Marla postanowiła w końcu wybrać się do Lily. Po tym co
widziała, nie mogła zaznać świętego spokoju. Wyszła z mieszkania i przeszła
kilka kroków dalej. Ich mieszkania dzielił tylko jeden dom. Zapukała do jej
drzwi. Collins przywitała ją ze sztywnym uśmiechem.
- Chcesz się czegoś napić?- spytała brunetka.
- Nie. Przyszłam w konkretnym celu.- zaczęła prosto z mostu.
- Ok. To słucham cię.- przysiadła się. Dopiła wcześniej
zrobioną herbatę, która stała na stoliku.
- Powiedz mi, że ja się tylko przewidziałam.
- O czym ty mówisz?- zmarszczyła brwi.
- Powiedz, że wcale nie przespałaś się z Carlosem.-
wypaliła.
- Marla…- urwała.
- A jednak!- przyłożyła rękę do ust.- Mój Boże. Jak
mogliście to zrobić? Carlos jest żonaty!
- Wiem, ale jest również nieszczęśliwy. Przyszedł wtedy do
mnie do namiotu zobaczyć czy ze mną wszystko w porządku. Zaczęliśmy tak
rozmawiać. Carlos wyjawił, że wciąż nie może zapomnieć o tym co widział i
brakuje mu jej. Był w stanie zapomnieć jej tamto i poukładać ich związek. Ja go
wysłuchałam i powiedziałam kilka słów otuchy. Podziękował za to, że mogłam go
wysłuchać. Nie wiem jak to się stało, że potem się pocałowaliśmy, no i dalej…-
nie dokończyła.- Chyba sama już wiesz.
- Rozmawiałam z nim dzisiaj. Powiedział, że z nią pogada i
spróbuje naprawić ich małżeństwo.- ukryła przed nią to, że Carlos ją potem
pocałował.- Słuchaj, ja też czuję się z tym źle. Nie mam zamiaru stawać się
kochanką Carlosa. To było nieporozumienie. Mam nadzieję, że wszystko wróci do
normy.
- Oby. Lil, jesteś bardzo dobrą koleżanką i sąsiadką, ale
jeśli ja się dowiem, że oszukujecie i macie romans to ci tego nie wybaczę…
- Bez przesady. O co ty mnie podejrzewasz?- skrzyżowała ręce
na piersiach.
- O nic.- wstała.- Muszę już iść. Mam masę rzeczy na
głowie.- skłamała.
Carlos błąkał się w samochodzie po ulicach w Los Angeles.
Zdarzało się, że mijał jedno miejsce nawet z cztery razy. Musiał ochłonąć. Nie
wiedział do kogo ma z tym pójść. Nie chciał zamartwiać Jamesa. Jego życie
wróciło ostatnimi czasy do normy. Kendalla skreślił od razu, ponieważ ten
matkuje i poucza, choć sam święty nie jest. Elenę znał za krótko na takie
zwierzenia, a Loganowi nie wiadomo co odbije. Marla wydawała się mu godną
zaufania osobą, jednak stwierdził, że może nie być obiektywna, bo Alexa to jej
przyjaciółka i z pewnością już przekabaciła ją na swoją stronę. Nie wierzył, że
to robi. Znów się tu pojawia. Chciał i nie chciał za jednym razem. Coś go do
niej ciągnęło. Czuł, że tylko Lily może go wysłuchać. Tym razem nie była
chętna, aby otworzyć mu drzwi. Zatrzymała go w wejściu.
- Nie wpuścisz mnie?- spytał.
- Sądzę, że to nie jest najlepszy moment. Była u mnie Marla
i…
- Marla?- przerwał jej.- Mówiłaś jej?
- Ona nas widziała. Wie o tym co się stało.-
odpowiedziała.- Naprawdę to nie jest dobry pomysł żebyś wchodził.
- Nie chcesz czy boisz się? Słuchaj, od godziny błądzę po
mieście i nie mam co ze sobą zrobić. Nie mam z kim o tym porozmawiać. Ja wiem,
że to są moi przyjaciele, ale nie potrafię przyznać się do tego. Zwariuję jeśli
mnie teraz odrzucisz.- na te słowa, dziewczyna rozchyliła drzwi wpuszczając go
do środka.- Dzięki.
- Więc jak mogę ci pomóc?
- Byłem w domu. Słyszałem jak rozmawiali o mnie. Alexa
naprawdę mnie zdradza, a Thomas proponuje jej wspólne życie. Wspaniale,
prawda?- zironizował. Mówił jednak spokojnie.- Nie wiem… może za szybko się
żeniłem. Zaślepiła mnie ta miłość. Było idealnie, ale z czasem miała dla nas
coraz mniej czasu. Kiedy się budziłem, jej już nie było, a kiedy wracała,
padała na twarz ze zmęczenia. To już ja znajdywałem dla niej czas, no bo
przecież jak się kogoś kocha to zawsze się go znajdzie. Ona tego nie
dostrzegała. Skoro ona chce uciekać do Miami to ja jej nie będę zatrzymywał…
- Co ty mówisz?
- Jeśli z nim jest bardziej szczęśliwsza niż ze mną to droga
wolna. Stara miłość nie rdzewieje. Myślałem, że da się uratować ten związek,
ale ona nawet nie udowadnia mi, że się stara. Przestała dzwonić i pisać. Kocham
ją, ale ja nie chcę tak żyć.
- To może ty do niej zadzwoń. Może przestała, bo ty ją po
prostu olewałeś. Powinniście porozmawiać. Uważam, że możecie być jeszcze razem.
Tylko, że każdy z was czeka na pierwszy krok.
- Ja teraz nie wiem czy nadal chcę z nią być…- wypalił
patrząc tępo w sufit.
- Dlaczego?- zmartwiła się.
- Bo jest jeden problem. Ja chyba się w tobie… zakochałem.-
złapał ją za rękę.
- Carlos…- oswobodziła się z jego uścisku.- Nie możemy.-
odgarnęła kosmyki włosów, które spadały na jej czoło.- Nie mogłabym tak żyć ze
świadomością, że przeze mnie się rozwiodłeś. Nie chcę być tą złą. Nie mogę…
- Nie możesz czy nie chcesz?- kontynuował.- To nie jest
twoja wina tylko moja. To przeznaczenie, że pojawiłaś się w moim życiu. Nie
mogę być przecież z żoną skoro ciebie też...- spojrzał je prosto w oczy. Znów
złapał ją za rękę. Tym razem nie próbowała się uwolnić. Carlos zaczął ją
całować. Lily chciała go od siebie odkleić, ale nie mogła. Raczej nie
chciała. Też coś czuła do niego. Rozpalił się w jej sercu żar. Oplotła swoje
ręce wokół jego szyi. Przestała racjonalnie myśleć. Od kiedy go poznała już coś
do niego poczuła, ale zawsze się powstrzymywała, bo był zajęty. A teraz on
przychodzi do niej i mówi, że to z nią chce być. Ich pocałunek stał się jeszcze
bardziej namiętny.
- Nie…- odsunęła go od siebie z niechęcią.- To się nie uda.
Nie chcę być twoją kochanką.
- To czego ty tak naprawdę chcesz?- zasmucił się.
- Prosiłabym, abyś porozmawiał z Alexą. I wtedy kiedy
będziesz już pewny, że to koniec i kiedy będziesz wolny, ja będę czekać na
ciebie. Teraz nie potrafię. Muszę to sobie wszystko poukładać. Nie chcę się z
tobą spotykać po kryjomu, bo twoi bliscy zlinczowaliby nas za to.
- Rozumiem.- opuścił głowę.
- Jedź do niej, teraz.- położyła mu rękę na ramieniu.
- Dla ciebie wszystko.- wstał i opuścił mieszkanie.
Kilka minut później był już pod domem. Zauważył, że samochód
Thomasa znajduje się pod bramą. Carlos wysiadł z auta. Był gotowy zmierzyć się
z nimi oboje. Thomas właśnie opuszczał jej dom. Kiedy zobaczył Latynosa,
podbiegł do niego.
- Carlos. Musimy porozmawiać. Alexa…
- Wszystko wiem.- wciął mu się w słowo.
- Kazała mi z tobą to wszystko ugadać, bo ona próbowała
wiele razy się z tobą skontaktować. Nie widziała cię od kilku dni.- mówił
spokojnie. Carlosa zdenerwowało jego opanowanie. Nie mógł się powstrzymać.
- Ja ci dam dom w Miami!- zamachnął się i uderzył go z całej
siły w nos. Thomas jęknął i schylił się nisko. Złapał się za nos, z którego
leciała strużka krwi.
- Pochrzaniło cię kompletnie?- nie czekał na odpowiedź.
Wsiadł do auta. Odjechał z piskiem opon prowadząc tylko jedną ręką. Chłopak
rozmasował sobie kości w dłoni i wszedł do środka.
Alexa siedziała w salonie. Czytała namiętnie druk z pliku
kartek. W końcu zauważyła, że jej mąż stoi w wejściu. Gdy go ujrzała, wstała
natychmiast. Uśmiechnęła się z nadzieją, że jednak chce z nią rozmawiać.
Chciała się do niego przytulić lecz ten odsunął się.
- Carlos. –zaczęła.- Daj mi to sobie wytłumaczyć. To jakaś
pomyłka.
- Wiesz co było pomyłką? Wiązanie się z tobą.- odpowiedział.
- Jak możesz?- pojedyncza łza spłynęła jej z oka.
- Weź już sobie daruj te płacze i lamenty, bo ci nie
pomogą.- powiedział stanowczo.
- To wysłuchaj mnie przynajmniej.
- Ja już wszystko wiem. Myślisz, że jestem taki głupi? Aż na
takiego idiotę wyglądam, że robisz co ci się żywnie podoba? Najpierw mówisz, że
Thomas cię zaskoczył i to był przypadek. Jednak następnego dnia witasz go z
kwiatami, a dzisiaj żalisz mu się, że nasz związek nie ma sensu. Więc co ty
chcesz jeszcze wyjaśniać?
- Jak to sensu?- zmarszczyła brwi.- Coś ci się chyba
pomyliło.
- Tak?
- Tak! A teraz ty mnie wysłuchaj. Thomas przyszedł do mnie z
kwiatami, bo chciał przeprosić mnie za to, co się wydarzyło. Miał problemy i
trochę go poniosło. A w dodatku miał ten bukiet, bo obchodziłam imieniny, o
których ty zapomniałeś. Pisałam, dzwoniłam, a ty miałeś mnie gdzieś. Za każdym
razem jak szłam do Jamesa, tłumaczył, że nie ma cię w domu. Myślałam więc, że
dam sobie spokój i znajdę okazję, aby cię zobaczyć na oczy.- tłumaczyła
poddenerwowana.
- A ta rozmowa dzisiaj z Thomasem?! Podsłuchałem was.
Jedziesz z nim do Miami?- założył ręce.
- Jakiego…- urwała.- Ty jesteś głupi, wiesz?- podeszła do
stolika i cisnęła w niego swoim scenariuszem.- Czytaj! To była scena z filmu,
którą ćwiczyliśmy matole!- Carlos wziął do ręki arkusz papieru i odnalazła w
nim słowa, które usłyszał. Wszystko się złożyło w kompletną całość. Odłożył
scenariusz na komodę i zamilkł.
- Czyli ty mnie nie zdradziłaś?
- Oczywiście, że nie. Kocham cię. Nigdy bym czegoś takiego
nie zrobiła. A w następnym tygodniu kończę kręcić. Obiecuję, że spędzisz ze mną
tyle czasu ile tylko będziesz chciał. Tylko proszę, wróć do domu.- nic nie
powiedział. Bezsilnie opadł na kanapę.- Carlos… co ci jest?
- Przepraszam.- zgarbił się. Podparł głowę na łokciach,
które trzymał na kolanach.
- Czyli co? Wszystko ok?- uśmiechnęła się gładząc go po
włosach.
- Nie…- jęknął.- Nie ma sensu tego przeciągać.
- Ale o co chodzi?- zlękła się jego zachowania.
- Ja…- przełknął ślinę. Przejechał językiem po swoich
wyschniętych wargach.- Ja cię zdradziłem.- zamilkł. Czekał na jej reakcję.
Dziewczyna nie odezwała się. Opuściła tylko ręce na uda. Skrzywiła się. Wyglądała
jakby intensywnie coś sobie układała w głowie.-Powiedz coś.
- Jak to się stało?- zapytała z łamiącym się głosem.
- Wczoraj. Byliśmy na biwaku i zaszalałem z alkoholem. Stało
się.
- Wyjdź…- powiedziała krótko. Łzy cisnęły jej się do oczu.
Carlos wstał i szybko wysłuchał jej prośby. Nie byli gotowi na tę kłótnię. Dał
jej czas do namysłu. Kiedy wszedł, kopnął w oponę ze złości. Wszystko się
pogmatwało. Jednak to on wyszedł na tego złego, tylko on ją zdradził. Nie
wiedział co teraz myśleć. Poszedł do Jamesa. Minął przyjaciela bez słowa i
poszedł do swojego dawnego pokoju. Musiał poważnie to przemyśleć.
* Chciałabym na początku pochwalić Lisę Schmidt, ponieważ najlepiej przeczuwała co się wydarzyło naprawdę. Wywnioskowałam to z komentarza :) Brawo dla Ciebie.
Sprawy w Carlexie komplikują się. Ja wiem, że Lily jest tą trzecią, ale mimo to, lubię ją w tym opowiadaniu. Wy chyba też, prawda? A może coś się zmieniło? Na rozdział 120 przepowiadam mały wstrząs, ale na razie nic nie mówię.
Dzisiaj sobota. Dzisiaj są też Walentynki. Niektórzy kochają to święto, niektórzy nienawidzą. To chyba zależy od statusu. Choć są wyjątki jak od każdej reguły. Prócz łaciny. Tam od reguły nie ma wyjątków. Tak mówił mój nauczyciel łaciny. Ale mniejsza o głupią łacinę, która mało się ma z moimi studiami. Może to głupio zabrzmi, bo nie jestem Waszą Walentynką, ale zaryzykuję, więc życzę Wam Wesołych, pełnych namiętności i erotyzmu Walentynek hahahaha :D
A wieczorem tłumy zbiorą się w kinach na 50 shades of Grey :D
Do środy :*
* Chciałabym na początku pochwalić Lisę Schmidt, ponieważ najlepiej przeczuwała co się wydarzyło naprawdę. Wywnioskowałam to z komentarza :) Brawo dla Ciebie.
Sprawy w Carlexie komplikują się. Ja wiem, że Lily jest tą trzecią, ale mimo to, lubię ją w tym opowiadaniu. Wy chyba też, prawda? A może coś się zmieniło? Na rozdział 120 przepowiadam mały wstrząs, ale na razie nic nie mówię.
Dzisiaj sobota. Dzisiaj są też Walentynki. Niektórzy kochają to święto, niektórzy nienawidzą. To chyba zależy od statusu. Choć są wyjątki jak od każdej reguły. Prócz łaciny. Tam od reguły nie ma wyjątków. Tak mówił mój nauczyciel łaciny. Ale mniejsza o głupią łacinę, która mało się ma z moimi studiami. Może to głupio zabrzmi, bo nie jestem Waszą Walentynką, ale zaryzykuję, więc życzę Wam Wesołych, pełnych namiętności i erotyzmu Walentynek hahahaha :D
A wieczorem tłumy zbiorą się w kinach na 50 shades of Grey :D
Do środy :*
Dopiero wstałam, a już czytam :D Kurde mać, przeczuwałam coś o roli, ale kwiaty wydały mi się podejrzane... Co za cyrk się tutaj dzieje... Lubię Lily, jest mądra i myśli z sensem, a Carlos już wcześniej powinien to wyjaśnić z Alexą :P Wyszło, jak wyszło. Carlos okazał się być dupkiem, ale oby Alexa ochłonęła trochę i dała mu drugą szansę ;) "Elenę znał za krótko na takie zwierzenia" Lily znał jeszcze krócej, ale się z nią przespał :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i czekam na środę! Szczęśliwych Walentynek!
P.s. Nowy avek? Bluza wymiata :)
P.p.s. Pierwsza!
UsuńTak... te kwiaty to specjalnie żeby zmylić :D Jak widać trochę się udało.
UsuńAvek powiedzmy, że nowy i jest to bluzka i to bardzo wiarygodna :D
Nawet jakby Lily zrobiła coś głupiego to nadal bym ją lubiła, bo widać, że nie jest jakąś suką, która myśli tylko o sobie. Ona nie chce niczego niszczyć, mieszać się. Jest naprawdę mądra i ma klasę. I niech tak zostanie. Carlos myślał, że Alexa go zdradziła, a wyszło na odwrót? To się nazywa dopiero obrót zdarzeń. Mam szczere nadzieję, że da się ratować ten związek, no bo to w końcu Carlexa! Super rozdział i wesołych walencioszek :***
OdpowiedzUsuńNo to się narobiło. I co teraz? Carlito ma problem, ale gratuluję mu odwagi, że jej wyznał o zdradzie. Nie dziwię się, że tak zareagowała. Ten związek można jedzcze ratować. Supcio roz :)
OdpowiedzUsuńNie lubię Walentynek, bo to przereklamowane jest hue. Wszędzie tyle serduszek... Hearts. Hearts everywhere...
Mnie też irytuje ta serduszkowa mania, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz ;) Przyznaj się, że jesteś singielką, dlatego nie lubisz Walendzioszek :D
UsuńSpadaaaaaaaaaj!
UsuńSama nie masz nikogo. Paczaj na siebie :P
HAHAHA! Chciałabyś :P Nie jestem sama >.<
UsuńZaskoczyłaś mnie. Bardzo dziękuję :). I już mi weselej :). Jakoś nie wiem co o tej Lily myśleć, nie jest chyba taka zła. Carlos, teraz to przesadziłeś, może Alexa Ci wybaczy, albo Lily sama z Nią pogada i wybuchnie afera. To by było coś. Odbiegając od tematu, walentynki to taka miłość na pokaz. Nie lubię tego święta. Rozdział świetny, już czekam na następny.
OdpowiedzUsuńWalentynki walentynkami, ale kto obchodzi 15? DZIEŃ SINGLA LUDZIE! ^^
OdpowiedzUsuńJa też lubię Lily. Zachowała się fair względem Carlosa i Alexy, nie poniosło jej i czeka, aż Carlos będzie wolny.
Ale to straszne, że Carlos wychodzi na "Tego Złego". W sumie...Zdradził żonę >.<
Marla jak zwykle wszystko wie. Dziewczyna jest zawsze na czasie i dobrze poinformowana XD
Czekam! ;*
Matyldo! Przecie to jest takie genialne! Powrócę myślami do poprzedniego koma bo go nie skomciałem. Na poczatku myślałem że specjalnie zrobiłaś tak żeby Carlos uciekł a Alexa wtedy pewnie opieprzyła Thomasa czy coś ale nieeeee. Ty miałaś o wiele lepszy plan. Wgl gdy Thomas wyszedł do Carlosa i chciał z nim gadać a ten mu przywalił w twarz dostałem olśnienia. Aż sie wyprostowałem. ONI ĆWICZYLI ROLĘ. I co dalej? Miałem rację. Tylko czemu tak późno? huehue. Ten mój opóźniony zapłon. ;p
OdpowiedzUsuńA więc Alexa jest tą dobrą a Carlos wyszedł na tego złego. Biada mu. Ciekawe czy bd walczył o Alexę czy jednak dojdzie do rozwodu i bd z Lily. I jak na to zareagują przyjaciele... Marla pewnie bd chciała gadać z Carlosem. Jezu tyle rzeczy sie musi zdarzyć a kolejny rozdział dopiero w środę. No nie wytrzymie... NIE WY TRZY MIE!
Lily lubię nadal. Jest spoko. To nie jej wina że się uwikłała w tą całą sprawę. Tak wyszło i czasu sie nie cofnie. No cóż. Zobaczymy jak to dalej będzie.
Mały wstrząs w 120 rozdziale? Zastanawiam sie czy to chodzi o losy Carlexy, mam na myśli też Jendalla a właściwie rodziców Jo ale spokoju nie daje mi również powrót Lucy. Choć to pewnie nazwałabyś "wielkim wstrząsem" sam już nie wiem. Poczekam niecierpliwie na ten dzień gdy rozdział sie pojawi.
Walentynki... Te trzy kropki wyrażają więcej niż tysiąc słów. Zapomnieć pożyczyć wesołych walentynek ukochanej osobie to był mój wielki błąd nawet jeśli nie uznaję polityki tego święta. Biada mi.
Świetny rozdział. :*
Zacznę jak w każdy Poniedziałek. Sorry, że tak późno. Wracają wspomnienia z Palm Woods... Ćwiczenie roli... Nawet nie wiesz, jak tęsknię za serialową Camille... Mam nadzieję, że Carlos i Alexa się nie rozstaną. Oni są... fajną parą. Skoro już wzięli ten ślub, to może niech się już przestaną bawić w kryzys małżeński i raczą się pogodzić? Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń