Nadszedł ten dzień kiedy miała przylecieć Elena. Logan miał
jechać po nią na lotnisko za dwie godziny, Marla w tym czasie kończyła
przygotowywanie jej pokoju. Była dość przejęta. Wczoraj mąż opowiadał jej
tysiące niepokojących informacji na jej temat. Nie chciała o tym myśleć. Wciąż
zapierała się, że to było kiedyś. Byli młodzi i niedojrzali. Jej przyjazd
przeżywała bardziej niż sam Logan. Ten podszedł do tego dość sceptycznie.
Szatynka chciała wywołać dobre pierwsze wrażenie. W końcu to była jedyna
kuzynka Logana i będzie tu mieszkać przez jakiś czas. Potrawa, którą
przyszykowała na dzisiejszy obiad jeszcze dochodziła do siebie. Szybko poszła
do łazienki. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Logan! Otwórz! Jestem w łazience!- krzyknęła.
- Już idę!- brunet podbiegł do drzwi. Nacisnął na klamkę.
- Logaaaaan!- przed drzwiami pojawiła się ładna dziewczyna.
Jej promienna cera idealnie komponowała się z burzą wiśniowych loków
opadających na piersiach. Tęczówki przypominały kolor ciemnych rodzynek. Pod
zadartym noskiem widniał szeroki uśmiech. Wesołe kości policzkowe dodawały
uśmiechowi szczerości. Od całej jej osoby emanowało mnóstwo energii. Miała na
sobie turkusowe leginsy imitujące jeansowy materiał oraz zwiewną, mleczną
bluzkę z dekoltem w łódkę. Rzuciła swoje bagaże i rozpostarła ramiona, aby
uściskać bruneta.
- Elena?- zawahał się Logan w uściskach kobiety. Jej nowy
image zupełnie ją zaskoczył . Mógł się spodziewać, że znowu zmieni fryzurę, ale
ona zmieniła się w pełnej krasie. Znacznie schudła. Uśmiechała się non stop
swoim rzędem równych ząbków, innych niż wcześniej. Puściła go z objęć.
- Nie poznajesz siostrzyczki?
- Nie poznałbym cię gdybyś się nie odezwała.- podrapał się
po głowie jeszcze raz lustrując ją wzrokiem.
- No co ty.- pozwoliła sobie wejść targając dwie walizki.
Logan szybko jej wziął od niej.- Niewiele się zmieniłam.
- Miałem przecież jechać po ciebie na lotnisko.
- No tak. Pomyliłam się z godzinami. No i suprajs!- w tym
samym czasie Marla wyszła z łazienki.- A ty to jesteś pewnie żona Logana,
Maria.
- Marla.- poprawiła ją. Uścisnęły sobie ręce.
- Ach tak! Przepraszam.- rozejrzała się wokół.- Jejuśku! Jak
wy sobie tu ładnie mieszkacie… To już dwa lata, co?
- Rok.- znowu ją poprawiła.- A raczej prawie rok. Czekamy na rocznicę.- uśmiechnęła się.
- Sorry, ale jestem trochę nieogarnięta.- położyła torebkę
na krześle.- Jak ten czas szybko leci. Jestem wykończona podróżą.
- Zrobić ci coś do picia?- zapytał Logan.
- Macie mleko sojowe?
- Nie, ale mogę skoczyć do sklepu.- zaoferował.
- No to ubieraj kurteczkę i pędź. Poczekam na ciebie.-
odpowiedziała. Logan za jej plecami spojrzał na Marlę z miną: A nie mówiłem.- Albo wiesz co? Zatrzymaj
się. Nie musisz się tak trudzić. Nie pogardzę też wodą z lodem.
- Proszę.- szatynka szybko wręczyła jej szklankę z wodą.
- Ach, gracias.- wypiła duszkiem. Elena przyjrzała się jej
uważnie. Marla poczuła na sobie je wzrok.- Ładna jesteś. Logenowi się
poszczęściło.- wstała i ją uścisnęła.- Sądzę, że zostaniemy wkrótce
przyjaciółkami.- to się stało tak szybko, że dziewczyna nie zdążyła zareagować
na słowa wiśniowłosej.
- Elena, pokażę ci twój pokój.- wtrącił Logan.- I nie mów do
mnie Logen. Wiesz, że nienawidzę jak przekręcasz moje imię.
- Najpierw weź mi ty pokaż łazienkę, bo wezmę się kuźwa
posikam.- brunet wskazał jej palcem drzwi. Szybko za nimi zniknęła.
- Wygląda trochę inaczej niż ją opisywałeś.- szepnęła mu na
ucho żona.
- Ja też nie spodziewałem się, że aż tak się zmieni. I jak
tam pierwsze wrażenia?
- Cicho to tu nie będzie. Jest strasznie wygadana. I
żywiołowa. Fajna…- podsumowała.
- Oby nie było z nią problemów.
- Nie jest zła.- dodała.- Tylko specyficzna. Nadal nie widzę
podobieństwa między wami.
- Już jestem!- wróciła Elena.
- Chodź pokażę ci dom.- Logan położył jej rękę na plecach i
skierował na górę.
Nadeszła pora na obiad. We trójkę zasiedli do stołu.
- Już zaraz coś zjecie.- poinformowała ich Marla gdy
wyciągała naczynie z piekarnika.
- Super.- Elena zatarła ręce.- Umieram z głodu. Raz byłam
taka głodna, że jadłam śnieg. Pamiętasz Logan? To chyba u ciebie.
- Tak.- przytaknął.- A potem celowo wylałem na niego
oranżadę, abyś pomyślała, że zjadłaś obsikany śnieg. Pobiegłaś do łazienki z
płaczem. To był jedyny moment kiedy widziałem cię w takim stanie. Musiałem się
zemścić za te wszystkie krzywdy.
- A pamiętasz co było potem?
- Co było?- wtrąciła Marla.
- Przybiła mnie gwoździami, przez moje ubrania, do starej
szopy.- odpowiedział za nią.
- Kurczak gotowy!- szatynka wyłożyła danie na stół.
- Kurczak?- jęknęła kuzynka.
- Jest jakiś problem?- spytała.
- Nie jem mięsa.- odpowiedziała wprost.
- Pamiętam, że je uwielbiałaś.- dodał Logan marszcząc brwi.
- Ale już nie jem. Nie widzisz jak wyglądam? Przeszłam na
specjalną dietę.
- Na szczęście mam jeszcze sałatkę.- Marla położyła przed
nią wielką miskę sałatki.- Częstuj się.
- Dzięki.- nałożyła sobie sporą porcję.
Kiedy jedli, rozmowa dalej się toczyła.
- Opowiedz co tam się u ciebie działo przez te ostatnie
lata.- powiedział Logan kiedy przełknął kawałek kurczaka.
- Życie jak życie. Nic ciekawego, choć potem na pewno mi się
przypomni multum historii. Teraz zostałam ze złamanym sercem. Ten tępak Tom,
którego raz miałeś zaszczyt poznać, zdradził mnie z moją przyjaciółką.
Myślałam, że powyrywam tej zafałszowanej larwie wszystkie kudły i przerobię na
szczotę do kibla, abym mogła pałać się tym widokiem w nieskończoność jak
spuszczam ją w towarzystwie wody sedesowej.- mówiąc to zacisnęła zęby i wbiła
ze zgrzytem widelec w liść sałaty z miną mordercy.- Ale obiecałam sobie, że nie
będę już wyżywać się na ludziach, więc po prostu dostała po mordzie, a Tom po
swoich małych klejnotach.- westchnęła. Marlę wmurowało. Zabrakło jej słów.
- Aha…- Logan rozwarł wargi patrząc na dziwne zachowanie
Eleny. Postanowił szybko zmienić temat.- A jak ci szło na studiach?
- To było coś czym może w dzieciństwie nie interesowało
mnie. Dopiero po liceum odkryłam tę pasję. Na początek mama odradzała mi ten
kierunek.
- Przecież architektura to dobry zawód. Zawsze miałaś bujną
wyobraźnie, więc dlaczego nie?
- Też jej to mówiłam. Tata jak zawsze zgadzał się ze mną.
Jak on to mówił: Jeśli moja córcia chce
zostać architektem wnętrz to niech nim zostanie.- sparodiowała głos wujka
Logana.
- Wnętrz.- powtórzył dość wyraźnie brunet. Tego nie
wiedział.
- Tak. Fachowo jest to architektura, ale większość i tak
myli to z projektowaniem. Może to zależy od miejsca? Ponieważ byłam najlepsza
na roku, wysłano mnie tutaj do LA na specjalny staż. Jak mogłam tego nie
przyjąć? Jeśli zlecenie, które wykonam im się spodoba, dostanę tu pracę na
stałe.- wzięła łyk wody.- Ciągle paplamy o mnie. A wy to co?- zerknęła raz to
na nią, raz to na niego.-Planujecie dzieci?- na te słowa Logan zakrztusił się
kawałkiem mięsa.
- Logan!- szatynka zaczęła klepać go po plecach.
- Przepraszam na moment.- odszedł od stołu prosto do
łazienki.
- Powiedziałam coś nie tak?- spytała Elena.
- Nie jesteśmy jeszcze gotowi na dzieci…- podrapała się po
głowie.
- Rozumiem. Ach, bardzo chciałabym zostać ciocią.
- Wszystko pod kontrolą.- Logan wrócił do stołu.
Resztę dnia spędzili na dalszych rozmowach.
Kiedy James otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że spał na kanapie w salonie. Spojrzał na zegarek, a następnie złapał się za głowę. Już po trzynastej?- powiedział swoim wewnętrznym głosem. Przetarł delikatnie powieki. Złapał za telefon, który leżał obok opróżnionej butelki wina. Po chwili do jego uszu doszedł szczekanie Foxa, który ożywił się nerwowo kiedy jego pan wstał. Nasypał mu szybko karmy do miski i zostawił uchylone drzwi, ponieważ nie miał ochoty na spacer z psem. Usiadł zmęczony mierzwiąc swoje włosy. Podniósł następnie głowę, a w oczy rzuciła mu się mała komódka. Przyglądał się jej z lekkim przestrachem. Zastanawiał się czy podejść tam czy nie. Tak długo wytrzymał nie zaglądając tam. Myślał, że dał radę. Jednak to było silniejsze od niego. Złapał za uchwyt i pociągnął w swoją stronę. Wyjął stamtąd fotografię i natychmiast uśmiechnął się pod nosem. Przejechał po niej palcem mając nadzieję, że może w ten sposób poczuje bliskość tej osoby, ale tak się nie stało. Po czasie do ręki wpadł mu pognieciony kawałek papieru. Rozprostował go jeszcze raz, lecz nie przeczytał. Dobrze wiedział co tam jest napisane i nie chciał czytać tego jeszcze raz.
- James?- nagle w mieszkaniu pojawił się Carlos.
- Co ty tutaj robisz?- spytał.
- Chciałem zapukać, ale drzwi były otwarte.- chciał zacząć swój temat, ale zobaczył rzeczy, które trzymał James. Ten machinalnie schował je z powrotem do szafki.- Co to było?
- Nic...- wbił wzrok w podłogę.
- James.- podszedł do niego.- Widziałem. Czemu nadal to trzymasz? To tylko tobie szkodzi. Pozbądź się tego. Spal.
- Nie mogę.- jęknął robiąc żałosny wyraz twarzy,- Nie mogę...
- To ja to zrobię.- zadeklarował się.
- Nie!- podniósł głos, jednak szybko się uspokoił.- Przepraszam.
- Czy ty nie rozumiesz, że to wszystko nie ma sensu jeśli o niej nie zapomnisz? Po co trzymasz jej zdjęcia? Po co trzymasz to wszystko? Twoje serce jest pełne ran. Z czasem się zagoją, lecz gdy otwierasz tę szafkę, robią się na nowo. Kiedy robisz postępy, znów wracasz do przeszłości. To błędne koło. Byłeś dziś u terapeutki?
- Nie byłem. Wstałem niedawno.
- Widzę.- spojrzał na butelkę wina. Zapadła cisza.- A może ty nie chcesz o niej zapomnieć?
- Ja ją nadal kocham.
- Oprzytomnij.- spojrzał mu prosto w oczy.- Ja rozumiem, ale ona nie wróci. Skoro ci to zrobiła to nigdy cię nie kochała. Nie tak bardzo jak ty, więc nie jest tego warta. Ty o niej myślisz, ona o tobie teraz nie. Jaki jest sens chodzenia do tego terapeuty w takim razie? Przecież myślałem, że chociaż pomoże ci przestać myśleć o niej.
- Może i pomógł, że nie myślę o niej cały czas, ale zawsze będę ją pamiętał.
- Wiesz czego ty potrzebujesz?- spytał już z lepszym humorem. James pokręcił tylko przecząco głową.- Dziewczyny.
- Boooże Caaarlos.- wywrócił oczami.- Mogłem się domyśleć. Ile jeszcze będziesz to powtarzał?
- Ale to prawda. Musisz się na nowo zakochać.
- Już nigdy nie pokocham nikogo tak samo jak ją. Taka miłość jest tylko jedna. Znam już chyba całe to miasto. Nagle nikogo nie spotkam i nie będzie z tego wielkiej miłości. Takie jest życie. Może lepiej będzie nie pakować się w nic innego. Nie będę musiał wtedy cierpieć.
- Chcesz być sam do końca życia? Ty? James Maslow? Jeden pyk i już wyrywasz laseczkę.
- To było kiedyś.- westchnął.- Teraz nie jestem tym samym Jamesem co kiedyś.- odwrócił się opierając ręce na meblu.- Zmieniłem się, ale teraz czuję, że coś we mnie umarło. To jest straszne uczucie czuć w sobie te obce...coś. Nie wiem jak to nawet nazwać. Jestem, żyję, ale nie mam z tego żadnego szczęścia.
- A my? Przyjaciele?
- Wiesz o co mi chodzi.- odparł.- Cieszę się, że was mam. To jedyna rzecz jaka mnie jeszcze tu trzyma. Ale wy macie też swoje życia. Ty i Logan macie żony, Kendall się oświadczył... a ja stoję w miejscu. Patrzę jak wszystko wokół mnie się rusza, ale nie ja sam. Ani kroku w przód...
- Oj, poetycka filozofia się zaczyna. Chodźmy stąd. Rozerwiemy się przy piwku. Nie akceptuję odmowy.- uśmiechnął się. Jamesowi lekko uniosły się kąciki ust. Zgodził się. Tak jak powiedział jego przyjaciel, nie miał innego wyboru, a dobrze wiedział, że ten nie odpuści.
* No i poznaliście Elenę. Jej buźka widoczna będzie w zakładce z Bohaterami z samego rana gdy dosiądę do kompa. Dzisiaj króciutko. W sumie nie mam głowy teraz do pisania. Jestem padnięta. W informacjach po prawej znajdziecie linka do pewnej rzeczy huehue :)
Do środy :*
Kiedy James otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że spał na kanapie w salonie. Spojrzał na zegarek, a następnie złapał się za głowę. Już po trzynastej?- powiedział swoim wewnętrznym głosem. Przetarł delikatnie powieki. Złapał za telefon, który leżał obok opróżnionej butelki wina. Po chwili do jego uszu doszedł szczekanie Foxa, który ożywił się nerwowo kiedy jego pan wstał. Nasypał mu szybko karmy do miski i zostawił uchylone drzwi, ponieważ nie miał ochoty na spacer z psem. Usiadł zmęczony mierzwiąc swoje włosy. Podniósł następnie głowę, a w oczy rzuciła mu się mała komódka. Przyglądał się jej z lekkim przestrachem. Zastanawiał się czy podejść tam czy nie. Tak długo wytrzymał nie zaglądając tam. Myślał, że dał radę. Jednak to było silniejsze od niego. Złapał za uchwyt i pociągnął w swoją stronę. Wyjął stamtąd fotografię i natychmiast uśmiechnął się pod nosem. Przejechał po niej palcem mając nadzieję, że może w ten sposób poczuje bliskość tej osoby, ale tak się nie stało. Po czasie do ręki wpadł mu pognieciony kawałek papieru. Rozprostował go jeszcze raz, lecz nie przeczytał. Dobrze wiedział co tam jest napisane i nie chciał czytać tego jeszcze raz.
- James?- nagle w mieszkaniu pojawił się Carlos.
- Co ty tutaj robisz?- spytał.
- Chciałem zapukać, ale drzwi były otwarte.- chciał zacząć swój temat, ale zobaczył rzeczy, które trzymał James. Ten machinalnie schował je z powrotem do szafki.- Co to było?
- Nic...- wbił wzrok w podłogę.
- James.- podszedł do niego.- Widziałem. Czemu nadal to trzymasz? To tylko tobie szkodzi. Pozbądź się tego. Spal.
- Nie mogę.- jęknął robiąc żałosny wyraz twarzy,- Nie mogę...
- To ja to zrobię.- zadeklarował się.
- Nie!- podniósł głos, jednak szybko się uspokoił.- Przepraszam.
- Czy ty nie rozumiesz, że to wszystko nie ma sensu jeśli o niej nie zapomnisz? Po co trzymasz jej zdjęcia? Po co trzymasz to wszystko? Twoje serce jest pełne ran. Z czasem się zagoją, lecz gdy otwierasz tę szafkę, robią się na nowo. Kiedy robisz postępy, znów wracasz do przeszłości. To błędne koło. Byłeś dziś u terapeutki?
- Nie byłem. Wstałem niedawno.
- Widzę.- spojrzał na butelkę wina. Zapadła cisza.- A może ty nie chcesz o niej zapomnieć?
- Ja ją nadal kocham.
- Oprzytomnij.- spojrzał mu prosto w oczy.- Ja rozumiem, ale ona nie wróci. Skoro ci to zrobiła to nigdy cię nie kochała. Nie tak bardzo jak ty, więc nie jest tego warta. Ty o niej myślisz, ona o tobie teraz nie. Jaki jest sens chodzenia do tego terapeuty w takim razie? Przecież myślałem, że chociaż pomoże ci przestać myśleć o niej.
- Może i pomógł, że nie myślę o niej cały czas, ale zawsze będę ją pamiętał.
- Wiesz czego ty potrzebujesz?- spytał już z lepszym humorem. James pokręcił tylko przecząco głową.- Dziewczyny.
- Boooże Caaarlos.- wywrócił oczami.- Mogłem się domyśleć. Ile jeszcze będziesz to powtarzał?
- Ale to prawda. Musisz się na nowo zakochać.
- Już nigdy nie pokocham nikogo tak samo jak ją. Taka miłość jest tylko jedna. Znam już chyba całe to miasto. Nagle nikogo nie spotkam i nie będzie z tego wielkiej miłości. Takie jest życie. Może lepiej będzie nie pakować się w nic innego. Nie będę musiał wtedy cierpieć.
- Chcesz być sam do końca życia? Ty? James Maslow? Jeden pyk i już wyrywasz laseczkę.
- To było kiedyś.- westchnął.- Teraz nie jestem tym samym Jamesem co kiedyś.- odwrócił się opierając ręce na meblu.- Zmieniłem się, ale teraz czuję, że coś we mnie umarło. To jest straszne uczucie czuć w sobie te obce...coś. Nie wiem jak to nawet nazwać. Jestem, żyję, ale nie mam z tego żadnego szczęścia.
- A my? Przyjaciele?
- Wiesz o co mi chodzi.- odparł.- Cieszę się, że was mam. To jedyna rzecz jaka mnie jeszcze tu trzyma. Ale wy macie też swoje życia. Ty i Logan macie żony, Kendall się oświadczył... a ja stoję w miejscu. Patrzę jak wszystko wokół mnie się rusza, ale nie ja sam. Ani kroku w przód...
- Oj, poetycka filozofia się zaczyna. Chodźmy stąd. Rozerwiemy się przy piwku. Nie akceptuję odmowy.- uśmiechnął się. Jamesowi lekko uniosły się kąciki ust. Zgodził się. Tak jak powiedział jego przyjaciel, nie miał innego wyboru, a dobrze wiedział, że ten nie odpuści.
* No i poznaliście Elenę. Jej buźka widoczna będzie w zakładce z Bohaterami z samego rana gdy dosiądę do kompa. Dzisiaj króciutko. W sumie nie mam głowy teraz do pisania. Jestem padnięta. W informacjach po prawej znajdziecie linka do pewnej rzeczy huehue :)
Do środy :*
Jak czytałam dialogi to w mojej wyobraźni Elena gada strasznie szybko..Będę na nią mówić Elka. Polubiłam Elkę ;) Logie musiał być chyba strasznie zdziwiony, a Marla pozytywnie zaskoczona. Lucy pewnie napisała Jamesowi liścik, że to koniec :( biedny James. Niech się okaże, że ją do tego zmuszono i wróci, byli słodką parką ❤ "a teraz już nie, dlaczego tak jest, czy wiesz?". Super rozdział i mam małe pytanko dot. opowiadania "Carlos w końcu powiedział Lex o tym zdarzeniu z Jamesem?". Czekam do... Środy?! Co?! Jak ja nie lubię czekać i zawsze mnie wkurza gdy muszę czekać Na następny rozdział. Lajf is brutal....
OdpowiedzUsuńNie, Carlos nie powiedział Alexie o tej wpadce. Jednak James i tak się wygada :)
UsuńFajnie, że polubiłaś Elcie w przeciwieństwie do Zuzy u Chrisa hehe :)
Każdy musi czekać na rozdział. Ja sama też czekam na innych. Na Cb np. Ja to nie czekam? ;p
Napiszę to tu, bo już nie bd na tamtym blogu pisać. Faktycznie przypomina jedno wielkie mango ten blog. Utworzyłan go wczoraj w zawrotnym tempie, ale efekt jest super :)
Najbardziej się bałam, że to będzie taka Zuza II ;) Ja wstawię rozdział Jak wejdę na kompa, bo najpierw się rozchorowałam i o wyjściu z łóżka mowy nie było, potem nauka i się zwalniałam z lekcji, bo znów choroba, a teraz mnie gardło boli, brzuch i łeb mi rozsadza :/ Mango bez dwóch zdań, już myślałam, że to tropikalny blog :D
UsuńElenka jest genialna. I faktycznie jak tu Bunny mówi, że ona szybko gada. Fajne wrażenie sprawia swoją postacią. Rano przed śniadaniem sprawdzę jak wygląda. Za to szkoda mi Jamesa. To jest takie smutne jak on cierpi. Czy tylko mi się wydaje czy James i Elena może coś razem...? Rozdział supcio. Jeszcze tylko środa i roz nr 100!!!
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaa!!!!!!!! Normalnie kocham cię. ❤❤❤ Nadal nie przestaję się śmiać z Eleny i jej energii. Chyba pierwszy raz czytam o tak wygadanej postaci. XD I te : "Najpierw to pokaż mi gdzie jest łazienka, bo się kuźwa posikam" jak bym siebie widziała. I ta mina mordercy. XDDDDDD A co do Jamesa to odkąd czytałam pierwsze rozdziały to rzeczywiście strasznie się zmienił. Zakochał się bidula. Ale nadal nie mogę z tej morderczości Eleny na temat zdrady jego chłopaka z jej przyjaciółką. Płaczę :"D Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńCałuski :* ❤❤❤
Elka to fajna dziołcha. Bałam się, że to jakiś czarny charakter na początku, ale gdy ostatnim razem się dowiedziałam, że to kuzynka to spoooko :P "Myślałam, że powyrywam tej zafałszowanej larwie wszystkie kudły i przerobię na szczotę do kibla, abym mogła pałać się tym widokiem w nieskończoność jak spuszczam ją w towarzystwie wody sedesowej.- mówiąc to zacisnęła zęby i wbiła ze zgrzytem widelec w liść sałaty z miną mordercy." - hahaha :D Reakcja Logana na temat dzieci jest niepokojąca....
OdpowiedzUsuńZa to biedak James cierpi. Też przeczuwam, że Elena i on będą razem. Wniesie do jego życia energię i zacznie żyć na nowo a nie więdnąć wewnętrznie. Super rozdział :)
Elcia wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Taka skieszna i zakręcona. Hehe wyobrazipem sb Logana przybitego gwozdziami do staresz szopy :D
OdpowiedzUsuńMnie także niepokoi jego reakcja na dzieci. Pewnie jeśli nie zalicza wpadki to małych Hendersonkow nie bd.
Carlos to taki dobry przyjaciel. Może trochę nad opiekuńczy ale dobry. Fajnie ze wyrwał Jamesa na piwko. ;)
Nadal ciekawi mnie o SCO chodzi z ta Lucy. Tak sb myślę ze pewnie dostała jakaś propozycje i nawet nie zdobyła się na odwagebby pożegnać ze z Jemdemntylko napisała mu o tym w liście. Zapewne Elka i James zostaną para i wszystko bd pięknie ale Luśka powroci i zacznie się dylemat co dalej zrobic. ^^
Super rozdział. Muszę oblukac jeszcze Eluchne ;)
W ogóle to przypomnieliście mi o tych gwoździach, bo ja nawet tego nie poprawiałam i dawno nie czytałam, więc zapomniałam. Co z Lucy to z czasem się okaże :P
UsuńElena.. Jej postać jest dość.. Energiczna. Zabawna dziewczyna, bardzo rozmowna i w ogóle wydaje się być miła, ale to może tylko tak na początek, a później zmieni życie Logana i Marli w piekiełko :D. Biedny James.. Szkoda chłopaka, ale jestem ciekawa co dostał w tym liście. Daj go nam poznać, chcemy wiedzieć cóż ta Lucy tam napisała. Strasznie jestem ciekawa :d. James. Jak tylko poznasz Elenę od razu się zakochasz ;).
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :).
Nie będę oryginalna i powiem, że Elena to szybka dziewczyna. Odnoszę takie wrażenie czytając o niej. Ale z tego co widzę nie tylko ja :) I ciekawa jestem co ona wniesie do rodzinki Logana i Marli??????? I co z Jamesem???? Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam, Ciri
OdpowiedzUsuńNie za dużo tych "?"????????
UsuńPierwsze, co pomyślałam, to "Rety, we wtorek będzie seteczka." I nie myślcie o alkoholu... Dobrze, do rzeczy. Elena (chociaż nie lubię tego imienia) wydaje się okey... Wydaje, na razie... James i ona mieliby być razem? No kto wie, chociaż wolałam go z Lucy, szczerze mówiąc. Ten James jest... Inny. Znaczy, wiem, ze jest Twój, troszeczkę inaczej wykreowany, ale teraz mam inne poczucie. Wiem, to głupie. A teraz już kończę. Rozdział świetny! Czekam na nn! Trzymaj się!
OdpowiedzUsuń