sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 96

Następnego dnia Kendall odebrał Jo ze szpitala. Nie odzywała się ani słowem. Bał się, że wpadła w jakąś depresję, choć lekarz wcześniej przekonywał go, że to nie to. Jo po prostu cierpiała po stracie dziecka jak każda matka w tej sytuacji. Mu też było przykro. Całą winę zwalał na siebie. Gdyby nie śmierć ojca i ta choroba nie spowodowała, że ucieknie, to Jo nic by nie było. Przez niego zamartwiała się i źle to wpłynęło na ciążę. Od ginekologa dowiedział, że powstały jakieś komplikacje, ale on wiedział swoje. Bał się, że choroba miała jakiś wpływ na płód. Nie wie czy kiedyś będzie tak jak dawniej. Zastanawia się czy Jo nie ma do niego żalu o to jak głupio postąpił. Z pespektywy czasu pluł sobie w brodę, że nie postanowił inaczej. Zjadły go problemy i emocje. Niestety jest to sytuacja, której nie da się przywrócić. To się po prostu stało.
Dziewczyna czuła się jakby nie zasługiwała na Kendalla, ponieważ jest możliwe, że po poronieniu będzie miała problemy z zajściem w ciążę. Dawno mu wybaczyła, bo mocno go kochała. Blondyn wolał na razie oszczędzić jej prawdy. I tak nie czuła się najlepiej.
Jednak nie mógł ukrywać tego w nieskończoność. Obiecał sobie, że kolejnego dnia powie jej prawdę, Przez tą tragedię nie miał okazji powiedzieć jej o tym co ostatnio działo się w w jego życiu, ale najpierw musiał odwiedzić swojego lekarza, Nie chciał tej wizyty.
- Dzień dobry.- wszedł do gabinetu.
- Witam pana. Proszę usiąść.- wskazał na krzesło przed jego biurkiem.
- Panie doktorze, co teraz ze mną będzie? Ile ja będę żył?
- Panie Schmidt.- zdjął okulary z nosa.- Chyba się nie zrozumieliśmy, prawda? Badania wykazały oczywiście u pana tę chorobę, ale jest pan jej nosicielem. W pana przypadku jest to choroba utajona.
- Co to znaczy?
- Najprościej mogę to panu wytłumaczyć, że ma pan ma w sobie tę chorobę, ale na nią nie choruje.
- Czyli mogę z tym normalnie żyć?- ożywił się.
- Oczywiście.- potwierdził.- Musi pan tylko pamiętać, że gdyby się pan kiedyś zdecydował na dzieci to musi wziąć pod uwagę, że syn będzie mógł być chory.
- Syn?- zmarszczył brwi.
- Tak, Tę chorobę dziedziczą mężczyźni. Wiem, że może dla pana genetyka nie jest do końca zrozumiała, ale musi mi pan po prostu uwierzyć na słowo.
- Oczywiście, Bardzo się cieszę. To zmienia wszystko.- uśmiechnął.
- Więc myślę, że to wszystko. Zabrałem od pana potrzebne dokumenty, pan też wie wszystko, więc to powodzenia.
- Bardzo dziękuję. Do widzenia.- wyszedł stamtąd jako zupełnie inny człowiek.

Wieczorem leżał w łóżku czekając na Jo kiedy wyjdzie z łazienki i jednocześnie zastanawiając się co zrobić, aby pomóc jej o tym wszystkim szybko zapomnieć. Spojrzał na gitarę, która leżała w kącie. Przypatrywał się jej tak długo póki z tych rozmyślań nie wyrwała go blondynka. Położyła się obok niego. W ciszy leżeli tak z dziesięć minut.
- Jo? Dlaczego nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć…
- Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć? Straciłam dziecko.
- Przepraszam. To moja wina. Przeze mnie tak się denerwowałaś i twój organizm nie wytrzymał. Nigdy tego sobie nie wybaczę.- złapał ją za rękę.
- Czyli ty cały czas chciałeś to dziecko?- zabłyszczały jej oczy.- Myślałam, że…
- To źle myślałaś. Po prostu byłem w szoku. A potem nie było okazji żeby ci powiedzieć. Chodzisz przybita cały dzień. Płaczesz po kątach i myślisz, że ja o tym nie wiem. Mój ojciec nie żyje i jakoś tak się złożyło.
- Jak to?- rozwarła usta.- Tak mi przykro.
- No sprawy poszły za daleko. Za dużo było już na mojej głowie. Nie podołałem, ale wiedz, że cię kocham.
- Ja ciebie też.- przytuliła się do niego.
- Muszę ci coś powiedzieć ważnego. Sądzę, że powinnaś o tym wiedzieć. Sam dowiedziałem się o tym niedawno i byłem w szoku.
- Co się stało?- spojrzała na niego zmartwionym wzrokiem.
- Jestem nosicielem choroby genetycznej.
- Co?!- wyprostowała się natychmiast.- Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie żartuję. Mam wyniki badań kurtce. Ale spokojnie. Nie będę na nią chorować. Po prostu ją mam.
- Niewiarygodne. A co to za choroba?
- Nie wiem i nie chcę wiedzieć.- wzruszył ramionami.- Coś z krwią jest nie tak. Robią się w żyłach jakieś zatory. Nie.. nie rozmawiajmy o tym.- pokręcił głową.
- Jezu, Kendall...- mocno go do siebie przytuliła.- Nie miałam pojęcia. Gdybym wiedziała co cię wtedy spotkało... Nie chcę cię stracić. Nie darowałabym sobie tego.
- Gniewasz się na mnie?
- Jeszcze wczoraj powiedziałabym, że tak. Ale teraz zupełnie cię rozumiem.- położyła głowę na poduszce.
- A może…
- A może co?- podniosła brwi.
- Może spróbowalibyśmy się jeszcze raz o dzidziusia, co?- zapytał słodko Kendall.
- To miłe, ale ja chyba nie jestem jeszcze na to gotowa.
- Rozumiem. Ale gdybyś zmieniła zdanie to wiesz gdzie mnie szukać.- uśmiechnął się.
- Chcesz mieć nieślubne dziecko?- spytała trochę podejrzliwie.
- A więc o to też chodzi…- westchnął.
- No wiesz. Logan i Marla są szczęśliwym małżeństwem, a Carlos i Alexa po ślubie czują się jak najlepsi kochankowie. A ty nie myślałeś kiedyś nad naszą przyszłością?
- Wiele razy.- odpowiedział szybko.
- I?
- Spieszy ci się bycie moją żoną?- spytał.
- Nie, to nie jest najważniejsze. Jednak gdy ludzie decydują się, aby spędzić ze sobą resztę życia to biorą ślub.
- A chciałabyś zostać moją żoną?- spojrzał na nią z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Przecież nie musisz nagle… nie zmuszam cię.
- Ale ja nie żartuję!- podniósł się.- Ja mówię poważnie. I nie było to pytanie tylko oświadczyny.
- Kendall?- też podniosła głowę z poduszki.- Mówisz poważnie?
- Może spodziewałaś się czegoś innego…- podrapał się po głowie i rozejrzał po sypialni.- Czekaj!- wstał i sięgnął po gitarę. Wrócił na łóżko i zaczął grać.- O! Jo, słodka Jo! Ty jesteś moją miłością. Ty jesteś moją wybranką. Serce oddam ci me.- dziewczyna zaczęła się śmiać. Przestał śpiewać.- No trochę się nie rymuje.
- Była urocza.
- Nie mam teraz pierścionka, ale obiecuję, że jeszcze jutro go kupię. Zrobię ci niespodziankę, o której nie będziesz wiedziała i…- plasnął się w czoło.- Powiedziałem to?- Jo się zaśmiała.- No to się zdradziłem. To taki pozytywny stres. Jo? Zostaniesz moją żoną?
- Tak, Kenny! Tak!- rzuciła mu się do szyi.
- Dopóki nie masz pierścionka musimy to jakoś inaczej przypieczętować.- powiedział, a następnie złączyła się w pocałunku.

Kendall tak jak obiecał, następnego dnia zabrał Jo na wykwintną kolację. Spędzili razem romantyczne chwile. W końcu nadszedł moment kiedy chłopak klęknął przed nią wypowiadając tylko pięć słów: Udawaj zaskoczoną. Zostaniesz moją żoną? Blondynka jeszcze raz doznała zaszczytu powiedzenia tak. Po kolacji poszli do przyjaciół ogłosić im dobrą nowinę.







* Sądzę, że popełniłam błąd. Nie wiem jak ja dzieliłam ten cały tekst na wordzie. Chyba tak jak był oryginalnie oddzielony myślnikami. A te rozdziały ( sprawdzałam tak do 106) są krótkie. Tylko jeden jest normalnej długości :/ Czuję się winna, bo czekaliście, czekacie i będziecie czekać jeszcze na takie porządne czytanie... Jednak kolejne rozdziały są takiego pokroju jak te. No sorki. Przetrwacie to.
Wiecie, że najgorzej się czuję po wstawianiu takiego rozdziału? Wy możecie mieć tylko żal, a ja wyrzuty sumienia. Zobaczymy co z tym będzie.
Jeszcze jedna taka wiadomość. Zamierzam zredukować publikację do jednego rozdziału tygodniowo od następnego tygodnia do Nowego Roku. A może Wy nie chcecie? Uświadomcie mnie, bo nie wiem.
Do środy :*

14 komentarzy:

  1. Wesoły ten rozdział, ale strasznie krótki! Wszystko gra więc nie ma się nad czym użalać. Oświadczyny takie romantyczne. Przypomniał mi się ten tekst z poradnika "jak wyrwać laskę"
    - "jesteś piękna i śliczna. Wyrucham cię w krzakach" Romantyzm.
    Super rozdział i Szkoda, że będą krótkie, ale Co zrobisz?
    P.s. Już wczoraj się odfochałam na Kendalla ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny poradnik ;) A co się takiego stało, że przestałaś się fochać na Kenda? :)

      Usuń
    2. Bo ja mam wiedzieć? Nawet Nie wiem czemu się fochnełam.
      Koleś z poradnika Niall nóż z kuchni ok. 13 lat i szeptał,by mama nie usłyszała jaki romantyk :D

      Usuń
    3. Realy? Napisałam Niall? Za dużo czasu spędzam z Directioners. Już wiem, o co mi chodzi z Kendem! Wkurzyłam się na parę Rushers/Schmidtsterek i jakoś tą złość przeniosłam na Niego :p

      Usuń
  2. Czy ja mam zal? Oczywiście ze nie. Szkoda ze takie krótkie ale najważniejsze jest to ze i tak sa wspaniale :*
    Kendall i Jo się wreszcie pogodzili. On wyznał jej prawdę. Pogadali sb szczerze i bd małżeństwem! Bd cudownym państwem Schmidt. Ciekawe tylko czy ich pierwsze dziecko to bd chłopiec czy dziewczynka. Jeśli chlopiec to bd mówił na niego "nosiciel". Jestem taki niedobory ;D
    Co do publikacji raz w tygodniu to ja oczywiście muszę tu wyrazić swoje niezadowolenie jednak jeśli Ty tego potrzebujesz to ja to zrozumiem :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nosiciel" haha! Nie mogę przestać site śmiać! Na podwórku będzie nosił piłkę. :D

      Usuń
    2. Haha ja też mam bekę z nosiciela :) Aj Chris, Chris... nieładnie tak :) Jeśli chodzi o publikacje to jeszcze pomyślę.

      Usuń
  3. Było krótko, ale fajnie. Szczęście w nieszczęściu, że Kendall nie umrze, choć i tak jest chory i jego dziecko (syn) też może. On się w końcu oświadczył? Jo tak bardzo tego chciała. Super roz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja do ostatniej chwili myślałam, że ta choroba do pomyłka, ale i tak nie jest źle. Dlatego życzę przyszłym Państwu Schmidt córeczki :P I jakie oświadczyny. Inne niż zwykle :D Dobrze, że wszystko sobie wyjaśnili. Mimo że zawróciłaś nam teraz głowę Kendallem i jego problemami, ja nadal pamiętam o Jamesie i domagam się wyjaśnienia huehue :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosisz i masz. W kolejnym rozdziale James przedstawi Carlosowi prawdę. Ta prawda może być hmm... szokująca? Bądź nie :P

      Usuń
  5. Sorry, że tak zaczynam, ale nie mogę się powstrzymać. Trochę mi nie pasi ta gitara leżąca w kącie. Gitarę trzyma się w pokoju w kącie, owszem, ale ją się chyba stawia, a nie kładzie. Poza tym wydaje mi się, czy nie napisałaś co to za choroba? Albo jestem za głupia i nie zauważyłam nazwy, albo po prostu jej nie podałaś... Tak, czy owak, fajnie, że nie musi się już bać o własne życie + wszystko Jo powiedział. Szczerość w związku, to podstawa, co nie? Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam gitara :P Leży czy stoi, jeden pies. Ważne, że działa huehue :D I fakt, nie napisałam co to za choroba, ponieważ być może takiej nie ma. Ja to sb wymyśliłam. Mogłabym oczywiście szukać w necie czy szperać po encyklopediach, ale po co? To co jest ważne to już wiadome ;P

      Usuń
  6. Dziwna jest ta choroba Kendalla, niby ją ma ale nie choruję.. Lecz to ciekawe. Oświadczyny były świetne! Romantyk z Niego naprawdę jest zaskakujący, krótki czy też długi ważne że rozdział jest.
    Wesołych Mikołajek ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku przepraszam, że nie pisałam komentarza, ale tyle się teraz dzieje. Szkoła, próbne i jeszcze do tego choroba mnie naszła, a na komputera wchodzę dosłownie na chwilkę i nie mam czasu :/
    Bardzo sie cieszę, że Jo zrozumiała Kendalla. I tez mnie zastanawia co to za choroba, na którą nie choruje Kendall, ale to nie ważne. Najważniejsze, że Kendall "zdrowy", aż mu większa ochota przyszła na dziecko ;)
    Rozbawiła mnie piosenka Kendalla. Jak to czytałam na myś przyszła mi melodyjka, jaką 'ziomek' w serialu śpiewała: "To był żart, to był żart, Ż-A-R-T" XDDDDD
    Czekam niecierpliwie na nn :*************
    Pozdrawiam Stelss :***********
    Ps. Rozdział na nowym blogu postaram się skomentować jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział