środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 151

Marla wyczekiwała Logana w domu. Niedługo pierwsza wizyta u ginekologa i chciała, aby jej mąż przy tym był. A jeśli ma się tak stać to musi być przy niej. Była zdeterminowana na tyle, aby wyznać mu prawdę. Mówiła pod nosem wiele razy tę kwestie. Ćwiczyła przed lustrem. Spojrzała na zegarek. Lada chwila powinien być. Nie chciała tego odwlekać na kolejny dzień bo z każdym dniem denerwowała się coraz bardziej. A to było niewskazane w jej stanie. Usłyszała przekręcanie klucza w zamku, więc szybko zajęła swoje miejsce. Złapała przypadkową gazetę i udała, że czyta ją od dawna. Logan spojrzał na nią i uśmiechnął się kręcąc głową.
- Co cię tak śmieszy?- spytała.
- Od kiedy interesuje cię motoryzacja?- wskazał palcem na magazyn motoryzacyjny.
- Nudziłam się to sobie czytałam.- odłożyła gazetę.
- To wróć do pracy jak ci się tak nudzi.
- To raczej jest niemożliwe.- czuła, że rozmowa kieruje się z dobrą stronę.
- Jak chcesz.- o dziwo nie drążył dalej tego tematu.- Pieniędzy nam nie brakuje.
- Aha… - wstała.- Hendi…-objęła go od tyłu.- Chciałam cię przeprosić za rano. Poniosło mnie.
- Nic się nie stało.
- Bo ja muszę ci coś powiedzieć ważnego.- zaczęła. Logan na te słowa odwrócił się do niej.
- Ja wszystko wiem.- uśmiechnął się.
- Co wiesz?- przestraszyła się.
- Też cię kocham.- pocałował ją.
- Logan…- jęknęła w jego objęciach.- Wciąż mi przeszkadzasz mi coś powiedzieć. Muszę ci się wytłumaczyć z mojego dotychczasowego zachowania.
- No słucham…- pogładził ją po włosach.
- No bo musisz wiedzieć, że jestem…- w tym momencie podskoczyła w miejscu. Zadzwonił jej telefon. Bąknęła coś pod nosem i wyciągnęła telefon. Na wyświetlaczu pokazało się imię Camille. Odebrała telefon.
C: Marla?- szatynka słyszała przez słuchawkę jak Camille płacze.
M: Cam, co się stało? Co ci jest?- od razu przestała się na nią gniewać, że jej przerwała.
C: Lucy jest w szpitalu! Miała wypadek na drodze!
M: CO?! W którym jest szpitalu?- na te słowa Logan podniósł wysoko brwi.
C: Tym najbliżej nas!
M: Zaraz będę.- rozłączyła się.
- Co się dzieje? Kto jest w szpitalu?- spytał Logan.
- Lucy. Muszę do niej jechać.- powiedziała roztrzęsiona.
- Zawiozę cię.- zaproponował. Kiwnęła głową i ruszyli w drogę.


W przeciągu dziesięciu minut byli już na miejscu. Marla pobiegła korytarzem, który wskazała jej recepcjonistka. Na miejscu była zapłakana Camille, którą pocieszał Carlos. Trochę dalej stał też James przyklejony do ściany czołem. Logana trochę to zdziwiło co James tu robi, jednak nie miał głowy, aby dalej się nad tym zastanawiać.
- Camille…- powiedziała Marla. Dziewczyny przytuliły się mocno.
- Operują ją teraz.- pociągnęła nosem.- Nie wygląda to dobrze.
- A co wy tu robicie?- spytał przyjaciół Logan.
- Logan…- zaczął Carlos.- Lucy przyjechała pod dom Jamesa i zostawiła kask specjalnie. Ona chciała się zabić, bo nie mogła z nim być. A teraz widzisz jak to przeżywa.- wskazał na szatyna przyklejonego do ściany.
- Chciała się zabić?- niedowierzała szatynka. Przyłożyła rękę do ust.- To takie straszne…- przytuliła się do Logana, który pogładził ją po włosach.
W ciszy cała czwórka siedziała na korytarzu. James nie zmienił swojej pozycji od dziesięciu minut. Marlę to niepokoiło. Wstała i podeszła do niego. Położyła mu rękę na plecach. Nie zareagował.
- James?- nadal nic.- James? Nic ci nie jest? Martwię się.
- To nie mną powinnaś się teraz martwić.- odpowiedział nie ruszając się. Marla zdawała sobie sprawę, że musi mu być z tym ciężko.- To moja wina.- nagle się poruszył. Odkleił czerwone czoło od ściany i oparł się o plecy.- Mogłem się domyślić, że jeśli powiedziała mi tak nagle, że już jej więcej nie zobaczę, to będzie chciała sobie coś zrobić.- zmierzwił swoje włosy nie zwracając uwagi na to, że zepsuł swoją fryzurę.- To wszystko moja wina i nie wmawiaj mi, że tak nie jest…- osunął się na podłogę.
- To twoja wina!- wstała Camille rozwścieczona. James podniósł na nią głowę lekko wzruszony.- Nie trzeba było jej tego mówić! Jeśli coś jej się stanie, to tobie nigdy tego nie wybaczę!- ze łzami w oczach wybiegła ze szpitala.
- Camille!- zawołała ją szatynka. Pobiegła za nią aż na most łączący teren szpitala z resztą miasta. Camille oparła się o barierkę.- Cam, nic jej nie będzie. Wyjdzie z tego.
- Widziałaś w ogóle w jakim stanie ją tu przywieźli? Bo ja tak. Ma zmasakrowane trzy czwarte twarzy, złamaną lewą nogę w trzech miejscach, prawą rękę w dwóch i do tego otwartą ranę. Złamane żebra… O kręgach nic nie wiem. Tyle się dowiedziałam od lekarza, a w dodatku jest możliwość, że pękła jej czaszka i ma uszkodzone organy wewnętrzne, ale nie mieli czasu na dalsze badania, bo jej serce stanęło…- pociągnęła nosem. Marla również nie wytrzymała i się rozpłakała.


Po piętnastu minutach wróciły do szpitala, aby sprawdzić czy coś już wiadomo. Niestety nadal ją operowali. Do szpitala dołączyli Kendall z Jo oraz Alexa. Zatłoczyli cały korytarz, nikt nie mógł znaleźć sobie miejsca. James znowu znieruchomiał, tym razem w pozycji siedzącej. Skulił się w pozycji embrionalnej. Nikt nie śmiał nawet do niego podejść. Alexa ucałowała Carlosa i przeprosiła go. Musiała wracać do pracy, jednak kazała im na świeżo przesyłać informacje. Ten wypadek spowodował, że wszyscy stracili żal do Lucy o to, co zrobiła. Teraz liczyło się, aby była cała i zdrowa.
Minęła kolejna godzina, a żadne wieści o Lucy doprowadzały resztę do szału. Dziewczyny nie miały już sił, aby wylewać łzy. siedziała znużone i przytłoczone na krzesłach chowając twarz w dłonie. Nagle wrota od sali operacyjnej otworzyły się. James natychmiast się ożywił, serce zaczęło mu łopotać. Wyszedł do nich lekarz operujący.
- Czy jest ktoś z rodziny?- spytał mężczyzna.
- Tak, ja.- skłamał James.- Narzeczony… Co z nią będzie? Przeżyje? Można do niej wejść?- zasypał go pytaniami.
- Stan pacjentki jest krytyczny. Nasze pierwsze podejrzenia okazały się słuszne. Podczas operacji doszło do komplikacji. Straciła dużo krwi… jednak trzeba być dobrej myśli.
- Panie Doktorze?- odezwał się Logan. Miał nosa do takich spraw.- Proszę nas nie okłamywać i powiedzieć prawdę.- lekarz spojrzał na niego z miną jakby domyślał się, że czyta mu w myślach.
- Cudem udało nam się ją uratować, ale obrażenia są na tyle ciężkie, że jest możliwość… że pacjentka nie przeżyje nocy. przepraszam. – wyminął ich.
- Można do niej wejść?- upomniał się James.
- Leży na intensywnej terapii. Jest to w tym momencie niemożliwe.- pokręcił głową.
- Proszę! Błagam!- złożył modlitewnie ręce.
- Takie mamy już przepisy.
- Przepisy mają się równać z cudzym życiem?- podniósł lekko ton głosu.- Panie Doktorze, niech mnie pan zrozumie. Ta dziewczyna chciała się zabić przeze mnie.- położył rękę na swoim sercu.- Nie wybaczę tego sobie jeśli coś jej się stanie. Chciałbym ją tylko zobaczyć. Proszę…- załamał mu się głos. Wszyscy byli wzruszeni tą sceną.
- Ma pan pięć minut.- oznajmił i poszedł dalej. James bez zwątpienia wszedł za drzwi do sali.


Nieprzytomna Lucy leżała pod białą pościelą. Jamesa przeraziło ile urządzeń było podpiętych do jej ciała. Oddychała za nią aparatura. Miała obandażowaną połowę głowy i zaklejoną jej resztę mniejszymi opatrunkami. Jej szyja była umocniona w kołnierzu. Przysiadł u niej na łóżku i złapał za rękę. Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie… zupełnie nie jak księżniczka rocka tylko jak zwykła, cierpiąca dziewczyna.
- Lucy.- odezwał się.- Nie wiem czy mnie słyszysz, ale muszę ci coś powiedzieć. Musisz żyć. Nie popełniaj mojego błędu. Masz osoby, dla których warto żyć. Camille, Jo, Marlę, mnie…- urwał.- Ja cię kocham i nigdy nie przestałem kochać. Kiedy chciałem żebyś zniknęła, nie o to mi chodziło, rozumiesz? Musisz to przezwyciężyć. Musisz żyć, Lucy…- nagle drzwi od sali trzasnęły skrzypnęły cichutko. Gdy James się odwrócił nikogo nie było. Ktoś tu musiał być i szybko wyjść. Poczuł tylo powiew tego szpitalnego zapachu. W tej chwili nie obchodziło go to. Wrócił do obserwowania dziewczyny.- Wierzę, że jeszcze kiedyś będziemy to razem wspominać, na ławce w parku tak jak najbardziej lubiłaś. Potem weźmiesz trochę wody z fontanny i ochlapiesz mi twarz. A ja wtedy dogonię cię i obejmę. Kocham cię.
W tym momencie cyfry na monitorze gwałtownie skoczyły. James podniósł głowę. Rytm jej serca spadał coraz szybciej. Lucy umierała. James wybiegł na korytarz.
- Lekarza!- wrzasnął.- Ona umiera!- natychmiast zjawiła się gromada lekarzy. James wszedł za nimi. Przystąpili do reanimacji.
- Musi pan opuścić salę.- wyprosiła go grzecznie pielęgniarka próbując go zatrzymać przed dojściem do jej łóżka.
- Nie! Ja musze zostać! Ja stąd nie wyjdę!
- Proszę wyjść!- dołączył do niej drugi lekarz.
- Ratujcie ją, a nie dyskutujecie tu ze mną!- wyrwał im się.- Zostanę tu gdzie stoję!- James zajrzał za ramię lekarza, aby zobaczyć co tam się dzieje. Stało przy niej trzech ludzi, którzy próbowali przytrzymać ją przy życiu. Nadal nie było postępu. Maszyna pokazała linię ciągłą i już ani razu się nie uniosła ku górze. Szatynowi zaszkliły się oczy.
- Czas zgonu siedemnasta dwadzieścia osiem.- ogłosił lekarz. Pielęgniarka zakryła jej twarz białym materiałem.
- Nie, nie nie…- James podbiegł do jej łóżka i wypowiedział tę sylabę jeszcze dwadzieścia razy wciąż nie mogąc uwierzyć, że ona umarła.- Dlaczego nic nie robicie? Dlaczego się poddaliście?- gorzkie łzy przecinały mu policzki.
- Przykro mi.- odpowiedział lekarz ze skruchą. Nic nie dało się zrobić. Niech się pan pożegna z narzeczoną.- pracownicy szpitala opuścili pomieszczenie.


James otarł oczy z łez. Delikatnie opuszkami palców dotknął materiału na jej twarzy, ale w ostatniej chwili powstrzymał się żeby je ściągnąć. Ścisnął mocno pięści. Czuł jak pulsujące serce próbuje przecisnąć się przez jego żebra i opuścić jego ciało. W końcu do jego świadomości dotarł ten czarny scenariusz. Całe życie uchodziło z niego teraz z jak przebitej opony. Dyszał ciężko, ponieważ emocje wysuszyły jego gardło. Na jego twarzy pojawił rozpaczliwy grymas. W końcu nie wytrzymał i wyrzucił na zewnątrz wszystkie swe emocje, które dotąd gnębił w sobie. Poczuł się słaby, jakby wyssano z niego pewną jego część. Osunął się na kolana, a jego głowa wylądowała na materacu.
- Musi pan już wyjść.- powiedziała pielęgniarka. James wstał bez słowa. Po raz ostatni spojrzał w stronę nieżyjącej Lucy, a następnie opuścił salę.
Przeszedł kilka kroków korytarzem do swoich przyjaciół. Kiedy go zobaczyli, podnieśli się ze swoich miejsc. Wbił wzrok w podłogę.
- Lucy nie żyję…- ledwo te słowa przeszły przez jego gardło powodując przy tym ból, który drapał go od środka. Chłopaków wmurowało, a dziewczyny zaczęły płakać. Marla poczuła jak przez jej ciało przechodzi fala osłabienia. Jego słowa wywołały u niej natychmiastową reakcję. Zakręciło jej się w głowie. Nieprzytomnym wzrokiem, ostatnimi siłami spojrzała na Logana. Podparła się ręką o ścianę, a następnie osunęła na ziemię gdyż zmiękły jej kończyny. Przed oczami nastała ją ciemność.







* Na początku tej części zastanawialiście się co to za Tragedy będzie. No i zagadka rozwiązana. Chris się pewnie cieszy, ale osobiście ja nie mam się z czego cieszyć. Przypominam Wam tylko, że zanim pojawiła się Elena, lubiliście związek Jucy. I pamiętam Wasze komentarze z oburzeniem na Jamesa kiedy zostawił Lucy po aferze łóżkowej z Marlą. Lucy nie zawsze była zła. Zapamiętajmy ją jako osobę zawsze dobrą, która w pewnym momencie zboczyła ze ścieżki, a potem było po prostu za późno na cofnięcie czasu. Ale jak każdy dorosły człowiek musi podejmować decyzje i musi zmierzyć się ze skutkami.  Lucy Stone [*] wszyscy piszą w komentarzach.
I to był ten najważniejszy z najważniejszych wątków tej części, który pomału to zamyka. Jeśli myślicie, że już więcej nic się nie będzie dziać i będzie zwykłe "domknięcie wątków" to się mylicie :)
Do soboty mordeczki :*

13 komentarzy:

  1. O ja pierdole. Zniknęła. Ona naprawdę zniknęła. Odeszła. Lucy nie żyje [*]
    Nie mogłam spać. Teraz od razu też nie pójdę. Uśmierciłaś Lucy. James może być teraz z Eleną, ale nwm czego chce tero James. Pogodzą się czy nie? Ja chcę sobotę, bo Logan się dowie!!! Zajebioza

    OdpowiedzUsuń
  2. Lucy umarła, nie będę za nią tęsknić, ale szkoda... To nie wina Jamesa, bo to Lucy jest/była wariatką, a normalny człowiek by czegoś takiego nie zrobił. Wgl. Lucy była taka młoda, James nie był tym jednym, a ta od razu musiała popęłniać samobójstwo. PYCHO!
    Super rozdział i czekam, aż LOgan się dowie o małym Hendersonie. O ile Marla nie poroni przez tą sytuację. Chyba Marlę wezmą wtedy lekarze i takim sposobem Logan się dowie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Umarła? O nie, zgadłam... A tak baardzo chciałam się pomylić... Z drugiej strony, szybko się poddali. Chociaż nie liczyam na to, że umrze, bo spodziewałam się, że James się przejmie, stwierdzi, że wciąż ją kocha, Lucy nic nie będzie, a Elena z rozpaczy skoczy z mostu. Tak, wiem, trochę masakryczny scenariusz, ale moim zdaniem całkiem niezły. Ciekawe jak Logan zareaguje na wieść o dzidziusiu... Może zapyta "A czyje to dziecko?" (znam takiego geniusza, wierz mi), a może się ucieszy... Zdaję się na Ciebie. Już więcej nie zgaduję. Rozdział świetny! czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee Elena nie bd skakać z mostu. Wystarczy już :)

      Usuń
    2. Wiem, wiem... To tylko wersja na wypadek, gdyby Lucy przeżyła i James do niej wrócił.

      Usuń
  4. a jednak umarła. W pewnym sensie mnie to cieszy ale z drugiej str trochę mi jej szkoda. Młoda jeszcze była. James... Biedny. Jego mi tu szkoda najbardziej, w sumie Luśka tego właśnie chciała - umrzeć. Nie ma jej co żałować. Jamesa mi żal. I Elki. To pewnie ona jebnęła tymi drzwiami, Usłyszała jak James mówi że kocha Luśkę i się pobeczała i uciekła. Lubiłem Jucy ale sie rozpadło kocham Jelenę ale też pewnie sie rozpadnie. W wątpie żeby james teraz chciał z nią być. Kocha ją ale to nie to co Luśka...
    Marla zemdlała! Ratujcie ją! LEKARZA! Właśnie! To pewnie lekarz powie Loganowi o jej ciąży. ONA NIE MOŻE PORONIĆ! NIE GADAJCIE GŁUPOT WY TAM WYŻEJ!!!! NIE MOŻE!!!! NIE KUTFA! Ej wgl wiedziałem że jak Marla dostanie tel o tym że Luśka w szpitalu i nie powie ale myślałem że james zadzwoni. No cóż. Prawie zgadłem :D
    Co się tam jeszcze podzieje oprócz domykania wątków? O jednym wiem ale ciiii. JA NIC NIE WIEM. Hmm.. Może Lilka coś odwali? Albo wyjedzie albo powie Carlitowi że go kocha. Logan pewnie zajebie fochem że wszyscy wiedzieli a on nie a tego ślubu Kenda i Jo to pewnie nie bd no bo jak? Luśka umarła więc nie mają nastrojów na hajtanie sie ^^
    Super był ten rozdział. Zaspokoił mnie. Cierpienie na wysokim poziomie czyli to co uwielbiam :D
    Do kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Z jednej strony jest mi żal że Lucy nie żyje :( nie była taka zła. Choć z drugiej gdyby przeżyła Jamea zostawiłby Elene a to nie było by fajne :(. No mimo wszystko żal mi jej... No i Jamesa też. Ciekawe jak sobie poradzi z jej śmiercią... Zostawi Elene? Mam nadzieje że nie choć nie powinien jej ściemniać ze kocha ja najbardziej co nie jest prawdą. Lucy Stone [*]
    Mam nadzieje że Marla w końcu po tym powie Loganowi o co chodzi. Już tyle razy sie zbierała i jakoś jej sie nie udało. Oby Logan dobrze zareagował.
    Smutny i mega tragiczny rozdział, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lucy [*] tero mi jej szkoda. Ona jest taka młoda. Bedziesz coś zmieniać w zakładce z bohaterami?
    No i co z Eleną? jejuśku brak mi słów normalnie, Strasznie smutny rozdział. Prawie się wzruszyłam. Tyle tragedii, a Chris się cieszy hue :) I Marls zemdlała. Prawda wyjdzie na jaw! Supercio :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie chce mi się w to wierzyć... Cóż zgadzam się, że kiedyś lubiłam Lucy i kibicowałam Jucy, ale po tym co zrobiła Jamesowi- tak po prostu wyjechała, chłopak się załamał. Przez nią, był bliski zrobienia czegoś głupiego! Czegoś, co ona zrobiła teraz... Jestem tylko ciekawa, co James powie Elenie i czy przez to wszystko Jelena ma jakieś szanse.
    A co do Marlii... (Logan, Ty TEMpa Dzido!) oby tylko nic się nie stało, ani jej, ani dziecku. Przecież ona nie może się denerwować! Ale z drugiej strony, przy takich wydarzeniach- jak się nie przejmować?
    Lucy odeszła- nie dokońca o to mi chodziło. Wystarczyło by, żeby faktycznie wyjechała, ale cóż. Była, jaka była... kiedyś ją lubiłam, potem mniej, ale i tak trochę mi jej szkoda.
    No nic to chyba wszystko, jakoś się tak smutno zrobiło :( Już czekam na nn! :)
    P.S. Dla tych, którzy mimo wielkich liter, nie załapali: błąd w słowie tempa (zamiast tępa) został użyty specjalnie. Dziękuję za uwagę, koniec przekazu. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie, nie, nie, nie, nie.
    To nie może być prawda.
    Ona musi żyć.
    OMG nie mogę w to uwierzyć.
    Lucy już nie ma.
    Ciekawe co teraz zrobi James. Nadal będzie z Eleną, pomimo tego że kocha Lucy i ma ją na sumieniu?
    Już nie mogę się doczekać reakcji Logana jak dowie się, że Marla jest w ciąży. To pewnie będzie bezcenny moment.
    Czekam na następny, pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie jest życie, ale to też po części wina Jamesa.. No cóż, może się ktoś z tym nie zgodzić, ale ja mam takie przeczucie. Ciekawe co powie na to Elena. Ona też miała nie wielką kłótnie z Lucy, no i jak James to wszystko Sobie wytłumaczy. Marla, powiedz w końcu Loganowi prawdę, nie zwlekaj z tym. Świetny rozdział, oby do następnego! Lucy Stone [*] .

    OdpowiedzUsuń
  10. Dawidek Fan BTR ;)25 lipca 2015 16:04

    O Mój Boże Lucy R.I.P Czemu?

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział