James
postanowił zrobić dla Eleny niespodziankę. Nie był w tym mistrzem, ale zawsze
starał się jak mógł. Pół dnia kombinował jak to zorganizować. Udało mu się
dzięki licznym znajomościom. Był zadowolony z tego powodu. Wsiadł do samochodu
i pojechał do niej. Chciał już wejść, ale zatrzymał się. Nie wiedział co go
nauczyło ostatnimi czasy pukać do drzwi. Otworzył mu Logan.
-
Wejdź.- powiedział tylko tyle.- Do Eleny? Bierze prysznic.- nawet nie czekał na
jego odpowiedź.
-
Do Eleny.- potwierdził i usiadł obok przyjaciela. Zdziwił się, bo Logan nie
podjął dalej żadnej próby rozmowy z nim. Szatyn nie mógł wytrzymać, aby go o to
nie zapytać.- Co ci?
-
Mnie? Nic…- założył ręce.- Siedzę sobie tutaj z tobą w ciszy. To znaczy, że coś
musi być nie tak?- przeszył go wzrokiem.
-
No nie. Logan? Czy masz coś przeciwko, że ja i Elena jesteśmy razem? Chciałbym
wiedzieć czy…
-
James…- przerwał mu brunet.- Jestem trochę rozdarty. Z jednej strony chcę, abyś
był szczęśliwy i w końcu poukładał sobie życie, bo na to zasługujesz. Może nie
często ci to mówię, ale chcę dla ciebie jak najlepiej. Jednak znam Elenę i
każdy poprzedni jej związek. Prócz tego ostatniego, wszystkie sama kończyła, bo
coś jej się wiecznie nie podobało. Nie chcę, aby doszło do czegoś takiego i
znów wpadł na jakiś idiotyczny pomysł. A z drugiej strony jednak, dziwi mnie
to, ale martwię się o Elenę. Troszcz się o nią. Czy przynajmniej po części
zrozumiałeś o czym myślę?
-
Chcesz, abyśmy byli razem, ale jednocześnie myślisz, że skrzywdzimy siebie
nawzajem?
-
No tak to można nazwać.- przytaknął.- Ale daje wam swoje błogosławieństwo.-
uśmiechnął się z dołeczkami.- Pilnuj jej. Rozumiemy się?
-
Oczywiście. Ale wiesz, że to nie jest twoja córka, prawda?
-
No i co z tego?- podniósł się.- Chcesz się czegoś napić?
-
James!- Elena zeszła na dół. Przytuliła się do szatyna.
-
Mam dla ciebie niespodziankę. Zbieraj się, bo wychodzimy.- poinformował ją z
białym jak śnieg uśmiechem.
-
Jak to? Teraz?- wybałuszyła oczy.- Gdzie?
-
To niespodzianka. Tylko szybko, bo wkrótce będzie się ściemniać.- klasnął w
dłonie żeby ją pogonić. Dziewczyna pobiegła szybko do pokoju, aby się przygotować.
Po kwadransie wróciła w szmaragdowej sukience.- Noooo, wyglądasz ekstra.-
założyła swoje ulubione czarne szpilki i wyszła ze swoim
chłopakiem.
James
zaparkował samochód pod wieżowcem. Pomógł wyjść Elenie z samochodu. Dziewczyna
nie wiedziała o co chodzi. To miejsce nie wyglądało jak restauracja. W ogóle
nie przypominało romantycznego miejsca na drugą randkę. Nie wiedziała co
przystojniak kombinuje, ale ją zaskoczył. W końcu na tym polegają
niespodzianki. Zamyśliła się, bo być może ubrała się niewłaściwie. James wziął
ją za rękę i razem weszli do opustoszałego wieżowca. W recepcji siedział tylko
stary dozorca, który uśmiechnął się na ich widok i przywitał. Potem zniknął za
drugimi drzwiami. Szli po długim holu.
-
Auć!- wrzasnęła Elena. Nie potrafiła opanować swoich emocji. Zgarbiła się
natychmiastowo.
-
Złamałam obcas.- podniosła go z ziemi.- Kuźwa, moje ulubione…- zasmuciła się.
-
To tylko buty.- pocieszył ją.- Kupię ci nowe. Jakie tylko będziesz chciała.
-
Ała. Noga mnie boli. Chyba mi coś chrupnęło…- skrzywiła się.- Może jak mi się
złamał obcas to coś się stało z kostką.- wymacała ją uważnie.- Nie, chyba nic
mi nie jest, ale nadal trochę boli.
-
Chodź. Pojedziemy windą i na miejscu to zobaczymy.
-
Nie. Tylko nie windą!- zaprzeczyła.
-
No co ty? Boisz się, że się zarwie?- uśmiechnął się.- Ale z ciebie cykor.
-
Ja się boję wind…- przeszedł ją dreszcz strachu.
-
Daj spokój. Ten budynek ma trzydzieści pięter. Nie będziesz się męczyć wchodząc
po schodach.- wziął ją na ręce.
-
James! Puść mnie! Natychmiast!
-
Nie krzycz, bo ktoś nas usłyszy. To tylko minuta.- wniósł ją do jej wnętrza.
Wrota windy zamknęły się, a Elena spanikowała i uwolniła się z jego objęć.-
Aleś ty nerwowa…- burknął.- Widzisz? Jesteś w windzie i nic się nie…- nie
dokończył, bo nagle zatrzęsła się pod nimi ziemia i widna stanęła w miejscu.
-
Ona się zatrzymała?!- pisnęła.- Umrzemy!- nagle zgasło w niej światło.
-
To zwykła awaria. Zaraz ktoś się zorientuje i ją naprawi. Zadzwonię do kogoś.
No super.- spojrzał na wyświetlacz.- Brak zasięgu?- rozjaśnił światłem komórki
tarczę z guzikami na piętra i wcisnął odpowiedni od awarii.
-
Ciemność! Duszę się. Ściany mnie zaraz zgniotą!- zaczęła panikować plącząc się
po omacku. James włączył latarkę w telefonie i położył telefon na podłodze. W
strudze światła mógł zobaczyć obłęd w oczach dziewczyny.
-
Ej, wyluzuj.- przytulił ją.- Już raz coś takiego przeżyłem.
-
Ty czegoś nie kumasz!- odepchnęła go od siebie.- Ja mam klaustrofobię! Nie mogę
jeździć w windach i to jeszcze w dodatku ciemnych. Ja nawet z prysznica nie
korzystam!
-
Logan dziś mówił, że bierzesz prysznic.
-
Tak się mówi! Korzystam z wanny!
-
Mówiłam!- wrzasnęła na niego tak, że go opluła.
-
Nie pluj mi do oczu.- wytarł się.- Jak ktoś ma fobię to powinien powiedzieć o
niej. Strach przed windą a klaustrofobia to różnica.
-
Nie pieprz!- zdenerwowała się. Było zupełnie normalne, że w takim stanie nie
potrafiła kontrolować swoich emocji.- Otwórzcie te cholerne drzwi!- zaczęła
pięściami uderzać w nie z całej siły.- Zabierzcie mnie stąd!- z płaczem osunęła
się na dół. Wylądowała na kolanach z czołem przyklejonym do drzwiczek windy.
-
Hej, uspokój się.- powiedział już łagodniej.
-
B-boję się. Zginiemy…- przytuliła się do niego. Szukała bezpieczeństwa w jego
objęciach.
-
Już ci kiedyś mówiłem, że cię uratuję. Słyszysz? Nie ma się czego bać. Problemu
nie ma tutaj. On siedzi w twojej głowie.
-
Uważasz, że jestem wariatką?- znów się ożywiła.
-
Nie. No już. Po co te łzy?- starł je delikatnie.
-
To się zarwie. Czuję jak się chwieje.
-
No przepraszam!- oburzył się na żarty.- Od pewnego czasu znów jestem modelem i
ma super wagę. Ty też jesteś lekka jak piórko. Takie z nas wieloryby?- próbował
odwrócić jej uwagę. Uśmiechnęła się.- Widzisz? Uśmiechasz się.
-
Przez strach. I śmiech przez łzy.
-
Chodź.- usiedli na podłodze po turecku. Między nimi świeciła latarka
komórkowa.- Zamknij oczy. Wyobraź sobie, że nie jesteś w windzie…
-
To trudne jeśli się w niej jest!
-
To spróbuj sobie wyobrazić spokojne miejsce.
-
Nie mogę się skupić. Marny z ciebie terapeuta…- kręciła się nerwowo wciąż
rozglądając po kątach.- Patrz. Z tej strony winda jest mniejsza!
-
Nic normalnie się nie kurczy.- wytłumaczył jej.- Masz dreszcze.- dotknął jej
ramienia.- Zawsze miałaś tę fobię?
-
Uraz z dzieciństwa.- pociągnęła nosem.
-
Opowiesz mi o nim?- spytał grzecznie i ostrożnie, aby znowu się jej nie
narazić.
-
Nie chcę o tym mówić. W podstawówce chłopaki z klasy zamknęli mnie w schowku na
miotły. To było straszne. Nie, nie powiem ci.
-
Przecież przed chwilą powiedziałaś.- zmrużył oczy.
-
No widzisz? Ja nie myślę. Nie potrafię się skoncentrować!- wstała.- Oszaleję.
Już nie pamiętam jak się nazywam!- znowu zaczęła pukać w ściany.
-
Logan wie, że masz klaustrofobie?
-
Nie i lepiej żeby nie wiedział. Nie chcę wyjść na mięczaka. Rozumiesz? Będzie miał powód żeby się ze mnie naśmiewać.
- Nie sądzę żeby Logan był taki...
- Tak czy siak ani słowa!
-
Ok…-odpowiedział.
-
Zrób coś żebym o tym nie myślała. Nie mogę przestać wyłączyć umysłu. Mam mętlik
w głowie.- objęła swoją twarz w dłonie i oddychała głęboko.- James… a jak
zabraknie nam powietrza? Podusimy się i…
-
Zamknij się.- przerwał jej. Znał tylko jeden sposób, aby ją jednocześnie
uciszyć i przestała o tym myśleć. Zbliżył się do jej ust. Zaczął ją całować.
Gdy jej wargi się rozchyliły, włożył do środka swój język. Elena na początku
sparaliżowana, później objęła go. Poczuła niesamowite ciepło. Na chwilę
zapomniała o całym świecie. Nagle ścisnęli już wcześniej zamknięte oczy. W
windzie znów zawitała jasność. Po chwili coś pisnęło i znowu ruszyli.
-
Patrz.- uśmiechnął się.- Jedziemy.- nic nie powiedziała tylko przytuliła go do
siebie.
Wysiedli
na ostatnim piętrze. James pociągnął ją za sobą korytarzem. Weszli na schody i
otworzył wielką klapę. Znajdowali się na dachu. Elena rozdziawiła usta z
wrażenia. Podeszła do barierki. Rozejrzała się po panoramie miasta z
trzydziestopiętrowego wieżowca. Jakby tego było mało, obok znajdował się stolik
z wykwintną kolacją.
-
Ty to wszystko przygotowałeś?- była pod wielkim wrażeniem.
-
Jeśli oczywiście po takich wrażeniach masz ochotę jeść…
-
Umieram z głodu. Strach robi mi apetyt. Wiem jestem inna niż reszta.- usiadła
na krześle, które odsunął jej James.- Dziękuję za to wszystko. Za to, że
przynajmniej na chwilę pomogłeś mi zapomnieć o problemie i za to, że się tak
starasz.
-
To dla mnie sama przyjemność.- nalał jej szampana.- Nawet zdążyliśmy w porę.
Zachodzi właśnie słońce. Chciałbym wznieść toast.- podnieśli swoje naczynia.-
Za nas.
-
Za nas.- mimo, że początek nie zapowiadał się przyjemnie, spędzili cudowne
chwile przy panoramie zachodzącego słońca, w pięknym Los Angeles.
* Uwielbiam ten moment jak Elena wpada w szał :) To jej James zrobił niespodziankę. No i znowu rozdział taki krótki, ale to już normalka. Czasem trafi się dłuższa perełka :) Ja dzisiaj nie mam nic do dodania. Dziś mam sesję. Wish me luck! I do soboty :*
PS A nieee... Nie tylko do soboty! WYJĄTKOWO CHCIAŁABYM WAS ZAPROSIĆ TUTAJ W PIĄTEK. DLACZEGO? SAMI SIĘ PRZEKONACIE :)
No i zapraszam na drugiego bloga :)
PS PS No i dziękuję za wsparcie w sprawie mojego bloga :* If you know what I mean?