- Witaj, kochanie.- Carlos cmoknął Alexę w czoło gdy zauważył, że otworzyła oczy.- Dziś mamy piękny dzień. Jak się ma moja najpiękniejsza kobieta?
- Aj, Carlos. Uuuaaaah.- ziewnęła rozciągając się.- Ma się cudownie.
- To wspaniale. Patrz co dla ciebie, dla was mam.- przyniósł jej śniadanie do łożka.- Musisz zjeść wszystkie te pyszności.
- Jezuuu... ile jedzenia. Porcja jak dla konia.- uśmiechęła się.
- Wiem, że kobiety w ciąży mają wilczy apetyt. Muszą dużo jeść. Dopilnuję, abyś zjadła wszystko.
- No tak, ale ty codziennie dokładasz mi coraz więcej. To już nie karmienie tylko tuczenie. Nasze dziecko będzie zapaśnikiem sumo.
- Hahaha nie przesadzaj. Jedz.- Alexa wzięła się za najlżejszy posiłek. Musli z owocami. Wsadziła łyżeczkę do ust patrząc na Carlosa. Nie była głodna, ale musiała wmusić w siebie to jedzenie żeby mu nie było przykro. Latynos widząc jej dostrzegalne niezadowolenie, przybliżył się.- Co? Nie smakuje ci? Niedobre? Może nie chcesz musli? Owoce nie te? Pójdę do sklepu i kupię nowe.
- Nie!- zatrzymała go.
- To co? A płatki? Może płatki wolisz? Jakie? Kukurydziane? Czekoladowe? Ubiorę buty... A może na te kanapki też nie masz ochoty to zrobić ci coś innego...
- Wystarczy!- poniosła głos. Już nie mogła tego wytrzymać. Carlos od trzech dni traktuje ją jak dziecko. Wie, że się stara, ale tylko ją zamęczył. Alexa widząc, że posmutniał od razu go przeprosiła.
- Rozumiem. Te hormony...
- Carlos, to miło, że tak o mnie dbasz, ale trochę przesadzasz. Nie jestem z porcelany. Stajesz się trochę nieznośny. Chciałabym odpocząć. Zjem to pyszne śniadanie kiedy zgłodnieję, ok?
- No dobrze, nie przeszkadzaj sobie.- wyszedł z sypialni.
środa, 30 września 2015
środa, 23 września 2015
Rozdział 167
Dobrze wiedziała, która zbliża się godzina. Patrzyła nerwowo na zegar ścienny przegryzając wargę. W ręce miętoliła kawałek biurowej zasłonki. Tak bardzo nie chciała żeby czerwona wskazówka doszła do siedemnastej, ale ona nieubłaganie zbliżała się do tej godziny. Zastanawiała się co zrobić. Wyjrzała dyskretnie przez okno. James siedział już w aucie. Czekał na nią. Czekał na Jennifer. Elena dobrze o tym wiedziała. Plotki o tym, że coś się między nim zaczyna dziać szybko się roznoszą. Zastanawiała się czy może nie zatrzymać Jenn i nie wcisnąć jej nadgodzin. Uśmiechnęła się do siebie, a następnie podbiegła do drzwi z gotowym planem. Jednak gdy dotknęła klamki, uśmiech zmył się z jej twarzy. Co ja robię? Nie chcę stać się jędzą. Jeśli James chce spotykać się z nią to musze to uszanować. Tyle czasu go nie było. Jakoś radziłaś sobie bez niego. Teraz kiedy wrócił, znów na nowo rozpalił we mnie ten ogień. Nie mogę mu tego zrobić. Chcę żeby był szczęśliwy. Zasługuje na to. Nie chcę, aby okazało się, że jedyną przeszkodą na drodze do jego szczęscia... jestem ja. Elena ze smutkiem wróciła na swoje miejsce. Patrzyła z bólem serca jak jego samochód odjeżdża z Jenn od strony pasażera.
środa, 16 września 2015
Rozdział 166
Kendall otworzył oczy. Śniło mu się coś dziwnego. Carlos zepchnął Alexę z przepaści żeby zostać z Lily. Uznał, że to zbyt chore, a jego przyjaciel w rzeczywistości nie dopuściłby się nigdy do takiej zbrodni. To po prostu dobry człowiek, ale czasem głupi. Miał nadzieję, że jeszcze zmądrzeje. Odwrócił się żeby spojrzeć na Jo, która tuliła córeczkę. Uśmiechnął się pod nosem. Ssała smoczek, a jej zielone oczka powoli się zamykały. Musi przestać zadręczać się tak problemami Carlosa i zając swoją rodziną. Ona była dla niego równie ważna, a może nawet i najważniejsza. Jo zauważyła, że Kendall przygląda się Chloe
- Chcesz ją potrzymać?- spytała.
- Żeby znowu się przeze nie popłakała? Wolę nie…- zaprzeczył, choć bardzo tego pragnął. Byłby najszczęśliwszym ojcem na świecie gdyby wiedział, że jego córeczka czuje się bezpiecznie w jego ramionach. Było mu przykro z tego powodu. Żałował, że wyjechał w trasę, ale musiał.
- Nie martw się. Może kiedyś ci zaufa.
- Jest taka malutka, a taka mądra…- westchnął.- Chciałbym żeby uśmiechnęła się do mnie i dotykała twarzy jak Phillip Logana.
- Phil to po prostu ciekawy świata odkrywca. Wszystko i każdego musi dotknąć.
- A może mój wygląd ją przeraża?
- Chloe ma bardzo przystojnego tatusia.- posłała mu buziaka.
- To się okaże.- przystawił twarz bliżej dziecka. Dziewczynka przyjęła taki wyraz twarzy jakby miała się za chwilę popłakać, więc się odsunął. Podniósł się z łóżka.- Idę wziąć prysznic…- powiedział przybity i zamknął się w łazience.
- Chcesz ją potrzymać?- spytała.
- Żeby znowu się przeze nie popłakała? Wolę nie…- zaprzeczył, choć bardzo tego pragnął. Byłby najszczęśliwszym ojcem na świecie gdyby wiedział, że jego córeczka czuje się bezpiecznie w jego ramionach. Było mu przykro z tego powodu. Żałował, że wyjechał w trasę, ale musiał.
- Nie martw się. Może kiedyś ci zaufa.
- Jest taka malutka, a taka mądra…- westchnął.- Chciałbym żeby uśmiechnęła się do mnie i dotykała twarzy jak Phillip Logana.
- Phil to po prostu ciekawy świata odkrywca. Wszystko i każdego musi dotknąć.
- A może mój wygląd ją przeraża?
- Chloe ma bardzo przystojnego tatusia.- posłała mu buziaka.
- To się okaże.- przystawił twarz bliżej dziecka. Dziewczynka przyjęła taki wyraz twarzy jakby miała się za chwilę popłakać, więc się odsunął. Podniósł się z łóżka.- Idę wziąć prysznic…- powiedział przybity i zamknął się w łazience.
środa, 9 września 2015
Rozdział 165
Carlos
tępo patrzył się w wyświetlacz swojego iPhone’a. To, co przeczytał zupełnie nim
wstrząsnęło. Nie spodziewał się tego. Jego głowę zaśmiecało teraz setki myśli.
Nie wiedział co zrobić. Jeszcze raz odczytał tę wiadomość: Carlos, jak mogłeś mi to zrobić? Jesteś egocentryczną świnią skoro
zostawiasz mnie i nasze dziecko, które jest w drodze. Szkoda, że musisz
dowiadywać się tego w taki sposób… Nie tak wyobrażał sobie ten dzień. I co
ma teraz zrobić? Jak ma się zachować? Nie może przecież jej z tym samą
zostawić. Musi wracać do LA i z nią porozmawiać. Zastanawiał się jak powiedzieć
o tym Lily. Wszystko schrzaniło się w przeciągu minuty. Po chwilo
pożałował, że odczytał to. Jednak po kilku kolejnych westchnieniach stwierdził, że mimo wszystko
sprawiedliwie będzie żeby się o tym dowiedziała.
-
Hej, skarbie.- uśmiechnął się gdy ta otworzyła oczy.
-
Witaj.- pocałowała go w ramię.- Jak się spało?
-
Fantastycznie.
-
Coś się stało? Wyglądasz jakbyś dowiedział się o czymś strasznym.
-
Nieee, nic się nie stało. Po prostu będę musiał wrócić do LA i załatwić kilka
spraw.
-
Czyli jednak coś się stało.- zmartwiła się.- Powiedz mi. Chcę wiedzieć. Nie
okłamuj mnie.
-
Jak chcesz. Nie zasługujesz na to, ale sprawa jest skomplikowana. Sam
dowiedziałem się przed chwilą. Tylko proszę, zrozum mnie…- wziął głębszy
wdech.- Alexa spodziewa się mojego dziecka.- po tych słowach nastała cisza. Lily nic nie powiedziała tylko wstała i poszła do łazienki. Nie wiedział
jak to odebrać. Słyszał jak woda leci z prysznica, a potem cisza. Pół godziny
później wyszła i ubrała się.
-
Dlaczego się nie zbierasz?- spytała gdy ten nadal leżał w łóżku.
-
Co ty robisz?
-
Lecę z tobą do Los Angeles.- odpowiedziała wyciągając torbę.- Na jakiś czas
zatrzymam się w hotelu. Ja nie będę mówić ci co masz robić. Nie skomentuję tego
co mi powiedziałeś. Dam ci trochę czasu, abyś na miejscu mógł podjąć decyzję.
środa, 2 września 2015
Rozdział 164
James
zdążył już powiadomić Kendalla i resztę o tym co powiedział Alexie. Od pewnego
czas w ogóle nie wychodziła z pokoju co doprowadzało szatyna do szaleństwa.
Czuł, że popełnił błąd. Dostał narastającego bólu głowy. Poszedł do kuchni i
łyknął tabletkę. Spojrzał na zegarek. Za kilka minut miał się spotkać z
Jennifer. Nie był jednak w nastroju do rozmów, więc zadzwonił do niej i
poprosił o przesunięcie spotkania na jutro. Zgodziła się bez zbędnych pytań co
się stało. Nie wiedział co teraz zrobić. Iść do Hendersonów gdzie wszyscy
siedzą i zastanawiają się co mogą zrobić czy siedzieć tu zastanawiając się
kiedy Alexa wyjdzie z pokoju. Uważał, że to prędko nie nadejdzie, więc wsiadł
do samochodu i pojechał do przyjaciół. Drzwi otworzyła mu Elena.
-
Cześć.- przywitał się trochę zaskoczony.
-
Wejdź.- rozchyliła drzwi.
-
O, jesteś już!- zawołał Kendall.-Co z Alexą?
-
Nie wychodzi z pokoju. Słyszę tylko przez drzwi jak płacze. Mogłem trzymać
język za zębami.
-
Teraz jest za późno żeby o tym rozmyślać.- usiedli.
-
Hej Marls.- powiedział James gdy ją zobaczył.
-
Chcesz się czegoś napić?- spytała.
-
Może wody.- odpowiedział. Naprzeciwko niego usiadła Elena, która spoglądała na
niego co jakiś czas. Udawał, że nie ma w tym nic niezwykłego jednak trochę go
to peszyło. Samo siedzenie w jej obecności było trochę niezręczne.
-
A co jeśli Lily go nie odrzuci?- spytał Logan.
-
To będzie rozwód.- powiedziała Jo.- A pamiętamy wszyscy co było ostatnim razem.
Nikt nie chce z nas tego powtarzać, a potem ich godzić jak na Hawajach. Jeśli
będzie w ogóle to możliwe.
-
My jesteśmy w ogóle głupi.- westchnął Henderson.- Przejmujemy się i debatujemy,
ale tak naprawdę to gówno zrobić możemy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)