środa, 26 lutego 2014

Rozdział 13

Punkt siódma, Marla wstała ospale z łóżka. Czuła, że do pełni szczęścia potrzebuje jeszcze z godziny snu. Wstała jednak, bo musiała się przyszykować, aby pożegnać Camille. Czuła, że bez niej poczuje się taka samotna, bo nie będzie mogła pogadać o babskich sprawach. Na szczęście jest jeszcze Jo, ale ona wkrótce będzie zajęta rolą w filmie i od rana do wieczora będzie na planie. A tak prócz chłopaków nikogo nie znała, ale na razie nie czuła, że doskwiera ją samotność. Zrobiła z siebie straszydło jak co dzień i poszła do Camille. Na miejscu był już Logan. Siedział przy jej walizkach. Oczy miał lekko podkrążone. Być może pił coś innego niż koktajle tamtego wieczora lub tak jak ona, nie wyspał się.
- Hej. I jak tam? Jesteś gotowa?- spytał swoją dziewczynę.
- Czy gotowa? No jasne! Wstałam już o szóstej.- ta była w odwrotnym nastroju od reszty, pełna wigoru.- Loguś, nie smuć się tak. Możemy kontaktować się prze Internet.- przytuliła go.
- Ach… na pewno nie jechać z tobą?
- Nie.- powiedziała stanowczo i wstała.- Chodźcie ze mną do holu.
Reszta czekała na Camille w korytarzu robiąc lekki tłok. Nawet ogrodnik przyszedł ją pożegnać. Każdy z osobna pożegnał się z nią. W końcu Camille podeszła do Marli.
- Powodzenia na występie i pamiętaj co musisz dzisiaj zrobić.- wyszeptała jej.
- Zrobię to. I szkoda, że cię nie będzie. Tę piosenkę zaśpiewam dla ciebie.- przytuliły się. Camille pożegnała się czule z Loganem, a następnie wsiadła w taksówkę i pojechała.
- Muszę się jeszcze z tym przespać.- otępiały Logan wrócił na górę tak samo jak reszta. Marla została i usiadła przy stoliku. Do niej dosiadł się Kendall.
- Ile jeszcze będziesz z tym zwlekała? Wiesz jak fatalnie się z tym czuję?
- Zaufaj mi. Dowie się dzisiaj.
- Dobra, ale pamiętaj, że gdyby plan zmienienia Jamesa ci się nie udał to bym sam dawno mu o tym powiedział, choć i to uważam za niestosowne.- chciał już wstać kiedy nagle sobie coś przypomniał.- Mogę cię o coś zapytać?
- O co tylko chcesz…
- Czy ty naprawdę kochasz Jamesa czy tylko udajesz? Sorry za takie pytanie, ale martwię się o niego.
- Tak.- odpowiedziała jednym słowem.
- Ok…- wstał i poszedł.
- Chyba…- dodała mówiąc już sama do siebie.

Marla poszła do miasta poszukać jakiejś ładnej kreacji na dzisiejsze popołudnie. Szła ulicą szukając czegoś po wystawie. Wiedziała, że musi znaleźć coś co powali wszystkich na kolana. Zajrzała do dwóch butików, ale nic ciekawego nie znalazła. W jednym sklepie była fajna sukienka, lecz nie w jej rozmiarze. Była za duża. Czasami była zła, że jest taka szczupła. Nareszcie znalazła odpowiedni butik na końcu drogi. Weszła do niego. Przegrzebała wszystkie wieszaki aż natrafiła na cudowną sukienkę. Nie była prosta ani elegancka. Pośrednia, w sam raz. Trzymała w ręce sukienkę na ramiączkach w kolorze mięty. Jej góra aż do talii była koronkowa, a dół zwiewny, zakrywający lekko kolana. Biegiem zdjęła ją z wieszaka i poszła ją przymierzyć. Leżała idealnie. W myślach układała jak będzie komponować się z reszta stylizacji. Widziała tę sukienkę z średniej wysokości szpilkami, złotymi dodatkami i dziewczęcą kurteczką. Pomyślała o drobnym zakręceniu loków oraz idealnym makijażu. Tak już widziała się na scenie. Bez zastanowienia kupiła ją i szczęśliwa wróciła do Palmwoods.
Na obiad usmażyła sobie naleśniki. Usiadła z nimi do stołu rozmyślając jak powiedzieć prawdę Jamesowi.

Tymczasem Logan i James wrócili do mieszkania. Po Kendallu ani Carlosie nie było ani śladu. Pomyśleli, że teraz zaczną się przygotowywać, bo potem ustawi się kolejka do łazienki, a występ zaczynał się za półtorej godziny.
- Logan! Posuń się! Muszę ułożyć włosy.- pchnął go tak, że zajął całe miejsce przy lustrze.
- Zwariowałeś? Wystarczyło poprosić.                                                 .
- Proszę, abyś stąd poszedł. Chcę wyglądać bosko przy mojej dziewczynie.- mrugnął do niego.
- Dobra przestań!- wyszedł Logan.
- Co przestań?- wyszedł za nim trzymając w ręce swój ulubiony grzebień.- Coś ci się nie podoba?
W tej samej chwili Marla postanowiła pójść do Jamesa i wyjawić mu prawdę. Chciała już zapukać ustawione cztery razy gdy usłyszała zza drzwi, że James krzyczy. Postanowiła przysłuchać się temu, ale od strony korytarza.
- Spytałem czy ci się coś nie podoba!- powtórzył James.
- Skończ to i to natychmiast! Wiesz o co mi chodzi. O ten głupi zakład!
- A co? Boisz się, że go przegrasz?- Marla niezbyt łapała o co w tym chodzi.
- James! Tego zakładu nie było! Ty sobie coś uroiłeś! Duma nie pozwala ci się z tym pogodzić! Musisz ją oszukiwać?
- Ja jej nie oszukuję.- powiedział głosem małego irytującego chłopca.- Trzeba było mnie nie podpuszczać, a teraz już za późno.
- Nie, nie! Powiedz jej to albo ja jej to powiem.
- Niby co jej powiesz?- założył ręce.
- Prawdę! Powiem, że chodzisz z Marlą tylko po to, aby udowodnić światu, że możesz się zmienić. Ale twoje przyrzeczenie jest nic nie warte!- Logan machnął ręką.- Od początku chodziło ci o jedno!- Marla gdy to usłyszała, dostała cios prosto w serce. Poczuła się oszukana i upokorzona. Czuła się źle z tym, że ich oszukiwała, a okazało się, że oni są jeszcze gorsi! Łzy napłynęły jej do oczu i biegiem wróciła do swojego mieszkania. Jednakże kłótnia trwała dalej.
- Co?- powiedział James.- Ty chyba źle mnie zrozumiałeś.- uspokoił się.
- No to o co chodzi? Oświeć mnie, bo czegoś tu nie ogarniam.
- Ja się tylko z tobą droczę. Zresztą wczoraj też. Ja z początku chciałem… taki miałem plan. Taki jak mówiłeś. Chciałem ci to udowodnić, ale im dłużej czasu spędziłem z nią tym bardziej zaczęło do mnie docierać, że nie mogę jej tego zrobić. Dotarło do mnie już tego dnia jak wpadła do fontanny. Poczułem się winny może nie za to, że tak się stało, ale że ogólnie chcę ją wykorzystać, a ona wtedy wydała mi się taka krucha…- usiadł. Logan nie odezwał się. Słuchał go ze skupieniem.- Faktycznie na początku myślałem, że ona nie jest dla mnie. Może nie jest piękna, ale gdy zobaczyłem jej oczy, usłyszałem jak śpiewa… uchodziło z tego coś pięknego i cała reszta jej wyglądu nagle się nie liczyła. Dostrzegłem jaka jest wyjątkowa i że popełniam błąd. Dlatego tak się droczę, aby się nie wydało, bo nie chciałem stracić twarzy w twoich oczach.
- Nie straciłeś twarzy i nie stracisz.- Logan wiedział, że kumpel mówi prawdę. Widział to.- Zapomnijmy o tym co było na początku. Też to po części była moja wina. Też powinienem cię przeprosić. Po tym co powiedziałem zaczynam wierzyć, że się zmieniłeś. W końcu dostrzegłeś w jakieś dziewczynie to coś i to jest najważniejsze. Cieszę się, że sprawa się wyjaśniła. Zapomnijmy o tym.- poklepał go po ramieniu.- Powinieneś jej powiedzieć, co do niej czujesz i powiedz jej, że jest piękna i wyjątkowa dla ciebie. A wiesz jak?
- Jak?
- Po występie zaśpiewasz jej piosenkę.
- To nie jest głupi pomysł.
- Ale na razie chodźmy się oporządzić.
- No witam Panów!- do mieszkania wszedł Carlos, a za nim Kendall.- Gotowi na show?
- Jeszcze nie.- odpowiedzieli jednym głosem.
- No to do roboty!

Marla leżała na kanapie ściskając poduszkę, która była mokra od łez. Ściskało ją serce, bo dwóch chłopaków, których lubiła najbardziej zrobili jej krzywdę. Jej ukryta tożsamość to była błahostka w porównaniu z tym czymś. Nie czuła się oczywiście niewinna. Nie wiedziała co teraz zrobić. Nie miała już ochoty wystąpić z nimi. Wstała z kanapy oglądając ostatnie przygotowania sceny na placu przed hotelem. Obsługa ustawiała krzesła. Jedyne czego chciała to zaszyć się tutaj, aby nikt jej nie przeszkadzał w rozpaczaniu. Pomimo to była kobietą silną i nie chciała tak tego zostawić. Poddać się. Otarła łzy i postanowiła pokazać wszystkim na co ją stać, na co stać Brytyjkę- kobietę z klasą. Nie będzie chowała się w ciemny kąt, wprost odwrotnie. James będzie żałował, że tak z nią pograł. Poszła do łazienki. Wzięła ciepły prysznic, a następnie wysuszyła włosy, aby ułożyć fryzurę, którą sobie wcześniej zaplanowała. Umalowała się i ubrała w sukienkę. Teraz nie chciała wyjawić im prawdy, pokaże im się taka na scenie. Czuła się zdeterminowana. Była już gotowa, a do występu było pół godziny. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Kto tam?- zamknęła po cichu drzwi na zamek.
- To ja, James. Wychodzisz już? Miałaś być gotowa.
- Tak, jestem! Ale jestem w łazience, boli mnie brzuch!- poszła do łazienki, aby poniosło się dobre echo i uwierzył, że tam jest.
- No i co teraz? Może otworzysz drzwi?
- Nie mogę! Utknęłam w łazience. Chyba się czymś zatrułam. Rano zjadłam coś nieświeżego. Uch!- udała.
- Ale przecież musisz zaśpiewać!
- No tak, ale przecież najpierw musicie zaśpiewać pięć swoich piosenek… dopiero później jestem ja.
- Obiecujesz, że do tego czasu zdążysz się wyrobić?
- Taaaaaak!
- Dobra, to powiem Gustavo i chłopakom. Na razie!- poszedł. Jej plan idzie zgodnie z planem. Zasłoniła żaluzje, aby nie było widać jej w oknie. Po chwili widziała jak chłopaki wchodzą za kulisy i rozmawiają z Gustavo. Mężczyzna zaczął machać coś ręką, a oni gdzieś poszli. Powoli zaczęli schodzić się ludzie i zajmować miejsca. Kiedy były już zajęte, Gustavo przywitał zgromadzonych, a BTR wyszło na scenę. Zaczęli śpiewać pierwszą piosenkę. W pierwszym rzędzie siedzieli ludzie w garniturach, tzw. Szychy show biznesu. Gdzieś po bokach kręciły się media i grupa wiernych fanek, które przechwyciły informacje o występie zespołu. Niebo robiło się już pomarańczowe. Kiedy chłopaki kończyli czwartą piosenkę, zjechała na dół niepostrzeżenie. Kiedy byli na dole, śpiewali już piątą piosenkę. Oświetlenie rozjaśniło się ze względu na niebo, słońce zachodziło. Marla weszła za kulisy gdzie czekał na nią zły Gustavo.
- No Trójka! Masz szczęście, że się wyrobiłaś, bo zaraz wchodzisz!
- Przepraszam. Miałam kłopoty.
- Słyszałem! – po dwóch minutach piosenka umilkła.
- A teraz chcieliśmy zaśpiewać naszą nową piosenkę!- powiedział do mikrofonu Kendall.- Wykonamy ją razem z finalistką konkursu muzycznego obwołanego przez prezesa Pana Arthura Griffina. Powitajmy na scenę Marlę Steward!- muzyka zaczęła grać, widownia klaskała.
Marla wyczuła odpowiedni moment i weszła na scenę gdzie przywitało ją mnóstwo ludzi. Zaczęła śpiewać już przy ostatnim stopniu, a wtedy każdy mógł ją zobaczyć w całości. Chłopaki śpiewali w tle. James odwrócił się, aby ja zobaczyć i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Dobrze, że to nie była jego kolej na zwrotkę, bo głos na chwilę mu zadrżał. Obok niego stała dziewczyna tak piękna, patrzyła na niego, lecz nie z uśmiechem jaki zawsze gościł na jej twarzy, ale ze złością i ogniem w oczach. Logan na jej widok miał oczy wielkości spodka od talerza do kawy, a Carlos jak to Carlos zaczął się uśmiechać. Tylko Kendall zachował zimną krew. Wkrótce chłopaki ogarnęli się i dokończyli wspólną piosenkę z Marlą. Gdy skończyli, Marla przyłożyła bliżej usta do mikrofonu i powiedziała: Dziękuję. Ukłoniła się, a następnie nie patrząc na kolegów chciała opuścić scenę.
- Zaczekaj!- powiedział do mikrofonu James. Marla odwróciła się do niego.- Usiądź na widowni. Mam dla ciebie niespodziankę.- Marla zeszła ze sceny nie wiedząc o co chodzi. Usiadła na wolnym krzesełku, które James zarezerwował dla niej.- Tę piosenkę pragniemy, pragnę zadedykować naszej finalistce.- Gustavo, który nie wiedział o co chodzi, zezłościł się, bo nie było tej piosenki w planach. Nic nie mógł już zrobić, ale zdenerwował się. Chłopaki zaczęli śpiewać piosenkę Crazy for you.
- No matter what you do, you look beautiful…- śpiewał James wskazując palcem na Marlę. Dziewczyna po tych słowach wstała i wyszła, co poruszyło go. Widział tylko łzy na jej twarzy, nie wiedział czy zrobił coś źle. Nie takiej reakcji się spodziewał. Gdy skończyli grać, widownia oszalała. Chłopaki zeszli ze sceny kończąc występ. Goście rozeszli się, a ważni ludzie z pierwszego rzędu czekali na Gustavo, który był zajęty wrzeszczeniem na pieski, które nie uzgodniły z nim zaśpiewania tej piosenki, ale oni go nie słuchali i poszli dalej. Gustavo wrócił do gości.
Tymczasem chłopaki chcieli odnaleźć Marlę.
- Widzieliście ją?- zapytał James.- Jak to jest możliwe?
- Nie wytłumaczyła ci?- zmarszczył brwi Kendall. Zgodnie z umową powinna im wyjawić prawdę.
- Ale co? Dlaczego poszła?- chłopaki weszli razem do windy i poszli pod jej drzwi. Nie musieli pukać. Drzwi były uchylone, najwyraźniej wiedziała, że przyjdziemy. Weszli do środka.
Marla stała w salonie z założonymi rękami patrzyła na nich ze złością.
- Marla?- podszedł do niej James.- Jak ty pięknie wyglądasz.- chciał dotknąć jej twarzy, ale odsunęła się.
- Nie dotykaj mnie! Nie chce cię znać!- warknęła do niego.- A ciebie widzieć!- spojrzała na Logana.- Oboje jesteście siebie warci. Słyszałam waszą rozmowę, o tym waszym zakładzie!
- Słyszałaś? – powtórzył pod nosem Logan.
- Jaki zakład? O co tu chodzi!- złapał się za głowę Carlos.- Ja chyba wyjdę. To nie moja sprawa.
- Nie Carlos!- zatrzymała go dziewczyna.- I tak będziesz się musiał dowiedzieć. Otóż James założył się z Loganem o mnie! James dla wygrania zakładu chciał mnie wykorzystać. Udawał, że mnie kocha! Zresztą co tu mam tłumaczyć. Może James wam wytłumaczy.
- Czy ty słyszałaś całą tę rozmowę?
- Słyszałam wystarczająco! Dalej nie chciało się tego słuchać!- pociągnęła nosem.
- No to nie znasz prawdy!- wtrącił się Logan. Carlos i Kendall nadsłuchiwali z boku.- Może gdybyś wysłuchała do końca to byś zobaczyła, że zaszła pomyłka. Tak było, ale James naprawdę się zmienił.
- To prawda!- potwierdził James.
- Nie wierzę wam!
- Zaraz, zaraz!- do dyskusji przyłączył się Kendall.- Ty też oszukiwałaś nas przez ten cały czas! Spójrzcie na to jak ona wygląda! Ona cały czas tak wyglądała.
- Kendall!- zagroziła mu.
- Nie! Mieliśmy układ! Miałaś im powiedzieć, bo inaczej ja miałem to zrobić.
- Co to za chora sytuacja?!- zaskoczył się Latynos.
- Dobra!- uciszyła ich wszystkich i podeszła do Jamesa.- Okłamywałam was przez ten cały czas. Udawałam brzydką przez ten tydzień. Nosiłam te wstrętne ciuchy, okulary i sztuczny aparat, całą resztę! Robiłam to po to, abyś mnie pokochał za to kim jestem a nie jak wyglądam, ale teraz widzę, że nie warto było!
- Nie jestem zły…- powiedział szatyn.
- Ale powinieneś! I ty Logan, Carlos, Kendall… Powinniście być źli na mnie. Spójrz na mnie James. Stoisz przed osobą, która cię o- szu- ki- wa- ła! Ale ty oszukałeś mnie bardziej. Wszyscy w tym siedzimy.
- Nie! Ja wychodzę! Nie mam z tym nic do czynienia!- rozłożył ręce Carlos i wyszedł obrażony. Nikt nie zauważył, że opuścił apartament.
- Uspokój się i daj sobie wszystko wytłumaczyć.- powiedział Logan.
- To ja wam coś wytłumaczę. Wyjdźcie. Chce zostać sama!-otworzyła im szeroko drzwi.
- Ale…- James wciąż próbował swoich sił.
- Wyjdź zanim cię spoliczkuje!- bez słowa wyszli, trzasnęła za nimi drzwiami. Oparła się plecami o nie i zsunęła na podłogę gdzie zalała się kolejną porcją łez.
U chłopaków dyskusja się jeszcze nie skończyła. Carlos dawno nie był w takim nastroju jak dzisiaj. Na co dzień zawsze uśmiechnięty siedział teraz podkulony na kanapie ściskając poduszkę. Nie odzywał się. Słuchał jak chłopaki się kłócą się, sam nie chciał brać w tym udziału. Musiał sam sobie wszystko poukładać.
- Co wy dwaj jej zrobiliście?- zapytał Logana i Jamesa Kendall.
- Niefortunna koniunktura!- krzyknął Logan.
- Nie używaj słów, których nie rozumiem!- szarpnął go James.
- To teraz wszystko moja wina, tak?
- Ej! Opanujcie się! Logan! Wytłumacz mi o co tu chodzi?
- To zdarzenie miało miejsce w poniedziałek po tym jak Camille przyprowadziła tu Marlę. Obserwowałem go z jakim niesmakiem patrzył na tę dziewczynę. Kiedy zostaliśmy sami wyszło, że James tak nagle chce się zmienić i udowodnić mi, że no wiadomo co… a ja mu nie uwierzyłem. James się jeszcze bardziej nakręcił i przystał na to żeby ją jeszcze raz zaprosić. Od tamtego momentu się zaczęło. Specjalnie…
- Już ci przecież tłumaczyłem jak to było!- wtrącił się James przerywając mu.
- A jak było?- Kendall z uwagą próbował ich zrozumieć.
- Wkrótce po tym zrozumiałem, że popełniam błąd. Nie będę się rozwijał co wtedy czułem, ale doszło do mnie, że to niesamowita dziewczyna. Naprawdę coś do niej poczułem. Później niż zwykle, ale poczułem. Chciałem zapomnieć o poniedziałku i zacząć wszystko od początku. No i chyba przed występem Marla usłyszała naszą rozmowę na ten temat, a teraz jest wkurzona. A ja żałuję tego co się wydarzyło! Tak to w skrócie było!
- Nie wiem co o tym myśleć. Ze wszystkich pogmatwanych sytuacji, ta jest najgorsza…- rozłożył ręce blondyn.- Ale jeśli jest tak jak mówicie, no to trzeba to jakoś rozwiązać.
- Ona mi nigdy nie wybaczy…- zmartwił się szatyn.
- A czy ty jej wybaczysz, że też nas wszystkich oszukiwała?- spytał go Kendall przechodząc do salonu.- Słyszałeś ją. Ukrywała przed nami swoją tożsamość.
- Bo chciała bym ją pokochał za to kim jest…
- No nie wierzę, że wyciągasz akurat ty taki wniosek! Mówiłem jej żeby wyjawiła prawdę, ale…
- Czyli ty wiedziałeś jak ona wygląda naprawdę i nam nie powiedziałeś?- włączył się Logan.
- Tak i nie powiedziałem, bo mieliśmy umowę, że sama to zrobi i na pewno chciała zrobić póki nie musiała was podsłuchać. I co? Wy nie jesteście źli?
- Już się wypowiedziałem na ten temat.- przypomniał James.- Nie jestem zły. No może trochę czuję się oszukany, ale może jak ja jej wybaczę to ona mi też.
- Tak już! Pójdzie jak z płatka!- uśmiechnął się ironicznie brunet.- Ty ją przeprosisz, ona ciebie, pocałujecie się na zgodę i cacy! Byłem oszołomiony tym jak ją zobaczyłem, a potem zły, że nas oszukała. Jednak teraz porównując obie sytuacje to niestety my zrobiliśmy jej większe świństwo niż ona nam, więc ja już nie wiem co mam myśleć. Po tym wszystkim nie mam sił, po prostu odpuszczę…- Logan przysiadł w fotelu i schował twarz w dłoniach.
- Mi też jest przykro z tego powodu.- blondyn przysiadł obok Carlosa, który skulił się i nie odzywał.- A ty Carlos? Co myślisz?
- Ja? Ja myślę, że po Jamesie to można było się czegoś takiego spodziewać, ale Logan…
- Nieumyślnie. Z początku chciałem to zakończyć!- usprawiedliwił się Logan.- Ja próbowałem go zatrzymać.
- Ale jeśli chodzi o Marlę… to coś mi tu nie gra.- zmarszczył oczy Latynos.
- Ale co dokładnie?- zapytał Kendall. James przysiadł naprzeciwko niego, aby wysłuchać co ma do powiedzenia.
- Przebierała się i w ogóle, to fakt. Jednak nie zauważyliście, że sama na to nie wpadła… no bo skąd miała wiedzieć, że jej się to przyda? Niby co? Już w Anglii sobie myślała, że weźmie te wszystkie rzeczy, aby przebrać się przed Big Time Rush, choć nawet nie wiedziała, że nas spotka?- James na te słowa pokręcił głową z aprobatą.
- No tak, przecież…- zaczął myśleć na głos Kendall.- Pamiętacie jak James przyprowadził ją tu całą mokrą? Kazała sobie przynieść ubrania od Camille. To nie był przypadek, że miała tam jej ciuchy razem z butami! Ona sama ją tu przyprowadziła i przedstawiła nam.
- Tylko po co miałaby to robić?- podrapał się po głowie James.
- Bo było zła na ciebie. Nie pamiętasz jak się pokłóciliście o tamtą dziewczynę? Pamiętasz co ci powiedziała? Że póki się nie zakochasz to nie przejrzysz na oczy! I myślę, że to właśnie był jej plan.
- Zaraz, zaraz!- wszedł im w słowo Logan.- Nie do końca myślę, że tak mogło być. No przecież to moja dziewczyna! Wiedziałbym…
- Sorka stary, ale fakty mówią same za siebie.
- Nie możemy być pewni póki nie dowiemy się prawdy…
- Logan! Otwórz oczy!- wrzasnął na niego półtonem Kendall.- Marla sama na to by nie wpadła. Nikogo prócz niej tu nie znała. Radzę osobiście wytłumaczyć to jutro kiedy wszyscy się uspokoimy.
- Jeśli jest tak jak mówisz…- ciągnął Logan.- To ja jej tego nie daruję. Gdyby nie ten infantylny pomysł zemsty to nie byłoby tego całego zamieszania. Jak ona mogła spać spokojnie z tym, że przez nią jesteśmy oszukiwani? Nie poznaje jej. Nie, nie… pasuję. Muszę się z tym sam oswoić…- wstał i poszedł do pokoju.
- Powinniśmy zakończyć na tym , bo dziś tego nie wyjaśnimy.- podsumował Kendall.
- Jeśli w ogóle wyjaśnimy…- James poszedł do łazienki i tak chłopaki skończyli dyskusję.



* To się narobiło. Trzynasty i pechowy rozdział. Czy Marla i chłopaki wytłumaczą sobie wszystko i się pogodzą? 
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim postem. To wiele dla mnie znaczy. Jeśli macie jakieś pytania to piszcie śmiało.

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 12

Marla leżała w swoim łóżku jeszcze długo zanim wstała na śniadanie. Przeżyła wczoraj same wspaniałe chwile… prócz tego, że Kendall odkrył jej tożsamość, a Logan wpadł na nią na korytarzu. W głowie wciąż krążył jej pocałunek Jamesa. Gdy to się stało, była w siódmym niebie. Kto by pomyślał, że będę całowała Jamesa z BTR? To musiał być sen! – pomyślała do siebie. Jej koleżanka z Londynu, która jest ich fanką tak jak ona, zabiłaby ją z zazdrości. Była pewna, że kiedy jej marzenie o byciu z Jamesem się spełni, będzie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jednak przez tę noc mogła wiele przemyśleć. Ten pocałunek to było chwilowe uniesienie. Nie była pewna czy znalazła tą prawdziwą miłość. Dziewczyno! Zawsze go chciałaś! Spójrz na niego! Jak on wygląda!- znów zaczęła mówić do siebie. W międzyczasie gdy chciała rozkochać w sobie Jamesa, poczuła coś do Logana. To przy nim czuła się inaczej, a kiedy on uśmiechał się do niej swoimi dołeczkami, czuła gorąco. Dobrze im się rozmawiało, ale za każdym razem kiedy pomyślała o Loganie, chciała o nim zapomnieć. Przecież on ma dziewczynę! Jest nią twoja koleżanka! Nie zbliżaj się do niego! Lecz to on raczej zbliżał się do niej. Nie mogła od niego uciec. Miała mętlik w głowie. Czyżby kochała ich dwóch? Zmuszała się do wymazania Logana z pamięci. Nie wiedziała, że te sprawy się tak potoczą.
Wstała i ogarnęła się. Spojrzała na godzinę. Złapała się za głowę.
- Jeny! Jest wpół do ósmej!- krzyknęła. Diana, która jeszcze spała, nagle została obudzona.
- Co tak krzyczysz? Jest jeszcze wcześnie…- powiedziała ospale blondynka.
- Wiadomości!- Marla sięgnęła za pilot i włączyła kanał trzeci. Przecież dzisiaj w wiadomościach porannych miał być Big Time Rush. Nie patrząc na to czy ktoś jeszcze śpi, pogłośniła telewizor. Załapała się na końcówkę wywiadu. Była trochę wkurzona, ale zdążyła na ich występ. Zawinęła się w koc i siedziała na podłodze metr od ekranu patrząc się w nich jak zahipnotyzowana.
- Ej.- usiadła obok niej Diana.- Mamy iść do wytwórni czy zadzwonią?
- A po co?
- O południu dostaniemy informacje! Obudź się!
- To jest już dzisiaj?!- zupełnie zeszło to na drugi plan.- O rany!- posmutniała.
- Co tak posmutniałaś? Hę?
- No bo będziemy musiały tam razem iść, a wygrać może tylko jedna. Albo wygra ktoś inny, albo ty albo ja. Mimo, że jesteśmy rywalkami, jesteś bardzo fajna i polubiłam cię.
- Ja ciebie też, ale co my tu możemy zrobić? Nic.
- Jedyną osobą, za którą nie będę tęsknić jest Juliette. Jak dobrze, że wkrótce zniknie mi z oczu.
- Tak. Jeden plus.- przytuliły się. Zespół przestać grać.- Chodźmy na śniadanie, co?
- Dobra. Tylko daj mi się ubrać.- wstała i zaczęła szukać ubrań na dziś.

Tymczasem Kendall, Carlos, Logan i James jechali już do hotelu. Gdy tylko dotarli do mieszkania, walnęli się z hukiem na kanapę. Czuli się szczęśliwie zmęczeni. Nie chciało im się nawet włączyć telewizora, tak bardzo się rozleniwili. Kendall wypełzł z kanapy do kuchni, aby nalać sobie wody. Nic nie mówili, po prostu siedzieli. Kendall wrócił na swoje miejsce.
- I co? Nikt nic nie powie?- zapytał.
- Spędzamy ze sobą większość swojego czasu. To co mamy opowiadać.- odpowiedział Carlos.- Mogę dodać, że byłem nad basenem i Jeniferki obraziły się na siebie o jakąś głupotę, nie rozmawiają ze sobą.
- Ach słyszałem…- oznajmił Logan.- Tego nie dało się nie słyszeć. A wiecie, że Camille leci do Anglii na trzy miesiące? Co ja teraz zrobię?
- Ciesz się, odpoczniesz od niej.- uśmiał się Carlos.
- Tak, bo Jo oddała jej swoje miejsce, dostała rolę w filmie. Postać drugoplanowa, ale to też dla nas wielki sukces.- Kendallowi zabłysły oczy kiedy o niej wspomniał.
- To super.- powiedział Logan. Znów nastąpiła cisza. Kendall zaczął brać wielkie łyki wody. James poczuł, że teraz jego kolej żeby opowiedzieć jakieś wrażenia.
- Pocałowałem Marlę.- po tych dwóch krótkich słowach, Kendall z wrażenia plunął wodą, którą miał w ustach. Wszyscy spojrzeli na niego. Carlos zaczął się śmiać, James zmarszczył lekko brwi, lecz był trochę zaskoczony taką reakcją, a Logan jak głaz nie wykazał żadnych reakcji nawet po tym jak Kendall się opluł. Na jego miejscu też by tak zareagował.
- Co?- Kendall wybałuszył na niego oczy, wycierając usta rękawem koszuli.
- Dopiero teraz nam to mówisz?!- uśmiechnął się Carlos.- I jak było?
- No a jak miałoby być? No super.- spojrzał teraz na Logana.- Pierwszy raz całowałem się z dziewczyną, która…
- Miała aparat ortodontyczny?- spróbował dokończyć za niego Logan.
- Też, ale nie o to mi chodziło.- założył ręce James patrząc się na kumpla spod byka.- Chodziło mi o odmienność, Marla jest inna niż reszta dziewczyn.
- Zależy pod jakim kątem próbujesz ująć stwierdzenie inna od reszty!- poczuł delikatną złość do Jamesa, i to z wzajemnością, wykonali porozumiewawcze spojrzenia.
- Hej?- stanął między nimi Carlos.- Czy jest coś o czym nie wiemy? O co chodzi?
- Właśnie. Może nas ktoś oświecić?- dołączył się Kendall.
- Tak!- wstał Logan.- Zapytajcie się tego człowieka o różnicę między bycie innym a wyjątkowym!- Logan nerwowo skierował się do pokoju.
- Miałem na to sporo czasu!- krzyknął do niego James zanim Logan zdążył za sobą zatrzasnąć drzwi.
- James!- krzyknął Kendall.
- To on zaczął!
- Może miał powody…- dodał Carlos. -Pójdę do niego.
- Nie.- zatrzymał go blondyn.- Daj mu chwilę.- Nie wiem co tu się wydarzyło, ale jak najszybciej ta dziwna sprzeczka ma zostać rozwiana. Rozumiem, że żaden z was nie chce powiedzieć o co chodzi, więc powinniśmy albo wspólnie o tym porozmawiać albo zapomnieć o tym i wrócić do atmosfery sprzed trzech minut.
- Wybieram to drugie.- mruknął James.
Logan leżał na swoim łóżku i nerwowo tupał piętą o materac. James pocałował ją specjalnie bo wiedział, że go to zdenerwuje. Do tego patrzył się na niego triumfalnym spojrzeniem jakby wygrał ten przeklęty zakład. Leżał tak wpatrzony w krzesło przy biurku i przypomniało mu się, że ma w bluzie kartkę z notesu Marli, którą miał oddać. Zapomniał. Zdjął bluzę z krzesła i wyjął lekko pogniecioną kartkę papieru. Trzymał ją przez chwilę tak złożoną na pół. Nie chciał tego zobaczyć, bo to było nieetyczne, ale był lekko nierozgarnięty. Jego oczom ukazały się słowa napisane ładną odręczną kursywą układające się w kolumnę. To najwyraźniej była piosenka, bo na górze napisane było w cudzysłowie: „I’m sorry, I’m leaving”. Przeczytał to z wielką ciekawością. Genialna piosenka.- pomyślał. Przeczytał ją jeszcze kilka razy. Mimo, że była o smutnej tematyce to poprawiła mu humor. Spodobał mu się ten tekst, sam by lepszej nie napisał. Schował ją szybko, bo klamka w pokoju przekręciła się. Do pokoju wszedł Carlos.
- Co tam?- spytał.
- A nic. Dochodzę do siebie.
- Stary, co cię wtedy ugryzło?
- Mam swoje powody, Los.- podłożył ręce pod głowę.
- Wiemy, że chodzi o Marlę. Czemu jej tak bronisz?
- Bo mam wyrzuty sumienia… nie zadawaj mi już więcej pytań.
- Może nie powinienem pytać, ale czy ty coś czujesz do Marli, bo wydajesz się lekko zazd…
- NIE!- wstał gwałtownie. Nie pozwolił mu nawet dokończyć, nie chciał tego słyszeć- Ok? Ja mam już dziewczynę.
- Ale przypomnij sobie ile razy ze sobą zrywaliście…
- Carlos! Jestem z Camille szczęśliwy. A teraz zostaw mnie samego.- Latynos wiedział, że powiedział za dużo, więc zamknął drzwi. Zza nich było słychać jeszcze Kendalla pytającego co się stało. Na co Carlos odpowiedział, że pogorszył sytuację.

Dwie godziny później, Marla i reszta dziewczyn poszły razem do Rocque Records. Były spięte i zdenerwowane. Już wkrótce okaże się, która z nich dostaje życiową szansę na karierę. Decyzja Gustavo Rocque’a jest dla wszystkich dziewczyn wyrocznią ich przyszłości. W drodze do budynku, atmosfera nie była przyjazna. Każda patrzyła na drugą i obgadywała ją z innymi, co z kolei błędne koło się zataczało. Tylko Diana i Marla umiały zachować się jak człowiek. Szły razem wspominając wszystkie mile spędzone chwilę przez ostatni kwadrans. Kelly zaprosiła wszystkie konkurentki  do holu gdzie czekał na nie Gustavo ze swoim szefem Arturem Griffinem. Stanęły jak na zbiórce w kolejności im przeznaczonej. Marla nawet nie miała jak się ruszyć. Z nerwów jej nogi zastygły w jednym miejscu jakby były przyklejone do posadzki, w której odbijały się ich twarze. Na frontowej ścianie, miejsce zajmowały platynowe płyty, wszystkie nagrody i wyróżnienia jakie otrzymał Gustavo dzięki współpracy ze swoimi podopiecznymi.
- Za chwilę dowiecie się, która z was otrzyma szansę do nagrania demo w tym studio, ciężkiej pracy przez najbliższe trzy miesiące i kto to wie… może zagoszczenia u nas na dłużej.- przemówił.
- Przesłuchaliśmy wszystkie nagrania.- dodał Griffin.- Braliśmy pod uwagę zdanie specjalistów muzycznych działających w tej branży. Musicie wiedzieć, że nie tylko wasz głos był brany pod uwagę. Przestudiowaliśmy wasze wcześniejsze osiągnięcia i zainteresowania. Wybór nie był łatwy, więc jeśli nie dostaniecie tej szansy to i tak możecie czuć się wyjątkowe, bo należycie do najlepszych w waszym kraju. Możecie być z siebie dumne.- wszystkie zaczęły klaskać.
- Przejdźmy do rzeczy.- wtrącił łysy mężczyzna.- Kelly. Wręcz każdej dziewczynie dyplomy.- każda dostała dyplom, który może się przydać w ich karierze przy doborze do szkoły muzycznej lub innych celów. Gustavo wziął do ręki jedną płytę w plastikowym opakowaniu i jeszcze jeden dyplom, ale ten był o wiele ładniejszy, bo był pisany na złotym papierze.- Dziewczyna, która wygrała to…- wszystkim ścisnęło za gardło. Marla cała się trzęsła z nerwów. Zamknęła oczy i ścisnęła za rękę Dianę modląc się, aby nie zemdleć.- Po odbiór nagrody proszę… Numer… numer trzy! Wielkie brawa!
- Co?- Marla nie mogła uwierzyć własnym uszom. Uścisnęła Dianę mocno po czym szczęśliwa podeszła do Gustavo. Odebrała swój nagrany utwór z wielkim numerem trzy na przodzie, dyplom i kopertę z informacjami o współpracy. Trzymała te rzeczy z zeszklonymi od wzruszenia oczami. Griffin wręczył jej umowę i podał długopis. Marla podpisała kontrakt, który każda z nich wcześniej dostała, aby się zapoznać. Reszta dziewczyn przestała klaskać. Dwie z nich popłakały się i Marli zrobiło się przykro. Juliette była zła i cała czerwona na twarzy, a Diana złożyła jej gratulacje.
- Dziękujemy! To już wszystko!- powiedział Kelly.- Reszta dziewczyn może już opuścić salę. Marla, zostań jeszcze na chwilę.- gdy dziewczyny wyszły, podszedł do niej Gustavo. Uśmiechnął się, co wydało się dla niej dziwne, ale też podniosło ją na duchu. Myślała, że zaraz zapłonie i wystrzeli jak rakieta w kosmos wysoko nad ziemię.- Ty?
- Marla.- dodała szybko.
- Tak, Marla. I tak będziesz Trójka.- uśmiechnął się jeszcze bardziej.- Tu każdy ma pseudonim. Oczywiście nie będzie go na twoim demo. Przygotuj się na ciężki kawał pracy. Od poniedziałku do piątku bez środy widzę cię o godzinie dziesiątej. W środy przychodzisz na dwunastą, masz nagrania razem z Big Time Rush.
- Z chłopakami?- nie mogła uwierzyć.
- Znacie się? To lepiej. Nagracie wspólną piosenkę. A jutro szykuj się na występ.
- Jaki występ? Nic nie wiem o występie.
- Bo to jest ta niespodzianka. Piosenka, którą nagrywaliśmy jest jeszcze niewydaną piosenką z nadchodzącego krążka BTR. Pieski są przygotowani, jak chcesz informacji to oni ci wszystko powiedzą.
- To oni wiedzieli kto wygra?
- Trójka! Oczywiście, że nie. Są tylko nastawieni na to.
- Czy to wszystko?- porem sobie przypomniała, że rzeczywiście miał być jakiś występ.
- Tak, poczekaj. Zabieraj swoje walizki, dostajesz własne mieszkanie. Kelly pójdzie z tobą i załatwi formalności. Kelly?
- Idziemy?
- Tak. Do widzenia!- wyszły razem.
Marla wciąż nie mogła w to uwierzyć. To stało się tak szybko.
- I jak się czujesz?- zapytała ją Kelly. Była bardzo atrakcyjną kobietą i sympatyczną.
- Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje! Chyba nie zasnę dzisiaj. Mam już tyle pracy. Jutro mam już występ. Możesz mi powiedzieć coś więcej o tym występie?
- Jest jutro o siedemnastej w Palmwoods. Będą wszyscy mieszkańcy hotelu, kilku ważnych ludzi. Nic na wielką skalę na razie. Uznaj to za uwieńczenie twojej nagrody. Radziłabym ci się spotkać z chłopakami i porobić kilka prób. Jakby co to wszystkie informacje masz w kopercie. Jak będziesz chciała wiedzieć coś więcej to dzwoń, masz mój numer.
Na miejscu, Kelly załatwiła wszystkie sprawy z zakwaterowaniem. Wręczyła Marli klucz do mieszkanie 4A. Pożegnała się z nią i poszła. Marla nie skierowała się najpierw do nowego mieszkania, aby zobaczyć jak wygląda, tylko do swojego starego, aby pożegnać Dianę i zabrać swoje rzeczy. Otworzyła drzwi. Juliette i Sam już nie było. Na szczęście Diana jeszcze się pakowała. Gdy zobaczyła finalistkę wymusiła uśmiech na swojej twarzy.
- Za dwie godziny wylatujemy.
- I już teraz opuszczacie mieszkanie?- rzuciła wszystkie rzeczy na stare łóżko.
- No tak. Zanim nas wymeldują i zanim dojedziemy na lotnisko to już jest godzina.
- Tak mi przykro…
- Daj spokój. Wygrałaś to zasłużyłaś. O mnie się nie martw.- zasunęła zamek w walizce.- Ale kiedy już staniesz się sławna to pamiętaj o mnie jak będziesz szukała kogoś do teledysku.- uśmiechnęła się, ale wciąż była smutna.
- Możesz na to liczyć.- przytuliły się na pożegnanie. Diana wyszła.
Marla spakowała swoje rzeczy. Teraz ciągała za sobą walizkę, wielki kufer i torebkę. Wyszła z pokoju. Dociągnęła wszystkie rzeczy do korytarza, wjechała windą i dowlokła rzeczy do nowego mieszkania. Dopiero teraz zorientowała się, że mieszka na tym samym piętrze co BTR. Zamknęła drzwi za sobą. Rzuciła w kąt swoje rzeczy i rozejrzała się po mieszkaniu. Nie było wielkie, lecz nawet mniejsze od poprzedniego. W końcu miała tu mieszkać sama. Jednak i tak było piękne. Naprzeciw niej było wielkie okno zasłonięte żaluzją. Gdy ją odciągnęła, przestrzeń od razu stała się promienna i pełna wigoru. Nie miała korytarza. Resztę rzeczy zostawiła przy drzwiach w salonie łączonym z małą kuchnią. Na lewo miała sypialnie, a obok łazienkę. Ściany były kremowe, co harmonijnie łączyły się z ciemnymi meblami oraz zielonymi akcentami. Tak. To był jej mały, słodki zakątek. Zadzwoniła do mamy z dobra nowiną. Strasznie się ucieszyła i poinformowała córkę, że w ciągu tygodnia postara się, aby reszta jej rzeczy doszła pod jej drzwi. Potem postanowiła, że trochę się oporządzi w tym mieszkaniu. Rozpakowała swoje rzeczy w sypialni i łazience, która bardzo przypadła jej do gustu z powodu wielkiego lustra i mozaiki z zielonych kafelków. Wszystko było takie egzotyczne. Lubiła niebieski, którego brakowało jej w tym mieszkaniu, więc postanowiła, że gdy znajdzie więcej czasu, namaluje coś niebieskiego i powiesi na ścianie. Następnie sprawdzała czy telewizor działa, w prysznicu jest ciepła woda - ogólne testy. Wyjęła rzeczy, które były potrzebne jej do przebrania się w brzydkie kaczątko. To jej pierwszy raz kiedy sama to robi. Kiedy to zrobiła, wybrała się do BTR ogłosić im dobrą nowinę. Daleko nie miała, zaledwie kilka kroków. Zapukała uśmiechnięta. Drzwi otworzył jej Carlos.
- Wejdź.- powiedział tylko.- w salonie byli Kendall i James. Grali na konsoli.
- Cześć. Muszę wam coś powiedzieć.- rozejrzała się.- Gdzie jest Logan?- chciała, aby wszyscy przy tym byli.
- Logaaaaaaan!- krzyknął Carlos.
- Czeeeeegooooo?- odkrzyknął mu zza drzwi?
- Marla przyszłaaaaaa!- po chwili otworzyły się drzwi od jego sypialni. Logan przywitał się szybkim gestem spadającej ręki i usiadł z daleka od Jamesa.
- Muszę wam powiedzieć, że przeniosłam się na wasze piętro. Mieszkam pod A.- pokazała im klucz z numerem. Wybałuszyli oczy i uśmiechnęli się.
- Wygrałaś?!- Carlos i James krzyknęli jednocześnie.
- Tak!- skakała z radości.
- Gratulacje!- życzył jej Logan.
- Gratulacje!- krzyknęła reszta.
- Więc to ty zaśpiewasz z nami jutro!- uśmiechnął się Kendall.
- Jeny nawet nie wiecie jak się cieszę.
- Chcesz soku?- zapytał Kendall.
- Tak, proszę. Z tego wszystkiego musze czymś popić, bo mam zasuszone gardło.- Kendall pomaszerował do kuchni.
- Możesz tu podejść? Nie wiem co ci podać.- odrzekł zielonooki.
- To co zawsze!
- Nalegam!- wykonał porozumiewawcze spojrzenie. Połapała się o co chodzi.
- Do jutra musisz im powiedzieć, a zwłaszcza Jamesowi i to jeszcze przed występem.- wyszeptał.
- Taki miałam plan.
- Ej, Kendall!- krzyknął James.- Nie gadajcie tam sobie tylko chodźcie tutaj! Marla!- podniosła kciuk do góry w stronę Kendalla na znak gotowości do działania, po czym usiadła obok Jamesa.
Usiedli i wypili szklankę soku za jej zdrowie.
- Tak sobie pomyślałam, że może zrobimy teraz próbę skoro ma to dobrze jutro wypaść, co?- zaproponowała
- Też o tym myślałem.- klasnął w ręce Carlos.
- Przyniosę gitary!- zaoferował James i podał jedną Loganowi i drugą Kendallowi.- No to zaczynamy!- ucieszył się James, który mrugnął do Marli. Uśmiechnęła się rumieniąc.
I zaczęli próby.
- No! To było fantastyczne!- stwierdził Carlos gdy skończyli.
- Pięknie śpiewasz.- skomplementował dziewczynę James.
- Wy też jesteście genialni. Jutro zrobimy show!
- Marla? Możesz na chwilę pójść ze mną? Mam coś twojego.- oznajmił Logan. Zaskoczona dziewczyna poszła za nim do pokoju.
- Fajny pokój.- rozejrzała się.
- To dzięki Kendallowi. Z nim przynajmniej można utrzymać porządek, bo Carlos to bałaganiarz.- wyjął kawałek papieru z kieszeni bluzy.
- Co to?
- Jak wczoraj na ciebie wpadłem, to zostało jeszcze to.- wręczył jej tekst piosenki.
- Czytałeś?
- Opierałem się, ale nie mogłem. I wiesz co? Genialne to jest! Musisz wydać tę piosenkę!- zafascynował się Logan.
- To jest raczej niemożliwe. Mam już gotowy plan płyty, nie powinnam wprowadzać zmian. Nie wiadomo czy Gustavo się zgodzi. Podpisałam już kontrakt.
- No trudno, ale kontrakt zawsze można zmienić, więc pomyśl nad tym.
- Na pewno.- zwinęła kartkę i schowała do kieszeni.
- Mogę cię jeszcze o coś zapytać? Słyszałem jak śpiewasz i wydaje mi się… czy ty jesteś tym numerem trzy?
- Tak, to ja. A o co chodzi?
- Nie, nic. Oddałem swój głos na ciebie.- uśmiechnął się.- Ale nie wiedziałem, że to ty, naprawdę.- dodał szybko żeby nie pomyślała sobie czegoś dziwnego, na przykład, że namówił Gustavo.
- Ok.- uśmiechnęła się.- Idziemy?- wrócili do chłopaków. Wszyscy wygłupiali się i śpiewali. Minęło niecałe dwadzieścia minut kiedy do drzwi zapukała Camille. Weszła i przyłączyła się do grupy.
- Jeszcze raz gratulacje, Marla!- uściskała ją, po czym rzuciła się na Logana. W końcu spędzają ze sobą ostatnie chwile.- Przyszłam do was, bo o dziewiątej mam samolot, więc to ostatni czas kiedy możemy go spędzić razem.
- Pojechać z tobą na lotnisko?- zapytał Logan.
- Tak! Albo nie, nie chcę się rozpłakać, a nie wyjeżdżam na zawsze. Z resztą obawiam się, że jak tam będziesz to zmienię zdanie i będę chciała zostać.- przytulają się.
- Dość tego tulenia!- powiedział żartobliwie Carlos.- Przez was czuję się samotny.- Carlos nie miał dziewczyny. To znaczy miał, ale niedawno rozstał się z nią.- Idę na zjeżdżalnie. Kto idzie ze mną?
- Idź Carlito na zjeżdżalnie samotności!- zażartował z niego James.
- A ty co? Nie jesteś już singlem?
- Mam nadzieję, że nie…- spojrzał na Marlę. Reszta spojrzała się porozumiewawczo, ale nie chcieli się w to mieszać. Wiedzieli, że Marla to cicha woda. Przed ludźmi niewiele pokaże jeśli chodzi o te sprawy.
Dziewczyna poczuła wzrok każdego na sobie, więc przeszła się do kuchni, aby nalać sobie ulubionego soku. James wyczuł moment i poszedł za nią.
- Coś się stało?- zapytał.
- Nie, no co ty. Chciałam się tylko napić.- przegryzła wargę.
- Nie pamiętasz już o wczorajszym?- Marla położyła rękę na blacie. James położył swoją dłoń na jej dłoni.- Czy ty wstydzisz się mnie?- spojrzał prosto w jej oczy swoimi zielono-brązowymi ogniskami. Nic nie odpowiedziała, ale dała mu potwierdzający znak.- To moi przyjaciele. Znasz tu nas wszystkich. Nie musisz udawać. Powiedziałem im.
- Tak?
- O! A jednak masz język w ustach.- wyszczerzył białe zęby. Przybliżył głowę do jej twarzy i pocałował ją. Reszta nie mogła się oprzeć, aby na to nie spojrzeć. Nadal się całowali, a oni nagle ucichli i udawali, że ich nie ma. W tle dało się usłyszeć narzekania Carlosa, który mruknął żartobliwie, że tylko on jest teraz singlem. Marla uśmiechnęła się, bo zachowanie Carlosa było śmieszne. Razem wrócili na kanapę.
- Ale daliście show…- powiedział Carlos mówiąc głośniej na ucho Jamesowi.
- Zamknij się.- uśmiechnął się i przyłożył mu dłoń do twarzy.
- Dobrze, że mieszkamy na tym samym piętrze, bo sama w swoim mieszkaniu to bym zwariowała.- zmieniła nagle temat Marla. Logan się rozweselił, bo robił wrażenie, że jedyną rzeczą jaką by teraz chciał to zmienić kłopotliwy temat.
- Zawsze możesz do nas wpadać!- powiedział Logan.
- No jasne!- powiedział Kendall.- Pukaj w drzwi cztery razy, a my będziemy wiedzieć, że to ty.
- Dobry pomysł, Kend!- wskazał na niego palcem James.
- Wiecie do czego doszedłem?- wciągnął ich w temat Logan.- Przestudiowałem uważnie plany mieszkań i przechwyciłem listę mieszkańców. Postawiłem więc hipotezę, że na tym piętrze mieszkają sami piosenkarze, niżej aktorzy, potem tancerze i tak dalej.
- Logan! Ty i te twoje hipotezy…- rozmyślił się Kendall.
- Ale taka jest prawda!
- Ej. Wiecie, że jeszcze musimy iść dzisiaj do Gustavo?- przypomniał kumplom Carlos.
- Nie chce mi się!- James położył głowę na poduszce.- Jestem głodny.
- Ja już pójdę. Muszę oporządzić do końca mieszkanie i zrobić jakieś zakupy.- rzekła szatynka poprawiając okulary.
- Pójdę z tobą. Pokażę ci gdzie jest dobry supermarket.- wstała leniwie Camille.- No to my będziemy się zbierać. Porobimy coś po południu tak wszyscy razem?
- Co wy na siatkę?- zaoferował Carlos.- Dwie trzyosobowe drużyny?
- Ja uwielbiam siatkówkę.- oznajmiła Marla.
- Stoi.- poprawiła włosy jej koleżanka.
- Zaklepuje Logana!- krzyknął Carlos.
- Carlos! Tym razem ja jestem z Loganem!- poinformował go James.
- Ej! Spokojnie.- powiedział Logan.- To miło, że chcecie mnie ze sobą, ale mnie się nie zaklepuje. Na miejscu się dobierzemy.- Logan zawsze miał dobre pomysły, ale wewnątrz cieszył się, że zawsze się o niego kłócą. Zawsze każdy chciał go mieć w swojej drużynie.
- A co ze mną? Nikt nie chce się pokłócić o mnie?- spytał niewinnie Kendall.
- Sorry, ale możesz świecić jedynie gdy grasz w hokeja.- powiedział Carlos przybijając Loganowi piątkę.
- Ha, zabawne.- zironizował.
Dziewczyny wyszły, nie chciały słuchać tej absurdalnej rozmowy. Dziewczyna pokazała Camille swoje nowe lokum.
- Wow, super. Wymiarami nawet podobne do mojego.
- No. To gdzie jest ten supermarket?
- Zaraz pójdziemy, ale teraz muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o tą całą sprawę. Zamiast wymyślania jakiegoś super planu, powróćmy do starego.
- Że niby przemiana w salonie piękności? I sama z siebie tam poszłam przed koncertem, bo ciebie już nie będzie?
- A no fakt.
- Nie będę bawiła się w przedstawienie. Po prostu powiem jak jest. Myślałam nad tym, aby przed nimi zdjąć z siebie tę maskę. A dalej jakoś to będzie. Dobra! Chodźmy do tego sklepu.- zamknęła drzwi i wyszła z Camille.
O czwartej, cała szóstka spotkała się na boisko przebrana w sportowe rzeczy. Logan trzymał pod pachą piłkę do gry. Na głowie miał czarną czapkę z daszkiem przekręconym do tyłu. Tę czapkę kilka razy widziała,  w Internecie kiedy był z nią sfotografowany. James poprawił siatkę, aby była wystarczająco wysoka i dla nich i dla dziewczyn.
- No to jak się dzielimy?- głowa Carlosa nie wiedziała gdzie patrzeć. Chłopak cały czas był nabuzowany pozytywną energią jakby zjadł wcześniej z kilogram cukru, a Kendall wciąż był lekko dotknięty, bo koledzy uważali, że najgorzej z nich gra w siatkę.
- W jednej drużynie dwóch z nas i jedna dziewczyna.- powiedział Logan.- Dziewczyny wybierają.
- Ja biorę Logana!- Camille rzuciła mu się do klatki piersiowej.
- James!- poprosiła go Marla, choć też chciała Logana w swojej drużynie.
- Carlos!- wskazała palcem na Latynosa.
- Chodź Kendall.- uśmiechnęła się do niego Marla.
- No nie! Nie możemy mieć równych szans? Zamieńcie się na Carlosa!- marudził James.
- Jesteś straaasznie miły.- mruknął blondyn z ironią.
- Nie przejmuj się.- pocieszyła go Marla.- Każdy jest w czymś dobry i w czymś słaby. Jest na pewno wiele rzeczy, w których jesteś lepszy od niech niż oni razem wzięci.
- No wiem…ale wkurza mnie JAMES!- zaakcentował jego imię żeby specjalnie usłyszał.
- Dobra grajmy!- pohukiwał Carlos.- W drugim secie się wymienimy.- wszyscy zgodzili się na ten układ i stanęli na swoim miejscu.
W trakcie gry okazało się, że szansę są mniej więcej wyrównane. W każdej drużynie był ktoś mocny tak  jak Logan czy James i ktoś słabszy tak jak Camille czy Kendall. Tyle, że Camille grała najgorzej ze wszystkich przez co przeciwnicy tracili punkty. Marla i James świetnie ze sobą współpracowali. Nawet Kendall stał się kilka razy bohaterem blokując odbicie Carlosa. Logan uderzał w piłkę precyzyjnie i z gracją. Jak miał już popełnić błąd to było nieodebranie piłki od swojej dziewczyny, która rzucała mu piłki tam gdzie go nie było. I tak dwie drużyny szły łeb w łeb. Jednak pierwszego seta wygrała drużyna Camille tylko dwoma punktami. W następnym secie postanowili zachować drużyny. Dobrze się bawili, choć w drugim secie było ciekawiej, bo James zdjął koszulkę, a w jego ślad poszła reszta jego kumpli, więc dziewczyny były w siódmym niebie. Marli trudno było się skoncentrować. Wszędzie widziała wyrzeźbione ciała, muskuły. To jednak potem nie przeszkodziło jej do wygranej. Był już remis. W decydującym secie, który poszedł dość szybko, wygrała drużyna Camille.
- Dwa do jednego!- krzyknął Carlos.
- Cieszcie się zwycięstwem póki możecie.- zagroził im żartobliwie James.- A ty, stary.- zwrócił się blondyna.- Nie było tak źle.- a teraz spojrzał na Marlę.- A kto by pomyślał, że dziewczyna umie tak grać w piłkę!
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz!- uśmiechnęła się, a potem spojrzała na minę Kendalla, który kiwał głową to w górę i w dół porozumiewawczo dając jej znać o co chodzi, ale w śmieszniejszy sposób. Zwinął usta w cienką linię i podniósł brwi. Nagle zadzwonił mu telefon. Odebrał go uśmiechając się.- No cześć… Nie… Jesteśmy na boisku…No jasne, że tak…Ok… Ja ciebie też…Pa!- włożył komórkę do kieszeni.- Za chwilę Jo do nas dołączy.
- Jo?- zapytała Marla.
- To jego dziewczyna.- poinformował ją Carlos.
- Aaa…
- Za chwilę się poznacie.- rzekł blondyn. Nie minęło pięć minut kiedy zjawiła się jego dziewczyna. Ładna blondynka o średniej długości lokach uśmiechnęła się do wszystkich. Emanowała pozytywną energią. Ubrana była w dżinsy i białą koszulę. Najwyraźniej wracała ze spotkania. Jo nie wyglądała raczej na dziewczynę Kendalla, lecz bardziej na jego siostrę, jednak nie powodowało to żadnego problemu. Jo spojrzała na Marlę. Gdy pierwszy raz ją zobaczyła trudno było jej udawać, że nie widzi owych mankamentów urody Brytyjki. Nadal starała się być przy niej miła i uśmiechnięta, lecz Marla wyczuła, co Jo o niej myśli. Nie była zła, bo wyglądała na sympatyczną osobę w przeciwieństwie do Juliette.
- Dziewczyny, poznajcie się. Marla, to Jo. Jo, to Marla.- przedstawił je sobie Kendall. Dziewczyny przywitały się ze sobą podając sobie dłonie.
- Ja proponuje skoczyć na orzeźwiający koktajl!- krzyknął Logan. Wszystkim przypadł taki pomysł i poszli do baru.
Oblegali cały stół, ponieważ tylko jeden był wolny, a siedzeń było cztery. Camille usiadła na kolana Loganowi, Jo tak samo u Kendalla, Marla u Jamesa, a Carlos jako jedyny miał miejsce tylko dla siebie. Pili i żartowali razem przez długi czas. Chłopaki opowiadali swoje szalone przygody i wrażenia gdy Gustavo porządnie się na nich wkurzył, a zdarzało się to dosyć ciężko. Pod wieczór się rozeszli, lecz Marla i James zostali jeszcze trochę sami.
- I jak się dzisiaj bawiłaś?
- To był jeden z najlepszych dni mojego życia.-nastąpiła chwili ciszy. Marla wpatrywała się w oczy Jamesa, po czym postanowiła go o coś zapytać.
- Byłeś już kiedyś… tak naprawdę zakochany?- zapytała z wahaniem.
- Czy byłem? No jasne, że tak.- podparł głowę na dłoniach.
- Kiedy?- musiała to wiedzieć. Podobno James nie powinien być egocentryczny jeśli posmakował prawdziwej miłości. No chyba, że była nieszczęśliwa.
- To było całkiem niedawno. Miesiąc temu, może dwa? Nazywała się Lucy. Od samego początku bardzo mi się spodobała. Grała na gitarze i miała czerwone pasemka przez co była wyjątkowa. Ona wolała jednak Kendalla, ale on wolał być z Jo, więc Lucy wyjechała i od tamtej pory jej nie widziałem. A po co pytasz?
- Tak z ciekawości. I nie bolało cię to, że chodziła z Kendallem, a nie z tobą?
- No cóż… może na początku, ale zrozumiałem, że woli jego i musiałem to zaakceptować. To mój kumpel w końcu, a przez kobietę nie powinno się kończyć przyjaźni. Chociaż przed wyjazdem miałem takie wrażenie, że się jej podobam. Dobra! Nie rozmawiajmy o niej. Porozmawiajmy o tobie. O nas.
- Bardzo chętnie.- nagle ziewnęła.
- Jesteś zmęczona?
- Wyczerpana. Tyle się dzisiaj wydarzyło… za dużo na moje siły. Będę spała twardo jak zabita tej nocy.
- Chodź. Odprowadzę cię.

James odprowadził Marlę pod same drzwi. Dziewczyna była tak zmęczona, że szła przyklejona do niego opierając głowę na jego ramieniu. Pocałował ją w czoło i wrócił do siebie. Marla rzuciła się na kanapę leżąc tak z dziesięć minut, a następnie zasnęła. Obudziła się dwie godziny później. Było już ciemno. Poszła do łazienki się wykąpać, obejrzała ulubiony serial w telewizji jedząc płatki z mlekiem i ponownie poszła spać.


* Można w końcu powitać Marlę na pokładzie na dłużej. A to dopiero początek.
Zastanawia mnie gdzie jest moja koleżanka Beata, a która podobno śledzi losy bohaterów, a dawno tu nie zagościła...

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 11

Logan zapukał. Camille otworzyła drzwi nadal myjąc zęby.
- Mogę wejść?- wszedł zanim skończył pytanie. Podszedł do kuchni, nalał sobie wody do szklanki i usiadł na fotelu. Camille wróciła do łazienki, aby spłukać pastę. Była bardzo ciekawa zachowania Logana.
- Logan? Co ci się stało?- usiadła obok niego kładąc mu rękę na kolanie.
- Mnie nic. W sumie nie wiem… James…
- Co z nim? No mów, bo się niepokoje!
- Widziałem jak on i Marla się całowali.- popił wodą te słowa. Camille uśmiechnęła się w głębi duszy. A jednak! Wszystko poszło zgodnie z planem, wszyscy są szczęśliwi. James się zmienił, a Marla ma wymarzonego chłopaka.
- Przecież to zupełnie normalne!- poklepała go po ramieniu.- Marla uwielbia Jamesa od dawna.
- No tak, ale nie jestem pewny czy z wzajemnością. Ciągle gdy ją widzę, w głowie chodzi mi to przyrzeczenie Jamesa. Ja nie wierzę, że on mógł ją ot tak pokochać. Czuję, że się ze mną droczy. Chce postawić na swoim i wygrać zakład.
- Jaki zakład?
- Niechcący założyłem się z nim, że polegnie. A ja go jeszcze namawiałem żeby ją zaprosić…- zmierzwił swoje ułożone włosy robiąc z nich gniazdo.
- Twoją słabością jest martwienie się za innych, a nie da się pomóc wszystkim. Wiem, że masz wyrzuty sumienia, ale uwierz mi… czasami lepiej jest nie mieszać się w sprawy innych.
- No tak, ale Marla… przecież ona o niczym nie wie…
- A co ci tak zależy nagle?!- zrobiła się odrobinę zazdrosna.- Spodobała ci się czy co?
- Nie! No skąd! Zwariowałaś? To tylko… koleżanka.- uspokoił ją szybko.
- No dobrze, wierzę ci.- przytuliła się do niego.- Czy mówiłam ci jak bardzo cię kocham?
- Oj, nie da się zapomnieć.- uśmiechnął się.- A wiesz co mnie jeszcze martwi?
- Co, Loguś?
- Ty. Nie chcę, abyś leciała do Wielkiej Brytanii i to sama.
- Nie sama tylko z koleżanką. A to czy pojadę nie jest pewne. Wieczorem dam ci znać.
- Może pójdę do Gustavo i uda mi się wyciągnąć te informacje. Może już wybrał.
- Mógłbyś?
- No oczywiście.- wstał.- Bądź przy telefonie.- wyszedł.
Przedostanie się z punktu A do punktu B zajęło mu piętnaście minut. w końcu wytwórnia nie była daleko. Wystarczy się przejść przez park i dalej kierować się ciemnymi alejkami. Logan zadeklarował się, że pójdzie do szefa, bo musi wiedzieć czy Camille leci czy zostaje razem z nim. Zapukał do jego drzwi. Siedział przy zagraconym papierami stole razem ze swoją asystentką i szefem Griffinem.
- Dzień dobry wszystkim! Czy tędy nie przeszło tornado?- zapytał się Logan.
- A co ty tu robisz? Przyszedłeś nie w porę!- krzyknął Gustavo gładząc swój krótki zarost.
- Logan. Jutro musimy ogłosić zwyciężczynię konkursu.- powiedziała Kelly. Była jedyną osobą, która traktowała ich jak człowieka a nie jak psa.
- Tego konkursu?
- Właśnie słuchaliśmy nagrań, a ty nam przerwałeś!- podniósł głos.- Wyjdź i nam nie przeszkadzaj!
- Niech zostanie.- oznajmił go Griffin, który miał większą władze niż on. Musiał podporządkować się swojej decyzji.- Pomoże nam wybierać. W końcu warto poradzić się jakiegoś muzyka.- Logan uśmiechnął się z wdzięcznością.
- To jak mogę pomóc? 
- Przesłuchaliśmy wszystkie nagrania i odrzuciliśmy już połowę. Druga piątka jest trudniejsza do wyboru. Zresztą posłuchaj tego.- Griffin, mężczyzna po czterdziestce i drogim garniturze wręczył mu do ręki odtwarzacz oraz pięć płyt. Logan przyjął je, a następnie każdej wysłuchał.- No i co powiesz, Logan?
- Faktycznie są niesamowite, ale już wybrałem, jeśli to jakoś pomoże… z tych pięciu wybrałem te trzy.- wziął płyty do ręki.
- Dlaczego?
- Tamte były dobre, ale jedna śpiewała podobnie do jakiejś piosenkarki, której imienia nie pamiętam… trochę nieoryginalna barwa głosu, a druga starała się tylko trafić w dźwięk. No żadnych emocji w tym nie było, a te trzy są fantastyczne. Dobrze, że nie ode mnie to zależy.- wręczył szefowi płyty.
- Z tego co widzę wybrałeś trójkę, czwórkę i siódemkę. A czy wy zgadzacie się z tym?
- Tak.- odpowiedziała kobieta.- Logan otworzył nam uszy. A gdybym miała cię zapytać o jedną, to jaka byś wybrał?
- No nie wiem…
- A która najbardziej wpadła ci w ucho? Którą zapamiętałeś?
- Ale to nie będzie wasza ostateczna decyzja i zastanowicie się nad resztą… żeby nie było, że to ja!- kiwnęli głową.- Najbardziej wpadł mi w pamięć i w ucho numer trzy. Jest coś urzekającego w tym głosie. Delikatny a zarazem mocny wokal o niesamowitych umiejętnościach. Czuję jej emocje poprzez to co robi, dźwięk wydaje mi się taki znajomy… dobra nieważne. W skrócie to bym chętnie zaśpiewał wspólną piosenkę z tą dziewczyną, bo…- zastanowił się w doborze słów.- Bo w tym głosie można się zakochać.- Nikt nic nie odpowiedział. żeby zapomnieli szybko o tym co powiedział, wspomniał o tym co chciał na początku powiedzieć.- A! Zapomniałbym. Moglibyście mi powiedzieć kto jedzie na wymianę do tej Anglii?
- Właśnie! Na śmierć zapomniałam!- wstała Kelly.
- Uspokój się kobieto!- powiedział Gustavo.- Przecież to na chybił trafił wybierasz! Wszyscy przynieśli badania od lekarza, wiec wybierz kogo chcesz. Rozwinęła listę chętnych.
- Ok. To postanowiłam, że pojedzie ta dziewczyna.- pokazała palcem Gustavo, ale Logan nie mógł z daleka zobaczyć.- Napiszę teraz to ogłoszenie. Po co ci ludzie mają czekać?- podeszła do komputera. zaczęła stukać w klawisze z prędkością światła. Nim się obejrzał, Kelly trzymała już wydrukowaną kartkę, jeszcze ciepłą. Złożyła ją i wsadziła do koperty i wręczyła Loganowi.- Zrobisz coś dla mnie? Weź tę kopertę tylko jej nie czytaj po drodze. Daj ją Panu Bittersowi, powiesz mu, że to ode mnie.- Chłopak wziął od niej kopertę bez słowa.- My tu mamy urwanie głowy, w końcu musimy zadecydować o przyszłości jednej z tych dziewczyn.
- Nie jesteś już nam potrzebny. - poinformował go Gustavo.
- Ok. Zrozumiałem.- wyszedł. W kieszeni zaczął wibrować telefon. Wyjął go i odebrał połączenie od swojej dziewczyny.
- I co? Dowiedziałeś się czegoś?- czuł, że jest przejęta.
- Nie, ale wracam do Palmwoods z wynikami. Mam je w kopercie.
- To ją otwórz!
- Nie mogę!- zaprzeczył.- Nie zmuszaj mnie do czytania obcej korespondencji. Zaraz będę na miejscu, czekaj na dole.- rozłączył się.
Gdy już doszedł, skierował się prosto do recepcji. Pan Bitters kłócił się akurat z siostrą Kendalla, małą Katie. Być może wyglądała słodko i niepozornie, ale potrafi pokazać pazur. Katie postawiła na swoim i Bitters podał jej klucz, a następnie wróciła do windy podskakując. Zobaczywszy Logana, pomachała mu.
- Mam list dla Pana od wytwórni.
- Dziękuję.- wprost wyrwał mu go z ręki niepotrzebnie. Najpierw obejrzał z każdej strony czy przypadkiem nie został otworzony i zaklejony, ale się zawiódł. Przeczytał go, po czym wziął kawałek taśmy oraz przykleił go do tablicy informacyjnej. Nie wiadomo skąd, nagle pojawiła się Camille i rzuciła się na tablicę. Logan stanął za nią, a potem odczytał, że Jo jedzie do Anglii. Był taki szczęśliwy, że dziewczyna zostaje. Był, dopóki nie zobaczył jak bardzo jest jej przykro, jak wraca bez słowa do mieszkania nawet na niego nie patrząc, nie przytulając. Poczuł się z tym źle. Zrozumiał, że był egoistą i nie widział dobrego powodu, dla którego miałaby tam nie pojechać, a chciała spełnić swoje marzenia. Logan dogonił ją.
- Nie przejmuj się. To nie koniec świata.
- No może i nie koniec świata. Europa jest za oceanem!- krzyknęła smutna i zła jednocześnie.- Przepraszam cię, ale chcę zostać sama. Przyjdź jak lekko ochłonę albo coś.- zamknęła się.
Logan pomyślał, że tak tego nie zostawi. Pobiegł korytarzem. Pomyślał, że porozmawia z Jo. Może uda się ją przekonać, aby oddała jej swoje miejsce. Kiedy biegł i chciał skręcić, niechcący zderzył się z Marlą. Trzymała jakiś notes, bo padł na ziemię, a niektóre kartki będące tam luzem, fruwały w powietrzu powoli spadając.
- Przepraszam!- pomógł jej zbierać kartki.
- Wybaczam. Nic im się na szczęście nie stało.- podniosła z ziemi piękny rysunek i wsadziła go do swojego notesu.
- Jeszcze raz przepraszam. Śpieszyłem się i nie zauważyłem cię…- podnieśli się z podłogi.
- Nic się nie stało. No to cześć.- poszła dalej.
- Cześć.- jeszcze bardziej głupio się czuł. Chciał już biec kiedy zauważył, że jedna kartka z notesu przybłąkała się za filarem. Wolał ją szybko oddać, ale Marla już poszła, a on się spieszył. Zadecydował, że potem ja odda. Schował kartkę do kieszeni w bluzie, aby się nie pogniotła zbytnio i znów zaczął biec, tym razem uważając na zakrętach.
Znalazł Jo. Szła razem z Kendallem korytarzem.
- Jo? Jo! Jo! Jak dobrze, że cię widzę.
- Logan? Co tu robisz?- był trochę zły, że przyjaciel przerwał jego randkę.
- No właśnie. Cieszymy się z mojego sukcesu.- powiedział zadowolona.
- O to super, ale możesz to odwołać?- oboje spojrzeli się na niego jakby go nie poznawali.- Wiem, że to głupio brzmi, ale Camille jest przybita ta wiadomością. Ona bardzo chciała…
- Logan!- uspokoiła go, bo wciąż dyszał.- Lubię ją, ale dlaczego miałabym dla niej rezygnować z roli?
- No bo… co?- Logan czegoś nie zrozumiał.- Jakiej roli?
- Dostałam rolę w filmie, wygrałam casting. Od następnego tygodnia zaczynam. A ty o czym mówiłeś w takim razie?
- O wymianie do Anglii, którą wygrałaś! Wyniki są na dole.
- Zapomniałam… przecież nie mogę teraz jechać. Gra w tym filmie to dla mnie wielka szansa. 
- Czyli co z tym zrobisz?- zapytał Logan z nadzieją.
- Skoro Camille tak bardzo chciała polecieć do Anglii, to odstąpię dla niej to miejsce. Z resztą, nie nastawiałam się na to, że polecę i w sumie nie mam chęci już tam lecieć.
- O dzięki ci! Camille będzie szczęśliwa!- uściskał dziewczynę i wrócił się do mieszkania Camille.
- Biegnie z prędkością światła!- powiedziała Jo Kendallowi stukając go łokciem.
- Dlatego nigdy nie mogę go dogonić gdy mi podpadnie…- uśmiechnął się blondyn. I razem poszli dalej korytarzem.


* Mam nadzieję, że Wam się podobało. Nie mogłam czekać z postem do piętnastej. Zapomnijcie o tych godzinach. Przecież to nie serial :)

# Translate

# Znajdź rozdział