piątek, 20 maja 2016

Rozdział 200 - Ostatni

Marla miała dobre samopoczucie przez ostatni czas, a minęły już trzy miesiące. Przez ten okres, wydarzyły się małe rzeczy, które dla niektórych uznawane są za duże. Jej związek z Loganem, pełen zaufania i miłości, rozkwitał na nowo. Jej kariera również się rozwijała. Okazało się, że praca z Kendallem przyniosła więcej niż mogli oczekiwać. Jo i Chloe też były zadowolone z tego powodu. James i Elena wpadli na szalony pomysł, aby zburzyć po jednej ścianie ze swojego apartamentu i połączyć jej w jeden duży, lecz gdy właściciel się o tym dowiedział, złapał się za głowę. Od tamtej pory żyją na dwa mieszkania. Raz on nocuje u niej i vice versa. Alexa pogodziła się z tym, że została znów singielką. Uważa, że jest za młoda, by mówić o sobie "rozwódka", a to określenie jest nieuniknione, ponieważ portale ciągle używały tego określenia. Carlos postanowił "szukać swojego ja" podróżując po świecie, nie mówiąc nikomu dokładnie gdzie, bo sam nie znał trasy swojej życiowej tułaczki. Jednak, nie chcąc naśladować kiedyś Jamesa, utrzymywał z przyjaciółmi kontakt cały czas. Ciągle dostawali pocztówki z nowych miejsc. Ostatnio słał pozdrowienia z Maroko. Nick zatem zamieszkał na stałe z LA i spotyka się obecnie z Madeline. Była dumna z nich wszystkich, a tym bardziej z faktu, że stoi teraz pod kościołem i trzymając worek ryżu, czeka aż para młoda wyjdzie z kościoła. Logan czekał obok nadal nie mogąc w to uwierzyć.
- Idą!- krzyknęła Jo. Rozbrzmiały dzwony. Para nowożeńców wyłoniła się z kościoła gdzie wszyscy przywitali ich ryżem i deszczem monet. Nadszedł moment kiedy goście mogli zamienić kilka zdań z parą młodą. Logan podszedł jako pierwszy to panny młodej.
- Ah, zerwałem się jako pierwszy, a teraz nie wiem co powiedzieć...
- Zacznij może od życzeń.- uśmmiechnęła się brunetka.
- No to życzę ci, wam, wszystkiego dobrego na wspólnej drodze życia, Camille. Krótko, ale dobitnie, nieprawdaż?

środa, 11 maja 2016

Rozdział 199

Elena długo wahała się nad tym czy towarzyszyć Jamesowi w tym miejscu, ale ostatecznie postanowiła się zgodzić. Sądziła, że musi tu być. To pomoże im obojgu zamknąć pewien etap w ich życiu i otworzyć nowy. Oboje stali na cmentarzu gdzie spoczywała w wiecznym spokoju rockmenka Lucy Stone. Elena nie czuła już do niej ani złości ani żalu. Nie żywiła żadnych negatywnych emocji. Jednak patrzenie się w jej nagrobek stawiało ją w nieprzyjemnej sytuacji. James zapalił znicz i postawił go na nagrobku. Po krótkiej modlitwie, nastała cisza. James spojrzał na Ellie z ciekawością.
- Pewnie zastanawiasz się dlaczego poprosiłem cię, abyś tu ze mną była...
- Nie zaprzeczę, że myślałam nad tym.- spojrzała na niego.
- Kocham cię i zawsze będę żałować tego jak cię kiedyś potraktowałem.- odpowiedział.
- Nie musimy do tego wracać.- odparła.
- Wiem. I sprowadziłem cię tutaj po to, aby dać
ci do zrozumienia... Hmm, nie wiem jak ci to powiedzieć. Może jest to dziwna sytuacja. Chciałem się po prostu z nią pożegnać, bo więcej tutaj nie przyjdę. Tak będzie jak najbardziej na miejscu.
- James, nie musisz tego robić.- była w szoku.
- Ale chcę.- oznajmił.- Lucy była dla mnie ważna, ale to dla ciebie tylko jest miejsce w moim sercu i nie chcę byś kiedykolwiek miała do mnie wyrzuty, że idąc na przód przez życie, ciągle się wracam w jedno miejsce. Rozumiesz?
- Rozumiem. Jak myślisz? Teraz...z perspektywy czasu. Czego ona by teraz chciała?

czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 198

Jo patrzyła na Kendalla z niecierpliwością. Wciąż trzymał mocno swoją komórkę, a jego wyraz twarzy nie stawał się mniej tajemniczy niż przedtem. Miała już powoli dość jego zagadkowości, lecz Schmidt zatrzymał ją ruchem ręki na znak żeby dała mu jeszcze chwilę na odreagowanie. Spodziewała się złych wiadomości, lecz poczuła się mocno zdezorientowana, gdy Kendall zaczął się uśmiechać od ucha do ucha.
- Kendall, ja już nie wytrzymam czekania. Co się dzieje? Jakieś dobre wieści? Widzę, że się śmiejesz...
- Nie dobre wieści, a fantastyczne.- wsadził telefon do kieszeni.
- Coś z trasą? Jakiś szalony pomysł?- szczerze na to liczyła.- Może zabierasz nas ze sobą, hm?- spytała licząc w głębi duszy na to.
- Niestety...- położył dłonie na jej ramionach i spojrzał jej prosto w oczy.- Nie pojedziecie ze mną w trasę. W sumie... ja też nie pojadę.
- CO? Żartujesz teraz? Odwołali wam trasę?
- To nie była wiadomość od managera, tylko od Marli.- uświadomił ją.- Otóż Marla zaproponowała mi współpracę, nagranie kilku utworów ze mną. A wiesz co to znaczy? Heffron Drive zostaje w kraju!- sam cieszył się na tą wiadomość.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będziesz przy nas.- uściskała go mocno.
- Ja też. I to nie jest tak, że nie chce tej trasy. Po prostu za szybko to się wszystko dzieje. Niedawno wróciłem i już miałbym jechać? Nie widziałbym jak moje dziecko dorasta... Może pojadę za rok. Teraz zajmę się pracą tutaj żebym mógł być bliżej z wami.
- Widzisz... czasami przyjaciele pomagają nam o tym nie wiedząc.- zażartowała.
- Ona mi chyba spadła z nieba.- uśmiechnął się pod nosem.- Przypominają mi się teraz stare dobre czasy naszej współpracy jeszcze z BTR kiedy...- w tej chwili Chloe zaczęła płakać.- Wiesz co, Jo, zajmij się małą. Ja wykonam telefon do managera i umówię spotkanie żeby z nim wyjaśnić sprawę.-

środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział 197

Marla, po urlopie macierzyńskim, postanowiła najpierw wrócić do kariery muzycznej, która przez kilka miesięcy stała w miejscu. W jej życiu zawsze przed karierą stała rodzina. To właśnie ją stawiała na pierwszym miejscu. Otoczenie troską swoich bliskich, a potem spełnianie się zawodowe. Zaszła do Rocque Records. Tam zaczynała się jej przygoda ze śpiewaniem i przez te lata nadal tam się toczy. Ma sentyment do tego miejsca, a Gustavo, pomimo czasem nieznośnego charakteru, nie mogłaby zostawić. Czasami dał jej popalić, lecz w głębi duszy wiedziała, że i on żywi do niej coś na kształt przyjaźni. To już cztery lata od kiedy ich drogi się zeszły.
- Wypoczęta po miesiącach obijania się?- spytał na początek.
- Bardzo, choć czuję, że wkrótce tego mogę pożałować.- westchnęła.- Jednak marzy mi się nowa płyta. Nie raz w głowie miałam pewien plan.
- A ja też mam plan. Musisz myśleć tak jak na menagera przystało, ale to nie twoja brocha, tylko moja. Chcesz znów zwrócić swoją uwagę? Spoko. Trudno nie będzie. Ludzie cię kochają i sama wiadomość, że wracasz, przyciągnie ich uwagę. Nie mniej jednak powinniśmy pomyśleć nad współpracą.
- Marla feat...?
- No właśnie. Zobaczysz, kogoś ci odpowiedniego znajdę. Wiem, że chciałabyś może jeszcze jeden singiel z Big Time Rush, ale BTRu już nie ma.- powiedział z wyczuwalnym żalem w głosie.
- Aaaa... czy sama tez mogę zadecydować z kim chcę pracować?
- No przecież nie przywiążę cię do krzesła i nie zmuszę śpiewać z Justinem Bieberem.
- Nie wiem czy wiesz, ale Justin ostatnio się wyrobił.
- Nie obchodzi mnie to,- mruknął.

środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział 196

Nowa opiekunka Madeline przeszła bezbłędnie dzień próbny. Phillip był pod dobrą opieką i nawet zdążył polubić dziewczynę. Marla nie miała się do czego przyczepić, dlatego Logan chętnie ją zatrudnił. ustalili godziny pracy i wynagrodzenie. Marla bała się zostawić ją samą w domu, bo do jej głowy przychodziły setki myśli o tym, że ich okradnie, podpali dom albo zaprosi swojego chłopaka i będą uprawiać dziki seks na kanapie podczas gdy Phil to zobaczy i dostanie traumy do końca życia. Jednak codziennie przeglądała szkatułki ze swoją biżuterią i nic nie zginęło. Wszystkie droższe rzeczy wydawały się stać na swoim poprzednim miejscu. Czuła, że jest na straconej pozycji. Sama nie wiedziała za co jej nie lubi. Wmawiała sobie, że na pewno nie za zazdrość. No bo czego jej zazdrościć? Pewnego dnia Marla wróciła wcześniej do domu, Logan też już był. Nie zauważył, że żona jest już w domu. Skoro był w domu jej mąż, spodziewał się, że opiekunki już nie będzie.
- Maddie, czy mogłabyś mi w czymś pomóc?- zawołał.
- Może ja ci pomogę.- odezwała się Marla, a Logan nagle odwrócił się.- Madeline najwyraźniej tego nie słyszała, bo po chwili oczekiwania nie zeszła.- Maddie? Od kiedy tak do niej mówisz?
- No wiesz... jej imię jest dość długie. Chciałem sobie oszczędzić trudu. Każdy ma jakieś zdrobnienie.- wyjaśnił.
- Szybki jesteś, tyle ci powiem.- burknęła.
- Mogłybyście się zaprzyjaźnić. Jest prawie w twoim wieku.
- Ja jestem jej pracodawcą i jej płacę za pracę, a nie za to żeby popijała sobie ze mną herbatkę o piątej.- ściągnęła brwi.- Czy jej nie powinno już nie być?
- Przygotowuje Phila do spaceru. Podobno w parku jest dużo takich dzieciaczków jak nasz, więc stwierdziliśmy, że pójdziemy razem tam, aby mały mógł kogoś poznać.
- Ty stwierdziłeś czy ona?- spytała wprost.
- Ale o co ci chodzi?

środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział 195

Po tym jak James zaprowadził osobiście Elenę do lekarza, zrobiła badania. Oboje czekali na nie na korytarzu, a resztę czasu spędzili w kawiarni na gorącej czekoladzie, ponieważ James nie pije kawy, a Elena miała już jej po dziurki w nosie. Czas zleciał szybko i wkrótce mogła odebrać wyniki badań. Gdy opuściła gabinet lekarza, Maslow wstał aż z miejsca. Pytającym wzrokiem patrzył na dziewczynę.
- I co? Wszystko ok?- spytał przejęty.
- Nie bardzo...- schowała wyniki do kieszeni.- Właśnie się dowiedziałam, że mam anemię. Dlatego ciągle byłam zmęczona, a ta kawa mi nie pomagała, a bardziej szkodziła wypłukując żelazo i się szybciej dobiłam.- spuściła głowę.- Dostałam receptę i zaraz idę do apteki.
- Podwiozę cię.- zaproponował.- Ellie, nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
- No niby tak... ale czeka mnie też dieta. No i zero kawy. Jak ja to zrobię?
- Nie wiem czy ci to mówiłem, ale kiedyś doprowadziłem się do takiego stanu, że tak się tą kawą wypłukałem, że zasłabłem gdy było gorąco.
- Nie, nie mówiłeś mi tego.
- To było dawno temu.- nie chciał o tym dokładnie wspominać.- Mój stan się unormował, ale po kawę już nigdy więcej nie sięgnąłem. Nauczyłem się żyć bez niej. Ciebie też mogę. Na początku może być trudno, ale pomoże ci to, zapewniam... Nawet nie będziesz miała nawrotów.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się.
- To co? Apteka pierwsza?- upewnił się.
- A będzie coś drugiego?
- Nauka trybu antykofeinowego? Jesteśmy sąsiadami. Może czas, abym cię w końcu po sąsiedzku zaprosił na jakąś herbatę.
- A chętnie skorzystam.- przytaknęła.

środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział 194

Ten wieczór z pewnością nie miał tak wyglądać. Logan w drodze do domu zrozumiał jaki popełnił błąd. Sam zastanawiał się co było przyczyną jego wątpliwości, lecz nic nie potrafił wymyślić. Marla zawsze była przykładną żoną i cudowną, troskliwą matką. Chciał z nią o tym wszystkim porozmawiać, jednak gdy wrócił do domu, Marla była już zamknięta w łazience. Słyszał przez drewniane drzwi jej cichy płacz. Było mu przykro. Ona zawsze była wrażliwa i zawsze łatwo było ją skrzywdzić. Zapukał niepewnie.
- Zostaw mnie...- jęknęła popłakując.
- Marls, musimy porozmawiać, a przez drzwi się nie da.
- Jak to się nie da? Ponoć w naszym małżeństwie jest jakiś mur braku zaufania, przez który wcześniej umieliśmy funkcjonować, więc teraz też sobie radź! A! I podziękuj w moim imieniu Jamesowi za pilnowanie dziecka kiedy jego ojciec powinien to robić! I podziękuj mu za to, że miał więcej zaufania niż mój własny mąż!
- Marla, no!- uniósł głowę do góry i wziął głęboki oddech, Wiedział, że będzie mu potrzebna siła i cierpliwość.- Zachowałem się jak kretyn, ok? Nie dałaś mi powodu żebym ci nie ufał, więc może dlatego to zrobiłem.
- Wiesz co? Śmieszny jesteś...-wykpiła go, lecz już nie płakała.
- Jesteś taka idealna, że na siłę próbowałem znaleźć powód, ale mi się nie udało. No nie wiem... to był impuls. Ja naprawdę ci wierzę, a czy ty wierzysz mi?
- Wierzę, ale jestem zła.
- Czyli wiesz, że ja też nie mógłbym ci tego zrobić, bo cię kocham i ci wierzę?- spytał z nadzieją, że teraz otworzy drzwi. Ta jednak siedziała w ciszy.- No przepraszam...- dalej cisza.- Ale... Bella... przyznaj, że się podekscytowałaś gdy ci tańczyłem, co?- kiedy padło to pytanie, zza drzwi Marla parsknęła śmiechem. Po chwili Marla otworzyła drzwi.

środa, 30 marca 2016

Rozdział 193

W poniedziałek odbywało się spotkanie w gabinecie Eleny dotyczące nowego projektu, który ma być zrealizowany pod koniec roku. James jako czołowy model też miał zaszczyt gościć posiedzenie. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Prawie wszyscy. James przeglądał instagrama na swoim telefonie czekając na szefową. Po chwili do środka weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Ellie wraz ze swoim niezastąpionym asystentem Jaydenem Monteno. Maslow odłożył komórkę. Kiedy Elena spojrzała na Jamesa, przestała się śmiać i spoważniała. Jay to zauważył. Elena wygłosiła swoje plany. Kilka ludzi z branży wzięło udział w dyskusji. Gdy nastąpił koniec spotkania, ludzie zaczęli wychodzić. Ellie chciała zostać, aby zamienić kilka słów z Jamesem, ale ktoś z działu gazety prosił ją o rozmowę, więc w sali posiedzeń zostali Jay i James. Jay zawsze siedział z tabletem, bez którego nie wyobrażał sobie pracy.
- Podoba ci się prognoza na ten kwartał?- spytał znikąd Jay.
- Em...tak. Szykuje się świetny projekt.
- Elena wspominała, że zostaniesz twarzą kolekcji. Mówiła ci o tym?- zdjął okulary z nosa.
- Yyy nie?- był zdziwiony.
- No to pewnie się dowiesz. Najwyraźniej miała to być niespodzianka, którą zepsułem, więc proszę udawaj zaskoczonego.- uśmiechnął się.
- Ok, spróbuję.
- Mogę cię o coś spytać? Prywatnie? Wiem, może nie powinienem. Pracujemy razem, ale nie znamy się tak dobrze, ale muszę spytać...
- Wal śmiało.- chciał się jakoś odprężyć w jego towarzystwie, ale nigdy nie potrafił.
- Podobno Jennifer chce się zwolnić. To prawda?

środa, 16 marca 2016

Rozdział 192

Alexa opuściła sąd roztrzęsiona. Nie chciała pokazywać swoich emocji przed wszystkimi, więc przez cały czas tłamsiła je w sobie gdy pozwalała Carlosowi odejść. Gdy do jej płuc weszło świeże powietrze, była bliska płaczu zdając sobie sprawę, że już nie nazywa się Pena, tylko Vega. Znów poczuła się jak dawniej. Taka opuszczona i samotna jak kiedyś. Myślała, że spędzi z nim całe swoje życie, będzie miała z nim dzieci, a teraz znów jest sama. 
- Przepraszam?- zaczepiła mężczyznę, który wyciągał paczkę papierosów.- Mogę jednego?
- Owszem.- uśmiechnął się i nawet zapalił kobiecie, a następnie odszedł dalej onieśmielony. Kobieta miała gdzieś teraz całą resztę Wszechświata. Usiadła na schodach i zaczęła palić znów jak zbuntowana nastolatka. Przypomniała sobie te wszystkie młodzieńcze emocje i prychnęła pod nosem, bo dziś to było nic w porównaniu do tego co przeszła.
- Nie wiedziałem, że znów palisz.- Carlos stanął cztery schodki niżej żeby jej się przyjrzeć.
- Też nie wiedziałam.- spojrzała w drugą stronę gdzie jechały samochody. 
- Alexa...- postanowił usiąść obok niej.- Myślisz, że po tym wszystkim możemy żyć normalnie wśród naszych przyjaciół? Myślisz, że my też możemy zostać w przyjacielskich kontaktach? Bez żadnych gniewów i żalu? Czy myślisz tak jak ja, że nie powinniśmy trzymać do siebie urazy?
- Widzę, że wszystko ci szybko przeszło. Hop siup.- zironizowała.- Ale tak. Może tak być...
- Serio?
- Tak.- wypuściła dym z ust.

środa, 9 marca 2016

Rozdział 191

Marla, po tym jak się dowiedziała prawdy, żądała wyjaśnień. Jej uczuć nie dało się określić jednym słowem. Czuła, że nie ma na to logicznego pojęcia. Myślała, że już nic ją w życiu nie zaskoczy. A jednak jest zupelnie inaczej. Nick jednak nie wyglądał tak samo jak ona. Wydawał się jakby wiedział o tym. Ta ściągnęła brwi.
- Wyjdźmy może na zewnątrz.- zasugerował. Marla tylko skinęła głową i wyszła patrząc przed siebie, Gdy wyszła, przeszła jeszcze spory kawałek. Szła stanowczo. Chciała wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Nadal była zszokowana faktem, że ten Nick Fraser to jej kuzyn.
- Możesz mi to jakoś wyjaśnić?- założyła ręce,
- Na początku miło mi ciebie zobaczyć,- ta tylko prychnęła, ale nie była zła. Nie była zła na niego. Była tylko zdenerwowana  ta całą sytuacją.
- Wiedziałeś, że jesteśmy rodziną?- przeszła do sedna.
- To znaczy... ehm...to nie jest tak...
- Wiedziałeś?!- spytała jeszcze raz,

środa, 2 marca 2016

Rozdział 190

- Chcę znaleźć swoją rodzinę od strony ojca.- wyznała. Zapadła krótka cisza.- Nic nie powiesz? Niepokoi mnie ta cisza.
- Jesteś tego pewna?- spytał pełen obaw.
- Tak, zdecydowanie. Nie spocznę póki nie poznam prawdy. I myślę, że to też zagoi pewne rany. Dzięki pomocy mamie, jej starych zdjęć i kontaktów wpadłam na pewien trop. Wiem, że jeszcze dwadzieścia pięć lat temu mieszkał gdzieś w Tennessee. Tam też mieszka jego rodzina. Muszę tam pojechać. 
- Nie boisz się? Nie wiesz jaki oni są. A jeśli się rozczarujesz? No i nigdy ich nie widziałaś. Nie masz do nich pytań?
- Mam. I oczywiście, że się boję, ale jedno jest pewne. Jego krew płynie w moich żyłach. Jestem jego córką i muszę ich zobaczyć. Jak najszybciej. Wstałam rano, wszystko jest gotowe.
- Jadę z tobą!- ożywił się.
- Nie, muszę zrobić to sama, I ktoś musi zostać z Philipem.
- Elena się nim zaopiekuje...

środa, 24 lutego 2016

Rozdział 189

Nadszedł gorący poranek. Już od wschodu słońca można było usłyszeć radosne trele ptaków. Ten przyjemny dźwięk obudził właśnie Alexę. Otworzyła powoli oczy. To mógłby być całkiem udany dzień, ale odkąd Carlos ją zranił, traciła nadzieję za każdym razem. Dla niej nigdy już nie miał nadejść radosny dzień. Myślała, że jest skazana na to do końca swoich dni. Podniosła się i wyprostowała. Tkwiła tak kilka sekund. Ta cisza doprowadzała ją do szału. Chciała znaleźć jakieś zajęcie, które pochłnie jej ciało i umysł w stu procentach, aby nie myśleć o procesie. Musi poczuć się kobietą wolną. Musi zacząć uczyć się jak żyć bez niego. Bez Carlosa. Jej życie już nie bedzie takie samo. Już nigdy. Nagle zadzwonił jej telefon. Nie znała tego numeru, jednak postanowiła odebrać.

środa, 17 lutego 2016

Rozdział 188

Logan leżał w łóżku. Miał ciężką noc za sobą. W szpitalu wyjęli mu kulę. Całą rękę ma zagipsowaną na dobre kilka tygodni. Nie spało mu się z tym komfortowo. Marla przestała się na niego gniewać po tym jak Kendall przyprowadził go do domu. Teraz czekał aż jego żona wróci z łazienki. Mały Henderson leżał sobie na brzuchu taty. Logan uśmiechnął się pod nosem. Tak dobrze czuł się z tym, że miał Phillipa blisko siebie. Maluszek podniósł główkę. Położył rączkę na brodzie Logana, a potem delikatnie ją klepnął.
- Ty mały klepaczu.- wyszczerzył się.- No ciekawe po kim to masz. Kiedyś jak będziesz duży to mi tak klepniesz, że się nie podniosę. Twoja mamusia też potrafiła przywalić. No i co teraz powiesz, hę?
- Da...- powiedział maluszek słodkim głosikiem. Logan ożywił się. Nie spodziewał się tego. Jego syn odezwał się sylabą.
- Marla!- zawołał żonę.- Marla chodź tu!
- Potrzebujesz pomocy?- wyszła z łazienki.
- Phillip się odezwał.- uśmiechnął się.
- Co takiego?- podeszła szybko do łóżka. Spojrzała na dziecko, które leżało brzuszkiem na brzuchu Logana i patrzyło na jego twarz.

środa, 10 lutego 2016

Rozdział 187 + 2 URODZINY BLOGA !!!

Powiew chłodnego wiatru unosił jej włosy. Jak na Los Angeles o tej porze taka pogoda była rzadkością. Zawsze słonecznie od rana do wieczora, tak dziś szalał wiatr. Wiedziała, że taka niespotykana pogoda w tym mieście niosła za sobą niespotykane sytuacje. Zawsze, a przynajmniej w jej życiu, gdy zbierało się na deszcz, coś się miało wydarzyć. I nie były to przyjemne zdarzenia. Nastawiona więc źle od samego początku trzęsła się w miejscu gdy zimny powiew opatulał jej ramiona. Jej warga drżała. Nie wiadomo czy to bardziej z powodu temperatury szalejącej przy wyjeździe z Los Angeles przy piątej alejce, czy też ze strachu co może wydarzyć się za kilka minut. Jej głowę zaśmiecało setki pytań. Czy zobaczy syna? Czy nic mu nie zrobili? Jak się nim tak opiekowali  i czy w ogóle to robili? Czy tamta kobieta dotrzyma obietnicy? 
Była przerażona. Niebo coraz bardziej przybierało na szarości. Słyszała jak po osamotnionej drodze jedzie pojazd. Wsłuchiwała się jak wjeżdża na pole pełne małych kamyczków, które trzeszczą pod ciężarem wielkim opon. Czarne auto zatrzymało się sześćdziesiąt metrów od niej. Nie widziała kto prowadził i ile osób jest w środku. Okna były przyciemniane. Dziewczyna nerwowo ścisnęła reklamówkę pełną pieniędzy. Wyprostowała się. Oddychała szybko i głęboko. Podniosła dumnie głowę do góry, aby przynajmniej stwarzać pozory, że się nie boi, że jest dzielna, silna...
Drzwi od strony pasażera otworzyła się. Kobieta postawiła na ziemi najpierw jedną nogę, a następnie drugą. Ubrana od stóp do głów w ciemne kolory, przypominała czarną wdowę, uosobienie ciemności i zła z kontrastującymi blond włosami spiętymi w koński ogon. Kroczyła stanowczo w stronę Marli trzymając ręce schowane za plecami. 
- No proszę, proszę.- uśmiechnęła się złowieszczo.- Mam nadzieję, że jesteś sama.
- Jestem.- odpowiedziała przyduszonym głosem.

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 186

Sprawą porwania Phillipa Hendersona zajęła się nie tylko policja, ale również i media. Nikt nie wiedział skąd tak szybko zdobyli te informacje. Jednak nikt nie miał żalu. Może ktoś widział porywaczy. Może ktoś zadzwoni. Do Hendersonów przychodziło setki wiadomości z treścią pocieszenia oraz nadzieją, że synek się znajdzie. Fani cierpieli razem z nimi. Rodziców najbardziej niepokiło to, że porywacze nie dali żadnego znaku. Mogą tylko być szczerej nadziei, że ich dziecku nic nie jest, a policja zaraz przyjedzie pod ich dom i im go odda. U Kendalla i Jo siedzieli Elena i Logan. Rozmawiali o zaistniałej sytuacji. Brunet tutaj ma spokój, ponieważ na ulicy zaczepiła go dziennikarka, z którą nie chciał rozmawiać. Po dziesięciu minutach ktoś zapukał drzwi. Jo podbiegła do nich. W wejściu stała Marla.
- Mogę wejść?- spytała.

środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 185

Od porwania małego Hendersona mijał już piąty dzień. Policja po ostatnim telefonie od Amelii, nie zdołała namierzyć porywaczy. Po tamtym razie nie odezwali się ani razu. Wpadli jak kamień w wodę. Nie było dnia ani godziny żeby nie zastanawiali się nad tym co się dzieje z synem Logana i Marli. Brunet przestał podawać żonie psychotropy. Stwierdził, że James ma rację. To może się dla niej źle skończyć. Chciał jeszcze poczekać z ostatecznym wyjściem z psychologiem. Być może jej stan sie poprawi gdy weźmie syna na ręce i zobaczy, że nic mu nie jest. Jak dotąd całe dnie spędziła w sypialni. Nie wychodziła z tego pomieszczenia, nie jadła posiłków, które dla niej robił. Martwił się, że w ten sposób się wykończy. Patrzył bezradnie jak jego żona zamienia się we wrak człowieka. A jeszcze niedawno narzekali, że kłócą się o pierdoły, ponieważ nie mają prawdziwych problemów. I nagle jak jasny grom z nieba zalewa ich cała fala bólu oraz cierpienia.
- Kochanie?- Logan wszedł do sypial

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 184

Marla patrzyła się tępo w okno samochodu nie zwracając szczególnie uwagi na to, co dzieje się za szybą. Logan prowadził auto co chwila zerkając na żonę. Była w niepokojącym stanie. Przypomniał mu się ten moment kiedy zemdlała, a raczej osłabła, ponieważ szybko otworzyła oczy. Pamięta te jej spojrzenie pozbawione jakiegolwiek szczęścia i słowa wypadające jej z ust o tym, że porwano ich syna. Nie chciał już wspominać jaki poczuł wtedy ból. Myślał, że w tym momencie upuści żonę na ziemię. Wyjaśnili wszystko ich mamie. Zabukowali jak najszybszy samolot powrotny, a teraz jadą z lotniska. Marla była lekko otumaniona. Logan znów nafaszerował ją lekami. Tym razem na uspokojenie. Wpadła wtedy w taki szał, że nie widział innego wyjścia. Nie umiał jej powstrzymać. Jej szloch kuł go w serce. Zalana łzami, z przebitym na wylot sercem po raz drugi, padła na kolana. Oparła wtedy głowę o ścianę. Łzy kapały jej na sukienkę.

środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 183

Gdy Kendall tylko odczytał wiadomość od Jo, ruszył w biegł prosto do samochodu. Pluł sobie z brodę, że wyłączył wcześniej telefon. Dodał gazu, aby jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Rozglądał się i znalazł ją w końcu. Zapłakana Jo siedziała na chodniku. Przy niej stał pusty wózek. Dobrze rozpoznawał ten wózek. Marla nie raz przychodziła do nich mając w nim swojego synka. Blondyn zaparkował auto i po chwili był już obok żony.
- Kendall!- podniosła się i rzuciła mu się w objęcia.- Porwali Phillipa!
- Ale jak? Jak do tego doszło? Skąd się znalazł u ciebie?
- Byłam z Eleną w parku. Ona musiała szybko iść do pracy, więc na ten czas zaopiekowałam się Philem. I ten człowiek...- znów zaczęła płakać.- Oni mnie zabiją. Nigdy mi tego nie wybaczą!
- Nie płacz. Znajdziemy go.- przytulił żonę.- Trzeba zadzwonić na policję.- Kendall wyciągnął telefon i wykonał telefon.

środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 182

Logan siedział zmartwiony przy oknie. Patrzył na śpiącą Marlę na jej dawnym łóżku. Była godzina czwarta nad ranem. Dopiero teraz udało jej się zasnąć, choć na trochę. I to po lekach nasennych, które sam jej dodał do herbaty. Nie mógł dłużej patrzeć na jej cierpienie. Mocno jej współczuł. Widział jak to przeżywała. Jak była zdruzgotana. Jak bardzo cierpiała. Sam był zmęczony, ale nie szedł spać. Ich przyjaciele wiedzą już o śmierci pana  Jerry'ego Steward. Zszedł na dół. Pani Agnes siedziała przy stoliku opierając głowę na ręce. Gdy zobaczyła Logana, wysmarkała nos i wyprostowała się.
- Czemu nie śpisz, Logan?- spytała.
- A mama czemu nie śpi?
- Nie mogę... Nie wiem jak teraz będzie wyglądało moje życie tutaj bez niego. Już mi go tak mocno brakuje.
- Może mama u nas zamieszkać. Nie widzę pro...
- Nie, kochanie.- przerwała mu.- Nie chcę żebyście mieli mnie na głowie. Zdania nie zmienię. Wiem, że chcesz dobrze, ale nie mogłabym. Tam to nie jest mój świat.
- Tak byłoby bliżej do rodziny.
- Wiem, ale zrozum mnie. Nie mogę. I nie nalegaj. Jeśli już miałabym się gdzieś przenosić to do Polski.
- Jak tam jest?- spytał.

# Translate

# Znajdź rozdział