W poniedziałek odbywało się spotkanie w gabinecie Eleny dotyczące nowego projektu, który ma być zrealizowany pod koniec roku. James jako czołowy model też miał zaszczyt gościć posiedzenie. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Prawie wszyscy. James przeglądał instagrama na swoim telefonie czekając na szefową. Po chwili do środka weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Ellie wraz ze swoim niezastąpionym asystentem Jaydenem Monteno. Maslow odłożył komórkę. Kiedy Elena spojrzała na Jamesa, przestała się śmiać i spoważniała. Jay to zauważył. Elena wygłosiła swoje plany. Kilka ludzi z branży wzięło udział w dyskusji. Gdy nastąpił koniec spotkania, ludzie zaczęli wychodzić. Ellie chciała zostać, aby zamienić kilka słów z Jamesem, ale ktoś z działu gazety prosił ją o rozmowę, więc w sali posiedzeń zostali Jay i James. Jay zawsze siedział z tabletem, bez którego nie wyobrażał sobie pracy.
- Podoba ci się prognoza na ten kwartał?- spytał znikąd Jay.
- Em...tak. Szykuje się świetny projekt.
- Elena wspominała, że zostaniesz twarzą kolekcji. Mówiła ci o tym?- zdjął okulary z nosa.
- Yyy nie?- był zdziwiony.
- No to pewnie się dowiesz. Najwyraźniej miała to być niespodzianka, którą zepsułem, więc proszę udawaj zaskoczonego.- uśmiechnął się.
- Ok, spróbuję.
- Mogę cię o coś spytać? Prywatnie? Wiem, może nie powinienem. Pracujemy razem, ale nie znamy się tak dobrze, ale muszę spytać...
- Wal śmiało.- chciał się jakoś odprężyć w jego towarzystwie, ale nigdy nie potrafił.
- Tak. Chce naprawić swoją rodzinę, więc się przeprowadza. A to trochę daleko żeby tu dojeżdżać.
- A co z wami będzie?
- Nic. W sumie już jakiś czas temu wiedzieliśmy, że... No nie wyszło między nami.- zapadła cisza. James zerknął na zakłopotanego asystenta szefowej.- A ty?
- Co ja?- wyprostował się z wrażenia.
- Jak tam twoje sprawy z Eleną... no wiesz...
- Praca z nią to czysta przyjemność. Bardzo mi się tu podoba i nie wyobrażam sobie innej pracy. To najlepsza szefowa.
- Ale ja nie pytałem o to.
- Nie rozumiem.- ściągnął brwi.
- No wiesz... ty i Elena...
- Co? Nie wiem o czym mówisz, bo brzmi to zupełnie tak jakbyś sugerował, że my jesteśmy razem.
- A tak nie jest?
- Nie.- zaśmiał się. James nie rozumiał. Przecież Elena powiedziała mu zupełnie co innego.- Nie wiem nawet dlaczego tak pomyślałeś. To, że zacząłem od jakiegoś czasu nie zwracać się do niej na Pani, nie oznacza, że nasza znajomość prywatna się pogłębiła. Nawet jeśli jakiś czas temu chciałem...- westchnął.- Ale wiem, że nie jestem dla niej tym kim chciałem dla niej być. A skąd w ogóle taki pomysł?
- Nie wiem. Tak po prostu teraz na to wpadłem.- odpowiedział zdezorientowany.- Sorry, ale muszę wyjść. Cześć, Jay.
Marla długo myślała o Alexie. Nic w tym dziwnego, przecież to jej przyjaciółka. Pamięta jednak jej zachowanie podczas imprezy urodzinowej Phillipa i Chloe. Pod przyklejonym jak na taśmę uśmiechem, Marla wyczuwała żal oraz rozpacz. Zdradziły wszystko jej oczy, które nie grały dobrze z fałszywym uśmiechem. Pozbawione życia, jak dwa małe buntowniki naprzeciw wszystkiemu. W dodatku to zmęczenie... i stłumiony perfumami dym papierosowy wsiąknięty w jej sweter. Nie pamięta czy Alexa kiedykolwiek była palaczką, ale domyślała, że od tego się zaczyna. Najpierw papierosy, potem alkohol, a za tydzień przestanie wychodzić z domu zapuszczając się. Nie mogła tak tego zostawić. Złapała szybko za telefon. Do głowy wpadł jej genialny pomysł. Rozejrzała się czy Logana nie ma w pobliżu i zadzwoniła do pierwszej osoby.
M: Cześć, Jo. Możesz gadać?- spytała.
J: No jasne. Stało się coś?
M: Co ty na to żeby... Tylko nie mów Kendallowi. Nie mów nikomu.- uprzedziła cicho.
J: Marla, coś ty znowu zrobiła?- przez słuchawkę słyszała poważny ton jej głosu.
M: Co? Ja nic nie zrobiłam. Nie zakładaj z góry, że... ah, nie ważne.- machnęła ręką.- To po prostu jest tajemnica, a raczej niespodzianka. Nie wiem jak to zrobisz, ale skombinuj sobie jutrzejszy wieczór wolny. Tak od dwudziestej pierwszej.
J: A co ja mam powiedzieć Kennemu?
M: Nie wiem... wymyśl coś.
J: A powiesz chociaż o co chodzi?
M: Nie teraz.
J: Dobra, coś wymyślę...
M: Dobra, to ja zadzwonię zaraz do Eleny. Tylko pamiętaj, nie mów nikomu.
- Niby o czym?- spytał Logan, który słyszał ostatni fragment rozmowy.- Z kim rozmawiasz.
- Aaa z nikim.- rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni, a następnie go wyminęła. Logan odwrócił się i zmarszczył brwi. Trochę go to zaniepokoiło widząc jak żona lekkim krokiem zwiedza kuchnię w poszukiwaniu niczego. Uśmiechała się pod nosem, a gdy dostała smsa, szczerzyła się jak głupia.
- Coś śmiesznego?- podszedł.
- Nie interesuj się.- wystawiła mu język i poszła dalej w międzyczasie odpisując na wiadomość. Następnie szybko pobiegła na górę i pokierował się do łazienki. Logan zaintrygowany rozmyślał nad tą sytuacją. Usłyszał, że szatynka z kimś rozmawia, ale stąd wyraźnie nie można było zrozumieć jaki był temat rozmowy. Wahał się czy nie podsłuchać, aż w końcu się skusił. Pobiegł szybko na górę i przyłożył ucho do drzwi.
- No właśnie...- usłyszał jej głos.- Tak, jutro o dwudziestej pierwszej... Nikt nie może się dowiedzieć. Zachowaj dyskrecję... Oczywiście, że mu nie powiem.- zachichotała.- Logan też się nie dowie... Dobra, muszę kończyć, bo on jest w domu. Zdzwonimy się jeszcze.- w tym momencie Henderson uciekł z miejsca zdarzenia.
Zbliżał się czas spania. Logan położył się na swoją stronę małżeńskiego łoża i czekał niecierpliwie aż Marla wyjdzie z godzinnego pobytu w łazience. Jej telefon, który został na szafce nocnej zawibrował ogłaszając przyjście wiadomości. Brunet z zaistniałej sytuacji ciężko powstrzymywał się od zajrzenia do niego. Długo mu to nie zajęło, ponieważ Marla wyszła z łazienki cała w skowronkach. Widać było, że zafundowała sobie szereg zabiegów kosmetycznych, bo jej cera promieniała, a w dodatku chodziła od lustra do lustra i gładziła się po policzkach.
- Zawsze jak tak robisz, to wiem, że robiłaś dobrze swojej skórze.- powiedział, a Marla parsknęła śmiechem.- I wiem, że wtedy szykujesz się na jakieś wyjście.
- Serio dostrzegasz taką zależność?- spytała widząc jego odbicie w lustrze.
- A wybierasz się gdzieś... może jutro?
- Hmm no... nawet tak. Tak.- potwierdziła, ale nie powiedziała nic więcej.
- A gdzie?
- Do koleżanki.
- Jakiej?
- A nie znasz. Dawna znajoma poznana na planie do teledysku. Wróciła wczoraj...
- Mhm...- przytaknął.- A o której?
- No gdzieś tak po dwudziestej będę musiała wyjść. A co? Masz jakieś plany? To może poproszę kogoś do pilnowania dziecka, bo ty to się raczej nie nadajesz, co?- zakpiła z niego.
- No przepraszam bardzo, ale nie wytykaj mi błędu do końca życia. Nie od tego jest małżeństwo.
- A od czego?- usiadła i zaczęła szczotkować włosy.
- Małżeństwo polega na zaufaniu i mówieniu sobie prawdy przede wszystkim.- odpowiedział, a Marla wtedy odwróciła się, a następnie zmierzyła go krótkim spojrzeniem,
- Zgadzam się z tobą w stu procentach.
- A czy to nie jest za późno żeby spotykać się z koleżanką?
- Może i jest, ale idziemy do klubu.
- A jakiego klubu?
- A jeszcze nie wiem. Logan, co to za przesłuchanie?
- Jestem po prostu ciekawy.- wzruszył ramionami nie wierząc w wersję żony.
- Głupku ty...- westchnęła.- Jak tam ręka? Kiedy idziesz do lekarza?
- Właśnie jutro.
- No to super.- weszła do łóżka.- Jest już późno. Dobranoc, Loggie.- ułożyła się wygodnie, zgasiła lampkę i zamknęła szybko oczy.
Marla długo myślała o Alexie. Nic w tym dziwnego, przecież to jej przyjaciółka. Pamięta jednak jej zachowanie podczas imprezy urodzinowej Phillipa i Chloe. Pod przyklejonym jak na taśmę uśmiechem, Marla wyczuwała żal oraz rozpacz. Zdradziły wszystko jej oczy, które nie grały dobrze z fałszywym uśmiechem. Pozbawione życia, jak dwa małe buntowniki naprzeciw wszystkiemu. W dodatku to zmęczenie... i stłumiony perfumami dym papierosowy wsiąknięty w jej sweter. Nie pamięta czy Alexa kiedykolwiek była palaczką, ale domyślała, że od tego się zaczyna. Najpierw papierosy, potem alkohol, a za tydzień przestanie wychodzić z domu zapuszczając się. Nie mogła tak tego zostawić. Złapała szybko za telefon. Do głowy wpadł jej genialny pomysł. Rozejrzała się czy Logana nie ma w pobliżu i zadzwoniła do pierwszej osoby.
M: Cześć, Jo. Możesz gadać?- spytała.
J: No jasne. Stało się coś?
M: Co ty na to żeby... Tylko nie mów Kendallowi. Nie mów nikomu.- uprzedziła cicho.
J: Marla, coś ty znowu zrobiła?- przez słuchawkę słyszała poważny ton jej głosu.
M: Co? Ja nic nie zrobiłam. Nie zakładaj z góry, że... ah, nie ważne.- machnęła ręką.- To po prostu jest tajemnica, a raczej niespodzianka. Nie wiem jak to zrobisz, ale skombinuj sobie jutrzejszy wieczór wolny. Tak od dwudziestej pierwszej.
J: A co ja mam powiedzieć Kennemu?
M: Nie wiem... wymyśl coś.
J: A powiesz chociaż o co chodzi?
M: Nie teraz.
J: Dobra, coś wymyślę...
M: Dobra, to ja zadzwonię zaraz do Eleny. Tylko pamiętaj, nie mów nikomu.
- Niby o czym?- spytał Logan, który słyszał ostatni fragment rozmowy.- Z kim rozmawiasz.
- Aaa z nikim.- rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni, a następnie go wyminęła. Logan odwrócił się i zmarszczył brwi. Trochę go to zaniepokoiło widząc jak żona lekkim krokiem zwiedza kuchnię w poszukiwaniu niczego. Uśmiechała się pod nosem, a gdy dostała smsa, szczerzyła się jak głupia.
- Coś śmiesznego?- podszedł.
- Nie interesuj się.- wystawiła mu język i poszła dalej w międzyczasie odpisując na wiadomość. Następnie szybko pobiegła na górę i pokierował się do łazienki. Logan zaintrygowany rozmyślał nad tą sytuacją. Usłyszał, że szatynka z kimś rozmawia, ale stąd wyraźnie nie można było zrozumieć jaki był temat rozmowy. Wahał się czy nie podsłuchać, aż w końcu się skusił. Pobiegł szybko na górę i przyłożył ucho do drzwi.
- No właśnie...- usłyszał jej głos.- Tak, jutro o dwudziestej pierwszej... Nikt nie może się dowiedzieć. Zachowaj dyskrecję... Oczywiście, że mu nie powiem.- zachichotała.- Logan też się nie dowie... Dobra, muszę kończyć, bo on jest w domu. Zdzwonimy się jeszcze.- w tym momencie Henderson uciekł z miejsca zdarzenia.
Zbliżał się czas spania. Logan położył się na swoją stronę małżeńskiego łoża i czekał niecierpliwie aż Marla wyjdzie z godzinnego pobytu w łazience. Jej telefon, który został na szafce nocnej zawibrował ogłaszając przyjście wiadomości. Brunet z zaistniałej sytuacji ciężko powstrzymywał się od zajrzenia do niego. Długo mu to nie zajęło, ponieważ Marla wyszła z łazienki cała w skowronkach. Widać było, że zafundowała sobie szereg zabiegów kosmetycznych, bo jej cera promieniała, a w dodatku chodziła od lustra do lustra i gładziła się po policzkach.
- Zawsze jak tak robisz, to wiem, że robiłaś dobrze swojej skórze.- powiedział, a Marla parsknęła śmiechem.- I wiem, że wtedy szykujesz się na jakieś wyjście.
- Serio dostrzegasz taką zależność?- spytała widząc jego odbicie w lustrze.
- A wybierasz się gdzieś... może jutro?
- Hmm no... nawet tak. Tak.- potwierdziła, ale nie powiedziała nic więcej.
- A gdzie?
- Do koleżanki.
- Jakiej?
- A nie znasz. Dawna znajoma poznana na planie do teledysku. Wróciła wczoraj...
- Mhm...- przytaknął.- A o której?
- No gdzieś tak po dwudziestej będę musiała wyjść. A co? Masz jakieś plany? To może poproszę kogoś do pilnowania dziecka, bo ty to się raczej nie nadajesz, co?- zakpiła z niego.
- No przepraszam bardzo, ale nie wytykaj mi błędu do końca życia. Nie od tego jest małżeństwo.
- A od czego?- usiadła i zaczęła szczotkować włosy.
- Małżeństwo polega na zaufaniu i mówieniu sobie prawdy przede wszystkim.- odpowiedział, a Marla wtedy odwróciła się, a następnie zmierzyła go krótkim spojrzeniem,
- Zgadzam się z tobą w stu procentach.
- A czy to nie jest za późno żeby spotykać się z koleżanką?
- Może i jest, ale idziemy do klubu.
- A jakiego klubu?
- A jeszcze nie wiem. Logan, co to za przesłuchanie?
- Jestem po prostu ciekawy.- wzruszył ramionami nie wierząc w wersję żony.
- Głupku ty...- westchnęła.- Jak tam ręka? Kiedy idziesz do lekarza?
- Właśnie jutro.
- No to super.- weszła do łóżka.- Jest już późno. Dobranoc, Loggie.- ułożyła się wygodnie, zgasiła lampkę i zamknęła szybko oczy.
Następnego dnia, w okolicy pory wieczornej, Logan siedział w salonie i jak gdyby nigdy nic, czytał gazetę. Kombinował wcześniej nad opieką nad Philem na dzisiejszy wieczór co okazało się trudniejsze niż myślał. Elena dzisiaj nie mogła, Jo również. Alexy nawet nie pytał z osobistych powodów. Wolał ją zostawić w spokoju. Logana zdziwił fakt, że Marla zeszła w sypialni już ubrana w płaszczyk i gotowa do wyjścia.
- Nie zaprezentujesz swojej dyskotekowej kreacji?- spytał.
- Już i tak mnie w niej widziałeś.- odpowiedziała.
- Za ładnie wyglądasz dzisiaj, wiesz?- Marla stanęła na chwilę i popatrzyła na niego z politowaniem.
- Nie zabiorę cię. Nie pozwolono mi.
- Przecież się nie wpraszam.
- A tak to przynajmniej z twojej strony brzmi.- złapała za torebkę i skierowała się do korytarza.- Pędzę. Nikt nie lubi się spóźniać.
Logan poczekał aż żona opuści teren mieszkania, a następnie szybko złapał za telefon i wysłał do Kendalla sms żeby przyjechał z chłopakami jak najszybciej. Henderson już wczoraj przygotował na to swoich przyjaciół, dlatego liczył jak na najszybsze przybycie. Nie pomylił się, bo po dwudziestu minutach dojechała reszta paczki.
- Właźcie szybko.- pogonił ich brunet.
- Wyjaśnisz w końcu o co ci chodzi?- spytał Carlos.
- Marla coś ukrywa. Mam wątpliwości, ale chyba mnie zdradza.
- Co ty pierdolisz? Marla?- James nie mógł uwierzyć w te brednie.- To złota kobieta jest przecież i nigdy by ci tego nie zrobiła.
- To przynajmniej się upewnię. Który z was zostaje tutaj z Philem? Czy może chcecie ciągnąć zapałki jak małe dzieci?
- Nie, no dobra... ja zostanę.- powiedział Maslow.- Mam do niej zaufanie i nie chcę brać w tym udziału.
- No to super.- Logan w ogóle się nie przejął tym, że szatyn burzy się o brak zaufania do własnej żony.
- A w ogóle dała ci kiedyś powód żebyś jej nie ufał?- dopytał, a Logan to przemilczał.- No właśnie.- ten jednak zabrał dwójkę przyjaciół do samochodu i olał Jamesa.- Co za debil...
- Dobra, ona pojechała jakieś dwadzieścia pięć minut temu.- pomyślał na głos Carlos.- Jak chcesz ją dogonić, odnaleźć, nie wiedząc gdzie pojechała?
- Wcześniej zostawiłem włączony GPS, który jest połączony z aplikacją na moim telefonie.- odpowiedział.
- Kuźwa, w co ja się wpakowałem.- Kendall zasłonił sobie oczy.
- Nie bądź baba. Ciekawski jestem po prostu.- wyjaśnił.- To nie śledztwo, to zaspokojenie potrzeb. A teraz zapnijcie pasy.- Logan dodał gazu.
- Carlos, pochwalasz to?- spytał blondyn.
- Nie, ale trzeba wspierać przyjaciół. Zobaczycie, wrócimy do domu i będziemy się z tego śmiać. Dobra, to gdzie ona jest?
- Hmm... auto zatrzymało się na ulicy Bergera... pierwszy raz słyszę o takiej, a to jakieś pół godziny stąd.
- Mi się kiedyś obiło o uszy, że tam są same meliny.
- Kurwa, jeszcze gorzej. A jak ktoś tam na nią napadnie i coś się stanie? Kolejny raz tego nie przeżyje. A ja nie potrzebuję mieć jeszcze drugiej ręki w bandażu.
- Uspokój się.- wtrącił się Kendall.- Tylko jedź.
Trio zaparkowało niedaleko ulicy Bergera. Logan nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Okropnie brzydka oraz zaniedbana okolica. Nie dziwi się, że nie zna tego miejsca. Można wywnioskować, że ten teren nie jest chętnie zamieszkały. Gdy wyszedł z samochodu, do jego nozdrzy doszła nieprzyjemna woń stęchlizny.
- U mojej ciotki Debby tak wali w piwnicy! Wiedziałem, że skądś kojarzę ten sztynks.- zaśmiał się Carlos.
- Ej, tam się coś świeci.- Schmidt wskazał palcem.- Tam jakiś klub jest.- podeszli tam szybkim krokiem.
- Bar melina?- zaśmiał się Carlos próbując zgadnąć co tam jest.
- To nie wygląda na wejście główne.
- A da się tam dostać jeszcze innym sposobem?- spytał i następnie zapukał. Po chwili otworzył im mężczyzna, duży i potężny, typowy łysy goryl w białej podkoszulce. Zanim oni zdążyli coś powiedzieć, ochroniarz przyjrzał im się, po czym spojrzał na małą karteczkę. Z aprobatą przytaknął sam do siebie i zgniótł ją w pięści.
- Włazić wszyscy. Szef się denerwuje. Nie lubi spóźnień.
- Ale my...- Kendall próbował wytłumaczyć.
- Do środka!- spojrzał przerażającym spojrzeniem. Próbując uniknąć kłótni weszli do środka mając nadzieję, że nie stanie im się krzywda w miejscu publicznym. Opadła im szczęka gdy zobaczyli pomieszczenie. Niewielki pokój wyglądająca jak garderoba wypełniona lustrami, wieszakami z ubraniami i ... przystojnymi facetami. Szybko zorientowali się co to za miejsce.- Tu są ciuchy i macie się w to przebrać. Dziś jest specjalne zamówienie. Zostało wam dziesięć minut.
- A potem co będzie dalej?- spytał zszokowany Kendall.
- No jak to co pięknisiu... na scenę!- następnie wyszedł zamykając tylne wejście na klucz.
- Ja nie wychodzę tam!- oburzył się Kendall.- Ja mam żonę i dziecko!
- A ja nie mam?- Logan spojrzał na niego jak na debila. Też nie chciał w tym uczestniczyć.- Ale przynajmniej kamień spadł mi z serca, bo myślałem, że to jakiś burdel, a to klub ze striptizem dla kobiet.
- Tylko klub ze striptizem? I tak nie chcę... żaden z nas nie chce.
- Biorę strój strażaka!- Carlos z uśmiechem na twarzy zaczął się rozbierać.
- Powaliło cię?- Logan wybałuszył oczy.- Wyjdziemy stąd, ale nie na scenę.
- Nie radzę, pięknisie.- odezwał się blondyn z wyrzeźbioną klatą. Miał na sobie tylko czarne przylegające spodnie.- Bo zrobi z was miazgę, a umowa to umowa.
- My nie zawieraliśmy żadnej umowy. Jesteśmy tu przez przypadek!- wytłumaczył Henderson.- Ja tylko chciałem znaleźć żonę.- zapadła cisza. Reszta czipendejsów spojrzała na siebie, a następnie wszyscy wybuchli głośnym śmiechem.
- Radzę się przebrać i dobrze się bawić. Te miejsce nie należy do jednych z najprzyjemniejszych jeśli chodzi o branżę.- mężczyzna wrócił do przygotowania się na scenę.- Wchodzicie po mnie.
- Możecie wybrać, bo jest jeszcze marynarz i policjant.- Carlos zaprezentował kreacje.
- Policjant.- westchnął Logan.
- Nie chcę być marynarzem!
- A z tym?
Alexa dobrze bawiła się z przyjaciółkami. Cieszyła się, że dała się namówić Marli na niespodziankę. Dzięki temu mogła poczuć pozytywną część bycia wolną kobietą. To był jej czas do zabaw i rozerwania się. Widok dobrze zbudowanych i przystojnych mężczyzn stawiał ją na nogi. Czwórka przyjaciółek siedziały w specjalnej loży sącząc swoje napoje alkoholowe.
- Marls, dziękuję, że mnie tu przyprowadziłaś.- podziękowała jej szczerze.
- Nie ma za co. Jeśli myślisz, że to koniec niespodzianek to się myślisz.- wyszczerzyła się.
- Szajbusko, co jeszcze wykombinowałaś?
- Prywatny występ.- odpowiedziała.- Trzy cudeńka.- zaśmiała się.
- Ale nas jest czwórka przecież. To kto jest tą pokrzywdzoną duszyczką?- spytała Elena.
- Ja.- odpowiedziała Henderson.- Żeby uwiecznić noc szaleństwa na zdjęciach.
- Nie wiem jak Kendall by zareagował gdyby je zobaczył...- Jo również dobrze się bawiła, ale miała wyrzuty sumienia, że zataiła przed mężem gdzie poszła. W dodatku takie zabawy nie są do końca w jej stylu.
- Jo, nie przesadzaj. Na wieczorze kawalerskim Logana, Carlos zamówił striptizerki, więc i Kendall się napatrzył. I się tak nie rozglądaj. Znalazłam takie miejsce gdzie trudno będzie o rozpoznanie nas. Zresztą myślę, że nie będzie problemu. Ci wszyscy ludzie wyglądają jakby świata nie widzieli. O! To dla nas!- wskazała palcem na trzech zamaskowanych mężczyzn, którzy wyszli na scenę.
- Marynarz, hahaha!- Elena wpadła w śmiech.
- Nie wyglądają jak profesjonaliści.- wykpiła ich żartobliwie Alexa.- Zachowują się jakby pierwszy raz to robili.
- No dajcie im się rozkręcić.- powiedziała Marla wyjmując aparat.
- Marynarz jakiś taki sobie, ale strażak rozwala system.- zaśmiała się Elena. Po chwili trójka tancerzy podeszła do czwórki. Marla wysłała im potajemny sygnał, jednak była zdziwiona, ponieważ żaden z nich nie zareagował. Policjant zbliżył się Henderson, która zareagowała natychmiast kręcąc przecząco głową. Zaczął tańczyć wokół niej, a biedaczka próbowała mu wyjaśnić, że to nie ona miała być obiektem zainteresowania. Elena miała z tego największą bekę mimo, że została ,,sama". Zaczęła robić zdjęcia pamiątkowe.
- Mąż wie, że zabawiasz się w klubie z policjantem?- mężczyzna powiedział takie słowa Marli do ucha, a ta natychmiast zdębiała. Alexa widząc reakcje przyjaciółki, przyjrzała się panom. Okazało się, że gorący strażak kręcący seksownie pośladkami to jej były mąż. Jej szampański humor prysł. Zgarnęła swoją torebkę i szybko wyszła.
- Alexa!- Marla podniosła się z miejsca.- Zadowoleni jesteście?- zdjęła maski każdemu z nich po kolei.- Co to w ogóle ma znaczyć? Co wy tu robicie?
- To jest dobre pytanie...
- Śledziliście nas? Gdzie jest James?
- Opiekuje się naszym synem.- odpowiedział zawstydzony.
- To ja próbuję wszystkiego, aby pocieszyć Alexę, która od rozwodu nie może się pozbierać. I kiedy mi się już prawie udało, podszywacie się pod główną atrakcję? Ty powinieneś opiekować się naszym synem, a nie James, który jako jedyny tym razem udowodnił, że ma rozum.- burknęła obrażona. Ellie nawet nie brała dyskusji, a Jo siedziała zawstydzona, ponieważ cała sytuacja ją skrępowała. Kendall też czuł się skrępowany, a Carlos miał wyrzuty sumienia, choć dokładnie nie wiedział za co.
- A trzeba było robić z tego taką tajemnicę? Myślałem, że mnie zdradzasz, dlatego poprosiłem chłopaków, by mi pomogli. Tak trudno było powiedzieć o co chodzi?
- Aha, czyli mi nie ufasz? Po tylu latach razem i dowodach miłości... po tylu przeżyciach... dałam ci powód żebyś mi nie ufał?- spojrzała prosto w jego oczy, co zmroziło Logana. Czuł nieopisaną pustkę.- Wychodzę.
- Marla!- zagrodził jej drogę.
- Nie będę z tobą rozmawiać w tym stroju.
- To się przebiorę.
- Nie chcę w ogóle z tobą rozmawiać.- wyminęła go. Elena zrobiła to samo z politowaniem w oczach, a Jo została z mężem. Logan przeklął pod nosem. Po chwili goryl pojawił się na sali i wiedzieli, że będą mieć kłopoty. Kendall i Logan czekali jak na skazanie kiedy Carlos po prostu dał szybką nogę w stronę wyjścia. Pod wpływem impulsu, chłopaki zrobili to samo. Kendall złapał żonę za rękę i kazał jej biec. Wszystkim udało się wyjść stamtąd w całości.
- Już nigdy tam nie wrócę.- zasapał się Schmidt.
- Przegieliście.- powiedziała Jo.
- Przegiąłem to ja.- przyznał Logan.
* Cześć po dwóch tygodniach. Strasznie się z tym czuję. Zawsze wszystko tu było zgodnie z terminem. ZAWSZE! I teraz zawiodłam Was. Wiedzcie, że nie tak łatwo było mi się wyrobić. Na studiach nawał roboty. Tłumaczenie sprawiło mnóstwo problemów. Inne rzeczy też zamąciły mi głowę. Ale ile ja przy tym zebrałam życiowego doświadczenia :P
Przepraszam, Przyznaję, że pisanie bloga bez zapasów, tak ,,na żywca'', nie jest łatwe.
Rozdział dedykuję Wam wszystkim, a szczególnie Chrisowi B. ( dawanego Big Time Chrisowi, który który postanowił też zmienić coś w swym życiu, więc zaczął od takiej rzeczy jak nick na bloggerze). Dziękuję Tobie, Kriszu :*
Napiszcie co myślicie o tym rozdziale. Miał wyjść dłuższy w ramach przeprosin, no i z lekkim humorem na rozluźnienie. I napiszcie mi jak sobie poradziliście z brakiem rozdziału w tamtym tygodniu. Papulki :*
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńRozdział super. Nie wiem jak go opisać. Więc rozdział super
Weny życzę <3
Hahaha! Śmiechlem jak sie przebierali a potem jak Logan tańczył kolo Marli. No poten to juz smiesznie nie było... Logan czubku... Biedna Alexa... ajajaja... wgl ja to mialem wrażenie ze Marla ja bd z Nickiem zeswatac :D ale wtedy raczej nie dzwonilaby do Jo...
OdpowiedzUsuńJames juz zna prawdę. Jak nie zrobi nic w kierunku swoim i Eleny to mu walne. JELENA!!! :) martwi mnie to ze ich ship nazywa sie tak jak ship Selenki i Biebera ale mniejsza o to. Jelena 4ever!
Dziwnie sie czuje z tym nowym nickiem.. w sensie ze moja nazwa na bloeggerowni. Moze przywykne ^^
Rozdzial jak zwykle udany. I love it! Warto bylo czekac :)
Oj Logas sie bd musial tłumaczyć.. oj będzie :D
A i dzięki na dedyk ^^
UsuńPrzyzwyczaisz się, choć powiem, że nawet mi ciężko się przystoować :P
UsuńNo, to się rozpisałaś... W sam raz, zanim skonwertuje mi się film (Auta 2, jeszcze nie oglądałam). No... To czytamy. Akapit, po akapicie...
OdpowiedzUsuńJames zawsze sobie jakieś zajęcie znajdzie, a jakże. To Jayden jest latynosem? Bo tak mi jakoś zajeżdża to nazwisko. Poprawka. Już się dowiedział. Nieoficjalnie, bo nieoficjalnie, ale też się liczy. Potem zaczęli o Jen i się załamał chłopak. E tam...
To da się przykleić uśmiech taśmą? No dobra, już dość obraca wszystkiego w żart, biorąc pod dosłowne znaczenia. Ostatnio za często tak robię.
Na szczęście Marla zawsze może liczyć na przyjaciół. W końcu od czegoś są, co nie? Ale to jest fart, no nie? Mówisz "Nie mów nikomu" i wchodzi Logan. Jak na zawołanie. Nie no, Stary, nie wiesz, że jak nikomu, to Tobie też nie?
Kto siedzi godzinę w łazience? To już kwadrans nie wystarczy? Jak ktoś u nas siedzi dwadzieścia minut, to już jest długo, a co dopiero godzina?
Nie, nie dostrzega, wiesz? Wyszłaś za największego debila pod słońcem, który nie potrafi dodać dwa dwóch i tylko kozaczyć potrafi. No, oczywiście, że zauważa. Ale czasami niech lepiej uważa, żeby nie przekombinował.
Na "typowy łysy goryl w białej podkoszulce" zaczęłam się głośno śmiać. Ale nie wiem, czy przez to stwierdzenie, czy że to jest rysopis obecnego chłopaka mojej siostry.
"- Marla!- zagrodził jej drogę.
- Nie będę z tobą rozmawiać w tym stroju.
- To się przebiorę.
- Nie chcę w ogóle z tobą rozmawiać."
Tym razem jeszcze bardziej się uśmiałam. Kurcze, chyba sobie gdzieś zachowam ten kawałek i będę wyjmować, jak będzie mi smutno.
Rozdział super! czekam na nn! Pozdrawiam, a ja lecę po pena, bo na coś trzeba ten film zgrać.
Wstałam dobrowolnie o 6, żeby go przeczytać
OdpowiedzUsuńI w sumie dobrze że go nie było
Czekam xo
Ps. Ćwiczę cierpliwość
Przykro mi trochę, że go nie zastałaś wtedy
UsuńA na co ćwiczysz cierpliwość? Chyba nie przeze mnie, co? :P
WOW!!!!! Logan to żeś se nagrabił... W ogóle jakie zdeterminowanie! "Marla coś ukrywa. Mam wątpliwości, ale chyba mnie zdradza" Jedziemy ludzie! Klub ze striptizem! Co tam, wchodzimy! Ja chcę policjanta, to ja marynarza! Jeszcze jak podeszli do nich to normalnie... Mina Marli musiała być bezcenna. Oj, będziesz się modlił o wybaczenie Henderson! JELENA! James zna prawdę. Maslow, jak nic nie zrobisz to cię znajdę, ROZUMIESZ?! A wiesz jak? Kontakty mam! A jak cię znajdę to od razu Loganowi i Carlosowi też patelnią przywalę! Kendallkowi nie, Kendallek grzeczny XD Rozdział jak zwykle ekstra! To nic, że z opóźnieniem! Uwielbiam tego bloga i co tydzień wyczekuję go z ciekawością. Pozdrowionka :))))))
OdpowiedzUsuńNo hej :)
UsuńNie bądź zła, ale nie bardzo kojarzę Twojego nicka :P Ale czuję, że wcale nie jesteś tu od niedawna ;) Ale dziękuję i tak za komentarz :*
No nie wierzę.. To jest dopiero szok. Zaraz dojdzie do następnego rozwodu i wtedy już nie będzie tak fajnie. No może Logan lekko przesadził zostawiając Jamesa z dziećmi ale klub ze striptizem?! Coś Ty myślał szepcząc Marli na ucho takie rzeczy.. Jebłam! No, ten rozdział mega!
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie było, ale postaram się nadrobić :)
OdpowiedzUsuńJestem po prostu w szoku. Nie wierze w to, że chłopaki zrobili coś takiego. Logan powinien bardziej ufać Marli.
Kurde szkoda mi Alexy, bo miała zapomnieć o Carlosie i się wyluzować, a tu coś takiego. Masakra -,-
James już wszystko wie, jej :D na pewno był w mega szoku jak to usłyszał, ale niech się na Elenę nie obraża, tylko z nią porozmawia jak dorośli. Chociaż porozmawialiby gdyby nie ci ludzie z gazety ughh -,-
Kendall się biedny speszył.. Dobrze, że Jo przynajmniej się na niego nie zdenerwowała. :)
Super rozdział i czekam na nn xo