Kendall
i Jo czekali na lekarza siedząc na korytarzu szpitala niepublicznego. Szatynka
natomiast przeszła dalej przez korytarz zatrzymując się przed gabinetem
ginekologa. Niestety nie przyjmował tego dnia. Spróbowała inaczej. Podeszła do
recepcji zapytać się czy jest możliwe, aby zrobili jej badania krwi. Zdziwiła
się gdy zobaczyła, że pielęgniarek nie ma, a zamiast nich siedzi mężczyzna z
fartuchu. Mimo to zapytała go. Mężczyzna znalazł jej kartę pacjenta.
-
Stewart, tak?
-
Steward, przez d.- poprawiła go.
-
Rzeczywiście. Przepraszam, ale Stewart to popularne chyba nazwisko za oceanem.
-
No widzi Pan, są wyjątki.
-
Niestety jest pewien problem…- ciągnął lekarz.
-
Coś jest nie tak?- przestraszyła się.
-
Nie… chodzi o to, że w całym mieście pielęgniarki i reszta służby prowadzą
strajk. I jeśli chce się Pani skierować na badanie krwi to wykona to lekarz.
Cóż… lekarze są w ten sposób przeciążeni i nie wiadomo kiedy Pani dostanie
wyniki, ponieważ w laboratoriach też nikogo nie ma.
-
No trudno. A kiedy jest możliwe to badanie?
-
Teraz. Potem nie będzie na co czekać.
-
Dobrze, zgadzam się.- kiwnęła głową. To jej bardzo odpowiadało.
-
Proszę skierować się na pierwsze piętro, pokój dziewiętnasty.
-
Dziękuję.- Marla weszła szybko na pierwsze piętro i znalazła odpowiednie
drzwi.- Dzień dobry.- powiedziała do młodej lekarki.
-
Dzień dobry, proszę usiąść.- wzięła do ręki jej kartę pacjenta.- Została Pani
przeniesiona do naszego szpitala niedawno?
-
Tak.
-
Właśnie czytałam, bo są tu informacje jeszcze z tamtego szpitala. Ostatnio była
Pani w szpitalu po wypadku samochodowym.
-
Tak, ale od tamtej pory wszystko jest w normie.
-
To dobrze. Zaraz pobierzemy krew.- wyjęła sprzęt z szuflady. Założyła
rękawiczki i wyciągnęła igłę ze świeżo otwartego opakowania. Marla
przestraszyła się. Lekarka zrobiła jej zacisk na przedramieniu.
-
Jadła coś Pani?
-
Nie.
-
Hmm…- kiwnęła głową.-To po wyjściu ze szpitala proszę to niezwłocznie zrobić,
żeby Pani nie osłabła.- dziewczyna przytaknęła. Kobieta przemyła jej rękę.-
Tutaj mamy dobrą żyłę… To będzie jedno wkłucie…- Marla zamknęła oczy, nie
chciała na to patrzeć. Poczuła uszczypiecie, a raczej ból na ręce, zrobiła
kilka wdechów. Skrzywiła się.- Już.- wyjęła igłę i przyłożyła gazę na to
miejsce.- Ponieważ sytuacja szpitali nie jest najlepsza, a szpital publiczny
potrzebuję większej pomocy niż my, zadzwonię do Pani kiedy wyniki będą gotowe.
-
Kiedy mniej więcej będzie to możliwe?
-
Tego nie wiem. Myślę, że w ciągu tygodnia. Chyba, że to poważna sprawa…-
zamyśliła się na chwilę.- Dlaczego chce mieć pani wykonane te badania?
Potrzebuje Pani jakiegoś zaświadczenia o stanie zdrowia?
-
Nie.- nie chciała jej powiedzieć prawdy.- Tak kontrolnie.- skłamała.
-
No dobrze. To wszystko.
-
Do widzenia.
-
Do widzenia.
Marla
zamknęła drzwi wciąż trzymając się za ukłute miejsce tak, aby gaza jej nie
wyleciała. Zeszła na dół czekając na przyjaciół. Po pięciu minutach Jo i
Kendall wyszli z gabinetu.
-
I jak?
-
Niczego więcej prócz tego co powiedział Logan się nie dowiedzieliśmy.-
odpowiedział Kendall.
-
Mówiłam ci, że nic mi nie będzie.- westchnęła blondynka.- Czy ty byłaś na
badaniach krwi?- spojrzała na Marlę i jej rękę.
-
Tak.- odpowiedziała krótko.- Idziemy?- wstała tak szybko, że trochę zakręciło
jej się w głowie.
-
Weź ty lepiej coś zjedz.- powiedział Kendall.- Nie dość, że pół dnia nic nie
jadłaś to pozwoliłaś sobie pobrać jeszcze krew. Jest sobota, chodź do nas.
-
Może później. Na razie chcę wrócić do domu.
-
Ok, to do zobaczenia.- pożegnali się na rozwidleniu dróg przed szpitalem.
Marla
przeszła się po niezbyt zaludnionych uliczkach miasta. Nie miała daleko do
domu, gdzieś na peryferiach miasta, niedaleko był hotel. Czuła zmęczenie, a w
dodatku było jej słabo. Łykała jak najwięcej świeżego powietrza. Wyrzuciła w
końcu gazę do kosza. Gdy przechodziła obok apteki, zatrzymała się na chwilę
przed nią. Zastanawiała się czy do niej wejść. W końcu spięła się i weszła do
środka zakładając okulary. Do jej nosa dotarł ten apteczny zapach. Rozejrzała
się po półkach pełnych przeróżnych leków, maści i pudełek. Nie było nikogo, tylko
ona i aptekarka. Marla bacznie obserwowała produkty na półkach próbując znaleźć
coś dla siebie. W ostatnim dziale znalazła to czego potrzebowała. Wzięła o ręki
różowe pudełko. Przeraziła się, ponieważ w dłoniach trzymała test ciążowy.
Czuła, że może nie będzie jej potrzebny, bo przecież to, że obudziła się w nie
swoim łóżku zupełnie nie pamiętając dlaczego nie oznacza, że to musiało się
stać. Nawet tak to nie wyglądało. Nie czuła tego w sobie. Nawet nie mogłaby
tego zrobić tylko, że nie miała stuprocentowej pewności. Podeszła do kasy z
grobową miną i zapłaciła za pudełko. Bez słowa schowała go do torebki i wyszła.
Chciała uciec z tego miejsca, ale nie mogła. Była zbyt słaba… Na miękkich
nogach dotarła do Palmwoods. Ledwo wcisnęła guzik w windzie, który teraz wydał
jej się tak ciężki i uparty. Po omacku przeszukała torbę, aby znaleźć klucze,
ale zbyt bardzo zdenerwowała się tym, że nie mogła ich znaleźć. Potem okazało
się, że drzwi były cały czas otwarte. Pierwsze co zrobiła to położyła się na
kanapie.
-
Tutaj jesteś!- Lucy wyszła z łazienki.- Wróciłaś w ogóle do domu? Bo jak ja
wróciłam to cię nie było, a przecież wyszłaś pierwsza.- na dzień dobry zadała
jej pytanie, które ją dobiło.
-
Tak. Byłam się jeszcze przejść. Wróciłam, a ty spałaś. Nie chciałam cię budzić.
Położyłam się na kanapie. Tak, właśnie tak było.- wyjąkała.
-
Zjedz coś. Marnie wyglądasz.
-
Pobierano mi krew…
- Po co? Tym bardziej!- skoczyła do lodówki. W minutę Lucy przyrządziła jej kanapki.-
Nie spuszczę z ciebie oczu póki ich nie zjesz.- Marla zmusiła się do zjedzenia
kanapki. Kiedy zjadła, lokatorka postanowiła ją o coś zapytać.- I jak poszło?
-
Dobre były.
-
Nie o to chodzi…- machnęła ręką.
-
A o co?
-
Jak ci poszło z Jamesem?
-
CO?! To ty wiesz?- ostatni kęs kanapki stanął jej prawie w gardle.
-
A jednak! No jasne, że wiem. A myślałaś, że to przede mną ukryjecie? Nie ma
mowy!- uśmiechnęła się.
-
I ty mówisz mi to tak spokojnie?- napiła się wody.
-
A mam płakać? Przecież to nie powód do płaczu. Fakt, James potrafi zaskakiwać,
ale…
-
Ja ciebie w ogóle nie rozumiem.- przerwała jej.- Nie jesteś na mnie zła? Albo
na niego?
-
Dlaczego mam być zła na zwykłą niespodziankę?- Lucy zmarszczyła brwi.
-
Ty to nazywasz niespodzianką?!- nagle odzyskała siły.
-
Więc powiesz mi co to jest czy mam się sama domyśleć?- założyła ręce.
-
O czym ty teraz gadasz?
-
O prezencie dla mnie od Jamesa. Pokazał ci go?
-
To przez cały czas o to ci chodziło?- kamień spadł jej z serca.
-
Tak! A tobie nie? O co chodzi?- zmartwiła się.- Dobrze się czujesz?
-
Tak, dobrze. Wiesz… jeszcze mi nie pokazał.
-
Aj…- rockmenka zawiodła się.- Pytałam już każdego. No dobra. Daje ci spokój, bo
widzę, że jesteś nie w swoim sosie dzisiaj.- odeszła.
Marla
przypomniała sobie dzięki niej dlaczego się znalazła w jego pokoju. James
chciał jej pokazać prezent. Marla czuła, że musi jeszcze porozmawiać z Jamesem.
Jednak pierwszorzędną rzeczą jaką musiała teraz uczynić to test ciążowy. Poszła
z torebką do łazienki i zamknęła się na zamek.
* Zmieniam zdanie. Nie podoba mi się ten rozdział :P Wracam za tydzień z lepszym :D To jest takie beznadziejne, że nawet zatrailerować się nie da. Sorry Was za to.A nieee... mogę Wam zdradzić, że James zacznie wpadać w coraz większe poczucie winy :P
Do poniedziałku :*
PS Mała informacja. W sobotę lecę do Grecji na caluśki tydzień i spędzę uro czwarty raz z rzędu poza domem yyy...nie ważne. Z tego powodu rozdział 56 w poniedziałek i rozdział XVII - Małe poświęcenie ( zdradziłam tytuł za to rozczarowanie) na drugim blogu może nie pojawić się punktualnie z powodu wiadomych. Różnica czasowa. Choć kto wie... wykażę się sprytem ;) Jeśli nie pojawi się o 00:03 to kilka minut później, ewentualnie rano. No to tyle.
* Zmieniam zdanie. Nie podoba mi się ten rozdział :P Wracam za tydzień z lepszym :D To jest takie beznadziejne, że nawet zatrailerować się nie da. Sorry Was za to.A nieee... mogę Wam zdradzić, że James zacznie wpadać w coraz większe poczucie winy :P
Do poniedziałku :*
PS Mała informacja. W sobotę lecę do Grecji na caluśki tydzień i spędzę uro czwarty raz z rzędu poza domem yyy...nie ważne. Z tego powodu rozdział 56 w poniedziałek i rozdział XVII - Małe poświęcenie ( zdradziłam tytuł za to rozczarowanie) na drugim blogu może nie pojawić się punktualnie z powodu wiadomych. Różnica czasowa. Choć kto wie... wykażę się sprytem ;) Jeśli nie pojawi się o 00:03 to kilka minut później, ewentualnie rano. No to tyle.
Nasza autoreczka znów żali się, że ma beznadziejny rozdział, a tak nie wiesz. Nie wiem czy zauważyłaś, ale histeryzujesz tak przy większości spokojniejszych rozdziałów. Uważasz, że jak nic się nie dzieje to jest nudno, a się mylisz, ale ty chyba tego jeszcze nie pojęłaś. Za to twój drugi blog z każdym rozdziałem rozrywa mi dupę, więc nadrabiasz :) Jak to nie da się zapowiedzieć? Co się z tobą dzieje? Ja jestem ciekawa czy ten test wyjdzie dodatni czy ujemny. Rozdział jest git. To tyle co mam ci do powiedzenia :p
OdpowiedzUsuńTo brzmi jak hejt na opak :p Oj no dobraaa. No ale może ktoś tydzień czeka na coś czadowego, a tu kicha. A ja szczerze to nie wiem co inni o mnie myślą, bo mi raczej tego nie napiszą. "Napiszę jej super rozdział i niech się cieszy". Dobra...bo mi tu już się schodzi na różne tematy. Po prostu spaç nie mogę o nie wiem co ze sobą zrobić, więc odp na komentarz :p
UsuńNo, już widzę, jak strajkują pielęgniarki z prywatnej kliniki. Przecież im sporo płacą. To pielęgniarki z górnej półki. I wiedziałam, że Marla i James ze sobą nie spali. Bez względu na to, jak głupio brzmi to zdanie... Przecież James kocha Lucy, a Marla kocha Logana. Taka erotyczna wymianka zdecydowanie do nich nie pasuje. I chyba się machnęłaś, wiesz... Krew pobiera się na czczo. Nie wolno jeść, bo nie wiem czemu, ale wiem, że nie wolno. No cóż... Rozdział świetny, czekam na nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPielęgniarki z publicznegp strajkują, dlatego te pojechały im pomóc gdy tam są teraz bardziej potrzebne. A to, że pielęgniarka zapytała się jej czy jadła nie oznacza, że miała jeść. Nakazała jej to po fakcie. Mnie nawet nie tak dawno pobierali, więc wiem, że na czczo. Po prostu chciałam wykurzyć pielęgniarki z niepublicznego i tylko taki pomysł wpadł mi do głowy, a że już wyszło jak wyszło no to tylko moja wina. Zresztą powiedziałam już jaki jest ten rozdział.
UsuńJa tylko wyraziłam swoje zdanie. Nic nie poradzę, że mylę się częściej niż czasami.
UsuńTo jest twój świat i nawet jakbyś chciała żeby ktoś dostał raka rzęs to czemu nie hehehe :D Ta rozmowa z Lucy na końcu jest dobra. Każda myśli o czym innym co w tym czasie je nurtuje. Super rozdział. See ya, K.C.
OdpowiedzUsuńPs Urodziny masz osiemnastego, tak?
Test ciążowy? Jak wyjdzie pozytywny to Jamesowi wyrwę chuja razem z jajami. Swoją drogą zastanawiam się co wtedy zrobi Marla. Prześpi się z Loganem dla niepoznaki? Ale mam nadzieję, że wszystko bd dobrze i że Marla w żadnej ciąży nie jest. I ta rozmowa z Lucy... Prawie się wygadała. ;)
OdpowiedzUsuńCo Ty kłamiesz że się rozdział nie udał. Zawsze jest świetnie. ;*
Zapomniałem dodać, że mam takie jedno wyobrażenie. Załóżmy, że Marla jednak jest w ciąży i potem rodzi. Następuje taka sytuacja w szpitalu: Logan pierwszy raz bierze na ręce "swoje" dziecko i mówi "o jaki on śliczny, mój malutki synek bla bla bla" a tu się zza jego ramienia wychyla Carlos i patrzy na to dziecko i wyskakuje z tekstem "jakiś taki do Jamesa podobny". Ciekawe co by wtedy zrobili ;D
UsuńWiesz, zauważyłam, że my obie mamy ten sam problem. Ja też, gdy nie mam weny i piszę, coś aby tylko wstawić na bloga, mówię, że taki nudny, czy monotonny, a po mimo to wszyscy piszą, że im się podoba.i może maja racje. Obie histeryzujemy, że rozdział jest beznadziejny, a wynika to z tego, że tak nam się to tylko wydaje. Chyba, że czytelnicy kłamią :/ Ale wątpię.
OdpowiedzUsuńJa mówię otwarcie. Nie uważam, że twój rozdział jest beznadziejny. Jest spokojny i nic szalonego się w nim nie dzieje, takich też potrzebujemy. Nie tylko tych, które będą trzymały nas w napięciu ;) Mi się on podoba, najbardziej śmieje się z tego testu ciążowego. Wątpię, na serio wątpię, że się przespali. Przecież Marla, o ile dobrze pamiętam, jak się obudziła, była jeszcze w ubraniu. Coś też w małym stopniu może świadczyć o tym, że raczej nic strasznego tam nie zaszło. Mogło być również tak, że Jamesowi zachciało się spać, bądź był tak pijany, że upadł na podłogę, Marla go podniosła, posadziła na łóżku, on nie chciał jej puści, dziewczyna czekała tak długo, zanim ją puści i zasnęła. Taki mi się wydaje, ale nie ukrywam, że czekam na rozwikłanie tej zagadki ;)
Pozdrawiam Stelss :************
Co czytam Twojego bloga, to co kilka dni piszesz że rozdział beznadziejny.. Ech ;D. Jak tak możesz? Rozdział jak zawsze świetny, no i ta nutka tajemnicy się pojawia.. Czy Marla jest w ciąży ? o.o . Zastanawiam się co zrobi Lucy jak przez przypadek, zobaczy test i wszystko powie Loganowi ;D. huhu.. ;D. To musi być zabójcze xd. Rozdział genialny ;). Świetny dialog pomiędzy Lucy a Marlą.. O niespodziankę ;).
OdpowiedzUsuń