Pomimo, że Elena miała dzisiaj dzień wolny od pracy,
wstała dosyć wcześnie. Przespała się z tym na spokojnie po tym co powiedział
jej James. Dopóki Cassie żyje, nie ma się czym przejmować. Wciąż była nadziei,
że wszystko się ułoży. Pani Lorenz to silna kobieta. Na pierwszy rzut oka można
było to dostrzec. Te kruczoczarne włosy i ten jastrzębi nos jak u walecznego
wojownika. Gdy zeszła na dół, Foxa nigdzie nie było. Najwidoczniej James wziął
go ze sobą do pracy. Usmażyła sobie jajecznicę, którą zjadła ze smakiem. Nie
wiadomo dlaczego przypomniała się jej spaghetti Jamesa, które miała kiedyś
okazję spróbować. Było to tak niedawno. Dwa miesiące temu. Tyle była
już w LA i tak wiele już się wydarzyło. Oporządziła się do końca i poszła do
szpitala. Szła spokojnie korytarzem. Gdy otworzyła drzwi od sali, serce
skoczyło jej do gardła. Po chorej szefowej nie został śladu. Pielęgniarka
wymieniała białą pościel na jej łóżko. Elena kurczowo ścisnęła framugę drzwi.
- Gdzie jest Pani Lorenz? Umarła?- załamał się jej
głos.
- Kto umarł?- zapytała pielęgniarka. Po chwili dotarło
do niej o co jej chodzi.- A nie…- pokręciła głową.- Proszę się nie martwić.
Pani Cassie żyje. Została przeniesiona na inny oddział.
- Co za ulga.- wypuściła powietrze z płuc i oparła
głowę o ścianę.
- Jednak będzie lepiej kiedy zostawi ją pani samą,
ponieważ pacjentka jest po chemioterapii.
- Nie może pani tam wejść.
- Dlaczego?
- Ponieważ pacjentka jest po ważnym zabiegu i musi
teraz wypoczywać. Nikomu w dodatku zakazała każdemu dostępu do jej sali.
- Każdemu?- powtórzyła.
- Tylko jedna osoba jest upoważniona.- dodał.
- Kto?
- Pani…- wyjął z kieszeni małą karteczkę, aby
przeczytać zapomniane nazwisko.- Elena Henderson.
- To ja!- wskazała na siebie palcem.- Chodziło jej o
mnie.- ucieszyła się lecz mężczyzna nie był przekonany. Wiśniowłosa przewróciła
oczami i wyciągnęła dowód osobisty. Spojrzał na niego i kiwnął tylko głową, a
następnie poszedł dalej. Uznała to za zgodę. Weszła do środka. Zupełnie nie
obchodziły ją te wszystkie kabelki przypięte do jej ciała. Cassie otworzyła
powoli oczy i uśmiechnęła się.
- Jest moja projektantka…- wyszeptała.
- Jak się czujesz?- usiadła obok niej.
- Jak zupka chińska. Sprasowana i nafaszerowana
śmieciami.- uśmiechnęła się słabo.
- Poczucie humoru nadal trzyma.- westchnęła.
- Cud, że żyję. To już druga moja chemoterapia, ale
tamtym razem włosy mi tak nie wypadały. Jeszcze trochę i wyłysieję doszczętnie.
W końcu będę miała okazję założyć szal z ostatniej kolekcji. W końcu do czegoś
się przyda…
- To chyba jednak nadal mała cena za to, że się żyje.
- No chyba tak.
- Czyli wyjdziesz z tego, tak?
- Ty chyba bardzo nie chcesz być panią prezes, co?-
spojrzała na nią.
- Może kiedyś, ale nie teraz.- wyjaśniła.
- Lekarz powiedział, że jestem na dobrej drodze.
Wieczorem dostanę wyniki. Oby to ze mnie wytępili.
- Dobrze przynajmniej, że nie wykryli go za późno.
- Tak, mam ogromne szczęście. Słuchaj… nawet jeśli się
okaże, że jestem zdrowa to wiesz, że nie będę mogła od razu wrócić do pracy.
Jak już mówiłam, Miles zajmie się wszystkim jednak ja nie rezygnuję z tego co
powiedziałam. Przygotuję cię na to. Kiedy tylko będę mogła stanąć na równe
nogi, wrócę żeby cię do tego wyszkolić. Zdradzę ci tajniki mojej pracy,
dokończysz swoje kursy krawieckie i poinstruuje cię zawsze nawet jeśli będziesz
miała małe zawahanie. Ja jestem za słaba i za stara. Przecież nawet gdy pokonam
raka, nie zostanie mi wiele czasu. Jednak będzie go wystarczająco dużo, aby
przekazać ci potrzebną wiedzę. Dlatego szczerze odpowiedz co ty na to?- Elena
uważnie słuchała każdego jej słowa. Kiedy Cassie skończyła mówić,
przeanalizowała wszystko na spokojnie. Kobieta cierpliwie czekała jaką podejmie
decyzję.
- Zgadzam się.- odpowiedziała krótko.
- To witam na stałe w załodze.- wyciągnęła powoli
swoją rękę, którą dziewczyna uścisnęła. Była blada i zimna, aż przeszedł ją
dreszcz. Elena rozmawiała jeszcze z szefową przez jakiś czas, a potem
dziewczyna musiała iść do domu. Minęła się w drzwiach z Marlą.
- A jak pozwolili ci tu wejść?- spytała Elena
zaskoczona.
- Mam swoje sposoby.- uśmiechnęła się. Wiśniowłosa
wyszła, a jej miejsce zajęła szatynka.
- Dzień dobry Cassie.- przywitała się.- Przepraszam,
że nie przyszłam wcześniej, ale miałam drobne problemy.
- Cieszę się, że przyszłaś. Nudzi mi się tutaj gdy
jestem sama.
- Podobno jest coraz lepiej…
- No tego to nie wiem.- westchnęła.- Elena mówiła ci
już co zamierzam?
- Tak, wspomniała coś. Jesteś tego pewna? Ja osobiście
nie dałabym rady…
- Mam dar do poznawania się na ludziach. Poradzi
sobie, jestem tego pewna. A ty pomożesz jej kiedy będzie trzeba. Niedługo
będziesz pracować dla niej.- na te słowa parsknęła śmiechem.
- Przepraszam, ale jak wyobrażam sobie, że kuzynka
mojego męża i dziewczyna mojego przyjaciela ma być moją szefową to jest to
trochę śmieszne. Że też życie się tak układa… Nie wiadomo czego mogę spodziewać
się kolejnego dnia. Jeszcze kilka lat temu kiedy mieszkałam w Londynie
prowadziłam przeciętne życie, a teraz ciągle coś. Boże Cassie.- podniosła głowę
wysoko.- Nawet nie wiesz ilu rzeczy byłam świadkiem.
- Dlatego ja cieszę się ze swojego spokojnego życia.
Mieszkam sama, pół dnia spędzam w agencji, gdy wracam też pracuję w domu w
mojej pracowni i tak w kółko. Może jest to jakaś monotonia, ale nie narzekam.
Życzę ci, abyś pewnego dnia otworzyła oczy nie martwiąc się o nic i tak samo
zasnęła.
- Przydałoby się.- uśmiechnęła się. Nagle zadzwonił
jej telefon. Odebrała połączenie od Alexy wcześniej przepraszając szefową.- No
cześć... Jestem w szpitalu... Nie, nic mi nie jest. Jestem gościem… Gdzie?...
Teraz?... No to może poczekajcie na mnie na parkingu, ja będę za jakieś
dwadzieścia minut, co?... Okey, pa.- rozłączyła się.- Przyjaciółka dzwoniła.
- Nie zatrzymuję cię. Przyjdziesz innym razem.
- A dopiero co przyszłam…- westchnęła.- Odwiedzę cię
jutro razem z Eleną. Będzie weselej.- otworzyła drzwi.- No to do jutra.
Marla poszła na parking. Tam miała czekać na Alexę, Lily, Jo i Camille. Po chwili podjechał srebrny samochód Alexy. Marla weszła
do już obleganego auta siadając obok Jo. Jeszcze nie była na wypadzie z
najbliższymi w takim składzie. Nie wiedziała, że Lily i jej koleżanka
Camille się znają. Potem dowiedziała się, że poznały się rano gdy pojechały po
Jo.
- To gdzie się wozimy?- spytała szatynka.
- Nie możemy się po prostu spotkać gdzieś wszystkie
razem?- oznajmiła Pena śmiejąc się.
- Elena dojdzie do nas na miejsce.- dodała Jo.
- Dobra, boję się. Gdzie my jedziemy?
- Do klubu.- odpowiedziała Camille z uśmiechem na
twarzy.
- Was chyba pogięło.- puknęła się w czoło Marla.
- Oj no weź. Zabawimy się same bez chłopaków. Taki
babski dzień.- powiedziała Lil.
- Czyli to twój pomysł?
- Nie, Alexy, ale mi się podoba. Pozacieśniamy więzi.
- Ostrzegam tylko, że ja nie piję.- wtrąciła Jo.- Mogę
być w ciąży, a nie robiłam jeszcze testu.- położyła dłoń na brzuchu.
- Dołączam się do ciebie.- dodała Marla.
- Jesteś w ciąży?- spytała ją Camille.
- Nie! No skąd ten pomysł. O alkohol mi chodziło.
- Dobra, jedźmy już do tego klubu.- pogoniła Camille Alexę.
* Hello, ja wiem, że ten rozdział nie urywa dupy i Wy, moi kochani czytelnicy, zasługujecie na coś lepszego niż na byle jaki rozdział. Po prostu teraz strasznie żałuję tego, co zrobiłam kiedyś. Opowiadanie miałam napisane na Wordzie takimi częściami i każdy rozdział to jedna część. A kiedyż nie myślałam, że to stanie się blogiem, więc nie zwracałam uwagi na to jak dzielone są części. Jakieś ciekawsze lub mniej. Mogłabym dodać coś z kolejnego rozdziału, aby naruszyłabym zaplanowane notki. Dlatego be strong :P Nawet nie musicie pisać długich komów. Krótki roz to krótki kom. To sprawiedliwe. No chyba, że jesteście wybitnie kreatywni ;)
Od dwóch rozdziałów zapominam Wam baaaaardzo gorąco podziękować za ponad 50 000 wyświelteń! Woow. To naprawdę dużo. I mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej. Normalnie kocham, kocham, kochaaaam <3
* Hello, ja wiem, że ten rozdział nie urywa dupy i Wy, moi kochani czytelnicy, zasługujecie na coś lepszego niż na byle jaki rozdział. Po prostu teraz strasznie żałuję tego, co zrobiłam kiedyś. Opowiadanie miałam napisane na Wordzie takimi częściami i każdy rozdział to jedna część. A kiedyż nie myślałam, że to stanie się blogiem, więc nie zwracałam uwagi na to jak dzielone są części. Jakieś ciekawsze lub mniej. Mogłabym dodać coś z kolejnego rozdziału, aby naruszyłabym zaplanowane notki. Dlatego be strong :P Nawet nie musicie pisać długich komów. Krótki roz to krótki kom. To sprawiedliwe. No chyba, że jesteście wybitnie kreatywni ;)
Od dwóch rozdziałów zapominam Wam baaaaardzo gorąco podziękować za ponad 50 000 wyświelteń! Woow. To naprawdę dużo. I mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej. Normalnie kocham, kocham, kochaaaam <3
PS Drugi rozdział na TVOF. Zapraszam http://spencer-hastings-pl.blogspot.com/
Uuu...kobiecy wypadzik, coś czuje, że nieźle pobalują :P Głównie Alexa, Lily i Camile... aha no i jeszcze Elena :)
OdpowiedzUsuńCo do ewentualnej ciąży Marli, kto wie... ^^
Elena na pewno da sobie radę w tej pracy. Przecież ona co chwila ma jakieś pomysły! Fajnie, że stan Cassie być może się poprawi. Nie lubię, gdy ktoś jest chory. W ogóle się jakoś tak smutno przez chwilę zrobiło.
Dobrze, że Elena nie jechała z dziewczynami jednym samochodem, bo ciekawe jakby się zmieściły? O.o Moje pomysły o tak póżnych godzinach mnie przerażają...
No nic, lepiej już kończę. Gratuluje tylu wyświetleń, chociaż zasługujesz na więcej :D
My też Cię kochamy, fajny rozdział, czekam na nn :)
P. S. Tak długi komentarz wystarczy? Starałam się :P
Doceniam staranie. Najdłuższy jak dotąd. Wybitnie zdolna. Bohaterka :)
UsuńAww... zarumieniłam się! Czuję się zaszczycona! :)
UsuńTo co, jako nagroda (dla bohaterki) poproszę minimum 300 rozdziałów, kto jest za? :D
Ouououou too much :D Ale wymyślę cuś :D
UsuńYeey!!! Już nie mogę się doczekać! ;)
UsuńTa część ma najwięcej łączonych rozdziałów, a i tak ma więcej rozdziałów od dwóch poprzedznich. Dobrze, dobrze :) "Jak zupka chińska. Sprasowana i nafaszerowana śmieciami."- bardzo udane porównanie. Po chemii chyba wlaśnie tak czuje się człowiek. Mam nadzieję, że Lorenz pożyje jak najdłużej. Pierwszy raz widzę taki babski skład na imprezę :D Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest super!
OdpowiedzUsuńPorównanie do zupki chińskiej najlepsze :). Czy tylko mi sie wydaje że Marla też może być w ciąży po tym ostatnin zasłabnięciu? Być może. Mam nadzieje że pani Lorenz przeżyje a jeżeli miałoby być inaczej to Elena poradzi sobie w roli szefowej.
Rozdział bardzo mi sie podobał, czekam na następny :)
Chciałabym poznać więcej sposobów "wiśniowłosej". Na ciążę Marli jeszcze się nie nastawiam, bo jeszcze mogę się rozczarować. Jak poprzednim razem. O tak... I powiedz mi... Czemu one nie spróbują poimprezować bez picia, co? Przecież tak też się da. Na dłuższy kom nie mam czasu, sorry. Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy. Nie musiał być długi. Spójrz tylko na rozdział...
UsuńLorenz nie jest stara :P Jeśli człowiek żyje ok. 90-100 lat to jest mniej więcej w połowie :D Elena się boi prowadzić firmy, ale Cassie nie odda jej nikomu innemu, więc lepiej gdyby teraz już starała się trochę ogarniać, a nie później :P Dobrze że laski piją bo zazwyczaj przez facetów nie mogą :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
Mogę zostawić krótkiego koma? To super, bo mi się nie chce go pisać. Powinnam przeprosić za swoje lenistwo, ale słyszę, że w tv fajny film leci i mnie ciągnie, A niech sb umiera ta Lorenz. Przed tym jak się dowiedzieliśmy o jej raku, wszyscy mieli ją gdzieś, a teraz szał. Ale jestem wredna :P Dobra idę. Supcio rozdział :)
OdpowiedzUsuńElena i Marla w jednej firmie. Oj. To będzie dopiero pompa, ale tak pozytywnie :). Cassie, ma wielkie poczucie humoru, bardzo fajna postać. Babski wypad, nawet nie chcę wiedzieć jak to będzie wyglądało, no i jak się skończy :d. Bardzo fajny rozdział, czekam na nastepny!
OdpowiedzUsuńLaski idą na imprę? SAME?! Puścić gdzieś same kobity i tragedia murowana. Co wyczynią? Ciekawe..
OdpowiedzUsuńTa przyjaźń Alexy i Lily.. Fajnie że się nie nienawidzą ale ja bym chyba nie umiał tak jak one.
Lorenz ma więcej sił? Ciekawe... Podobno jest coś takiego ż ejak człowiek ma małe szanse na przęzycie a nagle zdrowieje to potem znów słabnie i kaput. Zastanawiam sie jak to bd w jej przypadku. Tak czy siak firma dla Elki. Trzymam za nia kciuki :)
Zapomniałem czegos dodać? vzytałem rozdział w sb... Chyba wszytsko napisałem. Do środy :)
A no i oczywiście super rzodział. Nawet jak krótki to nic nie szkodzi ^^