Marla właśnie skończyła pakować swoją podróżną walizkę. Logan również. Oboje mało się odzywali tego dnia do siebie. Widział, że szatynka jest zdruzgotana i rozmowa z nią teraz to nie najlepszy pomysł. Dziewczyna błąkała sie zkąta w kąt myśląc o ojcu, który jest umierający w londyńskim szpitalu. Dopiero za dwie godziny mają samolot. Niecierpliwiła się. Nie mogła stać w miejscu. Jakby mogła to by pobiegła do niego, jednak dzieli ich ocean. Logan podszedł do niej i objął. Po chwili do domu przyszła Elena.
- Dzięki, że zaopiekujesz się Philem na naszą nieobecność.- powiedział łagodnie Logan.
- Nie ma sprawy. Rozumiem jaka jest sytuacja. Wzięłam sobie trzy dni wolnego.
- Wszystko masz pod ręką. Na lodówce jest karteczka z informacjami do małego. Jakby coś się działo, gdybyś czegoś nie wiedziała lub miała problem do dzwoń do mnie, Ellie. Albo do Jo. Ona ci pomoże.- Logan dokładnie wytłumaczył kuzynce co i jak.
- Nie traktuj mnie jak dziecko. Poradzę sobie, obiecuję. Przecież krzywdy mu nie zrobię. Będę tu cały czas.
- No dobrze, ufam ci. My będziemy już lecieć. Odezwiemy się jak będziemy na miejscu. I dzięki jeszcze raz.
- No nie ma za co przecież.- machnęła ręką.- Spędzę trochę czasu z małym Hendersonkiem.- Logan i Marla opuścili mieszkanie, a następnie odjechali kierując się na lotnisko.
James natomiast spakował więcej niż zwykłą walizkę podróżną. Spakował wszystkie swoje rzeczy. Dziś jest ten dzień kiedy wyprowadza się z domu Alexy. Chce w końcu żyć w swoim własnym mieszkaniu, nie siedząc nikomu na głowie. Marzył o swoim gniazdku. Czuł, że od tego momentu będzie tylko lepiej. Kiedy skończył pakowanie, do jego sypialni zapukała Alexa.
- Już się spakowałeś?
- Tak. Jestem gotowy.
- Wiesz, że wcale nie musisz...- weszła do środka.
- Ależ muszę. Jest mi to potrzebne.- odpowiedział.
- No skoro tak mówisz.- westchnęła.- Zostawiasz mnie tutaj samą...
- Hej, nie rób mi wyrzutów sumienia.- przytulił ją.- Będę cię odwiedzał. Zobaczysz, wszystko się jakoś poukłada.
- Wszyscy układają sobie życie, a moje się wali.- załamał jej się głos.
- Nie mów tylko wszyscy.- wtrącił.- Słuchaj, mieszkam niedaleko Palmwoods. To naprawdę niedaleko. Gdybyś potrzebowała jakiejś pomocy to zawsze możesz do mnie również wpaść.
- Jesteś kochany.- uśmiechnęła się.- I ty masz takiego pecha do dziewczyn?
- No widzisz jak się złożyło.- wzruszył ramionami.
- A Jennifer dzwoniła?
- Ani razu.
- A masz zamiar coś z tym zrobić?- spytała.
- Mam i zrobię to gdy załatwię jeszcze jedną sprawę zanim będzie za późno. A teraz lecę.- zniósł swoje walizki na dół.Pożeganał się jeszcze z Alexą i odjechał do apartamentowca. Jego lokum znajdowało się na drugim piętrze pod numerem pięć. Postawił walizki przy drzwiach z numerem 6 żeby otworzyć drzwi. Mieszkanie było już umeblowane i gotowe do użytku. Wniósł swoje rzeczy do wszechstronnego apartmamentu. Rozejrzał się szczęśliwy. Bardzo mu się tu podobało. Rozsunął firany, aby doświetlić pomieszczenie cudownym amerykański słońcem, a następnie złapał za telefon i napisał wiadomość: Jeśli chcesz porozmawiać, przyjedź na Kingston Drive 2/ 5.
Czekał na jakąkolwiek odpowiedź chodząc w kółko z zakrzyżowanymi rękoma. I nic. Żadnej odpowiedzi. Choć najmniejszej. Pomyślał, że może faktycznie jest już za późno. Ale przecież nie postąpiłaby tak gdyby jej nie zależało. Po trzydziestu minutach usłyszał pukanie do drzwi. Gdy je otworzył, poczuł ulgę. Wpuścił ją do środka.
- Witaj mamo.- powiedział James.
- Dziękuję, że zechciałeś się ze mną spotkać. Już myślałam, że nigdy nie będziesz chciał mnie widzieć na oczy. Chciałam dziś wylecieć do domu...
- A jednak zdążyłem.
- Tutaj jest teraz twój nowy dom?- rozejrzała się.
- Tak. Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję. Teraz chcę tylko z tobą porozmawiać. I jeszcze raz przerosić. Błagać mojego jedynego syna o przebaczenie. Ty jesteś moją jedyną rodziną.
- Wiem. I ja też nie chcę cię stracić. Dotarło do mnie, że cokolwiek byś nie zrobiła, zawsze zostaniesz moją matką. Jeśli ty mi wybaczasz wszystkie moje błędy to ja też powinienem. Dzięki tobie jestem jaki jestem. Może nie poświęcałaś wiele czasu na moje wychowanie, ale dzięki temu właśnie stałem się bardziej zaradny. Nauczyłem się tego jak dążyć do czegoś by to osiągnąć. I myślę, że mam prawie wszystko.- przerwał.- Kiedy byłem w takiej sytuacji, że śmierć była mi naprawdę bliska, myślałem o tych, na których mi zależy. Bądź co bądź byłaś tam też ty. Zdałem sobie sprawę, że choć odtrącałem cię od swojego serca, ty i tak twardo i mocno w nim zostałaś. Wiem też jak ciężkie jest życie z wyrzutami sumienia.
- Oh James.- uśmiechnęła się.- Mój kochany synku. Wiem, że nie byłam dla ciebie zawsze wzorową matką, ale to nie znaczy, że nie chciałam szczęścia dla ciebie. Jak widać inaczej wyglądało szczęście w moich oczach, inaczej w twoich. Gdybym mogła cofnąć czas... Nie będę mówić co bym zmieniła, bo czasu nie zmienię. Myślę jednak, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Masz już dwadzieścia cztery lata... i zawsze zostaniesz w moim sercu. Nie jestem w stanie sobie wybaczyć tego co zrobiłam, ale najważniesze jest to, ze ty wybaczasz mi.- uśmiechnęła się.
- Przestań się już obwiniać.- odwzajemnił uśmiech.- Zacznijmy jeszcze raz wszystko od nowa.
- Dobrze.- przytaknęła.- Bardzo się cieszę, że mnie zaprosiłeś jeszcze przed samolotem do Minnesoty.
- Wylatujesz?
- Muszę. Obowiązki wzywają. Jednak obiecuję ci, że będę cię odwiedzać przynajmniej raz w miesiącu.
- Trzymam cię za słowo.
- I jeszcze jedno.- zatrzymała się przy drzwiach.
- Tak?
- Kocham cię, synu.- przytuliła się do niego. James był bardzo mile zaskoczony tym gestem. Nie pamiętał kiedy jego mama ostatnio wyznała mu, że go kocha. Poczuł to ciepło wypełniające jego wnętrze. Zaschło mu w gardle. Po raz pierwszy czuję się prawdziwie przez nią kochany. Przycisnął ją delikatnie do siebie. Kiedy podniosła głowę, jej oczy były zaszklone. To był niezwykły widok. Nie dość, że powiedziała, ze go kocha to pierwsy raz widział łzę w jej oku. ten widok zapamięta na zawsze.
- Ja ciebie też, mamo.- odpowiedział szczęśliwy. James postanowił odwieść ją na lotnisko.
Po ciągnącym się w nieskończonność locie do Anglii, Hendersonowie pojechali najpierw do rodzinnego domu Marli. Chcieliby się spotkać tu w innych okolicznościach niż tu, ale nikt tego nie przewidział. Pani Steward zabrała ich następnie ze sobą do szpitala. W drodze wyjaśniła im, że jej mąż nie ma się dobrze. Ledwo go uratowali, a lekarze nie dają mu wielu szans na przeżycie. Marla weszła do sali gdzie leżał jej ojciec przypięty do mnóstwa różnokolorych kabelków. Wyglądał strasznie. Usiadła obok niego i złapała za rękę. Logan przyglądał się sytuacji z okienka. Wolał teraz zostawić ich samych. Potrzebowała tego. Nie widują się za często. Ostatnio prawie wcale. Utrzymowała z rodzicami tylko kontakt telefoniczny.
- Tato...- szepnęła.
- M...- mruknął otwierając ocieżale oczy. Dziewczyna ożywiła się. Uśmiechnęła szeroko.
- Tato! Słyszysz mnie?- zapytała głośniej.- Poznajesz mnie?
- Marlabell...- szepnął.- Có-recz-ko.- chciał się uśmeichnąć, ale mu to nie wyszło.
- Oh, tato.- przyłożyła jego dłoń do swojego ciepłego policzka.- Tak mi przykro.
- Chyba nie wyjdę z tego.- wychrypiał.
- Oczywiście, że wyjdziesz! Zobaczysz. To ja przepraszam, że od pewnego czasu tak cię zaniedbałam. I mamę.
- Musisz żyć swoim życiem...
- No tak, ale wy też jesteście ważni w moim życiu.
- Jednak gdy mnie zabraknie, musisz być silna. Silna tak jak zawsze...
- Tato, co ty mówisz?- miała łzy w oczach.- Nie możesz tak. Zobaczysz. Wrócimy razem do domu. Napijemy się herbaty w ogrodzie. Pokażesz mi jakie kwiaty wyhodowałeś. Mama przygotuje jedno ze swoich ojczystych polskich dań. Zawsze lubiła raz w tygodniu coś przygotować, a ty byłeś zachwycony. Pamiętasz jak mówiłeś, ze ich kuchnia jest lepsza od naszej?
- Pamiętam, słońce.- patrzył na nią swoim zmęczonym wzrokiem.- Ale proszę. Zapamiętaj to co ci powiedziałem.
- I znowu zaczynasz, a ja przez ciebie płaczę.- otarła łzy.
- Ja wiem, że umieram.
- Masz pięćdziesiąt lat.- wtrąciła.
- I wrodzoną wadę serca.- dodał.- Ty i mama musicie wiedzieć, że jesteście dla mnie najważniejsze. Kocham was.- mówił coraz słabszym głosem.- A najwspanialsze jest to, że mogłem dziś jeszcze raz cię zobaczyć, moja kochana córeczko...- przyłożył rękę do jej policzka. Marla przetrzymała ją. Wtedy jej ojciec uśmiechnął się i zamknął oczy, a monitor pokazał linię ciągłą. Siedziała tak nadal w miejscu patrząc jak odchodzi, nadal trzymając jego ręke przy twarzy, choć czuła, że on nie dotyka jej tak jak przedtem. Przyszli lekarze. Pielęgniarka odsunęła ją, a ręka opadła na pościel. Logan przyszedł po nią. Bez słowa mocno ją przytulił. Płakała w jego ramię. Czułą w swoim sercu rozrywający ból po stracie bliskiej osoby. Jej mama również płakała oparta o framugę drzwi. Lekarz po chwili kazał im wyjść z sali. Stwierdzono zgon. Marli było przykro, że nie zdążyła spędzić z nim czasu. I już nigdy nie zdąży...
* Witajcie w ten piękny czas jakim są dni wolne. Ja tam mam jeszcze pracę, ale jakoś przeżyje. Jak tam prezenty gwiazdkowe? Macie już plany na Sylwestra? ;)
Jak Marla poradzi sobie ze stratą ojca? Czy James odnajdzie się w nowym mieszkaniu? Jak potoczy się jego sytuacja z Jennifer? Piszcie :*
PS Nie wiem czy już czytaliście nowy rozdział na TVOF po ponad miesięcznej nieobceności, ale jak nie to zapraszam. Przedostatni rozdział pobił na głowę liczbę wyświetleń i przez to serce mnie boli, że muszę go zakończyć :/
* Witajcie w ten piękny czas jakim są dni wolne. Ja tam mam jeszcze pracę, ale jakoś przeżyje. Jak tam prezenty gwiazdkowe? Macie już plany na Sylwestra? ;)
Jak Marla poradzi sobie ze stratą ojca? Czy James odnajdzie się w nowym mieszkaniu? Jak potoczy się jego sytuacja z Jennifer? Piszcie :*
PS Nie wiem czy już czytaliście nowy rozdział na TVOF po ponad miesięcznej nieobceności, ale jak nie to zapraszam. Przedostatni rozdział pobił na głowę liczbę wyświetleń i przez to serce mnie boli, że muszę go zakończyć :/
Boffe ile sie działo.... Biedna Marla... Stracić ojca to okropne przeżycie, współczuje jej. Myślałam sobie o PPP dzisiaj o samym początku i sobie przeczytałam tam gdzie skończyłam... Przy Marli prócz Logana powinien być rownież James. Oni sa największymi przyjaciółmi tutaj ;) ta historia jest genialna, a mi w oku łezka sie kręci patrząc na to wszystko co udało Ci sie stworzyć. jesteś genialna! Tłint, PPP, FTS są wspaniałe po autorce. Czytam teraz inne ff z innych fandomów na rożnych stronach, równie dobrze napisane ale tutaj czuje ten klimat, który towarzyszy temu opowiadaniu od samego początku. Gratuluje Ci aż takiego talentu :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
[*] pan Stewart
Jejuuu. Dawno już nie dostałam takich miłych słów, że aż mi tak miło jakby to było po raz pierwszy ;) Dziękuję :***
UsuńZasługujesz na nie, blogger mamo :)
UsuńNwm od czego zacząć, więc zaczne od początku:
OdpowiedzUsuńCiocia Elena zajmie się Filipkiem.. ciekawa jestem jak jej to wyjdzie? Oby nie tak jak Jamesowi u mnie :p
Jak dobrze, że James wybaczył mamie i z nią porozmawiał. Co prawda ja byłam na nia nieźle wkurzona, ale wybaczam :) aż się buzia cieszy kiedy komuś sie układa, nawet jak to tylko ff :')
ta ostatnia scena była piękna :")) ty to świetnie umiesz opisywać, naprawdę :D
biedna Marla :( współczuję jej bardzo.. sama nwm co tu napisać :/
Świetny i czekam na nn :)
Szczęśliwego nowego roku! :D
Nie wiem od czego zacząć więc zacznę od początku. Ela opiekunka do małego hendersonka. James w końcu pogadała ze swoją mamą i jej wybaczył. Byłam na nią nieźle wkurzona �� ale jej wybaczyłam. Ostatnia scena była piękna:"). Normalnie łezka w oczku się pojawiła. Przy Marli powinien być też James. Jako najlepszy przyjaciel. Plis o dedyk dla mnie i stałych czytelników twojego bloga i szczęśliwego Nowego Roku życzy Tini blanco
OdpowiedzUsuńPrzepraszam cie bardzo, ale czemu zjeżdżasz każdy mój komentarz? Jakimś dziwnym cudem każdy twój komentarz jest podobny do mojego. Powiem wprost nie podoba mi się to i gdybys mogła to już tak nie rób, dziękuje bardzo.
UsuńPhilip jest przecież w dobrych rękach Eleny. Zazdroszczę dzieciakowi. Gdybym ja była dzieckiem to też bym chciała żeby się mną zajęła taka Elena. Nudno by nie było. Przykro tylko, że ojciec Marli tak po prostu umarł, ale nadal nie pojmuje tego nagle wciśniętego wątku. Nie, nie chcę brzmieć wrednie. To nie było wredne :P Czyśby Marla odziedziczyła po ojczulku jakieś skarby może? :D
OdpowiedzUsuńJak dzieli ich ocean, to może przepłynie? No dobra, domyślam się, że nie czas na żarty. I tak ma wrażenie, że Elena jest dla Logana dzieckiem. Takim całkiem dużym. No wiesz co mam namyśli, to prawie jego młodsza siostra. No właściwie jest jego młodszą siostrą. Dobra, po kiego mam tak gadać bez sensu?
OdpowiedzUsuńJamie idzie do siebie. No okey. Oby nie pożałował, bo to oznacza spotkanie z Jennifer i bezpośrednią konfrontację. W ośrodku powiedział wyraźnie, że jest gotowy na taką rozmowę, ale... Ale ja wciąż w niego wątpię. Wybacz, James, ale ostatnio trochę jest niesamodzielny duchem. I drobna uwaga do Alexy: Żeby się odbić, trzeba najpierw dotknąć dna. Ale najpierw James musi pogadać... ze swoją szurniętą mamusią. Mamusia McCall jest tylko jedna. Mamusia nad mamusie!
Scenka z Marla i jej tatą, była bardzo smutna. Aż się chce zapalić świeczkę Caritasu z zeszłego roku (w tym się nie załapałam, niestety. A szkoda, bo uwielbiam te świeczki). Nie wiem, co dalej napisać... Rozdział świetny! Czekam na nn i pozdrawiam.
PS. Na „Stadzie” znajome nazwisko: http://mccall-pak.blogspot.com/.
No rozstaną sie a co? xD
OdpowiedzUsuńRozdział jest super!
Szkoda mi jej
Czekam xo
Ej no.. smutasik na sam koniec dnia.. mogl nie odchodzić. Wnuka jeszcze nie widział.. To.smutne..
OdpowiedzUsuńTeraz moze Marla częściej bd wracać w rodzinne strony ?
Elka popilnuje małego? Jeśli chałupa nie spolonie to wszystko bd dobrze :D
Ale by bylo czadowo jakby James sie zjawił tam teraz. W takim momencie gdzie se Elka wgl rady nir bd mogła dac ^^ Jelena ! <3
Och Alexa... szkoda mi jej ale co poradzić? Musi sb kogos nowego znaleźć.. :)
Super rozdział i czekam na kolejny ^^
Aaaj! Zapomnialem dodac ze cieszę sie z pojednania Jamesa i.jego.matki. Ej! W tym.rozdzie to sie nawet jakas taka ludzka wydawala :D
Zaszalałaś w tym rozdziale ,mam nadzieję tylko że wpadniesz na mojego bloga http://kochambigtimerushr.blogspot.com/2015/02/bohaterowie_9.html
OdpowiedzUsuńDobre wieści, że James i Mama się dogadali. Jaskinia naprawdę daje dużo do myślenia, trzeba się wybrać do takiego miejsca i pomyśleć. Zła wiadomość, że Tata Marli nie zobaczy wnuka, to takie smutne. Elena powodzenia z dzieckiem! Rozdział genialny!
OdpowiedzUsuń