Kendall wyciągnął Logana z sali gdzie leżała jego
żona. Blondyn zamknął drzwi na klamkę i złapał się za głowę. Następnie pociągnął
go ze sobą w stronę wyjścia ze szpitala. Logan w połowie drogi wyrwał się z
jego uścisku.
- Kend, co ty robisz?
- Nie chciałem tego mówić przy Marli żeby się nie
zdenerwowała, ale James…- urwał szybko oddychając.- Zresztą sam zobaczysz.
Potrzebuję dobrego negocjatora. Ty wystarczysz.
- Gdzie on jest?- spytał trochę wyprowadzony z
równowagi.
- Z Camille na zewnątrz. Szybko, bo może być za późno!
Wybiegli ze szpitala w stronę mostu, który łączył
teren szpitala z resztą miasta. James stał na barierce. Logan wybałuszył oczy. Czy on chce skoczyć?- pomyślał. James
spojrzał się za siebie zobaczyć kto jeszcze dołączył do grupy wsparcia
Kendalla. Kiedy zobaczył Logana, pokierował swój zdesperowany wzrok z powrotem
w dół gdzie znajdowała się ruchliwa jezdnia.
- James!- zawołał brunet.- Zejdź na ziemię!
- Po co?
- Jak to po co?- podniósł brwi.- Chcesz drugi raz
popełnić ten sam błąd? Popieprzyło cię do reszty?
- Nie, czuję się świetnie.- odpowiedział ironicznie
szatyn.- Drugi raz nie zniosę takiego ciosu.
- Dzwonię do Eleny.- Logan wyciągnął telefon.
- Nie odbiera! – uprzedził go Kendall.- Po tym co
widziała to się nie dziwię.
- O czym wy mówicie?- spytał szatyn.
- O niczym.- odpowiedział. James nie wiedział, że cały
monolog do Lucy słyszała Elena, która od razu po tym wybiegła ze szpitala.
- To moja wina!- Camille rzuciła się na Logana z objęciami.
- Co ty gadasz?- zmarszczył brwi tuląc ją do siebie.
- Pokłóciłam się z nim. Wygarnęłam mu, że to wszystko
jego wina i szlag by go trafił. Gdyby nie to, ona by żyła. Powiedziałam mu, że
jeśli mu się coś stanie to nie będę po nim płakać, ale ja tak nie myślę! Powiedziałam
to pod wpływem emocji. Wybuchła kłótnia między nami i kazałam mu się pokazywać,
a on odrzekł, że skoro tak to mi ułatwi życie, bo sam tak żyć nie chce i
wyszedł ze szpitala. Pobiegłam za nim, bo przeczuwałam coś złego, a on wlazł na
barierkę i powiedział, że skoczy!- pociągnęła nosem żaląc mu się w ramię. Potem
odkleiła się od niego.
- Kendall. Dzwoń w takim razie do Carlosa.- szybko
wykonał połączenie. Logan rozejrzał się wkoło obserwując zbierający się tłum
gapiów. Spróbował jeszcze raz swoich sił.
- James! Nie rób tego, rozumiesz? Działasz pod wpływem
emocji. To nie jest najlepsze rozwiązanie ty egoisto!
- A może go nie wyzywaj w tym momencie?- szepnął mu na
ucho blondyn.
- A co mam go miłymi słówkami ściągnąć na ziemię?-
wybuchł.- Egoista egoistą zostanie tak samo jak samobójca samobójcą! Trzeba konkretnie,
bo jełop nie zrozumie. Nie potrzebuje miłych słówek tylko czegoś co nim
potrząśnie i pozwoli opamiętać.
- Zamknij się już!- wtrącił James.- Ja naprawdę to
zrobię. Już wiem jak to jest gdy to się robi. Teraz się nie boję.- pokręcił
głową. W głębi duszy jednak bał się jak cholera. Samochody jadące pod jego
stopami zlewały mu się przed oczami. Szybko podniósł głowę i przełknął ślinę.
- To dla mnie za dużo jak na jeden dzień.- Logan
schylił się podpierając dłonie na biodrach.- Nie dość, że Lucy nie żyje,
zostanę ojcem to jeszcze James chce się uśmiercić…
- Cieszę się, że przynajmniej dożyłem momentu, w
którym w końcu dowiedziałeś się o ciąży, ty ślepy palancie!
- James!- Carlos biegł zdyszany na sygnale. Był w drodze do domu, ale zawrócił.- Co ty
robisz?!
- Następny…- westchnął szatyn.
- Dlaczego znów mi to robisz? Nie pamiętasz co było
ostatnim razem? Nie pomyślałeś nad tym co my będziemy czuć? Będziemy cierpieć
jak ty teraz.
- Dlatego nie skoczyłem do tej pory…- wciął się
James.- Tylko to mnie ciągle powstrzymuje, ale ja muszę sobie ulżyć. To dla
mnie za dużo. Za dużo jak na moje siły. Drugi raz po tym się nie podniosę.
Jestem jak żołnierz na bitwie, który dostał w serce. Za pierwszym razem udało
się go cudem uratować. Jednak jak poszedł znów na wojnę i dostał w to samo
miejsce… już się po tym nie podniesie.
- Rozumiem.- oznajmił Carlos stawiając powoli kroki do
przodu.- Gdyby coś się stało Alexie, też bym się po tym nie podniósł. Dlatego podziwiam
ciebie, że byłeś taki dzielny.
- Stój gdzie stoisz!- ostrzegł go wyciągając rękę w
jego stronę. Zachwiał się sprawiając, że wszystkim serca stanęły w gardłach. W ostatniej
chwili złapał równowagę.- Powiedziałem nie ruszaj się.
- Dobrze.- Latynos podniósł ręce do góry.- Jak chcesz…-
Carlos spojrzał po swoich przyjaciołach czując się bezradny. Nawiązał kontakt
wzrokowy z Loganem i Kendallem. Łzy napłynęły mu do oczy. Ścisnął ręce w pięści
i wziął głęboki oddech.- Nie zmuszasz mnie do innego wyjścia, James.- chłopak uniósł
nogę do góry na belkę, a rękoma podparł się o górną barierkę. Teraz tak jak
James stał nad przepaścią.
- Co ty wyprawiasz?!- spytał zaskoczony jego
postępowaniem szatyn.
- To co ty.- odpowiedział łamiącym się głosem.- Jeśli
ty skoczysz, to ja też to zrobię.
- Nie zrobisz tego.- pokręcił niepewnie głową.
- Skąd wiesz? Ty nie chcesz żyć bez Lucy, a ja nie
chcę żyć bez ciebie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Nie wyobrażam sobie
życia bez ciebie. Znamy się przez całe życie przez co stałeś się jego częścią. Kiedy
cię zabraknie, odbierzesz mi tę część, a bez niej nie będę funkcjonował.
- Ale ty masz Alexę…
- A ty masz Elenę…
- Nie mam. Już nie mam.- westchnął ciężko.
- Sorry, ale to nie na moje siły. Nie dzisiaj…- poddał
się Logan. Poszedł przed siebie.
- Logan!- zawołał go na darmo Kendall. Sam już ledwo
to wytrzymywał psychicznie. Czuł jak zaraz eksploduje mu głowa. Przytulił do
siebie zrozpaczoną Camille, która ledwo trzymała się na nogach.
- Carlos. Nie wygłupiaj się i zejdź na ziemię!-
kontynuował James.
- Tylko wtedy kiedy to zrobisz.- uparł się. Szatyn
przegryzł wargę. Zaczął mamrotać coś pod nosem.
- Szlag by się trafił, Carlos.- James zszedł na
ziemię.- Nie mógłbym…
- To dobrze.- również zszedł. Uścisnęli się mocno.-
Nigdy więcej nawet o tym nie myśl.
- Tutaj jest Panie Doktorze.- wszyscy odwrócili głowy,
aby spojrzeć na zbliżającego się Logana w towarzystwie lekarza. James nie
wiedział o co chodzi.- Prosiłbym cię, abyś oddał się teraz po dobroci w ręce
psychiatry.- wskazał na mężczyznę obok siebie.
- Dlaczego to zrobiłeś?!
- Dla twojego dobra. Martwię się. Idź z nim, James.-
chłopak zmroził Logana wzrokiem jednak zrobił tak jak kazał.- Ale nie jestem
wcale chory psychicznie, rozumiano?
- Oczywiście, że nie.- pokręcił głową.- Potrzebujesz
tylko pomocy.
Psychiatra zabrał Jamesa do swojego gabinetu. Chłopaki
odetchnęli z ulgą, że to wszystko się skończyło. Logan wrócił do Marli, jednak
postanowił nie mówić jej prawdy. Chciał jej oszczędzić dodatkowych stresów. Niestety
James będzie zmuszony ponowić swoje kontakty z terapeutą i jeszcze raz spróbować
poukładać sobie życie. Wieczorem Marla i James byli wolni. Logan zawiózł żonę
do domu, a Jamesa Carlos. Szatyn, kiedy wrócił, natrafił na ciszę. Podszedł do
rzucającej się w oczy żółtej kartki trzymanej przez magnes na lodówce. Pociągnął
za papier nie zważając na to, że magnes spadł. Zaczął czytać.
James,
Wszystko już
wiem. Spakowałam swoje rzeczy, wróciłam do Logana i Marli. Wciąż ją kochasz, a
ja nie potrafię tego zaakceptować. Najwyższy czas, aby nasze drogi się
rozeszły. Elena.
Chłopak zgniótł papier i wrzucił do kosza. Mógłby próbować
ją odzyskać. Jechać teraz do niej i wszystko wytłumaczyć, jednak teraz nie
chciał. Postanowił puścić ją wolno…
* Tak się prezentuje przedostatni rozdział. Jest dość krótki, ale jak widać zawiera ostatni punkt zwrotny. A może nie ostatni? Przed Wami czeka ostatni rozdział. Jak się skończy? Będzie happy end czy nie? Liczę na Waszą aktywność. W końcu to się kończy. Trzeba to jakoś zapieczętować.
Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Przecież nawet jeśli Lucy by żyła to (być może) by wyjechała- James i tak musiałby się w końcu nauczyć żyć bez niej. Rozumiem, że śmierć jest gorsza, ale... nie, nie mogę. A to nie może być koniec! James może i zranił Lucy, ale Elenę także! Chociaż to by uratował. No chyba, że mu nie zależy, a to wszystko z Elką było niczym.
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę myślałam, że James zejdzie na ziemię, a Carlos wypadnie... :O
No nic, kończę już... czuje się jakaś taka zagubiona przez to wszystko co się działo w tej notce i nie mam żadnego pomysłu, jak zakończysz opko. Teraz tylko czekać na nn! :)
James ty debilu! Nie kumam dlaczego on chciał znowu to zrobić. Lucy nie byla warta ani jego ani jego miłości... Dlaczego on jest taki naiwny?! Pytam, dlaczego?!? Teraz powinien pojść i przeprosić Elene za to że znarnował jej tyle czasu. Lubiłam ich związek ale po tym wszystkim lepiej chyba bedzie jak sie rozstana. Oni juz do siebie nigdy nie wroca :(. Ale dobrze że Carlos powstrzymał Jamesa. To jest prawdziwy przyjaciel...
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i czekam na ostatni ;* mam nadzieje że bedzie jakiś happy end :)
Czyli jednak miałam rację. James znów chciał się zabić. Właściwie to go rozumiem, przecież stracił osobę którą kochał ale śmierć nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ma jeszcze całe życie przed sobą i na pewno znajdzie kogoś wspaniałego, z kim spędzi resztę życia. Może jeszcze związek z Eleną nie jest stracony, a nawet jeśli to będzie w jego życiu wiele innych kobiet. Dobrze że posłuchał przyjaciół i nie skoczył. Nie chciałabym żeby też on umarł na koniec.
OdpowiedzUsuńMyślę że będzie happy end, chociaż to trochę przereklamowane, ale jakoś nie wyobrażam sobie żeby jeszcze miało się wydarzyć coś złego.
Czekam na następny, pozdrawiam xx
Przeczytałam dopiero pół pierwszego przedziału, ale to muszę powiedzieć już: Po pierwsze, to Elena miała skakać z mostu, a nie James. Po drugie, przypomniało mi się pewne opowiadanie na fanfiction.net, które nadnaturalnie mogłoby się wpasować w Twoje opowiadanie. Więc w serialu „Teen Wolf” Scott i Allison bardzo się kochali. Na koniec trzeciego sezonu ona umarła kolesiowi w ramionach i chociaż już dawno zerwali powiedziała mu wyraźnie: „Zawsze Cię kochałam”. Wiem, że jedno nie wyklucza drugiego, ale jeden genialny fan (opowiadanie było po angielsku) postanowił to wykorzystać. Bo rzeczywiście, kilka odcinków później Scott bardzo pokochał Kirę. I to się zgadzało, a ten jakże genialny facet uczynił Allison... ANIOŁEM STRÓŻEM SCOTTA. W sumie by to nawet pasowało. Chętnie podchwyciłam ten pomysł. A teraz Podstaw postacie (pomijając szczegół, że Scott jest Wilkołakiem, Kira Kitsune, a Allison myśliwym) pod postacie ze swojego opowiadania: James to Scott, Lucy to Allison, a Kira to Elena. Genialne, co nie? Ja to tylko podstawiłam, a nie wymyśliłam. I nie ma to nic wspólnego z faktem, że oglądam ten serial od początku i mam zamiar skończyć przed upływem dwóch tygodni. A teraz czytam dalej...
OdpowiedzUsuńPragnę Cię poinformować, że większość samobójców działa pod wpływem emocji. James i Lucy to niemal klasyczne przypadki. Właściwie, to co to jest? Zmodyfikowana historia Romea i Julii? Skoro tak, to brawo, pojęcia nie mam skąd ty bierzesz inspiracje. Pewnie bez końca temperujesz ołówki, co? Spodziewałam się, że James wykrzyknie: „Zejdźcie mi z drogi, albo zabiję Was wszystkich”, czy coś podobnego... Wiadomo, jak świeży Beta podczas pełni. Musze przyznać, że podobało mi się porównanie Samobójcy do egoisty. To było wyjątkowo trafne. Carlos byłby wyjątkowo dobrym batmanem-psychiatrą. Lepszym niż ten doktorek. Rozdział świetny! Czekam na nn, ale nie zdziw się, jeśli przeczytanie tego ostatniego rozdziału będę trochę odwlekać.
Spoko. Sama mam na głowie masę rzeczy
UsuńUoooesu. James... głupi ty! Głupi! Z mostu mu się chciało skakać. Carlos dobry udało mu się przekonać pomysłem wymagającym odwagi. Prawdziwy friend. Logan...James mógł być na niego zły, ale dobrze zrobił. Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńMaslow! No nie, teraz to przesadziłeś.. O nie, straciłeś Lucy, a teraz Elenę? Och Ty. Jak tak mogłeś? To jest chore! Rzucać się z mostu, idiota. Kompletny idiota. Jednak James ma szczęście, bo ma tak oddanego Przyjaciela, który by skoczył za Nim w ogień. Skarb nie Przyjaciel <3. Kończąc. James i Elena tworzyli dobrą parę, i oby im się udało. Rozdział bardzo fajny! Oby do następnego! :).
OdpowiedzUsuńja sie czuję jak Logan... za dużo tego... nie wiem od czego zacząć. A do tego ta świadomość że za moment koniec.. to jets straszne... smutno mi...
OdpowiedzUsuńsmutno mi też bo nie wierzę że Jelena jeszcze kiedykolwiek zaistnieje na nowo. Ten związek niestety nie ma prawa bytu. Może w dalekiej przyszłości ale to MOOOOOŻE....
Logan miał fajny sposób. W sumie postrzegam samobójców tak samo jak on. EGOIŚCI! Rozumiem ich ból i wgl i szkoda mi ich ale to jest naprawde egoistyczne zachowanie...
Carlos jednak miał znacznie lepszy pomysł. Chwycił mnie on za serce. Powtórzę czyjąś wypowiedź tam z góry SKARB nie przyjaciel!
Mimo wszytsko i tak najlepszym sposobem na powstrzymanie samobójcy bd sposób Jamesa na Kenda z FTS! SPALEM Z TWOJĄ MATKĄ było genialne :D
Nadal jestem wstrząśniety tym rozdziałem. Był genialny. Szkoda tylko że przedostatni... z jednej str czekam na kolejny a z drugiej... nie chcę by nadchodził... tzn chce ale nie chce by był tym ostatnim... ajjjj.... Do kolejnego :*
TFS NEVER DIE ;)
OdpowiedzUsuńja też nie chce tego ostatniego...
Nie wierze ! ~~~~> Dlaczego taki czarny scenariusz? ~~~~~>
OdpowiedzUsuń