sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 154

Przykra wieść o śmierci Lucy Stone szybko się rozeszła. Wśród jej rodziny z najbliższymi oraz jej fanami nastała żałoba. James nie spał przez ostatnie dwa dni. Wyglądał jak wrak człowieka. Zupełnie się zapuścił, nie zależało mu na niczym. Prawie nic nie jadł i nie pił. Carlos znów zaczął go natarczywie odwiedzać i się martwić. Wszystko wróciło nie do normy, znowu. Znowu to przeżywał. Coś w rodzaju de ja vu. Jednak dziś musiał wziąć się za siebie. Oporządził się w łazience. Ułożył fryzurę. Następnie ubrał się w przygotowany wcześniej czarny garnitur. Założył na nogi czarne pantofle, wziął bukiet kwiatów w rękę i wyszedł z mieszkania. Alexa i Carlos czekali na niego pod domem. Mieli go zabrać razem ze sobą na pogrzeb. Bez słowa otworzył tylne drzwi od samochodu. Państwo Pena spojrzało po sobie porozumiewawczym wzrokiem, a następnie wsiedli do auta.


Kościół pękał w szwach. Przyjechała jej cała najbliższa rodzina, dalsza również, znajomi ze szkoły, studiów, pracy, przyjaciele i w dodatku Diana i Jason z zespołu, który jeszcze niedawno jeszcze razem tworzyli. Odwołali koncert, aby móc przyjechać tu dzisiaj. James nie widział Eleny w kościele. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Spojrzał pytająco na Logana. Ten tylko wzruszył ramionami.
Na cmentarzu znów ponowiły się gorzkie płacze. Najgorzej przeżywała to matka Lucy. Żal było nawet na nią spojrzeć, ponieważ sam jej widok wzbudzał ból w sercu. James cały czas był otępiały. Nie miał sił na okazywanie swych uczuć. Wszystko to zalegało w nim, dusił emocje w środku sprawiając mu cierpienie. Ojciec Lucy położył mu rękę na ramieniu. Jej rodzice nadal myśleli, że byli razem, jednak nikt nie chciał mówić prawdy. Szatyn położył kwiaty na jej grobie, który następnie
został zniesiony w dół. Instynktownie podniósł głowę. Coś kazało mu spojrzeć się za siebie. Przy wejściu do cmentarza stała kobieta w czarnej sukience i płaszczu. Miała włosy koloru kasztanowego, lekko faliste. Wytężył wzrok. Poznawał rysy jej twarzy. To była Elena. Najwyraźniej znów nadeszła zmiana na stylizację. Kiedy zauważyła, że się na nią patrzy, zniknęła mu z oczu. Logan zauważył całą sytuację. Gdyby nie to. co się ostatnio wydarzyło, rzuciłby się na niego z pięściami, ponieważ jego kuzynka cierpiała przez niego, a nie zapowiada się żeby James chciał do niej wrócić. Zdał sobie sprawę, że życie zaskakuje w najmniej przewidzianych momentach.
James wrócił do domu sam. Nie chciał uczestniczyć w żadnej stypie. Wymknął się niepostrzeżony. Zmęczony usiadł na kanapie i pogłaskał Foxa, który wskoczył mu na kolanach. Teraz został mu tylko on. W przeciągu trzech dni stracił wszystko na czym mu najbardziej zależało. Nie chciał tak żyć, ale nie chciał znowu myśleć o jakichkolwiek próbach samobójczych. Obiecał to matce, przyjaciołom i Elenie, której już nie ma. Nie wiedział jednak jak znaleźć w sobie siłę, aby zacząć żyć od nowa.


Dwa miesiące później BTR spotkali się na konferencji prasowej związanej z wydaną ich nowo wydaną płytą. Zjechał się tłum reporterów i dziennikarzy. Ponoć chłopaki mają coś ważnego do powiedzenia co bardzo zainteresowało mediów. James, Carlos, Logan i Kendall usiedli na swoich miejscach. Gorączkowo popijali wodę z butelek jeszcze przed wystąpieniem. Zebrali się w sobie i dali znać, że są już gotowi. Rozjaśniło się światło, rozbłysły flesze, włączyły się dyktafony. Gustavo obserwował wszystko z boku. Nie mógł uwierzyć, że doczekał się tak przełomowego w ich karierze momentu. Po pytaniach od reporterów, Kendall spojrzał na swoich przyjaciół. Logan kiwnął głową dając mu znak, że to odpowiedni moment.
- Chciałbym wam coś ogłosić…- zaczął.- Big Time Rush ma za sobą owocne pięć lat ciężkiej pracy jak już sami wiecie. Udowodniliśmy już, że era boy bandów się nie zakończyła. Jednak życie stawia każdego w różnych sytuacjach. Z ciężkim sercem, w imieniu moim, moich przyjaciół i osób, które pomogły wykreować ten zespół jestem zmuszony powiedzieć, że rozwiązujemy band.- po tych słowach na sali powstało zamieszanie trudne do okiełznania. Pięć minut trwało uspokojenie zebranych, ponieważ Kendall miał jeszcze coś do powiedzenia.- Jednakże musicie pamiętać, że zawsze będziemy kochać swoich fanów. To dzięki nim tyle osiągnęliśmy. Dla nich też ruszamy w ostatnią trasę koncertową. Pytania?- tu znowu powstała fala chaosu.- Po kolei. Może pan?- wskazał palcem na mężczyznę.
- Czy rozwiązanie zespołu jest spowodowane tym, że ty i Logan poszerzycie wkrótce swoją rodzinę?
- Też.- odpowiedział blondyn.- Chcemy mieć czas dla swojej rodziny, która będzie potrzebowała naszej pomocy. Jednak nie jest to najważniejszy powód.
- Czy ma to coś wspólnego ze śmiercią waszej przyjaciółki?- zapytała kobieta z redakcji popularnej gazety. James wziął głębszy wdech. Spojrzał na Kendalla, a potem na tę kobietę.
- Tak.- odezwał się.- Lucy Stone była… bliską mi osobą. Nadal strasznie to przeżywam, dlatego po trasie koncertowej będę zmuszony wyjechać.
- Co dalej z wami będzie?
- Tego jeszcze nie wiem.- odpowiedział James.- Zobaczę jak potoczą się niektóre sprawy.
- Mogę wyznać, że zacznę kontynuować karierę aktorską. Jeszcze jednak nie mogę niczego więcej wyjawiać.- zaczął Logan.
- W dodatku jesteśmy już za starzy na boy band.- zażartował Carlos.
- A co z tobą, Kendall?- spytał reporter.- Słyszeliśmy o Hefforn Drive. Czy to prawda, że zamierzać zejść na ścieżkę solową?
- Oczywiście.- kiwnął głową.- Ale to za jakiś czas. Jednak z Dustinem mamy już załatwione to i owo.
- Czyli, że to już koniec Big Time Rush?- na to pytanie zapadła cisza. Przyjaciele spojrzeli po sobie nawiązując telepatyczne więzi. Blondyn uśmiechnął się.
- To, że nie ma Big Time Rush nie znaczy, że nie ma nas. Jesteśmy razem, ale oddzielnie. Zawsze zostaniemy przyjaciółmi, nic nas nie rozdzieli. Kto wie co zgotuje nam przyszłość? Tego nie wie nikt. Może nasze drogi znów się skrzyżują?
- Dziękujemy, że się tu zgromadziliście.- powiedział Carlos.- To już koniec konferencji. Jeśli chcecie zapytać o szczegóły, proszę zgłosić się do naszego menagera Gustavo Rocque’a. Jeszcze raz dziękujemy.- wstali i ukłonili się. Zeszli z podestu i wyszli do innego pomieszczenia. Ich szef został oblężony mikrofonami co pozwoliło odciągnąć od nich uwagę.


Carlos zasunął zamek. Wziął walizkę pod pachę i ostrożnie zszedł nią ze schodów. Kto by pomyślał, że doczeka się takiego momentu. James na dole pakował resztę swoich rzeczy. Latynos położył bagaż obok niego.
- To już ostatnia.- oznajmił mu z bólem. Nadal nie mógł się pogodzić z tym, że James wyjeżdża na drugi kraniec Ameryki, do swojego rodzinnego domu. Tam gdzie wszystko się zaczęło, do Minnesoty.
- Dzięki Carlito, że mi pomagasz.- wymusił uśmiech na swojej twarzy.
- Rozumiem, że chcesz zacząć wszystko od nowa, pozbierać myśli… Ale musisz się wyprowadzać?
- Muszę. Ten dom, to miasto, wszystko… ma za dużo złych wspomnień. Wychodzę przed dom i widzę tam Lucy, która patrzy na mnie oraz żegna się ze mną. Minęło tyle czasu i jeśli mam żyć szczęśliwie to nie tutaj. Dla mnie to też trudne, że was zostawiam. Jeśli jednak chcesz żebym doszczętnie nie zwariował to muszę to zrobić. Psycholog powiedział, że to będzie najlepsze rozwiązanie.
- Tutaj jesteś.- do mieszkania weszła Alexa i Camille.- Przyszłyśmy się pożegnać z tobą. Będę tęsknić.- blondynka przytuliła się do Jamesa z wilgotnymi oczami.
- Mnie też będzie ciebie brakowało. I ciebie też Camille.- dziewczyna nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Wydawałoby się, że jeszcze tak nie dawno mieszkali w wszyscy razem pod jednym dachem w Palmwoods. Jak krzyczy na niego, że jest egocentryczną świnią… jak knuje spisek żeby go zmienić. Jak prosi o pomoc Marlę, w której się zakochuje. Tyle wspólnych chwil przeleciało przez jego myśli, a teraz to wszystko się zmieniło. Wszystko jest zupełnie inne.- Dobra. Na mnie już czas. Carlos, zabierz Foxa do samochodu, bo gdzieś się na dworze jeszcze błąka.- chłopak kiwnął głową i wyszedł.
James przekręcił klucz w zamku. Westchnął ciężko. Już nigdy nie wróci do tego domu. Tyle wspomnień zostawia za tymi drzwiami. Jeszcze nie wiedział co ma zrobić z tym domem. Wynająć czy sprzedać… Carlos mówił żeby go zostawić. Nie miał głowy do nieruchomości, więc się go posłuchał. Oddał Carlosowi klucze do jego dyspozycji. Wkrótce się zastanowi co zrobić z tym mieszkaniem.


Zanim pojechali na lotnisko, Carlos zawiózł go w jeszcze jedno miejsce. Nie raz już o tym rozmawiali, ale nie mógł teraz tak po prostu odejść bez ostatniego pożegnania. Zaparkowali pod domem Hendersonów. Zanim weszli do środka, Lily pomachała mu. W środku byli Logan, Marla i Kendall. Jo była u lekarza. Na szczęście żegnał się z nią wcześniej. Rozejrzał się jeszcze raz po mieszkaniu szukając pewnej osoby. Od dnia pogrzebu, nie widział Eleny ani razu. Unikała go jak ognia. Doskonale to rozumiał, jednak chciał przynajmniej się z nią pożegnać. Marla podniosła się z fotela. Miała już wyraźnie zaokrąglony brzuch. Gdy go zobaczyła, łzy napłynęły jej do oczu. Przytuliła go mocno do siebie. Potem oderwała się od niego patrząc mu prosto w zielono-brązowe tęczówki.
- Będzie mi cię brakować…- powiedziała załamanym głosem.
- Nie płacz, Marls.- otarł jej łzę z policzka.- Nie znikam na zawsze.
- Będziesz daleko stąd. Tysiące kilometrów stąd. Lecisz przecież do Włoch.
- Do mojego kochanego wujostwa we Włoszech, ale potem jak się okaże do Minnesoty.- wyjaśnił.- Zawsze będę o tobie myśleć. I nie denerwuj się, bo zaszkodzisz dziecku.- spojrzał na jej brzuch i się uśmiechnął.- Może jak was odwiedzę, będzie już chodziło. Nie będzie pamiętało wujka Jamesa.
- Ja zawsze przypomnę.- pociągnęła nosem.- Powiem o wujku Jamesie, który go kiedyś odwiedzi.
- Bo odwiedzę.- pogładził ją po włosach.- Jesteś dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałem. Wiesz o tym dobrze, prawda? Kocham cię.
- Ja też cię kocham, Jamie.- uśmiechnęła się przez łzy. James spojrzał na Carlosa, który nie wytrzymał. Miał zaczerwienione oczy. Powstrzymywał się żeby nie wybuchnąć.
- Carlito… proszę, bo zaraz ja się rozpłaczę, a to wtedy będzie tragedia.- powiedział z coraz bardziej łamiącym się głosem. Chciał obrócić wszystko w żart, ale patrząc na jego rozpaczliwy wyraz twarzy, jego serce miękło.- Co wy ze mną robicie.- otarł oczy. - Nienawidzę was za to…
- Chodź tu, bekso.- uścisnął go Kendall.- Dbaj o siebie, stary. Zasługujesz w końcu, abyś był szczęśliwy. Skoro nie udało ci się tutaj, to rozumiem.- przycisnął go mocniej do siebie klepiąc po plecach.- Wiedz jednak, że już czuję tę pustkę.
- Ja też już za wami tęsknię.- odkleili się od siebie. James spojrzał na Logana, który czekał na swoją kolej.- Logan… przepraszam.
- Jakoś to zniesie.- odpowiedział.- Ale teraz nie potrafię się gniewać na ciebie. Chodź tutaj.- rozłożył ręce. Szatyn uściskał go czując gulę w swoim gardle. Nie chciał stąd wyjeżdżać, ale musiał. Nie widział innego rozwiązania żeby nie zwariować.- Masz pisać do nas, rozumiesz?
- Będę…- przyrzekł.
- Gdy wrócisz już do Minnesoty to pozdrów od nas naszych znajomych.- szatyn kiwnął głową.- Ah, James… tyle lat spędzonych razem. Tyle przygód i wspomnień…- zadrżał mu głos.
- Nie mów tak jakbyśmy się więcej nie zobaczyli, Loggie. Kiedy tylko będę mógł, odwiedzę was wszystkich. Masz dbać o żonę i dziecko, tatusiu.- uśmiechnął się.- Już ja się wszystkiego dowiem.
- Dobrze.- westchnął.
- Na mnie już czas. Mam samolot za pół godziny.- poinformował.
- Jedziemy z tobą.- oznajmił Kendall.
- Przecież mówiłem, że nie chcę was widzieć na lotnisku, bo się rozkleję.
- Nie przyjmujemy sprzeciwu.- założył ręce Logan.- To co? Jedziemy?


Cała piątka znajdowała się teraz na lotnisku. Lotnisko było prawie puste. Przez to nawet pojedyncze słowo dawało echo po wielkiej białej hali. Z głośników wydobyła informacja o locie do Włoch za niecałe dwadzieścia minut. James ścisnął w ręce dwie wielkie, czarne walizki. Marla rozejrzała się po jasnym wnętrzu lotniska. Następnie jej wzrok pokierował się na białą koszulę Jamesa. Spojrzała na nich wszystkich i wybuchła płaczem zwracając na siebie uwagę wszystkich ludzi.
- Hej? Co się stało?- objął ją w pasie Logan tuląc do siebie.
- To wszystko tak znajomo mi wygląda. Jak scena z Worldwide…- otarła łzę.
- W sumie racja.- westchnął Kendall patrząc na Jamesa. Ten wpadł na pomysł.
- Mamy czas, przyjaciele.- uśmiechnął się szatyn.- Zaśpiewajmy to jeszcze raz.- reszta przytaknęła. James złapał Marlę za rękę.- Wait a minute before you tell me how was your day? ‘Cause I been missing.
- You by my side, yeah.- zanucił Kendall. Kiedy tak śpiewali reszta ludzi zaczęła im się przysłuchiwać z uśmiechami na twarzy. Marli serce miękło pod wpływem ich głosów. Po tym jak skończyli, rozniosły się gromkie brawa. James po raz ostatni przytuliła dziewczynę do siebie.
- Gdziekolwiek bym był, zawsze będę myśleć o was.- wyszeptał jej na ucho.
- My też…
James ścisnął mocno uchwyty na swoich walizkach i poszedł do barierki. Zatrzymał się przed nią, aby im pomachać. Po chwili zniknął za wejściem na pas lotniczy. Przeszli do okna, aby obserwować to całe zdarzenie. Ich przyjaciel właśnie przekraczał wejście do samolotu. Stąd było słychać rozgrzewające się silniki. We czwórkę patrzyli jak powietrzna maszyna wzbija się w powietrze, a potem na niebie robi się coraz mniejsza.




Koniec…

___________________________________________________


No i nadszedł ten czas kiedy muszę to powiedzieć. Jest to dla mnie ciężkie, a z tą częścią wiążę najwięcej wspomnień. Jest mi przykro oznajmiać, że to już jest koniec. Koniec... części trzeciej bloga Big Time Tragedy, ale nie całego bloga. E-e! Owszem napisałam, że zbliża się koniec. Ale nie koniec bloga tylko części. Gdzie konktetnie napisałam, że bloga? Wiem, taki troll, ale to była bardziej niespodzianka. Mam nadzieję, że się cieszycie, ponieważ bloga chcę zakończyć mając rozdziałów 200. Więc jeszcze troszkę :D Teraz mała przerwa dla bloga. Oficjalne otwarcie 1 lipca. Od razu uprzedzę, że pod koniec miesiąca będzie taki dzień kiedy nie wejdziecie na bloga, bo go zamknę z powodów robotniczych. Ostatnia metamorfoza przed nami. Wyrażcie siebie w komentarzu i do lipca mordeczki :*
Na koniec gif pasujący do ostatniego akapitu :P


PS Jeśli myślicie, że nie wytrzymacie tak "długiej" przerwy to przypominam, że w karcie na górze zawsze są zakładki z dwoma moimi innymi blogami :) Nie pogniewam się gdy wpadniecie hueheu :D

13 komentarzy:

  1. Mówiłam, że będzie depresja... Kurde, mam dziwne wrażenie, że Lucy zabiła się przez Elenę, chociaż ta zjawiła się długo po ich rozstaniu. Kurde, może słusznie porównuję ich do Scotta i Allison, Chociaż Allison została zabita przez Oni... Zerwali, ale wciąż się kochali. A Scott na poważnie zbliżył się do Kiry dopiero długo po śmierci Allison. A ona zbliżała się do Isaaca, ale... Dobra, nie ważne. Teraz bez przerwy o tym myślę. A teraz wracam do czytania, bo przeczytałam dopiero pierwszy przedział. Ten króciutki. No, przynajmniej James sie ogarnął. Podobał mi się ten teks o erze Boysbandów. Nie wiem, czemu, ale mam wrażenie, że w tej częsci ich drogi zaczynają sie rozchodzić. Mam tylko takie wrażenie, jakby jednym głosem powiedzieli "Pora od siebie odpocząć, każdy idzie w swoją stronę". Bo to tak wygląda z mojej strony, a teraz wybacz nieskładność, bo po AN nie mogę się skupić. Nie koniec częsci, tylko Bloga? Wiedziałam, że coś jest nie tak z tym "Koniec", nawet zaczęłam podejrzewać, że to fioletowe trzecie coś będzie miało te 200 rozdziałów, a tu proszę... Ładnie to tak? Rozdział świetny! czekam na nn(będzie, co nie?)! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że będzie następny. Kontynuacja wraz z lipcem :p Tymczasem przerwa

      Usuń
  2. O kurde. Przygotowywałam się na długi kom , poniewaz wypadałoby napisać coś więcej na koniec. Trollu ty no lofciam cię. Smutny jest ten rozdział. James ma znów problemy zdrowotne i musi wyjechać. Na ile? Spakowal wszystkie rzeczy i oddał dom. Na stałe? I jak często chce odwiedzać friendów? To ciężkie tak daleko. Btr się rozpadło. Jeszcze tego brakowało. To nie był happy end. Pożegnanie Marli i Jamesa było takie szczególne. Wiąże ich silna więź. Zajebisty rozdział. Dobrze że nie muszę pisać TO JUŻ KONIEC.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę dodać, że prawie...Prawie(!) się popłakałam. Tak tylko zaszkliły się paczadła. Nic wiecej :)

      Usuń
  3. To było piękne <3. Przez prawie cały czas płakałam. I jeszcze jak zaśpiewali na lotnisku Worldwide to już po prostu *.*. Ale ciesze sie że nie kończysz bloga, ty trollu :D.
    James wyjeżdża? Spodziewałam sie tego. Nie mógłby tu zostać bo zapewne nie wytrzymałby. Jest mi go żal ale jestem też wkurzona za tą krzywa akcje na cmentarzu. Mógł podejść do Eleny i ja przeprosić. Uważam iż należało jej sie to po tym wszystkim... No ale dobra, moge mu wybaczyć, zwlaszcza że był w szoku i nieotrząśniety natłokiem wydarzeń... To pożegnanie takie wzruszające... I jeszcze to ogłoszenie rozwiązania BTR, omg.
    Jedno z najlepszych opowiadań jakie w życiu czytałam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi niesamowicie miło czytać takie słowa. Czuję się doceniona.
      Ja sama płakałam pisząc ten rozdział :p

      Usuń
  4. Jeju... dlaczego ja myślałam, że to koniec bloga? :o
    James... Boże, miałam nadzieję, że mimo wszystko jakoś się dogadasz z Eleną i że może ona Cię jakoś wesprze, ale teraz... sama nie wiem co myśleć. Szkoda BTR, ale ich decyzja jest chyba zrozumiała. Zastanawiam się, czym nas zaskoczysz w następnej części. No nic... zostaje pożyczyć wszystkiego dobrego i mieć nadzieję, że w kolejnej części, wszyscy, ułożą sobie życie i będą szczęśliwi. Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Troll z Ciebie :D Wgl. Patrzę sobie i nie ma mojego komentarza pod 153,a komentowałam. Nienawidzę tego. Czy tylko ja nie potrafię płakać? Ja się śmiałam, bo w tle muzyczka z The Sims 3, a oni się żegnają. James wracaj do nich! Jak Schmidtowie i Hendersonowie będą mieli dzieci to może chłopiec James, a dziewczynka Jamie? Żartuję :P Czyli to koniec Jeleny? James = forever alone :P Koniec BTR, koniec Big Time Tragedy, koniec Jucy, koniec Jeleny... Będzie 200 rozdziałów :) Lipiec będzie za chwilę. Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. TYLE JUŻ TU LUDZIUF?! KLEPIEM JA!!!! wrócę potem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a więc jestem. KOBIETO! w 80% mnie strollowałaś. To 20% nie wierzyło w to że to koniec. To 20% myślało racjonalnie a to 80 po prostu jest głupie i tyle. Teraz nawet nie wiesz jaką ulgę czuję gdy na 100% wiem że 1 lipca przeczytam kolejny rozdział. Cudownie <3! :*****
      Ten rozdział był smutny... Ach... weź miałem wilgotne oczy ALE NIE PŁAKAŁEM! wgl to cienias ze mnie... Grrr! CO TY ZE MNĄ ROBISZ KUTFA?! ;p
      Jak śpiewali Worldwide to mnie ciary przeszły^^ Uwielbiam ta piosenkę :)
      Czemu Lucy jest/była tak bardzo podobna do Mony z PLL? Czytając o pogrzebie Luśki widziałem sceny z pogrzebu Mony któy nie był jej pogrzebem bo nie było ciała :D I tam też mama najbardziej cierpiała... W sumie... mama zawsze bd najbardziej cierpieć po stracie dziecka...
      James pozegnał sie ze wszystkimi tylko nie z Elką... Chciał ale ona nie... No cóż... Kiedyś bd musieli sie spotkać. Może... MOŻE jeszcze cos miedzy nimi będzie...
      Ten rozdział byl genialny. ZNAKOMITY!!!! MEGA ZAJEBISTY WYKURWISTY W CHUJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      tyle emocji... A te ich pożegnania wgl takie kochane :)
      ach... jak dobrze że bd kolejna część bo czuję cholerny niedosyt. CHCĘ WIĘCEJ!
      Nie wiem co tu jeszcze pisać.. Jak mi coś przyjdzie do głowy to dopiszę ;p
      jeszcze raz genialny rozdział ^^
      Twórz te zmiany twórz. Jak wrócimy to bd tak świeżo :D
      Do kolejnego rozdzialicha :)

      Usuń
  7. Ja też klepię :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że ostatnio mnie nie było, ale byłam odcięta od świata. Ale już jestem i nie wiesz nawet jak się cieszę, że blog dalej bd funkcjonował! Na początku było mi smutno gdy czytałam rozdział. Happy endu nie było. To jedyna część gdzie nie było szczęśliwego zakończenia i to było fajne. Zobaczymy co będzie w nn części. Już nie mogę się doczekać mowych wątków i wyglądu bloga. Żal mi Jamesa. To jest takie dziwne. Pamiętam pierwsze rozdziały tego bloga i nugdy bym się nie spodziewała, że to wszystko doporwadzi do tego. Wspaniały rozdział !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń
  8. Nienawidzę cię! Ja tu już przeżywałam że to koniec bloga a ty nagle piszesz że tylko trzeciej części. Nie powiem, jest to bardzo miła niespodzianka.
    Ten rozdział był mega. Kiedy go czytałam łzy napływały mi do oczu. No po prostu piękne. Ta scena przypominająca tą z Worldwide i te wszystkie pożegnania. Nadal jestem w szoku i mam ogromny mętlik w głowie.
    Nie wiem co jeszcze powiedzieć.
    Jeszcze raz: rozdział jest po prostu asdfghjklasfhbfhjsmxbjsjbsbs i nikt by lepiej go nie napisał. Już nie mogę się doczekać 1 lipca. Coś czuję że to będzie miazga. Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział