poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 62

Zbliżała się północ. Kendall z telefonem w dłoni czekał na jakiś sygnał ze strony Logana. Dzwonił do niego z dwadzieścia razy. Za każdym razem słyszał w słuchawce jego nagrany głos. Jo siedziała obok oparta głową o jego ramie. Carlos zamyślony siedział na fotelu ze wzrokiem wbitym w podłogę. Kendall nie mógł znieść takiej ciszy.
- Gdzie jest Logan? Nie odbiera, a zaraz północ.
- To duży chłopiec.- odpowiedział przyjaciel.- A dziwisz mu się? Ja bym się prędko nie pozbierał.
- Ty też im nie wierzysz?- zdziwił się.
- Próbuję, ale rozumiem Logana. Przyjaciel z jego dziewczyną…
- Przestań! To zwykłe nieporozumienie.
- Nie przeszkadzajcie sobie.- zszedł na dół James.- Wiem, że gadacie o mnie.
- Nie ogarniam cię stary. Jak do tego mogło w ogóle dojść?- zamyślił się Carlos.- Byłeś aż tak pijany, że nie pamiętasz?
- On nawet nie pamiętał tego co robił pod koniec imprezy.
- Ale Marla kontaktowała jeszcze. Ona ma twardą głowę. Nie przeczuwacie, że coś tu się nie zgadza? Ile ona wypiła? Na pewno nie tyle co James…
- Nie pamiętam.- podrapał się po głowie szatyn.- Ale zapytam ją.
- Nie upiła się.- odezwała się Jo słuchając tej rozmowy.- Pamiętam jak się chwaliła, że wypiła zaledwie pięć drinków.
- I ona nie pamięta tego co zaszło?- Latynos założył ręce.
- To jest dobre spostrzeżenie. Coś tu jest nie tak, ale nie będziemy się w to teraz mieszać.- uspokoił sytuację Kendall i wstał.- A ja idę po Logana.
- Gdzie?
- No ja się domyślam gdzie on może być…- wziął kluczyki od swojego vana i wyszedł.

Znał dobrze Logana. Wiedział w jakich miejscach może go znaleźć. Po drodze odwiedził trzy kluby. Nie było go w żadnym. Przypomniał mu się mały klub niedaleko centrum miasta. Kiedyś tam razem byli jak szukali Carlosa. Postanowił się tam wybrać. Zaparkował samochód gdzieś w oddali. Ulica wydawała się niebezpieczna o tej godzinie. Wszedł do środka. Oślepił go blask świateł i ogłuszyła głośna dyskotekowa muzyka. Przeciskał się przez pijanych i tańczących ludzi. Spojrzał na kapelę, która grała na scenie. Przypominali starych rockmenów z ulicy. Poszedł dalej, znalazł bar. Trafił w dziesiątkę. Przy barze siedział zgarbiony Logan. Pił właśnie alkohol, a obok niego siedziała nawet ładna blondynka w skąpej, czerwonej sukience. Możliwe, że miała tak na oko osiemnaście, dziewiętnaście lat. Kendall zaszedł go od tyłu i klepnął w ramię. Ten uśmiechnął się cały rozpromieniony i różowy na twarzy.
- Przepraszam Panią.- powiedział Kendall. Niezadowolona dziewczyna zeszła ze swojego miejsca i poszła na parkiet. Blondyn usiadł na jej siedzeniu.
- Barman!- krzyknął Logan.- Jeszcze jeden dla mnie i dla mojego kumpla, który mnie nigdy nie zawiódł.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę.
- Oh Kendziu, mój kochany przyjacielu.- poklepał go po plecach.- Ty zawsze byłeś mi wierny jak pies. Dlatego cię kocham.
- No to, że mógłbyś być trzeźwy to nawet mi przez myśl nie przeszło.- barman podał im dwa kieliszki. Logan natychmiast wypił swojego.
- Pij!
- Jestem samochodem…
- To więcej dla mnie.- wziął jego kieliszek i szybko opróżnił.- Jak myślisz? Śmiali się ze mnie gdy obściskiwali się za moimi plecami? James znowu ukradł mi dziewczynę. Najpierw Jeneviv z trzeciej liceum, a teraz ona. Może to ja jestem ten trzeci i stanąłem między nimi? Przecież oni byli razem… Ale ze mnie świnia! To ja zabrałem mu dziewczynę!
- Wygadujesz głupoty.- westchnął.
- A niech leci do niego. Do tego lamusowatego lalusia. Nie potrzebuję miłości skoro mam to.- pokazał palcem na barek.- Będę pić póki trupem nie padnę. Nikt nie będzie po mnie płakał. Zostaniesz tu ze mną?
- Wracaj ze mną do domu. Nie będę z tobą rozmawiał kiedy jesteś pijany.
- Nie.- odwrócił głowę. Spojrzał na dziewczynę, która wcześniej siedziała na miejscu blondyna.- Widzisz tę dziewczynę co się na mnie ciągle patrzy? To jest laska dla mnie.
- Wygląda jak prostytutka…- skrzywił się.
- No to przejdzie na dobrą stronę mocy.- wstał.
- A ty gdzie się wybierasz? Wyjście jest tam.- podniósł gęste brwi.
- Idę poderwać tę panienkę.- pokazał łobuzerski uśmieszek.
- Lepiej się wróć zanim będziesz tego ostro żałować.
- To zatańcz ze mną.- Logan zaczął się wyginać na prawo i lewo.
- Kompletnie na mózg ci się rzuciło.
- To sam zatańczę.- odwrócił się do tłumu.- Kto chce się przytulić do faceta ze złamanym sercem?- krzyknął. Ku zdziwieniu Kendalla wiele dziewczyn się skusiło.- Ooo, teraz jest mi dobrze. Sklej moje obolałe serduszko.- przytulił się do tańczącej dziewczyny o marchewkowych włosach.
- Ohoho kolego! Tego za wiele.- przyjaciel wyciągnął go z parkietu.
- Nie dałeś mi z nią nawet zatańczyć. Czyś ty głupi? Widziałeś jaki miała… asortyment?- Kendall nic nie odpowiedział. Złapał kumpla za ramię i wyprowadził siłą z klubu. Było ciężko, ponieważ co chwilę się zataczał. Złapał powietrze kiedy stanęli przed samochodem.
- Wsiadaj.
- Ale z ciebie leszcz.- wsiadł do środka. Kierowca zapalił silnik.- I gdzie ty mnie wieziesz?
- Do domu.- odpowiedział patrząc przed siebie.
- Cholera! Nie, nie!- był zły, ale potem zaczął się śmiać.- Wrzuć na północ, młody kapralu, a potem ster na lewo! Płyniemy do Jen!
- Przecież Jeneviv wyszła za mąż. Nie pamiętasz?- zaśmiał się. Śmieszył go pijany przyjaciel.
- Brian to zawsze był z niego mięczak. Za burtę z nim! Marynarze! Przynieście rumu!- Logan wyciągnął spod kurtki butelkę z alkoholem.
- Skąd to masz?- zdziwił się Kendall, bo nie zauważył, że ma coś pod kurtką.
- Trza se radzić.- Logan pogłaskał butelkę i przyłożył ją sobie do policzka. Blondyn zwolnił.
- Super. Korek. O tej godzinie?- rozejrzał się.- Na szczęście nie długi.
- Młody kapralu, nie lękaj się gdyż rumu nam pod dostatkiem. Prędko nie zginiemy.- Logan złapał go za policzek.
- Weź ode mnie te łapy.- plasnął go po ręce.
- Statek w opałach, powoli tonie! Nie możemy marnować ostatnich chwil życia nad użalaniem się nad swoim loseeeem!
- Tu akurat się zgadzam…- kiwnął Kendall.
- Pijmy do dna, młody kapralu! Niech porwie cię ta ambrozja.- wziął butelkę do ust i skrzywił się. Otarł usta i westchnął .- Ohoho! Co za niespodzianka! To jednak wódka! Przeżyć możemy.
- Oddaj mi to.- wyciągnął rękę.
- Pocałuj mnie w dupę!- zaczął się śmiać.
- Pijany jesteś zupełnie nie do poznania. Mówię ci, robisz rzeczy, które będzie żałował. Zobaczysz jutro z jakim wstaniesz samopoczuciem…- w końcu korek minął.
- Nie pieprz! Jutro nie istnieje. Jutra nie ma. Jesteśmy tylko ty i ja… i te miasto.- spojrzał w bok.- Patrz jak LA się ładnie jara nocą.- mimo, że Kendall był zły na Logana, nie mógł się powstrzymać od śmiania się z jego zachowania.- Musimy to zaśpiewać. The city is ours, the city is ours…
- Boże, za co.- klepnął się w czoło. W końcu dojechali do domu.- Wyłazisz czy mam cię stamtąd wyciągnąć.
- Nie ruszę się stąd!
- Jak chcesz…- zabrał kluczyki żeby nie odjechał i poszedł do domu. Po chwili wrócił z Carlosem.
- Wow…- powiedział z wrażenia widząc Logana.
- Na co się tak gapisz marynarzu?- spytał go Logan.- Młody kapralu, za burtę z nim!
- Musimy go wyciągnąć.- powiedział do przyjaciela Kendall. Oboje złapali go i wyciągnęli z samochodu. Nagle butelka, którą trzymał Logan osunęła mu się z rąk, ponieważ Carlos nim potrząsnął. Butelka stłukła się z wielkim trzaskiem.
- Los!- krzyknął do Carlosa.- Zbiłeś moją panienkę, Los! Jak mogłeś? Teraz będę sam.- jęknął.
- Kac będzie jak nic…- otworzyli drzwi i rzucili go na kanapę.- Jezu jaki ciężki.- westchnął Carlos.
- O ja pierdziele. Cudowne pieśni i trele, pyszne morele na hulackie wesele.- zaśpiewał tak głośno, że James zszedł na dół zobaczyć co się stało. Widząc przyjaciela w takim stanie poczuł się winny.
- Hulackie?- spytał Carlos.- Jest takie słowo?
- Zabierzcie go!- Logan wskazał palcem na szatyna, który szybko zniknął nie robiąc problemów.- Oho!- wstał nagle.- Maiday!- pobiegł do łazienki i zaczął wymiotować. Przyjaciele pokręcili głową i poszli na górę.


Zbliżało się południe. Zgodnie z prognozą pogody, temperatura wzrosła jeszcze wyżej. Zapowiadało się kilka parnych dni. Prażące słonce, które padało przez okna i wysoka temperatura sprawiły, że Logan zaczął się budzić. Otworzył oczy. Leżał w salonie na kanapie. Gdy podniósł na chwilę głowę, natychmiast ją opuścił. Poczuł niesamowity ból. Jedną ręką złapał się za obolałą głowę, a drugą zasłonił swoje oczy przed jasnym światłem. Nie czuł się najlepiej. Może i nie pamiętał do końca co zaszło w nocy, ale wie dlaczego tak się czuje. Jego gardło domagało się wody, a raczej hektolitrów wody. Suszyło go strasznie. Wstał na miękkich nogach i doczołgał się do najbliższej butelki wody mineralnej stojącej w kuchni. Wypił połowę za pierwszym razem i to duszkiem. Złapał powietrze i znów zaczął pić. Potem przeszukał szafki, aby znaleźć tabletki na ból głowy. Trzaskał szafkami z nerwów. Po chwili na dół zszedł Kendall z uśmieszkiem na twarzy.
- Jutro nie istnieje. Jutra nie ma.- zaczął imitować jego głos.- Piękny mamy dziś dzień.
- Ani słowa i nie tak głośno.- zmrużył oczy.
- Wyglądasz strasznie.
- No co ty?- odpowiedział ironicznie.
- O! Obudził się już.- pojawił się Carlos.- Logan. Spójrz na okno. Może leży tam jeszcze twoja panienka.- zaciekawiony wyjrzał przez szybę i zobaczył potłuczone szkło na chodniku. Nie skomentował tego. W końcu przestali się z nim droczyć.- Weź to.- podał mu tabletki.- Naprawdę pomagają.- bez słowa Logan łyknął jedną i popił wodą.
- Idę pod prysznic.- mruknął kiedy poczuł od siebie nieprzyjemny zapach.

Tymczasem Marla i Lucy spędziły noc na miękkim dywanie przed telewizorem. Oparte głową o siedzenie kanapy gapiły się w wyłączony telewizor widząc w nim swoje marne odbicia. Na podłodze leżała pusta butelka po winie, stosy chusteczek, papierki oraz okruszki po licznych słodyczach, którymi się opychały. Zjadły cały zapas słodyczy, opróżniły wszystkie szafki, nawet zjadły lody. Nie zostało nic. Nie zważały na to jak wyglądają i gdzie są. Nie obchodziło ich to, że nie poszły do pracy, a szefowie pewnie dobijają się do ich wyłączonych komórek. Nie chciały dopuścić do swojego otoczenia nikogo. Chciały zostać same. Być razem, ale się nie odzywać. Po prostu kontemplować. Marla spojrzała na Lucy.
- Lucy?
- Marla?
- Dlaczego?
- Dlaczego co?- odpowiadała jej głupimi pytaniami.
- Dlaczego nie jesteś na mnie zła?
- Jestem… ale nie tak jak na Jamesa. Zresztą nie mam siły jeszcze z tobą drzeć kotów.
- Jesteś dziwna…
- Wiem. Ty też.- otarła oczy.- Najważniejsze, że powiedziałaś mi prawdę i żałujesz. Jesteś moją przyjaciółką na dobre i na złe. Ja już ci przebaczyłam.
- Dzięki. Jesteś teraz jedyną osobą, która mnie rozumie. Chociaż nie spodziewałam się takiej reakcji iż twojej strony.
- Mam się fochnąć i wyprowadzić do Diany?- spytała.- Ale Diana nie zastąpi mi ciebie.
- Nie…- zapadła cisza.- Przykro mi, że James cię zostawił.
- A ciebie Logan.
- Porozmawiam z nim. Nie powinien tego robić.
- Daj spokój. Może to i dobrze, że tak się stało. Nie chcę o tym myśleć. A ty?
- Też nie chciałabym, ale się nie da.
- Co więc będziemy robić?- spytała rockmenka.
- Będziemy tak tu siedzieć i użalać się nad sobą.- westchnęła Marla.- Choć ty nie masz po co. Ty nie jesteś niczemu winna.
- Nie, nie, nie! Nie wytrzymam tego.- wstała.- Wstań! Nie będziemy się użalać nad sobą. Pokażemy im właśnie, że potrafimy bez nich żyć. Niech zobaczą, że jesteśmy jeszcze silniejsze niż kiedykolwiek. Jesteśmy silnymi kobietami. Wstań!
- Eh…- wstała nieudolnie.- Wolę użalać się.
- Otrząśnij się kobieto!- potrząsnęła ją.- Ja przyprowadzę ciebie do pionu, a myśląc o tobie zapomnę o swoich problemach.
- Nie wiem czy to aby dobry pomysł…- poprawiła włosy.
- Chcesz spędzić wieczność na podłodze wylewając łzy? Przecież nic ci to nie da. Zacznij żyć normalnie, tak jak wczoraj rano. Teraz nie masz się czym przejmować. Jesteś wolna i wolny jest twój umysł. Musimy iść do przodu. Udowodnimy, że faceci nie są nam potrzebni. I co ty na to?- Lucy spojrzała na nią z obudzonym zapałem.
- Może i masz rację. Nie można się poddawać. Trzeba wstać na nogi. Ale…
- Ale co?
- Ja się nie dam. Zawalczę o ten związek. Udowodnię swojego. Jeszcze będzie mnie przepraszał.
- No! Wojowniczko! Weź się do roboty!
- To ja zajmuję łazienkę, a ty tu ogarnij.- wbiegła szybko do łazienki żeby nie słuchać jej żali.






* Tydzień temu było ciekawie. Ten rozdział jakoś mi się nie podoba. Znaczy podobał mi się jakiś rok temu, ale teraz... no nie wiem. Nie wypowiadam się. Nie mówię, że jest zły. Kiedyś wydawał mi się lepszy. Jednakże w kolejmym rozdziale zostaniecie wtajemniczeni do pewnej intrygi ^^ Nie traileruję więcej. Nie chce mi się. Idę spać ;) Do kolejnego pn :*



10 komentarzy:

  1. Ten rozdział był przekomiczny. Wiem, że miał pokazywać jak bohaterowie cierpią, ale było zabawnie :D
    Za każdym razem wyobrażałem sobie, jak Logan mówi głosem pirata. Sytuacja przy barze też była śmieszna. A rano zwyrodnialcy znęcali się nad biednym, skacowanym Hendersonem. A nie, sorry, to nie kac, jego tylko bolała głowa i chciało mu się pić :) Dobrze, że dziewczyny postanowiły się pozbierać. Mam nadzieję, że Marli uda się uratować jej związek, tylko nie za bardzo wiem, za co Logan miałby ją przepraszać. W przypadku Lucy, bd ciężej. Nie wiem czy ten związek da się uratować.

    Od pewnego czasu zastanawia mnie jedna rzecz. Co się stało z prześladowcą Marli. Gdzie te głuche telefony i wgl. i dlaczego nic nie słychać o dwóch przyjaciołach, których imion już nie pamiętam. Zapewne jeszcze wrócą i będzie wielkie boom.

    Świetny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem zła. Ukazałam cierpiącego Logana, ale chciałam zachować to w wesołym klimacie. Jeśli było komicznie, to super :-) Z Lucy jest tak, że chce pomóc Marli uratować związek, aby nie myśleć o swoim. Sama nie mówiła nic, że chce go naprawiać :-)
      A Nick i Greg mieszkają sobie w hotelu i czekają na swój wątek. Faktycznie ostatnio jest od nich spore odejście, ale oni wrócą. Znaczy Nick. Powróci niebawem. Niech tylko afera z Natalie się skończy. Problem ciągnie się za problemem, Chris. Dlatego taki tytuł części hehe :-) Jak tak tęsknisz to wróci. Nie ma sprawy :-)

      Usuń
  2. Chris ma racje. To bylo takie komiczne haha. Usmialam sie. ''O ja pierdziele. Cudowne pieśni i trele, pyszne morele na hulackie wesele.'' piekna piesn. Albo jak Carlos stukl mu panienke. O bosz. Zakladam, ze ta scena miala byc zabawna, bo my sie tak nasiewamy z Logana :-) Marla wojowniczka wchodi do akcji. Uhuhu i co to za intryga? Czekam na nn wysmienity rozdzial ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie mogę z tym Loganem... Upił się? No tego tylko brakowało. Człowieku, weź się w garść! Ryknij i do przodu. Ta takie mocarne! Dlatego zapamiętaj sobie. Alkohol jest do bani, a trzymanie się jest Mocarne. A tego kaca potraktuj jak nauczkę. Zwykły skutek uboczny, ale jak widać bardzo uciążliwy. I nie wygodny... I bolesny... A, że jeszcze się nad nim znęcają...Dobrze! Właśnie popieram. Ja już w ogóle... Słucham piosenki "Who are you really" i tam są takie śmieszne chórki w refrenie... Logan na bank kazałby mi to wyłączyć. O skończyła się... "Wszystko rzuć, mosty spal i auto weź. Na zachód sześćdziesiątą szóstą jedź. Z wiatrem pędź tam gdzie sześć i sześć. Leć do miasta aniołów ile sił. czeka Cię aż dwa tysiące mil..." Dobra, dosyć! Bo zaraz Ci całą tu napiszę. Rozdział świetny! Czekam do poniedziałku. Już tęsknię...

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam ten rozdział już w nocy, ale tak mi się nie chciało napisać komcia... Beka z drugiego akapitu :-) Logan gdy się schleje jest taki zabawny. Tak jak nigdy przez trwanie całe opowieści haha :-) Ja też wyobrażałam go jak mówił głosem pirata. Jeszcze taką przepaskę na oku mieć powinien. O Boże, mija głowa :-). Rozdział cudowny i również tęsknie. Raz na tydzień to tak mało...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wypiła tylko 5 drinków, to dobre.. ;). Logan po pijaku wygaduję naprawdę dużo różnych głupot.
    Lecz leczyć zawdód miłosny alkoholem? To zły pomysł, później będzie go bolało nie tylko serce.. Współczuję Loganowi.
    Rozdział jest naprawdę świetny, w kilku momentach mega zabnawny, ale to zasługa naszego Logana <3. Szczęście w nieszczęściu
    może że Lucy i Marla nie drą ze Sobą kotów, ale wszystko się ułoży. Czekam na następny ♥ .

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej no! I ty mówisz, że rozdział ci się nie podoba?? moim zdaniem poprawił mi on humor, gdy tylko go przeczytałam ;) Myślałam, że walnę XD Logan mnie rozwalił. Jego teksty były zabójcze!!! A drugi akapit ... bomba! Normalnie wisienka na torcie ;)
    I pozostaje jeszcze Marla i Lucy. Marla woli użalanie, a Lucy zabawianie! Staje po stronie Lucy! Zabawa najlepsza, na złamane serce :D I podoba mi sie podejście Marli. Ona udowodni, że była po jej, a on będzie przepraszał. Dokładnie! Fuck yeaaah! My kobiety nigdy się nie poddajemy :D
    Czekam niecierpliwie na nn :*************
    Pozdrawiam Stelss :*************

    OdpowiedzUsuń
  7. Na wstępie powiem, że z całego serca mam ochotę odjebać Loganowi łeb. Tak, znów się bardzo nieładnie wyrażam, ale inaczej się nie da, bo ta szmata co chciała odbić Logana dopięła swego, a ten tępak nawet nie chciał jej wysłuchać. Ale tego co mówił Logan nie pobije nawet mój kuzyn, który po pijaku gada takie pierdoły że OMG XD
    I bardzo dobrze! Marla i Lucy do boju! Tylko że właśnie, jeśli pokażą, że umieją bez nich żyć, to oni to wezmą całkiem serio ;d

    czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej kochana. Przepraszam, że nie komentowałam, ale nie wiem dlaczego nie chciał mi się twój blog na telefonie załadować. W każdym razie. Logan zajebię cię, a tym bardziej tą szmatę Natalie. Przepraszam, że brzydkich słów używam, ale ponoszą nerwy. ^^ Rozdział zajebisty ! Czekam na następny. :*
    Całuski :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Heheheh śmiać mi się chciało z Logana, to znaczy jest mi go szkoda to fakt, ale jak się upije to jest naprawdę śmieszny :) A i podoba mi się podejście dziewczyn, bez użalania się nad sobą, tylko szczera rozmowa i tak trzymać. Jestem ciekawa co dalej :) A u mnie cd w przyszłym tygodniu, bo dziś jestem tak szybko przelotem, pozdrawiam, Ciri

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział