James nie mógł przestać myśleć o niespodziewanym gościu.
Lucy wciąż krążyła mu po głowie. Jej powrót spowodował narastający mętlik. Dzisiaj akurat wypadała ostatnia wizyta u terapeutki. Kobieta
uznała, że James dochodzi do siebie i nie będzie więcej jemu potrzebna. Złapał za telefon i odmówił wizytę. Nie
był w stanie z nią rozmawiać. Po chwili jego komórka znów się odezwała.
Wyświetlił mu się nieznany numer. Odebrał.
J: Halo? Kto mówi?
L: Z tej strony Lucy…
J: Czego chcesz?- zapytał sucho.
L: Możemy się spotkać?
J: Nie sądzę żeby to był dobry pomysł. To koniec rozmo…
L: Czekaj!- przerwała mu.- Nie rozłączaj się.
J: Tylko szybko.
L: Wiem, że nie chcesz mnie znać. Jednak znam cię na tyle
dobrze, że jednocześnie chcesz się ze mną spotkać, aby uspokoić swoją
ciekawość. Jedna rozmowa.- czekała na jego odpowiedź. James milczał.- Słyszysz
mnie? Jesteś tam?
J: Jestem. Przemyślałem to.
L: I do jakiego wniosku doszedłeś?
Nie chciał skrzywdzić Eleny. Był zły na Lucy, że wchodzi w
jego życie z butami akurat wtedy kiedy je właśnie sobie ułożył. Jednak miał do
niej tyle pytań, które męczyły go tyle czasu. Złapał a komórkę. Zaczął obracać
ją dłoniach. Zastanawiał się ciągle czy to jest dobry pomysł. Przecież nie
robił nic złego. Chciał tylko się z nią spotkać i dowiedzieć się co ma mu do
powiedzenia. Może to coś ważnego i istotnego. Kiedy był już pewny, znowu
zwątpił. Bał się, że te wszystkie emocje wrócą do niego ze zdwojoną siłą, a nie
chciał jeszcze raz przez to przechodzić. Instynktownie jednak złapał
ostatecznie za przyrząd.
L: Wiedziałam, że zadzwonisz.- powiedziała. Czuł, że
uśmiecha się przez słuchawkę.
J: Gdzie i kiedy?- zadał dwa krótkie pytania poważnym tonem
tak, aby się nie zdradzić.
L: Dziś, przy fontannie w Palmwoods o piątej.
J: Dobrze, będę.- rozłączył się szybko.
Na zegarze wybiła godzina druga. Pomyślał, że zdąży oszaleć
zanim dojdzie do piątej. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Chciał wyjść z
mieszkania i się przewietrzyć kiedy do środka wszedł Carlos. Wyglądał o wiele
lepiej niż wtedy kiedy stąd wyjeżdżał.
- Co tak szybko?- zdziwił się szatyn.- Miało cię nie być
tydzień…
- Nigdzie mi nie będzie tak dobrze jak przy Alexie.-
zdołowany położył się na kanapie.- A co w domu? Działo się coś gdy mnie nie
było?
- Nie wiem czy jeszcze bardziej cię martwić.- przyłożył rękę
do szyi.
- Co znowu?- podniósł się.
- Lucy wróciła…- poinformował go. Carlos przykleił wzrok do
jego twarzy. James obserwował jak jego kolor skóry zmienia się z promienistej
na coraz bledszą. James mógł się spodziewać, że obudzą się w nim te przykre
wspomnienia. Też tak jak on myślał, że już jej więcej nie spotka.
- To niemożliwe… -kręcił głową w poziomie.- Jak? Dlaczego?
Za co?
- Nie wiem, Los. Głowa mi pęka. Przyszła tu rano kiedy byłem
z Eleną. Powiedziała, że wróciła, ale szybko poszła.
- James. Ty z nią nie rozmawiaj. Rozumiesz? Unikaj jej jak
ognia. Nie patrz na nią, nie oddychaj powietrzem wokół niej. Próbuj chodzić
takimi ścieżkami, abyś jej nigdy nie spotkał na swojej drodze. Dotarło?-
spojrzał na przyjaciela. James skrzywił się i wstał. Podszedł napić się wody.-
Co?- czuł, że ma coś mu do powiedzenia.
- Ona chce się ze mną spotkać.- obawiał się mu to wyznać i
miał rację.
- Nie! Nie możesz. Nie idź tam, rozumiesz? Zaprzepaścisz
wszystko.- podniósł się gwałtownie.- Zastanów się nad tym. Tego naprawdę
chcesz?
- Nie, ale ja muszę poznać prawdę.- wytłumaczył.- A czy ty
nie chciałbyś się dowiedzieć na moim miejscu?- nie uzyskał odpowiedzi.- No
właśnie.
- Jeszcze wczoraj żyłeś tak jakby jej nie było to teraz też
sobie poradzisz. Jeśli nie potrzebowałeś tej rozmowy wczoraj to teraz też nie
potrzebujesz!- próbował go przekonać. Zamilkli na moment.- I co masz zamiar z
tym zrobić?
- Teraz to już niczego nie jestem pewien…- oparł się o
ścianę.
Lucy spojrzała na zegarek. Dochodziła godzina piąta. Poszła
do parku gdzie panowały pustki. Usiadła przy fontannie. Rozejrzała się. Wokół
nie było żywej duszy. Poczuła się dziwnie, przeszedł ją dreszcz. Niebo zrobiło
się szarawe, drzewa zaczęły szumieć, a raczej szeleścić. Zielone listki pod
dyktando wiatru uderzały o siebie jak małe bębenki. Po chwili za jej plecami
usłyszała ciche kroki człowieka. Odwróciła się. James bez słowa przysiadł się
do niej zachowując bezpieczną odległość.
- A jednak przyszedłeś, bo już bałam się, że mnie zostawisz…
- To ty mnie zostawiłaś!- szatyn nie należał do osób, które
kontrolują dobrze swoje emocje.
- W takich krzykach to my długo nie porozmawiamy.-
westchnęła. Była strasznie przejęta, ale nie okazywała tego.
- Czemu niby miałem się z tobą spotkać?
- Żeby wyjaśnić sobie wszystko. Myślę, że już spory kawał
czasu na to czekałeś.
- Co się stało to się nie odstanie…- burknął.
- Wysłuchaj mnie.- jej słowa kryły w sobie prośbę o kontakt
wzrokowy. James spojrzał w głęboki brąz jej oczu, po czym nie wytrzymał i
odwrócił się.
- Tylko szybko, bo potem mam kolejne spotkanie.- skłamał.
- Ok.- kiwnęła głową. Wiedziała, że to nieprawda, bo znała
go dobrze. Nie chciała jednak mu tego wypominać.- Chciałam cię przeprosić i
błagać o przebaczenie. Ja wciąż cię kocham. Wróciłam dla ciebie.
- Już kiedyś to słyszałem.- wciął się w jej zdanie.
- Wiem. Ale chcę cię prosić o to, abyśmy zaczęli jeszcze
raz, od nowa. Przecież tak dobrze nam było ze sobą. Nie pamiętasz tych wspólnie
spędzonych chwil?
- Nie.- odrzekł szybko.- To nie ma sensu! To ty wyjechałaś
bez słowa pożegnania! Zostawiłaś u mnie pieprzony skrawek papieru. Tak się tego
nie załatwia!- uniósł się. Od dawna chciał jej to wygarnąć.- Grzebałaś Natalie
po mieszkaniu w poszukiwaniu narkotyków. Taka odważna, a bała się załatwić to
twarzą w twarz. Gdybyś chciała zostać to byś została. Kariera strzeliła ci do
głowy. Nie odezwałaś się ani razu przez tyle miesięcy. Ja nie ogarniam! Weź…
możesz mi to wyjaśnić, bo od samego myślenia pęka mi głowa.
- Wiem, że było ci ciężko, ale…
- Ciężko?- pisnął. Wypuścił powietrze z płuc mając przeczucie, że dostanie zaraz jakiegoś ataku.- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego
jak się naprawdę czułem. Nie da się tego słownie opisać.- pokręcił głową.- Czy
ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, że zniszczyłaś mi życie? Byłem na takim skraju
emocjonalnym, że chciałem popełnić samobójstwo!- wyrzucił z siebie zalegający
ból.
- James…- głos jej zadrżał. Oczy stały się wilgotne. Nie
wiedziała, że aż tak źle to zniósł. Miała do siebie żal.
- Żaden James! Dzwoniłem, pisałem, nic to nie dało. Nawet mi
w oczy nie powiedziałaś za trudne było, prawda? Winni uciekają w popłochu.
Czułem jak ten list skupia cały ból tego świata.- jeszcze raz przypomniał jej
tamtą scenę.- Nie kłam. Nie myślałaś o mnie. I nagle wracasz i myślisz, że
rzucimy się sobie w ramiona kiedy ja już poukładałem swoje życie!- trząsł się z
nerwów.
- James… Tak mi przykro. Wyjechałam, to fakt. To było moje
okno na świat. W LA nie było miejsca dla mnie. Chciałam zdobyć większą
popularność, znacznie większą. Trudno było mi ciebie zostawić. Wiem, że nawet
gdy nie byliśmy razem i kilka lat temu wyjechałam z Palmwoods, ciężko to
przeżyłeś, to nie chciałam sobie nawet wyobrażać jakbyś poczuł się tym razem.
Jednak gdy osiągnęłam swój cel, dotarło do mnie, że nie dalej mi to takiego
szczęścia jak bycie z tobą. Pożałowałam już tego, że zostawiłam ciebie.
Myślałam, że jak zerwę z tobą kontakt, to będzie ci lepiej. Ja dusiłam się w
tym mieście. Teraz też się tak czuję, ale znoszę to, bo cię kocham. Żałuję…-
chciała złapać go za rękę, jednak odsunął dłoń tak szybko jakby bała się ognia.
- O czym ty myślałaś kiedy to robiłaś? Ja dla kariery nie
zostawiłbym miłości swojego życia.
- Cały czas cię kochałam. Miałam nadzieję, że pewnego
dnia wrócę i się wszystko poukłada. Wyjedziemy do Nowego Yorku i…
- To źle to sobie wykombinowałaś.- przerwał jej.- Nikt nigdy
nie zadał mi takiego ciosu w serce jak ty. Po twoim wyjeździe, moje życie się
posypało jak domek z kart. Nie miałaś wyrzutów sumienia? Myślałaś, że sobie
poradzę , bo jestem mężczyzną? Nie wierzę teraz, że przez ciebie mogłem zginąć.
Nie jesteś tego warta.- spojrzał na nią z pogardą.
- Naprawdę nie wiedziałam, że będziesz się tak zadręczał.
Przecież jesteś silny. Nie jedno przeżyłeś.
- A ty to zmieniłaś.- dopowiedział.
- Obwiniam się za wszystko.- przyłożyła rękę do swojego
serca.- Mogłabym się tłumaczyć do północy dlaczego to zrobiłam, co miałam w
głowie, co w sercu… ale czuję, że w tym przypadku nie ma to sensu, bo wydaje mi
się, że ty nie chcesz mnie słuchać.
- To czego ty ode mnie oczekujesz?- założył ręce.
- Chciałabym, abyś mnie zrozumiał i wybaczył. Chcę naprawić
nasz związek oraz nadrobić stracony czas, który nas rozdzielił.
- Tu nie jest winny czas, tylko ty!- spiorunował ją
spojrzeniem.- Wracasz jak syn marnotrawny, ale nie skończy się to podobnie. Ja
nie przyjmę cię z powrotem. Zapomnij o mnie. Wracaj tam gdzie wcześniej żyłaś,
bo tak będzie lepiej. I dziękuję ci za to!
- Za co?- zmarszczyła brwi.
- Za to, że odeszłaś. Bo mogłem dzięki temu poznać
dziewczynę, która jest warta mojej miłości oraz zaufania. To z nią chce być,
nie z tobą. Dlatego daj mi święty spokój.
- I mimo tego co zaszło, nic już do mnie nie czujesz?-
spytała. James poważnie zastanawiał się na sformułowaniem wypowiedzi.
- Tak.- przełknął ślinę.
- Przecież powiedziałeś wcześniej, że jestem twoją
największą miłością.
- Byłaś…
- Jesteś z tą dziewczyną, którą widziałam u ciebie?- chciała
się przekonać. Domyśliła się, że tak mimo, że nic nie powiedział.- Ach, James…
nie uważasz, że to jest trochę dziwne wiążąc się z kobietą, która miała ci
zastąpić mnie?
- Słucham?- wybałuszył oczy.
- Camille opowiadała mi o niej. Naprawdę nie zauważyłeś
jakie pod pewnymi względami jesteśmy podobne do siebie? Ciepły kolor włosów,
mocny charakter i ten pazur… To nie jest tak, że odnalazłeś w niej część
niej, zastąpiła ci mnie i…
- Zamilcz!- przerwał jej.- Nie chcę tego słuchać!
- Serio już nic do mnie nie czujesz?- spojrzała mu głęboko w
oczy. On jednak omijał jej spojrzenie.- Nie wierzę, że po tym wszystkim ot tak
wymazałeś mnie z pamięci. Bo skoro ja nie potrafiłam, to ty też nie.- pokręciła
głową.- James…
- Co?- burknął.
- Popatrz mi prosto w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz.-
przybliżyła się.
- Nie kocham c…- nie dokończył, bo Lucy go pocałowała.
Chciał odepchnąć ją od siebie, ale nie mógł. Coś go przyciągało do niej. Poczuł
się jakoś dziwnie, tak nieswojo, ale i dobrze. Ich pocałunek się pogłębiał. W
końcu James przypomniał sobie o Elenie. Odskoczył od Lucy.
- Nie wierzę ci…- uśmiechnęła się.
- Muszę iść!- wstał, odwróciła się na pięcie i pobiegł przed
siebie.
Biegł ile sił w nogach. Chciał być jak najdalej od tego
miejsca. Wytarł swoje usta z niesmakiem jakby wysmarował jej wcześniej czymś
niedobrym. A raczej zakazanym. James wiedział, że nie powinno dojść do tego
pocałunku. Był na siebie zły, że dał się podejść, ale i bał się swoich uczuć. To
wszystko dzieje się tak szybko. Przestał biec. Zatrzymał się na środku drogi.
Schylił się, aby złapać powietrza. Pomyślał, że już zawsze tak będzie. Każdego
dnia będzie musiał znosić jej obecność w towarzystwie Eleny. Nie wiedział czy
ona się do tego przyzwyczai. On na pewno nie. Zastanawiał się czy powiedzieć
swojej dziewczynie o tym co zaszło. Szybko wybił sobie ten pomysł z głowy. To
według niego nic nie znaczyło. A może znaczyło? Może nadal ją kocha?
Carlos czekał już na niego w domu. Ta sytuacja pozwoliła mu
chwilowo przestać zamartwiać się swoimi problemami. Naturalnie, martwił się o
przyjaciela. Był wcześniej u Logana i Marli. Logan już przy samym jego wejściu,
zalał go swoim żalem co do powrotu Lucy, a Marla dowiedziała się od niej kilka
przykrych rzeczy. Kiedy Latynos wyznał Hendersonom, że przyjaciel poszedł się z
nią spotkać, zareagowali podobnie jak on gdy dowiedział się od Jamesa. Drzwi od
willi otworzyły się.
- James!- podbiegł do bladego kumpla.- I jak było?
- Normalnie.- burknął. Usiadł na kanapie jak gdyby nigdy
nic.- Porozmawialiśmy sobie, wytłumaczyliśmy i teraz jestem tu.- zataił przed
nim pocałunek.
- To wszystko? Ale opowiadaj co ci mówiła.
- Carlos… proszę nie teraz.- zbył go.- Jestem zmęczony tą
kłótnią. Marzę o tym żeby położyć się do łóżka i nigdy się nie obudzić.- potem
ugryzł się w język, bo doszło do niego co nieumyślnie powiedział. Spojrzał na przestraszonego
Carlosa.- Nie! Nie to miałem na myśli.- usprawiedliwił się.
- Mam nadzieję…- szepnął. Po tych słowach dał mu spokój.
Następnego dnia Logan zadzwonił do Carlosa, aby przyjechał
do niego. Alexa siedziała u nich w domu, więc była okazja żeby z nią
porozmawiać. Carlos poprosił wcześniej przyjaciela żeby go powiadomił kiedy jego
żona ich odwiedzi. Ubrał szybko buty dokładnie ich nie wiążąc i wsiadł do auta.
W drodze myślał co jej powiedzieć. To był chyba jego pechowy dzień. Utknął w
korku. Przeklął pod nosem i wciskał nerwowo klakson, który nie dawał żadnego
pożytku. Wprost przeciwnie. To inne klaksony, jakby w buntowniczej odpowiedzi,
zagłuszyły jego żale. Na miejscu był pół godziny później. Podbiegł szybko do
drzwi. Zatrzymał się przed nimi. Poprawił sobie i tak już króciutką i nie
potrzebującą wiele czasu na ułożenie fryzurę. Ochłonął żeby nie wyglądało, że
się spieszył i naturalnie wszedł do środka wcześniej pukając. Krzyknął tak w swoich myślach. Alexa rozmawiała z
Marlą przy kawie.
Miał tyle przygotowanych rzeczy do powiedzenia, a zachował
się tak jakby zabrakło my języka. Marla patrzyła na niego z zapytaniem, a Alexa
siorbnęła tylko kawy udając, że go nie widzi.
- Eee, jest Logan?- wypalił. Musiał się nim asekurować.
- Przecież dzwonił…- urwała szatynka. Zrozumiała o co
chodzi. Logan kazał mu tu przyjść.- Ali, poczekaj na mnie. Zostawiłam chyba
żelazko włączone.- czmychnęła na górę zostawiając ich samych. Blondynka chciała
już powiedzieć żeby na nią nie czekała, bo chciała już iść, ale nie zdążyła.
Westchnęła tylko ciężko i od niechcenia spojrzała w okno. Carlos usiadł na
miejscu gdzie wcześniej siedziała Marla.
- Nawet się nie trudź.- uprzedziła go.- Nie chcę tego
słuchać.
- Czego?- udał, że o niczym nie wie.
- Nie chcę słyszeć twoich przeprosin. Tego jak bardzo
żałujesz i… chyba nie muszę mówić.
- Wcale nie chciałem.- skłamał.- Zrozumiałem. Potrzebujesz
czasu. Dostosuję się do tego.- kiwnął niechętnie głową.
- To super…- odpowiedziała z nutą zdziwienia w głosie.
- Ale z jednym się nie zgadzam.- zaczął. Zwrócił tym swoją
uwagę.- Może i jesteśmy w separacji, ale to chyba nie oznacza, że nie możemy
normalnie ze sobą rozmawiać. Przecież nie jesteśmy nastolatkami, które będą
udawać, że fochają się na siebie i nie będą gadać do końca życia? Chyba, że
teraz tak mają wyglądać te spotkania. Mamy wspólnych przyjaciół. Będziemy
traktować się jak powietrze jeśli staniemy sobie na drodze?
- To czego ode mnie oczekujesz?
- Normalnych kontaktów. Niczego więcej. Jakbyśmy byli… nie
wiem.
- Przyjaciółmi?- dokończyła za niego.
- Nawet i tak.- kiwnął głową.- Co ty na to?
- Ok…- rzekła z zawahaniem. Carlos uśmiechnął się. Warto
było przyjechać tutaj nawet dla takiej rozmowy z Alexą jak ta. Liczyło się to,
że nie odrzuciła go. Teraz miał jeszcze więcej nadziei na ratowanie tego
związku. Postanowił działać powoli oraz cierpliwie. Każdy nieprzemyślany ruch
mógł wszystko zepsuć. Z jego rozmyślań wyrwał go dzwonek do drzwi.
- Już idę!- Marla zbiegła na dół.
- Mam do ciebie prośbę…- zaczęła Lily. Mina jej zrzedła
kiedy zobaczyła Alexę i Carlosa. Przegryzał wargę. Poczuła się źle, że im
przeszkadza.
- Jaką?- zapytała szatynka.
- To już nieważne.- machnęła ręką. Chciała uniknąć
bezpośredniego kontaktu z żoną Carlosa, ale nie udało się. w pewnym momencie
ich spojrzenia natrafiły na siebie.- Przepraszam, że zajęłam ci czas.-
odwróciła się. Marla poszła za nią zamykając drzwi od mieszkania.
- Stój.- złapała ją za ramię gdy doszła do furtki.
- Czy tak już będzie zawsze? Naprawdę muszę ich omijać
szerokim łukiem? Nawet tu gdzie mieszkam jest ciężko. Czy ona kiedyś zrozumie,
że to się po prostu stało i nie miałam złych intencji?
- Na pewno, ale nie teraz.
- A może ja się wyprowadzę.- pomyślała głośno.
- Dlaczego my kobiety jako rozwiązanie traktujemy ucieczkę?
- To co mam zrobić?- spytała zdesperowana brunetka.- Nie
chcę znowu dostać po twarzy i dowiedzieć się jaką byłam złą suką…- wbiła wzrok
w ziemię. Kopnęła jakiś mały kamyk.
- Wiem, że nie jesteś taka.- pocieszyła ją.- Spotkamy się
może wieczorem?
- Twoja przyjaciółka nie będzie zła, że widujesz się z
kochanką jej męża?
- Lily!- skarciła ją wzrokiem.- Wiem jaka jest sytuacja,
ale co mam zrobić? Udawać, że cię nienawidzę? To co? Odwiedzisz sąsiadkę
jeszcze?
- No jasne.- uśmiechnęła się. Szatynka odprowadziła ją
wzrokiem.
Chciała już wracać do domu zobaczyć czy Alexa i Carlos może
się ze sobą dogadali kiedy podjechał pod jej dom James. Pomachał jej na
powitanie. Uśmiechał się, ale jego oczy były jakieś przygaszone. Nie chciała go
pytać czy coś się stało, bo być może to tylko jej przewrażliwienie. Wiedziała,
że często zadaje ludziom masę pytań. Musiała się kontrolować. Jeśli James będzie
chciał jej coś powiedzieć, to powie to prędzej czy później.
- Cześć Jamie.
- Cześć.- weszli razem do mieszkania. Alexa , Carlos i Logan
rozmawiali razem. Marla z Jamesem spojrzeli na siebie porozumiewawczo z
zapytaniem w oczach Czyżby ich stosunki
się polepszyły?- Witam całe towarzystwo.- przywitał się szatyn.- Logan?
Jest Elena?
- To ona nie była u ciebie?- podniósł brwi brunet.
- Nie, dlaczego miałoby tak być?- zdziwił się.
- No nie wiem.- powiedział z ironią.- Może dlatego, że
jesteście razem, a Elena nie wróciła na noc do domu.
- Skoro nie była tutaj i nie była u mnie to gdzie w takim
razie była?- zmartwił się James.- Nie odbiera telefonów ode mnie. Co się
dzieje?
- Kiedy widzieliście ją ostatnio?- spytał Carlos.
- Wczoraj rano!- odpowiedzieli jednocześnie przyjaciele.
Spojrzeli na siebie z przerażeniem.
- Oby nic jej się nie stało.- odezwała się Alexa.
- Zadzwonię do niej.- Marla złapała za białą komórkę.
Znalazła w ostatnich połączeniach jej numer i nacisnęła zieloną słuchawkę.- Nie
odbiera.
- Ma jakiś innych znajomych? Może z pracy.- zasugerował
James.
- Ma kolegę. Zadzwonię do jej asystentka.
- Asystenta?- James nie wiedział o żadnym takim.- Jakiego
asystenta?
- Jayden.- poinformował go Logan.
- Halo?- szatynka połączyła się z nim. Miała numer do większości
ekipy. Przecież też tam pracowała.- Jayden. Podasz mi Elenę do telefonu?... Jak
to nie przyszła do pracy?... Nie widziałeś jej od wczoraj?... Nie, nic. Ja coś
to daj znać… Ja również. Cześć.- odłożyła telefon.- Jay mówi, że nie było je
w pracy.
- Może Kendall i Jo coś wiedzą?- Latynos podrapał się po
głowie. Przyjaciele skontaktowali się z nimi. Też nic nie wiedzieli.
- Nie ma co siedzieć.- Marla zwróciła na sobie uwagę
reszty.- James, wracaj do siebie. Może przyjdzie do ciebie. A ja z Loganem będę
czekać na nią w domu.
- Ja zrobię może rundkę po mieście.- zaoferował Carlos.
- A ja też bym mogła pomóc, ale ma umówiony wywiad.-
skrzywiła się Alexa.
- No dobrze. Niech każdy robi to co ma robić.- powiedziała
szatynka.- Mam nadzieję, że da jakiś znak życia.
* Oto tym rozdziałem wynagradzam Wam do tej pory pojawiające się krótsze rozdziały. Mam nadzieję, że to trochę wystarczyło. Zamierzam za jakiś czas wprowadzić kilka zmian na blogu. Spokojnie, nie mówię o tygodniu czy miesiącu. To dopiero po 150 rozdziale, coś takiego. Chcę po prostu zmienić wszystko. Nie chcę by ktokolwiek miał to co ja. Nigdy więcej uczucia de ja vu...
A może jakieś kolorystyczne propozycje?
Jak widać Lucy nie ma zamiaru nigdzie się wybierać i jak to napisał Chris, nie będzie wypie*dalać :P
Jak myślicie? Co się stało z Eleną? Piszcie komentarze żeby mnie nie smucić :D Gdzie wgl mój anonimek? Halooo?
Do soboty :* Zapraszam jeszcze na mojego drugiego bloga jeśli ktoś jeszcze nie czytał najnowszego rozdziału ;P
* Oto tym rozdziałem wynagradzam Wam do tej pory pojawiające się krótsze rozdziały. Mam nadzieję, że to trochę wystarczyło. Zamierzam za jakiś czas wprowadzić kilka zmian na blogu. Spokojnie, nie mówię o tygodniu czy miesiącu. To dopiero po 150 rozdziale, coś takiego. Chcę po prostu zmienić wszystko. Nie chcę by ktokolwiek miał to co ja. Nigdy więcej uczucia de ja vu...
A może jakieś kolorystyczne propozycje?
Jak widać Lucy nie ma zamiaru nigdzie się wybierać i jak to napisał Chris, nie będzie wypie*dalać :P
Jak myślicie? Co się stało z Eleną? Piszcie komentarze żeby mnie nie smucić :D Gdzie wgl mój anonimek? Halooo?
Do soboty :* Zapraszam jeszcze na mojego drugiego bloga jeśli ktoś jeszcze nie czytał najnowszego rozdziału ;P
Lucy pewnie porwala Elene
OdpowiedzUsuńHere You are :*
UsuńO wow, o tak, najadłam się tym rozdziałem, choć tyłek mnie boli. Gdzie Elena? Moja kochana Elena? Wgl nie wiem no James czyś ty głupi? Trzeba było wgl się do niej nie wybierać. Lucy go pocałowała. Powinien nastąpić moment kiedy od razu sięodsuwa, a nie najpierw całuje, a pitem sb przypomina o Elenie. Ja czuję, że on ją nadal kocha. Ma foniej wielki żal, ale nadal coś czuje. A może się mylę? No i jeszcze zwątpiłam... Elka zastępuje mu Lucy? To wykombinowała. James okłamał Carlosa o tym, że nic się nie stało, więc czuje się winny temu co zaszło bądź nie zaszło. Aj! Mętlik w głowie, ale cieszę się, że sb poczytałam :-) Superściasty rozdział
OdpowiedzUsuńHaha właśnie beka z koma powyżej. A jeśli Lucy porwała Elenę? :) Buszowała kiedyś w obcym domu żeby znaleźć dragi. Może być zdolna do wszystkiego :-)
UsuńBuszowała, bo Marla potrzebowała pomocy, a Lucy ma różne pomysły :p A gdzie Elena to się dowiesz wkrótce :)
UsuńA JA WIEM KTO WIE GDZIE JEST ELENA!!! Ty wiesz :D Ale nie powiesz! :'((((((((((((( Idę się pociąć bananem! Albo nie! Potniemy Lucy bananem, a z jej skóry zrobimy koszulki Big Time Rush. Albo nie, bo będą śmierdzieć. Ugotujmy Lucy w kotle! Ale będzie niesmaczna, więc spalmy ją w tym kotle! Nie wiem, dlaczego wybuchałam śmiechem, kiedy zobaczyłam " Lucy wróciła…". Ale niech wonuje do Afryki i z tym Beduinem się loffciają. Czy James jest beduinem lub chociaż tak wygląda? Lucy... Nie dość, że głupia to jeszcze ślepa. Gnij, Lucy. Gnij. Nie dość, że ta gnida nagadała Marli to teraz Jamesowi! Powinna się wstydzić i wypierdalać. UKRADŁA NAM ELENĘ! ANONIMEK MA RACJĘ! ANONIMKI ZAWSZE MAJĄ RACJE!!! A Logan i Marla to maja dobre pomysły :))) Carlos i Alexa znowu gadają! Ale mam nadzieje, że potem się zejdą. Jestem rozdarta, bo Alexy mi żal i Carlosa mi żal. On też jej nie dawał dojść do słowa i znając życie, trwałoby to tak dalej, gdyby się nie okazało, że Alexa pierwsza zdradziła.
OdpowiedzUsuńSuperuperienieńścianisiuniśkowy (?) rozdział :)))
P.s. LUCY JEST JAK ZUZA! LUCY TO ZUO!
P.p.s Lucy jest albo tępa albo tępa. Mówi, że James wybrał Elenę, bo ta jest do niej (Lucy) podobna, zamiast zrozumieć to, że to jest typ dziewczyn w których James gustuje :P
UsuńOMG!!! Lucy porwała Elenę? A może Lucy pocałowała Jamesa, ponieważ Elena ich obserwowała???
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się znajdzie i będzie z Jamesem. A i ciekawość to pierwszy stopień do piekła xd (chodzi o mojego bloga). I chodzi o wszystkie blogi. Lubię wszystkie twoje blogi PPP, FTS i TWTN ;)
Masz rację z tą ciekawością :) I to miłe co mówisz. Ja Twojego lubię, choć jeszcze taki młodziutki ^^
UsuńTo jest dla mnie zbyt skomplikowane. I dramatyczne... Ale to pewnie przez muzykę, która wypadła na playliście. Nie wiem czemu, ale nad Króliczkiem już dwa razy dzisiaj pokręciłam głową. O tak... Nie wyrabiam. Lucy wróciła, ale jest jakaś inna. Zmieniła się. Teraz przypomina mądrą wersję Jade z "Violetty", która nie dość że jest głupia, to jeszcze szalona. Pewnie nie wiesz o czym mówię. Dobra, nie ważne.
OdpowiedzUsuńAlexa i Carlos... z logicznego punktu widzenia... są kwita. Ona zdradziła, on zdradził, są na zero. Czy sobie odpuszczą... Tylko Ty jedyna wiesz.
I wciąż dopatruję się tytułowej tragedii. Ej, może Elena zostanie zamordowana i Logan tak się zdenerwuje, że też kogoś zabije i sfiksowany trafi do wariatkowa, co?
Dobra, domyślam się, ze nie chce Ci się czytać o moich teoriach spiskowych inspirowanych przedawkowaniem "Agentów NCIS", "Ostrego Dyżuru", "Pingwinów z Madagaskaru" i "Violetty". Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam! Trzymaj się! Bywaj z Magnusem!
Ale z tego co pamiętam to Alexa nie zdradziła. Carlos zdradził ją z Lily, ale Alexa nie. Thomas ją tylko pocałował. Chyba, że uważasz to za zdradę ;)
UsuńDla Carlosa to zdrada. Pomyśl przez chwilę jak facet.
UsuńA co jeśli anonimek ma rację? Jak tak to Lucy nogi z dupy powyrywam! Nędzna szmata! Jak ona tak mogła namącić Jamesowi we łbie?! No jak?! I jeszcze ten kiss! Jaka ona jest samolubna! "A bo se chciałam zrobić karierę więc cię kopnęłam w dupę a teraz se wróciłam i masz być mój" No kurwa zabic to mało! Chętnie bym jej powyrywał wszystkie kudły!
OdpowiedzUsuńMartwię sie o Elkę... Nie zjawiła się w domu ani u Jamesa ani w pracy... Cholera... Elka wracaj! Lucy wypierdalaj!
Carlos i Alexa rozmawiają. Jest postęp. Mam nadzieję że wszystko się u nich ułoży. Chyba ze se Luśka upatrzy Carlosa na nowy obiekt wzdychań i zniszczy jego związek. No co za suka! ugh!
Właśnie! Kendall i Jo! Już zapomniałem że Kendall chce iść na pewną śmierć. Kiedy Ojciec Jo go zabije? Za rozdział za dwa? A może bd się nad nami znęcać i bd to w 200 rozdziale?? ;p
Wreszcie jakiś dłuższe rozdzialicho cieszy oko ^^ Oby więcej takich a nawet i dłuższych :)
Cudna notka i z piekącą dupą czekam na kolejny. ;)
Ej jeśli Marta teraz tak rozkminia to ciekawe co by było gdyby przedawkowała kłamczuchy :D
Kłamczuchy to narkotyk, to po pierwsze :)
UsuńPo drugie, 200 rozdziałów? Poszalałeś chyba... przypomnieć ile mam? Hę? Ale jeśli chcesz wiedzieć kiedy dokładnie to się stanie to poczekasz, bo Kendall będzie zwlekał aż do 144 :P Panika ogarnia każdego :D
Po trzecie, nie ograniczę na razie postów, ale trochę będę karać tym, ze rozdziały będą krótsze :P
Nie lubię Lucy.. Wkurza mnie, nie podoba mi się jak porównała Siebie i Elenę.. Gdzie to widzi podobieństwo! Idiotka!! . Wkurza mnie. Stop. Świetnie że Carlos i Alexa porozmawiali. Bardzo się cieszę, uwielbiam tą parę <3 . Elena. Ty się nie chowaj, tylko wyskakuj z pudła z wielkim Hello! Odnajdz się, bo to się robi straszne. Świetny rozdział. Czekam, czekam :).
OdpowiedzUsuńNieee!!!! Lucy szmato oddawaj mi Elenę! Jebana dzi*ko. Niech wypie*dala, bo nie ręczę ! Zjebała teraz całe życie Jamesa ... znowu! Szmacisko jeszcze pocałowało Jamiego!!! Opanuj się!!!! Biedna Elena, ale do ku*wy nędzy gdzie ona jest?! Wybacz za wulgaryzmy, ale tak mam. XD Masakra!!! Zabiłabym tą Lucy!!! Nie dość, żego zostawiłaoto kuźwa się teraz wpie*dala !!! Rozdział zajebisty Marlik. 💖💖💖 Pamiętaj, że ja zawsze czytam tylko tym razem zapominam komentować. :'D
OdpowiedzUsuńCałuski :* ❤
Mój telefon jest nie dobry, bo błędy mi robi. :"(
UsuńKuźwa też tak coś czuję że Lucy go pocałowała bo zauważyła Elenę. Ale co do tego że Lucy porwała Elenę się nie zgadam wydaje mi się że Elena poprostu uciekła gdy zobaczyła ich razem i tyle ;)
OdpowiedzUsuńja mam wrażenie, że Elena wszystko widziała i po prostu wyjechała gdzieś na chwilę, żeby ogarnąć. porwać jej raczej nie porwała XD
OdpowiedzUsuńMoje kochane anonimki i nie tylko. Jak Was nie zawołam to się nie odezwiecie :* Ah wiedziałam, że jesteście :D Animki się rozmnożyły uhuhu :) Kocham to
OdpowiedzUsuńNo i kto zagościł w te progi? Oliffka!
A no ja. :D Oliffka zawsze tu jest, ale zapomina jak zwykle.
Usuń