sobota, 18 października 2014

Rozdział 80 i 81

Loganowi zmiękły nogi, broń sama spadła na ziemię. Greg wycelował w niego, a na twarzy zawitał mu perfidny uśmiech.
- Proszę, nie…- Marla zaczęła płakać. Spuściła głowę, bo nie mogła znieść tego widoku.
- Cicho! Zasłużył sobie.- było słychać jak naciska na spust, który natychmiast zagłuszył wrzask dziewczyny. Między jej skowycie, wdarł się śmiech Grega. Marla podniosła głowę. Logan wciąż stał w miejscu.
- Czemu ja żyję?- spytał. Na te słowa Greg rzucił mu broń do ręki, którą złapał w ostatniej chwili. Zdziwił się, że mu ją podał. W końcu przyjrzał się małemu napisowi na pistolecie.
- Made in China?!- wrzasnął Logan. Poczuł się jakby dostał tępym narzędziem po twarzy. Marla tak samo.- To nie jest prawdziwa broń…- patrzył z krzywym wyrazem twarzy na zabawkę.
- Nie chcieli nam sprzedać.- usprawiedliwił się.
- Jesteście żałośni.- Nick złapał go od tyłu. Jednym ramieniem owinął się wokół jego szyi, a drugą trzymał ręce Logan. Greg wymierzył mu mocne uderzenie w brzuch. Logan nie miał się jak bronić. Nie mógł się uwolnić z objęć porywacza. Kiedy złożył się wpół, Marla pisnęła i zamknęła oczy. Łzy płynęły jej po policzkach.
- Zostawcie go!- krzyknęła.- Nie mogę na to patrzeć…
- Patrz!- kazał Greg. Rudy przyłożył brunetowi w twarz. Z jego nosa zaczęła lecieć strużka krwi. Dostał jeszcze raz po twarzy, po czym padł na ziemię nieprzytomny. Marla widziała jak za drugim razem dostawał metalową zabawką w głowę. Patrzyła jak jego ciało bezwładnie leży na brudnej ziemi, a na jego twarzy jest krew. Nick szturchnął go, nie reagował.
- Zostawcie go! Co ja mam zrobić? Zrobię wszystko tylko go zostawcie! Błagam.
- Wszystko?- podszedł do niej Greg.
- Wszystko.- odpowiedziała stanowczo. Była w stanie zrobić wszystko, aby Logan przeżył.
- Zerwij z tym cieciem i bądź moja.- spojrzał jej prosto w oczy. Otarł jej policzki swoim palcem.
- I co by było dalej? Puściłbyś go żywego? A może kłamiesz!
- Jeślibyś jednak zmieniła zdanie…- nie dokończył tylko przegryzł wargi. Spojrzał na Nicka, który dał mu sygnał, że chłopak żyje. Greg przybliżył się do jej ust.
- Nie całuj mnie!- odwróciła głowę.
- Czyli zostaniecie tu oboje. Mam dobry humor. Dam ci czas na przemyślenie decyzji. Nick! Weź go ogarnij.- dał mu zlecenie do wykonania kiedy sam wyszedł.

Nick rzucił ciało Logana na krzesło. Oparł jego zakrwawioną głowę o oparcie. Gdy go przywiązał, mokrą ściereczką oczyścił jego twarz z krwi. Marla patrzyła się tępo na tą sytuację. Jej wzrok spoczął na twarzy Logana. Wciąż miał zamknięte oczy. Modliła się, aby nic poważnego się z nim nie stało. Nie miała już łez, bo gdyby miała jeszcze zapas, wylałaby ich całe morze. Nic nie sprawiało jej takiego ucisku na sercu jak widok nieprzytomnego chłopaka. Jego głowa opadła lekko pod samym ciężarem. Nick odważył spojrzeć się na Marlę, która wyglądała w połowie jak piękna zakładniczka, a w drugiej połowie jak wrak człowieka. Niestety obie połowy cierpiały.
- Masz chusteczkę…- Nick wystawił rękę czekając na znak czy może otrzeć jej twarz. Ta spojrzała na niego bez emocji i bez słowa, a potem jej wzrok znowu spoczął na Loganie.- Jak chcesz…- postanowił jednak zachęcić ją do rozmowy.- Przynajmniej nie ma złamanego nosa.
- Dostał metalowym klocem w głowę…- wyszeptała jednak wystarczająco głośno żeby mógł ją usłyszeć.
- Nic mu nie będzie.
- Jesteś lekarzem?- zaprzeczył ruchem głowy.- To się nie odzywaj. Idź już stąd.
- Przykro mi, że tak się stało. Myślałem, że tylko raz oberwie i nic mu nie będzie.- podrapał się po głowie.
- Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej. Idź. Nie mogę na was patrzeć…- skończyła rozmowę. Nick poddał się jej woli i nie patrząc na jej surowy wyraz twarzy, wyszedł.

Marla wróciła do poprzedniej czynności, czyli wpatrywaniu się śpiącemu Loganowi. Ten widok dał jej wiele do myślenia. Musi przejąć ster. Nie może się teraz poddać. Logan tak dzielnie walczył o wolność kiedy ona wylewała bezczynnie łzy. Czas żeby teraz ona wzięła ich los w swoje ręce. Nie wiedziała jeszcze jak to zrobi. Może coś przyjdzie do jej głowy, coś oświeci jej umysł… Jeśli jednak nic nie pomoże, będzie musiała odwołać się do najgorszego.
Wiedziała jak mniej więcej ten plan będzie wyglądał. Jedynym problemem jest to, że musi wyjść realistycznie i nieudawanie. Pojawił się też drugi problem. Jak powiedzieć to Loganowi. Powtarzała sobie w głowie żeby uznała to za grę aktorską i wtedy pójdzie jej lepiej. Ale czy się przemoże? Kiedy przez dłuższy czas obmyślała słowa jakie mogłaby rzucić mu w twarz, Loganowi wracała przytomność. Marla wyrwała się ze swojej kontemplacji i spojrzała przed siebie. Kręcił ślimaczo głową. Oczy jego wirowały po całej sali jakby czegoś nieustannie szukał. Twarz miał jeszcze bledszą. Nigdy nie widziała go w takim stanie. Nie chciała go nawet takiego zapamiętać. Kaszlnął głośno i resztkami sił spojrzał na dziewczynę, kącik ust delikatnie mu zadrżał, a potem spuścił głowę. Raczej sama mu opadła, bo nie miał sił.
- Hej? Jesteś cały?
- Nie wiem…- wydyszał.- Zaczynam już wątpić w to, że coś zdziałam. Zawiodłem cię. Trzeba się poddać…
- Nie. A co z tym zastraszeniem.?Tego jeszcze nie próbowaliśmy. Ja to zrobię.
- Ja już nie mam sił na dyskusję z nimi. Ich chcesz zastraszyć? Może nie mają spluwy, ale i co z tego? Myślisz, że nagle zmienią zdanie i nas wypuszczą… Nawet nie wiem gdzie my jesteśmy gdybym miał tylko telefon…
Rozmowa urwała się na chwilę.
- To zróbmy coś żeby go zdobyć.- wypaliła.- Logan. Jeśli odpuścisz, ja zwątpię również. Będziemy jak nędzarze czekający na śmierć, a tak nie chcę. Nie wiedziałam, że to powiem, ale twoje buntownicze zachowanie zaszczepiło we mnie ducha walki. Proszę…- zabłyszczały jej oczy.
- Dobrze. Ogarnę się tylko. Nie wiem jak to zrobię, ale spróbuję.
W tym momencie przyszedł Nick z dwiema porcjami pożywienia. Marla poprosiła Logana, aby zjadł żeby odzyskał siły. Nie dawał się długo prosić. Nick nie odzywał się. Podając Marli jedzenie, nie patrzył na nią. Czekał w ciszy aż zjedzą. Poczuli trochę swobody w dłoniach gdy jedli, jednak liny na nogach nadal trzymały ich blisko krzesła. Posłusznie dali się potem związać. Po tym wszystkim Logan zasnął.

***
ROZDZIAŁ 81


Marla obudziła się wcześniej niż zwykle. Tej nocy spała jeszcze gorzej niż poprzedniej. Czekała aż jej ukochany się obudzi. Odkąd zasnął po posiłku, nie obudził się. Martwiła się, ale nie chciała go budzić. Miała nadzieję, że jego stan się nie pogorszył. Jeśli plan Logana nie wypali, będzie zmuszona uruchomić swój. Wiedziała, że będzie tego żałować. Niestety… jego życie jest dla niej cenniejsze. Wolałaby żeby żył bez niej niż w ogóle.
Logan obudził się i uśmiechnął do szatynki. Był to dobry znak, że wszystko jest z nim w porządku. Przez przespane dwanaście godzin nabrał sporo siły, choć nadal był osłabiony.
- To co robimy?- spytała.
- Walczymy do końca. Przecież ci obiecałem. Nie mogę teraz się wycofać.
- Cieszę się.
- Zostaw to mnie. Mam plan.
- Już się obudziłeś?- frontowe drzwi zaskrzypiały. Stanął w nich Greg.- Jak dobrze…
- Źle zaplanowałeś to wszystko…- zaczął konkretnie brunet.
- Mylisz się.
- Możesz nas tu trzymać ile chcesz, ale w końcu zorientują się, że nas nie ma. To już czwarty dzień. Zgodnie z planem wycieczki powinniśmy jeszcze dzisiaj pojawić się w domu.
- Do tej pory będziesz już martwy.- zgasił go.
- Rany! Trzymasz już nas tyle czasu. Dlaczego wciąż żyjemy w takim razie?- zdenerwował się.
- Bo lubię patrzeć jak się męczysz i polubiłem te tortury.
- Samo spojrzenie na ciebie to tortura.- odpyskował.
- Ostatnim razem nie pomogło? Chcesz to powtórzyć?- przybliżył się groźnie.
- Nie, dziękuję. Asekurujesz się swoim kumplem, ale gdybyśmy stanęli twarzą w twarz, zmiótłbym cię z powierzchni ziemi.
- Ale nie zrobisz tego! Ha!
- No chyba, że…
- Co?- zaciekawił się porywacz.
- Eee, to już nie w tym temacie. Słuchaj. Życie nagrodziło mnie bardzo dobrymi przyjaciółmi, którzy są w stanie pojechać do Teksasu jeżeli się zmartwią. A na pewno się skuszą, bo nie daje po sobie znaku życia. Obiecałem Kendallowi, że dam sygnał kiedy dojedziemy, a tu klops. No i przypomniało mi się, że ojciec Carlosa jest gliniarzem…
- Ojciec Carlosa pracuje w Columbii.- nie dał się zastraszyć.
- Ale ma znajomości.
- Więc czego chcesz?- nie wytrzymał rudy.
- Chciałbym uspokoić przyjaciół jednym telefonem.- poprosił życzliwie. Marla wstrzymała oddech. Być może się uda. Trudno było im ukryć swoje zdziwienie kiedy Greg wyciągnął jego komórkę i ją włączył.
- Do kogo chcesz zadzwonić?- spytał przeszukując listę kontaktów.
- Do Kendalla.
- Tylko bez żadnych gierek. Broni nie mam, ale mam nadzieję, że spodoba ci się mój sztylet.- wyciągnął z pokrowca za paskiem groźnie wyglądające ostrze w skórzanej rękojeści. Logan wybałuszył oczy. Nóż nie wyglądał jak zabawka. Był jak najbardziej prawdziwy. Logan mógł się w nim przejrzeć i zobaczyć swoje przerażone spojrzenie.
- Ładny…- wybełkotał.
- Wyobraź sobie siebie w wiadomościach. Logan Henderson zmarł od siedmiu ran kłutych w klatkę piersiową…- uśmiechnął się.
- Zrozumiałem. Możemy już?
- Tryb głośnomówiący.- nacisnął i przyłożył komórkę do jego twarzy.
- A może trochę prywatności!
- Nie przeginaj!- w tej chwili było można usłyszeć dźwięk połączenia.

K: Logan!- krzyknął Kendall.- W końcu raczyłeś odebrać. Dzwoniliśmy ze dwadzieścia razy każdego dnia. Nawet na ten drugi numer próbowałem zadzwonić. Nikt nie miał tamtego numeru, ale Jo miała na szczęście. No i kiedy się połączyłem, ty wyłączyłeś telefon. Dobrze się bawisz kiedy my tu umieramy?- na samym początku skarcił przyjaciela.- Miałeś durniu zadzwonić kiedy dojedziecie na miejsce.
L: Przepraszam. Jeden się rozładował, a drugi gdzieś mi się podział…- uspokoił go.
K:Głupia wymówka. Jak chciałeś żeby wam nikt nie przeszkadzał to trzeba było nas poinformować.- uspokoił się w końcu.- Jak tam wycieczka?
L: Inaczej to sobie wyobrażaliśmy…- Greg szturchnął go w ramię.
K: Opowiadaj wszystko.
L: Nie mam tyle czasu…
K: Ale jest Ok?
L: Powiedzmy. Marla marudzi i chce wracać do domu.- Greg spojrzał się na niego krzywo.
K: Kiedy będziecie więc w LA?
L: Trudno to określić. Zależy od wielu czynników… Pogody, drogi i nie tylko…- spojrzał na porywacza i na dziewczynę.
K: Na pewno wszystko w porządku? Głos masz nie ten…
L: Słuchaj…- Greg daje mu znak, że ma kończyć.- Kończy mi się czas.
K: Dobra, jeszcze się zgadamy.
L: Raczej nie, ale nie martw się. Słuchaj uważnie tego co ci teraz powiem.
- Ostrzegam…- szepnął Greg. Logan kiwnął głową.
K: Ej? Co ty tam wyrabiasz?- przez słuchawkę dało się usłyszeć śmiechy blondyna.
L: To nie są żarty, Kendall. Cztery słowa, Kendall. Cztery słowa!

- Dość!- Greg rozłączył się.- Bo powiesz o cztery słowa za dużo.- kiedy był zajęty wyłączeniem telefonu, Logan puścił oczko dziewczynie, która się uśmiechała.
- W sumie to już skończyłem.- odpowiedział zadowolony. Przekazał informacje, które miał przekazać i to w nie oczywisty sposób.
- Super.- burknął i wyszedł.
Chłopak czekał aż Greg wyjdzie.
- O czym myślisz?- spytał dziewczynę.
- O tym, że on jest gorszy niż Camille i Natalie razem wzięte.
- Nie da się zaprzeczyć.
- To jakiś koszmar!- uniosła się.
- Przepraszam jeszcze raz.
- Za co znowu?- zdziwiła się.
- To miał być wyjątkowy czas spędzony we dwoje, a siedzimy w tej dziurze…
- To nie twoja wina.
- Jednego nauczyła mnie ta przygoda.- spojrzała na niego pytająco.- Aby prosić policjantów o odznaki kiedy sami jej nie pokażą. Że też dałem się na to nabrać…
- Jedynym pocieszeniem jest to, że jesteśmy tu razem.
- Fajnie, że tak myślisz… ale dlaczego z taką miną.
- Bo czuję się brudna. I głodna...- jęknęła.
- Mam nadzieję, że Kendall nam jakoś pomoże. Oby ten sygnał dał mu do myślenia. Musimy być dobrej nadziei. W nim jest nasza nadzieja. Nikt z nas nigdy nie zlekceważył czterech słów. Nie wiem jak to zrobi, ale wierzę w niego. Musimy uzbroić się jednak w cierpliwość i grać na zwłokę.
- Oby nam tej cierpliwości nie zabrakło, bo mnie to już całą trzęsie.
Po godzinie Greg i Nick pojawili się. Logan i Marla nie lubili kiedy przychodzili razem. Wiedzieli o tym z doświadczenia.
- O czym tak sobie gadacie?- Greg wziął taboret i usiadł między nimi.
- Widzę, że humorek ci powrócił.- przeleciał go wzrokiem Logan.
- Zdziwisz się, bo jest odwrotnie. Znudziło mi się przetrzymywanie was.
- To chcesz nas jednak uwolnić?- spytał głupio brunet, choć wiedział, że nie może się spodziewać potwierdzenia.
- Tak, ale na drugą stronę tęczy.- zaśmiał się.- Jeśli wiecie co mam na myśli.- oboje domyślili się od razu.
- Błagam, dogadajmy się.- odezwała się szatynka.- Wypuście nas, a my nie pójdziemy na policję i wszyscy będą szczęśliwi.- skłamała.
- No aż tak głupi to my nie jesteśmy!- wtrącił Nick.
- Aż?- parsknął krótkim śmieszkiem Logan.- Czyli jednak dostrzegasz w sobie odrobinę głupoty?
- Mam dość twojej niewyparzonej gęby!- zabrał głos Greg mimo, że te słowa nie były kierowane do niego.
- Ja przynajmniej słownie próbuję coś załatwić. Nie to co wy…
- Nick, idź już. Nie będziesz mi na razie potrzebny. Sam to załatwię.- Nick kiwnął głową i wyszedł. Logan zaczął się niepokoić co sam może załatwić i w jaki sposób.
- Co załatwisz sam?- Marla nie mogła się powstrzymać od zadania mu tego pytania.
- Najpierw jego, a nad tobą się jeszcze zastanowię, bo mam wiele planów.
- Co?- pisnęła.
- Przychodzisz ot tak i oznajmiasz, że chcesz mnie zabić?- Logan nie miał sił, aby go opisać jednym słowem.
- Chcę podtrzymać napięcie. A raczej strach. Myślałeś kiedyś nad tym jak chcesz umrzeć, bo mogę pomóc.
- Wyobrażam sobie siebie jako staruszka, który umiera spokojnie we śnie.
- To ci nie pomogę.- wstał i wyjął sztylet. Logan zatrząsnął się i postanowił go zagadać.
- Co ci da moja śmierć?
- Satysfakcję i wolną drogę do twojej, wkrótce mojej dziewczyny. Przywitaj się jeszcze raz z moim przyjacielem.- pogładził ostrożnie sztylet.- Zwę go Ostrym Macho.
- Dlaczego?
- Bo lubi ostre i szybkie spotkanka.
- Może twój macho potrzebuje dziewczyny…
- Rozumiem, że twój strach objawia się w taki irytujący sposób, ale teraz chciałbym posłuchać czegoś nowego. Na przykład stękania z bólu kiedy poczujesz w sobie mój sztylet.- Greg złapał go za szczękę.- Podgolę cię trochę, bo zarosłeś.- rudy przysunął do niego swój taboret i zaczął gładzić nożem po jego twarzy. Był tak ostry, że natychmiast pozbywał się zarostu.
- Oby ci się ręka nie omsknęła.- ostrzegł go Logan. W tych słowach dało się wyczuć błaganie i desperacje oraz krzyki o pomoc. Marla miała ściśnięte wszystkie wnętrzności.
- Uważaj, bo trochę trzęsą mi się ręce. Co? Nic nie powiesz? Czujesz jakie ciepłe?- brunet bardziej czuł ciepło, ale w swoim organizmie. Bał się jak nigdy, ale nie chciał okazać słabości. Spojrzał kątem oka na Marlę. Być może widzi ją po raz ostatni. Kiedy tak patrzył na nią, zauważył jak bezdźwięcznie jej usta układają się w słowo Przepraszam, a łza spływa jej po policzku.
- Długo to jeszcze potrwa?- zapytała Grega załamanym głosem gdy wzięła się w garść. Była już pewna swego. Nie może czekać i patrzeć na to jak nie wiadomo w jakim momencie szyja Logana zostanie poderżnięta. Te słowa sprawiły, że rudzielec odwrócił się w jej stronę.
- Co?- zmarszczył brwi porywacz.
- Na co czekasz?- wrzasnęła.- Ale pamiętaj. Jak coś mu się stanie to możesz o mnie pomarzyć. Taka była umowa…
- O czym mogę pomarzyć?- wstał.
- Miałeś rację. Absolutną rację. Te cztery dni dały mi wiele do zrozumienia, że nie mogę okłamywać samej siebie.
- Kontynuuj…- schował nóż w pokrowiec.
- Lubię mężczyzn takich jak ty. Stanowczych, męskich, pewnych siebie, niegrzecznych… Nie wiedziałam, że coś do ciebie poczuję. Sprawiasz, że drżę na twój widok, ale nie jest to już strach, tylko coś więcej…
- A on?- wskazał palcem na Logana, który bacznie przysłuchiwał się jej słowom.
- On to jedna wielka porażka.
- Ekhem…- chrząknął Logan zwracając na siebie uwagę. Nie wyglądał na przejętego. Pomyślał, że mówi to specjalnie, aby odwrócić uwagę od niego. Logan puścił do niej oczko. Marla przegryzała wargi, bo nie tak to miało wyglądać. Musiała przekonać ich oboje do fałszywości jej słów. Jednakże z nim będzie ciężej.
- Nie ekhem, tylko tak. Taka jest prawda, szkoda, że teraz muszę ci o tym mówić, w takich warunkach. Miałam zaplanowany na to inny dzień.
- To mów…- nie przejął się tym, ale udawał, że go to rusza.
- Nie, to nie jest żadna gra. Ja mówię poważnie. Zapomnij o tym co obgadywaliśmy wcześniej. O tym, że cokolwiek powiemy, choć jest kłamstwem, ale niby mamy się na to zgadzać. Zapomnij!
- Ale o co chodzi?- Logan podniósł brew, bo zaczął się gubić. Greg stał w z boku i przysłuchiwał się rozmowie.
- Jesteś strasznie naiwny, Henderson. Myślisz, że nasz związek był na poważnie? Nigdy bym na ciebie nie spojrzała gdybyś nie był mi potrzebny.
- Potrzebny?- niezbyt wziął to sobie do serca. Marla pomyślała, że trzeba uderzyć w coś innego i znaleźć jakiś słaby punkt.
- Nie kocham cię! Chodziłam z tobą dla sławy. Dzięki tobie zyskałam większą popularność, rozgłos i reklamę. Podporządkowałam sobie wszystkich waszych fanów, i tak miliony osób stały się też i moimi fanami za co jestem niezmiernie wdzięczna. Po tym jak nasze zdjęcia trafiły do gazet, liczba ze sprzedaży z moich płyt znacznie wzrosła.
- Nie wierzę ci…- wybąkał, ale już mniej pewnie.
- To już twój problem. To nie był łatwy pseudo związek, fakt. Wiele osób stanęło na mojej drodze.
- Robi się ciekawie.- szepnął do siebie pod nosem Greg.
- Po tym jak znudziłam się tępym Jamesem musiałam przyczepić się innego z was i wypadło na ciebie. Uznałam, że łatwo można ciebie zmanipulować. Tylko, że chodziłeś z tą larwą Camille… Przyznam szczerze, że trudno nie było zamroczyć ci w głowie. No i jeszcze ta Natalie. Bystra dziewczyna, grała w podobną grę do mojej, ale ja byłam lepsza. Te kobiety stanęły mi na drodze, ale po co? Przecież nie ma w tobie nic wyjątkowego.- westchnęła.- Miałam uwieźć każdego z was, ale jaka we mnie wybuchła złość gdy się dowiedziałam, że Carlos się oświadczył. Został mi już tylko Kendall…
- Nie, nie- kręcił głową Logan. Nie mógł wydusić z siebie więcej słów.- Nie. Ja nie chcę w to wierzyć…
- Nie chcesz, bo prawda boli. On miał rację. Nie wiesz o mnie wszystkiego. Tak mi przykro, że masz pecha do samych manipulantek w swoim życiu. Założyłam się z moją koleżanką z Londynu, że zdobędę Kendalla jeszcze w tym roku. Ja i sam lider BTR… Ach, jak pięknie. Ale wiesz co? Zatrzymaj go sobie. Poznałam kogoś znacznie lepszego.- uśmiechnęła się zalotnie do Grega.
- Jak mam ci uwierzyć?- sam nie był zbytnio przekonany.
- Podejdź to się przekonasz…- odpowiedziała uwodząco. Greg podszedł do niej.- Jeszcze bliżej, jeszcze…- Kiedy był wystarczająco blisko, pocałowała go.
- To obrzydliwe…- skrzywił się Logan, który nie poznawał dziewczyny. To spowodowało, że kompletnie zwątpił w to co dotychczas ich łączyło.
- Zamknij się!- uspokoiła go.- Ktoś cię prosił o zdanie? Mógłbyś wreszcie przymknąć jadaczkę, bo mnie też już to denerwuje!
- A nie mówiłem?- uśmiechnął się Greg.- Wiedziałem, że będziesz moja.
- Mam ochotę cię niegrzecznie wykorzystać…
- Jak możesz?- wrzasnął Logan.- Sądziłem, że jesteś inna.
- Weź już nie jęcz, nie mogę na ciebie patrzeć!
- Ty naprawdę mówisz poważnie…- spojrzał w jej oczy. Zabrzmiało to jak stwierdzenie faktów.
- No brawo! Gdybym mogła klaskać to zrobiłabym ci owację na stojąco!
- Potem cię rozwiążę.- wtrącił rudy.
- Co z tobą? Masz minę grobową…- Marla odzywała się do Logana z pogardą.
- Złamałaś mi serce.- tylko tyle miał do powiedzenia na chwilę obecną. Marlę ścisnęły wszystkie wnętrzności, serce się wykręcało. Poczuła ból, ale nie mogła tego okazać.
- Oooj jaki biedulek ze złamanym serduszkiem. Jaka z ciebie ofiara losu. Potrzebuję kogoś kto lubi mocne wrażenia i ostrą jazdę. Jesteś za cienki w te klocki.
- Tak? Jakoś nie narzekałaś jak szliśmy razem do łóżka!- wrócił mu głos.
- Może i jesteś w tym dobry, ale potrzebuję czegoś jeszcze. Wygaszasz się powoli.- wiedziała, że uderzyła w jeszcze czulszy punkt. Nie jednego faceta by to dotknęło.- Nie zadowalasz mnie już.
- Super! Idź do tego psychopaty, bo o mnie możesz zapomnieć!- podniósł głos.
- Ha, ha! Śmieszny jesteś. Zabrzmiało to tak jakbyś miał wywołać u mnie jakieś po czucie winy. I to ja rzucam ciebie! To byłaby porażka gdyby rzucił mnie taki idiota. Nie splamię swojego wizerunku.
- Powiedzieć ci jaki jest twój wizerunek? Ha! Po co wyrzucać słowa na marne. Końca dnia nie wystarczy, aby opisać to jaka jesteś fałszywa.
- Więc mogę go załatwić?- spytał Greg.
- Proszę bardzo! Teraz mi już nie zależy. Próbowałem ratować nas narażając swoje życie dla ciebie. Jaki ja byłem głupi…
- I naiwny.- dodał.
- Kotku, bo sobie łapki zabrudzisz. – zatrzymała go Marla.
- To co mam z nim zrobić?
- Zwiąż mu oczy i wywieź gdzieś do lasu. Przecież po co miałby szukać nas z powrotem? Przecież już nas tu nie będzie. Uciekniemy gdzieś razem i będziemy szczęśliwi. Jeśli go zabijesz będzie tylko gorzej, a nie chcę żebyś trafił do więzienia. Daruj go sobie…
- W sumie to masz rację, moja księżniczko.
- Jego śmierć już nie przyniesie ci satysfakcji, bo jego życie straciło dawno na wartości.- dopowiedziała z trudem.
- Ja tu nadal jestem i słyszę!- wyrzucił przez zaciśnięte zęby.
- Chyba czytasz w moich myślach.- założył ręce porywacz.
- Macie rację, szukać was na pewno nie będę. Do diabła z wami.- powiedział zdenerwowany, ale i zawiedziony Logan.
- Nick! Cho no tutaj!
- Czego?- głowa jego pomocnika wychyliła się zza drzwi.
- Wynosimy go.
- Co? Jak to?- nie wiedział skąd nagła zmiana decyzji.
- Potem ci wytłumaczę. Nie będzie nam już potrzebny. Przynieś sok.
- Sok? Jaki sok?
- Zobaczysz…- Greg rozwiązał go, ale pilnował żeby nie ruszył się z krzesła. Nie miał zamiaru uciekać, bo już wiedział, że zostanie uwolniony.
- No w końcu.- rozluźnił sobie nadgarstki. Mam nadzieję, że już więcej was nie zobaczę.- nie spojrzał na dziewczynę.
- Dziękuję, a teraz bez żartów.- Marla zwróciła jego uwagę.- Zanim nasze drogi się rozejdą, chciałabym jeszcze ci coś powiedzieć…
- No czego? Co chcesz mi jeszcze wygarnąć?
- Tylko dwa słowa.
- Nienawidzę cię?- zgadywał.
- Nie, raczej… cztery słowa, tak. Logan. Cztery słowa.- Marla znowu wydusiła ze swoich ust bezdźwięczne Przepraszam. Nie mogła też powtrzymać mokrych oczu i tego jak bardzo powstrzymywała się, aby nie wybuchnąć płaczem. Logan rozwarł usta.
- Marla…- wybełkotał.- Puszczaj!- Chciał już coś powiedzieć, ale Nick złapał go od tyłu i przyłożył mu chusteczkę do nosa. Po kilku sekundach zamknęły mu się oczy. Zmiękły mu nogi, ale w ostatniej chwili go złapano. Nick wziął go na ręce.
- Teraz sobie trochę pośpi.- uśmiechnął się Greg klepiąc śpiącego Logana po plecach.- A ty czekaj na mnie. Niedługo wrócę.- wynieśli go z budynku.
Patrzyła jak wynoszą go aż do samych drzwi, a potem znikają. Jej plan się powiódł. Logan zostanie ocalony. Niestety być może już nigdy się nie zobaczą. Kiedy dopuściła do swojej głowy te słowa, wybuchła niekontrolowanym płaczem.







* No i to ostatnie sklejone rozdziały dla Was. Ja dziś szybko i konkretnie.Jestem zaskoczona liczbą wyświetleń ostatnich rozdziałów. Aż wskoczyły na listę najpopularniejszych :) A co mi napiszecie tym razem? Czekam. Jakby co to na niektóre komy bym odpisała pod wieczór, bo mam zawalony cały dzień. Do środy :*


11 komentarzy:

  1. Ostatnie? Jej, teraz znowu będą pojedyncze. Metalowy kloc wymiata... No tak, jak się trzeba bronić, to wszystko jest dobre. Logan najlepszy. E tam... Nic mu nie będzie, zwiewamy. Cztery słowa "Inaczej to sobie wyobrażaliśmy." Zgaduję, ze Kendall grzeszy inteligencją i pokapuje się o co chodzi, chociaż to by było trudne. A... I jeszcze głos Grega. Szept, bo szept, ale czasami to się da usłyszeć. Oby ich stamtąd wyciągnęli... Czekam na nn! Rozdziały suuper. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak. Znów trzeba się przyzwyczaić do pojedynczych roz. Polubiłam już to. No cóż. Kiedyś to musiało nastąpić. Czy cztery słowa z tego jak pamiętam imprezę Carlosa kiedy Logan tłumaczył... cztery słowa oznacza: ratujcie mnie w potrzebie? Tak? Dobrze? Broń made in China rozwaliła system. Marla jakie poświęcenie z miłości. Zerwała z Loganem żeby go uwolniono. To było takie smutne. Czekam na nn! Ach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie trwa wiecznie. Czas wrócić do normalności. I tak. Dobrze pamiętasz :)

      Usuń
  3. Więc tak to sobie wykombinował Logan. Nadzieja w Kendallu. Trzymamy za niego kciuki. Greg przywalił mu metalowym klocem w głowę? Uuu kiepsko. Zachowanie Marli bohaterskie, choć nie dla samego Logana. Ale skoro ona też mu powiedziała cztery słowa to pewnie Logan to zrozumiał. Tylko nie miał czasu chyba już jak zareagować, ale jeśli jest mądry to zrozumie. Nie mogę się doczekać środy. Hmm...tak do niej daleko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uspokoiłam się, zmartwiłam, uspokoiłam, zmartwiłam, uspokoiłam i znów zmartwiłam!!!
    Kendall musi im pomóc, bo będzie źle... W ogóle nie uwierzyłam w słowa Marli, ale troszkę mnie zaniepokoiły... Ja nie wiem po co ich porwali....? Ot, tak? Eh.... Faceci..
    Ja chcę wiedzieć co znaczy "cztery słowa" jakiś tajny kod :D
    Do środy tak daleko, a do 5 listopada jeszcze dalej.... :(((

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie te rozdziały były genialne! Jak ja uwielbiam tyle cierpienia. Podbudowało mnie to. Nabrałem sił. Posiliłem się ich bólem. Pychotka.
    Kiedy tak czytałem o tym sztylecie, to tak sb myślałem "fajnie by było gdyby zaczął mu golić zarost tym sztyletem, powoli, nic nie mówiąc, patrząc mu w oczy..." i bam! Marlik myśli podobnie do mnie. Kolejny raz się co do tego przekonuję. Kocham nasze mózgi. Końcówkę wyobrażałem sb inaczej. Myślałem, że rzeczywiście Greg coś mu zrobi i zanim odpłynie z jego ust wydobędą się dwa słowa "kocham cię", że Marla zacznie płakać i zakończysz rozdział, a w następnym zjawi się policja i będzie akcja ratunkowa i przeniesiemy się do szpitala a potem wszystko bd dobrze, ale jest inaczej.... I jest WYŚMIENICIE. Uhuhu tajny kod został wreszcie użyty. Z tego co kojarzę to pisałaś o tym pod rozdziałem, żeby go zapamiętać, bo się pojawi. I pojawił się nawet dwa razy i pewnie pojawi się jeszcze nie raz. Logan miał świetny pomysł z tym telefonem. Gratulacji dla Marli za grę aktorską. Naprawdę się do tego nadaje. Powinna dostać rolę w kolejnym sezonie serialu. Co tu się dalej rozpisywać... CUDEŃKA! Czekam na kolejny, już niestety pojedynczy rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. To było niesamowite, nie mogę uwierzyć że Marla jest taką świetną aktorką, ale może nie grała? To jest zasadnicze pytanie, no i jedno z najważniejszych przy tym wątku. Nie moge uwierzyć że Greg dał
    się tak wkręcić Marli, łykał to tak że sama uwierzyłam w jej słowa. Oby Loganowi udało się wrócić całym i żywym do LA. Żeby powiadomił chłopaków o tym co się stało.. To nie może się tak skończyć.
    Chiński szajs? No bez przesady, myślałam że stać ich na więcej ;d. Ostatnie podwójne rozdziały, a było tak pięknie :). ' Cztery słowa ' - Co to jest? O co chodzi, nie ogarniam, ale wiem że się dowiemy :)
    Genialne ! Czekam na następny i nie mogę się doczekać :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Komentarz do Dark Bunny i Lisy Schmidt: Prosiłam przy rozdziale z urodzinami Carlosa ( czterdziesty któryś. Chyba 45) żeby zapamiętać ratunkowy kod chłopaków. Cztery słowa oznacza: Ratujcie mnie w potrzebie. Specjalnie zaszyfrowane żeby nikt inny się nie połapał :) Zresztą już Chris się dobrze o tym wypowiedział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorrki. Sprawdziłam to. Rozdział 52. Tam o tym wspomniałam. Kto nie pamięta niech luknie :)

      Usuń
  8. O Boju.
    Jak to.
    ALE
    CO
    DO
    CHOLERY
    ?
    OŁ MAJ GAT ! (NIE, NIE look at her but ;-;)
    Jak tak można?
    Ludzie.
    Marla jest genialna!
    Na stówę im się uda.
    CZEKAM ! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem! Melduję się! ;)
    No Marla nieźle to rozegrałaś. Genialna gra aktorska. Logan się załamał, ale rozumiem, że na końcu sie połapał, lecz było ciu za późno :/ Jestem strasznie ciekawa co się dalej stanie. Teraz skoro Logan będzie wolny, może jakoś (choć jeszcze nie wiem jak) skontaktować się z Kendallem. Na pewno ten skapnął się, że są w niebezpieczeństwie, więc już coś z tym robi.
    Namieszałaś. Nie ma co dyskutować ;)
    Czekam niecierpliwie na nn :*********
    Pozdrawiam Stelss ♥

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział