środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział 197

Marla, po urlopie macierzyńskim, postanowiła najpierw wrócić do kariery muzycznej, która przez kilka miesięcy stała w miejscu. W jej życiu zawsze przed karierą stała rodzina. To właśnie ją stawiała na pierwszym miejscu. Otoczenie troską swoich bliskich, a potem spełnianie się zawodowe. Zaszła do Rocque Records. Tam zaczynała się jej przygoda ze śpiewaniem i przez te lata nadal tam się toczy. Ma sentyment do tego miejsca, a Gustavo, pomimo czasem nieznośnego charakteru, nie mogłaby zostawić. Czasami dał jej popalić, lecz w głębi duszy wiedziała, że i on żywi do niej coś na kształt przyjaźni. To już cztery lata od kiedy ich drogi się zeszły.
- Wypoczęta po miesiącach obijania się?- spytał na początek.
- Bardzo, choć czuję, że wkrótce tego mogę pożałować.- westchnęła.- Jednak marzy mi się nowa płyta. Nie raz w głowie miałam pewien plan.
- A ja też mam plan. Musisz myśleć tak jak na menagera przystało, ale to nie twoja brocha, tylko moja. Chcesz znów zwrócić swoją uwagę? Spoko. Trudno nie będzie. Ludzie cię kochają i sama wiadomość, że wracasz, przyciągnie ich uwagę. Nie mniej jednak powinniśmy pomyśleć nad współpracą.
- Marla feat...?
- No właśnie. Zobaczysz, kogoś ci odpowiedniego znajdę. Wiem, że chciałabyś może jeszcze jeden singiel z Big Time Rush, ale BTRu już nie ma.- powiedział z wyczuwalnym żalem w głosie.
- Aaaa... czy sama tez mogę zadecydować z kim chcę pracować?
- No przecież nie przywiążę cię do krzesła i nie zmuszę śpiewać z Justinem Bieberem.
- Nie wiem czy wiesz, ale Justin ostatnio się wyrobił.
- Nie obchodzi mnie to,- mruknął.

środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział 196

Nowa opiekunka Madeline przeszła bezbłędnie dzień próbny. Phillip był pod dobrą opieką i nawet zdążył polubić dziewczynę. Marla nie miała się do czego przyczepić, dlatego Logan chętnie ją zatrudnił. ustalili godziny pracy i wynagrodzenie. Marla bała się zostawić ją samą w domu, bo do jej głowy przychodziły setki myśli o tym, że ich okradnie, podpali dom albo zaprosi swojego chłopaka i będą uprawiać dziki seks na kanapie podczas gdy Phil to zobaczy i dostanie traumy do końca życia. Jednak codziennie przeglądała szkatułki ze swoją biżuterią i nic nie zginęło. Wszystkie droższe rzeczy wydawały się stać na swoim poprzednim miejscu. Czuła, że jest na straconej pozycji. Sama nie wiedziała za co jej nie lubi. Wmawiała sobie, że na pewno nie za zazdrość. No bo czego jej zazdrościć? Pewnego dnia Marla wróciła wcześniej do domu, Logan też już był. Nie zauważył, że żona jest już w domu. Skoro był w domu jej mąż, spodziewał się, że opiekunki już nie będzie.
- Maddie, czy mogłabyś mi w czymś pomóc?- zawołał.
- Może ja ci pomogę.- odezwała się Marla, a Logan nagle odwrócił się.- Madeline najwyraźniej tego nie słyszała, bo po chwili oczekiwania nie zeszła.- Maddie? Od kiedy tak do niej mówisz?
- No wiesz... jej imię jest dość długie. Chciałem sobie oszczędzić trudu. Każdy ma jakieś zdrobnienie.- wyjaśnił.
- Szybki jesteś, tyle ci powiem.- burknęła.
- Mogłybyście się zaprzyjaźnić. Jest prawie w twoim wieku.
- Ja jestem jej pracodawcą i jej płacę za pracę, a nie za to żeby popijała sobie ze mną herbatkę o piątej.- ściągnęła brwi.- Czy jej nie powinno już nie być?
- Przygotowuje Phila do spaceru. Podobno w parku jest dużo takich dzieciaczków jak nasz, więc stwierdziliśmy, że pójdziemy razem tam, aby mały mógł kogoś poznać.
- Ty stwierdziłeś czy ona?- spytała wprost.
- Ale o co ci chodzi?

środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział 195

Po tym jak James zaprowadził osobiście Elenę do lekarza, zrobiła badania. Oboje czekali na nie na korytarzu, a resztę czasu spędzili w kawiarni na gorącej czekoladzie, ponieważ James nie pije kawy, a Elena miała już jej po dziurki w nosie. Czas zleciał szybko i wkrótce mogła odebrać wyniki badań. Gdy opuściła gabinet lekarza, Maslow wstał aż z miejsca. Pytającym wzrokiem patrzył na dziewczynę.
- I co? Wszystko ok?- spytał przejęty.
- Nie bardzo...- schowała wyniki do kieszeni.- Właśnie się dowiedziałam, że mam anemię. Dlatego ciągle byłam zmęczona, a ta kawa mi nie pomagała, a bardziej szkodziła wypłukując żelazo i się szybciej dobiłam.- spuściła głowę.- Dostałam receptę i zaraz idę do apteki.
- Podwiozę cię.- zaproponował.- Ellie, nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
- No niby tak... ale czeka mnie też dieta. No i zero kawy. Jak ja to zrobię?
- Nie wiem czy ci to mówiłem, ale kiedyś doprowadziłem się do takiego stanu, że tak się tą kawą wypłukałem, że zasłabłem gdy było gorąco.
- Nie, nie mówiłeś mi tego.
- To było dawno temu.- nie chciał o tym dokładnie wspominać.- Mój stan się unormował, ale po kawę już nigdy więcej nie sięgnąłem. Nauczyłem się żyć bez niej. Ciebie też mogę. Na początku może być trudno, ale pomoże ci to, zapewniam... Nawet nie będziesz miała nawrotów.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się.
- To co? Apteka pierwsza?- upewnił się.
- A będzie coś drugiego?
- Nauka trybu antykofeinowego? Jesteśmy sąsiadami. Może czas, abym cię w końcu po sąsiedzku zaprosił na jakąś herbatę.
- A chętnie skorzystam.- przytaknęła.

środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział 194

Ten wieczór z pewnością nie miał tak wyglądać. Logan w drodze do domu zrozumiał jaki popełnił błąd. Sam zastanawiał się co było przyczyną jego wątpliwości, lecz nic nie potrafił wymyślić. Marla zawsze była przykładną żoną i cudowną, troskliwą matką. Chciał z nią o tym wszystkim porozmawiać, jednak gdy wrócił do domu, Marla była już zamknięta w łazience. Słyszał przez drewniane drzwi jej cichy płacz. Było mu przykro. Ona zawsze była wrażliwa i zawsze łatwo było ją skrzywdzić. Zapukał niepewnie.
- Zostaw mnie...- jęknęła popłakując.
- Marls, musimy porozmawiać, a przez drzwi się nie da.
- Jak to się nie da? Ponoć w naszym małżeństwie jest jakiś mur braku zaufania, przez który wcześniej umieliśmy funkcjonować, więc teraz też sobie radź! A! I podziękuj w moim imieniu Jamesowi za pilnowanie dziecka kiedy jego ojciec powinien to robić! I podziękuj mu za to, że miał więcej zaufania niż mój własny mąż!
- Marla, no!- uniósł głowę do góry i wziął głęboki oddech, Wiedział, że będzie mu potrzebna siła i cierpliwość.- Zachowałem się jak kretyn, ok? Nie dałaś mi powodu żebym ci nie ufał, więc może dlatego to zrobiłem.
- Wiesz co? Śmieszny jesteś...-wykpiła go, lecz już nie płakała.
- Jesteś taka idealna, że na siłę próbowałem znaleźć powód, ale mi się nie udało. No nie wiem... to był impuls. Ja naprawdę ci wierzę, a czy ty wierzysz mi?
- Wierzę, ale jestem zła.
- Czyli wiesz, że ja też nie mógłbym ci tego zrobić, bo cię kocham i ci wierzę?- spytał z nadzieją, że teraz otworzy drzwi. Ta jednak siedziała w ciszy.- No przepraszam...- dalej cisza.- Ale... Bella... przyznaj, że się podekscytowałaś gdy ci tańczyłem, co?- kiedy padło to pytanie, zza drzwi Marla parsknęła śmiechem. Po chwili Marla otworzyła drzwi.

# Translate

# Znajdź rozdział