środa, 9 grudnia 2015

Rozdział 178

James skorzystał z tutejszych atrakcji ośrodka. Wycieczka wspinaczkowa po skalistych wzgórzach. Nigdy się nie wspinał. Uważał, że to jest dobry sposób na odrobinę relaksu. Na poskładanie myśli. Może uda mu się na jakiś czas zapomnieć o problemach. Meg była z nim w parze. Przewodnik przygotował już dziesięciosobową grupę, która po wcześniejszych przygotowaniach, udała się na nim specjalnym szlakiem. Był to już sobotni poranek, a słońce już świeciło dość wysoko na niebie.
- I jak tam noc? Wyspałeś się?- zagadała do niego partnerka gdy weszli już na skalisty teren.
- Muszę cię zaskoczyć.- uśmiechnął się.- Pomimo tego, że wieczorem zapierałem się, że nie zasnę, spało mi się fantastycznie. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze spałem. Te miejsce ma w sobie jakąś magię. A ty?
- Też się wyspałam.- poprawiła plecak, który niosła na jednym ramieniu.
- To dobrze. A wspinałaś się kiedyś po górach?
- I to nie raz... z moim chłopakiem...- posmutniała. James przegryzł wargę. Było mu głupio, że jej o nim przypomniał.
- Przepraszam.- kopnął kamyk swoim trepem.
- Nie ma za co.- machnęła ręką.- Poczekaj.- złapała go za ramię i zatrzymała.
- Coś się stało?
- Muszę zasznurować tego buta.- przykucnęła. Odwiązała trochę i na spokojnie zaczęła sznurować z powrotem. James niecierpliwił się, bo zajmowało jej to dużo czasu. Patrzył jak grupa oddala się od nich. Mógł uprzedzić, że się zatrzymują, ale już było za póżno by to robić. Pomyślał, że szybko ich dogonią, ponieważ Meg już wstała.
- No chodź już!- pogonił ją.
- Ej! A ty gdzie się tak spieszysz?- uniosła brew.
- No przecież jesteśmy na wycieczce.
- Mam pomysł. Zróbmy sobie własną wycieczkę. Po co mamy się grzebać z nieznanymi nam ludziom jak możemy wspólnie miło spędzić czas podziwiając krajobraz z góry? Chodź za mną.- poszła w drugą stronę niż grupa. James chciał już coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Poszedł za nią.
- Czy ty wiesz dobrze gdzie idziemy?- odezwał się w końcu.
- Tędy jest tylko jedna droga. Boisz się, że zabłądzimy?- wyszczerzyła się.
- Po prostu nie podoba mi się twoja wycieczka.
- No powiedz wprost, że pękasz.- zaśmiała się. Przysiadła sobie na skałce niedaleko urwiska.
- Nie! Nie pękam! I wstań stąd. Tu jest niebezpiecznie!- złapał ją za rękę i pociągnął do siebie.- Tu jest przecież urwisko. To mogło się zawalić i mogłaś spaść.
- Myślisz, że w ośrodku byłyby jakieś miejsca zagrażające człowiekowi?- spytała.
- W ośrodku może nie, ale my jesteśmy jakby w górach. Wracajmy już.
- No dobrze.- burknęła.- Chciałam dobrze. Nie wiedziałam, że z ciebie taki zrzęda.- założyła ręce.
- No sorry, że się o nas martwię.
- Ok. To może chodźmy zobaczyć co jest na końcu, a potem wracajmy. Może być tak?
- Może.- odpowiedział.
Megan znów wyszła na prowadzenie. Była ciekawa krajobrazu. Chciała wszystko zobaczyć. Na końcu drogi odnalazła wzrokiem jaskinię. Od razu zabłysły jej oczy. Była podekscytowana. Musiała tam wejść.
- James! Chodź, pokażę ci coś.
- Co takiego niby? Mieliśmy już wracać.
- Nie marudź!- stanęła za nim i zasłoniła mu oczy.
- C-co ty robisz?- spytał zdezorientowany.
- Chcę ci pokazać niespodziankę. Zaufaj mi. Daj się tylko prowadzić.
- Od lewej strony jest skała, której się trzymam, a od prawej nie ma już gruntu tylko przepaść. Jak mam ci niby ufać?
- Ty serio jesteś marudą. Masz jakiś przyjaciół?
- Mam wspaniałych przyjaciół.- odpowiedział z dumą.- I nie jestem marudą. Po prostu się boję!
- A jednak! Ha!- Bądź mężczyzną. Zobaczysz. Mina ci zrzednie.
James jednak dał się zaprowadzić na oślep do jaskini. Szli ciemną dróżką aż do samego końca. Dziewczyna odkryła mu oczy.
- I co takiego chciałaś...- nie dokończył, ponieważ zorientował się gdzie jest. Znajdował się w skalistym korytarzu, który wyrzeźbiła natura. Na samej górze był malutki otwór, przez które wpadało światło. Obkrecił się d okoła.- Gdzieś ty mnie wyniosła?
- Do jaskini, głupku.- uśmiechnęła się.
- Nie wiedziałem, że tu są jakieś jaskinie.- dotknął delikatnie ściany.
- Kiedy byłam mała zawsze chciałam odnaleźć jaskinię i w niej zamieszkać. Zrobić z niej dom i żyć sobie wśród przyrody.
- Nie wyglądasz na taką.
- No wiem. Ciekawe ile wytrzymają te ściany?- kopnęła dwa razy swoim butem. Kilka kamyczków spadło z sufitu na ziemię.
- Wiesz co? Może ty lepiej niczego nie kop...
- Ok. Sorry.- po chwili ziemia się zatrzęsła. Nie wiedzieli co się dzieje. Nagle większe odłamki zaczęły spadać i sypać się po ścianach.- James!
- Uciekaj!- wrzasnął. Ruszyli w bieg przez walący się korytarz osłaniając swoje głowy. Widzieli już przed sobą wyjście, które było już do połowy zawalone kamieniami. Gdy byli już dość blisko, cała reszta zawaliła się na wyjście powodując ciemność. Uniósł się pył. Zaczęli kasłać. Było kompletnie ciemno. Dopiero zdali sobie sprawę z powagi sytuacji. Utknęli tutaj zasypani kamieniami. 
- James?- spytała.- Nic ci nie jest?
- Nie, a tobie?
- Nic. Utknęliśmy tu?
- Tak!- wypalił. Wybuchł złością w jednej sekundzie.- A to wszystko twoja zasrana wina! Trzeba było odłączać się od grupy? Trzeba było mnie ciągnąć do jakiejś cholernej jaskini? Czy zaspokoiłaś już swoją ciekawość? Jesteś z siebie zadowolona? Teraz możesz zbudować tu sobie mieszkanie! Mieszkanie, w którym zostaniesz na zawsze!
- Przepraszam!- załamał jej się głos.- Gdybyś wiedział, że tu nie można wchodzić to byś nie wszedł.
- Co kurwa?- zmrużył oczy. I tak jej nie widział.- Co ty chcesz mi powiedzieć?
- Tam była tabliczka żeby nie wchodzić...
- Teraz mi to mówisz?! Teraz!- wrzasnął.- Czy ty jesteś nienormalna? Co cię skłoniło?! Ty się lecz! Przez ciebie zginiemy!- nie odezwała się. Skuliła się na ziemi. Zaczęła płakać. James udał, ze tego nie słyszy. Ze wściekłością zaczął zdejmować kamienie. Niektóre jednak były zbyt wielkie i ciężkie. Nadal kaleczył sobie ręce wiedząc, ze nie ma szans by je usunąć. Łza złości popłynęła mu po policzku.
- Zostaw to.- podeszła do niego dziewczyna.- Nie dasz rady. Zrobisz jeszcze gorzej. Jeszcze coś się zawali.
- Odwal się!- szatyn wyciągnął komórkę. Nie było ani jednej kreski zasięgu.- Cholera by to wzięła!- ścisnął komórkę w ręce jakby chciał ją nadprzyrodzonymi siłami zmiażdżyć. Dziewczyna włączyła latarkę w swoim telefonie i położyła go na skałce.
- Przepraszam. Naprawdę żałuję. To było głupie.
- Żałuję, że cię poznałem.- odszedł w głąb kamiennego korytarza gdzie na suficie był otwór, przez które wpadało światło.


Camille wyszła z pokoju gościnnego i udała się do kuchni gdzie Kendall i Jo czekali już na nią ze śniadaniem. Poczuła się miło ugoszczona. Przywitała się z nimi, a następnie usiadła na wolnym krześle.
- Dzięki, że mnie przenocowaliście.
- Nie ma przecież problemu.- odpowiedziała Jo nalewając jej herbaty.- A jak się czujesz?
- Nawet dobrze. Mdłości mam już za sobą od trzech dni. Nie jest jakoś fantastycznie, ale da się przeżyć.
- No dobra dziewczyny.- Kendall podniósł się.- Wy sobie gadajcie, a ja zmykam. Zobaczymy się na obiedzie.
- Chyba nie właśnie. Mam samolot po południu.
- Tak szybko chcesz nas opuścić?- zasmuciła się Jo.
- Podjęłam decyzję. Chcę jak najszybciej powiedzieć Stevenowi o dziecku. Nie chcę żeby czekał. Oczywiście boję się jego reakcji, ale muszę stawić czoło. 
- No to w takim razie do zobaczenia na ślubie. I życzę powodzenia.- Kendall pożegnał się z nią.
- Wszystko będzie dobrze.- przyjaciółka uśmiechnęła się. To dziecko was tylko połączy. Jeśli cię kocha to nie widzę problemu.
- Dlatego chcę się przekonać.- wymusiła uśmiech.


Tymczasem Alexa uświadomiła sobie, że musi pogodzić się z rzeczywistością. Jej rozwód z Carlosem jest nieunikniony. Musi wstać na nogi i zacząć żyć tak jak wcześniej. Nie wiedziała jak dalej będzie wyglądała ich znajomość. Czy zostaną przyjaciółmi czy już nigdy się do siebie nie odezwą. Nie wiedziała jak to wpłynie na kontakty z ich wspólnymi przyjaciółmi. Chciała poukładać sobie życie tu, w Los Angeles. Nie chciała wyjeżdżać do rodzinnego domu. Pukanie do drzwi wyrwało ją z rozmyślań. Podbiegła do nich i szybko otworzyła.
- Cześć. Przyszedłem zabrać resztę swoich rzeczy.
- Wejdź.- wpuściła Carlosa z walizką. Bez dalszych rozmów poszedł na górę do sypialni. Alexa przysiadła na taborecie w kuchni i czekała aż wyjdzie. Po kwadransie Carlos zszedł na dół z walizką załadowaną po brzegi. Zanim jednak wyszedł, podszedł do niej.
- Dostałaś już informację kiedy...
- Tak.- przerwała mu.- Niesamowite jest to jak szybko udało ci się załatwić termin rozprawy.
- Chcesz się teraz kłócić?
- Nie.- wstała.- Nie zamierzam. Ja już powiedziałam ci jakie mam zdanie na ten temat. Dałam ci ten cholerny rozwód, więc nic cię więcej tu nie trzyma. Miałeś rację. Ten związek upadł.- Latynos patrzył na nią w milczeniu. Przytaknął tylko i skierował do wyjścia. Jednak zatrzymał się jeszcze na chwilę.
- I co będzie dalej?
- Nie wiem.- wzruszyła ramionami.- Czas pokaże. Możesz oddać też klucze.- wyciągnęła rękę. Carlos wyciągnął je z kieszeni i podał do ręki. Następnie opuścił jej mieszkanie bez słowa.






* Cześć. Jestem na telefonie i edytowałam rozdział. Mam nadzieję, że tego paskudnego białego tła nie ma :p A! Sprawa, o której zapominam. Ostatnio byliście (niektórzy) zaskoczeni ciążą Camille chociaż w jeszcze wcześniejszym rozdziale była już o tym mowa hue ;p
Dobra. Pytanie tygodnia. Czy ktoś uratuje tych jaskiniowców? Jakie to będzie miało konsekwencje?
Piszcie ^^

Rozdział z dedykiem dla TINI BLANCO, której nie umiem odmówić, ale lepiej żeby tego nie wykorzystywała ;)

13 komentarzy:

  1. Oszz ta Meg, szkoda gadac -,- zepsuła wycieczke. Ale James tez zły no .. Opierdolił ją jak nwm :'(
    Woo Hoo powie mu o dziecku, a teraz tylko czekać na małe dzieciątko i ślub a jak ślub to i weselicho :D
    Ehh źle się dzieje... to ich spotkanie było takie nijakie. Czyli nikomu juz nie zależy? W sumie raczej nie ma co ratowac :/
    Super i czekam oczywiście ;)
    Nie ma białego tla.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówisz, że spotkanie Meg nie jest przypadkowe ( chyba ) i widać czemu. ŻEBY GO UMRZYĆ! Ta dziewczyna wydaje się jeszcze gorsza od Lucy...serio. Choć Luvy sama w sobie nie była zła, ale każdy ją znienawidził, bo zostawiła Jamesa, który w tym opku miał najwięcej dziewczyn. Jeszcze jeden rip dla Carlexy. Ja czekam co odwali Amelia. Masz coś dla mnie w nn rozdziale? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to się wkurzyłam na meg: NIE WCHODZIĆ
    No raczej samo za siebie mówi.
    Biedny James...
    No a z Carlosa debil.
    Czekam xo

    OdpowiedzUsuń
  4. czy się wydostaną? no pewnie ;p On ją podsadzi i ta wylezie przez tą szparę co światło włazi i poleci po pomoc. Przynajmniej się na coś przyda.. No jak mnie wkurzyła.. James nie wiąż się z nią ! Ni chu chu!
    Carlexa.. To smutne ale dobrze że sie rozstają. Nie zmiennie ten związek nie ma sensu.
    A więc jednak Camille zaprasza ich na ślub :D Ciekawe jak jej facio zareaguje na wiesc o dziecku. Mam nadzieję że sie ucieszy... Ale Camcia trochę nie fair postąpiła że najpierw rozgadała wszystkim w koło a on dowie sie dostatni...
    Tak jak K.C. czekam aż Amelia coś wywinie. Tylko co... Jak porwie małą to jej łeb urwę! Ugh!
    Supcio rozdzialicho. Czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobra, wiedziałam, że z tą laską jest coś poważnie nie tak. Ten numer w jaskini już całkiem mnie o tym przekonał. Jakaś chora laska, normalnie. To, że naraża siebie, to jest jedno, a że miesza w to jeszcze Jamesa, to już w ogóle jakaś przesada.
    Camille już wyjeżdza. Szkoda, myślałam, że zagości na dłużej. Ale mówi się trudno. Ciekawi mnie jak wygląda ten cały Steven. Bo na razie wygląda mi jak Kapitan Ameryka. To przez to „jaskiniowców”.
    Alexa pogodziła się z rozwodem. Jednak nie wyszła na taką desperatkę jak sądziłam. Brawo.
    Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział zarombisty.Ta megan jest Nienormalna.Nie wchodzić!!!!!!!????
    Cami trochę źle postąpiła że pochwaliła się wszystkim ale nie powiedziała Stevenovi
    Plis o dedyk dla mnie,Chrisa,magic dreams,K.C.i THE UNFORGIVEN
    PS czekam na kolejne i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak wolisz to wykorzystywać. Jesteś niedobra :D

      Usuń
    2. No wiem ale chyba dbam o innych czytelników Marla

      Usuń
  7. Rozdział zarombisty.Ta megan jest Nienormalna.Nie wchodzić!!!!!!!????
    Cami trochę źle postąpiła że pochwaliła się wszystkim ale nie powiedziała Stevenovi
    Plis o dedyk dla mnie,Chrisa,magic dreams,K.C.i THE UNFORGIVEN
    PS czekam na kolejne i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  8. No hejo! Nadrobiłam zaległości, więc się wypowiem, choć krótko tym razem. Ta Meg to chyba nie ma za grosz rozumu i się nie dziwię, że już nie ma chłopaka mimo, że to ona go zostawiła, tak? James będzie miał przez nią kolejne kłopoty. Weź zostaw tego biedaczka. Tyle już mu się zwaliło na głowę, ale podziwiam go. ten wyjazd chyba go jakoś uodpornił na załamanie się, bo jest silniejszy w tym wszystkim. Gratulacje dla psychiatry :P Wspaniały rozdział. Czekam na środę :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurwa Marla wstawaj bo ja chce rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapuściłam się.. Bardzo. Ale postaram się naprawić jak najszybciej. Wielka szkoda, że Carlos i Alexa biorą rozwód. Szkoda. Ta przygoda z jaskinią, jest zabawna i lekko przerażająca ale wszystko się pewnie uda. Biorę się za następne rodziały.

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział