James z bólem wrócił do siebie. Martwił się o swoją
dziewczynę. Minęła doba od kiedy ostatnio była w domu i nikt nic nie wiedział
na jej temat. Na pewno musiało się coś stać. Nigdy nie znikała na tak długo. Do
tego nie odbiera telefonów. Jakby ślad po niej zaginął. Wyparowała jak Kendall
jakiś czas temu. Nie spuszczał z oczu telefonu. Czekał na jakikolwiek sygnał.
Carlos wrócił jakąś godzinę później. Objechał wszystkie możliwe miejsca, w
których potencjalnie mogła znaleźć się Elena. Niestety nie dało to żadnego
rezultatu. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. James poderwał się
gwałtownie. Jego zapał szybko zniknął gdy okazało się, że to nie Elena.
- Hej James.- uśmiechnęła się Camille.
- Wejdź…- powiedział od niechcenia.
- A co tacy przybici?- od Jamesa przeniosła wzrok na
Carlosa.
- Elena zniknęła i wszyscy zastanawiają się gdzie jest.-
odpowiedział Latynos.
- Przecież jest dorosła.- usiadła naprzeciwko niego.
- No tak, ale kto znika na całą dobę bez słowa?
- Camille? Może ty ją widziałaś.- spojrzał na nią błagalnie
szatyn.
- Hmm. Tak, widziałam ją wczoraj po południu.-
odpowiedziała.
- Naprawdę? Nikt nie widział jej od jakiejś godziny
trzeciej. Byłaś ostatnią osobą, która ją widziała.- Jamesowi zabłyszczały
oczy.- Gdzie ją widziałaś?
- Zaraz.- przerwał jej Carlos.- Co Elena mogła robić w
Palmwoods?- O której to było godzinie?
- Nie pamiętam. To było późne popołudnie. Gdzieś tak po
piątej.- zamyśliła się.
- Piątej?- powtórzył James. Nagle coś zaczęło mu świtać. Nie
był pewien, ale musiał się przekonać. Bez słowa wyszedł z mieszkania nie
zważając na wołanie Carlosa. Maslow zerwał się na równe nogi i złapał za głowę. Zrobił kółeczko nerwowym krokiem. Opętanym spojrzeniem patrzył przed siebie nie zważając na resztę. W końcu nie wytrzymał i nic nie mówiąc wybiegł z mieszkania zostawiając dziewczynę w środku.
Niebawem znalazł się pod domem Hendersonów. Zapukał mocno w
drzwi. Nikt nie reagował. Zapukał jeszcze raz. Też nic nie dało. Wyjął komórkę
z kieszeni i zadzwonił do Logana. Nie odbierał, ale co było dziwne, jego
dzwonek było słychać w środku. James zdenerwował się.
- Logan!- krzyknął.- Otwórzcie drzwi! Wiem, że tam
jesteście!- zaczął dobijać się wejścia. Po chwili otworzyła mu Marla. patrzyła
na niego z wyrzutem.
- James… to nie jest dobry moment.
- Oj daj spokój!- przepchał się przez nią, wszedł do
środka.- Elena? Elena!- zaczął wołać jej imię. Zobaczył jak brunet schodzi na
dół.- O! Logan. Jest już Elena?
- Nie. Więc to twoja wina…- zaczął Logan.
- Co moja wina? A jednak!- jego domysły okazały się prawdą.
Ominął go i poszedł na pierwsze piętro gdzie znajdował się jej pokój. Drzwi
były zamknięte.- Elena. Otwórz drzwi. Daj sobie to wytłumaczyć!
- Wyjdź!- wrzasnęła zza drzwi.- Nie chcę cię znać!- słychać
było, że płakała.- Logan! Zabierz go!
- James, chodź.- podszedł do niego Logan.
- Nie ruszę się stąd póki nie powiem jej tego co mam do
powiedzenia!- uparł się.
- Logan!- wrzasnęła ponownie Elena prosząc kuzyna o pomoc.
- James, zejdź!- rzekł już z groźbą w głosie przyjaciel.
- No dobra, ale my jeszcze porozmawiamy!
- Mógłbyś się wytłumaczyć z tego co zrobiłeś?- spytała go
Marla siedząca na dole.
- Nie patrzcie tak na mnie. Ja nic złego nie zrobiłem. To
Lucy mnie pocałowała. Nie ja ją. Co ona wam mówiła?
- Wybrała się wtedy do Palmwoods, aby pogadać z Lucy.
Wyjaśnić jej kilka rzeczy. Po drodze jednak zauważyła was całujących się na
fontannie!- odpowiedziała.- Jak do tego doszło? I co ty w ogóle tam robiłeś?
- Lucy poprosiła mnie o rozmowę. Głupi byłem, że się zgodziłem,
ale ciekawość była silniejsza.
- A może coś więcej niż ciekawość?- dociekał Logan.
- Coś sugerujesz?- spytał nerwowo James.
- No chyba do niej nie wrócisz?!- uniósł się.- Nie muszę
chyba powtarzać co ona z tobą zrobiła i jak się zachowała. Jesteś teraz z
Eleną. Chcesz pozwolić na to, aby Lucy weszła w wasze życie z butami?
- Logan, proszę cię. Zamknij się, bo teraz matkujesz gorzej
niż Kendall!- schował twarz w dłonie.
- Bo może mam powód. Elena to moja kuzynka. Nie chcę, aby
działa jej się krzywda!- kiedy przyjaciele się kłócili, Marla przypatrywała im
się. W końcu nadszedł jej czas.
- James, mogę cię o coś zapytać?- zwróciła jego uwagę.
Podniósł głowę i spojrzał na nią.- Czy ty nadal coś do niej czujesz?
- Nie!- zaoponował szybko, ale równie prędko zwątpił w to.-
Nie, nie wiem…
- Czyli jednak?
- No dobra.- przewrócił oczami.- Ale bardziej kocham Elenę i
to z nią chcesz być.
- Na pewno? Bo jeśli nie jesteś pewien to nie rób jej
nadziei, bo skrzywdzisz ją jeszcze bardziej.
- Ja muszę z nią porozmawiać i wyjaśnić.
- Teraz nic nie zdziałasz. Daj jej trochę czasu.
- Powinieneś już iść.- Logan otworzył mu drzwi.
- Ty chyba jesteś na mnie najbardziej zły…- zatrzymał się
przy granicy ich domu a dworem. Logan nic nie odpowiedział.
- A! James!- zatrzymała go szatynka.- Przemyśl tę sprawę na
spokojnie i… nie rób nic głupiego.- James kiwnął głową, a Logan zamknął za nim
drzwi.
Kiedy James zbliżał się do furtki, zza swoich pleców dostrzegł jasne światło. Odwrócił się z ciekawości. W drzwiach stał Logan. Patrzył na przyjaciela z wyrzutem. James czekał aż ten coś powie. Ta cisza wydawała się dla niego i tak już wysoką karą. Do tego dochodziło to spojrzenie. Te oczy sprawiały w nim poczucie winy.
- Rozmawialiśmy o tym.- zerknął na chwilę do środka sprawdzając czy żona nie jest świadkiem tej rozmowy. Następnie sam zamknął drzwi i podszedł do szatyna wsadzając ręce do kieszeni.
- Zawaliłem, ok? Ale nie chciałem!
- Zawiodłem się na tobie. Myślałem, że mamy to wszyscy za sobą. A wystarczy, że ty robisz błąd, a konsekwencje muszą ponosić też inni. Czy ty kiedykolwiek o tym pomyślałeś? Czasami zastanawiam się czy ta twoja przemiana to jakiś okres przejściowy? I czy to wróci kiedyś do normy?
- Czy naprawdę musisz wracać do tamtej przeszłości?- miał mu za złe, że teraz to wypomina.
- Nie.- zaprzeczył.- Próbuję być teraz spokojny, ale nosi mnie za każdym razem gdy słyszę o tej szmacie, rozumiesz?- spojrzał mu głęboko w oczy.- Jeśli do niej wrócisz i skrzywdzisz Elenę to cię uduszę.
- A czy już jej nie skrzywdziłem?- spytał, a Logan zaniemówił. Zwinął tylko usta w cienką linię,a kiedy James nawet nie spodziewał się, że coś jeszcze może się wydarzyć, Logan przywalił mu liścia. James nawet nie złapał się za policzek. Trzymał tylko przez jakiś czas czując rozchodzący się ból.
- Serio?- spytał go z lekką ironią.- Sprzedałeś mi lepa? Nie zasłużyłem na gorszy wpierdol? Na tyle cię stać? Naprawdę?- parsknął ironicznym śmiechem. Był to taki specyficzny śmiech, ale nie z radości. Wiedział, że zasłużył na coś gorszego.
- Kiedyś też zawiodłem się na tobie i chodziło o moją teraźniejszą żonę. Stałeś pod ścianą. Miałem ochotę i mogłem ci przywalić, ale nie zrobiłem tego. To nie jest wyjście z sytuacji.- spojrzał mu prosto w oczy.- Ja potrafię jeszcze kontrolować emocje. A ty?
- Co?- wzruszył ramionami.- Myślisz, że jesteś najlepszy we wszystkim?
- A teraz co ty robisz? Przypieprzasz się do mnie?
- Teraz traktujesz ją jak najbliższą osobę, ale przypominam, że miałeś ją gdzieś przez te wszystkie lata. Nie chciałeś o niej rozmawiać, a jak już to robiłeś to powiadałeś o niej w najgorszym świetle. Zjawia się do twojego domu, a ty masz mieszane uczucia, a teraz jesteś zastępcą jej ojca?
- Tak działa rodzina. Słuchaj, może faktycznie było jak było, ale to moja jedyna kuzynka. Jest jaka jest i wydarzyło się wiele, ale ją kocham. Po prostu.
- Ja też ją kocham.- wtrącił.
- To napraw to.- zasugerował.- Ale ja ci nie będę pomagał.- odwrócił się na pięcie i wrócił do mieszkania.
Kiedy James zbliżał się do furtki, zza swoich pleców dostrzegł jasne światło. Odwrócił się z ciekawości. W drzwiach stał Logan. Patrzył na przyjaciela z wyrzutem. James czekał aż ten coś powie. Ta cisza wydawała się dla niego i tak już wysoką karą. Do tego dochodziło to spojrzenie. Te oczy sprawiały w nim poczucie winy.
- Rozmawialiśmy o tym.- zerknął na chwilę do środka sprawdzając czy żona nie jest świadkiem tej rozmowy. Następnie sam zamknął drzwi i podszedł do szatyna wsadzając ręce do kieszeni.
- Zawaliłem, ok? Ale nie chciałem!
- Zawiodłem się na tobie. Myślałem, że mamy to wszyscy za sobą. A wystarczy, że ty robisz błąd, a konsekwencje muszą ponosić też inni. Czy ty kiedykolwiek o tym pomyślałeś? Czasami zastanawiam się czy ta twoja przemiana to jakiś okres przejściowy? I czy to wróci kiedyś do normy?
- Czy naprawdę musisz wracać do tamtej przeszłości?- miał mu za złe, że teraz to wypomina.
- Nie.- zaprzeczył.- Próbuję być teraz spokojny, ale nosi mnie za każdym razem gdy słyszę o tej szmacie, rozumiesz?- spojrzał mu głęboko w oczy.- Jeśli do niej wrócisz i skrzywdzisz Elenę to cię uduszę.
- A czy już jej nie skrzywdziłem?- spytał, a Logan zaniemówił. Zwinął tylko usta w cienką linię,a kiedy James nawet nie spodziewał się, że coś jeszcze może się wydarzyć, Logan przywalił mu liścia. James nawet nie złapał się za policzek. Trzymał tylko przez jakiś czas czując rozchodzący się ból.
- Serio?- spytał go z lekką ironią.- Sprzedałeś mi lepa? Nie zasłużyłem na gorszy wpierdol? Na tyle cię stać? Naprawdę?- parsknął ironicznym śmiechem. Był to taki specyficzny śmiech, ale nie z radości. Wiedział, że zasłużył na coś gorszego.
- Kiedyś też zawiodłem się na tobie i chodziło o moją teraźniejszą żonę. Stałeś pod ścianą. Miałem ochotę i mogłem ci przywalić, ale nie zrobiłem tego. To nie jest wyjście z sytuacji.- spojrzał mu prosto w oczy.- Ja potrafię jeszcze kontrolować emocje. A ty?
- Co?- wzruszył ramionami.- Myślisz, że jesteś najlepszy we wszystkim?
- A teraz co ty robisz? Przypieprzasz się do mnie?
- Teraz traktujesz ją jak najbliższą osobę, ale przypominam, że miałeś ją gdzieś przez te wszystkie lata. Nie chciałeś o niej rozmawiać, a jak już to robiłeś to powiadałeś o niej w najgorszym świetle. Zjawia się do twojego domu, a ty masz mieszane uczucia, a teraz jesteś zastępcą jej ojca?
- Tak działa rodzina. Słuchaj, może faktycznie było jak było, ale to moja jedyna kuzynka. Jest jaka jest i wydarzyło się wiele, ale ją kocham. Po prostu.
- Ja też ją kocham.- wtrącił.
- To napraw to.- zasugerował.- Ale ja ci nie będę pomagał.- odwrócił się na pięcie i wrócił do mieszkania.
James po powrocie do domu zastanawiał się wiele razy
dlaczego zawsze od losu dostaje takiego kopa. Czy on zasługuje na szczęście? Tu
w Ameryce istnieje prawo do szczęścia. Jeśli go nie ma to znaczy, że złamano te
prawo? Nie wiedział co myśleć. W życiu chyba już nic go nie zaskoczy. Nie da
się bardziej cierpieć i być bardziej zdołowanym. James rzucił się na swoje
łóżko nie zdejmując nawet butów. Miał to gdzieś. W sumie, wszystko miał gdzieś.
Nie ma nic. Miał Elenę, miał… patrzył się tempo w sufit. Zmarszczył brwi.
Musiał wziąć się za siebie. Poświęci resztki swojej siły na ratowanie tego
związku. Ale to wszystko powoli go przygniatało. Za dużo rzeczy miał na głowie.
To jest taki ciężar psychiczny, że nawet fizycznie można go wyczuć. Nie umiał
określić w jakiej znajduje się sytuacji. Nagle ktoś do niego zadzwonił. Z
myślą, że to Elena, szybko sięgnął do komórki. Na wyświetlaczu pojawił się znów
nieznany numer, jednak James zapamiętał do kogo należy. Odrzucił połączenie od
Lucy. Już nigdy nie chciał, aby stanęła mu na drodze.
Tymczasem Marla z Loganem rozmawiali o nich w salonie. Logan
wciąż się bulwersował, a szatynka próbowała go ujarzmić. Dawało to małe
rezultaty, więc postanowiła, że go tu zostawi. Nie chciała się z nim pokłócić.
Weszła na pierwsze piętro i zapukała do drzwi wiśniowłosej.
- Ellie? Wpuścisz mnie?- zapytała grzecznie.
- Wejdź…- po chwili dała jej znak. Marla zacisnęła za sobą
klamkę. Usiadła obok niej na łóżku.
- Jak się czujesz? Hmm… może to nie jest adekwatne pytanie…
- Czuję się fatalnie.- odpowiedziała.- Co byś ty zrobiła na
moim miejscu?
- Lepiej żebym ci tego nie mówiła.- położyła jej rękę na
ramieniu.- Ale dokładnie wiem jak się czujesz. Też byłam w takiej samej
sytuacji.
- Naprawdę?- zainteresowała się. Marla w duszy ucieszyła
się, że złapała za temat.
- Tak. Logan był kiedyś z Camille. Później zaczął spotykać
się ze mną. Kiedy myślałam, że ona da już sobie spokój… po tym jak
poinformowała, że przeprasza i wyjeżdża… przyłapuję ich na pocałunku. Ścisnęło
mi wszystkie wnętrzności. No i postąpiłam tak jak to zazwyczaj postępują
kobiety. Uciekają. Wyleciałam do domu, do Anglii. Na miejscu się okazało, że
Camille znowu wciela swój plan w życie. Od tamtej pory, zanim gdzieś ucieknę,
wolę się upewnić czy jest to tego warte.- westchnęła.
- I Logan przyleciał po ciebie?
- Tak.- westchnęła.- James powiedział, że to ona go
pocałowała.
- Nie mów mi o nim.- zatkała sobie uszy.
- To co zamierzasz?
- Wyjadę…
- Ty chyba nie zrozumiałaś tego co chciałam ci przekazać!-
zmarszczyła brwi Marla.
- Otóż zrozumiałam. Słuchaj. Ja słyszałam znaczny kawałek
tej ich rozmowy. Już ci mówię.- ubiegła jej zapytanie.- Tak jak Lucy twierdzę,
że James po prostu widzi we mnie ją. Znasz ją i znasz mnie. Powiedz szczerze.
Jesteśmy do siebie podobne?
- Ale że jak? Że wyglądem?
- Ogólnie…
- Trochę?- przybrała niepewny wyraz twarzy.- No dobra.
Jesteście podobne. I co? Uważasz, że James jest z tobą, bo mu ją zastępujesz?
Przypominasz mu dziewczynę, która go rzuciła?- Elena kiwnęła głową.- To jest
chore. Tak się zachowują ludzie chorzy psychicznie.
- James taki jest.
- Był.- poprawiła ją.- I nie chory psychicznie, to było
zwykłe zaburzenie tymczasowe. Depresja…
- Można to porównać z każdym człowiekiem, który ma jakieś
idola. I kiedy nie może z nim być, szuka jego sobowtóra.
- A jak mam ci wybić z głowy ten pomysł?
- To nie ma sensu.- wstała i wyciągnęła walizkę.
- Elena! Zastanów się nad tym jeszcze raz!
- Ok.- spojrzała na nią jak obrażone dziecko. Usiadła na
krześle i przyjęła pozę myśliciela. Westchnęła głośno, a następnie się
podniosła.- Przemyślałam!- zaczęła się pakować.
- Jesteś chamska, wiesz?
- Super, że nie wiedziałam.- zironizowała.
- Zadzwonię do Jamesa i powiem mu, że wyjeżdżasz.- zagroziła
jej.
- Rób co chcesz. Ja będę już w drodze do domu.
- Wspaniale!- odwróciła się na pięcie i zeszła na dół, ponieważ James miał wyłączony telefon, Marla wsiadła do auta i pojechała do
niego. Była tak zdeterminowana, że nic nie mogło stanąć jej na drodze. Gdyby
jezdnia się waliła i paliła, ona i tak by tam dojechała. Cudem uniknęła korka,
który zaczynał się tworzyć. Docisnęła gazu i dwie minuty później już znalazła
się u niego.
- Marla?- zdziwił się Carlos gdy zobaczył ją w wejściu.
- Gdzie James?- wyminęła go. Weszła do środka rozglądając
się po mieszkaniu.- Tu jesteś!- wychodził właśnie z łazienki.- James. Elena
chce wyjechać.
- Co?-wrzasnął.
- Zależy ci na niej?
- Tak!
- Kochasz ją?
- Tak!
- To ruszaj się! Zabiorę cię ze sobą.- wystrzelili z
mieszkania jak z procy. Carlos nie wiedział co się dzieje. To wydarzyło się tak
szybko. Marla pozwoliła mu usiąść na miejscu kierowcy. Byli już w drodze do jej
domu.
* Hejka, kochani! Nie pochwalę Was za komentarze pod ostatnim rozdziałem i za wyświetlenia, bo gdy Was chwalę to potem muszę się rozczarować. A tego nie chcę :P Nadrobiłam Kłamczuchy i czuję się spełniona. Teraz czekam na nowy odcinek. Jestem w trakcie pisania 38 rozdziału na TWTN i stwierdzam, że jestem psychiczna hahaha!
Do tematu... nie wiem co pisać? Zapytać Was czy James zdąży zanim Elena wyjedzie i czy będą razem? Taaak, w sumie mogłabym o to zapytać :D
* Hejka, kochani! Nie pochwalę Was za komentarze pod ostatnim rozdziałem i za wyświetlenia, bo gdy Was chwalę to potem muszę się rozczarować. A tego nie chcę :P Nadrobiłam Kłamczuchy i czuję się spełniona. Teraz czekam na nowy odcinek. Jestem w trakcie pisania 38 rozdziału na TWTN i stwierdzam, że jestem psychiczna hahaha!
Do tematu... nie wiem co pisać? Zapytać Was czy James zdąży zanim Elena wyjedzie i czy będą razem? Taaak, w sumie mogłabym o to zapytać :D
Ja mam już nawet przygotowany wygląd tego bloga na jakąś dalszą przyszłość. Teraz tylko muszę wytrzymać by nie pokazać przedwcześnie :D
Do środy :*
.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że zanim zacząłem pisać ten komentarz westchnąłem. Ciężko westchnąłem bo cholera nie wiem co napisać. Pierwszy raz mi sie to tutaj zdarza. hmmm...
UsuńNa początek pragnę wyrazić swój smutek decyzją Eleny. Całe szczęście James już do niej jedzie. Niech on jej nie pozwoli odjechać. Ona musi zostać z nim. Ona i on są dla siebie stworzeni. A Lucy niech wypierdala. Po co ona wgl do niego dzwoniła? Żeby mu powiedzieć "hej James wiem że jestem szmatą ale wróć do mnie. Zostaw taką zajebistą kobietę jaką jest Elena i wróć do mnie. Zerżnij mnie bo mnie pizda swędzi. Kochaj mnie jak kiedyś a ja przy najbliższej okazji wbiję ci nóż w plecy i cię zostawię". Otóż nie moja panno. On woli Elkę a Ty masz wypierdalać bo jesteś złem. Słyszysz Lucy?! Zuem! Gorszym niż Zuza i Mayra i Ezra i stara Camille i chuj wie kto jeszcze razem wzięci. Nikt cię nie lubi wiec możesz wypierdalać. Nie ma tu dla cb miejsca kurwo dziwko szmato! Ach... Ale sie zbulwersowałem ;p
Logan i James... Myślałem że powiedzą sobie coś wiecej i znowu bd wielki foch jak wtedy gdy James powiedział Loganowi że nic nie znaczy w zespole. A tu nie. Lepa na ryj i uciekł do domu. Ten Henderson. Paczcie no jaki waleczny. Logan ogierze bo się zlęknę :D
Cholera nie wiedziałem co pisać a zaraz Ci napisze koma dłuższego niż ten rozdział. Aż mi sie przypomniał mój dwuczęściowy kom na pożegnanie FTS. Aż sie kręci w oku łezka. Na pożegnanie Lucy też bym chciał napisac koma. Ja chce ją pożegnać. I to w chamski sposób by wyrazić mój brak sympatii do niej do jej zgniłej osoby. Najlepiej niech to bd ostatnie pożegnanie. Niech ją ktoś żywcem zakopie. Przecie ona nie umie wstrzymać oddechu na tak długo jak Alie. Nie ma bata. Nie przeżyłaby. SUKA! NIECH ZGINIE MARNIE! I NIECH WYPIERDALA!
A mi pozostaje już tylko napisac że rozdział był genialny i że czekam z piekącą dupą na kolejny.
PS SZYBCIEJ JAMES! :D
Brawo dla Chrisa. Wygrał internety najkrótszym komentarzem tam powyżej :D
UsuńTak poza tematem nawiązując do pll (bo my tak to lofciamy) czemu Ezra wydaje Ci się zły? Przecież się wyjaśniło. Dobra, nie odpowiadaj tu, wiesz gdzie :) A w dodatku jesteś niemożliwy, że jeszcze FTS skomciałeś :D
Bo mi za skórę zalazł i już. Sukinkot jeden ;p
UsuńFTS NEVER DIE !!!
Czyli Lusi nie porwała Eleny... Wiedziałam,że Elena widziała, jak się całowali, ale teoria z porwaniem była fajniejsza :D Logan, Logan, Logan... DLACZEGO DO CHOLERY NIE WYSŁUCHASZ PRZYJACIELA TYLKO OBRAŻASZ SIĘ NA NIEGO, JAKBY CI TĄ ELENĘ ZADŹGAŁ POMIDORAMI, A POTEM WNĘTRZNOŚCIAMI ELENY WYPCHAŁ DINOZAURA?! Czytam i czytam, aż się pogubiłam i musiałam niektóre zdania po 10 razy przeczytać :D Ale rozumiem. Chyba... Lusi wypierdalaj, bo kurde mać w Miley Cyrus się zmieniasz i niszczysz wszystko. Ugh, niech Lusi mnie wysłucha, jak i Elena:
OdpowiedzUsuńLUSI, WONUJ DO AFRYKI PO BEDUINA PASAĆ ALPAKI, A TY ELENA NIE MOŻESZ WONOWAĆ!!! LUSI MA WONOWAĆ, NIE ELENA!!! Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy... Cały czas mam przed oczami Spencer, przez Marlę. Kłamczuchy działają :) Jak bd dmuchać w telefon, to Jamesa powieje wiatr i szybciej zdąży do Elki? Mam nadzieję :D
Supereściaściaściniusiński rozdział i czekam na środę ;)
Widzę, że już nie Lucy tylko Lusi :P No i tak to jest jak czytasz przed pierwszą. Pewnie zmęczona byłaś skoro musiałaś kilka razy coś przeczytać. Mówisz, że przed oczami widzisz Spencer kiedy jest wspominka o Marli. To za zbieg okoliczności, że ona użycza jej twarzy. W sumie na początku jak wymyślałam postać Marli to w moich wyobrażeniach wyglądała trochę inaczej. Ale jeśli miałam jej już wybrać zdjęcie to stwierdziłam, że do opisu ona pasuje najbardziej, choć nie byłam z tego zadowolona. Ale teraz nie żałuję :) Ale Chris też tak miał. Jak zaczął oglądać to też serialowa Spencer przed oczami :D
UsuńWidzę, że spodobała Ci się fotka Kłamczuch, które w prezencie Betty zadedykowałam kiedy były uro bloga :D
Jak wpisałam PLL w Google Grafika to głównie zdjęcia z tej sesji :D Ale widzę Spencer właśnie tak dlatego, bo jest Marlą :)
UsuńWiedziałam, no poprostu czułam to. To było bardziej prawdopodobne niż porwanie. Mam nadzieję że James zdąży dojechać zanim Elena wyjedzie. Oni muszą być razem.^^ Tworzą naprawdę fajną parę. Elena w 100% bardziej pasuje do Jamesa niż Lucy . Lucy won ! ! ! :D Co do rozdziału SUPER ;)
OdpowiedzUsuńNo przecież raczej Lucy by tak nie pojebało żeby porywać Elenę. Ale wiemy przynajmniej co Elena robiła w Palmwoods. Chciała pogadać z Lucy. Ciekawe jak wyglądałaby ta rozmowa. Haha Logan babo, przywalił tylko liścia. Ale i tak szacun. Prawda, że kiedyś mógł przywalić Jamesowi a tego nie zrobił. Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńEj ja też nie wiem co napisać. Ale napiszę cokolwiek żeby nie było hue :) A może coś napiszę konkretnego? Patrzcie... jeszcze w Big Time Problems Lucy była taką fajną przyjaciółką Marli, taką świetną dziewczyną Jamesa. A teraz? Wszystko się zmienia. Ciekawe co by było gdyby James nie zdążył i Elena wyjechałaby na zawsze i być może już nigdy by się nie spotkali. MOże zczasem James i Lucy wróciliby do siebie...
OdpowiedzUsuńNie! Nie myśl tak! Ja chcę Elenę! On musi zdążyć! Bo inaczej potknę się mokrym herbatnikiem :D Super rozdział :)
Chyba większość, nie wie co napisać.. Ja też. Ale muszę coś wyskrobać ;d. No nie wierzę, że Elena się tak schowała. A Marla o wszystkim wiedziała, wspaniała z Niej aktorka, no Logan też ma zdolności ;D. Bardzo się cieszę, że nic się nie stało Elenie, to jest plus. Dlaczego Ty to robisz? I trzymasz Nas w takiej niepewności? :(. Tyle trzeba czekać ;p. Bardzo fajny rozdział!
OdpowiedzUsuńHejo! Wróciłam... Najpierw zrobiłam kilka kolaży, teraz czytam, a potem napiszę z pół notki. Odnoszę wrażenie, ze Lucy ma jakiś głęboki problem psychiczny. Nie wiem skąd ten wniosek. Na szczęście nie aż tak, żeby ludzi porywać. Bo już się bałam... A może to tylko chwilowe? Może to tylko długotrwały szok po rozstaniu? Nie wiem... Tylko Ty wiesz. czekam na nn! Rozdział świetny! Trzymaj się!
OdpowiedzUsuń