środa, 24 lutego 2016

Rozdział 189

Nadszedł gorący poranek. Już od wschodu słońca można było usłyszeć radosne trele ptaków. Ten przyjemny dźwięk obudził właśnie Alexę. Otworzyła powoli oczy. To mógłby być całkiem udany dzień, ale odkąd Carlos ją zranił, traciła nadzieję za każdym razem. Dla niej nigdy już nie miał nadejść radosny dzień. Myślała, że jest skazana na to do końca swoich dni. Podniosła się i wyprostowała. Tkwiła tak kilka sekund. Ta cisza doprowadzała ją do szału. Chciała znaleźć jakieś zajęcie, które pochłnie jej ciało i umysł w stu procentach, aby nie myśleć o procesie. Musi poczuć się kobietą wolną. Musi zacząć uczyć się jak żyć bez niego. Bez Carlosa. Jej życie już nie bedzie takie samo. Już nigdy. Nagle zadzwonił jej telefon. Nie znała tego numeru, jednak postanowiła odebrać.


A: Halo?
L: Alexa, to ja, Lily...- w tym momencie blondynka zamilkła. Nie wiedziała jak zareagować. Co powiedzieć. Ostatnią osobą z jaką chciała gadać to właśnie Lily Collins. Dlaczego on a w ogóle chce z nią gadać?
A: Zniknij z mojego życia szmato! Nie chcę cię znać!- już miała się rozłączyć...
L: Nie rozłączaj się, proszę. Porozmawiajmy.
A: Nie mamy o czym rozmawiać.- odparła sucho.- po czym definitywnie postanowiła zakończyć rozmowę.

Zdenerwowana zasiadła do laptopa, aby odczytać pocztę. Robiła to codziennie każdego poranka. Nic nowego nie przyszło. Weszła na pierwszy lepszy portal społecznościowy gdzie niesamowitym cudem, tak nagle pokazało jej się powiadomienie: Nowy użytkownik zaprasza cię na videorozmowę. Z ciekawości potwierdziła, jednak ukryła swoją twarz. Wyskoczyło jej okienko. Była to kobieta, której twarzy też nie było widać. Nic nie mówiła. Alexa postanowiła postawić pierwszy krok.
- Halo? Kto mówi?- spytała.
- Po prostu mnie wysłuchaj...- i wtedy ujawniła się jej twarz. To była Lily. Miała teraz zupełnie inną fryzurę. Zmieniła się. Długie loki zastąpiły krótkie i proste włosy.
- Do jasnej cholery!- zdenerwowała się.- Zadzwonię po policję i powiem im, że mnie prześladujesz!
- Lex, proszę...
- Dla ciebie Alexa! Nie pozwalaj sobie! Wiesz co? Jesteś zwykłą szmatą! Ponad rok temu przespałaś się z moim mężem. Oboje mnie za to przepraszaliście. W końcu wam obojgu wybaczyłam. Wybaczyłam tobie!- czuła jak łzy napływają jej do oczu.- Próbowałam traktować cię normalnie. Byłyśmy na imprezie z dziewczynami. Chodziłyśmy razem na zakupy i śmiałyśmy się. Wpuściłam cię do własnego domu gdzie przy twojej obecności powiedziałam do Carlosa, że mu ufam. A ty kurwa robisz mi po raz drugi takie świństwo! Blizna w moim sercu odtworzyła się i wykrwawiła do końca. Nie potrafiłabym...- nie była w stanie powiedzieć nic więcej.
- Ja...- zadrżała jej głos. Nie spodziewała się aż tak bolesnych słów. Była na nie przygotowana, ale emocje wzięły w górę.- Nie jestem tu, aby błagać cię o przebaczenie.
- A co? Chcesz się pośmiać? Bo ty jesteś lepsza? Możesz mieć wszystko? Wspaniałą pełną rodzinę...
- O czym ty mówisz?- zmarszczyła brwi.- Nie!- Chcę ci tylko powiedzieć, że masz rację. Możesz mnie nienawidzić. Nie oczekuję od ciebie przebaczenia. Już mnie nigdy więcej nie zobaczysz. Popełniasz jednak błąd. Wiem, że jest jak jest, ale Carlos cię kocha.
- To co teraz mówisz nie mieści mi się w głowie!- złapała się za włosy miętosząc je w dłoniach.- Po jednym seksie z nim mówisz, że was poniosło i go nie kochasz, a po drugim go kochasz, ale mówisz jeszcze, że on mnie kocha... On już mnie nie kocha. Zostawił mnie, a ja jego.
- Słuchaj...on wołał twoje imię gdy spał.
- Zamilcz.- zamknęła oczy i osuszyła łzy.- Nie uciszysz swoich wyrzutów sumienia próbując nas znowu pojednać. tego dnia cieszę się z jednego powodu. Widząc twoje łzy w tej sytuacji, że już nie zobaczę cię nigdy więcej. Gnij w piekle, szmato.- rozłączyła się. Okienko konwersacji zniknęło. Podeszła do okna, aby je otworzyć, bo miałam wrażenie, że zaraz się udusi we własnej sypialni, a po chwili zalała się kolejną porcją łez.


Loganowi śnił się piękny sen z jego żoną i dzieckiem, dlatego wstał dobrze nastawiony na trudy dzisiejszego dnia. Zgrabnie poradził sobie ze złamaną ręką. Już nie przeszkadzała mu podczas snu. Na początku trudno było się przyzwyczaić. Marli miejsce było puste. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że już po jedenastej. Kiedy chciał wstać, jego oczy natrafiły na fiolkę schowaną za lampką nocną. Wziął ją do ręki, Były to tabletki Jamesa i do tego bardzo silne leki antydepresyjne. Zmartwił się. To prawda, że po śmierci jej ojca i porwaniu Phila, miała załamanie nerwowe i Logan podawał jej te tabletki, ale to było jakieś trzy razy. A tabletki znikały. Zaniepojony całą sytuacją zszedł na dół. To, co widział było normalne. Śniadanie czekało na stole, a ona sama siedziała w salonie przy laptopie.
- O, już się obudziłeś.- wyjrzała, aby nawiązać kontakt wzrokowy.
- No tak wyszło...
- Na stole...
- ... jest śniadanie. Widzę. Dziękuję.- choć wcale nie zmierzał w kierunku jedzenia, a w kierunku szatynki.- Możemy porozmawiać?
- A o czym?
- Czy wszystko ok?- spytał.
- Eh, co za głupie pytanie.- ściągnęła brwi.- Oczywiście, że wszystko jest w porządku.- wymusiła uśmiech.
- Jak się czujesz?- usiadł naprzeciwko.
- Hmm, normalnie.
- A dlaczego? Jeszcze niedawno tyle się wydarzyło, a dziś zachowujesz się jakbyś już tego nie pamiętała.- na te słowa zrzedła jej mina. Ugryzł się w język. Mógł tego nie mówić. Jak mógł wypominać jej te wszystkie rzeczy?- A może twoje dobre samopoczucie jest spowodowane tym?- postawił na stoliku fiolkę, a Marla gdy to zobaczyła, spuściła wzrok.
- Zapomniałam schować...- mruknęła.
- Zapomniałaś schować? Marla! To są silne psychotropy. Coś ci się może stać gdy je będziesz brała!
- Czy ty nie rozumiesz, że dzięki nim czuję się znacznie lepiej?
- A ja cię nie poznaję! Ja rozumiem. To serio wielka strata dla naszej rodziny, że twój tata odszedł. Ale to jest samolubne! Nie możesz tego brać kiedy karmisz piersią!
- Przestałam już to robić...
- Nie obchodzi mnie to. Masz przestać. Nie chcę żebyś więcej to brała, rozumiesz? Nie daruję sobie jeśli coś ci się stanie. Pomyśl o naszej rodzinie. Czym ryzykujesz? Jeśli chcesz się uspokoić to nie wiem... pij melisę albo uprawiaj jogę, ale nie truj się do jasnej cholery.
- Przepraszam.- schowała twarz w dłonie.- Może nie widać tego, ale jestem w rozsypce. Przepraszam... ale wtedy sądziłam, że tylko to mi pomoże. Było na wyciągnięcie ręki.
- Ah, Marls...- podszedł do niej i przytulił.- Wszystko się ułoży. Zawsze się układało. Obiecaj mi, że to odstawisz.
- Obiecuję.- przytaknęła.- A ty obiecujesz, że będzie dobrze?
- Tak, obiecuję.- gdy to mówił zerknął do laptopa gdzie widniała lista dziwnych linków i zdjęć jakiegoś miasta.- Mogę wiedzieć co robisz?
- Ehm, nie wiem jak zareagujesz...- wzięła wdech.- Chcę znaleźć swoją rodzinę od strony ojca.






* Dziś rozdział bez szału. Coś czuję, że dzięki mojemu planowi wtorkowe wieczory będą męczące. Tym razem jakoś to wpłynęło na jakość mojej wypowiedzi. Jest już dość późno. Jak się obudzę rano to być może sama zdziwię się co ja tu napisałam :) I dzięki za dużą frekwencję pod ostatnim rozdziałem. Dużo wyświetleń, oj dużo :)


PS Ma to sens? ;p






8 komentarzy:

  1. Nigdy nie wiem co napisać w takim komentarzu
    Nie lubię ich pisać
    AL rozdział jest jak zawsze świetny
    Podziwiam cie 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak doceniam za każdym razem, więc opłaca się ;)

      Usuń
  2. Klep, bo się nie wyrobiłam, a zaraz bus jedzie -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Alexa jej dojebała :o nawet nie dopusciła do słowa..
      Marla odstaw leki! Już miało być oki, a tu to :/
      Super rozdział i czekam ;)
      Kom krótki, bo coś mnie chyba rozklada i wszystko boli -,-

      Usuń
  3. Sam zwrot „Lex”, kojarzy mi się z Lexem Luthorem. Wiesz, taki zły, łysy facet, który nie lubi Supermana i chce go zniszczyć. A Alexa nie jest łysa. Baa... Nie jest nawet ruda. Bo gdyby Lexowi nie wypadły głosy, to byłby właśnie rudy.
    Zebrało jej się na wyznania. Tylko dziwi mnie, że Carlos jest taki głupi (tak, napisałam to) i sam jej tego nie powie. Nie podoba mi się, że Lily po tym wszystkim jeszcze ma zamiar to wywlekać. Alexę i Carlosa na pewno czeka dłuuga rozmowa na ten temat. Z drugiej strony... Może jednak nie wszystko stracone? Biedna Alexa... Przez co ona teraz musi przechodzić?
    Czekaj, czekaj... Marla sama bierze te tabletki? Sama z siebie? Bo ja nie wiem, co Ty sugerujesz. Dlaczego sama nie pójdzie do terapeuty, tylko sama się faszeruje tymi lekami. A tak się Logan martwił, że o la Boga, co będzie jak się dowie. A teraz proszę... Jakby się uzależniła. O tak... Marla zdecydowanie potrzebuje terapii. A teraz... szuka rodziny ojca. No pięknie...
    Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Od jakiegoś czasu czytam twojego bloga i jest po prostu cudowny. Podziwiam cię za twoje umiejętności pisarskie. Sama dopiero zaczynam i niezbyt mi to wychodzi. Rozdział cudowny. Przesyłam dużo weny i czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowita jest Lilly, tutaj śpi z Carlosem później za jakiś czas pisze do Alexy. No i ten wątek z miłością do Alexy, rozwala system. Rozumiem, Marla ma deprechę ale żeby brać leki, większość ludzi tak robi no ale też bez przesady.. James się z tego wyleczył więc i Ona może odstawić ten ' wspomagacz nastroju ' .
    Sens - 100 % .

    OdpowiedzUsuń
  6. Alexa :( , Carlos - smutne ale prawdziwe ,
    Logan i Marla :( , też smutno ...

    Piszesz świetnie , brak mi słów ;)

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział