zamku, więc szybko zajęła swoje miejsce. Złapała przypadkową gazetę i udała, że czyta ją od dawna. Logan spojrzał na nią i uśmiechnął się kręcąc głową.
- Co cię tak śmieszy?- spytała.
- Od kiedy interesuje cię motoryzacja?- wskazał palcem na magazyn motoryzacyjny.
- Nudziłam się to sobie czytałam.- odłożyła gazetę.
- To wróć do pracy jak ci się tak nudzi.
- To raczej jest niemożliwe.- czuła, że rozmowa kieruje się z dobrą stronę.
- Jak chcesz.- o dziwo nie drążył dalej tego tematu.- Pieniędzy nam nie brakuje.
- Aha… - wstała.- Hendi…-objęła go od tyłu.- Chciałam cię przeprosić za rano. Poniosło mnie.
- Nic się nie stało.
- Bo ja muszę ci coś powiedzieć ważnego.- zaczęła. Logan na te słowa odwrócił się do niej.
- Ja wszystko wiem.- uśmiechnął się.
- Co wiesz?- przestraszyła się.
- Też cię kocham.- pocałował ją.
- Logan…- jęknęła w jego objęciach.- Wciąż mi przeszkadzasz mi coś powiedzieć. Muszę ci się wytłumaczyć z mojego dotychczasowego zachowania.

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 150

Lucy wpuściła Jamesa do środka. Po tym co jej powiedział, nie mogła go zostawić na korytarzu. W absolutnej ciszy skierowali się do salonu. Lucy nie wierzyła w to, co usłyszała. To znaczy, miała takie nadzieje, jednak nie wiedziała, że przyniesie to taki szybki efekt. Poszła do kuchni zaparzyć herbaty. Gdy wróciła, uśmiechnęła się serdecznie. Szatyn wziął od niej filiżankę. Wypił łyk gorącego napoju, a następnie odłożył porcelanę na stół.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zgodziłeś się. To dla mnie bardzo ważne.
- Tia…- westchnął. Nie wiedział co ma jej więcej powiedzieć. Przyszedł i zgodził się, aby zostali przyjaciółmi, a teraz zabrakło mu języka w buzi. Nie wierzył, że to zrobił.
- Co jesteś taki małomówny?
- Po prostu nie wiem co powiedzieć. Dziwnie się czuję. Przyrzekłem sobie, że już się do ciebie nie zbliżę...
- Wstrząśnięty niemieszany?- zażartowała.
- I wstrząśnięty i zmieszany.- podniósł filiżankę, aby zająć sobie czymś ręce. modlił się, aby nie żałował swojego postanowienia.
- Rozumiem.- wstała ze swojego miejsca, aby usiąść bliżej niego.- Jednak jako przyjaciele możemy ze sobą swobodnie rozmawiać, prawda? Zapomnij o tym co było. Właśnie przedtem byłeś zagubiony. Teraz powinieneś poczuć się wolny. Uwolniłeś się z łańcuchów przeszłości. Zacznij żyć na nowo.
- Ale jak?- spojrzał jej w oczy.- Zgodziłem się, ale wewnętrznie nie jestem przekonany czy dobrze zrobiłem. Czuję jak coś mnie przygniata.

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 149

Chłopaki skończyli nagrania. Logan ulotnił się ze studia najszybciej. Dobrze się nie obejrzeli, a jego już nie było. Kendall zabrał ze sobą Carlosa, aby mu doradził w sprawach organizacyjnych związanych ze ślubem. Carlos już przez to przechodził, więc stwierdził, że przyda mu się jego pomoc. James na spokojnie opuścił mury wytwórni. Założył okulary przeciwsłoneczne na nos i z ulgą westchnął. Miał zamiar mile spędzić resztę dnia u boku swojej Eleny. Jednak coś pokrzyżowało mu plany. Lucy przejechała obok niego na swoim motorze. Gdy go zatrzymała, zdjęła kask i zalotnie poprawiła włosy. Szatyn zrobił krok do tyłu i zamierzał iść w swoją stronę. Żałował wtedy, że był pieszo, jednak po co miałby brać samochód skoro ma tak niedaleko do pracy?
- James!- zatrzymała go dziewczyna.- Nie unikaj mnie tak.- dorównała jego tempu.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Myślałem, że tamtym razem widzę cię po raz ostatni, więc chciałbym, aby tak zostało.
- No widzisz… jest już za późno.
- No to ten jest ostatni raz.- odpowiedział patrząc przed siebie.- Będziesz teraz tak szła przy mnie aż nie zamknę ci przed nosem drzwi od mieszkania?
- Gdybyś był naprawdę tak złowieszczo zły, nie odzywałbyś się do mnie.
- No to się nie odzywam!- wyrzucił z siebie, a po chwili ucichł. Szedł dalej przed siebie nie zważając na nią.
- Ale skoro to jest niby ten ostatni raz to moglibyśmy go pożytecznie spożytkować.- nie poddawała się.
- Nie, nie wydaje mi się.
- Ale ty jesteś niedostępny.- uśmiechnęła się.- Podoba mi się to.- zaszła mu drogę i pogładziła po policzku.

# Translate

# Znajdź rozdział