środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 181

Marla właśnie skończyła pakować swoją podróżną walizkę. Logan również. Oboje mało się odzywali tego dnia do siebie. Widział, że szatynka jest zdruzgotana i rozmowa z nią teraz to nie najlepszy pomysł. Dziewczyna błąkała sie zkąta w kąt myśląc o ojcu, który jest umierający w londyńskim szpitalu. Dopiero za dwie godziny mają samolot. Niecierpliwiła się. Nie mogła stać w miejscu. Jakby mogła to by pobiegła do niego, jednak dzieli ich ocean. Logan podszedł do niej i objął. Po chwili do domu przyszła Elena.
- Dzięki, że zaopiekujesz się Philem na naszą nieobecność.- powiedział łagodnie Logan.
- Nie ma sprawy. Rozumiem jaka jest sytuacja. Wzięłam sobie trzy dni wolnego.
- Wszystko masz pod ręką. Na lodówce jest karteczka z informacjami do małego. Jakby coś się działo, gdybyś czegoś nie wiedziała lub miała problem do dzwoń do mnie, Ellie. Albo do Jo. Ona ci pomoże.- Logan dokładnie wytłumaczył kuzynce co i jak.

środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 180

Gdy James otworzył oczy niedzielnego poranka, upewnił się, że śpi w swoim łóżku. Tak też było. Odetchnął z ulgą. Po tym jak wydostał się z Megan z jaskini, wrócili do ośrodka. Porozmawiali pewien czas, a następnie poszli się spakować. Nie mogli czekać do końca weekendu. Oboje czuli potrzebę powrotu do domu. Pod bramą ośrodka ich drogi się rozeszły. James wstał i podniósł roletę. Wiedział jaki jest dzisiaj dzień. Po szybkim prysznicu zszedł na dół. Alexa była już ubrana oraz umalowana. Wyglądała tak jakby w końcu miała wyjść z domu.
- O, wstałeś.- zobaczyła lokatora.- To może mi w końcu opowiesz co się wydarzyło wczoraj?
- To długa historia.- uśmiechnął się. Jednak podjął się próby. Opowiedział w skrócie co mu się przydarzyło. Blondynka była w szoku.- I potem wróciłem do ciebie.
- O mój Boże, James! Dobrze, że nic ci nie jest. Miałeś wypocząć i poskładać myśli, a tu...
- Myśli poskładałem.- przerwał jej.- Dzisiaj przede wszystkim muszę zajść w pewne miejsce. A co u ciebie?
- W końcu wracam do pracy. Carlos zabrał resztę swoich rzeczy. Wkrótce rozprawa sądowa... Nawet nie chcę o tym gadać. 
- Z nim też bym musiał jeszcze pogadać. Ale dzisiaj jest coś ważniejszego.
- Tak, wiem.- przytaknęła.- Ja już lecę. Alexa spieszyła się. James zdał sobie sprawę, ze nie mógł tam dłużej zostać. Przecież dziś musi pojawić się gdzie indziej.

środa, 16 grudnia 2015

Rozdział 179

James siedział zapatrzony w małe światełko na szczycie jaskiniowej groty. Dziesiątki razy sprawdzał czy nie ma stąd innego wyjścia. Byli tu uziemieni już cztery  godziny, choć dla niego to liczyło się jak cztery dni. Nie było szans żeby wezwać pomoc. Nie wiedział na ile starczy mu jedzenia i picia z jego plecaka. Myślał teraz o przyjaciołach. O tym jak bardzo chciałby się z nimi teraz zobaczyć. Megan podeszła do niego z butelką wody.
- Może chcesz się napić? Widziałam, że twoja się skończyła.
- Odejdź...- szepnął z małą siłą w głosie.
- James, proszę. Wybacz mi. Nie wiem jeszcze jak mam cię przepraszać i co ma zrobić żebyś mi to wybaczył.
- Wydostań nas stąd to pomyślimy.
- Aj, James.- usiadła koło niego.- Nie umrzemy tutaj. Ktoś się zorientuje, że nas nie ma. Pewnie już się zorientowali i nas szukają. Zobaczysz. Jeszcze dziś wrócisz do domu. Nie umrzemy.
- Miałem dwie szanse żeby umrzeć. Nie chcę trzeciej.- na te słowa zamilkła. Nie wiedziała co dokładnie kolega chciał przez to powiedzieć. James spojrzał na jej zaskoczony wyraz twarzy.- Chciałem się zabić. Wszystko przez kobietę. Była tak łudząco do ciebie podobna...- spojrzał na nią przechylając głowę.- Wziąłem proszki nasenne, a obudziłem się w szpitalu. A gdy ona umarła, chciałem skoczyć z mostu. Gdyby nie moi przyjaciele, nie byłoby mnie tutaj.
- Tak mi przykro.
- I co z tego?- wzruszył ramionami.- Moje życie to pasmo przykrych wydarzeń. Kiedyś inaczej wyglądało moje życie. A teraz? Nienawidzę swojej matki. Nie wiem co z Jennifer. A teraz to...

środa, 9 grudnia 2015

Rozdział 178

James skorzystał z tutejszych atrakcji ośrodka. Wycieczka wspinaczkowa po skalistych wzgórzach. Nigdy się nie wspinał. Uważał, że to jest dobry sposób na odrobinę relaksu. Na poskładanie myśli. Może uda mu się na jakiś czas zapomnieć o problemach. Meg była z nim w parze. Przewodnik przygotował już dziesięciosobową grupę, która po wcześniejszych przygotowaniach, udała się na nim specjalnym szlakiem. Był to już sobotni poranek, a słońce już świeciło dość wysoko na niebie.
- I jak tam noc? Wyspałeś się?- zagadała do niego partnerka gdy weszli już na skalisty teren.
- Muszę cię zaskoczyć.- uśmiechnął się.- Pomimo tego, że wieczorem zapierałem się, że nie zasnę, spało mi się fantastycznie. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze spałem. Te miejsce ma w sobie jakąś magię. A ty?
- Też się wyspałam.- poprawiła plecak, który niosła na jednym ramieniu.
- To dobrze. A wspinałaś się kiedyś po górach?
- I to nie raz... z moim chłopakiem...- posmutniała. James przegryzł wargę. Było mu głupio, że jej o nim przypomniał.
- Przepraszam.- kopnął kamyk swoim trepem.
- Nie ma za co.- machnęła ręką.- Poczekaj.- złapała go za ramię i zatrzymała.
- Coś się stało?
- Muszę zasznurować tego buta.- przykucnęła. Odwiązała trochę i na spokojnie zaczęła sznurować z powrotem. James niecierpliwił się, bo zajmowało jej to dużo czasu. Patrzył jak grupa oddala się od nich. Mógł uprzedzić, że się zatrzymują, ale już było za póżno by to robić. Pomyślał, że szybko ich dogonią, ponieważ Meg już wstała.

środa, 2 grudnia 2015

Rozdział 177

James był już na miejscu ośrodka wypoczynkowego. Miał nadzieję, że malowniczy krajobraz pomoże mu oczyścić umysł i pomóc w podjęciu ważnych decyzji. Wyłączył telefon żeby nikt mu nie przeszkadzał. Postawił walizkę na korytarzu swojego pokoju, a następnie spojrzał w okno. marzył, aby powspinać się po wyżynach.  Nagle drzwi otworzyły się i weszła do nich dziewczyna. Nie była drobna i niewinna. Sprawiała wrażenie silnej oraz wytrzymałej na wszystko. Miała krótkie włosy do ramion koloru kruczoczarnego. Kiedy zobaczyła Jamesa, ściągnęła brwi.
- Sorry, ale to mój pokój.- powiedziała twardym, ale dość kobiecym głosem.
- Nie. Recepcjonistka dała mi klucze do pokoju dwanaście.
- Ale to mi powiedziano, że mam dwanaście.- przez korytarz przechodziła pracownica.- Hej, niech mu pani powie, ze to jest mój pokój.
- Pan ma dobry pokój. Pani ma numer trzynaście. Musiała się pani przesłyszeć.
- Uważa pani, że jestem głucha?- spiorunowała ją wzrokiem, a James odębiał.
- Nie, przepraszam. Koleżanka musiała się pomylić. Dała pani zamiast kluczy do trzynastki, zapasowy od dwunastki. Już przynoszę właściwy klucz.- poszła dalej.
- Gdy tu przyjeżdżałam, nie wiedziałam, że obsługa jest taka niekompetentna.- powiedziała na głos sama do siebie, lecz wystarczająco głośno, aby pracownica usłyszała i wzięła to sobie do serca. Spojrzała na szatyna.- Głupi przypadek.
- Zdarza się.- odpowiedział.
- Przyjechałam tu się wyciszyć, ale jakoś się nie zapowiada. A ty?
- Też mam taki cel podróży. Jestem James.

# Translate

# Znajdź rozdział