środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 139

Jo wciąż zastanawiała się czy powiedzieć Kendallowi prawdę. Właśnie wracała od swojego ginekologa. Dowiedziała się, że ma małe szansę na ponowne zajście w ciążę. Jednak nie wykluczył w ostateczności takiej opcji. To podniosło ją trochę na duchu. Myślała, że po poronieniu zostanie bezpłodna. Postanowiła to wykorzystać. Wróciła do domu zastanawiając się jak przygotować się na powrót Kendalla. Ugotowała pyszny obiad. Następnie wzięła orzeźwiający prysznic, po czym ubrała się w seksowną bieliznę. Włożyła szlafrok i rozsiadła się wygodnie w fotelu czekając na męża oglądając najnowszy odcinek swojego serialu. Uśmiechnęła się pod nosem, ponieważ wyszedł świetnie. Nie minęło dwadzieścia minut kiedy blondyn wrócił do apartamentu. Kendall, gdy zobaczył Jo, wewnętrznie posmutniał wciąż zostawiając pozorny uśmiech na twarzy. Zamiast podejść do niej i skorzystać z okazji, skierował się w zupełnie inną stronę co zaskoczyło dziewczynę.
- Co mamy na obiad? Strasznie zgłodniałem.- podniósł pokrywkę od patelni i zajrzał do środka. Wciągnął nosem aromatyczny zapach sosu.
- Nałożę ci.- powiedziała trochę zawiedziona. Jednak miała nadzieję, że po obiedzie zaciągnie go do sypialni. Patrzyła jak mąż delektował się daniem. Zielonooki zauważył, że jest notorycznie obserwowany czego mógł się spodziewać.
- A ty nie jesz?- spytał gdy przełknął kęs.
- Ja już zjadłam.- skłamała.
- Bardzo dobre…-po chwili dokończył jeść i odłożył talerz do zmywarki.- To był bardzo pracowity dzień. Gustavo nas wycieńczył.- rozłożył się na kanapie.
- No to należy ci się trochę odpoczynku.- usiadła mu na kolanach. Rozwiązała pasek od swojego szlafroka. Kendall patrzył jak ponętnie się porusza. Normalnie rzuciłby się na nią i pieścił w swoich ramionach, jednak przed oczami wciąż miał ten test ciążowy.
- Nie dzisiaj Jo…- zabrał jej rękę z jego koszuli.
- Ale ja cię pragnę.- wyszeptała mu na ucho.
- Mnie czy może…- urwał.
- O co ci chodzi?- wyprostowała się. Kendall spuścił głowę. Wiedział, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć, a teraz jest dobra okazja, aby to wyjaśnić.- Kendall?
- Na Hawajach…- zaczął.- W łazience znalazłem w koszu test ciążowy, negatywny.
- Aha.- posmutniała.- Czyli już mnie nie chcesz, tak? Nie mogę dać ci dziecka to straciłeś na mnie ochotę.
- Wcale nie tak. Nie rozumiem dlaczego tego mi nie powiedziałaś. Jesteśmy małżeństwem.
- A jak myślisz? Ja tego chcę, a ty jeszcze bardziej, a nie mogę ci tego dać.- otarła łzę z oka.
- Jo…- przytulił ją.- Kocham cię i nie zostawię za nic na świecie.
- Też cię kocham. Ginekolog powiedział, że jest jakaś szansa no i…- nie dokończyła, bo po minie blondyna mogła się domyślić, że wiedział co miała na myśli. Uśmiechnął się, a następnie objął w talii. Mocnym ruchem spowodował, że leżała teraz na kanapie.
- No to będziemy próbować codziennie.- oznajmił, a następnie przyssał się do jej szyi. Jo zachichotała cicho. Ściągnął z niej szlafrok ukazując jego oczom jej piękne ciało w koronkowej, chabrowej bieliźnie. Jo na oślep znalazła guziki od jego koszuli i zaczęła je odpinać. Pozbawiła go odzieży rzucając za siebie. Teraz błądziła dłońmi po jego nagich plecach, którymi wędrowała coraz niżej dochodząc do spodni. Szybko wyciągnęła pasek z jego spodni, aby lepiej było je ściągnąć. Tymczasem Kendall składał słodkie pocałunki na jej brzuchu, a następnie wziął w zęby kawałek jej majtek i ściągnął zrzucając je na jej twarz. Jo zaśmiała się. Zdjęła bieliznę z twarzy i cisnęła w niego niebieskim materiałem. Oboje zaśmiali się i wrócili do dalszych igraszek.


Elena wróciła do domu z zakupów. Nie miała kiedy porozmawiać z Jamesem o tym co się wczoraj stało. Przywitała się z Foxem, który skakał wokół niej szczęśliwy. Odłożyła torby do kuchni. Było już dość późno, a szatyn powinien wrócić do domu jakieś pół godziny temu. Kiedy tylko o tym pomyślała, pojawił się w drzwiach.
- Już jesteś?- spytał zamykając za sobą wejście od mieszkania.- Sorry, ale zajrzałem jeszcze na chwilę do Carlosa.
- Nie ma problemu.- uśmiechnęła się na chwilę. Potem wróciła do swojej poprzedniej miny, zamyślonej i poważnej.
- O czym tak głęboko myślisz?
- O Cassie.- odpowiedziała.
- Twojej szefowej? Mówisz jej teraz po imieniu?
- No tak jakoś wyszło.- przeszła powolnym krokiem przez cały salon, aby usiąść obok niego.
- Coś się stało? Ochrzaniła cię? Zwolniła?- próbował strzelać.
- Wprost przeciwnie.- pokręciła głową.- Wymaga ode mnie czegoś więcej.
- Skarbie, proszę mów do rzeczy, bo zaczynam się martwić.
- Cassie ma raka, James…-spojrzała mu w oczy.
- To przykro.- zasmucił się.- Ale wyjdzie z tego, prawda?
- Tego nie wiadomo, ale mam nadzieję, że tak.- położyła głowę na jego kolanach.- Wiesz co ona mi powiedziała w szpitalu? Ona chce, abym ja spełniła jej ostatnią wolę gdy umrze i przejęła jej firmę…
- Powiedz, że żartujesz.- powiedział wyraźnie zaskoczony.
- Kobieta umiera, a ja mam żartować? Ona wierzy we mnie, ma tylko mnie. Tylko ja mogę według niej to zrobić. Nie chce postawić tam nawet swojego zastępcy. Potrzebny jej dobry projektant, ale przecież ja nim nie jestem.
- Jesteś przecież najlepsza.- pogładził ją po włosach.
- Mówisz tak, bo jesteś ze mną. To oczywiste, niczego innego nie mogłam się po tobie spodziewać. Co ja ma zrobić? Jak ja to ogarnę?
- Jesteś z zawodu projektantką wnętrz, więc będzie ci łatwiej kiedy tak ci to wytłumaczę.- westchnął zbierając myśli.- Firma jest jak mieszkanie. Musisz je utrzymać. Musisz o nie dbać. I musisz je kontrolować. I na razie nie zamartwiaj się tym tak. Może wszystko się poukłada. Lorenz wyjdzie z tego i wróci do agencji.
- Oby…- dodała.


Po tym jak James wyszedł od niego, zadzwonił do Alexy. Zbliżał się wieczór, a pracę skończyła jakieś trzy godziny temu. Nie odbierała. Pomyślał, że trochę się jej przedłużyło na planie. Taka opcja też mogła nastąpić. Wziął ciepły prysznic. Gdy skończył wycierając swoje ciało ręcznikiem, usłyszał jak przed domem parkuje samochód. To było auto jego żony. Przywdział się tylko w ręcznik, który przepasał sobie wokół bioder i zszedł na dół. Oparł się o poręcz od schodów, aby przywitać Alexę. Liczył na soczystego buziaka, ponieważ w sumie nie widzieli się dzisiaj. Kiedy drzwi się otworzyły, zamknął oczy wystawiając dzióbek przygotowując je na usta swojej ukochanej. Jednak tak się nie stało. Zrzedła mu mina po tym co zobaczył. Alexa śmiała się z niego trzymając w dłoniach torby ze świeżo zakupionymi ubraniami. Nie zaskoczyło go to tak bardzo jak to z kim śmiała się jego żona. Alexa i Lily brechtały się z niego w wejściu. Nie wiedział teraz co czuje bardziej. Jego różowiące się policzki ze wstydu czy oszołomienie. Nie wiedział co się dzieje. Czy jest coś o czym nie wiedział? Alexa wraca z zakupów z dziewczyną, z którą ją zdradził. To było za wiele jak na jego rozumowanie.
- Kochanie zamknij usta, bo zaraz tam coś wleci.- wyminęła go blondynka kładąc zakupy na ziemię.- Lil? Chcesz coś do picia?- otrząsnął się po tych słowach.
- Daj mi szklankę wody, bo się zgrzałam od tych promocji.- powiedziała jak gdyby nigdy nic.- Cześć Carlito, fajny ręcznik.- uśmiechnęła się.- Do twarzy ci w tych kwiatkach.
- A-ale…- urwał nawet nie orientując się w jaki ręcznik był przepasany. Dziewczyny poszły do kuchni, a Latynos jak wryty patrzył jak gadając ze sobą jak dobrze znające się przyjaciółeczki. Uszczypnął się, bo może myślał, że to jakiś sen. Niestety to była rzeczywistość. Nie miał nic przeciwko takiej sytuacji, ale nie doprowadzał nigdy do swojej myśli, że będzie świadkiem czegoś takiego.
- Carlos. Co z tobą? I ubrałbyś się w końcu.- zwróciła mu uwagę Alexa.
- Mu chyba chodzi o to, że to dla niego dziwna sytuacja, że widzi nas razem.- wtrąciła Lily jakby czytała mu w myślach.- chłopak pokiwał tylko głową.
- No cóż, Los…- zaczęła blondynka.- Wczoraj u Marli wybaczyłam jej tak jak tobie. To chyba sprawiedliwe, co? Potem pogadałyśmy sobie przy kawce i zaczęłyśmy tak ze sobą dobrze się dogadywać. Umówiłyśmy się razem na zakupy i tadaam.- rozłożyła ręce.- Chyba, że tobie to przeszkadza…
- Nie, skąd.- zaprzeczył.- Jestem po prostu trochę zszokowany. Nie codziennie się jest w takiej sytuacji.
- To zacznij się z tym oswajać, bo Lily to dobra z niej dziewczyna.- zaśmiała się.- A ciebie kocham i wierzę, że nigdy mi czegoś takiego więcej nie zrobisz.
- Oczywiście, że nie.- uśmiechnął się i pocałował.
- Urocza z was para.- rozmarzyła się brunetka opierając głowę o łokieć.- Ja wam nie przeszkadzam.- wstała.- Spotkamy się jutro?- spojrzała na Alexę.
- Wpadnij o szóstej.- posłała jej ciepły uśmiech. Lily zniknęła po cichu za drzwiami.
- Będę musiał się z tym porządnie przespać.- powiedział po chwili łapiąc ją za rękę.- Alexa zaśmiała się dając się poprowadzić do sypialni.








* Hello, jeśli znajdą się błędy to sorki. Myślałam, że wyrobię się z pracą domową, ale tak wyszło. Nie miałam czasu przeczytać tego jeszcze raz, więc spontaniczna notka! Wiecie jaka jestem zmęczona? Miałam zajęcia ( z przerwami) od 8 do 18, a dziś na 8, więc szybko do łóżeczka zmykam. Obiecuję, że wezmę się bardziej za pisanie pod tym. Nie na odwal. Tak nie można. Shame on me :( Mogę Was jeszcze zaprosić na kolejny rozdział na drugim blogu, na TWTN. I do soboty :*

PS Nie planowałam tego, ale wczoraj ( tak, to chyba było wczoraj) założyłam aska -->
http://ask.fm/Marlikova
Nie musicie już spamić w zakładkach, choć nie zabraniam. Róbta co chceta :D Na pasku bocznym też go znajdziecie.  Zapraszam do zadawania pytań na jakikolwiek tylko temat :)


13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hahaha! Porządnie przespać... Tak Carlos. To Ci sie udało ^^
      Nie myślalem że aż tak się zaprzyjaźnią. W sumie spoko. Tylko Los... No cóż. Może przywyknie ^^
      Kate i Kendall sie seksią. Wszyscy to robią. Ten rozdizał taki erotyczny a za razem wcale. No wieeeeź... W takich momentach to urywasz. Opanuj sie z tą prywatnością dla bohaterów. Ja chce pikantne szcegóły :D
      Bd się starać codziennie? może w końcu sie uda. Powodzenia im życze :)
      James pociesza Elkę. Ciekawe czy sam wierzy w to co mówi. Ja się jej nie dziwie że się boi.
      Super rozdział :)

      Usuń
    2. Jo i Kendall. Nie Kate :p

      Usuń
  2. Wow... nie myślałam, że Alexa i Lily, aż tak się zaprzyjaźnią! Czy tylko mnie wydaje się to dziwne? o.O
    Elena na pewno da sobie radę. Choć myślę, że przyjdzie jej tylko na "chwilę" zastąpić szefową ;)
    Powodzenia dla Jo i Kendalla! Jak tylko zaczęłam doszłam do fragmentu w którym on i Jo zaczynają szaleć na kanapie, od razu pomyślałam, że urwiesz w najlepszym momencie! No cóż... miałam rację! Dycha moja! Huehue :D
    A Tobie Marlo, życzę powodzenia na zajęciach i więcej odpoczynku! Wyśpij się dobrze :)
    Super rozdział i już czekam na nn! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kendall mnie zdenerwował tym, że się dziwnie zaczął zachowywać w stosunku do Jo. Czyja wina, że ona poroniła? Jego wina. Mogliby spróbować in vitro :P Chociaż seksowanie się do skutku to niezły pomysł. Lily i Alexa się zaprzyjaźniły. mi to pasuje. Lepiej, że się dogadują. Niedługo to będą najlepsze przyjaciółki ? Carlitos mógłby się ubrać czasami. Może gdyby przyjechała Alexa z teściami to by nie przyjmował gości w samym ręczniku? Elena niech się tak nie cyka. Poradzi sobie z firmą, w razie czego reszta pracowników będzie jej pomagać :P Poza tym jest tam Marla jeszcze i też jej pomoże. Ale lepiej, by pani Lorenz przeżyła, bo fajna babka z niej. Wgl. Tylko w akapicie z Jamesem i Eleną nikt nie brał prysznica :D
    Swietny rozdział i czekam na nn :)
    P.S. "Wymaga ode nie czegoś więcej." Wtedy kiedy James i Elena rozmawiali :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Przespać się... Tak dobry pomysł Carlos. W sumie Elena nie mogła sie niczego innego spodziewać po Jamesie. Ale na pewno sobie poradzi. Dobrze że Jo wyjaśniła sb wszystko z Kendallem i mam nadzieje że bd mieć dziecko. Trzymam za nich w kciuki. Nie sadziłam że Lily i Alexa to bd takie bff.
    Super rozdział. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj Carlos się mocno zdziwił. W końcu to niecodzienna sytuacja. Dla niego jak najbardziej normalna. Kto by pomyślał, że tak to się jeszcze skończy. Kendall musisz teraz codziennie przykładać się huehue. A Elena da radę. Wierzę w nią, choć wolałabym, aby Lorenz nie umierała. Super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Carlosa dłużej tak nie zdzierżę. To jego coś może jeszcze kiedyś doprowadzić do tragedii. I postaram się jak najmniej używać tego słowa. Obiecuję. Kendall... powodzenia. Po prostu powodzenia. A na dłużej nie mam już czasu. Sorry. Rozdział świetny! czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hawaje zostały już tylko we wspomnieniach, ale Kendall nadal gryzie sytuacja z ciążą. W końcu Wam się uda, na pewno. Życzę szczęścia, tak jak i nowej przyjaciółce Alexy dobrze, że wszyscy Sobie wszystko wybaczają. Robi się z Nich wielka Rodzina, i tutaj wątek z Eleną. Może ta sytuacja trochę ją przerasta, ale mając przy Sobie Jamesa i Przyjaciół da radę. A Cassie na pewno z Nią wszystko wyjdzie w porządku! Rozdział bardzo fajny, czekam na następny :).

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział