środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 181

Marla właśnie skończyła pakować swoją podróżną walizkę. Logan również. Oboje mało się odzywali tego dnia do siebie. Widział, że szatynka jest zdruzgotana i rozmowa z nią teraz to nie najlepszy pomysł. Dziewczyna błąkała sie zkąta w kąt myśląc o ojcu, który jest umierający w londyńskim szpitalu. Dopiero za dwie godziny mają samolot. Niecierpliwiła się. Nie mogła stać w miejscu. Jakby mogła to by pobiegła do niego, jednak dzieli ich ocean. Logan podszedł do niej i objął. Po chwili do domu przyszła Elena.
- Dzięki, że zaopiekujesz się Philem na naszą nieobecność.- powiedział łagodnie Logan.
- Nie ma sprawy. Rozumiem jaka jest sytuacja. Wzięłam sobie trzy dni wolnego.
- Wszystko masz pod ręką. Na lodówce jest karteczka z informacjami do małego. Jakby coś się działo, gdybyś czegoś nie wiedziała lub miała problem do dzwoń do mnie, Ellie. Albo do Jo. Ona ci pomoże.- Logan dokładnie wytłumaczył kuzynce co i jak.

środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 180

Gdy James otworzył oczy niedzielnego poranka, upewnił się, że śpi w swoim łóżku. Tak też było. Odetchnął z ulgą. Po tym jak wydostał się z Megan z jaskini, wrócili do ośrodka. Porozmawiali pewien czas, a następnie poszli się spakować. Nie mogli czekać do końca weekendu. Oboje czuli potrzebę powrotu do domu. Pod bramą ośrodka ich drogi się rozeszły. James wstał i podniósł roletę. Wiedział jaki jest dzisiaj dzień. Po szybkim prysznicu zszedł na dół. Alexa była już ubrana oraz umalowana. Wyglądała tak jakby w końcu miała wyjść z domu.
- O, wstałeś.- zobaczyła lokatora.- To może mi w końcu opowiesz co się wydarzyło wczoraj?
- To długa historia.- uśmiechnął się. Jednak podjął się próby. Opowiedział w skrócie co mu się przydarzyło. Blondynka była w szoku.- I potem wróciłem do ciebie.
- O mój Boże, James! Dobrze, że nic ci nie jest. Miałeś wypocząć i poskładać myśli, a tu...
- Myśli poskładałem.- przerwał jej.- Dzisiaj przede wszystkim muszę zajść w pewne miejsce. A co u ciebie?
- W końcu wracam do pracy. Carlos zabrał resztę swoich rzeczy. Wkrótce rozprawa sądowa... Nawet nie chcę o tym gadać. 
- Z nim też bym musiał jeszcze pogadać. Ale dzisiaj jest coś ważniejszego.
- Tak, wiem.- przytaknęła.- Ja już lecę. Alexa spieszyła się. James zdał sobie sprawę, ze nie mógł tam dłużej zostać. Przecież dziś musi pojawić się gdzie indziej.

środa, 16 grudnia 2015

Rozdział 179

James siedział zapatrzony w małe światełko na szczycie jaskiniowej groty. Dziesiątki razy sprawdzał czy nie ma stąd innego wyjścia. Byli tu uziemieni już cztery  godziny, choć dla niego to liczyło się jak cztery dni. Nie było szans żeby wezwać pomoc. Nie wiedział na ile starczy mu jedzenia i picia z jego plecaka. Myślał teraz o przyjaciołach. O tym jak bardzo chciałby się z nimi teraz zobaczyć. Megan podeszła do niego z butelką wody.
- Może chcesz się napić? Widziałam, że twoja się skończyła.
- Odejdź...- szepnął z małą siłą w głosie.
- James, proszę. Wybacz mi. Nie wiem jeszcze jak mam cię przepraszać i co ma zrobić żebyś mi to wybaczył.
- Wydostań nas stąd to pomyślimy.
- Aj, James.- usiadła koło niego.- Nie umrzemy tutaj. Ktoś się zorientuje, że nas nie ma. Pewnie już się zorientowali i nas szukają. Zobaczysz. Jeszcze dziś wrócisz do domu. Nie umrzemy.
- Miałem dwie szanse żeby umrzeć. Nie chcę trzeciej.- na te słowa zamilkła. Nie wiedziała co dokładnie kolega chciał przez to powiedzieć. James spojrzał na jej zaskoczony wyraz twarzy.- Chciałem się zabić. Wszystko przez kobietę. Była tak łudząco do ciebie podobna...- spojrzał na nią przechylając głowę.- Wziąłem proszki nasenne, a obudziłem się w szpitalu. A gdy ona umarła, chciałem skoczyć z mostu. Gdyby nie moi przyjaciele, nie byłoby mnie tutaj.
- Tak mi przykro.
- I co z tego?- wzruszył ramionami.- Moje życie to pasmo przykrych wydarzeń. Kiedyś inaczej wyglądało moje życie. A teraz? Nienawidzę swojej matki. Nie wiem co z Jennifer. A teraz to...

środa, 9 grudnia 2015

Rozdział 178

James skorzystał z tutejszych atrakcji ośrodka. Wycieczka wspinaczkowa po skalistych wzgórzach. Nigdy się nie wspinał. Uważał, że to jest dobry sposób na odrobinę relaksu. Na poskładanie myśli. Może uda mu się na jakiś czas zapomnieć o problemach. Meg była z nim w parze. Przewodnik przygotował już dziesięciosobową grupę, która po wcześniejszych przygotowaniach, udała się na nim specjalnym szlakiem. Był to już sobotni poranek, a słońce już świeciło dość wysoko na niebie.
- I jak tam noc? Wyspałeś się?- zagadała do niego partnerka gdy weszli już na skalisty teren.
- Muszę cię zaskoczyć.- uśmiechnął się.- Pomimo tego, że wieczorem zapierałem się, że nie zasnę, spało mi się fantastycznie. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze spałem. Te miejsce ma w sobie jakąś magię. A ty?
- Też się wyspałam.- poprawiła plecak, który niosła na jednym ramieniu.
- To dobrze. A wspinałaś się kiedyś po górach?
- I to nie raz... z moim chłopakiem...- posmutniała. James przegryzł wargę. Było mu głupio, że jej o nim przypomniał.
- Przepraszam.- kopnął kamyk swoim trepem.
- Nie ma za co.- machnęła ręką.- Poczekaj.- złapała go za ramię i zatrzymała.
- Coś się stało?
- Muszę zasznurować tego buta.- przykucnęła. Odwiązała trochę i na spokojnie zaczęła sznurować z powrotem. James niecierpliwił się, bo zajmowało jej to dużo czasu. Patrzył jak grupa oddala się od nich. Mógł uprzedzić, że się zatrzymują, ale już było za póżno by to robić. Pomyślał, że szybko ich dogonią, ponieważ Meg już wstała.

środa, 2 grudnia 2015

Rozdział 177

James był już na miejscu ośrodka wypoczynkowego. Miał nadzieję, że malowniczy krajobraz pomoże mu oczyścić umysł i pomóc w podjęciu ważnych decyzji. Wyłączył telefon żeby nikt mu nie przeszkadzał. Postawił walizkę na korytarzu swojego pokoju, a następnie spojrzał w okno. marzył, aby powspinać się po wyżynach.  Nagle drzwi otworzyły się i weszła do nich dziewczyna. Nie była drobna i niewinna. Sprawiała wrażenie silnej oraz wytrzymałej na wszystko. Miała krótkie włosy do ramion koloru kruczoczarnego. Kiedy zobaczyła Jamesa, ściągnęła brwi.
- Sorry, ale to mój pokój.- powiedziała twardym, ale dość kobiecym głosem.
- Nie. Recepcjonistka dała mi klucze do pokoju dwanaście.
- Ale to mi powiedziano, że mam dwanaście.- przez korytarz przechodziła pracownica.- Hej, niech mu pani powie, ze to jest mój pokój.
- Pan ma dobry pokój. Pani ma numer trzynaście. Musiała się pani przesłyszeć.
- Uważa pani, że jestem głucha?- spiorunowała ją wzrokiem, a James odębiał.
- Nie, przepraszam. Koleżanka musiała się pomylić. Dała pani zamiast kluczy do trzynastki, zapasowy od dwunastki. Już przynoszę właściwy klucz.- poszła dalej.
- Gdy tu przyjeżdżałam, nie wiedziałam, że obsługa jest taka niekompetentna.- powiedziała na głos sama do siebie, lecz wystarczająco głośno, aby pracownica usłyszała i wzięła to sobie do serca. Spojrzała na szatyna.- Głupi przypadek.
- Zdarza się.- odpowiedział.
- Przyjechałam tu się wyciszyć, ale jakoś się nie zapowiada. A ty?
- Też mam taki cel podróży. Jestem James.

środa, 25 listopada 2015

Rozdział 176

Przyjaciele postanowili spędzić razem wieczór. Chłopaki dawno nie spotkali się we czwórkę, a teraz siedzieli przy jednym stole i porozmawiali jak za starych dobrych czasów. Poszli razem do baru, aby napić się piwa oraz podyskutować o tym co się dzieje, a potem wyluzować. Logan zauważył, że jego przyjaciele są jacyś posępni.
- Ej, no co się dzieje? Który pierwszy? Los Carlitos?
- Pod koniec miesiąca mam proces rozwodowy. Jak mam się czuć?
- Sam jego chciałeś.
- Tak i nadal chce.- dodał.- Jednak nie zmienia to faktu, że nie zapomniałem o tym co się stało. A dziś przyszła do mnie. Zgodziła się na wszystko.
- Ustąpiła ci?
- Tak. W dodatku wiem, że już nie założymy rodziny.- posmutniał. James wiedział o co mu chodzi. Alexa powiedziała mu, że nie może mieć dzieci.
- Przykro nam z tego powodu.- dołączył się do rozmowy Kendall.- Ty i Alexa byliście jak para namiętnych kochanków. Trzy lata temu braliście ślub…
- Ten czas tak szybko zleciał. Mam wrażenie, że teraz będzie mi się dłużył jak cholera.- westchnął.- Jest jednak pozytyw. Dołączę do Jamesa. Para singli.
- No nie bardzo, Los.- odpowiedział szatyn.- Ja…jakby jestem z Jennifer.
- Chodzisz z nią?- spytał dla pewności Logan. Powinien cieszyć go ten fakt, że kogoś znalazł, ale nie mógł.- I się nie pochwaliłeś?

środa, 18 listopada 2015

Rozdział 175

James odkąd zobaczył swoją matkę w drzwiach, nie ruszył się. Stał jak sparaliżowany. Na zewnątrz nic nie było po nim widać, ale w środku cały się trząsł ze złości. Miał wrażenie, że zaraz ekspoduje jak wulkan. Kiedy Alexa z ciekawości sprawdziła kto przyszedł, bez słowa złapała za torebkę. Poklepała Jamesa po ramieniu dając mu otuchy, a następnie minęła się z panią Maslow w przejściu. Patrzył w oczy matki pełne tęsknoty i smutku.
- Synku… Powiedz coś.
- Nie jestem już twoim synem. Ja nie mam matki.
- James, porozmawiajmy. Nie wpuścisz mnie?- spytała.
- I tak niczego nie wskórasz.- mimo to wpuścił ją do środka. Oparł się o ścianę.- Skąd się tu wzięłaś? Po co przyjechałaś i skąd wiesz gdzie mnie znaleźć?
- Szukałam informacji o tobie u twoich przyjaciół. Marla…
- A więc wszystko jasne.- był zły na przyjaciółkę za to.
- Przyjechałam cię za wszystko przeprosić. Wiem, że wyrządziłam ci krzywdę. Jest mi z tego powodu bardzo przykro.
- Nie! To mi jest przykro za to, że moja matka jest chora na umyśle! Widzę już, że te dolegliwości to odziedziczyłem chyba po tobie! Jak mogłaś myśleć, że faszerując mnie jakimiś narkotykami, robisz to dla mojego dobra?! Odseparowałaś mnie od moich przyjaciół, bo bałaś się, że cię zostawię.

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 174

Kendall musiał znaleźć Jo i jej wszystko wytłumaczyć. Opatrznie zrozumiała to wszystko. Pomyślał wtedy o pewnym miejscu, w którym może się znajdować. Sam dawno tam nie był, nawet bardzo dawno. Od kiedy Jo tam nie mieszka, nie miała powodu, aby wracać do Palmwoods. Ten hotel jednak zawsze zostanie pewnym etapem jego życia i to się nie zmieni. Strzał w dziesiątkę. Jo płakała przy fontannie. Nie miał czasu na podziwianie uroków tego miejsca. Wolał skoncentrować się na swojej żonie. Kiedy go zobaczyła, szybko otarła łzy i odwróciła się plecami.
- Jo…- dosiadł się.
- Zostaw mnie!- odsunęła się.
- Przepraszam.
- Za co mnie przepraszasz? Za to, że masz kochankę? Za to, że zadowalasz się jakąś gówniarą na trasach koncertowych kiedy ja czekam na ciebie stęskniona w domu? Za to, że wyrządziłeś mnie i naszej córce krzywdę? Już wiem czemu Chloe cię nie toleruje. Poznała się na tobie, Kendall! Dobrze wyczuwała, że nie jesteś z nami szczery. To inteligentniejsza osoba niż sobie to wyobrażałeś!
- To wcale nie tak!- zaprzeczył.- Przepraszam cię za to, że ukrywałem prawdę w tajemnicy. Nie powinienem, ponieważ nie czuję się za to winny.
- No jasne, że nie czujesz się winny!- wydarła się, ale po chwili ucichła żeby nie zwracać na siebie uwagę innych przechodniów i mieszkańców hotelu.- Ty lubisz dobrą zabawę, co nie?
- Przestań… Może gdybyś dała sobie powiedzieć jak było naprawdę to byś zrozumiała. Nic mnie nie łączy z tą dziewczyną. Jak chcesz to idź do Dustina. On też ci może powiedzieć jak było.
- Tia…- wywróciła oczami.- Dustin powie to, co chcesz, aby powiedział.
- Aleś ty uparta.- westchnął.- Słuchaj. Ta dziewczyna jest fanką, a raczej psychofanką. Pojawiła się

środa, 4 listopada 2015

Rozdział 173

Jo przyglądała się z ciekawością na rudowłosą dziewczynę, która stała obok Kendalla. Nieznajoma poprawiła spódnicę i zadarła nos do góry. Na jej twarzy malował się podejrzany uśmieszek. Cała trójka stała w ciszy. Kendall nie wiedział co ma zrobić. Wolałby, aby Jo nie dowiedziała się tego w taki sposób. Według niego najlepiej by było gdyby w ogóle o tym nie wiedziała. Blondynka nie wytrzymała napięcia.
- Kendall, kto to jest?- spytała.
- Jestem Amelia.- wyprzedziła go dziewczyna.- Amelia Hopkins.
- Kim ty jesteś?
- Jestem dziewczyną Kendalla.- odpowiedziała.
- CO?!- podniosła głos. Spojrzała na męża wzrokiem zabójcy żądnym wyjaśnień.- Masz mi Kendall coś do powiedzenia?!
- Tak! Ona łże! To nie jest moja dziewczyna.
- Jak możesz kłamać jej prosto w oczy, kochanie?- podeszła do niego.
- Zostaw mnie!- wyszarpał się jej.- Tyle razy ci mówiłem!
- A czyli znacie się trochę czasu!- Jo założyła ręce.- Jak mogłeś mieć kochankę? Nigdy cię o to nie podejrzewałam! Nie chcę cię znać!- pobiegła po schodach.
- Jo! Jo zaczekaj! To nie tak jak myślisz!- pragnął biec za nią, ale nie mógł zostawić otwartego mieszkania z dzieckiem w środku.
- Teraz możemy być tylko ty i ja.- uśmiechnęła się.

środa, 28 października 2015

Rozdział 172

James obudził się, ale nie otwierał oczu. Bolała go głowa. Podniósł się, postawił bose stopy na chłodnej podłodze. Podszedł po omacku do okna, aby rozwinąć żaluzję. Promienie słoneczne uderzyły go w twarz. Teraz cieszył się, że wciąż ma zamknięte oczy. Odwrócił głowę i z czasem zaczął je powoli otwierać. Wtedy dotarło do niego co działo się wczorajszego dnia. Nie był do końca pewien czy to było na serio czy tylko mu się przyśniło. Zszedł na dół w poszukiwaniu lokatorów.
- Alexa?- zawołał. Nikt się nie odezwał.- Carlos?
- Chyba za dużo wypiłeś wczoraj.- burknęła blondynka.
- A zdziwiłabyś się. Nawet nie tak dużo. Czyli to się działo naprawdę? Ale...- przyjrzał jej się uważnie.- Co on miał na myśli mówiąc, że go oszukałaś?- Alexa nic nie odpowiedziała, odwróciła się bokiem i dotknęła swojego brzucha. James zrozumiał. Wolał nie wypowiadać się na ten temat. 
- Jak ty byś się poczuł gdybyś się dowiedział, że twoja żona okłamała cię o dziecku?- spytała.
- Hmm...- zmarszczył brwi.- Do jeszcze tak niedawna nie myślałem na poważnie o małżeństwie, tym bardziej o dzieciach. Jednak teraz to co innego.- odpowiedział.- Chciałbym się w końcu ustatkować. I gdyby moja żona mnie okłamała, byłbym zawiedziony...przybity...rozczarowany. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Gdyby to była normalna sytuacja, a nie jest. Gdybyś to wcześniej jakoś rozegrała dobrze, to być może Carlos starłałby się z tobą o te potomstwo. Nie chcę cię urazić, ale naciąganie na dziecko żeby został przy tobie to chory pomysł.
- Nie musisz mi o tym mówić. Ja to wiem.- usiadła.- A gdybyś się na przykład dowiedział, że... - przełknęła nerwowo ślinę.-... że twoja żona nie może mieć dzieci?
- A to zależy czy wiedziała o tym przed ślubem i to zataiła czy dowiedziała się potem.- dodał zmartwiony.
- Dowiedziała się potem.
- Trudno jest mi się postawić w tej sytuacji. Jako jedyny z mojej paczki nie jestem żonaty.- podrapał się po głowie.- Po tym co między wami zaszło, ile razy się sprzeczaliście to nie umiem odpowiedzieć. Ale gdybym w spokojnym małżeństwie dowiedział się, że moja żona nie może mieć dzieci, nie zostawiłbym jej z tego powodu. Starałbym się innym sposobem osiągnąć szczęście. Proszę nie pytaj mnie o takie rzeczy więcej. Nie teraz. Głowa mi pęka.- napił się wody.- A czy ty...Jesteś, no wiesz...
- Tak. Nie mogę mieć dzieci. Byłam u ginekologa. W nocy podjęłam decyzję. Nie będę toczyć wojny z Carlosem.- w tym momencie przyszedł do Jamesa sms.
- Oho.
- Coś się stało?

środa, 21 października 2015

Rozdział 171

- Carlos! Carlos!- Alexa próbowała dogonić męża, który przez przypadek dowiedział się prawdy. Tak bardzo bała się tego momentu. Wiedziała, że jak dowie się prawdy to ją zostawi. On zawsze chciał mieć dziecko. I w ten sposób go skrzywdziła.
- Czego?!- odwócił się nagle gniewnie patrząc na nią. Jego oczy były zaczerwienione. Siłą powstryzmywał się od płaczu.
- Proszę, porozmawiajmy...
- Ile czasu miałaś zamiar mnie oszukiwać, co? Dobrze ci się żyło z tym kłamstwem?
- Nie, nie było mi z tym dobrze. Szukałam dobrego momentu żeby ci powiedzieć, ale nie wiedziałam jak. Byłeś taki szczęśliwy. Wtedy do mnie dotarło jak bardzo chciałeś tego dziecka i zrobiło mi się przykro!- łzy cisnęły jej się z oczu.
- A kiedy miałaś zamiar to zrobić? A może wcale nie miałaś! Rano chciałaś zatrzymać mnie w łóżku. Może wtedy by ci się udało!- wrzasnął. Dawno nie był tak zły jak teraz.
- Chciałam ci powiedzieć, ale nie wiedziałam jak! Pragnęłam tylko , abyś wrócił do mnie. Byłam zdesperowana i gotowa do podjęcia każdego kroku. Przyleciałeś kiedy się dowiedziałeś, że zostaniesz ojcem. A tak to byś nadal tam był! Taka jest prawda! Jesteś ze mną z litości.

środa, 14 października 2015

Rozdział 170

James chciał jak każdego dnia zajść po Jennifer i zabrać ją do agencji. Z uśmiechem na twarzy kroczył szcześliwie do uroczej sąsiadki. Zapukał do drzwi czekając aż mu otworzy.  Zawsze zjawiała się w przeciągu minuty. Jednak nie dzisiaj. Zapukał jeszcze raz, potem nacisnął dzownek. Nic. Nie było jej w domu. Szatyn był zdziwiony, że wolała sama pojechać do pracy i to tak wcześnie jeszcze. Jej samochodu tez nie było. Pomyślał, że może miala ważną sprawę do załatwienia albo musiała być wcześniej w pracy. Wsiadł do auta i pojechał jak zawsze tą samą drogą. Na sygnalizacji zapaliło się czerwone światło. W trakcie czekania rozejrzał się po okolicy. Coś przykuło jego uwagę. Samochód Jenn, rejestracja się zgadzała. Musiała być gdzieś tutaj. Gdy rozbłysło zielone światło, model zakręcił i zatrzymał się na tym samym parkingu.
Jennifer wychodziła właśnie z przedszkola. Poprawiła torbę na swoim ramieniu i ruszyła do samochodu. Gdy spostrzegła kto przy nim stoi, zatrzymała się zaskoczona.

środa, 7 października 2015

Rozdział 169

O siódmej rano Marla, Logan i Elena jedli wspólnie śniadanie przy stole. Philip jeszcze smacznie spał i na chwilę obecną nie zapowiadało się żeby było inaczej. Marla przypatrywała się ukradkiem na męża, a on ze wzajemnością jej. Elena wyłapała te dziwne spojrzenia.
- Mogę wiedzieć co wy znowu odwalacie? Od kiedy nie macie porządnych problemów, zajmujecie się jakimiś duperelami!- w tym momencie małżeństwo spojrzało się na nią z przerażeniem.- Przepraszam... nie jestem w nastroju.
- Co się stało? Chodzi o Jamesa?- spytała Marla.
- A o kogo innego? Jay się do mnie przystawiał wczoraj i James nas na tym nakrył...
- Co ty gadasz?- wybałuszył oczy kuzyn.
- Mam specjalnie dla ciebie powtarzać?!- burknęła.
- Jezu, już dobrze. Jaka ty agresywna jesteś...- odsunął się trochę.- Może powinnaś powiedzieć mu prawdę.
- Wyszłabym na kompletną idiotkę gdybym mu powiedziała, że kłamałam mówiąc, że jestem ze swoim asystentem po tym co zobaczył! Nie wiem czy by uznał to za przypadek, żałosny zbieg okoliczności. Widzę jak dobrze się dogaduje z Jennifer. Najchętniej to bym się jej pozbyła, ale nie mogę tego zrobić, bo mi tak wygodnie...
- Mam z nim porozmawiać?- spytała.
- O nie, nie...- pokręciła głową.- Zacznie coś

środa, 30 września 2015

Rozdział 168

- Witaj, kochanie.- Carlos cmoknął Alexę w czoło gdy zauważył, że otworzyła oczy.- Dziś mamy piękny dzień. Jak się ma moja najpiękniejsza kobieta?
- Aj, Carlos. Uuuaaaah.- ziewnęła rozciągając się.- Ma się cudownie.
- To wspaniale. Patrz co dla ciebie, dla was mam.- przyniósł jej śniadanie do łożka.- Musisz zjeść wszystkie te pyszności.
- Jezuuu... ile jedzenia. Porcja jak dla konia.- uśmiechęła się.
- Wiem, że kobiety w ciąży mają wilczy apetyt. Muszą dużo jeść. Dopilnuję, abyś zjadła wszystko.
- No tak, ale ty codziennie dokładasz mi coraz więcej. To już nie karmienie tylko tuczenie. Nasze dziecko będzie zapaśnikiem sumo.
- Hahaha nie przesadzaj. Jedz.- Alexa wzięła się za najlżejszy posiłek. Musli z owocami. Wsadziła łyżeczkę do ust patrząc na Carlosa. Nie była głodna, ale musiała wmusić w siebie to jedzenie żeby mu nie było przykro. Latynos widząc jej dostrzegalne niezadowolenie, przybliżył się.- Co? Nie smakuje ci? Niedobre? Może nie chcesz musli? Owoce nie te? Pójdę do sklepu i kupię nowe.
- Nie!- zatrzymała go.
- To co? A płatki? Może płatki wolisz? Jakie? Kukurydziane? Czekoladowe? Ubiorę buty... A może na te kanapki też nie masz ochoty to zrobić ci coś innego...
- Wystarczy!- poniosła głos. Już nie mogła tego wytrzymać. Carlos od trzech dni traktuje ją jak dziecko. Wie, że się stara, ale tylko ją zamęczył. Alexa widząc, że posmutniał od razu go przeprosiła.
- Rozumiem. Te hormony...
- Carlos, to miło, że tak o mnie dbasz, ale trochę przesadzasz. Nie jestem z porcelany. Stajesz się trochę nieznośny. Chciałabym odpocząć. Zjem to pyszne śniadanie kiedy zgłodnieję, ok?
- No dobrze, nie przeszkadzaj sobie.- wyszedł z sypialni.

środa, 23 września 2015

Rozdział 167

Dobrze wiedziała, która zbliża się godzina. Patrzyła nerwowo na zegar ścienny przegryzając wargę. W ręce miętoliła kawałek biurowej zasłonki. Tak bardzo nie chciała żeby czerwona wskazówka doszła do siedemnastej, ale ona nieubłaganie zbliżała się do tej godziny. Zastanawiała się co zrobić. Wyjrzała dyskretnie przez okno. James siedział już w aucie. Czekał na nią. Czekał na Jennifer. Elena dobrze o tym wiedziała. Plotki o tym, że coś się między nim zaczyna dziać szybko się roznoszą. Zastanawiała się czy może nie zatrzymać Jenn i nie wcisnąć jej nadgodzin. Uśmiechnęła się do siebie, a następnie podbiegła do drzwi z gotowym planem. Jednak gdy dotknęła klamki, uśmiech zmył się z jej twarzy. Co ja robię? Nie chcę stać się jędzą. Jeśli James chce spotykać się z nią to musze to uszanować. Tyle czasu go nie było. Jakoś radziłaś sobie bez niego. Teraz kiedy wrócił, znów na nowo rozpalił we mnie ten ogień. Nie mogę mu tego zrobić. Chcę żeby był szczęśliwy. Zasługuje na to. Nie chcę, aby okazało się, że jedyną przeszkodą na drodze do jego szczęscia... jestem ja. Elena ze smutkiem wróciła na swoje miejsce. Patrzyła z bólem serca jak jego samochód odjeżdża z Jenn od strony pasażera.

środa, 16 września 2015

Rozdział 166

Kendall otworzył oczy. Śniło mu się coś dziwnego. Carlos zepchnął Alexę z przepaści żeby zostać z Lily. Uznał, że to zbyt chore, a jego przyjaciel w rzeczywistości nie dopuściłby się nigdy do takiej zbrodni. To po prostu dobry człowiek, ale czasem głupi. Miał nadzieję, że jeszcze zmądrzeje. Odwrócił się żeby spojrzeć na Jo, która tuliła córeczkę. Uśmiechnął się pod nosem. Ssała smoczek, a jej zielone oczka powoli się zamykały. Musi przestać zadręczać się tak problemami Carlosa i zając swoją rodziną. Ona była dla niego równie ważna, a może nawet i najważniejsza. Jo zauważyła, że Kendall przygląda się Chloe
- Chcesz ją potrzymać?- spytała.
- Żeby znowu się przeze nie popłakała? Wolę nie…- zaprzeczył, choć bardzo tego pragnął. Byłby najszczęśliwszym ojcem na świecie gdyby wiedział, że jego córeczka czuje się bezpiecznie w jego ramionach. Było mu przykro z tego powodu. Żałował, że wyjechał w trasę, ale musiał.

- Nie martw się. Może kiedyś ci zaufa.
- Jest taka malutka, a taka mądra…- westchnął.- Chciałbym żeby uśmiechnęła się do mnie i dotykała twarzy jak Phillip Logana.
- Phil to po prostu ciekawy świata odkrywca. Wszystko i każdego musi dotknąć.
- A może mój wygląd ją przeraża?
- Chloe ma bardzo przystojnego tatusia.- posłała mu buziaka.
- To się okaże.- przystawił twarz bliżej dziecka. Dziewczynka przyjęła taki wyraz twarzy jakby miała się za chwilę popłakać, więc się odsunął. Podniósł się z łóżka.- Idę wziąć prysznic…- powiedział przybity i zamknął się w łazience.

środa, 9 września 2015

Rozdział 165

Carlos tępo patrzył się w wyświetlacz swojego iPhone’a. To, co przeczytał zupełnie nim wstrząsnęło. Nie spodziewał się tego. Jego głowę zaśmiecało teraz setki myśli. Nie wiedział co zrobić. Jeszcze raz odczytał tę wiadomość: Carlos, jak mogłeś mi to zrobić? Jesteś egocentryczną świnią skoro zostawiasz mnie i nasze dziecko, które jest w drodze. Szkoda, że musisz dowiadywać się tego w taki sposób… Nie tak wyobrażał sobie ten dzień. I co ma teraz zrobić? Jak ma się zachować? Nie może przecież jej z tym samą zostawić. Musi wracać do LA i z nią porozmawiać. Zastanawiał się jak powiedzieć o tym Lily. Wszystko schrzaniło się w przeciągu minuty. Po chwilo pożałował, że odczytał to. Jednak po kilku kolejnych westchnieniach stwierdził, że mimo wszystko sprawiedliwie będzie żeby się o tym dowiedziała.
- Hej, skarbie.- uśmiechnął się gdy ta otworzyła oczy.
- Witaj.- pocałowała go w ramię.- Jak się spało?
- Fantastycznie.
- Coś się stało? Wyglądasz jakbyś dowiedział się o czymś strasznym.
- Nieee, nic się nie stało. Po prostu będę musiał wrócić do LA i załatwić kilka spraw.
- Czyli jednak coś się stało.- zmartwiła się.- Powiedz mi. Chcę wiedzieć. Nie okłamuj mnie.
- Jak chcesz. Nie zasługujesz na to, ale sprawa jest skomplikowana. Sam dowiedziałem się przed chwilą. Tylko proszę, zrozum mnie…- wziął głębszy wdech.- Alexa spodziewa się mojego dziecka.- po tych słowach nastała cisza. Lily nic nie powiedziała tylko wstała i poszła do łazienki. Nie wiedział jak to odebrać. Słyszał jak woda leci z prysznica, a potem cisza. Pół godziny później wyszła i ubrała się.
- Dlaczego się nie zbierasz?- spytała gdy ten nadal leżał w łóżku.
- Co ty robisz?
- Lecę z tobą do Los Angeles.- odpowiedziała wyciągając torbę.- Na jakiś czas zatrzymam się w hotelu. Ja nie będę mówić ci co masz robić. Nie skomentuję tego co mi powiedziałeś. Dam ci trochę czasu, abyś na miejscu mógł podjąć decyzję.

środa, 2 września 2015

Rozdział 164

James zdążył już powiadomić Kendalla i resztę o tym co powiedział Alexie. Od pewnego czas w ogóle nie wychodziła z pokoju co doprowadzało szatyna do szaleństwa. Czuł, że popełnił błąd. Dostał narastającego bólu głowy. Poszedł do kuchni i łyknął tabletkę. Spojrzał na zegarek. Za kilka minut miał się spotkać z Jennifer. Nie był jednak w nastroju do rozmów, więc zadzwonił do niej i poprosił o przesunięcie spotkania na jutro. Zgodziła się bez zbędnych pytań co się stało. Nie wiedział co teraz zrobić. Iść do Hendersonów gdzie wszyscy siedzą i zastanawiają się co mogą zrobić czy siedzieć tu zastanawiając się kiedy Alexa wyjdzie z pokoju. Uważał, że to prędko nie nadejdzie, więc wsiadł do samochodu i pojechał do przyjaciół. Drzwi otworzyła mu Elena.
- Cześć.- przywitał się trochę zaskoczony.
- Wejdź.- rozchyliła drzwi.
- O, jesteś już!- zawołał Kendall.-Co z Alexą?
- Nie wychodzi z pokoju. Słyszę tylko przez drzwi jak płacze. Mogłem trzymać język za zębami.
- Teraz jest za późno żeby o tym rozmyślać.- usiedli.
- Hej Marls.- powiedział James gdy ją zobaczył.
- Chcesz się czegoś napić?- spytała.
- Może wody.- odpowiedział. Naprzeciwko niego usiadła Elena, która spoglądała na niego co jakiś czas. Udawał, że nie ma w tym nic niezwykłego jednak trochę go to peszyło. Samo siedzenie w jej obecności było trochę niezręczne.
- A co jeśli Lily go nie odrzuci?- spytał Logan.
- To będzie rozwód.- powiedziała Jo.- A pamiętamy wszyscy co było ostatnim razem. Nikt nie chce z nas tego powtarzać, a potem ich godzić jak na Hawajach. Jeśli będzie w ogóle to możliwe.
- My jesteśmy w ogóle głupi.- westchnął Henderson.- Przejmujemy się i debatujemy, ale tak naprawdę to gówno zrobić możemy.

środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 163

Carlos odjechał spod domu Kendalla z piskiem opon. Był teraz pewny, że kocha Lily. Nie zazna spokoju jeśli nie pojedzie do niej do Georgii i się z nią nie zobaczy. To nic, że nie odbierała od niego telefonów, nie odpisywała na wiadomości. Musiał powiedzieć jej prawdę. Zadzwonił do niego telefon od Kendalla. Nie odebrał. Ciągle wydzwaniał co go zdenerwowało. Wyłączył telefon.


Kendall tymczasem siedział w domu z przyjaciółmi i denerwował się ściskając komórkę w ręce.
- Wyłączył!- powiedział.
- Czy on jest głupi?- podniósł się Logan.- On ma żonę! Co my powiemy Alexie?
- A co mamy jej powiedzieć?- uniósł się Kendall.- Mamy jej oznajmić, że jej mąż pojechał do Georgii, która leży po drugiej stronie Ameryki? I to do Collins? Nie no! Tego to się w ogóle po nim nie spodziewałem. Jak można być takim głupim?
- To nie ty powinieneś się tak denerwować.- wtrącił James.
- A co? Pochwalasz jego zachowanie?- założył ręce.
- Oczywiście, że nie.- pokręcił głową.- Nie wiem co mam o tym myśleć. Przyjeżdżam do Los Angeles i okazuje się, że tu jednak problemów nie brakuje.
- Ej… ludzie.- wszedł w słowo Logan.- Collins to dobra i mądra dziewczyna. Kiedy dowie się co zrobił, ochrzani go i odeśle do domu. Ile godzin mu zajmie dojechanie do Georgii?
- Zależy czy pojechał na lotnisko czy nie.- odpowiedział Kendall. Nagle zadzwonił telefon Logana. Przyszła do niego wiadomość od Marli.
- No super…- westchnął.
- Co jest?- spytał James.
- Marla napisała mi, że twoja matka znów do niej dzwoniła.
- Co? Dzwoniła do was?- ożywił się jeszcze bardziej.- Nie mówcie jej, że wróciłem tu, bo jeszcze przyjedzie.- pokręcił głową.
- Ona prosiła żebyśmy dali jej znać jeśli się zjawisz…

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 162

Carlos pomógł wnieść walizki Jamesa do wolnej sypialni, w której kiedyś mieszkała Marla. Rozejrzał się po pokoju i uśmiechnął pod nosem. Czuł się tu wyjątkowo dobrze. Przejechał palcem po ramie łóżka. Kiedy przypomniał sobie, że Marla kiedyś sypiała w tym łóżku, przypomniał mu się dzień, w którym ona obudziła się w jego. Pamięta jak potem wychodziła przez okno i schodziła po drzewie. Jakie oboje mieli kłopoty. Teraz mógł się z tego śmiać. Wyjrzał przez okno, przez które było widać jego dawny dom. Miał z nim sporo wspomnień. Tych dobrych i tych mniej dobrych.
- To już ostatnia.- powiedział Pena.
- Los?- spojrzał na niego.- Kto tam teraz mieszka?
- Ta wizażystka, która ciebie upiększała na pokazie. Jennifer Mead.- również podszedł do okna.- Naprawdę tobie nie przeszkadza, że masz takie widoki za oknem?
- Daj już spokój…
- Mogę cię o coś zapytać?
- Nie musisz mnie pytać żeby zapytać.- oparł się o ścianę.
- Wiem, że może to dziwnie zabrzmi…- podrapał się po karku.- Jak myślisz? Jesteś już… normalny? Znaczy no… nie masz już jakiś problemów?
- Pytasz czy nie jestem psychiczny? Ja czuję się na wyleczonego i to jest najważniejsze. Przynajmniej specjalista z ośrodka też tak powiedział. I nic mi nie przeszkadza. Mogę już śmiało patrzeć w ten dom. Mogę normalnie mówić o Lucy…
- Dobrze, że jesteś znów wśród nas.- uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu.- Tu masz łazienkę. Wykąp się, połóż, odpocznij.- odwrócił się.
- Carlos?- zawołał go.- Dzięki za wszystko.

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 161

Elena stała jak wryta przed postacią poleconą przez jej asystenta. Ta twarz, te oczy, ten uśmiech jakże jej znajomy. Gdy usłyszała jego głos, jej serce jakby zaczęło bić na nowo innym rytmem. On tylko przywitał się i uśmiechnął dość skromnie jak na niego, ale nadal czarująco tym szeregiem swoich białych zębów.
- Nic nie powiesz?- spytał gdy ta nie odpowiadała.
- James?- nadal niedowierzała własnym oczom. Spojrzała następnie na asystenta.- Jay. Możesz mi powiedzieć kto to jest?
- To model Jeremy Mendow.- odpowiedział, a szatyn się wyszczerzył.
- Nie! Ty faktycznie źle usłyszałeś. Nie żaden Jeremy Mendow tylko James Maslow! Nie Mendow! Maslow!
- Przepraszam…
- Nic się nie stało.- machnął ręką James.
- Gdybym tylko wiedziała…
- Pogadamy potem.- przerwał jej.- Przyjechałem tutaj też po to, aby uratować twój pokaz, więc szybko mnie ubierzcie, ucharakteryzujcie i powiedzcie jak mam iść.
- Ok.- uśmiechnęła się.- Jenn! Oddaję go w twoje ręce!


Wszyscy goście, celebryci i gwiazdy oraz sławni w tej branży projektanci z krytykami mody zaczęli się już zjeżdżać na miejsce. Gwiazdy oślepione błyskiem fleszy zasypały czerwone dywany. W końcu limuzyna podjechała na miejsce. Wysiedli z niej państwo Pena, kolejnie Schmidt i Henderson. Przystali na chwilę, aby dać się sfotografować, a potem weszli do środka.
- Czasem to padaczki można dostać od tych fleszy.- przetarł oczy Latynos.

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 160

- O ludzie, ludzie! Mój Boże, Matko Przenajświętsza, mój Panie Niebieski!- podniosła do góry ręce Elena.- Dajcie mi coś na uspokojenie albo przywiążcie do krzesła! Nogi mi w dupę zaraz wejdą! Nieee.- jęknęła.- Jay, śmigaj dla szefowej po stoperan, bo inaczej eksploduję!
- A może meliski? –zaproponował.
- Nie uspokajaj mnie trzy godziny przed występem!- podniosła głos. Wszyscy się od niej odsunęli. Była strasznie zestresowana. Zdążyła już poobgryzać paznokcie. Miała nadzieję, że w świetle fleszy nie będzie tego widać.- Ja tylko chcę żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Co mi się tak przyglądasz?
- Pracowałem już z kilkoma osobami z tej branży, ale jeszcze nie miałem do czynienia z nikim komu tak mocno z całej duszy na tym zależało…
- Jayden.- położyła rękę na jego ramieniu. Spojrzała mu prosto w oczy.- Cassie Lorenz, moja była szefowa powiedziała mi na łożu śmierci, że we mnie pokłada wszystkie nadzieje. A wiesz dlaczego? Bo według niej byłam jedyną osobą, która mogła tego dokonać, dokończyć jej nieskończone dzieło. A ja nie miałam innego wyboru jak wziąć to na swoje barki, dokończyć coś tak wybitnego i podpisać się pod tym. Kocham to co robię. Może nie urodziłam się z taką świadomością, bo dopiero jakiś czas po przyjeździe do LA to odkryłam… Chcę być najlepszą projektantką dla samej siebie jak i też udowodnić Cassie tej na górze, że miała rację. Chcę żeby była ze mnie dumna. A ja nie pozwolę żeby słuch o niej zaginął… Rozumiesz?

środa, 29 lipca 2015

Rozdział 159

Wszyscy wykonali między sobą szereg dziwnych oraz pełnych wątpliwości spojrzeń. Najbardziej zaskoczony wiadomością od Eleny, że dzwoniła matka Jamesa był sam Logan, a potem Marla. Miała udawać, że ją to nie obchodzi, ale nie umiała. Zastanawiała się skąd ona ma do niej numer, dlaczego dzwoni akurat do niej i czego mogła chcieć. Przecież ta kobieta jest chodzącym złem. Wrednością w naturze. Ludzi przechodzą dreszcze gdy na nią patrzą mimo, że jest piękną kobietą. Miała jednak w sobie coś takiego odstraszającego.
- Dlaczego dzwoniła do ciebie?- spytał Logan żonę.- I dlaczego ona a nie sam James?
- A skąd mam wiedzieć?- wzruszyła ramionami.- Ja z tą kobietą miałam raz do czynienia jak James chciał się zabić i Carlos do niej zadzwonił i tu przyjechała siejąc piekło! Chciała go zabrać do domu, ale on sam tego nie chciał. No przecież siłą by go nie zmusiła.
- Po co dzwoniła?- zadała główne pytanie Jo.
- Po kolei.- zaczęła Elena.- Przedstawiła się i zapytała czy skontaktowała się z Marlą, a ja mówię, że to moja stryjeczna szwagierka, nie wiem czy się nie pomyliłam, bo gubię się z tymi rodzinnymi więzami i…
- Do rzeczy!- pogonił ją Logan.
- I ona powiedziała, że ma mój numer ze starego notesu Jamesa. Zapytała się czy może James nie jest tu z nami, bo pokłócili się i od dwóch dni go nie widziała. Odpowiedziałam, że my nic nie wiemy, a ona poprosiła mnie, że gdyby dał jakikolwiek znak to mamy do niej natychmiast zadzwonić, bo się martwi. Wspomniała, że ma z nim straszne problemy, ale nie powiedziała jakie.
- A jeśli coś mu się stało?- zmartwiła się Jo.
- Nawet o tym nie myśl.- zabronił jej Kendall.

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 158

Carlos nie zmrużył oka odkąd Lily wyjechała. Za dnia myślał o ich ostatnim spotkaniu, a w nocy o tym śnił. Zastanawiał się dlaczego wciąż o niej tak myśli. Zadawał sobie pytanie kim ona dla niego jest. Czy na pewno zwykłą przyjaciółką? Pamięta jak się poznali. Wracał od Hendersonów i przeszedł przez ulicę nie rozglądając się. Mógł wpaść pod koła jej samochodu. On wtedy podejrzewał Alexę o zdradę z byłym kiedy to on dopuścił się zdrady na campingu. Pamięta, że Lily odsunęła się w cień, bo nie chciała niszczyć ich małżeństwa i życzyła im, aby znowu byli razem. Na wakacjach się pogodził z Alexą. Myślał, że wszystko się rozwiązało. Wszystkie problemy zniknęły, ale to nie jest jeszcze koniec. Collins się w nim zakochała.
Zobaczył, że jego żona jeszcze śpi. Po cichu podniósł się z łóżka i pomaszerował do łazienki. Był umówiony na miejscu z Eleną. Do pokazu zostały dwa dni. Mu też zależało na sukcesie. Reszta projektantów zaczęła się już zjeżdżać. Od rana trwają próby na wybiegu. Zadeklarował pomoc, więc musi się stawić. Jednak nie myślał tak bardzo o pracy jak o samej Lily…

Jo obudził płacz małej Chloe. Miała za sobą nieprzespaną noc. Córka dała jej niezły wycisk, a nie mogła liczyć na pomoc. Nie było przy niej Kendalla. Nie miała do niego o to zbytnio żalu, bo wiedziała, że ktoś musi teraz zarabiać na rodzinę skoro Big Time Rush już nie ma. Jednak jest przybita, ponieważ do takiego stanu doprowadza jej ta odczuwalna pustka. Włożyła kapcie na nogi i owinęła się szlafrokiem. Weszła do sypialni ich córeczki. To co tam zobaczyła wywołało szeroki uśmiech na jej twarzy.

środa, 15 lipca 2015

Rozdział 157

Elena pojechała do pracy z samego rana. Od jakiegoś czasu jeździ tam wcześniej żeby się ze wszystkim wyrobić. Od kilku dni nie może porządnie się wyspać. W agencji jest od wpół do ósmej do godziny dwudziestej pierwszej. A wszystko dlatego, że nie zależy jej na niczym innym jak na tym pokazie. Międzystanowy fashion week to nie byle co. Wszystkie znane marki tego roku zjeżdżają się do LA. Elena chce pokazać swoje projekty z jak najlepszej strony. Zaparkowała auto, w drodze do swojego biura dostała jeszcze kawę od recepcjonistki, która zawsze z samego rana robiła jej taką niespodziankę na dzień dobry za co była wdzięczna, ponieważ w domu nie zawsze zdążyła zjeść porządnie śniadania. Na korytarzu złapał ją nowy asystent.
- Dzień dobry, Pani Henderson.- niósł ze sobą plik kartek.
- Witaj Jay, co mamy na dzisiaj?- oddała mu swój kubek z kawą żeby przejrzeć papiery. I wszystko robiła w biegu.
- Sesja jednak odbędzie się dzisiaj, robotnicy wyrobili się jednak szybciej z pracą, ale trzeba będzie im dopłacić za nadgodziny. I trzeba będzie załatwić rezerwacje dla tych z magazynu.
- Aha… no ok.- kiwnęła głową.- Bądź gotowy, zaraz jedziemy na miejsce. Zadzwoń do Daisy, niech spróbuje już przystroić jakoś tę halę. Przecież my nic jeszcze nie mamy!
- Mamy wszystko, proszę Pani. Zająłem się tym. Tylko czeka na wniesienie.- uśmiechnął się.
- Naprawdę?- uniosła brwi mile zaskoczona.- Załatwiłeś wszystko sam? To gratulacje. Chyba dostaniesz awans jak wszystko dobrze pójdzie.- puściła do niego oczko.- Boże, gdybym nie była taka roztrzepana to może jakoś szybciej i bardziej organizacyjnie by to poszło.
- Od tego ma Pani mnie.

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 156

Lily kończyła właśnie pakować swoje walizki. W przeciągu jednego dnia jej dom doszczętnie opustoszał. Nie miała wiele rzeczy, więc spakowała się w dwie wielkie walizki. Postawiła je w przedpokoju. Teraz najtrudniejsze przed nią. Musi pożegnać się z przyjaciółmi. Zaczęła od swoich ukochanych sąsiadów Hendersonów. Gdy zapukała do drzwi, otworzył jej Logan trzymający w jednej ręce jak fachowiec swojego synka. Uśmiechnęła się na ich widok.
- Henderson, jak ty uroczo z dzieckiem wyglądasz.
- A bez dziecka już nie?- zapytał żartobliwie.
- Nie. Mogę?
- Oczywiście, wejdź.- rozszerzył przed nią drzwi.
- Jest Marla?- rozejrzała się.
- Tak, jest na górze. Odsypia ciężką noc. Philip pierwszy raz dał nam taki wycisk. Trzygodzinny koncert na żywo. A coś się stało?
- Tak. Mam dwie sprawy.- zaczęła.- Przepraszam, ale w piątek nie będę mogła zaopiekować się małym.
- No dobrze… znajdziemy kogoś. A jaka jest druga sprawa?
- O, Collins!- Marla zeszła po schodach ziewając.- Co cię do nas sprowadza?
- Właśnie mówiłam Loganowi. Ale skoro jesteście oboje to muszę wam powiedzieć, że wyjeżdżam z LA.
- Dlaczego?- ożywiła się szatynka.

środa, 1 lipca 2015

Rozdział 155

BIG TIME ENDING


To było piękne wiosenne popołudnie. Jedno z najcieplejszych w tym miesiącu, a to już maj. Delikatny wiaterek kołysał drzewami. Wszystko tańczyło do rytmu natury. Marla siedziała z Jo na ławce w parku. Obie pilnowały swoich wózków, a w nich dzieci, które smacznie spały. Odkąd James wyjechał do Włoch, a potem na stałe wrócił do Minnesoty, minęło półtora roku. Z początku pisał oraz dzwonił co drugi dzień, następnie raz w tygodniu. Z biegiem czasu kontakty z nim ograniczyły się dwóch razy w miesiącu, potem jednego aż w pewnym momencie urwały się kompletnie. Od trzech miesięcy nie dostała od niego żadnej wiadomości ani połączenia. Zastanawiała się czy mały Philip pozna kiedyś wujka Jamesa. Z rozmyślań wyrwał ją płacz córki Jo, Chloe. Jo przeprosiła przyjaciółkę i wróciła z córką do domu. Stała się kochającą, ale i bardzo opiekuńczą matką ze względu na jej problemy jakie miała przed zajściem w ciążę z Clo. Marla jeszcze na moment została, a później sama wstała i wróciła do domu.
- Jest ktoś w domu?- spytała gdy otworzyła tylko wejściowe drzwi. Wprowadziła wózek do środka.
- Ja jestem!- Elena zeszła na dół.- Mam nadzieję, że nie obudziłam wrzaskiem małego.- zajrzała do wózka. Nadal słodko spał.- Hmm… śpioszek jak sam tatuś.
- Lecisz do pracy?
- Tak. Mam istne urwanie głowy. Za tydzień jest ważny pokaz mody. Wszystko musi być perfekt zrobione.
- Na pewno dasz sobie radę. Jesteś najlepsza.- uśmiechnęła się. Cassie Lorenz pokonała raka. Gdy doszła do siebie, tak jak obiecała, przekazała całą wiedzę i umiejętności Elenie, ale niestety pół roku później zmarła samotnie w swoim domu. Od tamtej pory Elena się zmieniła. Wydoroślała. Wzięła na barki wielką firmę i idzie jej wyśmienicie. Cassie miała rację mówiąc, że nada się do tej pracy. Elena Henderson stała się panią prezes oraz główną projektantką marki Cascade. Jednak jej dojrzałość ma pewne mankamenty kiedy w ich domu pojawia się Kendall.

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 154

Przykra wieść o śmierci Lucy Stone szybko się rozeszła. Wśród jej rodziny z najbliższymi oraz jej fanami nastała żałoba. James nie spał przez ostatnie dwa dni. Wyglądał jak wrak człowieka. Zupełnie się zapuścił, nie zależało mu na niczym. Prawie nic nie jadł i nie pił. Carlos znów zaczął go natarczywie odwiedzać i się martwić. Wszystko wróciło nie do normy, znowu. Znowu to przeżywał. Coś w rodzaju de ja vu. Jednak dziś musiał wziąć się za siebie. Oporządził się w łazience. Ułożył fryzurę. Następnie ubrał się w przygotowany wcześniej czarny garnitur. Założył na nogi czarne pantofle, wziął bukiet kwiatów w rękę i wyszedł z mieszkania. Alexa i Carlos czekali na niego pod domem. Mieli go zabrać razem ze sobą na pogrzeb. Bez słowa otworzył tylne drzwi od samochodu. Państwo Pena spojrzało po sobie porozumiewawczym wzrokiem, a następnie wsiedli do auta.


Kościół pękał w szwach. Przyjechała jej cała najbliższa rodzina, dalsza również, znajomi ze szkoły, studiów, pracy, przyjaciele i w dodatku Diana i Jason z zespołu, który jeszcze niedawno jeszcze razem tworzyli. Odwołali koncert, aby móc przyjechać tu dzisiaj. James nie widział Eleny w kościele. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Spojrzał pytająco na Logana. Ten tylko wzruszył ramionami.
Na cmentarzu znów ponowiły się gorzkie płacze. Najgorzej przeżywała to matka Lucy. Żal było nawet na nią spojrzeć, ponieważ sam jej widok wzbudzał ból w sercu. James cały czas był otępiały. Nie miał sił na okazywanie swych uczuć. Wszystko to zalegało w nim, dusił emocje w środku sprawiając mu cierpienie. Ojciec Lucy położył mu rękę na ramieniu. Jej rodzice nadal myśleli, że byli razem, jednak nikt nie chciał mówić prawdy. Szatyn położył kwiaty na jej grobie, który następnie

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 153

Kendall wyciągnął Logana z sali gdzie leżała jego żona. Blondyn zamknął drzwi na klamkę i złapał się za głowę. Następnie pociągnął go ze sobą w stronę wyjścia ze szpitala. Logan w połowie drogi wyrwał się z jego uścisku.
- Kend, co ty robisz?
- Nie chciałem tego mówić przy Marli żeby się nie zdenerwowała, ale James…- urwał szybko oddychając.- Zresztą sam zobaczysz. Potrzebuję dobrego negocjatora. Ty wystarczysz.
- Gdzie on jest?- spytał trochę wyprowadzony z równowagi.
- Z Camille na zewnątrz. Szybko, bo może być za późno!
Wybiegli ze szpitala w stronę mostu, który łączył teren szpitala z resztą miasta. James stał na barierce. Logan wybałuszył oczy. Czy on chce skoczyć?- pomyślał. James spojrzał się za siebie zobaczyć kto jeszcze dołączył do grupy wsparcia Kendalla. Kiedy zobaczył Logana, pokierował swój zdesperowany wzrok z powrotem w dół gdzie znajdowała się ruchliwa jezdnia.
- James!- zawołał brunet.- Zejdź na ziemię!
- Po co?
- Jak to po co?- podniósł brwi.- Chcesz drugi raz popełnić ten sam błąd? Popieprzyło cię do reszty?
- Nie, czuję się świetnie.- odpowiedział ironicznie szatyn.- Drugi raz nie zniosę takiego ciosu.
- Dzwonię do Eleny.- Logan wyciągnął telefon.
- Nie odbiera! – uprzedził go Kendall.- Po tym co widziała to się nie dziwię.
- O czym wy mówicie?- spytał szatyn.
- O niczym.- odpowiedział. James nie wiedział, że cały monolog do Lucy słyszała Elena, która od razu po tym wybiegła ze szpitala.

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 152

Logan otępiał po słowach Jamesa. Powoli dochodziło do niego, że dziewczyna, którą ostatnio tak okrutnie potraktował, nie żyje. Zrobiło mu się przykro. Gdyby wiedział, nigdy by tak nie postąpił. Nie czuł już do niej żalu. Znów poczuł jakby była jego dobrą dawną koleżanką. Zawsze pewną siebie, energiczną i zdolną dziewczyną. A teraz już jej nigdy więcej nie zobaczy. Ścisnęło go serce gdy zobaczył Jamesa w tak opłakanym stanie. Następnie przeniósł wzrok na Marlę. Przestraszył się. Dziewczyna zbladła i wyglądała jakby zaraz miała zemdleć. Podparła się o ścianę. Logan złapał jej opadające ciało w ostatniej chwili chroniąc głowę przed zderzeniem z podłogą. Leżała nieprzytomna w jego ramionach.
- Marla!- zawołał jej imię wciąż gdy trzymała ją na swoich kolanach twardo przyklejonych do podłoża.- Zawołajcie lekarza!
- O matko!- wstał Kendall gdy ich zobaczył. Pobiegł do lekarza. James też wyglądał źle, więc jedna z pielęgniarek zabrała go ze sobą, aby dać coś na uspokojenie. W tle wciąż nie ucichał rzężący płacz Camille.- Tutaj!- blondyn wskazał drogę lekarzowi.
- Co się stało?- zapytał doktor Logana.
- Żona zemdlała, nie widać?!- wydarł się na niego brunet.
- Proszę nie krzyczeć. Czy choruje na coś?- kontynuował.
- Nie, no skąd.
- Ona jest w ciąży.- oznajmił mu Kendall. Przysiągł jej, jednak sytuacja byłą tak poważna, że musiał myśleć teraz o dobru jej i dziecka.
- Co?!- Logan zmarszczył brwi. Rozchylił wargi z niedowierzania. Te słowa obijały się wciąż w jego uszach.

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 151

Marla wyczekiwała Logana w domu. Niedługo pierwsza wizyta u ginekologa i chciała, aby jej mąż przy tym był. A jeśli ma się tak stać to musi być przy niej. Była zdeterminowana na tyle, aby wyznać mu prawdę. Mówiła pod nosem wiele razy tę kwestie. Ćwiczyła przed lustrem. Spojrzała na zegarek. Lada chwila powinien być. Nie chciała tego odwlekać na kolejny dzień bo z każdym dniem denerwowała się coraz bardziej. A to było niewskazane w jej stanie. Usłyszała przekręcanie klucza w zamku, więc szybko zajęła swoje miejsce. Złapała przypadkową gazetę i udała, że czyta ją od dawna. Logan spojrzał na nią i uśmiechnął się kręcąc głową.
- Co cię tak śmieszy?- spytała.
- Od kiedy interesuje cię motoryzacja?- wskazał palcem na magazyn motoryzacyjny.
- Nudziłam się to sobie czytałam.- odłożyła gazetę.
- To wróć do pracy jak ci się tak nudzi.
- To raczej jest niemożliwe.- czuła, że rozmowa kieruje się z dobrą stronę.
- Jak chcesz.- o dziwo nie drążył dalej tego tematu.- Pieniędzy nam nie brakuje.
- Aha… - wstała.- Hendi…-objęła go od tyłu.- Chciałam cię przeprosić za rano. Poniosło mnie.
- Nic się nie stało.
- Bo ja muszę ci coś powiedzieć ważnego.- zaczęła. Logan na te słowa odwrócił się do niej.
- Ja wszystko wiem.- uśmiechnął się.
- Co wiesz?- przestraszyła się.
- Też cię kocham.- pocałował ją.
- Logan…- jęknęła w jego objęciach.- Wciąż mi przeszkadzasz mi coś powiedzieć. Muszę ci się wytłumaczyć z mojego dotychczasowego zachowania.

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 150

Lucy wpuściła Jamesa do środka. Po tym co jej powiedział, nie mogła go zostawić na korytarzu. W absolutnej ciszy skierowali się do salonu. Lucy nie wierzyła w to, co usłyszała. To znaczy, miała takie nadzieje, jednak nie wiedziała, że przyniesie to taki szybki efekt. Poszła do kuchni zaparzyć herbaty. Gdy wróciła, uśmiechnęła się serdecznie. Szatyn wziął od niej filiżankę. Wypił łyk gorącego napoju, a następnie odłożył porcelanę na stół.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zgodziłeś się. To dla mnie bardzo ważne.
- Tia…- westchnął. Nie wiedział co ma jej więcej powiedzieć. Przyszedł i zgodził się, aby zostali przyjaciółmi, a teraz zabrakło mu języka w buzi. Nie wierzył, że to zrobił.
- Co jesteś taki małomówny?
- Po prostu nie wiem co powiedzieć. Dziwnie się czuję. Przyrzekłem sobie, że już się do ciebie nie zbliżę...
- Wstrząśnięty niemieszany?- zażartowała.
- I wstrząśnięty i zmieszany.- podniósł filiżankę, aby zająć sobie czymś ręce. modlił się, aby nie żałował swojego postanowienia.
- Rozumiem.- wstała ze swojego miejsca, aby usiąść bliżej niego.- Jednak jako przyjaciele możemy ze sobą swobodnie rozmawiać, prawda? Zapomnij o tym co było. Właśnie przedtem byłeś zagubiony. Teraz powinieneś poczuć się wolny. Uwolniłeś się z łańcuchów przeszłości. Zacznij żyć na nowo.
- Ale jak?- spojrzał jej w oczy.- Zgodziłem się, ale wewnętrznie nie jestem przekonany czy dobrze zrobiłem. Czuję jak coś mnie przygniata.

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 149

Chłopaki skończyli nagrania. Logan ulotnił się ze studia najszybciej. Dobrze się nie obejrzeli, a jego już nie było. Kendall zabrał ze sobą Carlosa, aby mu doradził w sprawach organizacyjnych związanych ze ślubem. Carlos już przez to przechodził, więc stwierdził, że przyda mu się jego pomoc. James na spokojnie opuścił mury wytwórni. Założył okulary przeciwsłoneczne na nos i z ulgą westchnął. Miał zamiar mile spędzić resztę dnia u boku swojej Eleny. Jednak coś pokrzyżowało mu plany. Lucy przejechała obok niego na swoim motorze. Gdy go zatrzymała, zdjęła kask i zalotnie poprawiła włosy. Szatyn zrobił krok do tyłu i zamierzał iść w swoją stronę. Żałował wtedy, że był pieszo, jednak po co miałby brać samochód skoro ma tak niedaleko do pracy?
- James!- zatrzymała go dziewczyna.- Nie unikaj mnie tak.- dorównała jego tempu.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Myślałem, że tamtym razem widzę cię po raz ostatni, więc chciałbym, aby tak zostało.
- No widzisz… jest już za późno.
- No to ten jest ostatni raz.- odpowiedział patrząc przed siebie.- Będziesz teraz tak szła przy mnie aż nie zamknę ci przed nosem drzwi od mieszkania?
- Gdybyś był naprawdę tak złowieszczo zły, nie odzywałbyś się do mnie.
- No to się nie odzywam!- wyrzucił z siebie, a po chwili ucichł. Szedł dalej przed siebie nie zważając na nią.
- Ale skoro to jest niby ten ostatni raz to moglibyśmy go pożytecznie spożytkować.- nie poddawała się.
- Nie, nie wydaje mi się.
- Ale ty jesteś niedostępny.- uśmiechnęła się.- Podoba mi się to.- zaszła mu drogę i pogładziła po policzku.

sobota, 30 maja 2015

Rozdział 148

Marla wróciła do domu. Rzuciła marynarkę na oparcie krzesła. Poszła do kuchni napić się wody. Następnie usiadła w salonie na kanapie i jak szybko na niej spoczęła, tak szybko się z niej podniosła bowiem zauważyła, że coś leży na podłodze. Zmarszczyła brwi.
- Loooogaaaaan!- wrzasnęła.
- Czegoooo?- spytał z góry.
- Złaź mi tu natychmiast!
- Ubieram się!- poinformował ją.
- Nie obchodzi mnie to!- tupnęła nogą.- Masz się pojawić w salonie natychmiast!
- Jak chcesz!- po chwili brunet zszedł na dół w samych bokserkach.- Trzeba było powiedzieć, ze się już za mną stęskniłaś.- uśmiechnął się i chciał ją pocałować, jednak odsunęła się od niego. Logan zaskoczony podniósł brwi.- Co się dzieje?
- Co to jest?- wskazała palcem na to co leżało na podłodze pod stołem. Brunet schylił się i wyszczerzył.
- Skarpetki.- podniósł je.- Wszędzie ich szukałem.
- Co twoje brudne skarpety leżą pod naszym stołem?!
- Oj przepraszam. Nie są brudne. Godzinę miałem je na stopach. I nie krzycz na mnie. Raz mi się zdarzyło, a ty już we wrzask. Co się z tobą dzieje?
- Co? Ty się pytasz co się ze mną dzieje?! Czyli uważasz, że to normalne orzeźwić sobie stopy ściągając skarpety i rzucić je pod stół?
- Miałem je zabrać, ale zapomniałem.- rozłożył ręce.- Ostatnio jesteś jakaś nakręcona!- spojrzał na swój zegarek, który dostał od niej w prezencie.- No tak… siedemnasty. Wybacz.- ukłonił się nonszalancko i odszedł. Zdenerwowany wrócił na górę.
- To nie jest wina okresu.- powiedziała już sama do siebie. Usiadła, aby ochłonąć.

środa, 27 maja 2015

Rozdział 147

Lily miała coś ważnego do przekazania, ale nie chciała rozmawiać co tym przez telefon. Skończyła wcześniej niż przepuszczała, więc zdążyła skoczyć do domu przebrać się w coś lżejszego. Pogoda była dzisiaj upalna, okrągłe czterdzieści stopni. Żar rozpływał się w powietrzu, było go można dostrzec gołym okiem. Przebrała się w fioletowe spodenki i biały top na ramiączka. Założyła na nos okulary słoneczne i opuściła mieszkanie.
Pojechała prosto do przyjaciół Pena. Zaparkowała auto pod ich domem i pozwoliła sobie wejść do środka. Drzwi były otwarte, więc dała znać, że weszła do środka. Jednak nie usłyszała żadnego odzewu.
- Alexa?- ponowiła próbę.- Carlos? Czy któreś z was jest w domu?- nadal żadnego sygnału. Przestraszyła się, że w domu jest złodziej. Złapała w dłoń ciężką figurkę i po cichu weszła po schodach szukając podejrzanego. Przeszukała na palcach każde pomieszczenie. Nagle niechcący gdy się obkręcała, zwaliła stos książek z półki. Syknęła cicho i je szybko pozbierała. Gdy skończyła, na schodach usłyszała skrzypienie. Ktoś wchodził na górę, zmierzał w jej stronę. Ścisnęła mocniej posążek gotowa do ataku. Gdy zobaczyła czyjąś rękę zza drzwi, szykowała się do unieszkodliwienia.
- A masz!- zamachnęła się, ale w ostatniej chwili powstrzymała. Mężczyzna skulił się broniąc głowę rękami. Był w samych kąpielówkach, pokryty potem.- Carlos?!
- Lily?! Co ty tu robisz?
- Myślałam, że to złodziej. Odzywałam się wiele razy, nikt nie odpowiadał. A w dodatku drzwi wejściowe były otwarte. Wystraszyłam się.
- Opalałem się na tarasie.- wytłumaczył.- Musiałem nie słyszeć.- podrapał się po głowie.- Uf, o mały włos i leżałbym nieprzytomny. Ten posąg jest z marmuru.- uśmiechnął się. Zeszli razem na dół.

sobota, 23 maja 2015

Rozdział 146

Blondyn wrócił do domu już półsuchy. W drodze zdążył trochę wyschnąć. Wparował do mieszkania zdenerwowany. Pozrzucał na podłogę ze złości to co mu przeszkadzało na swojej drodze, czyli wszystko po kolei. Pożałował tego, że ojciec Jo się o tym dowiedział. Wiedział, że nie przepada za nim, ale to co odstawił, przerosło jego oczekiwania. Poszedł do łazienki się osuszyć. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, więc pojechał do Logana. Do niego miał najbliżej. 
Chwilę później był już na miejscu. Logan otworzył mu drzwi. Kendall poczuł ulgę gdy zobaczył, że nie ma Jamesa i Carlosa. Od kiedy dowiedział się, że ustawili na niego zakład, obraził się na nich.
- Musisz być naprawę zdesperowany, że przychodzisz rozmawiać do znienawidzonego pijaka.- odparł Logan.
- Polej mi coś mocnego.- usiadł w fotelu.
- Się robi.- brunet poszedł do kuchni, aby otworzyć lodówkę. Wyjął z niej resztę wódki jaka została. Logan podniósł butelkę do góry, aby sprawdzić ile tego jest. Została na jego oko jakaś jedna trzecia. Wzruszył ramionami i podał ją całą blond przyjacielowi.- Masz. Należy ci się.
- Dzięki.- wziął od niego trunek i napił się z gwinta krzywiąc się.- Nie wiem co mam już robić? Co ty robisz?- spytał Logana gdy okładał się po policzkach.
- Chcę się otrząsnąć, abym mógł cię zrozumieć i nie palnąć czegoś…
- Mimo, że wyglądasz głupio, to miłe z twojej strony. Jednak uważam, że zaraz polegniesz.
- Dlaczego?- spojrzał na niego nieprzytomnie.
- Bo oddałeś mi resztę swojej wódki.- uśmiechnął się.
- Serio? Kiedy? Aaaa…- spojrzał na flaszkę.- Rzeczywiście. To możesz oddać…- wyciągnął rękę.- zażartował.- Sorry. Nawet nie wiem co piłem, że mnie tak wzięło. James przyniósł coś z tej swojej piwniczki.

środa, 20 maja 2015

Rozdział 145

Kendall, po wyznaniu prawdy rodzicom Jo o ich potajemnym ślubie, odważył się podnieść na nich swój przerażony wzrok. Zapadła grobowa cisza. Jo ścisnęła blondyna za rękę, aby dodać mu otuchy. Jej też było z tym ciężko. Chłopak miał ochotę wybiec stąd z żoną i wyjechać daleko przed siebie, jednak jego nogi przygnieździły się do podłoża. Przegryzł wargę gdy zobaczył ich reakcję. Jej mama zamarzła w miejscu i nie dawała oznaki życia. Wydawało się, że w ogóle nie oddycha. Nieprzytomnie patrzyła na półpełną wazę na białym obrusie. Jednak jej reakcja nie była tak przerażająca jak u głowy rodziny. Zacisnął pięści na stole, a jego twarz poczerwieniała jak pomidor. Wyglądał jakby miał zaraz eksplodować złością, która jak lawa z obłokami dymu miała wylać mu się z ciśnieniem przez uszy. Jego morderczy wzrok szczypał Kendalla w twarz. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Nigdy nie był w takiej sytuacji.
- Ty…- powiedział w końcu pan Taylor wstając.- Wyjdź z mojego domu!- uniósł rękę do góry i wskazującym palcem wskazał mu drzwi.
- Ale tato!- podniosła się również Jo.- Kendall zostaje!
- Nie mów mi co mam robić! -wrzasnął.
- To jak on wyjdzie to ja też wyjdę!- najwidoczniej te słowa poskutkowały, bo pan Taylor usiadł na krześle.
- Jak mogliście! Jak do tego doszło? Kiedy? Zawiodłem się na was! Łamiecie wszystkie nasze zasady!
- Twoje zasady, tato!- poprawiła go.- Nie moje, nie nasze! Nie każdy musi żyć według twoich ściśle określonych zasad. Jak cię to interesuje to jakiś miesiąc temu pobraliśmy się w kaplicy w Las Vegas i gdybym miała cofnąć czas, zrobiłabym tak samo!- założyła ręce i tupnęła nogą.

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 144

- Jo! Musimy już jechać, bo się spóźnimy!- pogonił ją Kendall, który czekał na nią niecierpliwie w drzwiach. Gdy spojrzał na zegarek, odruchowo zaczął tupać nogą. Przejrzał się w lustrze na korytarzu. Poprawił kołnierzyk swojej białej koszuli, a dłonią delikatnie przeczesał niektóre kosmyki swoich miodowych włosów.- Josephine!- zawołał.
- No już idę!- pełna forma jej imienia zawsze pomagała.- I jak wyglądam?- obróciła się w pełnej krasie w pięknej niebieskiej sukience.
- Seksownie.- mruknął.
- Nie używaj tego słowa przy moich rodzicach.- ostrzegła biorąc torebkę.- A szczególnie przy tacie.
- Czy to wszystko czy może wydasz podręcznik Jak rozmawiać z moim tatą?
- Nie używaj słów…
- Ty mówisz poważnie?- przerwał jej.- Spoko, będę miał się na baczności.- posłał jej ciepły uśmiech.- Gotowa?
- Gotowa.- złapała go za rękę.


Droga do domostwa Państwa Taylor skróciła się w oczach z powodu nerwów. Blondyn przewidywał drogę na dobre dwie godziny, a miał wrażenie, że przeleciała w zaledwie pół godziny. Dopiero gdy zaparkował pod willą rodziców swojej żony, poczuł nieposkromiony strach. Jego ręce przykleiły się do kierownicy. Jo spojrzała na niego z miną mówiącą A nie mówiłam?

# Translate

# Znajdź rozdział