Marla wróciła do domu. Rzuciła marynarkę na oparcie
krzesła. Poszła do kuchni napić się wody. Następnie usiadła w salonie na
kanapie i jak szybko na niej spoczęła, tak szybko się z niej podniosła bowiem
zauważyła, że coś leży na podłodze. Zmarszczyła brwi.
- Loooogaaaaan!- wrzasnęła.
- Czegoooo?- spytał z góry.
- Złaź mi tu natychmiast!
- Ubieram się!- poinformował ją.
- Nie obchodzi mnie to!- tupnęła nogą.- Masz się
pojawić w salonie natychmiast!
- Jak chcesz!- po chwili brunet zszedł na dół w samych
bokserkach.- Trzeba było powiedzieć, ze się już za mną stęskniłaś.- uśmiechnął
się i chciał ją pocałować, jednak odsunęła się od niego. Logan zaskoczony
podniósł brwi.- Co się dzieje?
- Co to jest?- wskazała palcem na to co leżało na
podłodze pod stołem. Brunet schylił się i wyszczerzył.
- Skarpetki.- podniósł je.- Wszędzie ich szukałem.
- Co twoje brudne skarpety leżą pod naszym stołem?!
- Oj przepraszam. Nie są brudne. Godzinę miałem je na
stopach. I nie krzycz na mnie. Raz mi się zdarzyło, a ty już we wrzask. Co się
z tobą dzieje?
- Co? Ty się pytasz co się ze mną dzieje?! Czyli
uważasz, że to normalne orzeźwić sobie stopy ściągając skarpety i rzucić je pod
stół?
- Miałem je zabrać, ale zapomniałem.- rozłożył ręce.-
Ostatnio jesteś jakaś nakręcona!- spojrzał na swój zegarek, który dostał od
niej w prezencie.- No tak… siedemnasty. Wybacz.- ukłonił się nonszalancko i
odszedł. Zdenerwowany wrócił na górę.
- To nie jest wina okresu.- powiedziała już sama do
siebie. Usiadła, aby ochłonąć.