H E P I B E R D E J DLA MOJEGO BLOGA! MOJE PIERWSZE DZIECKO MA JUŻ ROCZEK. AŻ SIĘ CIEPŁO ROBI NA SERCU :D
Dobra. Już, już się uspokajam. Na początku chciałam Wam podziękować za to, że jesteście. To jest dla mnie najważniejsze. Myślicie, że po prostu wchodzicie tu, poczytacie sobie a ktoś z Was skomentuje i nic specjalnego. A czy wiecie jak ja się wtedy czuję? Szczęśliwa. Moja praca zostaje doceniona, a to też jest ważne. Przed podjęciem próby napisania tej notki miałam tyle pięknych
rzeczy do powiedzenia, ale teraz... pustka :P Jak to możliwe?
Zacznijmy tę celebrację :)
Pewnie byście chcieli luknąć na jakieś statystyki. Zacznijmy od wyświetleń. Jestem po prostu zdumiona tą liczbą. Nie wiedziałam, że od lutego ubiegłego roku zbiorę tyle tych cyferek. To już ponad 37 tysięcy! Czasami wchodziliście naprawdę na potęgę. Czasem trochę mniej. Oto zestawienie z każdego miesiąca:
Komentarze! Wasze komentarze. Łącznie na blogu jest 1471 komentarzy! Podjęłam się próby policzenia komentarzy. Oesu :) Trochę czasu mi to zajęło, ale ciesze się z efektów. Oto trójka czytelników, którzy napisali najwięcej komentarzy:
Wszyscy z czwórkami na końcu. Przypadek? Nie sądzę. To spisek :D Oczywiście, reszta stałych czytelników jest niedaleko w tyle. W następnym roku wypiszę Was wszystkich :D Jednak licząc komentarze byłam zdumiona tym, że Dark_bunny zebrała sto komów z małym kawałkiem, choć dołączyła tutaj całkiem niedawno. Masz szansę dogonić :D
Spięłam tyłek i z tej okazji napisałam jednorazówkę. Niestety muszę powiedzieć, że to teoretycznie ostatnia jednorazówka. Moje pomysły się wyczerpały :D Jest trochę długa, więc może to zrekompensować te krótkie rozdziały, które publikuję huehue :) Wyjątkowo jednorazówka tutaj, ale w zakładce będzie można odnaleźć odnośnik. Nie przeciągam. Zapraszam do czytania.
Oczywiście kolejny rozdział pojawi się jutro normalnie :) I jeszcze raz dziękuję. Mam nadzieję, że wytrzymacie ze mną kolejny rok :*
Dobra. Już, już się uspokajam. Na początku chciałam Wam podziękować za to, że jesteście. To jest dla mnie najważniejsze. Myślicie, że po prostu wchodzicie tu, poczytacie sobie a ktoś z Was skomentuje i nic specjalnego. A czy wiecie jak ja się wtedy czuję? Szczęśliwa. Moja praca zostaje doceniona, a to też jest ważne. Przed podjęciem próby napisania tej notki miałam tyle pięknych
rzeczy do powiedzenia, ale teraz... pustka :P Jak to możliwe?
Zacznijmy tę celebrację :)
*WYŚWIETLENIA*
* LUTY: 970
* MARZEC: 2737
* KWIECIEŃ: 3639
* MAJ: 3769
* CZERWIEC: 3479
* LIPIEC: 2039
* SIERPIEŃ: 1631
* WRZESIEŃ: 3191
* PAŹDZIERNIK: 2870
* LISTOPAD: 3773
* GRUDZIEŃ: 3559
* STYCZEŃ: 5013
W lutym jak widać początki początkami, ale styczeń był piękny, nieprawdaż? :) Ktoś mnie zapyta czemu nie zrobię screena? Mogłabym, ale odbieralibyście mi zabawę z robienia statystyk. A do tego screeny zeszpeciły notkę. Jeśli znajdzie się ktoś kto myśli, że coś tu nazmyślałam, jestem w stanie wysłać takiej osobie screena :P Idziemy dalej. Nazwałam to:
*SZCZYTY BLOGA*
* Najpopularniejsza notka: Rozdział 86: 309 (wyświelteń)
* Najbardziej komentowana notka: Rozdział 49 (ze ang spamem hue): 24 kom.
Rozdział 86 ( bez spamu): 20 kom
* Najpopularniejsza zakładka: Do Czytelników: 1149 wyświetleń
Co za tym idzie jest zyskuje miano Najbardziej komentowanej zakładki: 139 komentarzy
I czy uda nam się pobić te rekordy? Marzę o tym :)
I czy uda nam się pobić te rekordy? Marzę o tym :)
*KOMENTARZE*
Komentarze! Wasze komentarze. Łącznie na blogu jest 1471 komentarzy! Podjęłam się próby policzenia komentarzy. Oesu :) Trochę czasu mi to zajęło, ale ciesze się z efektów. Oto trójka czytelników, którzy napisali najwięcej komentarzy:
* Big Time Chris: 154
* Be Betty: 144
* Marta Gadomska: 124
Wszyscy z czwórkami na końcu. Przypadek? Nie sądzę. To spisek :D Oczywiście, reszta stałych czytelników jest niedaleko w tyle. W następnym roku wypiszę Was wszystkich :D Jednak licząc komentarze byłam zdumiona tym, że Dark_bunny zebrała sto komów z małym kawałkiem, choć dołączyła tutaj całkiem niedawno. Masz szansę dogonić :D
Ten rok był cudowny...
To specjalny dzień. Dokładnie rok temu to wszystko się zaczęło. Myślałam, że będę prowadziła jednego bloga, a jak wiecie jest ich trochę więcej. Kto wie co nam przyniesie ten rok? Pewnie macie mnie dość z tymi blogami, co? Jest mi przykro, ale to nie koniec. Nie pozbędziecie się mnie tak szybko hihi ^^ Nie wiedziałam też, że będę mogła współpracować z Betty. Dzięki niej poznałam jak to jest pracować z kimś w taki sposób i miałam z tego frajdę. Wiem, wiem... powtarzam się, ale musiałam. To zabawne zdjęcie dedykuje właśnie Tobie.
Wiem, że to dziewczyny ze "Słodkich kłamstewek" (Little Pretty Liars), ale dla mnie ma też inne znacznie. Moje blogi i Betty zawsze będą razem zważając na to, że w kolejności z tego zdjęcia są nasze blogowe bohaterki: Marla, Mayra, Ashley i Nina :) PS Polecam ten serial. Kocham go :* Gwarancja za'e'bistości. I tak! Znajdę tego mordercę! Nadrabiam sezony. Tak spędzam ferie :D
Spięłam tyłek i z tej okazji napisałam jednorazówkę. Niestety muszę powiedzieć, że to teoretycznie ostatnia jednorazówka. Moje pomysły się wyczerpały :D Jest trochę długa, więc może to zrekompensować te krótkie rozdziały, które publikuję huehue :) Wyjątkowo jednorazówka tutaj, ale w zakładce będzie można odnaleźć odnośnik. Nie przeciągam. Zapraszam do czytania.
Oczywiście kolejny rozdział pojawi się jutro normalnie :) I jeszcze raz dziękuję. Mam nadzieję, że wytrzymacie ze mną kolejny rok :*
__________________________________________________
Double life
Z dedykacją dla każdego Czytelnika
Z dedykacją dla każdego Czytelnika
Leżałem w nieswoim łóżku mając zamknięte oczy, lecz nie spałem. Musiałem być czujny o każdej porze dnia i nocy, siedem dni w tygodniu. Każda moja nieuwaga może mnie sporo kosztować. Moją pracą jest niepopełnianie błędu. Muszę być perfekcyjny. Muszę analizować każdą decyzję, której mogę się podjąć. Przechylając głowę na bok, otwierałem powoli oczy. Spała. Ale czy aby na pewno spała? W końcu nie jest byle kim. Nie jest taką zwyczajną kobietą. Ja wiem o niej więcej niż to sobie wyobraża. To też należy do moich obowiązków. Wiedzieć wszystko. O wszystkim, o każdym. Nachyliłem się nad nią najdelikatniej jak tylko potrafiłem słuchając szybkości jej oddechu. Wpatrywałem się jak jej klatka piersiowa swobodnie unosiła się i opadała. Spojrzałem na zegarek. Już było mocno po północy, prawie pierwsza.
Ubrałem się w to w czym przyjechałem na bankiet. Drogi garnitur i buty. Zapinając guziki koszuli zerknąłem na jej leżące ciało. Była taka bezbronna gdy spała. Taka niewinna. Taka subtelna... Niestety tylko wtedy gdy spała. Nie chcecie wiedzieć jaką jest kobietą. Nawet gdybym chciał powiedzieć, nie mogę. Może się powtórzę, ale taka jest moja praca. Na palcach podreptałem do jej gabinetu. Przekręciłem złotą gałkę. Cholera... mogłem się domyślić, że zamknięte. W końcu jest tam nie byle co. Tak domniemywam, a powinienem być pewny. Muszę podjąć ryzyko. Znalazłem w kieszeni swój wytrych. Pogrzebałem trochę w zamku i bingo. Drzwi puściły. Wiedziałem, że mi się uda. Już nie jeden zamek w życiu rozwaliłem (nie chwaląc się, oczywiście).
Wszedłem do środka ostrożnie zamykając za sobą drzwi. No... gabinet pierwsza klasa. Podszedłem do wielkiego okna z widokiem na cały Nowy York. Jednak nie czas na podziwianie. Musiałem skupić się na tym, po co tu jestem, co od początku było moim celem. Dosiadłem skórzanego fotela i złapałem szybko za laptopa. Hasło... To oczywiste, że taki komputer musi być chroniony, ale jestem na to przygotowany. No bo ja nie miałem jak się przygotować? Proszę... jestem specjalistą. Jestem najlepszy.
Dzięki odpowiedniemu sprzętowi złamanie hasła trwało mniej niż minuta. Zadowolony z siebie przeszedłem do dalszych operacji. Zacząłem przeszukiwać dysk w poszukiwaniu potrzebnych mi plików. Bingo! Ten dźwięk ostatnio gra mi w głowie. Włożyłem pendrive'a do portu USB, aby przekopiować informacje. Następnie sam usunąłem jej folder z dysku. Schowałem przenośną pamięć i uśmiechnąłem się. Bułka z masełkiem. W tym momencie usłyszałem za swoją głowę dobrze znany mi dźwięk. Nic więcej nie usłyszałem, więc pozwoliłem się odwrócić ustawiając kontakt wzrokowy. Celowała we mnie silnie dzierżąc swój pistolet. W takich chwilach kiedy widzę seksowną kobietę, niezależną i niebezpieczną... przychodzą różne sprośne myśli. Ubrana była w czerwoną sukienkę. Jej średniej długości kręcone blond włosy opadały na jej piersi. Mógłbym ją prawdziwie pokochać gdybym nie wiedział kim ona jest. Ale na to za późno.
- Jak na kobietę szybko się ubrałaś.- jak to ja zawsze próbowałem być zabawny nawet w sytuacjach, które tego nie wymagały. Zdawałem sobie sprawę, że gdy szczęście pieściło mi twarz, rzeczywistość przywaliła mi mocno pięścią z drugiej strony.
- Mam znacznie więcej bardziej wartościowych umiejętności.- odpowiedziała nie odrywając ode mnie oczu.
- Na przykład strzelanie do celu, nieprawdaż? Nie byłoby ci żal takiego ciała? Źle ci było tej nocy?
- Nie jesteś pierwszym i ostatnim, kochanie.
- Uuu... ranisz.- przyjąłem minę smutnego psiaka. Heather wypuściła głośno powietrze nosem.- Nie drwij sobie ze mnie. W mgnieniu oka możemy zamienić się rolami.
- Tak?- uniosła rozbawiona brwi.- Niech pomyślę. Stoję przed tobą i mierzę ci w głowę.- tak jak wcześniej trzymała broń w wyprostowanej prawej ręce, teraz dorzuciła lewą. Ten ruch już bardziej mnie martwił.- Jesteś sam w sobie chodzącą perfekcją, lecz musisz wiedzieć, że nic nie trwa wiecznie. Kiedyś powiniesz nogę.
- Ale nie teraz!- z całej siły zamachnąłem się nogą tak, że kopnąłem ją w rękę. Jęknęła z bólu, a broń wypadła jej z ręki i wylądował tam gdzie mój wzrok już nie sięgał. Ktoś sobie pomyśli jak mogłem uderzyć kobietę. Są sytuacje gdzie ratowanie życia jest ważniejsze od dobrych manier. Wtedy ona dopadła się do mojej szyi zaciskając coraz mocniej na niej palce. Ja nie zostałem obojętny. Też ścisnąłem ją za szyję. Dusząc się wzajemnie i krzywiąc twarze, rzuciłem ją na biurko. Usłyszałem tylko trzask jakby coś pękło pod jej plecami. Kiedy nachyliłem się nad nią by docisnąć ją do biurka, aby ją przygnieść, a jednocześnie, aby uwolniła mnie z uścisku, zadała mi bolesny cios w krocze. Na chwilę straciłem kontrolę nad wszystkim. Potem znów zostałem oszołomiony. Kopnęła mnie prosto w brzuch. Poleciałem aż na ścianę. Skąd ona ma w sobie tyle siły? Kiedy próbowałem wstać, podeszła do mnie. W tym momencie pociągnąłem ją za nogę, a ta runęła na ziemię. Usiadłem na niej i przycisnąłem ręce do dywanu.- Koniec tej gry, skarbie.
- Tak ci się tylko wydaje.- przywaliła mi głową w moje czoło. Zmarszczyłem brwi łapiąc się jedną ręką za głowę, Ta kobieta uprawiała chyba sztuki walki od siódmego roku życia. Wtedy jeszcze oberwałem z łokcia w nos. Ona zdążyła mi się wymigać i się podniosła. Kiedy ja to zrobiłem, wiedziałem, że jestem na straconej pozycji. Znów trzymała pistolet. Znów mierzyła go we mnie.
- Nie mówili mi, że jesteś aż tak dobra.- powiedziałem zyskując na czasie. Nie miałem dokąd uciec. Za moimi plecami było tylko wielkie okno, a za nim siedem pięter w dół.
- I tak mało o mnie wiedziałeś. Przechwaliłeś swoje zdolności.
- Może gdybyśmy mieli równe szanse.- spojrzałem centralnie na broń.- Normalnie bym cię już zabił. Ta walka to tylko taka rozgrzewka.
- Taka szkoda, że to już koniec.- uśmiechnęła się złośliwie. Nie miałem wyboru. Zostało mi już tylko jedno. Jeśli mam umrzeć to na pewno nie z rąk tej kobiety. Nie darowałbym tego sobie. Nie tak to miało wyglądać.
- Pozwól, że zdejmę marynarkę.- zacząłem ją ściągać, a ona patrzyła się na mnie z ciekawością. Założyłem ją sobie na głowę. Odwróciłem się szybko i zrobiłem rozbieg w stronę okna. Usłyszałem ja pada strzał, lecz chybiony. Pocisk trafił w szybę ułatwiając mi ucieczkę. Bez zastanawiając zrzuciłem się z okna kryjąc głowę przede wszystkim, jednak gdy spadałem marynarka zwiała mi gdzieś w bok. Nagle poczułem jak po moim ciele rozchodzi się ból paraliżujący moje ciało. Uderzyłem głową z ziemię, a po chwili ciemność zaćmiła moje widzenie. Straciłem przytomność.
Do moich uszu doszły odgłosy świata, który ponoć mnie otaczał. Na sam początek nic specjalnego. Pierwszym dźwiękiem był deszcz stukający o okiennice, a następnie regularne pikanie jakiejś maszyny. Słyszałem też kroki ludzi. Były jednak przytłumione, jakby nie dochodziły stąd. Walczyłem dzielnie, aby otworzyć oczy. Miałem wrażenie, że nie otwierałem ich przez wieki. Na chwilę pożałowałem swoich starań, ponieważ oślepiło mnie rażące, białe światło. Poczułem aż nagły ból głowy. Ścisnąłem powieki blokując do moich źrenic dostęp światła. Jakieś drzwi się nagle otworzyły.
- Panie Thomasie!- to był męski niski głos.- Słyszy mnie pan?- przytaknąłem. Zastanawiałem się dlaczego mówi do mnie per Thomas? Nazywam się Logan. Logan Henderson. Jestem tajnym agentem. Dobrze pamiętam kim jestem. Aaa! No tak. Fałszywe dokumenty...- Proszę otworzyć oczy.
- Chce pan żebym oślepnął?
- Panie Thomasie.- parsknął śmiechem.- Nic panu nie będzie.- w takim razie pozwoliłem je sobie ponownie otworzyć. Tym razem było już znacznie lepiej, lecz nie znaczy, że nie bolały mnie oczy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Otaczały mnie białe ściany. Byłem przykryty jasną pościelą, która w dotyku nie była tak miękka jak moja w domu.- Jestem w szpitalu? Przeżyłem?
- Czy pamięta pan co się stało?
- A co się stało?- wolałem się upewnić co on wie na ten temat.
- Spadł pan z wysokości. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że wypadł pan przez okno, a następnie wylądował na balkonie cztery piętra niżej. Trafił pan nieprzytomny do szpitala. Miał pan wstrząs mózgu, ale czaszka nie została uszkodzona. Usunęliśmy kawałki szkła z pana ciała. No i jeszcze złamana lewa ręka. Ale i tak miał pan wielkie szczęście...
- Mhm.- udałem, że się cieszę. Bez sprawnej ręki jestem prawie bezużyteczny,
- Na korytarzu czeka na pana dziewczyna.
- Jaka dziewczyna?- ożywiłem się. Przecież ja nie mam nikogo. Jedyną bliską mi osobą jest mój pomocnik.
- Wpadł jej pan do balkonu. Ona zadzwoniła po pogotowie. Czeka tutaj pół dnia aż się pan obudzi. Mam ją wpuścić?
- Hmm tak, poproszę,- lekarz wyszedł, a ja zostałem sam. Dziewczyna... Chętnie bym poznał kobietę, która m pomogła. Jestem jej wdzięczny. Muszę jej podziękować.
Nie musiałem długo czekać. Ktoś zapukał do drzwi, a następnie pozwolił je sobie otworzyć. Była piękna, a raczej przepiękna. Nie, ona była najpiękniejszą kobietą jakąkolwiek widziałem albo po prostu mi odbiło. Młoda oraz wydawałoby się, że poukładana. Uśmiechnęła się nieśmiało ukazując lekko jej śnieżnobiały szereg zębów. Miała kasztanowe włosy spoczywające na dekolcie. Na jej idealnej twarzy widniała para wielkich, niewinnych, lazurowych oczu. Podeszła do łóżka zatrzymując się naprzeciwko mnie, przy oparciu gdzie położyła drobne dłonie.
- Dziękuję za wszystko.- powiedziałem szczerze czekając na jakąkolwiek jej reakcje. Ruszy się, powie coś...
- Nie ma sprawy, naprawdę.- założyła kosmyk za ucho.
- Ależ jest za co.- uśmiechnąłem się.- Jak masz na imię?
- Anabell.
- Logan.
- Myślałam, że Thomas, bo...- zmieszała się.
- No tak, przepraszam. Jeszcze chyba źle ze mną skoro przedstawiam się imieniem z bierzmowania. Thomas jestem.- machnąłem ręką, Nagle sobie coś przypomniałem.- Pendrive!
- Słucham?- niedosłyszała pewnie.
- Pendrive. To bardzo ważne żebym go miał.- zacząłem się denerwować.
- Taki jak ten?- wyciągnęła go z kieszeni.- Przepraszam, ale wypadł ci, a ja...- nie wiedziała jak się wytłumaczyć. Po prostu podeszła do mnie i podała mi go do ręki. Gdy nasze palce zeszły się ze sobą, poczułem nutkę zachwycenia.
- Dziękuję.- ścisnąłem go mocno trzymając teraz w pięści.
- Powinieneś się przejmować teraz swoim zdrowiem, a nie jakimś przyrządem.- zasugerowała.
- Gdybym się nie przejmował to całe miasto musiałoby się przejmować samo za siebie,- odpowiedziałem.
- To co tam jest?- spojrzała z zaciekawieniem na moją dłoń.
- Nie mogę ci powiedzieć. Nawet gdybym chciał.
- Kim ty jesteś?- przestraszyła się. Zrobiła krok do tyłu.- Jesteś przestępcą?
- Nie. Kimś zupełnie przeciwnym,- podparłem się na rękach i usiadłem.- Pomóż mi się stąd wydostać.
- Co? A-ale jak? Ja nie mogę.
- Proszę, Anabell...- spojrzałem jej prosto w oczy.- Nie mogę tu dłużej zostać.- kobieta patrzyła tak na mnie w ciszy przez długi czas, a ja odchodziłem od zmysłów.
- To co mam robić?
- Pomóż mi się ubrać. Tam są moje ubrania.- skinąłem głową wskazując na szafkę. Chyba była zszokowana tym, że poprosiłem ją o taką pomoc, ale zrobiła wszystko o co ją poprosiłem. Ja w tym czasie rozpinałem szpitalną koszulę. Była dość onieśmielona przy wkładaniu na mnie koszuli czy spodni.- I tak będę musiał się jeszcze przebrać. Te ubrania nie nadają się już do niczego. Odłącz maszynę. Nie chcę żeby piszczała.- brunetka pociągnęła za kabel i maszyna została pozbawiona prądu. Udało nam się wyjść niespostrzeżenie ze szpitala. Jej auto czekało na parkingu, więc wsiedliśmy do niego.
- To dokąd mam cię zawieść?- spytała patrząc na drogę.- Gdzie jest twój dom?
- Wolałbym teraz nie wracać do domu.- przeciągnąłem się boleśnie na fotelu. - Cholera. Ta ręka tylko będzie mnie opóźniać.- zdenerwowałem się na własne dotychczasowe kalectwo. Musiałem serio wyskoczyć z okna? No tak. Nie było innego wyjścia. Kobieta nie mogła mnie zabić. To by była dla mnie straszna hańba.
- To może do hotelu?
- Musiałbym się zameldować, a dokumenty zostały przecież w recepcji.- nie wspomniałem nic o tym, że to były fałszywki. Ale kto by się kapnął? W sumie prawdziwe papiery trzymam w domu, w kryjówce, której nikt nie odnajdzie.- No dobrze...- westchnąłem. Nie chciałem mieszać tej dziewczyny w sprawy, które jej nie dotyczą.- To wysadź mnie na najbliższym parkingu. Poradzę sobie.- ona w tym momencie po raz pierwszy odkleiła wzrok od przedniej szyby i spojrzała na mnie jakbym poskradał wszystkie klepki. Nie śmiałem się nawet odezwać, bo nie miałem nic więcej do dodania. Powiedziałem coś źle? Bo mi się wydaje, że nie. Po chwili zauważyłem malutki parking za supermarketem. Myślałem, że zakręci i się zatrzyma, jednak pojechała dalej.- Tam był parking. Nie widziałaś?
- Nie zostawię cię samego i bezbronnego w środku miasta.- powiedziała próbując z całej siły ukryć swój onieśmielony uśmiech odwracając się do bocznej szyby, lecz chyba nie wiedziała, że widziałem jej odbicie. To co powiedziała było... słodkie. Poczułem się tak inaczej. Mógłbym nawet powiedzieć, że ktoś się o mnie troszczył. Ale o tej dziewczynie wiedziałem tylko tyle, że nazywa się Anabell i uratowała mi życie. Czy to wystarczy?
- Powiedz mi coś o sobie.- tak bardzo chciałem się o niej czegoś dowiedzieć, że zapomniałem o co wcześniej chciałem zapytać.
- Mam na imię Anabell, ale to już wiesz.- wzruszyła ramionami.- Ale znajomi mówią do mnie po prostu Ana. Miesiąc temu skończyłam studia. Biologię medyczną. Obroniłam magistra i teraz jestem na etapie szukania pracy. Teraz zupełnie inaczej mi się żyje, ponieważ przez naukę nie wiedziałam co to znaczy wolny czas, a teraz mam go tyle... aż nie wiem co ze sobą zrobić. A ty?
- Ja?- mogłem się spodziewać, że też by chciała wiedzieć kim jest mężczyzna, któremu pomogła uciec ze szpitala. I co ja mam jej powiedzieć? Prawdę? To zbyt ryzykowne.- Nazywam się Thomas. To też wiesz.- wymieniliśmy się uśmiechami.- Pracuję jako... artysta. Pracuję w domu. Maluję obrazy na zamówienie.- czemu ja to powiedziałem? Dlaczego to mi przyszło do głowy? Jeszcze by kiedyś pewnie chciała sprawdzić gdzie pracuję i uznałem to za bezpieczne.
- Da się z tego wyżyć?- spytała.
- Jeśli się ma wielki talent.- wyszczerzyłem się.
- Skromny.-uśmiechnęła się. Teraz dopiero zorientowałem się, że zatrzymała auto. Ta dziewczyna strasznie mnie dekoncentruje. Sprawia, że tracę czujność nad wszystkim. Auto stanęło przed skromnym domkiem na peryferiach miasta.- Tutaj mieszkam.
- A nie mieszkasz tam... no wiesz... na miejscu wypadku? W tym blokowisku?
- Tak, tam wynajmuję sobie mieszkanko. Ale tu jest mój dom rodzinny. Stoi teraz pusty, ponieważ moi rodzice prowadzą wspólny biznes, więc wyjechali na konferencję i wrócą za dwa dni.- wysiadła. Okrążyła samochód i chyba chciała mi otworzyć drzwi, ale ubiegłem ją.
- Serio? To ja ci drzwi powinienem otwierać.- rozbawiło mnie to.
- No ale ty jesteś poszkodowany. A może nie miałeś sił?
- Kobieto.- machnąłem zdrową ręką.- Nie takie rzeczy się w życiu robiło.- wcale nie kłamałem.
Głupio mi było na początku wejść do środka. Namówiła mnie, a była tak gościnna, że z każdym krokiem sprawiała, że czułem się pewniejszy. W sensie, że nie czułem się skrępowany w obcym miejscu. Zrobiła mi herbaty. Zadawała mnóstwo pytań czy mi nic jeszcze nie potrzeba. Czy mi może koca nie przynieść a może ręka boli i czy chcę tabletki. Męczyło mnie to.
- Ana, po protu usiądź.- pozwoliłem sobie tak do niej powiedzieć. Zrobiłem miejsce obok siebie.
- No dobrze.- zrobiła o co ją prosiłem.- Mogę o coś spytać?- przegryzła wargę. To znaczy, że pytanie będzie niekomfortowe, ale postanowiłem podjąć ryzyko, więc przytaknąłem.- Mogę wiedzieć jak doszło do tego wypadku? Coś mi się nie chce wierzyć, że po prostu wypadłeś z okna.
- No tak.- westchnąłem schylając głowę. Przekalkulowałem w myślach ile jeszcze razy zdążę okłamać tę dziewczynę. Wyszła jedna liczba - za dużo.Wtedy usłyszałem pisk opon. Niby było to coś normalnego, ale bardzo mnie zaintrygowało. Przynajmniej znalazłem sobie wymówkę żeby nie odpowiadać. Może jej rodzice właśnie zmienili plany i szybciej wrócą do domu? Podszedłem do okna lekko odgarniając mleczną firanę, a następnie, zupełnie niespodziewanie, rozniosły się strzały.- Padnij!- dziewczyna z piskiem położyła się na ziemi. Przykucnąłem najpierw pod oknem zwijając się w kłębek i zasłaniając uszy. Czułem jak odłamy szkła spadały na moje plecy. Kawałki nawet dostały się za moją koszulę. Przewlokłem się więc do miejsca gdzie leżała przestraszona Ana. Pociski przestrzeliwały wszystko na co natrafiły. Przebijały wazony oraz ekran w telewizorze, robiły dziury w ścianach. Położyłem się obok niej. Ściskała mocno oczy, a wargi jej się trzęsły. Po chwili bombardowanie się skończyło. Znów usłyszałem ten pisk opon, a po niej nadeszła głucha cisza. No może jeszcze dało się usłyszeć jak lampa ze zgrzytem huśta się w powietrzu, ale szczerze miałem to głęboko w dupie.- Już po wszystkim? Jest ok? Nic cie nie jest?- spytałem sam otrzepując się ze szkła i pyłu.
- Nie.- podniosła się.- Co to było?
- Obserwują mnie.- zignorowałem ją ryzykując jeszcze raz i spoglądając przez okno, a raczej jego brak. Zimne powietrze wpadło do środka powodując ciarki na moim ciele,- Od samego początku...- spojrzałem na nią.- Macie jakieś tutaj tylne wejście? I ile metrów jest do najbliższej autostrady?
- Co?- nie wiedziała o co chodzi. Po chwili rozejrzała się po mieszkaniu i złapała za głowę.- Wszystko zniszczone. Jakby tędy tornado przeszło!- spojrzała na mnie zdenerwowana.- Ty nie jesteś artystą, prawda? Kim ty jesteś? Co robisz w życiu? Kim byli ci ludzie? To oni chcą cię zabić, prawda? Po co tylko? Chodzi o tego pendrive'a?
- Noo... tak jakby.- nie miało już sensu ukrywać prawdy.- Dobra. Powiem ci, ponieważ już i tak nie ma po co bawić się w teatrzyk. Jestem tajnym agentem do spraw specjalnych. Prowadzę więc podwójne życie, bo nikomu nie mogę o tym mówić, ale sama się prosiłaś.- pogroziłem jej palcem.- Moją przykrywką jest Thomas Rime. Fałszywe papiery wyrobił mi rząd. Na co dzień udaje artystę na umowę o dzieło. Ciągle zmieniam miejsce zamieszkania. Nie prowadzę prawie życia towarzyskiego prócz ludzi z pracy.
- A wypadek? Pendrive?
- Dwóch groźnych przestępców połączyło swoje siły.-kontynuowałem.- Razem ze swoimi ludźmi uknuli przebiegły plan. Udało im się przejąć ważne informacje z rządu. Po prostu je ukradli, a te dane... są bardzo ważne. Nie mogę ci powiedzieć czego dokładnie tyczą, ale są cholernie ważne.- wyjąłem małe urządzenie i ścisnąłem w pięści.- Moim zadaniem było odebrać im te dane i zniszczyć to na ich dyskach. Takie rzeczy w rękach złych ludzi jest zagrożeniem dla wielu innych. Musiałem to zrobić nawet jeśli miałbym narazić życie.
- Odebrałeś to i ta osoba się skapowała i chciała cię załatwić?- dopytała się. Nie wyglądała już na złą tylko zaintrygowaną. Uważnie słuchała każdego mojego słowa.- I stąd ten wypadek?
- Tak, dokładnie.- przytaknąłem- Ale nie ma czasu na pogaduszki. Musisz mnie jednak zawieźć do domu.
- Czy to bezpieczne?
- Nie znają mojej kryjówki.
- Ale mogą cię śledzić.
- Dlatego musimy być szybsi. I tym w tym pomożesz. Teraz nie masz wyjścia.
- Zawsze mogę tu zostać.
- Jesteś pewna, że chcesz tu zostać?- prychnąłem.- Spokojnie. Rząd pokryje wszystkie koszty. A proszenie cię o pomoc to teraz nie prośba tylko rozkaz. W imieniu sił wyższych.
- Jesteś po prostu niemożliwy!- warknęła zabierając ze sobą kluczyki. Wyszła trzaskając drzwiami. Kiedy ja wyszedłem, spojrzała na mnie.- No wsiadaj! Podobno nie ma czasu.- a następnie wsiadła do środka.
Podczas drogi Ana nie odezwała się ani razu. Tylko ja coś mówiłem, bo musiałem przecież dać jej wskazówki jak dojechać do mnie. Oczywiście tym razem byłem uważniejszy i obserwowałem czy ktoś podejrzany za nami nie jedzie. Cała jazda zajęła nam trzydzieści dwie minuty. Odliczałem, ponieważ ta kobieta doprowadzała mnie do szału tym, że nie miała ochoty nawet na mnie spojrzeć. Ja rozumiem, że jest zła. Też nie chciałbym być w jej sytuacji. Co powie rodzicom i takie tam. Ale takie jest życie i nic nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Kiedy dotarliśmy na miejsce, była bardzo zdziwiona.
- To na pewno tutaj?- spytała.
- No tak. Chyba wiedziałbym gdzie mieszkam.- ton jakim zadała to pytanie może nie był tak miły jak na początku gdy ją poznałem, ale cieszyłem się, że się odezwała. Pewnie się spodziewała, że mieszkam gdzieś za miastem w odosobnionym domku, a nie zacisznym blokowisku. Ale tutaj nikt mnie nie zbombarduje narażając tyle ludzi i siebie z okazji tego, że osiedle jest monitorowane.- Wejdziesz?
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- przekrzywiła usta.
- Coś się stało?
- Nie, przepraszam.- złapała się za głowę.- Przepraszam, że teraz byłam taka niemiła. To nie jest twoja wina. Sama to na siebie zrzuciłam. Niepotrzebnie w to wchodziłam. Mogłam nie pytać o to wszystko. Nie byłam nigdy w takiej sytuacji, że musiałam pomóc agentowi.
- To prawda, ale bądź co bądź... jestem ci wdzięczny życie.- wtedy ona się uśmiechnęła. Znów pojawił się ten niebiański łuk na je twarzy. Aż miło zrobiło się na moim sercu.- Wejdź chociaż na chwilę.
- No dobrze.- przytaknęła.
Moje mieszkanie nie było w pełni urządzone. W ogóle o to nie dbałem skoro prowadzę tak jakby koczowniczy tryb życia. Zmieniam miejsce zamieszkania kiedy to potrzebne. Dom był mi głównie potrzebny do spania skoro większość czasu poświęcam pracy. Ana rozejrzała się niepewnie. Próbowałem ją rozgościć tak samo jak ona mnie, ale nie jestem dobrym gospodarzem. Kiedy piła sok, podwinąłem dywan. Wziąłem nóż z kuchni i podważyłem ruchomy panel na jej oczach. Wyciągnąłem stamtąd tylko część tego co miałem pochowane po różnych zakamarkach. Usiadłem, a następnie położyłem sobie ciężką reklamówkę na kolanach. Zdrową, prawą ręką zwinnie wypakowałem broń. Nabiłem ją oraz odbezpieczyłem. Wtedy moje oczy powędrowały wyżej gdzie dostrzegłem minę szatynki. Wybałuszyła oczy i patrzyła się ciągle na pistolet.
- No co? W moim zawodzie to normalne.
- W moim przyszłym zawodzie surowo zabronione. Zabiłeś już jakiś ludzi?
- Czasami musiałem.- odwróciłem głowę. To jest temat, na który się nie rozmawia.- To nie jest łatwe. Robiłem to tylko w obronie swego życia lub cudzego.- usiadłem obok niej.- A co? Boisz się mnie?- wtedy jej oczy zabłysły i rozchyliła lekko swoje wargi. Zastanawiała się co powiedzieć. Wyglądała jakby nad czymś intensywnie myślała, biła się z myślami. Jakby coś jednocześnie chciała zrobić i nie chciała. I podczas tego rozerwania myśli wciąż niepokonanie patrzyła mi w oczy. A mówiłem już jakie one są piękne? Jak bardzo podobają mi się jej lazurowe tęczówki? I nie tylko one. Anabell była piękną kobietą. Inną niż wszystkie jakie spotkałem na swojej drodze. Same krętaczki, dilerki, złodziejki, oszustki i morderczynie. A ona była jak anioł. I nie trzeba wcale iść do nieba żeby je zobaczyć, bo są tu, na ziemi. Jej milczenie doprowadzało mnie do wewnętrznego szaleństwa.- Boisz się, tak?
- Nie. Nie boję się.- odpowiedziała. Nie wiem czemu , ale uśmiechnęła się. Automatycznie uniosły się i kąciki moich ust.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Kłamiesz.- zacząłem się droczyć.
- Dlaczego myślisz, że kłamię?- oburzyła się na żarty.
- Czuję to.- nachyliłem się delikatnie zbliżając twarz do jej twarzy.- Przechodzą cię dreszcze na sama myśl, że mogę zrobić ci krzywdę.
- Szczerze to przechodzą mnie dreszcze przez coś innego.- przestała się nagle uśmiechać. Zwilżyła subtelnie swoje wargi. Chyba wiedziałem co się święci. Jedyne co słyszałem to łopot swojego serca. Zdałem sobie w końcu sprawę, że szaleję za tą dziewczyną i pragnę ją mieć już zawsze. Drasnąłem lekko swoimi wargami jej ust żeby się przekonać. Nie odsunęła się. Przywarła do nich mocniej i nadszedł ten prawdziwy pocałunek. Z czasem stawał się coraz namiętniejszy. Z czasem również pocałunek i pieszczoty nam nie starczyły...
Gdy opuściłem krainę snu, nie uniosłem jeszcze powiek. Dłonią wędrowałem po omacku po pościeli, aby poczuć obecność Any. Nie mogąc jej znaleźć, otworzyłem oczy. Nie było jej obok mnie. Ziewnąłem i przeciągnąłem się. Jasne światło raziło mnie w oczy, Wtedy przypomniałem sobie po co naprawdę tu jestem. Miałem misję. Ale teraz inną niż zawsze. Napisałem wiadomość do mojego towarzysza. Po tym jak się ubrałem w coś wygodnego, poczłapałem się do kuchni. Ana stała przy zlewie odwrócona tyłem do mnie. Pochylała się lekko na nim w swoich wczorajszych ubraniach. Miałem już do niej podejść, lecz ona pierwsza odwróciła się. Mój uśmiech zszedł z twarzy widząc jej łzy. Jedną ręką trzymała się blatu, a drugą ręką trzymała za plecami.
- Co się stało? Czemu płaczesz?- zapytałem.
- Przepraszam.- pociągnęłam nosem.- Ja muszę to zrobić.- nie musiałem pytać co musiała uczynić, ponieważ mnie ubiegła kiedy zza pleców wyciągnęła mój pistolet. A teraz kierowała go na mnie. Wstrzymałem na chwilę powietrze. Powtórka z rozrywki? Poczułem się jakbym dostał tępym narzędzie w głowę.
- Kim jesteś?- zadałem pytanie takim tonem jakbym jej nie znał. Musiałem zapomnieć o tym co się ostatnio wydarzyło. Wszystko było dobrze zagrane. Zwykłą iluzją.
- Pracuję dla Heather.- gdy usłyszałem te imię, wszystko było jasne.- Oni znają twoje umiejętności. Musiała się zabezpieczyć na wypadek niepowodzenia. Musiała wziąć pod uwagę opcję, że może jej się nie udać. A ja miałam być na posterunku. Miałam się do ciebie zbliżyć i zyskać twoje zaufanie.
- Niech zgadnę. Ten najazd na pewnie wynajęty dom był zaaranżowany?
- Tak.- odpowiedziała.- Musiałam odzyskać te dane. Muszę to zrobić, bo inaczej będę bezużyteczna i mnie zabiją.
- Więc czemu płaczesz wynajęta kryminalistko?- nie odpowiedziała mi na to pytanie, więc musiałem się sam domyślać.
- Muszę cię zabić.
- Ty nie jesteś zabójczynią. Nie nadajesz się do tego. Widzę to po tobie.- musiałem znów pobawić się z czasem.- Możesz przejść na naszą stronę. Zadbam o to żeby tamci cię nie dopadli.
- Nie kłam!- przerwała mi zdenerwowana. W dwóch rękach dzierżyła broń. Musiała się pilnować żeby mieć panowanie nad nim. Widziałem jak drżą jej ręce. Celowała mi prosto w głowę, ale kilka razy schodziła coraz niżej, na serce, raz na brzuch. Jaki ja jestem głupi. Tyle ryzykuję ostatnimi czasy. Zawsze mi się udawało. Czy i tym razem? Bo tym razem nie widziałem dla siebie drogi ucieczki. Nie miałem dokąd. Nie chciałem się do tego przyznać, ale mogłem tylko stać i czekać na śmierć albo chociaż przekonać ją żeby tego nie robiła.
- To ty przestań. Zrobimy ci nowe papiery i tożsamość. Zmienisz miejsce zamieszkania.- nie poddawała się. No zaraz nie wytrzymam!- Źle ci ze mną?- czemu ja to powiedziałem? Ta dziewczyna chce mnie zabić. Tak trudno mi to przyznać, ale nadal coś do niej czuję. Przeklęte uczucia.
- To nie tak.- pociągnęła nosem.- Nie przeciągaj tego, To nie ma sensu.
- Proszę...- spojrzałem jej głęboko w oczy, które na te słowa wypełniły się kolejną porcją łez. Zacisnęła je mocno, a gdy przyglądałem się jak płyną po policzku, w tle rozniósł się strzał, a wraz z nim rozrywający moje ciało okropny ból. Spojrzałem w dół na miękkich nogach jak moja koszula z błękitnej, barwi się na czerwono. Ostatnimi siłami uniosłem głowę, aby ją zobaczyć jak wychodzi z mego domu zostawiając mnie samego. Nie wiem kiedy padłem na ziemię. Uderzyłem głową o podłogę i straciłem po chwili przytomność.
Siedziałem na drewnianej ławeczce w miejscu, do których często nie zaglądam. Cmentarz nie jest przyjemnym ośrodkiem wypoczynkowym, a jednak siedziałem tu i czytałem gazetę. Może nie całą gazetę, bo zwykle nie mam czasu na takie rzeczy, ale zaciekawił mnie jeden artykuł: Znaleziono ciało zastrzelonego mężczyzny w jego mieszkaniu. To wręcz czytałem z wielkim zaciekawieniem. Gdy złożyłem gazetę, podniosłem się. Spojrzałem po raz ostatni na nagrobek przede mną.
- Thomas Rime...- gdy przeczytałem te nazwisko, po chwili parsknąłem śmiechem.
- Hej! Wiedziałem, że cię tu znajdę.- odwróciłem głowę, aby zobaczyć mojego kolegę z pracy.- To nie zbyt ryzykowne szwędanie się w takim miejscu?
- A kto mnie rozpozna?- spytałem rozbawiony.
- No tak. Fajny ten twój kapelutek.- zaśmiał się.- Mogę dotknąć?
- Nie ruszaj!- odsunąłem się szybko poprawiając przyciemniane okulary.- Dotarła do ciebie wieść, że ludzie Heather siedzą za kratami?
- Tak. Jeszcze tylko jej wspólnik. To będzie trudniejszy cel, ale damy radę.
- Pewnie po tej szopce odpuszczą sobie szukanie mnie. Za dużo widziałem, ale jak widać nie żyję, więc nie powinni mnie szukać.
- Tak.- przytaknął.- Naprawdę świetnie to zaplanowałeś. I pliki są bezpieczne. Misja wykonana.- uścisnęliśmy sobie głowę.- Jednak po tej dziewczynie ślad zaginął. Chcesz bym cię informował o śledztwie?
- Nie ma takiej potrzeby.- w sumie chciałbym wiedzieć. Ja wiem jak to mogło wyglądać. Ona musiała to zrobić, lecz mnie kochała. Tak jak ja ją. Specjalnie chybiła. Widziałem to w jej oczach. Znaczy strzelała tak, aby mnie nie zabić. Ja wiem, że ona wie, że żyję i jestem pewny, że zostawi to dla siebie. Niestety wiem, że wspólna przyszłość nie jest nam pisana. Jeśli mam z kimś być, to musi być bezpieczny związek. Tak będzie najlepiej.
- Jeszcze raz, świetna robota.
- Dzięki. Przecież mówiłem, że jestem najlepszy.
I koniec :)
Dzięki odpowiedniemu sprzętowi złamanie hasła trwało mniej niż minuta. Zadowolony z siebie przeszedłem do dalszych operacji. Zacząłem przeszukiwać dysk w poszukiwaniu potrzebnych mi plików. Bingo! Ten dźwięk ostatnio gra mi w głowie. Włożyłem pendrive'a do portu USB, aby przekopiować informacje. Następnie sam usunąłem jej folder z dysku. Schowałem przenośną pamięć i uśmiechnąłem się. Bułka z masełkiem. W tym momencie usłyszałem za swoją głowę dobrze znany mi dźwięk. Nic więcej nie usłyszałem, więc pozwoliłem się odwrócić ustawiając kontakt wzrokowy. Celowała we mnie silnie dzierżąc swój pistolet. W takich chwilach kiedy widzę seksowną kobietę, niezależną i niebezpieczną... przychodzą różne sprośne myśli. Ubrana była w czerwoną sukienkę. Jej średniej długości kręcone blond włosy opadały na jej piersi. Mógłbym ją prawdziwie pokochać gdybym nie wiedział kim ona jest. Ale na to za późno.
- Jak na kobietę szybko się ubrałaś.- jak to ja zawsze próbowałem być zabawny nawet w sytuacjach, które tego nie wymagały. Zdawałem sobie sprawę, że gdy szczęście pieściło mi twarz, rzeczywistość przywaliła mi mocno pięścią z drugiej strony.
- Mam znacznie więcej bardziej wartościowych umiejętności.- odpowiedziała nie odrywając ode mnie oczu.
- Na przykład strzelanie do celu, nieprawdaż? Nie byłoby ci żal takiego ciała? Źle ci było tej nocy?
- Nie jesteś pierwszym i ostatnim, kochanie.
- Uuu... ranisz.- przyjąłem minę smutnego psiaka. Heather wypuściła głośno powietrze nosem.- Nie drwij sobie ze mnie. W mgnieniu oka możemy zamienić się rolami.
- Tak?- uniosła rozbawiona brwi.- Niech pomyślę. Stoję przed tobą i mierzę ci w głowę.- tak jak wcześniej trzymała broń w wyprostowanej prawej ręce, teraz dorzuciła lewą. Ten ruch już bardziej mnie martwił.- Jesteś sam w sobie chodzącą perfekcją, lecz musisz wiedzieć, że nic nie trwa wiecznie. Kiedyś powiniesz nogę.
- Ale nie teraz!- z całej siły zamachnąłem się nogą tak, że kopnąłem ją w rękę. Jęknęła z bólu, a broń wypadła jej z ręki i wylądował tam gdzie mój wzrok już nie sięgał. Ktoś sobie pomyśli jak mogłem uderzyć kobietę. Są sytuacje gdzie ratowanie życia jest ważniejsze od dobrych manier. Wtedy ona dopadła się do mojej szyi zaciskając coraz mocniej na niej palce. Ja nie zostałem obojętny. Też ścisnąłem ją za szyję. Dusząc się wzajemnie i krzywiąc twarze, rzuciłem ją na biurko. Usłyszałem tylko trzask jakby coś pękło pod jej plecami. Kiedy nachyliłem się nad nią by docisnąć ją do biurka, aby ją przygnieść, a jednocześnie, aby uwolniła mnie z uścisku, zadała mi bolesny cios w krocze. Na chwilę straciłem kontrolę nad wszystkim. Potem znów zostałem oszołomiony. Kopnęła mnie prosto w brzuch. Poleciałem aż na ścianę. Skąd ona ma w sobie tyle siły? Kiedy próbowałem wstać, podeszła do mnie. W tym momencie pociągnąłem ją za nogę, a ta runęła na ziemię. Usiadłem na niej i przycisnąłem ręce do dywanu.- Koniec tej gry, skarbie.
- Tak ci się tylko wydaje.- przywaliła mi głową w moje czoło. Zmarszczyłem brwi łapiąc się jedną ręką za głowę, Ta kobieta uprawiała chyba sztuki walki od siódmego roku życia. Wtedy jeszcze oberwałem z łokcia w nos. Ona zdążyła mi się wymigać i się podniosła. Kiedy ja to zrobiłem, wiedziałem, że jestem na straconej pozycji. Znów trzymała pistolet. Znów mierzyła go we mnie.
- Nie mówili mi, że jesteś aż tak dobra.- powiedziałem zyskując na czasie. Nie miałem dokąd uciec. Za moimi plecami było tylko wielkie okno, a za nim siedem pięter w dół.
- I tak mało o mnie wiedziałeś. Przechwaliłeś swoje zdolności.
- Może gdybyśmy mieli równe szanse.- spojrzałem centralnie na broń.- Normalnie bym cię już zabił. Ta walka to tylko taka rozgrzewka.
- Taka szkoda, że to już koniec.- uśmiechnęła się złośliwie. Nie miałem wyboru. Zostało mi już tylko jedno. Jeśli mam umrzeć to na pewno nie z rąk tej kobiety. Nie darowałbym tego sobie. Nie tak to miało wyglądać.
- Pozwól, że zdejmę marynarkę.- zacząłem ją ściągać, a ona patrzyła się na mnie z ciekawością. Założyłem ją sobie na głowę. Odwróciłem się szybko i zrobiłem rozbieg w stronę okna. Usłyszałem ja pada strzał, lecz chybiony. Pocisk trafił w szybę ułatwiając mi ucieczkę. Bez zastanawiając zrzuciłem się z okna kryjąc głowę przede wszystkim, jednak gdy spadałem marynarka zwiała mi gdzieś w bok. Nagle poczułem jak po moim ciele rozchodzi się ból paraliżujący moje ciało. Uderzyłem głową z ziemię, a po chwili ciemność zaćmiła moje widzenie. Straciłem przytomność.
***
Do moich uszu doszły odgłosy świata, który ponoć mnie otaczał. Na sam początek nic specjalnego. Pierwszym dźwiękiem był deszcz stukający o okiennice, a następnie regularne pikanie jakiejś maszyny. Słyszałem też kroki ludzi. Były jednak przytłumione, jakby nie dochodziły stąd. Walczyłem dzielnie, aby otworzyć oczy. Miałem wrażenie, że nie otwierałem ich przez wieki. Na chwilę pożałowałem swoich starań, ponieważ oślepiło mnie rażące, białe światło. Poczułem aż nagły ból głowy. Ścisnąłem powieki blokując do moich źrenic dostęp światła. Jakieś drzwi się nagle otworzyły.
- Panie Thomasie!- to był męski niski głos.- Słyszy mnie pan?- przytaknąłem. Zastanawiałem się dlaczego mówi do mnie per Thomas? Nazywam się Logan. Logan Henderson. Jestem tajnym agentem. Dobrze pamiętam kim jestem. Aaa! No tak. Fałszywe dokumenty...- Proszę otworzyć oczy.
- Chce pan żebym oślepnął?
- Panie Thomasie.- parsknął śmiechem.- Nic panu nie będzie.- w takim razie pozwoliłem je sobie ponownie otworzyć. Tym razem było już znacznie lepiej, lecz nie znaczy, że nie bolały mnie oczy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Otaczały mnie białe ściany. Byłem przykryty jasną pościelą, która w dotyku nie była tak miękka jak moja w domu.- Jestem w szpitalu? Przeżyłem?
- Czy pamięta pan co się stało?
- A co się stało?- wolałem się upewnić co on wie na ten temat.
- Spadł pan z wysokości. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że wypadł pan przez okno, a następnie wylądował na balkonie cztery piętra niżej. Trafił pan nieprzytomny do szpitala. Miał pan wstrząs mózgu, ale czaszka nie została uszkodzona. Usunęliśmy kawałki szkła z pana ciała. No i jeszcze złamana lewa ręka. Ale i tak miał pan wielkie szczęście...
- Mhm.- udałem, że się cieszę. Bez sprawnej ręki jestem prawie bezużyteczny,
- Na korytarzu czeka na pana dziewczyna.
- Jaka dziewczyna?- ożywiłem się. Przecież ja nie mam nikogo. Jedyną bliską mi osobą jest mój pomocnik.
- Wpadł jej pan do balkonu. Ona zadzwoniła po pogotowie. Czeka tutaj pół dnia aż się pan obudzi. Mam ją wpuścić?
- Hmm tak, poproszę,- lekarz wyszedł, a ja zostałem sam. Dziewczyna... Chętnie bym poznał kobietę, która m pomogła. Jestem jej wdzięczny. Muszę jej podziękować.
Nie musiałem długo czekać. Ktoś zapukał do drzwi, a następnie pozwolił je sobie otworzyć. Była piękna, a raczej przepiękna. Nie, ona była najpiękniejszą kobietą jakąkolwiek widziałem albo po prostu mi odbiło. Młoda oraz wydawałoby się, że poukładana. Uśmiechnęła się nieśmiało ukazując lekko jej śnieżnobiały szereg zębów. Miała kasztanowe włosy spoczywające na dekolcie. Na jej idealnej twarzy widniała para wielkich, niewinnych, lazurowych oczu. Podeszła do łóżka zatrzymując się naprzeciwko mnie, przy oparciu gdzie położyła drobne dłonie.
- Dziękuję za wszystko.- powiedziałem szczerze czekając na jakąkolwiek jej reakcje. Ruszy się, powie coś...
- Nie ma sprawy, naprawdę.- założyła kosmyk za ucho.
- Ależ jest za co.- uśmiechnąłem się.- Jak masz na imię?
- Anabell.
- Logan.
- Myślałam, że Thomas, bo...- zmieszała się.
- No tak, przepraszam. Jeszcze chyba źle ze mną skoro przedstawiam się imieniem z bierzmowania. Thomas jestem.- machnąłem ręką, Nagle sobie coś przypomniałem.- Pendrive!
- Słucham?- niedosłyszała pewnie.
- Pendrive. To bardzo ważne żebym go miał.- zacząłem się denerwować.
- Taki jak ten?- wyciągnęła go z kieszeni.- Przepraszam, ale wypadł ci, a ja...- nie wiedziała jak się wytłumaczyć. Po prostu podeszła do mnie i podała mi go do ręki. Gdy nasze palce zeszły się ze sobą, poczułem nutkę zachwycenia.
- Dziękuję.- ścisnąłem go mocno trzymając teraz w pięści.
- Powinieneś się przejmować teraz swoim zdrowiem, a nie jakimś przyrządem.- zasugerowała.
- Gdybym się nie przejmował to całe miasto musiałoby się przejmować samo za siebie,- odpowiedziałem.
- To co tam jest?- spojrzała z zaciekawieniem na moją dłoń.
- Nie mogę ci powiedzieć. Nawet gdybym chciał.
- Kim ty jesteś?- przestraszyła się. Zrobiła krok do tyłu.- Jesteś przestępcą?
- Nie. Kimś zupełnie przeciwnym,- podparłem się na rękach i usiadłem.- Pomóż mi się stąd wydostać.
- Co? A-ale jak? Ja nie mogę.
- Proszę, Anabell...- spojrzałem jej prosto w oczy.- Nie mogę tu dłużej zostać.- kobieta patrzyła tak na mnie w ciszy przez długi czas, a ja odchodziłem od zmysłów.
- To co mam robić?
- Pomóż mi się ubrać. Tam są moje ubrania.- skinąłem głową wskazując na szafkę. Chyba była zszokowana tym, że poprosiłem ją o taką pomoc, ale zrobiła wszystko o co ją poprosiłem. Ja w tym czasie rozpinałem szpitalną koszulę. Była dość onieśmielona przy wkładaniu na mnie koszuli czy spodni.- I tak będę musiał się jeszcze przebrać. Te ubrania nie nadają się już do niczego. Odłącz maszynę. Nie chcę żeby piszczała.- brunetka pociągnęła za kabel i maszyna została pozbawiona prądu. Udało nam się wyjść niespostrzeżenie ze szpitala. Jej auto czekało na parkingu, więc wsiedliśmy do niego.
- To dokąd mam cię zawieść?- spytała patrząc na drogę.- Gdzie jest twój dom?
- Wolałbym teraz nie wracać do domu.- przeciągnąłem się boleśnie na fotelu. - Cholera. Ta ręka tylko będzie mnie opóźniać.- zdenerwowałem się na własne dotychczasowe kalectwo. Musiałem serio wyskoczyć z okna? No tak. Nie było innego wyjścia. Kobieta nie mogła mnie zabić. To by była dla mnie straszna hańba.
- To może do hotelu?
- Musiałbym się zameldować, a dokumenty zostały przecież w recepcji.- nie wspomniałem nic o tym, że to były fałszywki. Ale kto by się kapnął? W sumie prawdziwe papiery trzymam w domu, w kryjówce, której nikt nie odnajdzie.- No dobrze...- westchnąłem. Nie chciałem mieszać tej dziewczyny w sprawy, które jej nie dotyczą.- To wysadź mnie na najbliższym parkingu. Poradzę sobie.- ona w tym momencie po raz pierwszy odkleiła wzrok od przedniej szyby i spojrzała na mnie jakbym poskradał wszystkie klepki. Nie śmiałem się nawet odezwać, bo nie miałem nic więcej do dodania. Powiedziałem coś źle? Bo mi się wydaje, że nie. Po chwili zauważyłem malutki parking za supermarketem. Myślałem, że zakręci i się zatrzyma, jednak pojechała dalej.- Tam był parking. Nie widziałaś?
- Nie zostawię cię samego i bezbronnego w środku miasta.- powiedziała próbując z całej siły ukryć swój onieśmielony uśmiech odwracając się do bocznej szyby, lecz chyba nie wiedziała, że widziałem jej odbicie. To co powiedziała było... słodkie. Poczułem się tak inaczej. Mógłbym nawet powiedzieć, że ktoś się o mnie troszczył. Ale o tej dziewczynie wiedziałem tylko tyle, że nazywa się Anabell i uratowała mi życie. Czy to wystarczy?
- Powiedz mi coś o sobie.- tak bardzo chciałem się o niej czegoś dowiedzieć, że zapomniałem o co wcześniej chciałem zapytać.
- Mam na imię Anabell, ale to już wiesz.- wzruszyła ramionami.- Ale znajomi mówią do mnie po prostu Ana. Miesiąc temu skończyłam studia. Biologię medyczną. Obroniłam magistra i teraz jestem na etapie szukania pracy. Teraz zupełnie inaczej mi się żyje, ponieważ przez naukę nie wiedziałam co to znaczy wolny czas, a teraz mam go tyle... aż nie wiem co ze sobą zrobić. A ty?
- Ja?- mogłem się spodziewać, że też by chciała wiedzieć kim jest mężczyzna, któremu pomogła uciec ze szpitala. I co ja mam jej powiedzieć? Prawdę? To zbyt ryzykowne.- Nazywam się Thomas. To też wiesz.- wymieniliśmy się uśmiechami.- Pracuję jako... artysta. Pracuję w domu. Maluję obrazy na zamówienie.- czemu ja to powiedziałem? Dlaczego to mi przyszło do głowy? Jeszcze by kiedyś pewnie chciała sprawdzić gdzie pracuję i uznałem to za bezpieczne.
- Da się z tego wyżyć?- spytała.
- Jeśli się ma wielki talent.- wyszczerzyłem się.
- Skromny.-uśmiechnęła się. Teraz dopiero zorientowałem się, że zatrzymała auto. Ta dziewczyna strasznie mnie dekoncentruje. Sprawia, że tracę czujność nad wszystkim. Auto stanęło przed skromnym domkiem na peryferiach miasta.- Tutaj mieszkam.
- A nie mieszkasz tam... no wiesz... na miejscu wypadku? W tym blokowisku?
- Tak, tam wynajmuję sobie mieszkanko. Ale tu jest mój dom rodzinny. Stoi teraz pusty, ponieważ moi rodzice prowadzą wspólny biznes, więc wyjechali na konferencję i wrócą za dwa dni.- wysiadła. Okrążyła samochód i chyba chciała mi otworzyć drzwi, ale ubiegłem ją.
- Serio? To ja ci drzwi powinienem otwierać.- rozbawiło mnie to.
- No ale ty jesteś poszkodowany. A może nie miałeś sił?
- Kobieto.- machnąłem zdrową ręką.- Nie takie rzeczy się w życiu robiło.- wcale nie kłamałem.
Głupio mi było na początku wejść do środka. Namówiła mnie, a była tak gościnna, że z każdym krokiem sprawiała, że czułem się pewniejszy. W sensie, że nie czułem się skrępowany w obcym miejscu. Zrobiła mi herbaty. Zadawała mnóstwo pytań czy mi nic jeszcze nie potrzeba. Czy mi może koca nie przynieść a może ręka boli i czy chcę tabletki. Męczyło mnie to.
- Ana, po protu usiądź.- pozwoliłem sobie tak do niej powiedzieć. Zrobiłem miejsce obok siebie.
- No dobrze.- zrobiła o co ją prosiłem.- Mogę o coś spytać?- przegryzła wargę. To znaczy, że pytanie będzie niekomfortowe, ale postanowiłem podjąć ryzyko, więc przytaknąłem.- Mogę wiedzieć jak doszło do tego wypadku? Coś mi się nie chce wierzyć, że po prostu wypadłeś z okna.
- No tak.- westchnąłem schylając głowę. Przekalkulowałem w myślach ile jeszcze razy zdążę okłamać tę dziewczynę. Wyszła jedna liczba - za dużo.Wtedy usłyszałem pisk opon. Niby było to coś normalnego, ale bardzo mnie zaintrygowało. Przynajmniej znalazłem sobie wymówkę żeby nie odpowiadać. Może jej rodzice właśnie zmienili plany i szybciej wrócą do domu? Podszedłem do okna lekko odgarniając mleczną firanę, a następnie, zupełnie niespodziewanie, rozniosły się strzały.- Padnij!- dziewczyna z piskiem położyła się na ziemi. Przykucnąłem najpierw pod oknem zwijając się w kłębek i zasłaniając uszy. Czułem jak odłamy szkła spadały na moje plecy. Kawałki nawet dostały się za moją koszulę. Przewlokłem się więc do miejsca gdzie leżała przestraszona Ana. Pociski przestrzeliwały wszystko na co natrafiły. Przebijały wazony oraz ekran w telewizorze, robiły dziury w ścianach. Położyłem się obok niej. Ściskała mocno oczy, a wargi jej się trzęsły. Po chwili bombardowanie się skończyło. Znów usłyszałem ten pisk opon, a po niej nadeszła głucha cisza. No może jeszcze dało się usłyszeć jak lampa ze zgrzytem huśta się w powietrzu, ale szczerze miałem to głęboko w dupie.- Już po wszystkim? Jest ok? Nic cie nie jest?- spytałem sam otrzepując się ze szkła i pyłu.
- Nie.- podniosła się.- Co to było?
- Obserwują mnie.- zignorowałem ją ryzykując jeszcze raz i spoglądając przez okno, a raczej jego brak. Zimne powietrze wpadło do środka powodując ciarki na moim ciele,- Od samego początku...- spojrzałem na nią.- Macie jakieś tutaj tylne wejście? I ile metrów jest do najbliższej autostrady?
- Co?- nie wiedziała o co chodzi. Po chwili rozejrzała się po mieszkaniu i złapała za głowę.- Wszystko zniszczone. Jakby tędy tornado przeszło!- spojrzała na mnie zdenerwowana.- Ty nie jesteś artystą, prawda? Kim ty jesteś? Co robisz w życiu? Kim byli ci ludzie? To oni chcą cię zabić, prawda? Po co tylko? Chodzi o tego pendrive'a?
- Noo... tak jakby.- nie miało już sensu ukrywać prawdy.- Dobra. Powiem ci, ponieważ już i tak nie ma po co bawić się w teatrzyk. Jestem tajnym agentem do spraw specjalnych. Prowadzę więc podwójne życie, bo nikomu nie mogę o tym mówić, ale sama się prosiłaś.- pogroziłem jej palcem.- Moją przykrywką jest Thomas Rime. Fałszywe papiery wyrobił mi rząd. Na co dzień udaje artystę na umowę o dzieło. Ciągle zmieniam miejsce zamieszkania. Nie prowadzę prawie życia towarzyskiego prócz ludzi z pracy.
- A wypadek? Pendrive?
- Dwóch groźnych przestępców połączyło swoje siły.-kontynuowałem.- Razem ze swoimi ludźmi uknuli przebiegły plan. Udało im się przejąć ważne informacje z rządu. Po prostu je ukradli, a te dane... są bardzo ważne. Nie mogę ci powiedzieć czego dokładnie tyczą, ale są cholernie ważne.- wyjąłem małe urządzenie i ścisnąłem w pięści.- Moim zadaniem było odebrać im te dane i zniszczyć to na ich dyskach. Takie rzeczy w rękach złych ludzi jest zagrożeniem dla wielu innych. Musiałem to zrobić nawet jeśli miałbym narazić życie.
- Odebrałeś to i ta osoba się skapowała i chciała cię załatwić?- dopytała się. Nie wyglądała już na złą tylko zaintrygowaną. Uważnie słuchała każdego mojego słowa.- I stąd ten wypadek?
- Tak, dokładnie.- przytaknąłem- Ale nie ma czasu na pogaduszki. Musisz mnie jednak zawieźć do domu.
- Czy to bezpieczne?
- Nie znają mojej kryjówki.
- Ale mogą cię śledzić.
- Dlatego musimy być szybsi. I tym w tym pomożesz. Teraz nie masz wyjścia.
- Zawsze mogę tu zostać.
- Jesteś pewna, że chcesz tu zostać?- prychnąłem.- Spokojnie. Rząd pokryje wszystkie koszty. A proszenie cię o pomoc to teraz nie prośba tylko rozkaz. W imieniu sił wyższych.
- Jesteś po prostu niemożliwy!- warknęła zabierając ze sobą kluczyki. Wyszła trzaskając drzwiami. Kiedy ja wyszedłem, spojrzała na mnie.- No wsiadaj! Podobno nie ma czasu.- a następnie wsiadła do środka.
Podczas drogi Ana nie odezwała się ani razu. Tylko ja coś mówiłem, bo musiałem przecież dać jej wskazówki jak dojechać do mnie. Oczywiście tym razem byłem uważniejszy i obserwowałem czy ktoś podejrzany za nami nie jedzie. Cała jazda zajęła nam trzydzieści dwie minuty. Odliczałem, ponieważ ta kobieta doprowadzała mnie do szału tym, że nie miała ochoty nawet na mnie spojrzeć. Ja rozumiem, że jest zła. Też nie chciałbym być w jej sytuacji. Co powie rodzicom i takie tam. Ale takie jest życie i nic nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Kiedy dotarliśmy na miejsce, była bardzo zdziwiona.
- To na pewno tutaj?- spytała.
- No tak. Chyba wiedziałbym gdzie mieszkam.- ton jakim zadała to pytanie może nie był tak miły jak na początku gdy ją poznałem, ale cieszyłem się, że się odezwała. Pewnie się spodziewała, że mieszkam gdzieś za miastem w odosobnionym domku, a nie zacisznym blokowisku. Ale tutaj nikt mnie nie zbombarduje narażając tyle ludzi i siebie z okazji tego, że osiedle jest monitorowane.- Wejdziesz?
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- przekrzywiła usta.
- Coś się stało?
- Nie, przepraszam.- złapała się za głowę.- Przepraszam, że teraz byłam taka niemiła. To nie jest twoja wina. Sama to na siebie zrzuciłam. Niepotrzebnie w to wchodziłam. Mogłam nie pytać o to wszystko. Nie byłam nigdy w takiej sytuacji, że musiałam pomóc agentowi.
- To prawda, ale bądź co bądź... jestem ci wdzięczny życie.- wtedy ona się uśmiechnęła. Znów pojawił się ten niebiański łuk na je twarzy. Aż miło zrobiło się na moim sercu.- Wejdź chociaż na chwilę.
- No dobrze.- przytaknęła.
Moje mieszkanie nie było w pełni urządzone. W ogóle o to nie dbałem skoro prowadzę tak jakby koczowniczy tryb życia. Zmieniam miejsce zamieszkania kiedy to potrzebne. Dom był mi głównie potrzebny do spania skoro większość czasu poświęcam pracy. Ana rozejrzała się niepewnie. Próbowałem ją rozgościć tak samo jak ona mnie, ale nie jestem dobrym gospodarzem. Kiedy piła sok, podwinąłem dywan. Wziąłem nóż z kuchni i podważyłem ruchomy panel na jej oczach. Wyciągnąłem stamtąd tylko część tego co miałem pochowane po różnych zakamarkach. Usiadłem, a następnie położyłem sobie ciężką reklamówkę na kolanach. Zdrową, prawą ręką zwinnie wypakowałem broń. Nabiłem ją oraz odbezpieczyłem. Wtedy moje oczy powędrowały wyżej gdzie dostrzegłem minę szatynki. Wybałuszyła oczy i patrzyła się ciągle na pistolet.
- No co? W moim zawodzie to normalne.
- W moim przyszłym zawodzie surowo zabronione. Zabiłeś już jakiś ludzi?
- Czasami musiałem.- odwróciłem głowę. To jest temat, na który się nie rozmawia.- To nie jest łatwe. Robiłem to tylko w obronie swego życia lub cudzego.- usiadłem obok niej.- A co? Boisz się mnie?- wtedy jej oczy zabłysły i rozchyliła lekko swoje wargi. Zastanawiała się co powiedzieć. Wyglądała jakby nad czymś intensywnie myślała, biła się z myślami. Jakby coś jednocześnie chciała zrobić i nie chciała. I podczas tego rozerwania myśli wciąż niepokonanie patrzyła mi w oczy. A mówiłem już jakie one są piękne? Jak bardzo podobają mi się jej lazurowe tęczówki? I nie tylko one. Anabell była piękną kobietą. Inną niż wszystkie jakie spotkałem na swojej drodze. Same krętaczki, dilerki, złodziejki, oszustki i morderczynie. A ona była jak anioł. I nie trzeba wcale iść do nieba żeby je zobaczyć, bo są tu, na ziemi. Jej milczenie doprowadzało mnie do wewnętrznego szaleństwa.- Boisz się, tak?
- Nie. Nie boję się.- odpowiedziała. Nie wiem czemu , ale uśmiechnęła się. Automatycznie uniosły się i kąciki moich ust.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Kłamiesz.- zacząłem się droczyć.
- Dlaczego myślisz, że kłamię?- oburzyła się na żarty.
- Czuję to.- nachyliłem się delikatnie zbliżając twarz do jej twarzy.- Przechodzą cię dreszcze na sama myśl, że mogę zrobić ci krzywdę.
- Szczerze to przechodzą mnie dreszcze przez coś innego.- przestała się nagle uśmiechać. Zwilżyła subtelnie swoje wargi. Chyba wiedziałem co się święci. Jedyne co słyszałem to łopot swojego serca. Zdałem sobie w końcu sprawę, że szaleję za tą dziewczyną i pragnę ją mieć już zawsze. Drasnąłem lekko swoimi wargami jej ust żeby się przekonać. Nie odsunęła się. Przywarła do nich mocniej i nadszedł ten prawdziwy pocałunek. Z czasem stawał się coraz namiętniejszy. Z czasem również pocałunek i pieszczoty nam nie starczyły...
***
Gdy opuściłem krainę snu, nie uniosłem jeszcze powiek. Dłonią wędrowałem po omacku po pościeli, aby poczuć obecność Any. Nie mogąc jej znaleźć, otworzyłem oczy. Nie było jej obok mnie. Ziewnąłem i przeciągnąłem się. Jasne światło raziło mnie w oczy, Wtedy przypomniałem sobie po co naprawdę tu jestem. Miałem misję. Ale teraz inną niż zawsze. Napisałem wiadomość do mojego towarzysza. Po tym jak się ubrałem w coś wygodnego, poczłapałem się do kuchni. Ana stała przy zlewie odwrócona tyłem do mnie. Pochylała się lekko na nim w swoich wczorajszych ubraniach. Miałem już do niej podejść, lecz ona pierwsza odwróciła się. Mój uśmiech zszedł z twarzy widząc jej łzy. Jedną ręką trzymała się blatu, a drugą ręką trzymała za plecami.
- Co się stało? Czemu płaczesz?- zapytałem.
- Przepraszam.- pociągnęłam nosem.- Ja muszę to zrobić.- nie musiałem pytać co musiała uczynić, ponieważ mnie ubiegła kiedy zza pleców wyciągnęła mój pistolet. A teraz kierowała go na mnie. Wstrzymałem na chwilę powietrze. Powtórka z rozrywki? Poczułem się jakbym dostał tępym narzędzie w głowę.
- Kim jesteś?- zadałem pytanie takim tonem jakbym jej nie znał. Musiałem zapomnieć o tym co się ostatnio wydarzyło. Wszystko było dobrze zagrane. Zwykłą iluzją.
- Pracuję dla Heather.- gdy usłyszałem te imię, wszystko było jasne.- Oni znają twoje umiejętności. Musiała się zabezpieczyć na wypadek niepowodzenia. Musiała wziąć pod uwagę opcję, że może jej się nie udać. A ja miałam być na posterunku. Miałam się do ciebie zbliżyć i zyskać twoje zaufanie.
- Niech zgadnę. Ten najazd na pewnie wynajęty dom był zaaranżowany?
- Tak.- odpowiedziała.- Musiałam odzyskać te dane. Muszę to zrobić, bo inaczej będę bezużyteczna i mnie zabiją.
- Więc czemu płaczesz wynajęta kryminalistko?- nie odpowiedziała mi na to pytanie, więc musiałem się sam domyślać.
- Muszę cię zabić.
- Ty nie jesteś zabójczynią. Nie nadajesz się do tego. Widzę to po tobie.- musiałem znów pobawić się z czasem.- Możesz przejść na naszą stronę. Zadbam o to żeby tamci cię nie dopadli.
- Nie kłam!- przerwała mi zdenerwowana. W dwóch rękach dzierżyła broń. Musiała się pilnować żeby mieć panowanie nad nim. Widziałem jak drżą jej ręce. Celowała mi prosto w głowę, ale kilka razy schodziła coraz niżej, na serce, raz na brzuch. Jaki ja jestem głupi. Tyle ryzykuję ostatnimi czasy. Zawsze mi się udawało. Czy i tym razem? Bo tym razem nie widziałem dla siebie drogi ucieczki. Nie miałem dokąd. Nie chciałem się do tego przyznać, ale mogłem tylko stać i czekać na śmierć albo chociaż przekonać ją żeby tego nie robiła.
- To ty przestań. Zrobimy ci nowe papiery i tożsamość. Zmienisz miejsce zamieszkania.- nie poddawała się. No zaraz nie wytrzymam!- Źle ci ze mną?- czemu ja to powiedziałem? Ta dziewczyna chce mnie zabić. Tak trudno mi to przyznać, ale nadal coś do niej czuję. Przeklęte uczucia.
- To nie tak.- pociągnęła nosem.- Nie przeciągaj tego, To nie ma sensu.
- Proszę...- spojrzałem jej głęboko w oczy, które na te słowa wypełniły się kolejną porcją łez. Zacisnęła je mocno, a gdy przyglądałem się jak płyną po policzku, w tle rozniósł się strzał, a wraz z nim rozrywający moje ciało okropny ból. Spojrzałem w dół na miękkich nogach jak moja koszula z błękitnej, barwi się na czerwono. Ostatnimi siłami uniosłem głowę, aby ją zobaczyć jak wychodzi z mego domu zostawiając mnie samego. Nie wiem kiedy padłem na ziemię. Uderzyłem głową o podłogę i straciłem po chwili przytomność.
***
Siedziałem na drewnianej ławeczce w miejscu, do których często nie zaglądam. Cmentarz nie jest przyjemnym ośrodkiem wypoczynkowym, a jednak siedziałem tu i czytałem gazetę. Może nie całą gazetę, bo zwykle nie mam czasu na takie rzeczy, ale zaciekawił mnie jeden artykuł: Znaleziono ciało zastrzelonego mężczyzny w jego mieszkaniu. To wręcz czytałem z wielkim zaciekawieniem. Gdy złożyłem gazetę, podniosłem się. Spojrzałem po raz ostatni na nagrobek przede mną.
- Thomas Rime...- gdy przeczytałem te nazwisko, po chwili parsknąłem śmiechem.
- Hej! Wiedziałem, że cię tu znajdę.- odwróciłem głowę, aby zobaczyć mojego kolegę z pracy.- To nie zbyt ryzykowne szwędanie się w takim miejscu?
- A kto mnie rozpozna?- spytałem rozbawiony.
- No tak. Fajny ten twój kapelutek.- zaśmiał się.- Mogę dotknąć?
- Nie ruszaj!- odsunąłem się szybko poprawiając przyciemniane okulary.- Dotarła do ciebie wieść, że ludzie Heather siedzą za kratami?
- Tak. Jeszcze tylko jej wspólnik. To będzie trudniejszy cel, ale damy radę.
- Pewnie po tej szopce odpuszczą sobie szukanie mnie. Za dużo widziałem, ale jak widać nie żyję, więc nie powinni mnie szukać.
- Tak.- przytaknął.- Naprawdę świetnie to zaplanowałeś. I pliki są bezpieczne. Misja wykonana.- uścisnęliśmy sobie głowę.- Jednak po tej dziewczynie ślad zaginął. Chcesz bym cię informował o śledztwie?
- Nie ma takiej potrzeby.- w sumie chciałbym wiedzieć. Ja wiem jak to mogło wyglądać. Ona musiała to zrobić, lecz mnie kochała. Tak jak ja ją. Specjalnie chybiła. Widziałem to w jej oczach. Znaczy strzelała tak, aby mnie nie zabić. Ja wiem, że ona wie, że żyję i jestem pewny, że zostawi to dla siebie. Niestety wiem, że wspólna przyszłość nie jest nam pisana. Jeśli mam z kimś być, to musi być bezpieczny związek. Tak będzie najlepiej.
- Jeszcze raz, świetna robota.
- Dzięki. Przecież mówiłem, że jestem najlepszy.
I koniec :)
Ten dzień w końcu nadszedł. Jakby to było wczoraj :) Z okazji tego wyjątkowego dnia, życzę cie tego o czym tylko marzy blogerka. Seteczek wyświetleń dziennie, lawiny komentarzy, gromady stałych czytelników i pobicia dotychczasowych rekordów.
OdpowiedzUsuńNapisałam tyle komentarzy? O wow. Współczuję, że musiałaś to liczyć. Mogłabym pobić Chrisa hehe :) A ty znowu o tym? Wiem, że fajnie było razem pracować. Dziękuję za dedyk z widokiem na prawie nagie kłamczuchy :) Nagi sojusz między nami :D Na zawsze
Co do jednorazówki to dzięki na poczatęk za kolejny dedyk. I nie zgadzam się, że to ostatnia. Będzie ich więcej :) Wspaniała jednorazówka. Wszystko tak cudnie opisane. Pierwszy akapit tajemniczy. Na początku myślałam, że oni będą razem, a potem, że ona nie strzeli. Strzeliła, ale nie zabiła. No szkoda, że tak między nimi wyszło. Beka. Logan śmieje się z własnego nagrobku. Pewnie trumna jest pusta. Ustawili całą tę szopkę żeby tamci co sa na wolności myśleli, że on nie żyje. pewnie Logan jeszcze się za nich weźmie. Super shot.
No i zdziwko, bo masz tumblra :D
Postanowiłam, że nie chcę nikogo dziś pominąć, więc odpowiem na każdy komentarz.
UsuńTak i raczej półnagi sojusz między nami :) Nawet nie wiesz ile liczyłam te komy. Cała kartka w różowych kreseczkach. Duuużo :) Zawsze zostaniesz moją wspólniczką :*
A no wyszła sobie taka jednorazókwa. Cieszę się, że się podobała :) No i tam. Mam tumblra o tak sobie. Wiesz... a tak dla hecy :D
HEPI BERFSDEJ TU JUR KID!!! Haha pamiętałam by wejść :D Twój Blog nie dostanie prezentów, ale w pizdu komentarzy i wyświetleń :) Jak to ich nadganiam? Haha!!! Tej trójce to się nie dziwię, że najwięcej :P Jednorazówkę przeczytam jak wrócę ze szkoły ;) Jednak mam 3 lekcje...
OdpowiedzUsuńHEPI BERFSDEJ !!! Moi znajomi dziwią się, zawsze gdy czytam np. PPP i się głupio uśmiecham :D
O rozdziału też jeszcze nie skomciałam :\
UsuńThomas Rime... Czy tylko mi się skojarzyło z Big Time Rush? No, bo jakby było Big Thomas Rime to też BTR :D Luj. Wiedziałam, że ta Ana dziwna jest :P A Logan jest okropnym szpiegiem... Zapomniał o swojej drugiej osobowości?! Haha!!! I jeszcze zaufał dziewczynie, którą poznał parę chwil temu :P Nevermind. Ciekawe kto jest w trumnie? Heather kojarzy mi się z tą Heather z Wyspy Totalnej Porażki :D Kreskówki rządzą!!! Jeszcze muszę skomciać rozdział, ale to wieczorkiem :3
UsuńSuper jednorazówka :D
Jestem pod wrażeniem, że uwzględniałaś BERFSDEJ i zawarte w nim bezdźwięczne "th" :) Sorry, ale to przyzwyczajenie ze studiów. Napisałam BERZDEJ, bo moja nauczycielka od fonetyki przestrzegała żeby tak nie mówić, bo to źleeee :D Komentarze i wyświetlenia to najlepszy prezent :) Głupio się usmiechasz czytając PPP? To chyba są do tego powody :P
UsuńAno nie skomciałaś :P
Napisałam BERFSDEJ, bo to th bardziej takie f, no ale wiesz o co chodzi :D
UsuńNo wiem, wiem. Ja bym miała nie wiedzieć? Jestem miszczem w Prenansijejszyn :)
UsuńA ! I kiedy pisałam wczesniejszą odpowiedź, nie widziałam jeszcze tej o jendorazówce. Może i Loan zaufał dziewczynie. W końcu uratowała mu życie, a jak człowiek zakochany to też inaczej patrzy na człowieka. Jednak zachował środki ostrożności. Kiedy obudził się sam, wiedział, że coś jest nie tak.napisał do swojego pomocnika. Chciał żeby przyjechał.
Kiedy został postrzelony, Ana nie wzięła pendrive'a i uciekła. Wytłumaczyła mafii, że musiał jej wypaść jednak wykonała zadanie i go zabiła. Potem uciekła na zawsze. Jednak gdy chcieli się wrócić na miejsce, nie mogli, bo już karetka, po którą zadzownił pomocnik gdy zobaczył co się stało, im przeszkodziła. Rząd postarał się o to by "uśmiercić" Thomasa, ale przecież Logan nadal żyje :D I fakt, może popełnił kilka błędów, ale kiedy mówi o sobie, że jest najlepszy, ma na myśli nie to, że faktycznie jest najlepszy. Fakt bycia najlepszym według niego jest to, że zawsze mu się udaje i potrafi wszystko załatwić ;)
No wiedziałam, że chodzi o urodziny bloga :3. No to wszystkiego naj. Dużo wyświetleń i komów :D. Jestem tu od września, a tu już luty. Jak ten czas szybko leci.. No i oczywiście super jednorazówka. No i ten pozdrowienia i wszystkiego najj :)
OdpowiedzUsuńHmm dziękuję.
UsuńNie spodziewałam się tak obszernej jednorazówki, więc skomciam ją później a już nie mogę się doczekać. Wszystkiego naj ! Hepi berzdej. Tak było napisane na torcie w jakimś odcinku Ukrytej prawdy czy coś innego. Nevermind. Jesteś wspaniała. Kolejny rok przed nami. Jeszcze więcek przygód hehe :) Może tu tak nie myślisz, ale dla mnie zawsze byłaś, jesteś o będziesz najlepsza :* Do zobaczenia i powodzenia w dalszej karierze. I nadrabiaj serial :)
OdpowiedzUsuńHaha! Serio był tam taki podpisany tort? hehe. Ja najlepsza? Ah dziękuję. To miłe i czekam :)
UsuńGenialna jak zawsze jenodrazówka. Bardzo je lubię. Będzie szkoda jeśli przestaniesz. Nie spie*dol tego :D Ta scena jak Logan bije się z Heather. I on jeszcze przeprasza, ale musi zdjąć marynarkę. Może to się wydać dziwne, ale uważam, że ona specjalnie chybiła. Przecież Logan ją znał. Powiedział, że ma dobrego cela. Jakby celowo chciała żeby wpadł w ręce Any. Nie trafić w faceta, który stoi przed toba i chce uciec przez okno? Tylko jeden strzał? nie próbowała dalej jeśli " nie trafiła"? Nie sądzę. To była jej gra. A Ana przecież nie mogla mieć pewności, że on przeżyje. Mógł tam leżeć i się wykrwawić na śmierć. No chyba, że w gazecie pisało, że to Thomas Rime nie żyje. W sumie nagrobek to "dowód." Ale on jej się wygadał z imieniem. W przypadku pwiedział przypadkowo Logan przez oszołmienie pewnie. I jeszcze jej powiedział, że Thomas to przykrywka. penwie się skapnęła i odeszła z ulgą. Super jednorazówka. Można trochę pomyśleć :)
UsuńZostań detektywem Kacha :)
UsuńPisze ten komentarz by zając sb jakieś w miarę przyzwoite miejsce bo cholera brak mi czasu. Odezwę się wieczrokiem :)
OdpowiedzUsuńHaha! Moja krew :* Chyba nie pokrzyżowałam Ci planów z miejscem, no bo... trochę się przesunąłeś w dół przez moje odpowiedzi :D
UsuńJestem i piszem koma. Droga Marlo, to nie Ty pokrzyżowałaś mi plany to Ci tam nade mną. UCZYĆ SIE A NIE MNIE WYPRZEDZAĆ :D
UsuńHuehue. Serio napisałem tylko komów? Współczuję Ci normalnie. Naczytałaś sie trochę tego mojego biadolenia. Teraz trza pocekać do następnego roku. Ciekawe czy ktoś mi podskoczy ^^
Ja znam twą mękę co do liczenia komów. Na pierwsze uro BTDI robiłem to samo I TEŻ STAWIAŁEM KRESECZKI NA KARTCE. Te nasze mózgi :D Na BTRAS już raczej tego nie zastosuję. Za leniwy jestem na to ;p
I tak wgl to wszystkiego najlepszego dla twego pierworodnego. Nie sorry. To nie pierworodny. Zapominam o tym z wierszami. Także wszystkiego dobrego dla pierworodnego z BTR. Dużo komów, wiele wyświetleń i jeszcze kilku lat działalności i WIĘCEJ JEDNORAZÓWEK. Wierzę że to nie ostatnia. Mam taką nadzieję bo co jedna to lepsza :*
A co do tej to JEZU JAKA ONA WSPANIAŁA. Chyba niczego tak uparcie nie czytałem. Choć nie miałem czasu to kurde czytałem ją w każdej choć drobnej wolnej chwili. Choćby tylko trzy linijki ale zawsze coś. I tak przeczytałem całość. Logan a raczej Thomas no cóż niby taki dobry z niego agent a serce ma miękkie że ho ho. dwie pindy tak mu zawróciły w głowie że omal dwa razy nie zginął. Widac jest to taka osoba która najpierw myśli chujem. No cóż. Ciekawe jakie potem imię i nazwisko przybrał. I ciekawe czy kiedykolwiek spotka się z tą Aną. Swoją drogą wydawała sie spoko ale wiedziałem że cos z nią bd nie tego i miałem rację ^^ I ten moment gdy siedzi na cmentarzu.. Na początku myślałem że on jest duchem i go przygnało przed jego grób ale jednak on żyje i zlewa sie ze swego fałszywego nazwiska na nagrobku, Świetna jednorazówka. Normalnie ją kocham jak całą resztę. To chyba tyle z mojej strony bo czasu brak.. Jeszcze mam kilka rzeczy do zrobienia ale odezwę sie na priv potem. Do to później :*
You made my day. Ten kom sprawił szeroki uśmiech na mej twarzy. Było wiele powodów dlaczego. I czekam na Ciebie :*
UsuńNa serio dałam tyle komentarzy? O łał, jaki zaskok. Pewnie będzie więcej w przyszłości, oczywiście, jak dodamy je do siebie. Hahaha... Między czytaniem opowiadania mnie natchnęło i zrobiłam kolaż. Proszę: http://ask.fm/Marcialinka/answer/125156613019 Ja go zrobiłam, ja sama... Szczerze mówiąc, niewiele zrozumiałam z tej jednorazówki. Możemy się umówić, że w poniedziałek skomentuję ją jeszcze raz? Teraz właściwie nie skomentuję, bo mam pustkę w głowie. Sto lat bloga! Trzymaj się! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSerio tyle komów. Kolaż obejrzę jak będę na kompie. Ta jednorazówka może być skomplikowana na początku.
UsuńObiecałam, że skomentuję opowiadanie, to komentuję:
UsuńLogan, jaki szpieg... Tyle zrozumiałam już wcześniej. Tylko nie zrozumiałam, dla jakiej organizacji pracuje. CIA? NSA? MI6? A może jest szpiegiem do wynajęcia? Z komputerem poszło aż za łatwo. Ta kobieta skojarzyła mi się z kobietą, która kiedyś zaliczyła epizoda w "Chucku". Z tą różnicą, że tamta była goła jak święty turecki i ciągle kazała mu się odwracać. A ponieważ Chuck się trochę wstydził, bo wolał do niej stać tyłem. Anabell okazała się damską, dorosłą wersją takiego holenderskiego dzieciaka z filmu "Ostatnia zima wojny". Pomogła nieznajomemu agentowi, właściwie w ciemno. Nie wiedziała o tym, ale co z tego. Czyny i intencje się liczą. I jeszcze jedno. Kobieta nie lubi, jak ktoś mówi do niej "Kobieto". Powiedział jest niemal wszystko, chociaż właściwie nie powinien. W ten sposób naraża i siebie i ją. I to w taki głupi sposób. A to "rozstanie"... Prawie bez zobowiązań. Jak już wcześniej wspomniałam, Świetne! Pozdrawiam!
Happy Birthday! Jak miło. Twój blog ma już roczek *-* gratuluję twojemu jakże utalentowanemu dziecku :*****
OdpowiedzUsuńJednorazowa wyszła ci świetnie :-) bardzo mi się podobała :-)
Na niedługo też będę obchodzić urodzinki bloga, ale to już 2 ^^
Wybacz, że nie skomentowalam poprzedniego rozdziału, ale za każdym razem jak wchodziła na ten rozdział, to nie wyskakiwalo mi pole do wstawienie komentarza. Dodałbym z komputera, ale jest w naprawie :/
To tak w skrócie powiem, ze podobał mi się szał w jaki wpadła Elena w windzie. James jej książę ja uratował. Końcówka słodka!
Jeszcze raz gratuluję z okazji pierwszego roczku ^^ i czekam tak jak reszta na kolejny ^^
Pozdrawiam Stelss :*******
Spx. Nic nie szkodzi. Drugi rok powiadasz? Więc czekam na urodzinki Twojego bloga :)
UsuńNa początku od razu Przepraszam, że nie zajrzałam wcześniej. Może za mało czasu, i za dużo się dzieję. Na następnych urodzinach się poprawię. Jednorazówka jest Mega! No po prostu strasznie świetna. Logan tajny szpieg, cóż nowa rola bardzo ambitna. I naprawdę wyszło to świetnie. Gratuluję pomysłu i jeszcze raz Przepraszam.
OdpowiedzUsuńW prawdzie już to czytałam. I komentowałam i moje zdanie o tym się nie zmieniło, ale jak wszystkie to wszystkie.
OdpowiedzUsuń