poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 57

Marla ubrała się szybko w zestaw ciuchów, który wyprasowała wczoraj. Spojrzała kątem oka do swojej szafy i wyciągnęła z wieszaka marynarkę. Zauważyła, że nie była w najlepszym stanie, więc zrezygnowała z jej założenia. Nie mogła nawet sobie przypomnieć co mogło jej się stać. Wyjrzała przez okno. Na parkingu już czekało czerwone auto Carlosa. Obok niego siedział Logan. Zamknęła dom i zeszła na dół. Marla otworzyła sobie tylne drzwi i wsiadła do sportowego samochodu. 
- A może chcesz sportowe?- podał pomysł Carlos.- Spójrz na te cacko. Czyż nie jest piękne?
- Robi wrażenie, ale to nie w moim stylu. Wolę jakieś klasyczne. Dlaczego wcześniej nie widziałam tego samochodu i ciebie za kierownicą?- kiedy padło pytanie, chłopaki spojrzeli po sobie z uśmieszkiem.
- Nie dawno powiedzmy, że odzyskałem prawo jazdy.- Marla zauważyła w lusterku odbijający się jego biały uśmieszek. Nie opowiadałem ci tej historii?- zaprzeczyła.- A to dziwne, bo każdemu się chwalę. Otóż kiedyś spowodowałem wypadek samochodowy. To znaczy ja i jeszcze James swoim samochodem.
- To James i ty mieliście prawo jazdy? Myślałam, że tylko Logan i Kendall…
- Nie. No fakt. Logan zrobił prawko mając siedemnaście lat, Kendall rok temu, bo uważał, że jeśli mamy szofera to nie potrzebuje jeździć, ale się pomylił. Ja i James dostaliśmy papierek podajże gdy mieliśmy po osiemnaście lat.
- Ale co z tym wypadkiem?- zaciekawiła się.
- Było to tak dwa lata temu. Kończyła się impreza, na której o dziwo nic nie wypiłem. No może tam drinka, ale to było nic. Dom był daleko, samochód na wyciągnięcie ręki, więc wsiadłem. James trochę w gorszym stanie też wsiał do auta, chodź radziłem żeby wybrał się ze mną, ale nie chciał zostawać auta na podejrzanej dzielnicy. I twierdził, że nie jest aż tak pijany i do domu też wcale tak daleko nie jest. On zawsze miał tendencje do niszczenia rzeczy…- zaśmiał się.- No i jechałem za nim tak, aby mieć go na oku. Światła sugerowały, że zaraz zmieni się na czerwone. James przyspieszył, bo chciał zdążyć. I ja jak ten głupi też przyspieszyłem. Niespodziewanie z bocznej ulicy wyjechała ciężarówka. James w ostatniej chwili zauważył pojazd i zahamował. Ja się zagapiłem w ciężarówkę i nie zorientowałem się, że James stanął przed światłami, ale maską wychodzącą już na główną ulicę. Przywaliłem mu w bagażnik, co spowodowało, że ten jego przód jeszcze trochę wysunął się naprzód. Ciężarówka się tego nie spodziewała i nie zauważyła. Przydzwoniłem w maskę Jamesa, a kierowca tira otarł się o auto Jamesa. Niby nikomu nic się nie stało, ale szkody były. Zrobił się korek, przyjechała policja. James jeszcze tam próbował ich jakoś przekonać mówiąc, że jest gwiazdą i może dla nich coś zrobić, ale to jeszcze bardziej gliny rozgniewało. Musieliśmy zapłacić za szkody kierowcy ciężarówki. Sprawa się trochę ciągnęła, więc ominę szczegóły. Zabrano mi prawo jazdy na dwa lata za spowodowanie wypadku, takiego łańcuszka plus przekroczenie prędkości. Jamesowi również, ale na dwa i pół roku, bo jeszcze prowadził po pijaku.
- Rany…- słuchała historii z otwartymi ustami.- I czym tak się szczycić?
- Niezła kraksa była…
- Jesteś szaleńcem, wiesz?- uśmiechnęła się do przyjaciela.
- Dziękuję.
- To jakie masz plany na dzisiejszy dzień?- zmienił temat Logan.
- Kupno auta, nagrania, spotkanie z tą projektantką i chyba zakupy.- wyliczała na palcach.
- Zakupy?
- Tak. Wzięło mnie na ciuchy. Logan? Może byś poszedł ze mną?
- Wiesz, że nie lubię zakupów…- jęknął.
- Znowu się wypierasz. Dlaczego tylko James lubi z was zakupy?
- Bo dba o siebie bardziej niż ktokolwiek z nas. Ale jeśli ci bardzo na tym zależy to dla ciebie przemogę się.
- Wiedziałam, że mi nie odmówisz.- cieszyła się, że postawiła na swoim.
- Jesteśmy na miejscu.- poinformował Carlos parkując pod salonem samochodowym.
Wysiedli. Każdy z nich wpatrywał się w inne auto. Niestety Marli nie podobało się żadne stojące auto na zewnątrz. Pracownik wyszedł na zewnątrz.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?- gruby mężczyzna zapytał sympatycznym głosem.
- Szukam samochodu.- odpowiedziała.
- Takiego idealnego dla kobiety jak ta.- dopowiedział Logan.
- Rozumiem. Więc odmówimy tym wielkim terenowym i podróżnym. Tutaj na placu mamy też z najnowszej kolekcji.- wskazał na czarne auta.
- Wolałabym żeby nie było czarne.
- Kolor można zmienić.- odezwał się Carlos.
- Dokładnie.- potwierdził jego słowa pracownik.- Niedaleko jest nasza zaufana lakiernia. Może Pani wybrać jakikolwiek kolor. Przepraszam bardzo, ale mam obowiązki. Przyprowadzę do Państwa naszego nowego pracownika. Młody, ale to świetny fachowiec.- uśmiechnął się i poszedł.
- Może wejdźmy do środka… przez szybę zauważyłam kilka naprawdę dobrych.
- Żadne z tych ci się nie podobają?- spytał Carlos.- Ten jest cudowny.
- Może i tak, ale podwozie jest za niskie. Wolę poczuć, że siedzę trochę wyżej, ale nie za wysoko jak w tych gigantach.
- Nie radzę.- gdzieś w tle rozniósł się cudowny męski głos.- To nie jest dobry samochód dla tej Pani.- ich oczom okazał się wysoki mężczyzna. Jego wzrost był zachwycający, miał podajże prawie dwa metry. Sylwetkę miał szczupłą, dobrze zbudowaną. Twarz opaloną, średniej urody, a jednak w jego oczach było coś tajemniczego i zdumiewającego tak, że nie można oderwać od nich oczu. Na jego głowie rosły czarne jak węgiel, gęste włosy, trochę roztrzepane przez wiatr. Miał niesamowicie niebieskie oczy, prawie lazurowe. Uśmiechał się skromnym uśmieszkiem. Otrzepał jeansy i poprawił koszulę.- Dzień dobry. Podobno szuka Pani auta.- nie zwrócił uwagi na dwóch jej towarzyszów. Nie spuszczał z niej oczu. 
- Tak. Mam nadzieję, że jakieś znajdę.
- A jakiego Pani szuka?- dziewczyna w skrócie wytłumaczyła jaki samochód chodzi po jej głowie.- Aha. No to wejdźmy do środka. Myślę, że tam znajdziemy coś podobnego. Kiedy otworzył drzwi, Marli rzuciło się w oczy dokładnie jedno auto. Gdy je zobaczyła, wiedziała, że reszty już nie chce oglądać. Zaciekawiona podeszła do kremowego auta. Delikatnie przejechała opuszkiem palca po masce tak, aby go nie uszkodzić przypadkiem, choć wiedziała, że to nie możliwe. Posiadał ten kształt jakiego żądała, miały światła takie jak chciała. Spojrzała przez lekko przyciemnianą szybę. Obicia foteli kontrastowały z kolorem auta, były w kolorze kawy z dodatkiem mleka. Kiedy przyjrzała się wyposażeniu wokół kierownicy, uśmiechnęła się. Logan podszedł do niej i też się uśmiechnął, bo widział po niej, że to auto jej się podoba. Carlos nie miał nic przeciwko, ale zaczął kaszleć dusząco. Przeprosił ich i wrócił do samochodu obiecując, że poczeka na nich. Sprzedawca też zauważył szczęście na twarzy klientki.- Może Pani otworzyć drzwi i zobaczyć czy jest wygodny i spełniający warunki.- dziewczyna zadowolona jakby wysoki pracownik czytał jej w myślach, bez namysłu weszła do środka, złapała za praktyczną kierownicę i poczuła roznoszący się zapach nowości. Logan przejrzał informacje o aucie dołączone na szybie przytakując co jakiś czas. W końcu dał jej znak w postaci kciuka w górę, że auto jest dobrej jakości oraz ma wszystko czego trzeba.
- Biorę te cudo.- powiedziała bez wahania po ty jak przekonał ją Logan.
- Dobry wybór. Auto idealne dla kobiet i nie tylko. Klienci sobie cenią ten model. Poproszę tylko o podejście do biura i wypełnienie papierków.- Marla wysiadła z auta i uściskawszy Logana mocno, poszła razem z nim następnie do biurka. Logan pomógł wypełnić papiery i inne formalności. Potwierdziła zapłatę dość sporej sumy na przelew. Podała kartę kredytową i wpisała pin. W międzyczasie Logan zadzwonił do Carlosa żeby sam jechał do domu, ponieważ jadą wypróbować nowe auto. Po dokończeniu formalności, poproszono ich na zewnątrz gdzie podjedzie samochód. I tak też zrobili. Mężczyzna zaparkował niedaleko nich. Następnie wręczył Marli kluczyki. Para wsiadła do samochodu i pojechali.
- Mój Boże! Jaki cudowny.- słała autu komplementy wciąż rozglądając się. Włączyła radio.- No! To się nazywa radio!
- Wiem, że się cieszysz, ale uważaj na drogę.- przywrócił ją do normalnego świata, bo Marla mało patrzyła przed siebie.- Gdzie teraz jedziemy?- w tej chwili zadzwonił telefon do Marli. Odebrała go.
- Hej, Gustavo… Aha… Dlaczego?...Tak, jutro może być… No dajesz…Mam zrobić nową? Na kiedy?... Ok… A mogę ich powiadomić czy ty to zrobisz?... Super… To do jutra.- rozłączyła się zadowolona.
- Co się dzieje?
- Do pracy dziś nie pojadę, ale jutro muszę to nadrobić. W dodatku mam jeszcze jedno zlecenie. Ułożę dla was choreografię. Będziemy mieli okazję sobie jeszcze potańczyć.
- To super!- uśmiechnął się.- Mamy dwie godziny wolnego przed twoim spotkaniem. To co robimy?
- Teraz pojedziemy na te zakupy.- odpowiedziała bez namysłu. Logan pożałował, że spytał, ale w końcu stwierdził, że lepiej zrobić to teraz, ponieważ jest ograniczony czas niż po południu i męczyć się tam do wieczora. Po kilku minutach dziewczyna zaparkowała przed centrum handlowym.
- Tam chcesz robić te zakupy?- rozejrzał się po wielkim budynku i olbrzymiej ilości ludzi, która kręci się wokół niego.
- To, że jesteśmy popularni nie znaczy, że nie mogę robić zakupów w miejscu publicznym bez ochrony. Jest tam kilka dobrych sklepów, które lubię. Jak chcesz to ochrona z galerii się tobą zaopiekuję.
- Ha, śmieszne! Jakbyś chciała wiedzieć, zawsze jestem przygotowany.- wyciągnął z kurtki swoje niezastąpione ray bany.- Za kogo ty mnie masz? Ja kocham swoich fanów.
- Oby ci pomogły…- westchnęła wychodząc z samochodu.
Gdy przeszli na drugą stronę, ludzie zaczęli się za nimi oglądać. Oni zaś udawali, że tego nie widzą i są najzwyklejszymi, prostymi ludźmi, których nikt nie zna. Marla jak szalone zwierzę szukała swojej zdobyczy. Była nastawiona konkretnie na jeden produkt, marynarkę. Taką, która będzie pasować do wszystkiego albo i nie. Lubiła też kontrastowe zestawienia kolorystyczne. Przebierała wśród wieszaków w sklepach najmniej zaludnionych. Logan ciągał się za nią jak poddany lub co gorsza, pies na smyczy. Tarmosił ją za rękaw kiedy przebywał w sklepie dłużej niż dziesięć minut, choć Marla ciągle go uspokajała.
- Zachowujesz się jak mały dzieciak!- pisnęła do niego.
- Bo tak się czuję…
- Uświadamiam ci w tej chwili, że nie wyjdę z tej galerii póki czegoś nie znajdę.
- A znalazłaś coś?- zapytał z nadzieją.
- Przez godzinę nie znalazłam nic co by mi się podobało. Była taka jedna, ale rozmiaru S już nie było. Pójdźmy może to tamtego sklepu. Wygląda na porządny.- wyszła i przeszła kawałek do ostatniego sklepu.
Sklep był szykowny i najbardziej pusty, ponieważ prawie nikogo nie było stać na takie ciuchy. Marla znalazła kilka rzeczy, które jej się spodobały. Ściągnęła z wieszaka trzy marynarki. Morską, turkusową i seledynową.
- Logan, która jest według ciebie najładniejsza?
- Ta zielona.
- Tu nie ma żadnej zielonej marynarki.- uśmiechnęła się.- Ale jakiej odpowiedzi mogłam się spodziewać po mężczyźnie…
- Niebieska?- spróbował jeszcze raz. Marla pokręciła głową i poszła do przebieralni. Wkrótce wyszła z przymierzalni w jednej z nich, w seledynowej.
- I jak? Podoba ci się?
- Hmm…- pomyślał siedząc na pufie.- Ładna.- na te słowa weszła do przymierzalni przebrać się z w drugą. Wyszła w turkusowej. Znowu się zaprezentowała.
- A ta?
- Ładna.- założył nogę na nogę.
- Tamta też była ładna. Powiedz coś konkretnego. Czy ta lepsza czy gorsza?
- We wszystkim ci ładnie, cokolwiek założysz wyglądasz oszałamiająco.- gdy wypowiedział te słowa, nie była już taka zła. 
- To najwyraźniej muszę sama zadecydować…- schowała się za kurtyną. Logan nie zgodził się z tym co powiedziała i chciał ją zobaczyć w ostatniej marynarce. Niespodziewanie wszedł do środka przebieralni.- Co ty tu robisz?- zapytała najciszej jak się dało.
- Chcę cię zobaczyć w tej ostatniej…- stanął za nią. Czuła jego oddech na szyi.
- Ok.- zdjęła z siebie ubranie i odwiesiła na wieszak. Chciała wziąć ostatnią, ale Logan już po nią sięgnął. Stała i czekała w samej koszulce na ramiączkach na Logana, który poda jej marynarkę. Jednak tego się nie spodziewała. Chłopak przytulił się do niej i zaczął całować ją po ramionach. Dziewczyna zachichotała, a potem odwróciła się i go ostrzegła.- To nie jest odpowiednie miejsce. Chcesz żeby ktoś nas…- nie zdążyła skończyć. Poczuła jego usta na swoich. Odwzajemniła pocałunek. Po chwili jednak otrząsnęła się.- To dasz mi tę marynarkę?- brunet sam ubrał ją w odzież.
- Sądzę, że ta jest najlepsza.- szepnął jej do ucha i wyszedł. Dziewczyna uśmiechnęła się do samej siebie, przyjrzała się w lustrze, a następnie stwierdziła, że ma rację. Podeszła do kasy i zapłaciła za nią. Po drodze rozdali kilka autografów i zdjęć. Gdy wyszli, złapali się dyskretnie za ręce i skierowali do samochodu. Przejechali spory kawał miasta, aby dostać się do agencji. Logan powiadomił dziewczynę, że zaczeka na korytarzu. Marla weszła do środka.
- Dzień dobry.
- Dobrze, że już jesteś. Mamy trochę do obgadania.- powiedziała projektantka. Dzisiaj była sama.- Tu jest twój kontrakt. Musisz go przeczytać żebyś zapoznała się z warunkami umowy. I jeśli jeszcze dzisiaj to podpiszesz to jutro zaczniemy sesję.
- Tak szybko?- ucieszyła się.
- A na co czekać? Zbliża się połowa czerwca, a okładka wychodzi w lipcu. Trzeba to ogarnąć. Spokojnie, umowa jest bezpieczna. Krótki kontrakt na miesiąc. Chyba, że…
- Słucham?
- Zastanawiałam się czy może nie chciałabyś zostać ambasadorką mojej marki.- stukała paznokciami o blat stołu.
- Ja?- nie docierała do niej ta informacja o byciu ambasadorką takiej renomowanej marki.
- W czymś problem?
- Nie skąd. Po prostu to duży zaszczyt dla mnie.
- Dla nas również.- uśmiechnęła się.
- Niech Pani pozwoli, że jeszcze to przemyślę ze swoim menagerem.
- Już dzwoniłam do niego.- uprzedziła ją.- Pan Rocque też sądzi, że to dobry pomysł. Nie podobają ci się nasze produkty?- podniosłą brew.
- Wprost przeciwnie. Ze wszystkich marek to właśnie tę bym wybrała. Nawet Dior czy inne nie robią na mnie takiego wrażenia, ponieważ są zbyt przesadzone. Ubrania powinny być wygodne i praktyczne, a nie jakieś bufy i falbany. Powinny być wyglądem zbliżone do tych noszonych na co dzień. No bo kto to normalny nosi?
- Ludzie z fantazją, którym sława strzeliła do głowy.- uśmiechnęła się kobieta.- Myślę, że się dobrze rozumiemy. Marla przeszła do czytania kontraktu. Gdy przewertowała uważnie dwie strony umowy i dopytała o niektóre rzeczy, wzięła swoje pióro wyciągnięte z torebki i złożyła swój podpis. Kobieta uczyniła to samo.
- Wie Pani co? Chyba przystanę na Pani prośbę.
- To świetnie. Muszę więc przyszykować drugą umowę. Na pojutrze będzie gotowa. Zatem jak już poinformowałam wcześniej, w mailu są szczegółowe informacje co do sesji. Więc do jutra.
- Dziękuję i do zobaczenia.- wstała i wyszła. Logan już dreptał po korytarzu zniecierpliwiony.
- No w końcu! Myślałem, że dostanę gorączki.- podniósł ręce.
- Nie jesteś zbyt cierpliwy…
- Nie było cię godzinę.
- Pięćdziesiąt minut.- spojrzała na zegarek.- Jutro mam sesje.
- Tak szybko?- kiwnęła głową.- To super.
- To nie wszystko. Zostanę ambasadorką!
- To gratulacje!- podniósł ją do góry i uściskał.- Ale wiesz w ogóle co to znaczy być ambasadorką?
- Jasne. Będę prezentować markę na pokazach i imprezach, a w dodatku będę reklamować ich kreacje na sobie… takie tam
Zaparkowała samochód pod ich willą. Cieszyła się, że już nie będzie musiała na piechotę do nich chodzić, bo czasami ją to męczyło. Nie mieszkali daleko, ale wiadomo jak to jest. Czasami ma się siły, czasami nie. Gdy weszli do środka, Natalie rozmawiała z Carlosem, a James siedział czekając na wodę do kawy. Kiedy się zagotowała, Natalie wstała pierwsza i podeszła do czajnika. James patrzył się na kubek ze wsypaną kawą. Modelka podeszła z gorącą wodą do Jamesa i wlała mu do kubka wodę. James podziękował mało uprzejmie i wymieszał napój. Natalie podeszła z kartonikiem mleka. James natychmiast zasłonił kubek dłonią oraz pokręcił głową. Carlos zauważył Marlę i Logana w korytarzu.
- Przepraszam, że musiałem was zostawić.-powiedział załamanym głosem.- Katar mnie opuścił, ale przeniosło mi się na gardło.- zaczął kaszleć.
- To świetnie. Jeśli jesteś chory to przez tydzień nie zaśpiewamy bez ciebie, a to oznacza wolne.- klasnął w dłonie Logan.
- Cóż za pocieszenie…- westchnął.
- Cześć Marla.- szatynka nie mogła uwierzyć, że Natalie się z nią przywitała.
- Cześć?- podrapała się po głowie. Usiadła naprzeciw Jamesa. Chłopak spojrzał na nią i szybko odwrócił wzrok siorbiąc kawę. Nie wiedziała czy zrobiła coś źle czy po prostu ma znowu zły humor. Czuła na sobie wzrok Natalie, ciągle na nią spoglądała. Chciała ją zapytać o co jej chodzi, ale nie chciała psuć tego cudownego dnia. Kendall i Jo wrócili do domu.
- Dobrze, że jesteście.- zaczął Kendall.- Mamy wolny cały tydzień. Dziękujcie Carlosowi.- uśmiechnął się.
- Ha, wiedziałem.- ucieszył się Logan.
- No, Gus nie był już taki zadowolony, ale przecież bez Carlita nie zaśpiewamy, a on ledwo mówi.
- A ja mogę już normalnie chodzić, choć nadal boli mnie noga.- przeszła przez salon Jo nadal trochę kulejąc.- Wykorzystajmy te wolne dni. Zróbmy coś.
- Beze mnie tym razem…- jęknął Carlos.
- I beze mnie.- odezwał się w końcu James.
- JD, co ci jest?- Marla nie mogła się powstrzymać żeby nie zapytać.- Źle wyglądasz.
- Ja zawsze dobrze wyglądam.- odburknął.
- Może coś dręczy jego sumienie…- wtrąciła Natalie.- Ten spojrzał na nią jakby zobaczył ducha. Wszyscy to zauważyli, a taka reakcja mogła znaczyć, że brunetka trafiła w dziesiątkę.
- Muszę się przewietrzyć.- odpowiedział czując się trochę gorzej. Wyszedł ze schyloną głową.
- Może powinienem z nim porozmawiać…- pomyślał na głos Logan.
- Zostaw go. Nic ci nie powie.- zatrzymał go Kendall patrząc na Marlę.
- Ja spróbuje…- wyszła. James właśnie zamykał furtkę.- James!- nie zareagował.- pobiegła za nim. Próbowała dotrzymać mu kroku. W pewnym momencie kilka metrów od domu, James zatrzymał się.
- Zostaw mnie!
- James…- zmarszczyła brwi. Jeszcze nigdy nie widziała go tak złego na nią i podnoszącego ton w jej twarz. Zawsze był miły i uśmiechnięty, lubił komuś dogryźć i podroczyć się. A teraz prawie nie odzywa się, na nikogo nie patrzy.- Nie wiedziałam, że tak źle to znosisz.
- Nie znoszę. To nie jest mój jedyny problem.- spojrzał swoimi zmęczonymi oczami.
- Może powinieneś odpocząć i…
- Nie śpię od dwóch dni!- teraz zauważyła, że trzyma jeszcze w ręce kubek z kawą. Spojrzał na niego z lekkim obrzydzeniem, dokończył i wcisnął jej kubek w ręce.- I dzisiaj też nie zasnę.
- To nie pij tyle.
- To akurat nie problem w kawie. Odnieś kubek do domu.- odszedł. Marla stała jak słup z brudnym po kawie kubku w lewej ręce. Patrzyła jak James odchodzi szybkim krokiem. Kompletnie nie mogła rozszyfrować jego zachowania. To był zupełnie inny człowiek niż zwykle. Nie wiedziała czy zostawić go z tym na pastwę losu i czekać co się dalej wydarzy czy pomóc przyjacielowi mimo to, że czuje od niego negatywną energię, lecz nie zważać na to i coś zrobić. 
Nie wiedziała czy poradzi sobie sama czy ma prosić kogoś o pomoc. Nie mogła raczej liczyć na Logana, bo przy nim James jest jeszcze bardziej spięty. Czuła, że to wszystko jej wina, choć nie wiedziała dlaczego. Poczuła jak ktoś dotyka jej pleców. Podskoczyła nagle łapiąc kubek w dwie ręce żeby nie wypadł. Odwróciła się. To był Kendall. Spojrzał na oddalającego się przyjaciela, a następnie poprosił o kubek, który trzymała w dłoniach. Oddała mu go. Ten odwrócił się i skierował do domu. To było bardzo dziwne. 
- Czekaj!- zawołała go. Nie wiedziała dlaczego to robi. Dała się ponieść emocjom. Kendall wrócił na swoje miejsce opierając się o płot sąsiada. Czekał co ma mu do powiedzenia.- Kendall…- westchnęła przełykając ślinę.- Jak ja mam ci to powiedzieć? Tak bym bardzo chciała komuś to powiedzieć.- zeszkliły jej się oczy. Kendall złagodniał na twarzy widząc jej bezbronną twarz, postawił kubek na ziemi i przytulił przyjaciółkę.
- Wiem, że masz mi coś do powiedzenia. Już wtedy to odkryłem. Ale nie będę cię zmuszał. Jednak musisz wiedzieć, że choć znamy się zaledwie dziewięć miesięcy to czuję jakbyśmy byli przyjaciółmi od bardzo dawna. Zresztą nie tylko ja tak myślę.
- Po co mi to mówisz?
- Żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć. Na nas wszystkich.
- Jestem w strasznej sytuacji. Niby nic, ale sumienie jest.
- Wiem…
- Jak się domyśliłeś?
- Wiem kiedy kłamiesz. Tamtego dnia po imprezie…
- Aż tak to widać?
- Kiedy człowiek nienaturalnie wpycha słowo "tak" do każdego kłamstwa próbując przy tym przekonać się, że tak właśnie było, choć nie było, to jest to widoczne. Nigdy nad tym nie panujesz…
- Już drugi raz mnie przyłapałeś…
- Nie od tego jestem, ale tak się zazwyczaj składa. Chcesz mi powiedzieć co się stało?- puścił ją z objęć.
- To zagmatwana historia. Nawet sama nie wiem jak do tego doszło, raczej nie doszło, ale po prostu było. Boję się o tym mówić, bo wiem jak to wygląda. To nie jest dwuznaczna sytuacja. Nawet nie pamiętam jak to się stało. Więc co ja mam ci powiedzieć skoro tego nie pamiętam? Boję się co pomyśli Logan…
- Obudziłaś się na łóżku Jamesa?- podniosła oczy na jego. To raczej nie było pytanie. On to chyba już przypuszczał, ale wolał się upewnić. Nie uzyskał od niej odpowiedzi, więc stwierdził, że tak właśnie było. Przez chwilę stali tak w ciszy nic nie mówiąc do siebie.- A jednak…- upewnił się głęboko wypuszczając powietrze z płuc. Złapał się za głowę i chodził tak w kółko.
- Co ja powinnam zrobić? Wiem, że z nim nie spałam. Po prostu zasnęłam.
- Rzeczywiście. Ta sprawa nie jest dwuznaczna.
- Pójdziesz do Logana i powiesz mu wszystko?- zadała mu pytanie jak do jakiegoś notorycznego kabla, choć nim nie był.
- Nie, nie zrobię tego. Ty to zrobisz…
- Znowu? Czy historia lubi się aż tak bardzo powtarzać? Już wolałabym szczerze żebyś pobiegł teraz do niego i wszystko mu wypaplał.- próbowała ukryć swoje zdenerwowanie.
- Wiesz, że taki nie jestem.
- Tak, bo ty zawsze lubisz wysługiwać się innymi!- skrzyżowała ręce na piersiach.
- Nie wiesz w to co opowiada o mnie Jo i nie rób teraz ze mnie tego złego. Układ jest ci dobrze znany. Jeśli mu tego nie powiesz, to ja mu to powiem.
- Czy nie można o tym zapomnieć skoro do niczego nie doszło?
- Może, ale spójrz na Jamesa. On się dusi sam w sobie. Dlaczego znosi to gorzej od ciebie?
- Czuję, że to nie jest jego jedyny problem… to grubsza sprawa tylko czemu nie chce mi tego powiedzieć?
- Nie wiem. Wróćmy już, pewnie się niepokoją.







* A teraz gwiazdeczka ode mnie ;) Dociekliwy Kendall w końcu dowiedział się o co kaman. Czy im jakoś pomoże? Jaki jeszcze problem może mieć James? Czy Carlito jest szaleńcem? Hehe :)
Cieszę się, bo to teraz ostatni rozdział z tych spokojniejszych. Nie chcę czekać kolejny tydzień, aby przejść do sedna sprawy, dlatego dodaję kolejny rozdział w ŚRODĘ. Cieszycie się? Jak pamiętacie może miałam zrobić to już tydzień temu, ale wyszło jak wyszło :P

Więc do środy :*

8 komentarzy:

  1. Tak, Carlos jest szaleńcem. Co gryzie Jamesa? Tego nie wiem. Może jakieś problemy rodzinne? Co do tego czy Kendall pomoże, to pewnie to zrobi, bo Kendall to Kendall. :)
    Uhuhu! Do środy. Super rozdział. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho... nie poznaję Jamesa. Może to przez to co ostatnio się stało podczas masażu... Kendall i Marla doznają de ja vu. Znów układ między nimi. Już się nie mogę doczekac środy. Uhuhu :) Super rozdział :) Ps spóźniłaś się dwie minuty hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też napisałam "uhuhu" :) Co za zgranie. I też zgadzam się, że Carlos jest szaleńcem. Ja bym bała się wsiąść do jego auta a Logan jest daltonistą haha. Taki żart

      Usuń
    2. Jak to spóżniłam się z czasem? Napewno wstawiłam o 00:03. A teraz patrzę, że tu inna godzina. Może to pozostałości po wróceniu do polskiego czasu. No nic... Uhuhuhajcie sobie dalej :)

      Usuń
  3. Carlito jest crazy i my o tym wiemy. Za to Logan jeśli wchodzi Marli za zasłonkę i ją tam molestuje to może daje jakieś znaki, że chce ummm... no wiadomo ^^ Może jeszcze wypadałoby bardziej zodważnieć.A Marla nadal go olewa, bo w głowie ma biednego Jamesa, który faktycznie ma jakiś inny problem. Tak mi się wydaje, że James zaczął się jej bać... a Kendall nie wiem czy może i czy bd umiał im pomóc, ale się zobaczy. UHUHU :D Również czekam na sedno sprawy w środę :) See ya, K.C.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakupy! Czy wszystkich wzięło na zakupy łącznie ze mną? Zobaczysz w Czwartek. Co za dokładność:
    "- Nie było cię godzinę.
    - Pięćdziesiąt minut."
    Jednak muszę pochwalić Marlę, bo przyznała się do tego wątpliwego poranka u boku Jamesa. jednak, skoro Marla nic nie pamięta, to może była zbyt pijana, żeby robić łupu-cupu? Tak mi się przynajmniej wydaje. teraz musi tylko porozmawiać o tym z Loganem.
    Rozdział świetny! czekam na nn! Już w środę? O, jakże jestem prze szczęśliwa!

    OdpowiedzUsuń
  5. I Kendall już wie ;) Czyżby James faktycznie zdradził Lucy z Natalie? Skoro przeżywa to wszystko jeszcze gorzej niż Marla, to pewne coś innego się dzieje ;)
    Fajnie, że Marla kupiła sobie nowe autko ;) A facet najwidoczniej wpadł jej w oko, ale ona ma już swojego księcia z bajki ;)
    Rozśmieszyła mnie historia Carlosa HaHaHa xD James, biedaku :* poczekasz sobie jeszcze pół roku za prawkiem ;)
    Strasznie się ciesze, że kolejny rozdział już w środę ;)
    Czekam niecierpliwie na nn :***********
    Pozdrawiam Stelss :****************

    OdpowiedzUsuń
  6. No i zaraz Jo też się dowie, no a wtedy będzie problemik ;). Ale gdyby Marla porozmawiała na spokojnie z Loganem to może, by nie było awanturki :). Carlos Biedactwo ;*. Chory ale zawsze zabawny, może przecież śpiewać z Playbacku ;D. Te ich problemy, są strasznie problemastyczne ;D . Rozdział długi ale jakże wciągający :). Podoba mi się ! Czekam na środę pełną wrażeń :).

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział