Od kiedy Kendall dowiedział się o ciąży Jo, traktuje
ją jak osobę niezdolną do samodzielnego życia. Wykonuje za nią najcięższe
obowiązki domowe, kupuje mnóstwo zdrowej żywności żeby ich dziecko się dobrze
rozwijało, spełnia każdą choćby najmniejszą zachciankę, a minął dopiero jeden
dzień. Jo była mu wdzięczna za to jak się stara, jednak poprosiła go, aby
trochę odpuścił i pozwolił jej złapać
trochę powietrza.
- A może zrobić ci koktajl bananowy. Chcesz?- zapytał.
- Nie, dziękuję.- odpowiedziała.
- To może coś innego ci przynieść? Na co masz ochotę?
Kupiłem pomarańcze…
- Nie trzeba.- wywróciła oczami.
- No dobrze, ale jakbyś czegoś chciała. Na przykład
jogurt. Twój ulubiony kupiłem no i…
- Kendall.- przerwała mu.- Jedyne czego chcę to
spokoju. A jak będę chciała czegoś to cię poproszę albo sama sobie wezmę. Idź
już do tej pracy.
- A może ja zostanę tutaj z tobą, co?- zasugerował.
- Skarbie, to jest zaledwie kilka dni, a nie dziewiąty
miesiąc ciąży. Poradzę sobie. Idź już. Ktoś teraz musi pracować na tę rodzinę.-
powiedziała. Blondyn skinął posłusznie głowę i oddelegował się do wyjścia.
Marla wybrała się na blade osiedle. Dawno nie była u Jamesa. Chciała odwiedzić Elenę,
zobaczyć jak tam się jej żyje. Ku jej zdziwieniu nie zastała tam Eleny, a
samego Jamesa. Nie chciało mu się iść dzisiaj do pracy, więc wykiwał Gustavo,
że ma niestrawność żołądkową i fatalnie się czuje. Miał
talent do wciskania ludziom kitu i nie tylko dlatego, że był też świetnym aktorem.
talent do wciskania ludziom kitu i nie tylko dlatego, że był też świetnym aktorem.
- Chcesz się czegoś napić?- zaproponował.- Wody? Soku?
Wina?
- Zawsze pytasz się gości czy chcą wina?- uśmiechnęła
się.
- Jak składuję wina w piwnicy to czemu nie?
- Podaj mi szklankę wody.
- A proszę. Wiesz co? Carlos uważa, że dziecko
Kendalla i Jo powinno nazywać się Ken.
- Ken jak skrót od Kendall czy Ken jako ten od Barbie?
- No ten od Barbie.- zaśmiał się.- Pozwól, że zostawię
cię na chwilę. Skoczę do łazienki.
- Nie tłumacz się, Jamie.- usiadła wygodnie na
skórzanej kanapie. Po chwili Fox zszedł po schodach na dół i zaczął się kręcić
wokół dziewczyny. Klepnęła się po kolanach dając mu znak żeby na nie wskoczył.
Pies był tak wytresowany, że zrobił to bez przeszkód. Zaczęła go głaskać i
drapać za uchem sprawiając mu radość.
- Co tam Fox u ciebie słychać?- spytała pupila
szatyna.- Ty to dopiero masz życie, co? Chciałbyś mieć bejbi Fox?- spojrzała na
jego uroczą mordkę.
- Ekhem.- chrząknął James. Nie wiedziała, że stoi za
nią.- Mogę wiedzieć co ty proponujesz mojemu psu?- zaśmiał się pod nosem i
wziął go na ręce.
- A jak myślisz?
- No nie gadaj!- rozweselił się jeszcze bardziej.- Czy
to jest to o czym myślę?- odłożył pupila na ziemię.
- No…- kiwnęła głową.
- Rany! To super, że chcecie w końcu kupić psa.
- Tak… co?- spytała po tym jak zorientowała się co
przed chwilą powiedział.- Nie! Nie o psa mi chodziło.- klepnęła się w czoło.
- To o co? No bo chyba nie o prawdziwe dziecko.-
zarzucił głową w bok. Marla spojrzała na niego takim wzrokiem, że zrozumiał, że
trafił.- Jesteś…- wskazał na nią palcem.
- W ciąży, tak.- przytaknęła spokojnie.
- To fantastycznie!- rozłożył ręce.- Tylko czemu mój
pies się pierwszy dowiaduję niż ja?- zażartował. Usiadł obok niej i objął ją
pocierając ruchliwie jej ramię. Marla oparła głowę o jego ramię.- I że też
Logan się nie pochwalił jeszcze?
- Logan nie wie.- poinformowała go.
- No tak.- westchnął.- Ja wiem co Logan ma na ten
temat do powiedzenia, ale kiedy chcesz mu powiedzieć? Kiedy zauważy, że brzuch
ci spuchł?
- Spuchł?- powtórzyła świdrując go oczyma.
- Ja nic nie powiedziałem.- wstał.- Miałem już z
niejedną ciężarną do czynienia i nauczyłem się, że nie powinno im się w chodzić
w drogę, a tym bardziej z nimi dyskutować.
- Dostałeś już od jakiejś?- spytała rozśmieszona.
- Nie.- skłamał kręcąc głową.- A jednak przedprawda…
- Co przedprawda?
- Pamiętasz jak jechaliśmy twoim autem i wjechałem na
chodnik tłumacząc, że wiozę ciężarną do szpitala?
- Nie da się o tym zapomnieć.- pokręciła głową.- Nigdy
już z tobą więcej nie jadę.
- Może ja przepowiadam przyszłość?- usiadł
przybierając pozę myśliciela.- A kiedy powiesz Loganowi?
- To nie jest takie proste jak się wydaje. Nie umiem
tego wyjaśnić…
- No jak to jak?- uśmiechnął się.- Mówisz: Hej
kochanie…- zaczął James parodiując jej głos co brzmiało komicznie.- Urodzi nam
się taki tyci Hendersonek.- spojrzał na nią.- No bo ja mam nadzieję, że to
jednak chłopiec będzie.
- Nie ode mnie to zależy.
- Albo jedna z lepszych propozycji… właśnie mi się
przypomniała. Stosują je młode nastolatki z poczuciem humoru. Kiedy będziesz
jadła z Loggim obiad i powie tobie Smacznego,
ty odpowiadasz Dziękujemy.
- Znam cię cztery lata, a ty wciąż mnie zaskakujesz.-
zaśmiała się.
- A prócz mnie to kto jeszcze wie?
- Pan i Pani Schmidt… i chyba twój pies. Na razie nikt
nie może się dowiedzieć. Nawet Elena.
- Jak sobie życzysz, ale moja wróżbicka intuicja
podpowiada mi, że do końca tygodnia mu powiesz.
- Niech ci będzie.- wywróciła oczami podnosząc się.-
Ja zmykam.
- Może ja cię zawiozę. Co się będziesz trudzić? Jesteś
pieszo, a musisz odpoczywać. Jeszcze raz ja cię zobaczę w ciągu tych dziewięciu
miesięcy jak przychodzisz tu pieszo taki kawał drogi to spotka cię straszliwa
kara.
- Ciężarnej grozisz? Ale jak chcesz to proszę bardzo.
Dam ci się łaskawie zawieźć.
James otworzył jej drzwi od swojego samochodu. Marla
wsiadła do środka. Nie minęło pięć minut kiedy znajdowali się już pod jej
domem. Szatynka zaproponowała żeby wszedł do środka. Nie miał co robić w domu, więc
z przyjemnością się zgodził. Rozmawiali o najprzeróżniejszych rzeczach kiedy do
domu wrócił Logan. Z trudem otworzył drzwi, ponieważ po drodze zaszedł do
sklepu i niósł dwie ciężkie reklamówki. Dziewczyna poderwała się, aby mu pomóc. Zabrała od niego połowę rzeczy.
- Nie.- wstał James podbiegając do szatynki.- Nie powinnaś
dźwigać.- wziął od niej zakupy i postawił na stole.
- Co dźwigać?- niedosłyszał Logan.
- No co? Pozwalasz, aby targała takie ciężkie rzeczy?-
spytał go.- Zabraniam.
- No dobrze…- odpowiedział zdezorientowany.- A co ty
tu robisz? Podobno miałeś przeżywać katusze leżąc pod kocem. Coś czułem, że te
twoje dolegliwości to jakiś przekręt.- wyminął go, aby wypakować zakupione
rzeczy.
- Nagle poczułem się lepiej.- wyszczerzył się.
- Co dobrego mi kupiłeś?- przegrzebała reklamówki
dziewczyna.- Ooo, mój ulubiony jogurt.- odkręciła korek, aby się napić jeszcze
chłodnego napoju. Chwilę później poczuła się gorzej. Popatrzyła na Jamesa i
natychmiast zakryła usta dłonią. Bez słowa pognała do łazienki, aby
zwymiotować. Szatyn spojrzał na przyjaciela. Był ciekawy czy zorientuje się czy
coś jest nie tak. Logan natomiast zmarszczył brwi i podrapał się po głowie. Podszedł
do stołu gdzie znajdował się jej jogurt i sprawdził opakowanie.
- Data ważności się jeszcze zgadza…- westchnął
zmartwiony.- Marla? Nic ci nie jest?- spytał po tym jak zapukał do drzwi.
- Nie.- odpowiedziała po chwili zza drzwi. Słychać
było jak spuszcza wodę w toalecie i odkręca wodę w kranie.- Możliwe, że ten jogurt mógł mi zaszkodzić albo
James mnie czymś zaraził.- szatyn z bezsilności klepnął się w czoło. Nie rozumiał
dlaczego nie mogła teraz mu tego powiedzieć. James zastanawiał się ile razy
jeszcze musi dojść do takich sytuacji, aby brunet się w końcu zorientował. Tym razem
udało jej się zatuszować wszystko jogurtem, ale co wymyśli następnym razem?
* Hejeczka, Dziś oto taki a nie inny rozdział. Napisałabym coś więcej, ale muszę iść spać. Zaczynam pracę o 11 i kończę o 21...
Fox się dowiedział, James się dowiedział. Czekamy na Logana. Faktycznie przedprawda wyszła z tą ciążą. James wygadał, że jedzie z ciężarną. Dziś mnie znów objawiło jaka jestem genialna :D No to do środy, robaczki :*
PS Zapraszam na nowy rozdział na TVOF :)
* Hejeczka, Dziś oto taki a nie inny rozdział. Napisałabym coś więcej, ale muszę iść spać. Zaczynam pracę o 11 i kończę o 21...
Fox się dowiedział, James się dowiedział. Czekamy na Logana. Faktycznie przedprawda wyszła z tą ciążą. James wygadał, że jedzie z ciężarną. Dziś mnie znów objawiło jaka jestem genialna :D No to do środy, robaczki :*
PS Zapraszam na nowy rozdział na TVOF :)
Logan... myśl trochę, skojarz fakty!!! A poza tym: Ha! James myśli tak samo jak ja- będą Hendersonki! ^^ *przybija piątkę z JM*
OdpowiedzUsuńObawiam się, że dojdzie do tego, iż wszyscy dowiedzą się o ciąży Marli, a Logan dopiero jako ostatni i to jeszcze nie od niej samej :/
Kendall jaki słodki! Mógłby trochę odpuścić, ale z drugiej strony, Jo nie powinna narzekać, jeśli będzie miała takie wsparcie, aż do porodu... no i oczywiście dłużej ;)
No nic, super rozdział- już myślałam, że James przez "przypadek" powie Loganowi o ciąży Marli :P
Już czekam na nn, a Tb życzę miłej pracy! :)
P.S. Marla, podczas rozmowy z Foxem oficjalnie wygrała internety--> "miszcz" :D
Rozśmieszyło mnie to jak Marla chciała dać do zrozumienia Jamesowi, że jest w ciąży, a on pomyślał, że chcą kupić psa. Bezcenne :') No oczywiście, że musiała mu powiedzieć. James jest jej najlepszym męskim przyjacielem. Są zżyci ze sobą przez wiele okoliczności. A Jo to fuksiara. Jednak ostatni fragment po ostatniej wypowiedzi dokładnie oddaję to, co czuję. Marli teraz się udało przed Loganem. Ale co będzie następnym razem? Nie wszystko co zje, bedzie " po terminie". A Logan jest albo głupi albo po protu nawet nie chcę dopuścić do siebie myśli żeby ona była w ciąży. I tu się zastanawiam bardziej nad drugą opcją...
OdpowiedzUsuńTo jest moja analiza wiersza hahaha. Powodzenia, trzymaj się. Świetny rozdział
Hah Jo to ma szczęście mając Kendalla, ale on jest troche nadopiekuńczy :) w sumie sama chciała bym mieć kiedyś takiego chłopaka/męża
OdpowiedzUsuńMarla z Foxem hahah the best ever :D już wyobrażam sb minę Jamesa, no i następna osoba wie o ciąży. Ej ja myślałam, że James sie tam przy Loganie wygada, ale nie uff. W sumie to czekam, aż ona mu powie ;)
James i puchnący brzuch (y) brawo hahahah
Super i czekam na nn ;)
The Unforgiven
Kendall nie daje Jo spokoju a to dopiero początek. Teraz sie zacznie...
OdpowiedzUsuńPomysł Carlosa na imie dla dziecka :) Ken ten od Barbie, genialne :D
Czy tylko mnie rozwalają teksty Jamesa. Puchnący brzuch 👍 brawa dla ciebie Maslow. Ale umie trzymać jezyk za zębami choć prawie przy Loganie sie wygadał. Czekam kiedy Marla powie Hendersonowi o ciąży. James wróżbita i ta jego intuicja... Rozmowa Marli z Foxem i tak najlepsza :)
Super rozdział, czekam na next ;*
Ja czasami gadam ze swoim kotem... Chociaż on ostatnio wpadł pod samochód, nieprzyzwyczajony do pojazdów i poległ. Zakopałam go w nieużywanej części ogródka. Może i kendall jest nadopiekuńczy, ale na pewno jest słodki. Więcej nie dam rady napisać. Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa pitole... Kendall się powinien ogarnąć ;) To nie jest 7-9 miesiąc. Jo powinna go związać, schować do piwnicy i pozwalać Ttlkotylko iść do pracy to się nie będzie wymądrzał. NO KUFFA, MARLA! Psu powie, mężowi nie: FUCK LOGIC. Jak James miałam nadzieję, że powie Logesowi :P LOGAN JEJ NIE ZABIJE... Oni są małżeństwem, nie opuści jej tylko wychowają bachora. BĘDZIE TAKA KLUCHA :D James ma racje, powinien być chłopczyk. James miałby chłopca Hendesonka, a Elena mała Schmidtówną :P
OdpowiedzUsuńSupereściaściaściniusiński rozdział i czekam na nn
Zachowanie Kendalla trochę jest denerwujące.. Ale szczęścia życzę, przyszłym Rodzicom, no Państwu Hendersonom także szczęścia a szczególnie Marli, żeby w końcu się ujawniła! :). Ciekawy rozdział, oby do następnego :).
OdpowiedzUsuńJames mym miszczem. Foxowi pozazdrościć. Jeszcze Logan bd zły, że jest gorszy od psa. Marla! Powiedz mu! Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńJames się prawie wygadał. Ajć. Ale by było. Też się obawiam że Logan nie dowie się tego od Marli tylko przez przypadek od któregoś z przyjaciół. Albo sam się w koncu domyśli. Taki niby mądry... Jeszcze państwo Pena niech sie dowiedzą a katastrofa murowana. Carlos wypaple.
OdpowiedzUsuńNo i się zaczeło. Marla bd rzyyyyygać. Ojojoj. Jo ma dobrze ale do przesady. Kend sie za bardzo nakręcił. Chociaż.. Trochę mu się nie dziwię. Jedno dziecko już stracili...
Super rozdział. Kolejny poprosze :)
Ciekawe dlaczego Marla nie chce powiedzieć Loganowi o ciąży??? A Kendall, nadopiekuńczy, ale to dobrze, że się interesuje i dba o Jo. Pozdrawiam, Ciri http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń