Miałam
już tego dość! Od rana wożę tyłek mojej koleżanki po różnych butikach. Kasa się
skończyła, więc poszła do bankomatu, który znajdował się w środku banku.
Mogłabym z nią chodzić na te cholerne zakupy, jednak przestrzegam świętej
zasady numer jeden: „Jak już wejdziesz to nie wyjdziesz.” Takie to właśnie z
nią zakupowanie. Ścisnęłam nerwowo kierownicę, no bo co można robić w banku i to
przez pięćdziesiąt minut?! Aż takie kolejki? Do prezydenta się szybciej dostanie!
Wyszłam z auta, aby ochłonąć na świeżym powietrzu. Oparłam się o maskę samochodu i spojrzałam w błękitne niebo. Nagle usłyszałam rozlegający się w budynku alarm, który wył jak opętany. Wejście od banku otworzyło się z impetem tworząc przy tym huk, który natychmiast postawił mnie na równe nogi. Mężczyzna w czerni był sprawcą tego zdarzenia. Przebiegł przez ulicę. Zamarłam w miejscu gdy doszło do mnie, że zmierza w moim kierunku.
Wyszłam z auta, aby ochłonąć na świeżym powietrzu. Oparłam się o maskę samochodu i spojrzałam w błękitne niebo. Nagle usłyszałam rozlegający się w budynku alarm, który wył jak opętany. Wejście od banku otworzyło się z impetem tworząc przy tym huk, który natychmiast postawił mnie na równe nogi. Mężczyzna w czerni był sprawcą tego zdarzenia. Przebiegł przez ulicę. Zamarłam w miejscu gdy doszło do mnie, że zmierza w moim kierunku.
-
Wsiadaj do auta!- usłyszałam jego rozkaz, który bezmyślnie wykonałam. A co
miałam innego zrobić? Facet celował bronią w moją głowę! Wsiadłam do środka
kiedy on usadowił się na miejscu pasażera. Pod pachą ściskał płócienny worek,
najwyraźniej wypełniony sporą sumą pieniędzy.- Jedź przed siebie daleko i jak
najszybciej się da!- wrzasnął poganiając mnie. Docisnęłam gazu i ruszyłam z
piskiem opon.
Powoli
docierało do mnie co się stało. Rabuś, który ograbił bank, porwał mnie w
dodatku jako zakładniczkę. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć kiedy jego
spluwa znajdowała się tak blisko mojej skroni. Przełknęłam ledwo ślinę, bo moje
gardło było wyschnięte bardziej niż piasek na Saharze. Trzęsłam się jak
galareta. Patrzyłam przestraszona na drogę. Dlaczego jeszcze nie jadą za nami
gliny? Gdzie oni są gdy ich najbardziej potrzebuję?
-
Olivia Mayers…- mruknął zamaskowany mężczyzna. Zorientowałam się, że
przegrzebał mi dokumenty, które trzymałam w torebce. Zalała mnie fala gorąca.-
Bądź grzeczna, bo wiem gdzie mieszkasz…- czułam na sobie jego przeszywające
spojrzenie. Zapadła cisza. Myślałam, że przykleję się do fotela gdy pogładził
bronią mój policzek.- Oczekuję informacji zwrotnej!
-
Dobrze.- kiwałam głową tak szybko jakbym miała jakiś atak padaczki. Po chwili
odważyłam się zerknąć na niego. Miał na sobie kominiarkę, więc nie widziałam jego twarzy. Może to i dobrze? Chyba zauważył, że mu się przyglądam.
-
Jak zobaczysz moją twarz, będę musiał cię zabić.- powiedział. Tego nie chciałam,
więc pokierowałam swój wzrok z powrotem na jezdnię. Zmroziło mnie po chwili gdy
jego kominiarka wylądowała na moich kolanach. Po co to zrobił? Specjalnie? Jeszcze
nigdy tak nie bałam się o swoje życie. Dwadzieścia dwa lata mojego spokojnego żywota przeleciało mi przed oczyma. Jeszcze tyle przede mną… Chciałam, a jednocześnie nie chciałam zobaczyć jego
twarzy. On tylko zaśmiał się widząc moje rozdarcie. Jego śmiech pozwolił mi na
chwilę zapomnieć o zagrożeniu, bo było w nim coś pięknego. Cholera! Nie wiem co
mnie napadło. Chyba moja zasrana ciekawość była silniejsza.
Młody
szatyn mniej więcej w moim wieku przeczesał dłonią swoje włosy. Wyglądał jak
grecki serek, znaczy bóg. Tak, grecki bóg. Z tego wszystkiego to myśli mi się
plączą. Jego ni to brązowe to zielone tęczówki lśniły cudownie w świetle
dzisiejszego dnia. Trzydniowy zarost dodawał mu męskości. Szybko odwróciłam
głowę, być może nie zauważył.
-
Miałem puścić cię wolno, ale ty chyba chcesz zginąć.- był już spokojniejszy,
ponieważ wyjechaliśmy poza teren miasta, a za nami pustka. Ani jednego
policyjnego radiowozu.
-
Proszę cię. Ja nikomu nie powiem. Zapomnę twoją twarz, usunę wszystkie ślady
twojej obecności tutaj i nie znam twojego imienia. Tylko mnie ocal…- tyle czasu
się powstrzymywałam, aby nie okazać słabości, ale łzy same popłynęły mi się na
policzki.
-
Jestem James.- gdy usłyszałam jak mi się przedstawia, straciłam nagle panowanie
nad pojazdem. Wpadliśmy w poślizg i wjechaliśmy w boczną leśną szosę. Mocno zadrasnęłam samochód o grubą gałąź i straciłam lewe lusterko. Po chwili udało mi
się zapanować nad pojazdem. Mało brakowało, zahamowałam w ostatniej sekundzie przed wielkim
dębem.
-
Po co mi to powiedziałeś?!- nie mogłam się powstrzymać. To musiał być jakiś
szaleniec!
-
Czuję, że można ci ufać.- rozejrzał się po gęstym lesie.- Zresztą to
niedaleko. Wysiadaj.
-
Co?- pisnęłam. Myślałam, że tylko go gdzieś podwiozę i da mi wolność, ale najwyraźniej
się pomyliłam. A jednak zrobił to specjalnie. Pokazał swoją twarz i wyjawił
imię. Z takimi informacjami nie mogłam żyć. Już dostałam bilet na tamten świat.
-
Wysiadaj!- wyrwał mnie z zamyślenia.- Nie każ mi się powtarzać.
Zrobiłam
co kazał. Tak było najbezpieczniej. Mogłam tylko snuć swoje podejrzenia co miał
zamiar ze mną zrobić. Z każdym krokiem przekonywałam się, że idę na skazanie. Prowadził
mnie pod rękę, jednakże już nie trzymał pistoletu przy mojej głowie tylko bawił
się nim obracając w palcach. Porwał mnie i grozi mi śmiercią, jednak to nie
zmienia faktu, że jest niesamowicie seksowny. Każdy jego ruch, te spojrzenie,
ten łobuzerski uśmiech przyprawiał mnie o wyższą temperaturę ciała. Ale jestem
głupia! O czym ja myślę?! Zastrzeli mnie i wrzuci moje zwłoki do najbliższego
morza. Zastanawiałam się jak uciec kiedy szarpnął mnie mocno. Uderzyłam głową o
pień drzewa, do którego mnie przycisnął. Jego worek spadł na trawę z ledwo
słyszalnym szelestem.
-
Boisz się mnie?- szepnął mi do ucha. Moje ciało przeszły dreszcze.
-
Byłabym głupia gdybym powiedziała, że nie.- odpowiedziałam posłusznie z lekko
drżącym głosem.
-
I słusznie…- przybliżył się niebezpiecznie blisko do mojej twarzy. Czułam jak
jego ciepłe powietrze opatula mi policzki, a jego niesamowity zapach zwalał
mnie z nóg. Wtem zaczął całować moje usta. Czułam wewnętrzne rozdarcie. Jeden głos
w mojej głowie mówił: „Kopnij go w krocze i uciekaj gdzie pieprz rośnie”. Drugi
głos zaś mówił: „Daj się ponieść chwili.” No i ten drugi głos był silniejszy. Nie
chciałam sprzeczać się sama ze sobą. Oplotłam ręce wokół jego szyi, co dla
niego znaczyło to jak zaproszenie do dalszego działania. Nasze pocałunki
pogłębiły się sprawiając, że były jeszcze bardziej namiętniejsze. Włożył ręce
pod moją bluzkę. Tak, był bandytą, draniem i zwyczajnym złodziejem, lecz każdy
jego ruch przeczył z tymi słowami. Był taki delikatny… Pragnął mnie całym
ciałem, ale nie chciał przy tym zrobić mi krzywdy. Ujrzałam oblicze zupełnie
innego człowieka.
Łup
ze skradzionymi tysiącami dolarów przykryła znaczna część naszej garderoby. No
i zrobiłam to. Pozwoliłam, aby dotykał moich piersi. Nie przeczyłam gdy składał
soczyste pocałunki i zapewniał erotyczne uniesienia. Czy ja straciłam rozum? Oddałam
się całkowicie mężczyźnie, którego prawie nie znałam. Który jest niebezpieczny
i mógł, przepraszam, nadal może zrobić mi krzywdę. Po wszystkim pogładził mnie
po włosach, a następnie kazał się ubrać. Zaczął chować swoje wyrzeźbione ciało
pod czarnymi ubraniami. Podniósł z ziemi kurtkę i założył ją na siebie nie dbając
czy jest czysta. Ścisnął worek w swojej ręce. I o dziwo, nie wyciągnął broni.
-
Dlaczego to robisz?- spytałam kiedy poczułam się bezpiecznie.
-
Co robię?
-
Dlaczego kradniesz…- przyglądałam mu się uważnie. Oparł się o drzewo i ciężko
westchnął.
-
Nie chcę, ale muszę. Kiedy ktoś grozi ci śmiercią to nie masz innego wyboru. Chyba
poznałaś na sobie co to za uczucie, prawda?- nie był skory opowiedzieć mi całej
tej historii, ale poczułam, że musiał być wciągnięty w poważny spisek.
-
Sama tego chciałam.- odparłam. On na to uśmiechnął się. Zrobiło mi się lżej na
sercu.
-
Było miło, ale przed tym wcale nie chciałaś.- pokręcił głową.- Przepraszam za
wszystko. Wcale nie chciałem cię zabić, tylko trochę postraszyć.
-
A co dalej z tobą będzie?- zrobiło mi się go żal.
-
Będę modlił się o życie, ale o mnie się nie martw. Jestem zwykłym złodziejem.-
spojrzał mi w oczy.- Na co czekasz? Jesteś wolna. Uciekaj…- w tej chwili
wahałam się. Stałam jak ten kołek i nie wiedziałam co robić. Czułam się
zagubiona. James podszedł do mnie.- Sama się prosisz.- wyjął z kieszeni czarną
chustę i zawiązał mi oczy. Przejechał delikatnie opuszkiem palca mój policzek.- Zapomnij moją twarz. Zapomnij moje imię, Olivio
Mayers…- wyszeptał mi do ucha. Po tych słowach pocałował mnie czule.
Po
chwili usłyszałam szelest liści. Zdjęłam opaskę z oczu. Rozejrzałam się
dookoła. Po Jamesie nie zostało ani śladu. Uciekł… Tępo wpatrywałam się w
materiał, który ściskałam mocno w dłoni i przyłożyłam go do serca. To jedyne co
po nim zostało. Otarłam łzę z oka i wróciłam do samochodu. Pogładziłam dłonią
miejsce, na którym siedział wcześniej mężczyzna w czerni. Wtedy widziałam go
ostatni raz. Jednak złamałam jego prośbę, nie miałam zamiaru o nim zapominać.
Trzy
dni później przeczytałam w gazecie, że schwytano złodzieja banku. Było
napisane, że miał płócienny worek, a w nim skradzione sto tysięcy dolarów. Ścisnęło
mi wszystkie wnętrzności, jednak uspokoiłam się po chwili. Przyjrzałam się
czarno-białej fotografii faceta z wklejonym czarnym paskiem na twarzy. Nie wyglądał
jak on, to był zupełnie inny człowiek. Uśmiechnęłam się głęboko w duszy. James
był wolny. Nie wiedziałam co się teraz z nim dzieje, ale najważniejsze, że żył.
Nagle
usłyszałam, że ktoś puka. Rozchyliłam drzwi naszemu listonoszowi. Odebrałam od
niego kopertę. To było dziwne, bo nie miała nadawcy. Otworzyłam ją i zaczęłam
czytać:
Olivio,
Nadal pamiętam gdzie mieszkasz. Chciałem Ci
tylko powiedzieć, że nic mi nie jest. Człowiek, który zmusił mnie do tego czynu
siedzi teraz za kratkami, a na mnie nic nie znajdą, choć Ty jesteś jedynym świadkiem
mojej zbrodni. Ale powtórzę się mówiąc… czuję, że można Ci ufać. O mnie się nie
martw. Żyję spokojnie daleko stąd. Jestem Tobie wdzięczny za Twoje milczenie.
James.
Wzruszyłam się głęboko czytając ten list. Na jednym razie się nie skończyło. Złożyłam go potem na pół i położyłam się na łóżku. Najważniejsze, że był cały i zdrowy. Nie wiem
jak daleko był, a sercem czułam, że był blisko. Zasnęłam głębokim snem mając
nadzieję, że na tym nie zakończy się nasza historia…
* Mam nadzieję, że Wam się podobało, a szczególnie Tobie, Oliwio Maslow :) Oby Twoja przygoda z Jamesem na tym się nie skończyła. Daję możliwość poniesienia fantazjom :-*
Powtórzę się chyba po raz setny. Dziewczyno kocham Cię całym moim sercem, całym moim ciałem i całą moją duszą i nie mówię tego tylko dlatego, że jestem w stanie lekkiego upojenia ;) To co przed chwilą przeczytałem było GENIALNE! Mistrzostwo Świata. Mam wrażenie, że z każdą jednorazówką jest lepiej, a ta jest dopiero druga. Umieram z ciekawości jaka bd trzecia. Głęboko wierzę w to, że bd jeszcze lepsza od pozostałych. Kocham, kocham, kocham, kocham! <3 :*
OdpowiedzUsuńJa też Cię kocham <3 Cieszę się, że się podoba. Nie wiedziałam, że aż tak pozytywnie to przyjmiesz :) w dodatku czuję, że fantastycznie rozpocząłeś weekend :)
UsuńWoW!!! To było cudowne! Wspaniale się to czytało! Takie wciągające, zachęcające ;) a ile pożądania dziewczyno heh ;) Ahhh chcieć tylko więcej :D
OdpowiedzUsuńGdy przeczytałam dwa ostatnie słowa, powiedziałam do siebie ... o prawie tytuł mojego bloga hahahaha :D
Czekam na więcej <3
Pozdrawiam Stelss :***********
Ja o tym samym pomyślałam :) Wytworzyłam chyba coś w rodzaju przekazu podprogowego haha :)
UsuńAww... rany! Cudowne to bylo. Troche brutalne, troche romantyczne, troche podniecajace :) hah czytam"grecki serek" i nie wiem czemu sie tak dziwnie usmiecham. Czekam na kolejna. Masz superowe 1-razowki :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać. Po prostu oczarowałaśmnie. Ha ha nie wiem dlaczego, ale kiedy zobaczyłam słowo grecki i do tego serek to czułamjakbyś mnie bardzo dobrze znała. Bo ja kocham grecki serek. :D Jestem w niebo wzięta. I mama nadzieję, że to jeszcze nie koniec tej historii. :P Ale nie mogłam sobie wyobrazić James'a „bandytę”, który całuje swoją zakładniczkę i to mnie. XD Jestem ciekawa gdzie on jest. Dobra trochę się rozpisałam. Dziewczyno ty moja chwała ci. Idę jeszcze raz przeczytać i dziękuję, bo na pewno uśmiech z twarzy nie zniknie i dostanę przez to zmarszczek. Całuski :* <3
OdpowiedzUsuńA ja jestem w niebo wzięta, ponieważ Ci się podobało :) Czekałam niecierpliwie na Twój komentarz żeby sprawdzić czy Ci się podobało. Tak coś czułam, że z tym greckim serkiem to trafię. I ja też go uwielbiam :) To miłe, że mogłam poprawić Ci humor :*
UsuńSama bym dała się tak porwać! :). Genialnie to wyszło, naprawdę świetna robota ;d. List genialny. Świetnie to wyszło.
OdpowiedzUsuńO matko! Przespał się, ale "zapomnij o mnie"! No co za człowiek! I to się nazywa ślepa miłość. A jak ma rodzinę? Czy coś? Ślicznie!
OdpowiedzUsuń