sobota, 27 września 2014

Rozdział 71

Wkrótce Marla stała już pod ich domem. Zapukała do drzwi. Wiedziała, że może wejść, bo tak się wcześniej umówili żeby po pukaniu wchodziła, ale dzisiaj wolała poczekać za drzwiami. W końcu drzwi się otworzyły i stanął w nich Logan. Włosy jak zawsze idealne. Miał na sobie niebieską koszulę lekko rozpiętą pod szyją, bez żadnych wzorów. Na koszulę nałożony miał elegancki sweter również w niebieskim kolorze, ale o wiele ciemniejszym. Do tego spodnie w kolorze ciemniejszej szarości i czarne obuwie. Wdzięcznym gestem zaprosił ją do środka i zamknął za nią drzwi. Światła były pogaszone. W kuchni paliła się tylko mała lampka. Zaskoczyło ją to co zobaczyła w salonie. Stół przykryty był waniliowym obrusem. Fotele zastąpiły miejsca krzesłom dla dwóch osób. Zastawiony był różnymi potrawami. Po środku znajdowała się jej ulubiona zapiekanka, sałatka i owoce. Nie zabrakło też miejsca na butelkę wina. Wszystko wyglądało bardzo romantycznie w blasku dwóch świec. Na dworze było jeszcze widno, dlatego okna zostały zasłonięte. W tle leciała spokojna muzyka.
- Jaka wystawna kolacja, Panie Henderson.- powiedziała kiedy odsunął jej krzesło.
- I niczego nie spaliłem, droga Pani.- odpowiedział gdy usiadła na swoje miejsce.
- Czy będzie mi smakować?- uśmiechnęła się patrząc na kolorowe talerze, choć była pewna, że tak będzie.
- Myślę, że będziesz zadowolona, bo to szczyt moich możliwości kucharskich.- otworzył butelkę wina.
- Jesteśmy sami?- zdjęła z siebie żakiet i powiesiła na krześle.
- Zgadłaś.- nalał jej wina.
- Bo dawno nie było tu tak cicho żeby posłuchać w spokoju dobrej muzyki.
- Dlatego zapowiada się wyjątkowy wieczór.
- Już jest.- poprawiła go. Logan nałożył jej przygotowanych przez niego dań. Spróbowała kęs zapiekanki.
- I jak? Smakuje ci?- czekał na jej werdykt.
- Niebo.- rozkoszowała się smakiem.
- Ślicznie wyglądasz.- po tych słowach zaczął jeść.
- Dziękuję.
- Jak zawsze zresztą.- wziął łyk wina nie spuszczając z niej wzroku. Marla zarumieniła się i spuściła głowę do talerza.
Pół godziny później przestali jeść i zaczęli rozmawiać o najróżniejszych rzeczach. Czas przestał się dla nich liczyć. Mieli całą noc tylko dla siebie. Marla usłyszała jak zaczyna lecieć jej jeden z najbardziej lubianych utworów. Logan podniósł się, podszedł do jej krzesła i poprosił ją do tańca. Dziewczyna ucieszona wstała dając się prowadzić na wolną przestrzeń. Przytuleni do siebie kołysali się do spokojnej muzyki. Oparła głowę na jego ramieniu. Przetańczyli jeszcze kilka utworów. Marla potem usiadła na kanapie. Logan przysiadł obok.
- Jeśli chcesz coś obejrzeć to powiedz.- odrzekł chłopak.- Wypożyczyłem film…
- Nie ma takiej potrzeby.- spojrzała na niego.- Wolę patrzeć na ciebie. Uśmiechnął się pokazując dołeczki.- Ale chętnie zjadłabym truskawki.- spojrzała na miseczkę owoców w czekoladzie, która leży na stole. Brunet sięgnął po nie.
- Nie wstawaj.- powiedział do dziewczyny, która chciała podnieść głowę z poduszki.- Ja cię nakarmię.- wziął owoc do ręki i przyłożył do jej ust. Szatynka odgryzła połowę truskawki, a potem drugą. Za następnym podejściem również odgryzła jej część, ale drugą połowę postanowił otrzeć jej delikatnie o wargi, a następnie ją zjadł. Sięgnął po trzecią truskawkę i odłożył miseczkę na bok. Wsadził ją sobie do ust tak żeby jej połowa była na zewnątrz. Pochylił się nad dziewczyną. Marla ogryzła wystającą część powodując, że ich usta zeszły się ze sobą. Po chwili wyprostował się i spojrzał na jej błyszczące oczy.- Mam nadzieję, że zadbałem o wszystko.- oparł głowę o rękę.
- Jedzenie rewelacja.- pocałowała palce jak włoski szef kuchni.
- Nie tylko o tym myślałem.
- Nie patrz tak na mnie, bo się rumienie.- podniosła się.
- Lubię twoje rumieńce.- pokazał uśmieszek.- Czuję, że jesteś trochę spięta.
- Może troszeczkę…- opuściła głowę.- Bo staram się, aby ten wieczór był najlepszym wieczorem naszego życia. Wiesz jak jest. Nie chcę cię zawieść.
- Rozumiem.- westchnął.- Kiedy ja byłem w takiej sytuacji po raz pierwszy też na swój sposób odczuwałem strach. Ale wygadujesz głupoty, skarbie. Jest takie powiedzenie, że jeśli o czymś myślisz to tak się stanie, a jeśli nie chcesz żeby tak się stało to po prostu o tym nie myśl. Chyba, że nie czujesz się gotowa…- zawahał się. Marla odważyła się podnieść głowę.
- Jestem i to na sto procent. Niczego tak bardzo nie pragnę jak spędzić tę noc z tobą.
- Musisz się zrelaksować w takim razie.
- Masz jakiś pomysł?- uśmiechnęła się.
- Możliwe. Odwróć się. Zrobię ci masaż.- szatynka zrobiła to o co poprosił. Odgarnął jej włosy na lewy bok tak, że opadały na jej piersi. Na miejscu włosów zawitało spore wycięcie na plecach. Gdy położył na jej karku jego ciepłe ręce, delikatnie drgnęła. Obchodził się z nią tak subtelnie jakby trzymał drogocenną porcelanę, jednak czasami odważył się okrągłymi ruchami masować ją mocniej.- Wyłącz myślenie.- szepnął jej do ucha. Z każdym jego ruchem, dziewczyna coraz bardziej się rozluźniała. Czuł to pod swoimi palcami. Kiedy zauważył, że dziewczyna jest spokojna i do końca zrelaksowana, przestał masować jej plecy. Objął ją w pasie i zaczął słać pocałunki na jej karku. Z każdym zbliżał się coraz bliżej do policzka. Marla zachichotała i niespodziewanie podniosła się zdmuchując świeczki. Podeszła do schodów gdzie wdzięcznie stawiała kroki na stopniach zostawiając wcześniej buty na dole. Odwróciła się do zaskoczonego Logana.
- Nie siedź tak. Idź się przygotować, a ja pójdę do łazienki.- kiedy tylko usłyszał jak zamykają się za nią drzwi, wskoczył do łazienki na dole. Następnie wszedł po schodach prosto do swojego pokoju. Zapalił kilka świec. Zdał sobie sprawę, że teraz on jest trochę przejęty. Usiadł zgarbiony na łóżku.
Nie mógł usiedzieć ani minuty dłużej. Miał wrażenie, że dla niego specjalnie czas stawia opór. Wstał machinalnie i wyszedł z pokoju wprost do łazienki. Zapukał. Otrzymał sygnał, że może wejść. Marla odwróciła wzrok od lustra, aby go zobaczyć, po czym znowu utkwiła oczy w lustrze. Chłopak spojrzał w odbiciu jej wstydliwy uśmieszek. Stanął za nią i mówił tak, że czuła jego ciepły oddech na ramieniu.
- Nie mogłem się powstrzymać…
- Trafiłeś w porę.- odpowiedziała. Logan wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.- Co za romantyk.- kazała się postawić przed łóżkiem. Wpatrując się wzajemnie w swoje oczy zapomnieli o jakichkolwiek spięciach i rozluźnili się. Świata poza sobą nie widzieli.
Czekała na jego ruch. Odgarnął jej włosy do tyłu. Pachniała dziś inaczej niż zwykle. Ten słodki, a zarazem uwodzący zapach zapamięta na zawsze. Przyssał się do jej ust. Wydało mu się, że mają miodowy smak. Dziewczyna zawiesiła ręce wokół jego szyi. Czuli jak temperatura ich ciał nagle wzrasta. Nie przestając jej całować, przyłożył rękę do suwaka na jej plecach. Powoli rozpiął dziewczynie bluzkę, która padła na ziemię. Uśmiechnęła się dając mu pozwolenie na dalsze działanie. Przybliżył ją maksymalnie do siebie. Padli razem na łóżko. Marla z głową na poduszce odpinała po kolei guziki od jego niebieskiej koszuli kiedy on całował ją po szyi. Dała się porwać emocjom. Dobrała się do jego paska, którego pozbyła się bez problemu. On w odpowiedzi ściągnął z niej spódnice. Logan zobaczył jej piękne ciało w szmaragdowej bieliźnie. Ona też zauważyła jego ciało. Jego mięśnie były bardziej wyrzeźbione niż wcześniej. Jej wzrok poszybował na oczy pełne pożądania. Popatrzyła na niego spojrzeniem rozkazującym zdjęcie z niej bielizny. Tak też zrobił. Zatopiła dłonie w jego włosach kiedy całował ją po nagich piersiach. Ręce zsunęła niżej do jego bioder. Jednym ruchem pozbyła się jego bokserek, które dołączyły do ubrań leżących na podłodze. Przylgnęli do siebie czując zapach swoich ciał. Marla czuła, że jest już gotowa. Logan również. Jego męskość czekała tylko na znak.
- Tylko ostrożnie.- jęknęła słodko.
- Co tylko zechcesz.- oboje pogrążyli się w pełnych ekscytacji stosunku, dźwięków, smaków i zapachów. Namiętnych doznań.
( Ze względu na osoby młodsze, które mogą to przeczytać, dla starszych nieocenzurowana scena erotyczna znajduje się tutaj ---> klik ).

Po godzinie skończyli. Zmęczeni położyli się na plecach wzdychając ciężko. Po tym jak powrócił im normalny oddech, otarli kropelki potu z czoła, a serce nie wyrywało się z piersi, Logan oparł się na ręce i spojrzał w jej rozpalone jeszcze oczy oraz policzki.
- Muszę wyjawić ci sekret…- uśmiechnął się. Marla spojrzała na niego z zapytaniem.- Nie wiem czy wiesz, ale strasznie cię kocham.
- Ja też cię kocham.- odpowiedziała. Logan przejechał powoli palcem po jej policzku głaszcząc ją. Zamknęła oczy.
- Jesteś śpiąca?
- Lubię po prostu jak dotykasz mojej twarzy. Lecz nie tylko…- poprawiła włosy.
- A jak się czujesz?
- Nigdy nie było mi tak dobrze.- położyła głowę na jego klatce piersiowej. Chłopak przycisnął ją do siebie. Rozmawiali jeszcze chwilkę. Nie zorientowali się nawet kiedy zasnęli we własnych objęciach.





* Stelss, zgadłaś. To rozdział poświęcony Loganowi i Marli :* Ale to chyba było do przewidzenia. Mam nadzieję, że chociaż trochę poczuliście klimat. Kliknęliście w link w rozdziale? Zaskoczeni? W środę Wam napiszę ile było do tego odsłon :D A tymczasem żegnam się z Wami. Do środy :*


środa, 24 września 2014

Rozdział 70

Po wyjściu ze studia, Marla pojechała prosto do domu. Była pierwsza godzina. Zaskoczyło ją to, że Alexa była w mieszkaniu. Drugim zaskoczeniem było to, że coś gotowała. W garnku gotował się makaron na spaghetti, a na patelni dochodził sos. W kuchni roznosił się cudowny zapach.
- Spróbujesz czy będzie ci smakowało.- powiedziała Alexa kiedy zauważyła lokatorkę siedzącą na krześle przy stole. Alexa przygotowała jej talerz i nałożyła spaghetti.
- Dziękuję.- następnie włożyła trochę dania do ust podmuchawszy wcześniej. Blondynka patrzyła na nią ściskając kciuki, które trzymała na piersiach.- Hmm… dobre. Udało ci się.
- Bo kupiłam książkę kucharską.- pokazała jej zakup.- Aż dwieście przepisów na przeróżne dania.
- To super, ale wiesz, że ja mam odrobinę więcej czasu wolnego od ciebie i to ja mogę zawsze coś przygotować?
- Ale mnie to wciągnęło.- patrzyła na książkę błyszczącymi się oczami.
- Hmm…- Marla zajadała się spaghetti.
- Upiekę dzisiaj kurczaka dla Carlosa. Przychodzi dzisiaj na noc, więc…
- Nie będę przeszkadzać. Ja też jestem umówiona.- uśmiechnęła się.- Idę ogolić nogi.- pobiegła na górę.
Zanim jednak to zrobiła, leżała na łóżku rozmyślając. Nie mogła się już doczekać godziny dwudziestej. Była podekscytowana i pewna swego. Myślała o tym nie raz. Dzisiaj zadba o każdy szczegół. Zamknęła oczy myśląc, że czas szybciej zleci. No i zleciał. Nie wiadomo jakim cudem dziewczyna obudziła się o trzeciej. Nie panikowała, ponieważ miała mnóstwo czasu. Poszła do łazienki nalewając sobie do wanny ciepłej wody. Zrobiła sobie relaksującą kąpiel. Nie spieszyła się. Czuła jak w jej ciało wsiąka aromatyczny olejek. W końcu wyszła i wysuszyła sobie włosy. Użyła odżywki żeby włosy ładnie się układały. Owinięta ręcznikiem przeszła do precyzyjnego makijażu.  Wytuszowała dokładnie rzęsy, które układały się w dwa piękne czarne wachlarzyki. Usta pomalowała delikatną różową, błyszczącą się pomadką. Dodała jeszcze kilka kosmetyków i makijaż gotowy.
Wyjęła z szafy przygotowaną wcześniej kreację nie zapominając o radach Lucy. Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze dwie godziny czasu. Bez pośpiechu zdjęła z wieszaka czerwoną spódnicę o długości do połowy uda i baskinkę w tym samym kolorze do kompletu. Z tyłu zapinana była na złoty suwak. Przebrała się w kreację ledwo radząc sobie z suwakiem na plecach. Kiedy teraz zobaczyła się w lustrze, przeszły ją dreszcze ekscytacji. Wyjęła jasny żakiet i nałożyła na siebie. Poperfumowała się i założyła na szyję złoty naszyjnik. Założyła jeszcze czarne szpilki. Była już gotowa, a został jej czas. Postanowiła przez ten czas odwiedzić swoją stronę. Uśmiechała się do komentarzy, które dostała. Na jej głównej tablicy wyświetliło się zdjęcie od przyjaciół. Na pierwszym miejscu zdjęcie Carlosa ze szpitala. Napisała komentarz: Maslow, miałeś fachową opiekę. Po chwili pojawił się pod spodem jego komentarz: Czekam na wpisanie mnie do rekordów Guinnesa. Carlos też napisał odpowiedź: Marla, ty też dostaniesz zdjęcie ode mnie. Hihi. Szybko odpisała: Ale najpierw zastanów się czy nie ukręcę ci szyi jak je zobaczę. Szybko dostała odpowiedź: Nie groź mi publicznie! Wszyscy to widzą. Daj mi minutę. Marla założyła ręce i czekała co wymyśli Carlos. Niestety miał racje. Trzeba myśleć o czym się publicznie pisze. Pod ostatnim jego komentarzem pojawiły się nowe od naszych fanów, którzy okazywali swoje pozytywne zdziwienie tym, że piosenkarkę a BTR łączy taka bliska znajomość. Po chwili pojawił jej się komunikat, że Carlos wysłał do niej zdjęcie. Zdjęcie zostało zrobione jeszcze wtedy gdy impreza urodzinowa Carlosa się dopiero zaczynała. Zupełnie zapomniała o tym zdjęciu. Przedstawiało ich piątkę na tarasie. W tle było widać kawałek basenu z balonami. Chłopaki pozują do zdjęcia, a Marla z boku całuje Logana w policzek. Opis do zdjęcia: Przed imprezką z naszą przyjaciółką. Pierwszy komentarz należał do niej: Masz szczęście, Los. Nie ukręcę ci szyi. Znowu dołączył się James: Carlito. Zamykaj ten sprzęt, na ciebie już czas. Faktycznie trochę się zasiedzieli, dochodziła siódma. Carlos napisał ostatni komentarz: Dobrze mamo. A wszystkim życzę udanego wieczoru. PS Logan sra szcześciem w gacie i rzyga tęczą pełną ekscytacji. Marla  wybuchła głośnym śmiechem. Odpowiadała na wiadomości, te prywatne i te do fanów. A liczba komentarzy pod zdjęciem ciągle rosła.

Marla wylogowała się i zamknęła laptopa. Poprawiła jeszcze drobne detale i zeszła na dół. Carlos siedział z Alexą w salonie. Poinformowała ich tylko, że wychodzi nie zaglądając do salonu. Latynos podszedł do okna. Odnalazł wzrokiem przyjaciółkę, której Logan następnie otwiera drzwi.
- Oj, będzie się tam działo...- powiedział do siebie pod nosem.
- Co się będzie działo?- podeszła do niego Alexa.
- A nic. Czy ja czuję kurczaka?- zaciągnął się tym zapachem unoszącym się w powietrzu. Danie właśnie czekało już gotowe w piekarniku.
- Nosek cię nie zawodzi.- uśmiechnęła się. Alexa wyłączyła piekarnik.
- Mój tygrysek zrobił mi kurczaka?- objął dziewczynę w talii.- A co tygrysek ma na deser?
- Nie zdążyłam nic zrobić.
- Myślę, że trzeba będzie zadowolić się innych kąskiem.- ugryzł blondynkę delikatnie w szyję.
- Carlos...- zachichotała.
- Taką to bym jadł codziennie.- zaczęli się zachłannie całować. Spleceni w swoich objęciach padli na kanapę. Zatraceni w sobie zapomnieli o czekającym na nich kurczaku.

James przekroczył już teren Palmwoods. Lucy rano zaprosiła go do siebie. Korytarz o tej porze już się rozrzedzał. Recepcjonista kilkał jeszcze coś w biurowym laptopie. Poszedł do windy, która miała go zabrać na pierwsze piętro. Wiedział już o przeniesieniu się Lucy do mieszkania Diany, czyli jego dawnym mieszkaniu. Nie było go tam od bardzo dawna. Z Dianą nie utrzymował tak dobrych stosunków żeby się spotykali, dlatego pierwszy raz od dobrych paru miesięcy będzie miał okazję tam wejść. Zdał sobie sprawę, że jest sentymentalny. Zapukał do drzwi. Od wejścia Lucy naskoczyła na niego zasłaniając oczy. Szybko zawiązała mu opaskę.
- To znaczy, że nie zobaczę jak wygląda teraz moje dawne mieszkanie?
- Tylko się nie opieraj.- zaśmiała się.- Rób to co każę...
- Nie śmiem się sprzeciwić twojemu zdaniu.- wyszczerzył się.
- Nic nie mów, bo buźkę ci zatkam.
- Nie omieszkam... Dokąd mnie prowadzisz?
- Zobaczysz w swoim czasie.
- Już mi się podoba.- szedł na oślep prowadzony przez swoją dziewczynę.
- Powiedziałam żebyś był cicho!- spoliczkowała go delikatnie.
- Przepraszam mojego drapieżnego kociaka.- zaśmiał się. Lucy pchnęła go na łóżko. James ułożył się wygodnie nadal nic nie widząc, jednak cieszył się jak głupi. Tego się nie spodziewał. Lucy zaczęła zaciskać na jego nadgarstkach kajdanki. Był podekscytowany. Takiej niespodzianki się nie spodziewał.- Czy mam się bać?
- Powinieneś. -mruknęła seksownie.- Mogę zrobić ci krzywdę.
- W takim razie się boję.- uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Lucy!- nagle Diana zawołała ją za drzwiami wejściowymi do mieszkania.- Lucy! Zapomniałam klucza!
- Ja pierdole...- przeklęła pod nosem rockmenka.- Zaraz wracam.- Lucy szybkim krokiem otworzyła drzwi.
- Uaaach, Lucy. Wyglądasz sexy.
- Czyś ty zapomniała, że miałaś zniknąć?- pisnęła.- James jest u mnie...
- Ups! Sorry.- przegryzła wargę. Lucy wcisnęła jej wkurzona klucze do ręki.- Już zmykam.
- A kysz!- zamknęła za nią drzwi. Napuszyła włosy, poprawiła biust i jak gdyby nic weszła z powrotem do sypialni.- To na czym skończyliśmy?- skoczyła na łóżko...

Niebo powoli robiło się coraz ciemniejsze. Kendall i Jo spędzali razem czas leżąc na kocu w parku w Palmwoods.  Jo oparła głowę o jego silne ramię. Patrzyli w niebo czekając na pierwsze gwiazdy. O tej porze nie było w parku nikogo innego.
- Kendall?
- Tak?- obrócił lekko głowę.
- Jak myślisz? Jak będzie wyglądać nasze życie w przyszłości?- zadała pytanie, które wzięła znikąd.
- To znaczy?- nie do końca chyba wiedział o co jej chodzi.
- No jak sobie wyobrażasz nasz związek za kilka miesięcy.
- Jesteś ty, jestem ja. Czy czegoś więcej potrzeba? Nie zastanawiałem się. Dla mnie liczy się teraz. A teraz czuję się fantastycznie, bo ty tu jesteś.- uśmiechnął się.
- Aww.- objęła go.
- A ty wyobraziłaś sobie naszą przyszłość?
- Wyobraziłam sobie nas szczęśliwych i kochających się z każdym dniem mocniej. Mieszkamy sobie w niewielkim, ale pięknym mieszkanku. Jest tam wielki balkon, na którym lubimy przesiadywać i podziwiać piękną panoramę. Czekać tam na gwiazdy tak jak my teraz. Siedzimy na wygodnych fotelach. Wznosimy toast lampką czerwonego wina, za naszą miłość...- rozmarzyła się.
- Piękne.- westchnął.- Obiecuję ci, że kiedyś tak się stanie.- pocałował ją w czubek głowy.- I zawsze będę cię kochał...






* Tak, wiem. Ten rozdział jest beznadziejny. No jednak przemęczyliście to i macie za sobą. Napisałam ten rozdział jakiś rok temu i teraz czytając go i poprawiając jak każdy, pękłam ze śmiechu kiedy Marla poszła ogolić nogi. Za nic nie wiem czemu mnie to śmieszyło, ale tak po prostu było :D

Pewnie ten kto jest bardziej zainteresowany tym blogiem lub śledzi zakładkę poświęconą Wam to wie, że jeszcze 16 rozdziałów i zakończy się druga część bloga, a zacznie się trzecia. Moja ulubiona <3 Po prostych jak budowa cepa obliczeniach ( biorąc pod uwagę rozdziały dwa razy w tygodniu) wychodzi, że koniec nastąpi za osiem tygodni, czyli dwa miesie :D

Teraz przedstawię najgorszy, a jakże żenujący trailer reszty rozdziałów Big Time Problems. Choć raz przeczytacie to potem zapomnicie:

71 - będzie namiętnie
72 - będzie lajtowo i trochę zabawnie
73 - nic specjalnego
74 - przełomowy moment w życiu Carlita
75 - będzie wielkie WTF?
76 - dzida. Opadną kopary
77 - kombinatorka
78 - skrywana tajemnica Marli wyjdzie na jaw
79 - będzie drastycznie. Zawał
80 - trudno określić...
81 - będzie boleśnie
82 - będzie się działo show. Scena z filmów akcji
83 - będzie spokojnie. Pożegnanie
84 - wyrównanie starych rachunków
85 - wesoło i romantycznie
86 - niespodzianka. Koniec

Dziwne, nie? Nie wymagajcie ode mnie więcej o godzinie nocnej. Zresztą zobaczcie o której to dodałam. Idę spać. Ja się żegnam. Do soboty :*

sobota, 20 września 2014

Rozdział 69

Z samego rana Marla wzięła się za rozpakowywanie reszty swoich rzeczy. Okazało się, że jest tego więcej niż się spodziewała. Na szczęście miejsca w tak dużym pokoju nie zabrakło. Rozpakowanie i postawienie wszystkiego na miejsce zajęło mniej czasu niż tego spakowanie. W końcu skończyła. Rozejrzała się po wnętrzu jeszcze raz. Musiała przywyknąć do nowego miejsca. Poszła do salonu. Usiadła na skórzanej sofie i włączyła wielki plazmowy telewizor. Wszystko tu było takie wielkie, nawet lodówka. Zamiast zwykłej otwieranej przez jedne drzwiczki, miała dwie. Wszystko było albo o dwa razy większe albo posiadało coś podwójnie. Czuła, że nim się obejrzy, się przystosuje. Niespodziewanie usłyszała dzwonek do drzwi. Podbiegła zobaczyć kto to.
- Widzę cię!- pomachał do okna Logan. Natychmiast mu otworzyła. Niósł talerz z kruchymi ciasteczkami.
- Proszę sąsiedzie.- wpuściła go do środka.
- Dziękuję. Jesteś tu nowa i pomyślałem, że przywitam sąsiadkę czymś słodkim i kokosowym.
- Uwielbiam kokosy. Sam piekłeś?
- Przecież nie umiem piec ciastek.- zaśmiał się sam z siebie. Przeszli do kuchni.- I jak ci się tu mieszka?
- Nie mogłam zasnąć z wrażenia.
- Hmm… zaraz będę musiał iść. Mamy dużo pracy.
- Szkoda…- zasmuciła się.
- Ale mam jeszcze pięć minutek.- wstał po szklankę. Gdy się podniósł, uderzył nosem o kant szafki ściennej.- Ach!- złapał się na nos. Marla podeszła do niego.
- Nic ci nie jest?- zmartwiła się.
- Tylko się walnąłem. Zapomniałem, że tu jest w ogóle jakaś szafka.
- No chodź…- pocałowała go w obolały nos, a potem przyłożyła mu paczkę zimnego mięsa w to miejsce. Logan odłożył po chwili mięso do lodówki i jeszcze raz delikatnie dotknął nosa. Było już o wiele lepiej.- Mam się tobą zaopiekować?- spytała nie oczekując odpowiedzi. Pocałowała go w usta. Nie spodziewała się jego reakcji. Złapał ją za ręce i delikatnie odsunął od siebie.
- Muszę już iść.- wyszedł szybko z mieszkania. Marla nie potrafiła zrozumieć tego co zrobił. Wydało jej się to dziwne.
Logan wrócił do domu. Kendall przyjrzał mu się.
- Co ci się stało w twarz?- spytał.
- Walnąłem się w nos. Widać?
- Taką czerwoną kreskę masz…- odpowiedział.
- A no byłem u Marli i…
- Dziewczyna go bije! Ha, ha!- zaśmiał się Carlos.
- Jedziemy czy nie?- zmienił temat brunet.
- Bo się spóźnimy!- pospieszył ich James.

Marla nie miała co ze sobą zrobić kiedy wróciła z pracy. Dała cynk Lucy, że zaraz będzie u niej. Pierwszy raz pukała do tych drzwi. Kiedy je otworzyła, Lucy siedziała nad paczkami. Było jasne, że przenosi się do Diany. Marla podeszła i pomogła spakować ostatnią paczkę.
- Zostaw te pudła. Jason je będzie dźwigał.- wypuściła powietrze.
- A jednak skorzystałaś z propozycji.
- Tak będzie najwygodniej dla wszystkich. Zastanawiałam się w nocy, z którą z nich zamieszkać. Łatwo nie było. Diana jest fajna, a z Camille dawno się nie widziałam. Jednak ostatnio zbliżyłam się do Diany, więc postanowiłam. A co tam u ciebie?
- Zaczynam podejrzewać, że Logan wystraszył się tego, że powiedziałam mu o tym, że jestem dziewicą.
- Dlaczego?- zaciekawiła się.
- Ostatnio jest taki mało czuły, trzyma mnie na dystans. A dzisiaj jak go pocałowałam to odsunął mnie od siebie. On tak nigdy nie reagował. I myślę, że to właśnie przez to.
- Tylko nie mów mu tego prosto w twarz. To są mężczyźni, oni myślą inaczej. Dam ci radę. Przekonaj go do siebie.
- Jak?
- Musisz mu pokazać, że jesteś pewna swego i wiesz czego chcesz jeśli tego chcesz oczywiście…
- Tak.- kiwnęła głową.
- To świetnie. Musisz być kokieteryjna, uwodzić spojrzeniem i każdym gestem. Na Jamesa działa.- uśmiechnęła się.- Wracając… Spraw żeby mu było gorąco na twój widok, prowokuj go.
- Prowokuj?- powtórzyła niepewnie.
- No wiesz… zalotne poprawianie włosów, bliższe podejście, seksowna gra. A najlepiej to podrasowanie wyglądu na bardziej uwodzicielski. Tobie niczego nie brakuje, ale powinnaś pokazać trochę więcej swoich atutów. Mówię ci. Złapie się na to jak nic.
- Myślisz?
- Ja mogę ci pomóc. Możesz oczywiście kupić coś nowego, a w starych ciuchach nie zakrywaj się jak zakonnica. Patrz. Masz koszulę zapiętą pod samą szyję.
- Mam odpięty jeden guzik.- wtrąciła.
- To za mało. Pokaż trochę piersi. Nie ma się czego wstydzić, wyglądasz świetnie.
- Nie wstydzę się, po prostu tak już się ubieram.
- Nie chcę zmienią twojego imagu. Tylko go podrasuj. A kiedy dojdzie już coś do czegoś… wiesz jak się ubrać w tę noc, o której marzysz?
- Nie wiem… jeszcze nie myślałam o tym. Nie mam zaprogramowane żeby natychmiast wskoczyć mu do łóżka.- zmarszczyła brwi. Nie chciała przerywać Lucy, bo widziała jak się nakręciła i trochę ją to śmieszyło.
- Najlepiej coś co można szybko ściągnąć. A jeśli chodzi o bieliznę…
- Wystarczy.- zaśmiała się.- Zrozumiałam.
- Pamiętaj. To czego potrzebujesz to już masz.- rozmawiały jeszcze długi czas.

Marla postanowiła posłuchać Lucy. Pomyślała, że James musi być ogromnym szczęściarzem jeśli ma taką dziewczynę jak ona. Poszła do łazienki i zaakcentowała bardziej swój makijaż. Poprawiła też fryzurę. Przeszukała szafę. Znalazła na samym końcu granatową sukienkę, którą zazwyczaj jak już ją założyła raz na jakiś czas to tylko z żakietem, ponieważ miał za duży dekolt, przynajmniej jej się tak wydawało. Sukienka sięgała prawie do kolan i była na dole rozkloszowana. Pomyślała, że idealnie będą do tego pasować czerwone szpilki. Poperfumowała się, a następnie zadzwoniła do Logana pytając czy jest w domu. Na jej szczęście tak było. Podekscytowana i pewna siebie chciała zapukać do ich drzwi. Nie zdążyła, bo Kendall i James właśnie wychodzili. Byli pod wrażeniem jej wyglądu.
- Gdzieś się wybierasz?- spytał Kendall.
- Nigdzie. Nie mogę sobie paradować w takich ubraniach po ulicy?- spytała.
- Oczywiście, że możesz.- odpowiedział.
- Świetnie wyglądasz.- skomplementował James.- Kendall, chodź już.
Marla weszła do środka. Carlos stał się prawie niewidoczny, ponieważ siedział na schodach zapatrzony w laptopa. Gdyby nie jego wyrazista koszulka, nie zauważyłaby go. Logan robił kanapki.
- Hendi?- Logan usłyszał jej wołanie. Szybko odwrócił głowę, bo jeszcze nigdy nikt tak do niego nie powiedział. W momencie kiedy zobaczył dziewczynę, nóż, którym smarował chleb, wyślizgnął mu się z ręki. Przełknął ślinę i podniósł nożyk. Kanapki przestały go nagle interesować. Marla udała, że nie ma Carlosa w tym pomieszczeniu, nie przejęła się jego obecnością.- Masło.
- Co?- zapytał wyrwany z rozmyślań. Spojrzał w dół.- A, tak.- chciał złapać za ściereczkę, ale szatynka była szybsza. Wzięła ją do ręki i specjalnie schyliła się na lekko zgiętych kolanach odwrócona od niego zmywając masło z posadzki. Logan nie mógł się powstrzymać żeby nie spojrzeć na jej postawę. Zaczął jeździć paznokciem po blacie. Marla podniosła się delikatnie i poprawiła zalotnie włosy. Podeszła do niego, aby odłożyć ścierkę lecz zrobiła to w taki sposób, że położyła ją za jego plecami żeby zbliżyć do niego swoje piersi. Logan przegryzł wargę i podniósł wzrok do góry kiedy maksymalnie się do niego zbliżyła. Poprawił kołnierzyk od koszuli.- Czujesz jak tu gorąco?- udało mu się wyminąć jej ciało. Podszedł do okna i je otworzył.
- Coś się stało?- stanęła za nim mówiąc przyciszonym głosem do jego ucha.
- Nie, nie. Wszystko jest ok. Po prostu ładnie wyglądasz.- powiedział patrząc w okno. Próbował się skoncentrować, ale czuł jej ciepły oddech na ramieniu. Skradła mu buziaka w policzek. Logan lekko przechylił głowę. Zamknął na chwilę oczy. Odwrócił się i posłał jej krótkiego cmoka na usta.- Muszę iść do łazienki.- znów ją wyminął. W dodatku poszedł do łazienki na górze, choć na dole miał bliżej. Carlos obejrzał się za nim, bo prawie go kopnął gdy korzystał z Internetu. Jednak zaśmiał się do siebie pod nosem. Marla podeszła do niego.
- Carlos? Czy ja robię coś nie tak?- spytała szepcąc.
- Dziewczyno, on cię zjada wzrokiem.- podniósł nos znad urządzenia.
- To o co chodzi?
- Myślę, że ty wiesz o co chodzi. Słyszałem przez przypadek co powiedziałaś Loganowi w szpitalu. Spokojnie, nikt się nie dowie.- dodał szybko.
- Czyli on się boi? Wystraszyłam go, tak?
- Nie…- machnął ręką.- Niestety muszę zgodzić się z Jamesem. Logan to zbok i ma niegrzeczne myśli. Zjawiasz się wyglądając jak do zjedzenia i wpada w szał. On się powstrzymuje, a ty go kusisz. Niektórzy faceci wtedy wolą się odsunąć na bok, bo nie wiedzą czy dziewczyna tego chce i czy jest gotowa. A Logan najwyraźniej boi się tylko o to zapytać. On szaleje za tobą, widzę to stąd. Wygląda na to, że nie chce się narzucać. Zbok, ale kulturalny.- uśmiechnął się.
- Przecież nie zrobi mi krzywdy. Czy on jest ślepy? Weź z nim porozmawiaj.- poprosiła go.
- Co? Ja? Nie wiem czy to dobry pomysł…- podrapał się po głowie.
- Daj mu tylko do zrozumienia, że…- w tej chwili drzwi od łazienki się otworzyły.
- Wyjdź na zewnątrz.- szepnął Carlos.- Spróbuję.- puścił oczko.- Daj mi trzy minuty i wejdź z powrotem.- dziewczyna po cichu wyszła na taras.
Usiadła w swojej kreacji na tarasie. Spojrzała w czystą taflę wody w basenie gdzie odbijały się promienie słoneczne. Czas dłużył się jej niemiłosiernie. Nie wiedziała jak Carlos otworzy mu oczy, ale w tym momencie jej los był w jego rękach. Po trzech nieznośnie długich minutach Marla chciała wstać. Nie zrobiła tego, ponieważ Logan przyszedł na taras z dwoma szklankami napoju w rękach. Podaj jej jedną i usiadł obok niej.
- Musiałam się przewietrzyć. Tam rzeczywiście było strasznie gorąco.
- Słuchaj…- podrapał się w policzek małym palcem gdy postawił szklanki.- Tak sobie pomyślałem, że może dasz się zaprosić na kolację.
- Bardzo chętnie.- siorbnęła soku.- Gdzie i kiedy?
- Jutro.- spojrzał jej głęboko w oczy.- Tylko ty i ja, u mnie o dwudziestej. Przygotuję coś dobrego.- mówił to tak pewnie, jednak dało się wykryć delikatne przejęcie.- Co ty na to?- czekał na jej odpowiedź ze spleconymi palcami u rąk. Marla nie wiedziała co Carlos mu powiedział, ale najwyraźniej poskutkowało.
- Nie mogę się doczekać.- schowała wstydliwy uśmieszek gdy piła sok. Zbliżyli się do siebie składając pocałunek na swoich ustach.
Rozmawiali jeszcze godzinę o rzeczach przeróżnych. Marla musiała się potem zbierać na spotkanie w agencji Cascade. Teraz nie miała na to ochoty i wolała zostać z chłopakiem. Jednak taka jest praca, są pewne wyrzeczenia.

Wieczorem James i Kendall wrócili z Palmwoods. Logan i Carlos zagapili się patrząc w laptopa. James zaciekawiony spojrzał Carlosowi przez ramię. Szatyn zobaczył na swojej tablicy na Twitterze przesłane zdjęcie ze szpitala, które wtedy zrobił.
- Miałeś tego nie wstawiać!- krzyknął strasząc siedzącego z przodu Carlosa i Logana. Aż podskoczyli z wrażenia.
- Powiedziałem, że wstawię po fakcie. No patrz jak świetnie wyglądasz.- wyszczerzył się.- Nawet na łóżku szpitalnym robisz wraże…- nie dokończył, bo James rzucił się na niego. Ten mu się wyrwał i zaczął uciekać. W końcu dorwał go na podłodze i szarpał. Carlos bronił się oraz śmiał jednocześnie. To nie była prawdziwa bójka tylko zwykła szarpanina.
- Wstawię twoje zdjęcie z imprezy jak udajesz psa!- powiedział Carlosowi o jego planie zemsty.
- Spróbuj tylko!- zagroził mu leżąc głową na dywanie. Logan patrzył na nich śmiejąc się. Kendall przeszedł obok nich jakby to co robili było codziennością.
- Mógłbyś przynajmniej spojrzeć…- wtrącił Logan patrząc na zdjęcie Jamesa z kawałkiem gazy z bandażem na głowie i Carlosem, który swoją głową wszedł w połowę kadru.- Masz prawie pięć tysięcy komentarzy, a minął kwadrans.
- CO?- podniósł głowę James.
- Mój biedny James… żeby tylko wrócił do zdrowia. Albo to- Co mu się stało? Czy on żyje?- Logan czytał komentarze.- Kocham BTR. Kocham Jamesa. Co sobie zrobił? Ten kto mu to zrobił gorzko tego pożałuje. No chyba nie będziecie odpisywać jak to się stało? O! to jest the best!- uśmiechnął się Logan.- Marzę o byciu pielęgniarką żebym mogła zająć się takim seksownym pacjentem.
- Daj mi to.- szatyn podniósł laptopa z jego kolan. Na szybkiego przeleciał wzrokiem część ostatnich komentarzy uśmiechając się. Patrząc na taką troskę ze strony fanów, przestał się złościć. Zwrócił się do Carlosa.- Tym razem ci się upiekło, ale następnym razem mógłbyś uprzedzać. Kiedy Kendall znowu pojawił się w salonie, Logan przypomniał sobie coś ważnego.
- Ej! Słuchajcie mnie wszyscy.- zwrócił na siebie uwagę brunet.- Nie wiem jak to zrobicie, ale jutro macie się ulotnić do siódmej i nie wracać na noc.
- A co? Szykujesz bibę bez nas?- zapytał się podejrzliwie James.
- Spoko. Ja mam załatwione.- Carlos posłał mu porozumiewawcze spojrzenie. Kendall to zauważył i się domyślił.
- Da się załatwić.- blondyn klepnął przyjaciela po ramieniu.
- Dlaczego tak wszyscy patrzycie się na siebie dziwnie, a ja nie wiem o co chodzi?- zmrużył oczy James.
- Randkę mam.- uśmiechnął się Logan.
- Aaaa…- rozjaśniło go i klepnął się w czoło.- Jestem głupi.
- Raczej nieogarnięty.- poprawił Kendall.
- Co ty gadasz Kend?- wtrącił Carlos.- Przecież on jest głupi.- James spojrzał się na niego wzrokiem mordercy.- I do tego łatwo wyprowadzić go z równowagi.
- Chcesz jeszcze raz przekonać się na własnej skórze?- powoli odpuścił mówiąc na żarty.
- O niczym innym nie marzę.- wyszczerzył się złośliwie.
- Uspokójcie się- usiadł Kendall.
- Dobrze, mamo!- zaśmiał się Carlos.





* Czy Wy widzicie jaki mamy numer rozdziału? A wiecie co przepowiada ta liczba? Czy wiecie co wkrótce tu się może wydarzyć? Huehue If You know what I mean? :D
Przez chorobę nie mam głowy do trailerowania, cho c jest już ze mną lepiej. Pewnie jak to czytacie jestem w drodze do pracy albo już pracuję. Nie ma mnie dziś od 10 do 21, więc wieczorem odpiszę jak zawsze na niektóre komentarze ;)
Witam za to na pokładzie nową czytelniczkę Dark_bunny :* Podziwiam ją, bo nadrobiła tyle rozdziałów  w dość krótkim czasie z tego co domniemywam :)
Do środy :*

PS Czy widzieliście już odmienioną zakładkę z bohaterami? Jeśli nie to zapraszam ;)

PS PS Ludzie! Czy Wy widzicie to co ja? Czy mnie oczy nie mylą? To już 20 000 wyświetleń!!! Mam ochotę wykonać taniec szczęścia i nie przeszkadza mi to, że jestem chora! No szok! O wow!  Dziękuję <3




środa, 17 września 2014

Rozdział 68

Z samego rana poczuła jak powraca jej dobre samopoczucie. Po wczorajszym hamburgerze nie było śladu. Kiedy się obudziła, Lucy już nie było. Poszła do kuchni upichcić coś dobrego. Miała dzisiaj wyjątkowo dobrą wenę do gotowania. Niestety lodówka nie była dość zaopatrzona do takich rarytasów, a nie chciało jej się iść do sklepu. Przygotowała sobie jajecznice. Kiedy miała rano czas, oglądała powtórki serialu, w którym gra Jo. Trafiła na reklamę mówiącą, że od lipca pojawią się nowe odcinki. Po obejrzanej powtórce poszła się umyć i oporządzić. Wyciągnęła z szafy brzoskwiniową koszulę. Ubrała ją, a jej koniec wsadziła w granatowe spodenki, dla kontrastu. Dodała pasujące dodatki i założyła beżowe buty na koturnie. Taki zwyczajny zestaw na dziś.- westchnęła i powiedziała do swojego odbicia w lustrze.
Zeszła na dół do holu głównego. Po drodze spotkała trzy zawsze trzymające się Jeniferki. Jak zawsze traktowały ją jak powietrze. Nie przejmowała się tym, ponieważ wszystkich tak traktowały prócz samych siebie i swoich psiapsiółek. O dziwo, jedynymi osobami z jakimi rozmawiały trzy boginie jest BTR. Kiedy Marla zapytała się ich jak to zrobili, odpowiedzieli, a raczej Carlos odpowiedział: Trzeba mieć ten urok, no nie? Wtedy wtrącił się James i mu przypomniał: Żadna cię nie chciała. Kendall zaśmiał się: Carlos próbował poderwać każdą po kolei, ale w ostateczności nic z tego nie wychodziło. Chodziliśmy razem do jednej klasy w Palmwoods. Kiedy potrzebowaliśmy pomocy, one nam pomagały i jakoś tak wyszło. Ale nadal są nieznośne.
Marla postanowiła przejść się dla zdrowia. Gdy wyjrzała na parking, zauważyła Jo. Szybko do niej podeszła.
- Hej. Nie jesteś dziś na planie?
- Dzisiaj nie.- odpowiedziała zaskoczona blondynka.- A ty nie w Rocque Records?
- Przecież wiesz, że zaczynam o dziesiątej. Co jesteś taka spięta?
- Ładnie dziś wyglądasz… tak świeżo.- próbowała się uśmiechnąć, ale jej nie wyszło.
- Ty również. Ale nie zmieniaj tematu. Coś się stało? Czy czekasz na Kendalla?
- Tak. Czekam, ale nie na niego.- spojrzała na zegarek przegryzając wargi.
- To na kogo?- zaciekawiła się.- Jeśli mogę oczywiście wiedzieć, bo jak nie to…
- Tylko nie bądź zła.- wtrąciła.
- Dlaczego miałabym się na ciebie złościć?
- Nie na mnie.- w tej chwili na parking podjechała żółta taksówka. Zaparkowała kilka metrów od Jo. Drzwi od samochodu otworzyły się i wysiadł z nich taksówkarz, który wyciągnął walizki z bagażnika. Po chwili tylne drzwi otworzyły się. Wysiadła z nich brunetka. Miała jeszcze pełniejsze loki niż przedtem. Marla zamarła w miejscu. Jo podeszła do Camille i uściskała ją. Szatynka z wrażenia nie mogła dłużej na nią patrzeć i poszła szybkim krokiem do parku. Jo wołała ją na darmo.
- To są chyba jakieś żarty!- powiedziała do siebie i usiadła na ławeczce. Postanowiła wybrać się do Logana na piechotę. Szybkim marszem dotarła pod blade osiedle w zaledwie dziesięć minut. Zapukała do drzwi i weszła. Logan i Kendall siedzieli przed telewizorem i grali na konsoli.
- Ha!- krzyknął Kendall mu prosto w twarz.- Znowu wygrałem! Kłoń się przed swoim mistrzem.
- Chciałbyś.- objął jego twarz dłonią i odsunął od siebie.
- Logan.- wtrąciła Marla uznając, że nie słyszeli jej pukania.
- Hejka!- pomachał jej chłopak.
- Łapa!- uśmiechnął się Kendall. Wyciągnął rękę, ale Marla nie przybiła. Przeszła do rzeczy.
- Camille wróciła do Palmwoods.- jęknęła. Loganowi uśmiech zniknął z twarzy.- Widziałam jak Jo czekała na jej przyjazd. Nawet mi nie powiedziała.
- Obejmuje ją kontrakt.- rzekł blondyn.- Camille dołączyła do serialu i jest związana z kontraktem. Jo mi mówiła, że chciała ci powiedzieć. Od dawna bardzo chciała, ale...
- Ale ci to powiedziała?
- Nie. Ja się domyśliłem po naszej rozmowie.
- Hej.- przytulił ją Logan.- Nie masz po co się nią przejmować. Jakoś to będzie.
- Kiedy ja już o tym wszystkim zapomniałam to ona wraca? Nie zniosę mijać ją na korytarzach.
- Tu jesteś…- wysapała Jo.- Wiedziałam, że cię tu znajdę.- złapała powietrza do płuc.- Zanim coś powiesz, wysłuchaj mnie do końca.
- Proszę.- założyła ręce.
- Kiedy dowiedziałam się, że tą nową osobą, która dołącza do serialu jest Camille, chciałam ci powiedzieć. Niestety wiąże mnie tajemnica. Naprawdę było mi z tym ciężko, bo nie wiedziałam jak zareagujesz. Rozmawiałam z nią. Ona nie ma zamiaru wchodzić ci w drogę. Zależy jej tylko na karierze. Musisz pogodzić się z tym, że będzie mieszkać u mnie w apartamencie, bo przecież Jason zajął jej mieszkanie. Zrozum. Będę z nią pracować i nie zdziw się jak spotkasz ją w hotelu. A ja jej nie zostawię. Wiem jaka była sytuacja między wami, ale to w końcu moja przyjaciółka. I Lucy też. We trzy przyjaźniłyśmy się zanim przybyłaś do Palmwoods i ty o tym wiesz. Camille była, jest i myślę, że zostanie moją przyjaciółką. Ciebie też lubię, dlatego jest to dość ciężkie was pogodzić.
- Nie będę się z nią godzić. Chciałam o niej zapomnieć.
- Ty jesteś już trochę uprzedzona. Ona się zmieniła. Dzwoniłam dziś jeszcze do Lucy. Ona nie ma nic przeciwko.
- Może wy nie, ale ja tak.- odparła sucho.
- Proszę…- nie mogła dokończyć.- Każdy zasługuje na drugą szansę i wiem, że ona u ciebie już swoją zmarnowała. Wiem, że żywisz do niej urazę, ale postaw się też w jej sytuacji. W końcu mniej więcej odbiłaś jej chłopaka. Ona też ma uczucia. Ja próbuje zrozumieć was dwie. I sądzę, że naprawdę jesteś uprzedzona, bo ona nie zareagowała tak jak ty gdy zaczęłam rozmawiać o tobie. Zastanów się.
- Tu już nie chodzi o to czy jej nie lubię czy się postaram ją zaakceptować. Przypomina mi ciężkie czasy kiedy patrzę na nią.- usiadła. Chłopaki nie mieszali się w dyskusję.- Może i się zmieniła może i ją kiedyś zaakceptuje… Ja ją przeprosiłam za to, że tak wyszło między nią a Loganem. Ona za swoją drugą ostatnią gierkę nie przeprosiła, więc sama widzisz. Czy między nami się poukłada czy dalej będę drzeć z nią koty, to nie ma znaczenia. Czasu nie cofniemy. Ona myśli, że powie, że się zmieni i będziemy żyć długo i szczęśliwie? A masz w ogóle tyle miejsca u siebie? Twoje mieszkanko jest małe.
- Jakoś sobie poradzimy.
- Aha.- zapadła cisza.- To wiem. W ramach zadośćuczynienia za grzechy…- pokazała symbol cudzysłowia na dwóch palcach każdej ręki.- Za to, że odbiłam jej chłopaka, a ona zachowała się podwójnie jak żmija i nie chcę na nią patrzeć… mam pomysł. Niech Lucy przeprowadzi się do Diany, bo ma dużo miejsca, a Camille niech sobie zamieszka w naszych apartamencie.
- Nie rozumiem…- zmarszczyła brwi Jo.- Chcesz z nią dzielić apartament?
- Nie. Mnie tam nie będzie. Ja się wyprowadzam.
- Co?- zdziwiła się Jo. Opadła jej szczęka.- A ty gdzie się podziejesz?
- Zamieszkam u Alexy. Przypomniało mi się, że proponowała mi swoje mieszkanie, ale jej odmówiłam, bo nie byłam przekonana. A teraz sądzę, że to będzie dobry pomysł.
- Nie przemyślałaś tego porządnie…
- Słuchaj. Nie będę wtrącać się w super trio przyjaźni. Skoro twoja i Lucy przyjaciółka powraca jak syn marnotrawny to dla waszego szczęścia chcę wam to ułatwić. Nie, nie jestem na ciebie zła.- dodała widząc jej próbę zadania pytania.- Rozumiem. Przyjaźnicie się, nie będę stawać między wami. A my nadal możemy ze sobą rozmawiać. I z Lucy. Nadal między nami jest jak dawniej. Po prostu… będę mieszkać w innym miejscu.
- Czyli ty mówisz poważnie? Przez nią chcesz aż się wyprowadzać?
- Tak i zdania nie zmienię. W końcu moje dni w tym hotelu są policzone. Umowa się kończy. Porozmawiam jeszcze z Lucy i Alexą. Wie ktoś czy w domu jest Alexa?
- Poszła z Carlosem na zakupy. Dawno poszli, więc niedługo powinni wrócić.- wstał Kendall.

Marla wypatrywała Alexy przez okno. W końcu zauważyła jak podjeżdżają pod dom. Dziewczyna wyszła i przybiegła do pary. Carlos pomachał jej.
- Cześć.- odpowiedziała.
- Hejka!- uśmiechnęła się Alexa niosąc torbę.
- Mam do ciebie sprawę.
- Co tylko chcesz.- zatrzymała się.- A może wejdziesz?
- Nie. Ja tylko na chwilę. Pamiętasz jak proponowałaś mi żebym się do ciebie wprowadziła?- spojrzała na nią z nadzieją, że oferta jest ciągle aktualna.
- Zdecydowałaś się?- jej twarz rozjaśnił jeszcze większy uśmiech. Marla kiwnęła głową.- To super!- zaczęły piszczeć jak nastolatki. Carlos zatkał uszy.
- Czyli znowu zostaniesz naszą sąsiadką?- zapytał.
- Na to wygląda.
- Gdzie masz walizki?- spytała aktorka.
- Nie zaczęłam się jeszcze pakować.
- To szybko!- pogoniła ją.- Jeszcze dzisiaj chcę cię mieć u siebie. Przyszykuję ci pokój, a potem mi opowiesz co się skłoniło do zmiany decyzji.
- Camille…
- Camille wróciła?- Carlos wybałuszył oczy.
- Tak. Dobra, zostawiam was. Logan pomoże mi z przeprowadzką.

Do pomocy włączyła się reszta chłopaków. Logan z Jamesem pomogli jej się pakować, a  Kendall i Carlos zajęli się przewozem. Marla wytłumaczyła Lucy swoją decyzję. Było jej przykro, że się wyprowadza, ale zrozumiała. W końcu nie przeprowadzała się na drugi koniec świata. To zaledwie tylko najbliżej położone od Palmwoods prywatne osiedle. Wszyscy w hotelu już wiedzieli, że Marla opuszcza to miejsce. Wiadomość ta doszła również do tancerzy. Nick przyszedł do niej i poprosił o rozmowę.
- Nick nie teraz.- wyprowadziła go na korytarz.- Jestem zajęta.
- Musisz się wyprowadzać?- wygęgał.
- To już postanowione. Mieszkanie tutaj już nie sprawi mi przyjemności.- wytłumaczyła po krótce.
- To moja wina? Za moje zachowanie?
- Nie, to nie twoja wina, choć jeszcze niedawno zastanawiałabym się nad tym.
- Nie możesz opuścić hotelu.- rzucił natychmiast.
- A to dlaczego?- miła rozmowa przeinaczyła się w lekko denerwującą.
- Nie mogę ci powiedzieć, ale jeśli to zrobisz to popełnisz błąd. Zastanów się. Jeszcze możesz się z tym wycofać.
- Pozwól, że nie ty o tym zadecydujesz. Powinieneś już iść.- zmierzyła go wzrokiem. Wiedział, że nic nie wskóra, więc poszedł.- Co to w ogóle miało znaczyć? Czy to była groźba?- pomyślała gdy wchodziła do apartamentu. Spojrzała na zegarek. Dochodziła już siódma. Logan podniósł ostatnie pudełko i zaniósł do bagażnika. Marla i Lucy zostały same. Przytuliły się mocno do siebie.
- Szkoda, że już nie będziemy razem mieszkać.- mruknęła Lucy.
- Ale nadal będziemy się przyjaźnić.- pocieszyła ją.
- Będę przychodzić do ciebie jak tylko się da.
- Ja też spróbuje przyjść do ciebie jak nie napotkam Camille.- uśmiechnęła się.- Czas na mnie. I wiesz co? Przeprowadź się do Diany. Będzie wam razem raźniej. 
- Wezmę to pod uwagę, bo jak mogłabym teraz sama tu mieszkać?- zrobiła jej żartobliwie wyrzuty sumienia.
- Nie sama. Możesz jeszcze mieszkać z Camille.
- Pomyślę co zrobię. Trzymaj się.
- Do zobaczenia.- wyszła.

Zeszła do recepcji załatwić formalności. Oddała klucze i usłyszała od mężczyzny: Palmowego dnia. Będzie jej brakować tego. Rozejrzała się jeszcze raz po hotelu jakby pierwszy raz go widziała na oczy. Nie traktowała tego jak pożegnania. Wiedziała, że zawsze będzie mogła tu przyjść. Wsiadła do samochodu i odjechała. Wcześniej dostała klucz od bramy. Po raz pierwszy dostąpiła zaszczytu wciśnięcia guzika otwierającego bramę, do której następnie wjechała. Zaparkowała samochód. Chłopaki właśnie odstawili wszystkie rzeczy do pokoju. Podziękowała im za pomoc i kazała odpocząć. Alexa na progu wręczyła jej klucz do mieszkania. Wyglądało to trochę jak koronacja króla, uroczyście.
- Byłaś kilka razy u mnie, więc chyba nie muszę cię oprowadzać po tym cudnym domostwie.- oznajmiła Alexa.- Twój pokój to ten na górze, po prawej.
- Super.- z dwóch wolnych pokoi, ten właśnie chciała dostać.
Sypialnia była większa niż jej poprzednia, którą dzieliła z Lucy. Nie odczuła jednak swobody i wolnej przestrzeni, ponieważ na podłodze zalegały pudła z jej rzeczami. Gdy wchodziło się do pokoju, spore łóżko znajdowało się po środku ściany naprzeciwko. Od lewej strony tkwiły w ścianie dwa wielkie okna. Ściany były koloru wrzosowego, a na ścianie, przy której stało łóżko, przez środek przechodził szeroki pas w czekoladowym kolorze na rozpiętość łoża. Meble z jasnego drewna komponowały się z całą resztą. Spodobała jej się toaletka z wielkim lustrem. Dopiero zauważyła, że ma drzwi do własnej łazienki.
- Zawsze chciałam mieszkać w takim pokoju.- uśmiechnęła się.
- To proszę, rozgość się.
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę. Będę oczywiście dokładać się do czynszu.
- Ten dom jest kupiony, a raczej dostałam go. Chciałam szukać mieszkania tu, w Los Angeles, ale okazało się, że ten należał do mojej cioci. Niestety umarła… a miała dopiero pięćdziesiąt trzy lata.
- Przykro mi.- w głębi duszy i tak da namówić Alexę na dokładanie się przynajmniej do rachunków.
- Dowiedziałam się rok temu. Dzięki, że dotrzymasz mi towarzystwa mieszkając ze mną w tym domu.
- I tak będziemy spotykać się przeważnie wieczorem.
- Spójrz na to z innej strony. Cztery numery dalej mieszka twój chłopak.
- Twój też.- dodała.
- Nie jestem taką świetną kucharką jak Lucy, więc w obawie przed zepsuciem jakiegoś dania co zazwyczaj się zdarza, zamówmy pizzę.
- Dobry pomysł lokatorko.- uśmiechnęła się.

Następnego dnia Jo i Kendall przechadzali się hotelowym korytarzem. Ich relacje poukładały się ostatnio. Zrobili wszystko żeby znaleźć dla siebie czas. Spacerowali tak jak za dawnych dobrych czasów kiedy życie nie sprawiało im tyle problemów. Po drodze minęli Camille, która zdążyła już zaklimatyzować się ponownie w Palmwoods. Pomachała im tylko i poszła dalej. Kendall nie miał nic do brunetki, ale po tym co ostatnio zrobiła jego przyjaciołom, miał do niej pewny dystans.
- Kolejne zmiany... Szkoda, że Marla wyprowadziła się. Bez was tutaj i bez niej jest tak inaczej.
- Musisz a końcu zaakceptować jej decyzję.
- Akceptuję.- wtrąciła.- Myślisz, że one kiedyś się pogodzą?- spytała.
- Nie mam pojęcia. Jakoś się nie zapowiada.- odpowiedział.
- Bo fajnie byłoby mieć je wszystkie w jednej kupie. Żebyśmy we czwórkę się przyjaźniły. 
- Nie można mieć wszystkiego, kochanie.- objął ją mocniej.- Pójdę do ubikacji. Poczekasz na mnie?
- Tak.- oparła się o ścianę.
Kiedy tak czekała na Kendalla, przez korytarz prezchodził Nick. Szybko odwróciła głowę żeby nie nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego. Chciała tak bardzo już nigdy go nie zobaczyć. Przypominał jej złe czasy. Nadal czuła do niego strach. 
- Jo Taylor...- zatrzymał się przed nią.- Nie udawaj, że mnie nie widzisz.- dziewczyna była w szoku, że ten się do niej odezwał, bowiem wcześniej trzymał się od niej z daleka.
- Czego chcesz? Odejdź ode mnie... 
- Chcę porozmawiać o twojej bardzo dobrej koleżance Marli.
- Co?- pisnęła.- Zostaw ją. Zostaw ją w spokoju!- nie chciała, aby ona przechodziłą przez to samo co ona z nim kiedyś.
- Nic się jej nie stanie.- oparła rękę na ścianie blisko jej głowy.- Ale mam jedną małą prośbę. Spraw, aby wróciła do Palmwoods.
- Niczego takiego dla ciebie nie zrobię. Tam gdzie jest będzie jej lepiej. Niech trzyma się od ciebie z daleka.
- Popełniasz błąd, Jo Taylor...- szepnął jej do ucha.
- Ej!- nagle znjawił się Kendall. Widząc jak Nick szepcze coś do ucha przestraszonej dziewczynie, zareagował natychmiast. Odsunął go siłą od niej.
- Tylko bez nerwów...
- Masz zakaz zbliżania się do niej, rozumiano?- warknął blondyn. On też go nie lubił. Pamięta doskonale to co było kiedyś.- Bo już nie tak łagodnie się z tobą porachuję...
- Tylko spokojnie. Już sobie idę.- poszedł dalej.
- Co ci powiedział? Nic ci nie jest?- przytulił ją mocno do siebie.
- Zmieniłam zdanie. Bardzo dobrze, że Marla już tu nie mieszka...- następnie wtuliła się w jego tors.





* Ten kto niedawno pytał czemu Jo jest taka dziwna i co ukrywa dostał odpowiedź. Postanowiłam, że Camille powróci. Czy wyniknie z tego coś więcej? I czy Marla dobrze zrobiła wyprowadzając się do Alexy? Czy pożałuje swojej decyzji? Trzeba czytać mojego bloga żeby się dowiedzieć :P

Po ostatnim rozdziale 67 i wyczynach jakie tam powstały dotyczące SPAMU ( ten kto nie jest wtajemniczony może się wrócić żeby skumać o co chodzi ) coś postanowiłam. Pod okienkiem gdzie wpisuje się komentarz znajdziecie informacje dotyczące komentowania. W trzech punktach jasno się wyraziłam co i jak, więc prosiłabym się do tego dostosować :P

A ja się z Wami żegnam. Czekam aż wywołacie uśmiech na mojej twarzy i do soboty ;*

sobota, 13 września 2014

Rozdział 67

Koniec tygodnia minął spokojnie. Wszyscy znaleźli dla siebie czas. Kendall i Jo cieszyli się ze swojej obecności póki mogą, bo od poniedziałku Jo musi wrócić na plan. Pojechali na wycieczkę nad jezioro. Między Jamesem a Lucy jest tak jak dawniej. Wiedziała, że mieli swoje wzloty i upadki, ale zawsze wracali do siebie. Carlos do końca tygodnia każdą noc spędzał u Alexy. Logan zaś próbował pogodzić się z Marlą. Dziewczyna już dawno mu wybaczyła, ale chciała jeszcze poudawać obrażoną. Chciała, aby Logan bardziej się o nią postarał. Jeśli chodzi o Natalie, to spełniły się jej marzenia. Zabłysła w świetle fleszy i na okładkach gazet. Trafiła do więzienia na rok. Branża modelingowa zrezygnowała ze współpracą z nią zrywając wszystkie umowy.

Nadszedł poniedziałek. Marla miała gotową choreografię. Poinformowała jednak Gustavo, że to ostatnie zlecenie jakie przyjmuje, ponieważ ma teraz za dużo obowiązków. Szef musiał się z tym pogodzić. Zdawał sobie sprawę jak wygląda jej harmonogram. Marla czekała na BTR w sali gdzie zazwyczaj ćwiczyli. Zdążyła się przebrać w spodenki i koszulkę. A ich nadal nie było. W końcu zjawili się po piętnastu minutach spóźnienia.
- Przepraszamy za spóźnienie, ale Logan się nie wyrobił. Musieliśmy czekać na niego.- wytłumaczył Kendall. Wcześniej zadecydowali, że oddzielą życie prywatne od zawodowego, co sprawia im jeszcze większą frajdę.
- Solidarność!- krzyknął Carlos.
- Mogliśmy go zostawić, ale zespół to zespół. Razem wszędzie.- usprawiedliwił James.
- Tak?- zaczęła liczyć.- Raz, dwa, trzy… A gdzie czwarta sztuka?- podniosła brew Marla.
- Tutaj.- w wejściu stanął Logan z bukietem czerwonych róż.- Przepraszam Panią Trener.- podszedł i wręczył jej kwiaty. Uśmiechnęła się i wzięła kwiaty wąchając ich przepiękną woń.
- Za co mnie przepraszasz? Za twoje notoryczne spóźnienia?
- Nie tylko.- uśmiechnął się łobuzersko.- Nawet nie wie Pani jaka jest dla mnie ważna. Myślę o Pani dniami i nocami i nie mogę przestać, nie chcę nawet przestać. Pani brak doprowadza mnie do szału. Wybacz za wszystko to za co przepraszałem Panią przez ostatnie cztery dni.
- Dobrze.- kiwnęła głową. Logan ucieszył się. Chciał ją pocałować, ale ta położyła mu palec na ustach.
- Nie, nie, nie.- zaśmiała się.- Jesteś Henderson teraz na próbie. Proszę wrócić do kolegów, a ja się zastanowię nad karą dla ciebie.- Logan odwrócił się szczęśliwy, ale i zaintrygowany. Carlos nie mógł się powstrzymać żeby się nie zaśmiać po cichu.- Na co reszta czeka? Rozgrzewać się tak jak zawsze.- westchnęli ciężko i zaczęli biegać w kółko. Wszyscy robili ćwiczenia prócz Carlosa, który tylko biegał i czasem machnął ręką.- Pena? A ty ćwiczeń nie pamiętasz?- spytała się go.
- Spokojnie, Pani Trener.- wyszczerzył się.- Zatańczę dobrze, na pewno.
- Obyś był taki dobry jak to co wyprawiasz po nocach u swojej sąsiadki.- posłała mu ripostę.
- Buuu…- Logan i James zaczęli buczeć. Carlos zmrużył oczy i zacisnął usta dla żartów.
- Nie buczeć mi tam, bo będziecie skakać pajacyki!- ostrzegła ich dziewczyna. Kendall schował uśmiech za ręką.- Ruchy, ruchy!- w końcu skończyli swoją porcję ćwiczeń rozgrzewających i rozciągających.- Na koniec brzuszki. Trzy razy dziesięć.- stanęła nad Loganem.- Ty Henderson zrobisz czterdzieści.
- Dla Pani zawsze.- uśmiechnął się i zaczął ćwiczyć.
Po dwóch godzinach uczenia choreografii, Marla zakończyła próbę i pozwoliła im wrócić do szatni się przebrać. Kendall, James i Carlos wyszli zostawiając Logana na sali posyłając mu porozumiewawcze spojrzenia. Kiedy dziewczyna się odwróciła, zauważyła, że brunet stoi za nią. Przestraszyła się podskakując.
- Spokojnie. Chyba nie wyglądam tak strasznie.
- Zapomniałeś czegoś?- spytała wiedząc po co został.
- Tak. Próba się skończyła, a ja nie dostałem jeszcze…- nie skończył, bo dziewczyna rzuciła mu się w objęcia. Całowała go jakby nie widziała go rok czasu. Objął ją w pasie i przycisnął do siebie.- Spotkamy się potem?
- Już nie mogę się doczekać. A teraz idź się przebrać.- pokazała gest wymiatający w powietrzu. Logan puścił jej oczko i wyszedł.
Marla poszła się przebrać, zabrała kwiaty i wyszła z budynku. Nagle poczuła niesamowity głód. Szła przez uliczki miasta i natrafiła na budkę z jedzeniem. Zamówiła hamburgera. Po chwili dziwny mężczyzna w fartuchu podał jej zamówienie. Była taka głodna, że pochłonęła go prawie w całości. Do hotelu miała niedaleko. Weszła do windy i wzięła głęboki oddech. Spotkała Nicka. Kiedy zobaczył dziewczynę, wszedł do środka. Marla przypomniała sobie o jego istnieniu. Przez to co działo się ostatnio, zszedł na drugi plan. Nie była jednak już tak spięta jak wcześniej.
- Cześć.- odezwał się.- Ładne.
- Co?
- Kwiaty w sensie.- dopowiedział.
- Dziękuje.- schowała w nich nos.
- Jak tam u ciebie? Wszystko gra?- śmiał zapytać.
- Dobrze.- spojrzała na niego.- A u ciebie?- myślała, że to jedna z najlepszych rozmów jakie ostatnio ze sobą odbyli. Rozluźniła się.
- Nie za dobrze. Mam już dość Grega i jego dziwnych wybryków.
- To zrób coś. Porozmawiaj z nim.- dała radę.
- Nie znasz go. I nie mogę z nim porozmawiać.- burknął. Dziewczyna nie wiedziała o co chodzi, ale nie chciała się w to mieszkać.- winda zatrzymała się na drugim piętrze. Greg wszedł do środka.
- Tu jesteś!- krzyknął na Nicka.- Wszędzie cię szukam.- spojrzał na Marlę.- Jak ja cię dawno nie widziałem.
- Jakiś tydzień.- odpowiedziała.
- To o siedem dni za dużo.- odwrócił się do swojego lokatora.- Nick. Mam nadzieję, że trzymałeś się tego co ci powiedziałem?- kolega spojrzał na niego z lekkim strachem w oczach i kiwnął głową. Marla nie mogła znieść napięcia i opuściła windę jak tylko się dało.
Wróciła do domu. Lucy siedziała z Dianą przy stole i śpiewały. Lucy w dodatku grała na gitarze. Jason wrócił z łazienki i zdążył się dopaść do ulubionych ciastek Marli.
- Siemaneczko!- powiedział.- kosmyki grzywki wychodziły mu spod czarnej czapki przykrywając jedno oko. Dzisiaj pachniał drewnem, więc zapewne coś rzeźbił.
- Hej Jason. Dlaczego nigdy nie załapałam się na próbę domową?- spytała się wszystkich.
- Normalnie tu nie ćwiczymy, ale jutro mamy występ.- uśmiechnęła się Lucy.
- Co tak blado wyglądasz?- zapytała Diana.
- Ja?- zdziwiła się.- Nie jestem blada.- spojrzała w lustro.- No dobrze, może rzeczywiście jestem bledsza.
- Dobrze się czujesz?
- Hmm…- zamyśliła się, aby ogłosić najbardziej trafną odpowiedź.- Tak obojętnie.- wsadziła kwiaty do wazonu.
- Ładne.- uśmiechnęła się Lucy.- Pogodziłaś się w końcu z Loganem?
- Tak. Już nie mogłam go tak długo trzymać. Nie wytrzymałabym tego.
- Dobra. Dajcie już sobie spokój. Rzępolimy tak już dwie godziny.- chłopak wziął swoją gitarę do ręki.- Ja spadam. Moje drewno czeka na mnie w składzie.
- Może już faktycznie czas skończyć.- wstała blondynka.- Lucy. To do jutra. A ty Marla zainwestuj w trochę słońca. Ambasadorka musi mieć promienny kolor skóry.- uśmiechnęła się zamykając za sobą drzwi.

W przeciągu trzydziestu minut Marla zaczęła czuć się coraz gorzej. Położyła się w salonie na kanapie kuląc nogi. Zaczęła się pocić. Czuła nieprzyjemny ból w brzuchu. Zaparzyła sobie mięty. Działa tylko chwilę, a potem znowu to samo. Zamknęła oczy próbując zapomnieć o bólu. Lucy wróciła od Jamesa. Zaciekawiona pozycją embrionalną przyjaciółki, przysiadła obok.
- Śpisz?- spytała cicho.
- Nie. Cierpię katuszę. Jest mi niedobrze.
- Co się dzieję?
- Nie wiem. Mogłabyś zadzwonić do Logana i powiedzieć, że nie przyjadę? Ja nie dam rady.- Lucy podniosła telefon i wykonała jej prośbę.
- … Nie wiem co jej jest.- Marla usłyszała kawałek ich rozmowy.- Nie, lepiej żebyś nie przyjeżdżał… - dziewczyna poczuła jakby Lucy czytała jej w myślach.- Jak poczuje się lepiej to do ciebie zadzwoni.
- O mój Boże…- ścisnęło jej wnętrzności.
- Jak się czujesz?- odgarnęła jej włosy.
- Jakby moje wnętrzności zaczęły wirować w pralce.- wstała nagle.- Przepraszam!- pobiegła do łazienki trzaskając za sobą drzwiami. Lucy skrzywiła się słysząc jak lokatorka wymiotuje. Po pięciu minutach otworzyła drzwi od łazienki. Zmęczona usiadła bezwiednie. Rockmenka przyglądała jej się uważnie. Podała jej szklankę wody.
- Trzymaj.- powiedziała nie spuszczając z niej wzroku. Marla poczuła jej spojrzenie na sobie.
- Czemu mi się tak intensywnie przyglądasz?- wzięła kilka łyków wody.
- A może…- zawahała się.- Ty jesteś w ciąży.- na te słowa Marla zakrztusiła się płynem.
- Zwariowałaś?- odstawiła szklankę.- To pewnie ten przeklęty hamburger mi zaszkodził. Czułam, że coś tak jest nie tak…
- Sorry, tak po prostu pomyślałam.- przejechała palcem bo podbródku.
- Ja…- opuściła głowę.- To na sto procent jest pewne, że to nie ciąża, bo…- przerwała.- Ja jeszcze nigdy…- wzięła się na wyznanie, ale nie mogła dokończyć.
- Jesteś dziewicą?- zdziwiła się. Zamilkła.- Wow.
- Co wow?- zmarszczyła brwi.
- No wiesz… tutaj w Ameryce dziewczyna w wieku dwudziestu dwóch lat prawie, która nie odbyła jeszcze stosunku to rzadkość.
- To jest jakieś pocieszenie, informacja?
- Nie. No coś ty…
- Ja po prostu… Miałam kilka chłopaków w swoim życiu, ale z żadnym nie byłam aż tak blisko. Nie byłam gotowa i pewna.
- Rany, dziewczyno! Mówisz o tym jakby to był jakiś wstyd.- machnęła ręką.- Jesteśmy dorosłe. Możemy gadać o takich sprawach. Jak już sobie tak szczerze rozmawiamy to ja ci mogę wyznać, że swoją cnotę straciłam w wieku lat siedemnastu. Mówię ci, czegoś takiego się nie zapomina.
- Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Jeszcze mnie trzyma.
- Spoko. Zrobię ci jakąś kolacyjkę.
- Nic nie przełknę.- jęknęła.
- To przynajmniej pij dużo wody. Pozwól, że cię tu zostawię. Wezmę prysznic i lecę do łóżka. Jutro jest ważny dzień.





* Ja Was bardzo przepraszam. Jest prawie siódma i dopiero wstałam. Nie wiem co napisać. Mogę Wam tylko powiedzieć, że ten rozdział jak i najbliższe do czegoś zmierzają. To tyle. Do środy :*

# Translate

# Znajdź rozdział