Gdy Kendall tylko odczytał wiadomość od Jo, ruszył w biegł prosto do samochodu. Pluł sobie z brodę, że wyłączył wcześniej telefon. Dodał gazu, aby jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Rozglądał się i znalazł ją w końcu. Zapłakana Jo siedziała na chodniku. Przy niej stał pusty wózek. Dobrze rozpoznawał ten wózek. Marla nie raz przychodziła do nich mając w nim swojego synka. Blondyn zaparkował auto i po chwili był już obok żony.
- Kendall!- podniosła się i rzuciła mu się w objęcia.- Porwali Phillipa!
- Ale jak? Jak do tego doszło? Skąd się znalazł u ciebie?
- Byłam z Eleną w parku. Ona musiała szybko iść do pracy, więc na ten czas zaopiekowałam się Philem. I ten człowiek...- znów zaczęła płakać.- Oni mnie zabiją. Nigdy mi tego nie wybaczą!
- Nie płacz. Znajdziemy go.- przytulił żonę.- Trzeba zadzwonić na policję.- Kendall wyciągnął telefon i wykonał telefon.
Po złożonych zeznaniach na komisariacie, Schmidt'owie wrócili do domu. Jo nie mogła sobie wybaczyć tamtego zdarzenia. Wciąż obwiniała się o wszystko. Zastanawiała się jak zareagują jej przyjaciele kiedy wrócą z Anglii. Powiadomili Elenę żeby przyszła do nich natychmiast. Kiedy czekali na dziewczynę, zapukał do nich James.
- Hej wam. Przyszedłem w odwiedziny.- uśmiechnął się.
- James, to nie jest dobra pora.- odpowiedział Kendall.
- Co się stało? Chyba mogę wiedzieć.- spojrzał na załamaną Jo w narożniku kanapy. Wiedział już, że sparawa jest poważna.- Kend, co się dzieje?
- Phillip został porwany.- odpowiedział.
- Ja pierdole...- mruknął pod nosem niedowierzając.- Kto to zrobił?
- Jo nie wie kim oni byli. Nigdy wcześniej żadnego nie widziała. Była tak oszołomiona, że nie umie określić szczegółów. Próbuję ją uspokoić od godziny...
- To moja wina! A jeśli oni zrobią mu krzywdę?- znów te słowa padły z jej ust.
- Nie mów tak!- powiedział James.- Kto w ogóle chciałby porywać Philipka? Przecież nasi przyjaciele nie mają żadnych wrogów.
- James, nie ma pojęcia. Serio... Ja też nie wiem co robić.- spojrzał na blondynkę.- Jo, idź do małej. Potrzebuje cię.- ta przytaknęła ciągnąc nosem i poszła do sypialni.
- Już jestem!- do środka wparowała Elena cała zdyszana.- Biegłam najszybciej jak się dało. O co kaman? Jak tam opieka nad moim bąbelkiem?- zauważyła wózek stojący w salonie. Podeszła do niego, aby przywitać się z dzieckiem, ale nie było go tam.- Gdzie jest Phil?- spytała. Zapadła cisza. Przyjaciele spojrzeli się na siebie zastanawiając się jednocześnie, któy z nich odważy się powiedzieć prawdę. Kendall chciał już zabrać głos kiedy James zrobił krok do przodu.
- Ellie... ktoś porwał dziecko.- przegryzł wargę wyczekując reakcji.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. Już się nabrałam.- zironizowała.- A tak serio?
- Czy my wygądamy jakbyśmy teraz żartowali?- spytał Kendall.
- Nieee.- pokręciła głową.- Nie nabierzecie mnie! Nie uda wam się to. Jest Jo?- szybko dostała bezsłowną odpowiedź od Kendalla. Brunetka poszła do sypialni uprzednie pukając.-Hej Jo. Chłopaki mnie straszą, że porwali mi dziecko.
- To jest prawda.- dopiero teraz Jo pokazała jej swoją zapuchniętą od łez twarz.- Porwali go na moich oczach, a ja nie umiałam mu pomóc. To moja wina! Zabrali mi go...- załkała znów.
- Nie nie nie nie...- powtórzyła tak z dwadzieścia razy łapiąc się za głowę. Czuła jak łzy cisną jej się do oczu.- Mój Boże!
- Przepraszam! Przepraszam najmocniej!- złożyła ręce jak do modlitwy, a następnie przyłożyła je do ust.
- To moja wina! To ja miałam się nim opiekować. To ja obiecałam Loganowi, że nic mu się nie stanie. Na mnie spada cała odpowiedzialność. Przecież oni mnie zabiją! Rozszarpią!- przykucnęła.- Biedny Phillip. Gdzie on teraz może być...
- Policja już go szuka.- odpowiedziała.- Dostali jego opis i nawet zdjęcie, jego kocyk... Pewnie teraz płacze maleństwo i chce do mamy.- czuła jak w jej gardle rośnie wielka gula.
- Elena?- przyszedł do nich James.- Nie obwiniaj się. Z tobą też mogło się to wydarzyć.
- Co ja mam zrobić?- wtuliła się w niego nagle. Potrzebowała teraz ciepła bliskiej osoby. James nie zaprostestował. Objął ją mocniej. Przez ten czas zapomniał o tych wszystkich zamieszkach związane z nimi.
- Znajdziemy go.
- Dzięki.- odkleiła się od niego zorientowawszy się, że James ma inną na oku. Otarła delikatnie oczy. Wszyscy wrócili do salonu.
- Ludzie.- zaczął Kendall.- Ja chyba wiem kto to mógł zrobić...
- Kto?- zapytała Elena.
- Amelia. Ona jest chora psychicznie. Kręciła się od pewnego czasu pod naszym domem, a dziś jej nie ma. Jej ziomki napadły na Jo, bo chciała zemsty. Myślała, że Phillip to Chloe.
- O mój Boże. To jeszcze gorzej!- blondynka zatkała sobie szybko usta żeby nie wybuchnąć płaczem.
- Więc to jest moja wina.- kontynuował.- Moja, że nie zadzwoniłem wcześniej na policję.
- Tak. Teraz każdy będzie szukał w sobie winy.- odpowiedział zdenerwowany James.
- No tak. Trzeba w końcu zadzownić do Logana i Marli.- Kendall założył ręce.
- Teraz?- spytała Elena.- Marli umarł ojciec. Dziś ma pogrzeb. To nie jest odpowiedni czas.
- A kiedy mamy to zrobić, hę? O takich rzeczach trzeba jak najszybciej. Byliby jeszcze bardziej źli gdyby dowiedzieli się na miejscu. Tak. Mnie też jest trudno z powodu straty ojca, ale jej syn został porwany. Niech pomyśli o tych, którzy jeszcze żyją!- wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na Kendalla ze zdziwieniem.- No co?- każdy powstrzymał się od komentarza.- No sorry, że tak mówię, ale cały chodzę z nerwów. Logan to mój kumpel. A przeze mnie nastąpiła pomyłka. Oczywiście nie chciałabym żeby to moje dziecko zostało porwane. To takie nie fair...- usiadł i schował twarz w dłonie.
- To teraz losowanie, kto dzwoni.- odezwał się James.- Bo ja nie jestem na to gotowy...
Marla, Logan i reszta najbliższej rodziny uczestniczyli właśnie w pogrzebie. Czarna sukienka szatynki podwiewała delikatnie na brytyjskim wietrze. Zbierało się też na deszcz. Odzwyczaiła się od takiej pogody. Oparła głowę na ramieniu Logana i płakała. Czuła się taka wycieńczona tą całą sytuacją. Patrzyła jak spuszczają trumnę na dół. Wczoraj dowiedziała się, że Jerry Steward nie był jej ojcem. Jednak nadal uważała go za swojego tatę. Na pewno był lepszy niż ten cały Stan Monty, którego nawet nie poznała, nie pozna i nawet nie chciałaby poznać. Ten był dla niej ojcem. Ten ją zaakcetpował. Ten ją wychował i okazał swoją miłość. To niesamowite jak się dobrali. Myślała, że po nim ma niektóre cechy, a to zwykły zbieg okoliczności. Kochała go. I zawsze będzie kochać.
Spojrzała na swoją cierpiącą matkę. Wczoraj jeszcze była na nią zła, jednak dzisiejszego ranka postanowiła jej to wybaczyć. Z zaistaniłych sytuacji nie chciała kłócić się z matką. Nie chciała żeby gorzej to wszystko znosiła. Potrafiła być wyrozumiała, umiała ustępować. Tego nauczył ją właśnie Jerry. Również zawsze powtarzał żeby dążyć do spełnienia swoich marzeń. Do bycia silną. Nie poddawać się. Nagle poczuła wibracje komórki w swojej torebce. Nie mogła teraz odebrać. Musiała czekać do końca, który był tak blisko. Kiedy inni wrzucali kwiaty do środka dołku, ona wrzuciła gałąź z drzewa wiśni, które razem posadzili jak była mała. Po ceremonii postanowiła odebrać jeszcze raz dodzwaniające się do niej połączenie.
- Hej, Kendall.- powiedziała. Logan podszedł do niej słysząc jego imię. Widział jak twarz Marli blednie w oczach z każdą sekundą. Wstrzymała powietrze w płuchach. Spojrzała na Logana mokrymi już oczyma. Zadrżała jej warga. Chciała wydusić z siebie choć słowo, ale nie mogła. Jej oczy zaszły mgłą. Marla wciąż trzymała telefon przy uchu słysząc Halo? Kendalla, które do niej nie dochodziło. Jakby odcięła się od świata. Czuła jak jej nogi więdną. Poczuła się nagle słaba. Telefon wypadł jej z rąk. Zasłabła. Logan złapał ją w ostatniej chwili...
* Napisałabym coś, ale naprawdę nie mam czasu. Muszę się uczyć. Sorki ;/ Ale tylko Wam zdradzę, że bd hardkorowo
- To teraz losowanie, kto dzwoni.- odezwał się James.- Bo ja nie jestem na to gotowy...
Marla, Logan i reszta najbliższej rodziny uczestniczyli właśnie w pogrzebie. Czarna sukienka szatynki podwiewała delikatnie na brytyjskim wietrze. Zbierało się też na deszcz. Odzwyczaiła się od takiej pogody. Oparła głowę na ramieniu Logana i płakała. Czuła się taka wycieńczona tą całą sytuacją. Patrzyła jak spuszczają trumnę na dół. Wczoraj dowiedziała się, że Jerry Steward nie był jej ojcem. Jednak nadal uważała go za swojego tatę. Na pewno był lepszy niż ten cały Stan Monty, którego nawet nie poznała, nie pozna i nawet nie chciałaby poznać. Ten był dla niej ojcem. Ten ją zaakcetpował. Ten ją wychował i okazał swoją miłość. To niesamowite jak się dobrali. Myślała, że po nim ma niektóre cechy, a to zwykły zbieg okoliczności. Kochała go. I zawsze będzie kochać.
Spojrzała na swoją cierpiącą matkę. Wczoraj jeszcze była na nią zła, jednak dzisiejszego ranka postanowiła jej to wybaczyć. Z zaistaniłych sytuacji nie chciała kłócić się z matką. Nie chciała żeby gorzej to wszystko znosiła. Potrafiła być wyrozumiała, umiała ustępować. Tego nauczył ją właśnie Jerry. Również zawsze powtarzał żeby dążyć do spełnienia swoich marzeń. Do bycia silną. Nie poddawać się. Nagle poczuła wibracje komórki w swojej torebce. Nie mogła teraz odebrać. Musiała czekać do końca, który był tak blisko. Kiedy inni wrzucali kwiaty do środka dołku, ona wrzuciła gałąź z drzewa wiśni, które razem posadzili jak była mała. Po ceremonii postanowiła odebrać jeszcze raz dodzwaniające się do niej połączenie.
- Hej, Kendall.- powiedziała. Logan podszedł do niej słysząc jego imię. Widział jak twarz Marli blednie w oczach z każdą sekundą. Wstrzymała powietrze w płuchach. Spojrzała na Logana mokrymi już oczyma. Zadrżała jej warga. Chciała wydusić z siebie choć słowo, ale nie mogła. Jej oczy zaszły mgłą. Marla wciąż trzymała telefon przy uchu słysząc Halo? Kendalla, które do niej nie dochodziło. Jakby odcięła się od świata. Czuła jak jej nogi więdną. Poczuła się nagle słaba. Telefon wypadł jej z rąk. Zasłabła. Logan złapał ją w ostatniej chwili...
* Napisałabym coś, ale naprawdę nie mam czasu. Muszę się uczyć. Sorki ;/ Ale tylko Wam zdradzę, że bd hardkorowo
Klep
OdpowiedzUsuńDobra z racji tego, że nie chciało mi się logować na konto to zakelpałam na anonimie. XD Próbuję przestać być leniem, ale to trudne.Mój tel jest tak wkurzający, że nie daje mi skomentować ostatniego rozdziału na TWTN. Pff... Postanowiłam, że jak bd na lapku to skomentuje. :P No więc co do rozdziału. Wiedziałam, że to ta ruda pizda porwała Phillipa. Suka... Wgl ten moment Jeleny. ❤❤❤ JELENA 5EVER, bo 5 jest większe od 4. XD Kurde jak Elena mogła pomyśleć, że to żart z porwaniem? Niech się każdy nie obwinia, bo to nikogo jest wina. Bym zawaliła tą szmatę. Teraz to ja się o Marlę boję. Najpierw śmierć ojca, który tak naprawdę nim nie jest, a teraz to. Masakra. Mam nadzieję, że szybko znajdą Phillipa. Rozdział świetny jak zawsze. :*
UsuńCałuski :* ❤
Tak. Musisz walczyć ze swoim lenistwem. Dobrze Ci idzie ;)
UsuńNo dobra, zacznijmy od tego, że oczekiwanie, aż nowy odcinek pojawi się na chomikuj jest takie, takie nudne... No, ale jest... twoje opowiadanie. I właśnie je sobie z przyjemnością przeczytam. Dopiero co słuchałam trochę Bloody Beetaroots i Deorro, to jestem trochę rozklekotana.
OdpowiedzUsuńOj Jo, przecież to nie jej wina. Skąd mogła wiedzieć, że coś takiego się wydarzy, co? Nikt nie mógł tego przewidzieć, wiesz? No może z wyjątkiem Marli-autorki. Bo kto inny to wymyślił?
Małemu dzieciakowi krzywdę? No wiesz? Elena myślała, że to żart? Powaga? A to tylko smutna prawda. Witamy w samym środku taniego filmu kryminalnego! Ja nie mogę... teraz obie się będą obwiniać. Tego jeszcze brakowało. Na prawdę. Strach pomyśleć, co będzie, jak Logan i marla zareagują, kiedy dowiedzą się wszystkiego. Ze szczegółami. I jeszcze Kenny podejrzewa Amelię. To ta psychofanka, o ile się nie mylę. To by się nawet kupy trzymało, tylko zastanawiają mnie co kolesie. Właściwie... Ona chyba wie, że Kendall ma dziewczynkę, co nie?
Biedna Marla... No takie nowiny i to zaraz po pogrzebie. To jest takie... przytłaczające. Dobra, ponieważ (biorąc pod uwagę zeszły tydzień) nowy odcinek będzie dopiero za godzinę, to sprawdzę, czy jest już soundtrack na YT i biorę się za Tlen. No... Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!
Trochę beka że wszyscy zaczęli się po kolei obwiniać. Wątpię żeby to coś zmieniło. Na Kenda spoczął obowiązek zadzwonienia do Hendersonów. Biedna Marla. Ona psychicznie tego nie zdzierży. Tym bardziej że kiedyś też była porwana i wie jak to jest. Super roz i czekam na hardkor. I ucz się tam ;)
OdpowiedzUsuńNiech tylko cod mu zrobi!
OdpowiedzUsuńRozdział jest super mega i w ogóle czekam
Xo
Sylwia
Nie wierzę w to że porwali małego. Marla się załamie. Dobrze że Logan jest z nią w tej trudnej dla niej chwili jaką jest śmierć jej jak się okazuje nie prawdziwego ojca. Załamie się psychicznie. Rozdział jak zawsze super. Pozdrawiam i zapraszam do mnie fanka-love-btr.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPrzez Supernatural zapomniałam o skomentowaniu :p
OdpowiedzUsuńJak Elena mogła nie uwierzyć, że go porwali? ja cię :/
Wszyscy po kolei się obwiniają i nawet Kendall ... Kto porwał biedne małe dziecko? :'( ruda sucz, a może zupełnie kto inny?
Biedna Marla, aż znowu chce mi sie ryczeć :'( Nie dziwię sie, ze aż zasłabła, bo ta wiadomość musi być wielkim ciosem.
Scena James i Elena tak, tak tak :D piękne, czem u się odsunęła, on nie protestował :p #JelenaForever *-*
świetne, czekam na nexta ;)
Wybaczam. Mi się często zdarza i trzeba mi przypominać
Usuńa jak to się stało że ja nie skomentowałem ?! Nie wiem... Prosze o wybaczenie mi tego zaniechania o królowo!
OdpowiedzUsuńTyle się dzieje. uhuhu! Biedny mały phil.. kto wie gdzie on się teraz podziewa... Dobrze że przynajmniej Kendall ruszył mozgownicą i już wie że to ta pipa. teraz trza jej szukać!
jelena... Ach... Tak cudownie sie przytulali. Czemu nie więcej? James dupku! Wróć do niej!
Biedna Marla... tyle na nią spada.. I jeszcze teraz to omdlenie. Logan też dużo przeżyje.. Hendersonowie mają ostatnio przedupione.
Pozostaje sie cieszyć że kolejny rozdział już jutro! Jak dobrze... Poniedziałek był taki dziwny... jak chcę drogę z powrotem! A o piątku z fts zapomniałem... ;p
czekam na kolejny ^^
Porwanie, pogrzeb Ojca to już za dużo wydarzeń jak na jeden czas. Nie ważne czy to mały by był z Jo czy Eleną to i tak się musiało wydarzyć. Trochę mi szkoda Jo, ale czasu nie cofniesz. Biorę się za kolejny rodział!
OdpowiedzUsuń