James był już na miejscu ośrodka wypoczynkowego. Miał nadzieję, że malowniczy krajobraz pomoże mu oczyścić umysł i pomóc w podjęciu ważnych decyzji. Wyłączył telefon żeby nikt mu nie przeszkadzał. Postawił walizkę na korytarzu swojego pokoju, a następnie spojrzał w okno. marzył, aby powspinać się po wyżynach. Nagle drzwi otworzyły się i weszła do nich dziewczyna. Nie była drobna i niewinna. Sprawiała wrażenie silnej oraz wytrzymałej na wszystko. Miała krótkie włosy do ramion koloru kruczoczarnego. Kiedy zobaczyła Jamesa, ściągnęła brwi.
- Sorry, ale to mój pokój.- powiedziała twardym, ale dość kobiecym głosem.
- Nie. Recepcjonistka dała mi klucze do pokoju dwanaście.
- Ale to mi powiedziano, że mam dwanaście.- przez korytarz przechodziła pracownica.- Hej, niech mu pani powie, ze to jest mój pokój.
- Pan ma dobry pokój. Pani ma numer trzynaście. Musiała się pani przesłyszeć.
- Uważa pani, że jestem głucha?- spiorunowała ją wzrokiem, a James odębiał.
- Nie, przepraszam. Koleżanka musiała się pomylić. Dała pani zamiast kluczy do trzynastki, zapasowy od dwunastki. Już przynoszę właściwy klucz.- poszła dalej.
- Gdy tu przyjeżdżałam, nie wiedziałam, że obsługa jest taka niekompetentna.- powiedziała na głos sama do siebie, lecz wystarczająco głośno, aby pracownica usłyszała i wzięła to sobie do serca. Spojrzała na szatyna.- Głupi przypadek.
- Zdarza się.- odpowiedział.
- Przyjechałam tu się wyciszyć, ale jakoś się nie zapowiada. A ty?
- Wiem kim jesteś.- rozpakowała sobie z papierka gumę do żucia, a następnie wsadziła ją do ust. Zaczęła ją żuć.- Jestem Meg. Fajnie będzie do kogoś japę otworzyć, bo tak samemu przez bite dwa dni. Może i się wyciszę, ale potem chyba umarłabym z nudów. Dobra, spadam.- wyszła zanim James zdążył cokolwiek coś powiedzieć.
Wyszedł skorzystać z dobrodziejstw natury. Spacerował alejkami . Można było wyjść poza teren ośrodka do lasu, jednak w określonych godzinach. Skorzystał z tego. Wdychał świeże powietrze. Było mu tak dobrze. Po jakiś dziesięciu minutach usłyszał coś dziwnego. Ktoś grał na gitarze. Bardzo go to zaintrygowało. Kto mógłby grać w środku pustego lasu? Poszedł za śladem muzyki. Minął wielkie krzaki i zobaczył jak Meg siedzi na wielkim powalonym pniu ciągnąc za struny. Miała na sobie czerwony top, czarne spodenki, a na nogach niepasujące do reszty ubioru skórzane trepy. Jedną nogą zapierała się o korę.
Przyglądał się jej z bezpiecznej odległości wsłuchając się w rockową, ale dość subtelną melodię jak na ten gatunek. Zastanawiał się czy podejść do niej. Kiedy tak jej się przyglądał, widział w niej coś z Lucy. Nie przeszkadzało mu to. Przypomniało mu się jak właśnie ona grała na gitarze. Meg zauważyła go, nie przestała grać. James zaryzykował i dosiadł się do niej na pień powalonej wierzby. Spojrzała na niego swoimi niebieskimi oczyma, a potem znów utkwiła wzrok w gitarze. Słuchali w ciszy piosenki.
- Bardzo dobrze grasz.- powiedział gdy skończyła.
- Gdy jest mi smutno gram właśnie to. Chyba, że jest mi smutno i w dodatku jestem zła to gram coś od czego aż płoną palce.
- Czemu jest ci smutno?
- Ponieważ zerwałam z chłopakiem gdy widziałam go jak całował się z barze z jakąś dziunią. Mówił, że był pijany, ale nie potrafiłam mu tego zapomnieć. I pogrążam się w samotności, bo prócz niego nie mam nikogo. A ty? Po co tu jesteś?
- Moja matka zniszczyła mi życie i nie mogę jej tego wybaczyć, a moja dziewczyna…okazało się, że ma dziecko.
- Uh..ostro. A wyjaśniałeś z nimi te sytuacje?- spytała.
- No właśnie nie.
- Więc jesteś tu, bo uciekasz od problemów.- stwierdziła.
- Wcale nie. Nie uciekam. A może…- zamyślił się.- Ja po prostu chcę to sobie poukładać.
- Rozumiem cię. Wiesz co? Potem jest wspinaczka. Możemy się razem na nią wybrać. Odstresujesz się troszkę. Może tam na górze będzie ci się lepiej myśleć.
- Dobry pomysł.- odpowiedział. Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła grać.
Kendall skończył rozmawiać z Dustinem przez telefon kiedy Jo wróciła do domu. Przyprowadziła ze sobą gościa. Chłopak usłyszał, że jego żona z kimś rozmawia, więc z ciekawości poszedł do korytarza. Zaskoczył go pozytywnie jej widok.
- Camille? Co za niespodzianka!
- Hej, Kendall.- przytulili się.- Dotarło do mnie, że za wszystkimi się stęskniłam.
- Nie było cię jakiś rok w Los Angeles jak nie dłużej. Jaki powód wizyty?
- Długo by o tym rozmawiać. Chciałam przed ślubem was wszystkich odwiedzić. I w ciąży jestem…
- Aha, a byłaś… Zaraz, zaraz…- dopiero załapał.- W ciąży? To cudownie.
- Wierzę, że Stev tez tak zareaguje. Chciałam was wszystkich zobaczyć, ale Carlos gdzieś zniknął. Biedna Alexa. Nie wiedziałam, że dojdzie do takiego momentu w ich życiu.
- Nikt się tego nie spodziewał.
- A James podobno gdzieś wyjechał odpocząć, więc go tez nie zobaczę.
- A o tym, że wyjechał to sam nie wiedziałem.- potarł podbródek.- Mniejsza o to. Co cię jeszcze sprowadza?
- Jo mnie zabrała pokazać mi waszą maleńką.
- To zaprowadzimy cię.- odezwała się Jo.
Otworzył drzwi do sypialni Chloe gdzie słodko sobie spała w kołysce. Camille wychyliła głowę, a następnie niepewnie weszła do środka. Gdy zobaczyła, że śpi, podeszła po cichutku uśmiechając się. Brunetka nachyliła się nad łóżeczkiem. Wtedy malutka otworzyła swoje zielone oczka po tacie, a Camille uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jest śliczna.- szepnęła do Jo.
- Po mamusi.- wtrącił Kendall.
- I po tatusiu.- dopowiedziała blondynka.- Chcesz ją wziąć na ręce?
- A mogę?
- Oczywiście.
- Bardzo chętnie.- spojrzała na blondyna.- Kendall. Podasz mi ją?
- Może niech Jo to zrobi.- odsunął się na bok. Camille nie wiedziała o co chodzi. Kendall oparł się o ścianę. Jo podała córeczkę przyjaciółce.
- Patrz maleńka. Poznaj ciocię Camille.- Jo złapała ją za rączkę gdy brunetka trzymała ją na rękach. Robiła to ostrożnie.Przyjaciółka spojrzała na mężczyznę.
- Coś się stało?- spytała zabawiając dziewczynkę.
- Moja własna córka się mnie boi.- odparł.- Gdy się do niej zbliżam, płacze. Więc tego już nie robię.- opuścił wzrok.
- To niemożliwe.- ściągnęła brwi.- Tylko na ciebie tak reaguje?- przytaknął.- Czemu?
- Nie wiem. Może jest jakiś powód, może go nie ma. Jednak jest mi po prostu przykro... Nie rozmawiajmy o tym.- odwrócił się i spojrzał w okno. Zauważył, że na ławce siedzi Amelia i patrzy właśnie w jego okno. Skrzywił usta. Zasunął roletę.
* Jestem! Słuchajcie. Znowu mam problem z białym tłem. Boli mnie to w oczy i niszczy design, ale poddaję się <biała flaga>
No to tak. Czy to był przypadek, że Meg i James się poznali? Co z tego wyniknie? Czy Amelia jest niebezpieczna? Piszcie w komciach ;)
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńCzemu mam wrażenie ze ta pSychopatka porwie ta małą? Camille jest spoko, w ciąży, ale spoko. WAZYSY NAGLE W CIĄŻY! Zaraz James zapłodni Elkę, Jen i Meg i dopiero będzie. Wgl. JELENA RZĄDZI, a Ty jeszcze jedna babkę wciskasz.... Wefffffff... oby JELENA sie zjednoczyła <3
UsuńSuper rozdział :)
Spoko. Meg jest postacią epizodyczną ;)
UsuńNie podoba mi się ta Meg. Jest jakaś... ordynarna. Poza tym James ma już laskę i innej mu nie potrzeba. Camille wita się ze wszystkimi. Super. Wróciła na stałe, czy jest tylko przejezdny?
OdpowiedzUsuńWychodzi za mąż? Jest w ciąży? No dajcie mi tu tego szczęśliwca! A mała wciąż fochy stroi? Biedny Kendall... Szkoda mi go. Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!
Super rozszalał nie mam czasu na dłuższy jutro próbne xo
OdpowiedzUsuńFajne masz rozdziały i sposób pisania , jak masz ochotę to wpadnij do mnie ( kolejnym komie dam adres mojego bloga)
OdpowiedzUsuńhttp://kochambigtimerushr.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńfajnie... wchodzisz na bloga rano i są już 2 komy i se myślisz... "aaaa.. przeczytam teraz a skomciam wieczorem, może wstrzelę się w pierwszą piątkę" a tu dupa. już 7 komów. Oszaleliscie ludzie? :D
OdpowiedzUsuńMeg? Nie lubię jej.. Taka jeszcze bardziej zgorszona wersja Lucy. Jeszcze brakuje jej tylko gumy którą by mlaskała a nie żuła jak człowiek.. No naprawdę... ELKA!!!! ELKĘ CHCĘ!!! No ale... Ale przygodny seks z taką to w sumie czemu nie.. Taka miła odskocznia dla Jamesa ^^
Amelia.. Serio zaczynam sie obawiać... W tych podejrzeniach Bunny może cos być.. Tak mi przeszło przez myśl że potem Kend uratuje to dziecko i ono przestanie sie go bać :D
Camille chodzi po wszystkich jak ksiądz po kolędzie :D Ale kasy nie zbiera... Mogłaby przynajmniej na ślub zapraszać... Pobawiliby się :D
Super rozdzialicho i czekam na kolejne :)
Oni wszyscy od dawna mają te zaproszenie. Byliby zdziwieni ślubem a tak wiedzieli o tym od jakiegoś czasu ;)
UsuńCo to za lasia? :O ja chce Jelene :"( od początku za nimi byłam noo .. James nie rób mi tego :/
OdpowiedzUsuńKurwa Amelia głupia, ruda, wredna szmata no .. Ughh wkurza mnie -,- co to za pomysły żeby mu pod domem przesiadywać? :o
Kendall spoko, może Chloe się w końcu do cb przekona :D
Camille, fajnie tak że wszystkich odwiedza :) zgadzam się z Chrisem, gdzie zapro na bibke?
Super rozdział i czekam na nn :)
Ps. Jestem chora, jakby ten komentarz był.dziwny ;)
Po tobie się można wszystkiego spodziewać ale mnie zaskoszyłaś tym że Camille jest w ciąży.Tak masz rację Amelia jest niebezpieczna.I tak to był przypadek że Meg i James się spotkali
OdpowiedzUsuńZaczynam się bać Amelii, straszna postać. Super, że Camille się pojawiła no i ta ciąża! Świetnie, świetnie. A Chloe nadal się boi Kendalla. Meg już mi się spodobała, to spotkanie coś musi zbaczyć :). Fajny rozdział!
OdpowiedzUsuńPlis o dedyk w następnym rozdziale i odpowiedzi oczekuje 😄<3
OdpowiedzUsuńOki tylko niech innym nie bd przykro, że ostatnio tak Cię obdarowuję ;)
Usuń