Alexa opuściła sąd roztrzęsiona. Nie chciała pokazywać swoich emocji przed wszystkimi, więc przez cały czas tłamsiła je w sobie gdy pozwalała Carlosowi odejść. Gdy do jej płuc weszło świeże powietrze, była bliska płaczu zdając sobie sprawę, że już nie nazywa się Pena, tylko Vega. Znów poczuła się jak dawniej. Taka opuszczona i samotna jak kiedyś. Myślała, że spędzi z nim całe swoje życie, będzie miała z nim dzieci, a teraz znów jest sama.
- Przepraszam?- zaczepiła mężczyznę, który wyciągał paczkę papierosów.- Mogę jednego?
- Owszem.- uśmiechnął się i nawet zapalił kobiecie, a następnie odszedł dalej onieśmielony. Kobieta miała gdzieś teraz całą resztę Wszechświata. Usiadła na schodach i zaczęła palić znów jak zbuntowana nastolatka. Przypomniała sobie te wszystkie młodzieńcze emocje i prychnęła pod nosem, bo dziś to było nic w porównaniu do tego co przeszła.
- Nie wiedziałem, że znów palisz.- Carlos stanął cztery schodki niżej żeby jej się przyjrzeć.
- Też nie wiedziałam.- spojrzała w drugą stronę gdzie jechały samochody.
- Alexa...- postanowił usiąść obok niej.- Myślisz, że po tym wszystkim możemy żyć normalnie wśród naszych przyjaciół? Myślisz, że my też możemy zostać w przyjacielskich kontaktach? Bez żadnych gniewów i żalu? Czy myślisz tak jak ja, że nie powinniśmy trzymać do siebie urazy?
- Widzę, że wszystko ci szybko przeszło. Hop siup.- zironizowała.- Ale tak. Może tak być...
- Serio?
- Ok. To widzimy się u Schmidtów za dwie godziny.- wstał.- I nie pal. Nie paliłaś jak byliśmy razem.
- Ale już nie jesteśmy razem, Carlos...- popatrzyła się na niego ze smutkiem w oczach i pewnego rodzaju żalem. Pena przełknął ślinę i nic więcej nie mógł powiedzieć. Po prostu przytaknął i poszedł dalej. Widząc jak odchodzi, coraz bardziej nie mogła opierać się łzom, które spływały jej po policzkach.
Dzisiaj odbywała się impreza urodzinowa Chloe i Phillipa. Różnica w dniach między ich urodzinami była nieduża, więc Schmidtowie i Hendersonowie postanowili to wykorzystać. Tydzień temu mieli obawy czy wyprawiać urodziny w terminie z racji tego, że wtedy wypadała rozprawa sądowa i nie chcieli żeby to wyglądało tak jakby po tym chcieli coś celebrować, jednak Alexa i Carlos nie mieli zastrzeżeń. Przygotowania trwały w ogrodzie Schmidtów. Logan z Kendallem dbali o wystrojenie miejsca, a Marla i Jo robiły w kuchni swoje małe kulinarne czary.
- Marls, możesz mi powiedzieć, dlaczego Logan od rana wygląda jakby był na ciebie obrażony?
- On nie wygląda. On jest obrażony.- wyznała.
- A co się stało?
- Dobre pytanie.- odpowiedziała zdenerwowana.- Wracam późnym wieczorem do domu i co ja widzę? Syf! Nie taki parszywy syf. Myślał, że jak zamiecie wszystko w kąt albo pod dywan żeby rano wstać i to dokończyć, to się przeliczył. Dzień mnie nie ma i takie rzeczy się wyprawia. Pijacka schadzka a dziecko na górze śpi. Czy to jest odpowiedzialne?
- Masakra.- Jo nie mogła uwierzyć własnych uszom.- Ale Logan nie jest taki. Zawsze był opiekuńczym i dobrym ojcem...
- Tak, ale jak widać poniosła go ta sytuacja z Carlosem. Dziś ma karę i nic pić nie będzie.- zaczęła uderzać mocniej nożem o deskę kiedy kroiła ogórka do sałatki.- I wiesz co jeszcze? Jeszcze miał czelność się ze mną kłócić, bo przez to wszystko nie chciałam mu powiedzieć jak było na spotkaniu.
- Jakim spotkaniu?
- A...bo ty nic nie wiesz... W sumie ten pomysł wyrósł za szybko żebym zdążyła o nim opowiedzieć. Przecież wiesz, że moim ojcem jest ktoś inny.
- No wiem.- odgarnęła włosy.
- Chciałam znaleźć rodzinę z tamtej strony tylko wiesz... on już nie żyje. Ale nie to mnie zszokowało najbardziej. Poznałam mojego kuzyna.
- Masz kuzyna? Jak się nazywa?-spytała.
- Jo... tylko nie reaguj źle, proszę.- spojrzała na nią błagalnie odkładając nóż.
- Ale dlaczego?- nic z tego nie rozumiała.
- Bo Nick jest moim kuzynem.
- Jaki Nick?
- Fraser...- szepnęła.
- Nie... Marls, proszę. Nie rób sobie ze mnie żartów, ok? To nie jest śmieszne. Naprawdę nie jest.- pokręciła głową.- Z każdych twoich żartów, ten jest akurat nie na miejscu. Nie udało ci się to.
- Ale to nie jest żart, Jo. Ja też byłam w szoku. Ale mam na to dowody. On nie wiedział o tym od początku.
- I co? Wybaczyłaś mu?
- Przecież zrobiłam to dawno temu.- wzruszyła ramionami.- Nie chcę teraz ci opowiadać o przebiegu całej rozmowy. Na razie tylko ty wiesz. Mówiłaś, że już prawie nic do niego nie masz. To było dawno temu...
- Prawie, Marla. Prawie robi różnicę. A teraz jak się dowiaduję jest kuzynem mojej najlepszej przyjaciółki. Człowiek, który kiedyś mi, nam groził. Nie wiem czy to zaakceptuję. Może nie teraz. Boże... to straszne!- złapała się za głowę.- Przecież to się w głowie nie mieści!
- Co się w głowie nie mieści?- spytał Logan gdy wszedł do kuchni.
- Nic. Skończyliście?- spytała Marla.
- Muszę jeszcze skoczyć do sklepu, bo zabrakło wstążki, ale nie wziąłem portfela.
- Jest w mojej torebce.- zupełnie jakby czytała mu w myślach.
- Marls, ja cię przepraszam.- powiedział Logan kiedy niósł jej torebkę żeby wyciągnąć portfel.- Faktycznie trochę przesadziłem, ale...co to?- wyczuł coś na dnie. Wyciągnął małą fiolkę z tabletkami. Kiedy Marla ją zobaczyła, wiedziała, że będzie tego żałować. Chciała się wytłumaczyć.- Miałaś już więcej tego nie brać!
- Nie biorę!- odpowiedziała.
- Nie? A więc co to robi w twoje torebce? Tak samo leży do ozdoby? Ile razy ja ci mam jeszcze powtarzać, że stare leki Jamesa nie są dobrym zastępnikiem leków na uspokojenie? To ma w sobie substancje, które mogą spowodować krzywdę w twoim ciele! A może ty je ćpasz, co? Jesteś uzależniona?
- Co? Odbiło ci? To niedorzeczne!
- Każdy się tak tłumaczy! A potem znajdę cię nieprzytomną gdy dziecko będzie płakało!
- Święty się znalazł!- zaczęła się ostra dyskuzja, więc Jo po cichu opuściła kuchnię powiadamiając Kendalla o sytuacji.- Gdybym wczoraj nie przyjechała to sam nie znałbyś umiaru i zgonował gdzieś pod stołem!
- Takie rzeczy nie mają miejsca od dawna!
- A niby od jak dawna?- prychnęła krzyżując ręce na piersi.
- Od kiedy mamy dziecko! Czy ty tego nie widzisz?
- Jesteś alkoholikiem.
- Nie jestem alkkoholikiem! Kiedyś miałem mały problem, ale to nie uzależnienie!
- No widzisz? Więc ty nie wyzywaj mnie od ćpunek jeśli nic nie rozumiesz! Jeśli mówię, że nie biorę to nie biorę. Mówiłam ci ile rzeczy ostatnio mnie spotkało. I ty też święty nie jesteś, bo mi podawałeś te świństwa gdy byłam w dołku po tym jak porwali nam dziecko.
- Byłem bezsilny! I to był błąd, którego żałuję. Bezsilność to najgorsza rzecz, rozumiesz? Kiedy nie można zrobić nic. Kiedy ktoś jest zły to można coś z tym zrobić, a tak stałem w miejscu!
- Nie usprawiedliwiaj się teraz.- wywróciła oczami.- Nie brałam tego. Wiesz co? Chciałam. Jedynym powodem dlaczego tego nie wyrzuciłam to fakt, że też czułam się bezsilna. Postępowałam jak ty jeszcze niedawno! Ale od tamej rozmowy nie brałam i musisz mi wierzyć, Myślałam, że się ugnę po tym jak dowiedziałam się kim jest mój kuzyn. A jest nim Nick! Ten sam Nick, który nas porwał, rozumiesz? Myślisz, że to dla mnie łatwe nawet jeśli mogę o tym spokojnie mówić?- podeszła do niego ze łzami w oczach.- Zatrzymaj sobie tę fiolkę. To ostatnie jakie mam. Zrób z nimi co chcesz. Wyrzuć je przez okno albo spuść w kiblu, co chcesz.- wyminęła go i wyszła do ogrodu.
Marla siedziała w ogrodzie płacząc w chusteczkę gdzie pocieszała ją Jo. Blondynka przemyślała sobie kilka rzeczy. Nick był zły, ale to byl spory czas temu. A to była w końcu rodzina jej przyjaciółki i musiała się liczyć z tym, że kiedyś znów go spotka. Postanowiła zapomnieć o tym wszystkim i pójść w ślady przyjaciółki, którą zawsze podziwiała za dobre serce. Po pięciu minutach pojawił się Logan z miną jak u psa, który wie, że nabroił. Jo spojrzała porozumiewaczo na Logana, a następnie weszła do domu kontynuując przygotowania.
- Marls?- usiadł obok niej.- Przepraszam. Powinienem ci wierzyć. Ta fiolka nawet nie była otworzona.
- Ojeju, może nie zdążyłam jej otworzyć...- zironizowała.
- Nie bądź na mnie zła. Oboje gdzieś popełniliśmy błędy, ale jesteśmy tylko ludźmi.
- Czy to kiedyś się skończy? Te ciągłe problemy? Jak nie my to nasi przyjaciele. Jak nie przyjaciele to my. Ja po prostu chcę być szczęśliwa. Kiedy to dostanę?
- Już wkrótce. Wiesz co? Nie mówiłem ci o tym, ale od pewnego czasu chodzi za mną dziwne przeczucie.
- Jakie?
- Że to wszystko się skończy. Ta plaga koszmarów jak z telenoweli. Ci ludzie z zatrutą krwią, którzy stawali na naszej drodze. To się wkrótce skończy i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Wszyscy razem.
- Proszę cię...- wywróciła oczami.- Nasi przyjaciele dziś się rozwiedli.
- To nie znaczy, że oddzielnie już nigdy nie mają być szczęśliwi. A może to się stało po coś? Zobaczysz. Jeszcze niedługo wszystko będzie ok.- spojrzał jej prosto w oczy.- Jeśli nie dawałem ci czegoś co pragnęłaś mieć, to powiedz. Chcę ci dać wszystko. Oddałem ci swe serce. Co mam jeszcze ci oddać?- dziewczyna się uśmiechnęła i go pocałowała.
- Niczego więcej mi nie trzeba. Mam was i to sprawia, że teraz jestem najszczęśliwsza.
- To się cieszę. A jeśli chodzi o Nicka to... może go kiedyś zaprosimy do siebie, co?
- Dobrze.- przytaknęła.- I dziękuję.- przytuliła go.
- No hej.- niespodziewanie przyszedł James.- Sorry, że za wcześnie. Mam tu prezenty dla maluchów. Nudziło mi się, więc stwierdziłem, że pomogę.
- Jak tam w roli świadka w sądzie?- spytał Logan.
- Daj spokój. Głupio się czułem. Nie chcieli na początku brać przyjaciół żeby to oglądali, a potem się okazuje, że byłbym potrzebny, bo mieszkałem z nimi i mam inny pogląd na to. Zresztą nie gadajmy o tym już więcej. Oni już do siebie więcej nie wrócą, więc zamknijmy ten temat. Udawajmy, że nic się nie stało.
- Będzie trudno.- westchnęła.
- Oni przyjdą tu za godzinę.
- Dlatego wszystko musi być gotowe. Chodź, pomożesz nam.
* No hej ludki. Ja zaczynam pisać kolejny rozdział i postaram się napisać go na za tydzień. Jednak... życie czasami mnie zaskakuje, a ostatnio dużo się wokół mnie dzieje... mogę nie zdążyć. Jeśli więc rozdział nie pojawi się do 9, to będzie znaczyć, że niestety pojawi się jeszcze w kolejną środę. Ale to tylko mówię na wszelki wypadek. Postaram się wyrobić przed deadlinem ( jak to się mówi u mnie na studiach. W sumie mam być tłumaczem, a tłumacza zawsze gonią terminy ;)
* No hej ludki. Ja zaczynam pisać kolejny rozdział i postaram się napisać go na za tydzień. Jednak... życie czasami mnie zaskakuje, a ostatnio dużo się wokół mnie dzieje... mogę nie zdążyć. Jeśli więc rozdział nie pojawi się do 9, to będzie znaczyć, że niestety pojawi się jeszcze w kolejną środę. Ale to tylko mówię na wszelki wypadek. Postaram się wyrobić przed deadlinem ( jak to się mówi u mnie na studiach. W sumie mam być tłumaczem, a tłumacza zawsze gonią terminy ;)
Klaps!
OdpowiedzUsuńTa kłótnia Hendów mnie trochę zaniepokoiła ale Bogu dzięki skończyło sie happy endem. On nawet chce Nicka zaprosić.. Kufa! Ale gest ma! Brawo Hendalkoholiku:) Biedna Hendćpunka.. aż się popłakała.. No cóż. Tak to już bywa przy kłótniach małżeńskich... nasza Hendfamilia jest patologiczna ^^ Biedny Phil... :D
UsuńJo jest kochana! Po prostu ją uwielbiam. Ona i Kendall to są po prostu tak dopasowani że nie wiem.
Biedna Lex... Ale serio? Fajki? Lex rzuć to w cholerę!
A te przyjacielskie relacje mogą okazać się trudne... Wgl czemu mam wrażenie że do czegoś między nimi dojdzie na tej urodzinowej imprze? Takie przeczucie...
Rozdział genialny! Czekam na kolejny! Za tydzień! wierzę że dasz radę! :)
Nadal żyję nowym odc pll! Jezu! Pieprzony Eliot! Chuj zgniły! grrrr!
Rollins przegiął pałę. W TYM ODC BYŁ TAKI GODNY ZAUFANIA I NA KONIEC WSZYSTKO ZJEBAŁ :(
UsuńBedna Alexa... Nie wiem, co o niej myśleć, ale Carlos zdecydowanie skacze z kwiatka na kwiatek. Może to za ostro powiedziane, bo az tak nie zmienia dziewczyn jak rękawiczki. Właściwie to już by było przegięcie. No dobra, kłamała trochę, ale tylko z czystej desperacji. Wiesz co mam na myśli...
OdpowiedzUsuńcarlos to głupek. Myśli, że tak szybko wszytko jej przejdzie. Jemu jest łatwo, oczywiście, bo to on poszedł do innej panny. Właśnie, ciekawe, kto będzie następny. Było tak źle, że Alexa musiała sobie puścić dymka.
Teraz oszczędzają na urodzinach... a jak dzieciaki trochę podrosną, na pewno będą się domagać własnego święta. Na bank. Dzieciaki uwielbiają urodziny, więc to pewniak.
Logan jest pogniewany. Aż się zaczęłam śmieć. No patrzcie jaki Świętoszek... A kto się upił przy małych dzieciach? Boziu, ja się z tego śmieję. Jak ja tak mogę? "Jeżyk dzisiaj nie pije", co? Czyżbym nie tylko ja inspirowała się kabaretami od czasu do czasu?
Czekaj, czekaj... Czyli Logan jeszcze nie wie, że Nick to kuzyn Marli? No, coś mi się widzi, że szykujesz mały odlot. Będzie piekło, że o jeju! Znaczy, jak już sie dowie.
W końcu rozumiem, co oznacza dosłowne wypłakiwanie się komuś w ramię. To tak jak z Lois i Clarkiem, jak jeszcze byli przyjaciółmi.
Rozdział świetny! A ja czekam na nn! A w maju... w maju będzie nowy Kapitan Ameryka. mam tylko nadzieję, że nie zabiją Steve'a, jak to było w oryginale. Trzymaj się!
Nie inspirowałam się kabaretami. Bo znam je tylko z nazwy. A ponysly sa z glowy ;)
UsuńNie mam siły na pisanie tego koma bo jestem chora. Rozdział jak zawsze super.
OdpowiedzUsuńProszę o dedyk dla mnie, Chrisa, THE UNFORGIVEN, Magicdreams i Marty Gadomskiej.
To zdrowiej ;)
UsuńNo i ciągle zapominam o tym dedyku. Sorki
Budzę się rano jak zawsze w środę
OdpowiedzUsuńI pierwsze co spr to czy jest ten rozdział nie ma
Ej ale to troche dziwne
Bo ona w końcu tez zawiniła i nie przeprosiła
Czekam xo
Twoje opowiadanie mnie wkurwia
OdpowiedzUsuńHej! Nigdy mnie tu nie było, ale czytam od początku. No to tak, rozdzialicho jak zwykle świetne. Carlos czy ty kiedyś przejrzysz na oczy?! Ona cię dalej kocha debilu! Lex ma rację zapomniał hop siup! Ale nie wracaj mi do palenia, nie czytałaś etykietek "PALENIE ZABIJA"!!!!!???? Kłótnia małżeńska? Ojojoj... Marla nie płacz, Logiś jest super i cię przeprosił. Ostatnio często są u nich jakieś wybuchy złości. Żeby tylko się nie okazało, że w ciąży są XD. Po rozwodzie da się żyć, może nie tak samo, ale się da. Szkoda, że nowego nie ma, ale przynajmniej tego skomciam. Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńNo nie.. Rozstali się, i to tak zwyczajnie bez żadnych emocji. No i Carlosa jeszcze stać na jakiekolwiek poczucie humoru czego teraz akurat brakuje Alexie. Emocję u Marli wzięły górę, może Logan przeasadził ale te tabletki to też trochę lekka przesada. Początek zaczął się rozprawą, i koniec też podobnie. Rozdział - Lubię to! Tak! :). Nie jestem na bieżąco ale się staram, chociaż próbuję coś pisać na blogu.
OdpowiedzUsuń