Punkt
siódma, Marla wstała ospale z łóżka. Czuła, że do pełni szczęścia potrzebuje
jeszcze z godziny snu. Wstała jednak, bo musiała się przyszykować, aby pożegnać
Camille. Czuła, że bez niej poczuje się taka samotna, bo nie będzie mogła
pogadać o babskich sprawach. Na szczęście jest jeszcze Jo, ale ona wkrótce
będzie zajęta rolą w filmie i od rana do wieczora będzie na planie. A tak prócz
chłopaków nikogo nie znała, ale na razie nie czuła, że doskwiera ją samotność.
Zrobiła z siebie straszydło jak co dzień i poszła do Camille. Na miejscu był
już Logan. Siedział przy jej walizkach. Oczy miał lekko podkrążone. Być może
pił coś innego niż koktajle tamtego wieczora lub tak jak ona, nie wyspał się.
-
Hej. I jak tam? Jesteś gotowa?- spytał swoją dziewczynę.
-
Czy gotowa? No jasne! Wstałam już o szóstej.- ta była w odwrotnym nastroju od
reszty, pełna wigoru.- Loguś, nie smuć się tak. Możemy kontaktować się prze
Internet.- przytuliła go.
-
Ach… na pewno nie jechać z tobą?
-
Nie.- powiedziała stanowczo i wstała.- Chodźcie ze mną do holu.
Reszta
czekała na Camille w korytarzu robiąc lekki tłok. Nawet ogrodnik przyszedł ją
pożegnać. Każdy z osobna pożegnał się z nią. W końcu Camille podeszła do Marli.
-
Powodzenia na występie i pamiętaj co musisz dzisiaj zrobić.- wyszeptała jej.
-
Zrobię to. I szkoda, że cię nie będzie. Tę piosenkę zaśpiewam dla ciebie.-
przytuliły się. Camille pożegnała się czule z Loganem, a następnie wsiadła w
taksówkę i pojechała.
-
Muszę się jeszcze z tym przespać.- otępiały Logan wrócił na górę tak samo jak
reszta. Marla została i usiadła przy stoliku. Do niej dosiadł się Kendall.
-
Ile jeszcze będziesz z tym zwlekała? Wiesz jak fatalnie się z tym czuję?
-
Zaufaj mi. Dowie się dzisiaj.
-
Dobra, ale pamiętaj, że gdyby plan zmienienia Jamesa ci się nie udał to bym sam
dawno mu o tym powiedział, choć i to uważam za niestosowne.- chciał już wstać
kiedy nagle sobie coś przypomniał.- Mogę cię o coś zapytać?
-
O co tylko chcesz…
-
Czy ty naprawdę kochasz Jamesa czy tylko udajesz? Sorry za takie pytanie, ale
martwię się o niego.
-
Tak.- odpowiedziała jednym słowem.
-
Ok…- wstał i poszedł.
-
Chyba…- dodała mówiąc już sama do siebie.
Marla
poszła do miasta poszukać jakiejś ładnej kreacji na dzisiejsze popołudnie. Szła
ulicą szukając czegoś po wystawie. Wiedziała, że musi znaleźć coś co powali
wszystkich na kolana. Zajrzała do dwóch butików, ale nic ciekawego nie
znalazła. W jednym sklepie była fajna sukienka, lecz nie w jej rozmiarze. Była
za duża. Czasami była zła, że jest taka szczupła. Nareszcie znalazła odpowiedni
butik na końcu drogi. Weszła do niego. Przegrzebała wszystkie wieszaki aż
natrafiła na cudowną sukienkę. Nie była prosta ani elegancka. Pośrednia, w sam
raz. Trzymała w ręce sukienkę na ramiączkach w kolorze mięty. Jej góra aż do
talii była koronkowa, a dół zwiewny, zakrywający lekko kolana. Biegiem zdjęła
ją z wieszaka i poszła ją przymierzyć. Leżała idealnie. W myślach układała jak
będzie komponować się z reszta stylizacji. Widziała tę sukienkę z średniej
wysokości szpilkami, złotymi dodatkami i dziewczęcą kurteczką. Pomyślała o
drobnym zakręceniu loków oraz idealnym makijażu. Tak już widziała się na
scenie. Bez zastanowienia kupiła ją i szczęśliwa wróciła do Palmwoods.
Na
obiad usmażyła sobie naleśniki. Usiadła z nimi do stołu rozmyślając jak
powiedzieć prawdę Jamesowi.
Tymczasem
Logan i James wrócili do mieszkania. Po Kendallu ani Carlosie nie było ani
śladu. Pomyśleli, że teraz zaczną się przygotowywać, bo potem ustawi się
kolejka do łazienki, a występ zaczynał się za półtorej godziny.
-
Logan! Posuń się! Muszę ułożyć włosy.- pchnął go tak, że zajął całe miejsce
przy lustrze.
- Zwariowałeś? Wystarczyło poprosić. .
-
Proszę, abyś stąd poszedł. Chcę wyglądać bosko przy mojej dziewczynie.- mrugnął
do niego.
-
Dobra przestań!- wyszedł Logan.
-
Co przestań?- wyszedł za nim trzymając w ręce swój ulubiony grzebień.- Coś ci
się nie podoba?
W
tej samej chwili Marla postanowiła pójść do Jamesa i wyjawić mu prawdę. Chciała
już zapukać ustawione cztery razy gdy usłyszała zza drzwi, że James krzyczy.
Postanowiła przysłuchać się temu, ale od strony korytarza.
-
Spytałem czy ci się coś nie podoba!- powtórzył James.
-
Skończ to i to natychmiast! Wiesz o co mi chodzi. O ten głupi zakład!
-
A co? Boisz się, że go przegrasz?- Marla niezbyt łapała o co w tym chodzi.
-
James! Tego zakładu nie było! Ty sobie coś uroiłeś! Duma nie pozwala ci się z
tym pogodzić! Musisz ją oszukiwać?
-
Ja jej nie oszukuję.- powiedział głosem małego irytującego chłopca.- Trzeba
było mnie nie podpuszczać, a teraz już za późno.
-
Nie, nie! Powiedz jej to albo ja jej to powiem.
-
Niby co jej powiesz?- założył ręce.
-
Prawdę! Powiem, że chodzisz z Marlą tylko po to, aby udowodnić światu, że
możesz się zmienić. Ale twoje przyrzeczenie jest nic nie warte!- Logan machnął
ręką.- Od początku chodziło ci o jedno!- Marla gdy to usłyszała, dostała cios
prosto w serce. Poczuła się oszukana i upokorzona. Czuła się źle z tym, że ich
oszukiwała, a okazało się, że oni są jeszcze gorsi! Łzy napłynęły jej do oczu i
biegiem wróciła do swojego mieszkania. Jednakże kłótnia trwała dalej.
-
Co?- powiedział James.- Ty chyba źle mnie zrozumiałeś.- uspokoił się.
-
No to o co chodzi? Oświeć mnie, bo czegoś tu nie ogarniam.
-
Ja się tylko z tobą droczę. Zresztą wczoraj też. Ja z początku chciałem… taki
miałem plan. Taki jak mówiłeś. Chciałem ci to udowodnić, ale im dłużej czasu
spędziłem z nią tym bardziej zaczęło do mnie docierać, że nie mogę jej tego
zrobić. Dotarło do mnie już tego dnia jak wpadła do fontanny. Poczułem się
winny może nie za to, że tak się stało, ale że ogólnie chcę ją wykorzystać, a
ona wtedy wydała mi się taka krucha…- usiadł. Logan nie odezwał się. Słuchał go
ze skupieniem.- Faktycznie na początku myślałem, że ona nie jest dla mnie. Może
nie jest piękna, ale gdy zobaczyłem jej oczy, usłyszałem jak śpiewa… uchodziło
z tego coś pięknego i cała reszta jej wyglądu nagle się nie liczyła.
Dostrzegłem jaka jest wyjątkowa i że popełniam błąd. Dlatego tak się droczę,
aby się nie wydało, bo nie chciałem stracić twarzy w twoich oczach.
-
Nie straciłeś twarzy i nie stracisz.- Logan wiedział, że kumpel mówi prawdę.
Widział to.- Zapomnijmy o tym co było na początku. Też to po części była moja
wina. Też powinienem cię przeprosić. Po tym co powiedziałem zaczynam wierzyć,
że się zmieniłeś. W końcu dostrzegłeś w jakieś dziewczynie to coś i to jest
najważniejsze. Cieszę się, że sprawa się wyjaśniła. Zapomnijmy o tym.- poklepał
go po ramieniu.- Powinieneś jej powiedzieć, co do niej czujesz i powiedz jej,
że jest piękna i wyjątkowa dla ciebie. A wiesz jak?
-
Jak?
-
Po występie zaśpiewasz jej piosenkę.
-
To nie jest głupi pomysł.
-
Ale na razie chodźmy się oporządzić.
-
No witam Panów!- do mieszkania wszedł Carlos, a za nim Kendall.- Gotowi na
show?
-
Jeszcze nie.- odpowiedzieli jednym głosem.
-
No to do roboty!
Marla
leżała na kanapie ściskając poduszkę, która była mokra od łez. Ściskało ją
serce, bo dwóch chłopaków, których lubiła najbardziej zrobili jej krzywdę. Jej
ukryta tożsamość to była błahostka w porównaniu z tym czymś. Nie czuła się
oczywiście niewinna. Nie wiedziała co teraz zrobić. Nie miała już ochoty
wystąpić z nimi. Wstała z kanapy oglądając ostatnie przygotowania sceny na
placu przed hotelem. Obsługa ustawiała krzesła. Jedyne czego chciała to zaszyć
się tutaj, aby nikt jej nie przeszkadzał w rozpaczaniu. Pomimo to była kobietą
silną i nie chciała tak tego zostawić. Poddać się. Otarła łzy i postanowiła
pokazać wszystkim na co ją stać, na co stać Brytyjkę- kobietę z klasą. Nie
będzie chowała się w ciemny kąt, wprost odwrotnie. James będzie żałował, że tak z
nią pograł. Poszła do łazienki. Wzięła ciepły prysznic, a następnie wysuszyła
włosy, aby ułożyć fryzurę, którą sobie wcześniej zaplanowała. Umalowała się i
ubrała w sukienkę. Teraz nie chciała wyjawić im prawdy, pokaże im się taka na
scenie. Czuła się zdeterminowana. Była już gotowa, a do występu było pół
godziny. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-
Kto tam?- zamknęła po cichu drzwi na zamek.
-
To ja, James. Wychodzisz już? Miałaś być gotowa.
-
Tak, jestem! Ale jestem w łazience, boli mnie brzuch!- poszła do łazienki, aby
poniosło się dobre echo i uwierzył, że tam jest.
-
No i co teraz? Może otworzysz drzwi?
-
Nie mogę! Utknęłam w łazience. Chyba się czymś zatrułam. Rano zjadłam coś
nieświeżego. Uch!- udała.
-
Ale przecież musisz zaśpiewać!
-
No tak, ale przecież najpierw musicie zaśpiewać pięć swoich piosenek… dopiero
później jestem ja.
-
Obiecujesz, że do tego czasu zdążysz się wyrobić?
-
Taaaaaak!
-
Dobra, to powiem Gustavo i chłopakom. Na razie!- poszedł. Jej plan idzie
zgodnie z planem. Zasłoniła żaluzje, aby nie było widać jej w oknie. Po chwili
widziała jak chłopaki wchodzą za kulisy i rozmawiają z Gustavo. Mężczyzna
zaczął machać coś ręką, a oni gdzieś poszli. Powoli zaczęli schodzić się ludzie
i zajmować miejsca. Kiedy były już zajęte, Gustavo przywitał zgromadzonych, a
BTR wyszło na scenę. Zaczęli śpiewać pierwszą piosenkę. W pierwszym rzędzie
siedzieli ludzie w garniturach, tzw. Szychy show biznesu. Gdzieś po bokach
kręciły się media i grupa wiernych fanek, które przechwyciły informacje o
występie zespołu. Niebo robiło się już pomarańczowe. Kiedy chłopaki kończyli
czwartą piosenkę, zjechała na dół niepostrzeżenie. Kiedy byli na dole, śpiewali
już piątą piosenkę. Oświetlenie rozjaśniło się ze względu na niebo, słońce
zachodziło. Marla weszła za kulisy gdzie czekał na nią zły Gustavo.
-
No Trójka! Masz szczęście, że się wyrobiłaś, bo zaraz wchodzisz!
-
Przepraszam. Miałam kłopoty.
-
Słyszałem! – po dwóch minutach piosenka umilkła.
-
A teraz chcieliśmy zaśpiewać naszą nową piosenkę!- powiedział do mikrofonu
Kendall.- Wykonamy ją razem z finalistką konkursu muzycznego obwołanego przez
prezesa Pana Arthura Griffina. Powitajmy na scenę Marlę Steward!- muzyka
zaczęła grać, widownia klaskała.
Marla
wyczuła odpowiedni moment i weszła na scenę gdzie przywitało ją mnóstwo ludzi.
Zaczęła śpiewać już przy ostatnim stopniu, a wtedy każdy mógł ją zobaczyć w
całości. Chłopaki śpiewali w tle. James odwrócił się, aby ja zobaczyć i nie
mógł uwierzyć własnym oczom. Dobrze, że to nie była jego kolej na zwrotkę, bo
głos na chwilę mu zadrżał. Obok niego stała dziewczyna tak piękna, patrzyła na
niego, lecz nie z uśmiechem jaki zawsze gościł na jej twarzy, ale ze złością i
ogniem w oczach. Logan na jej widok miał oczy wielkości spodka od talerza do
kawy, a Carlos jak to Carlos zaczął się uśmiechać. Tylko Kendall zachował zimną
krew. Wkrótce chłopaki ogarnęli się i dokończyli wspólną piosenkę z Marlą. Gdy
skończyli, Marla przyłożyła bliżej usta do mikrofonu i powiedziała: Dziękuję. Ukłoniła się, a następnie nie
patrząc na kolegów chciała opuścić scenę.
-
Zaczekaj!- powiedział do mikrofonu James. Marla odwróciła się do niego.- Usiądź
na widowni. Mam dla ciebie niespodziankę.- Marla zeszła ze sceny nie wiedząc o
co chodzi. Usiadła na wolnym krzesełku, które James zarezerwował dla niej.- Tę
piosenkę pragniemy, pragnę zadedykować naszej finalistce.- Gustavo, który nie
wiedział o co chodzi, zezłościł się, bo nie było tej piosenki w planach. Nic
nie mógł już zrobić, ale zdenerwował się. Chłopaki zaczęli śpiewać piosenkę Crazy for you.
-
No matter what you do, you look beautiful…- śpiewał James wskazując palcem na
Marlę. Dziewczyna po tych słowach wstała i wyszła, co poruszyło go. Widział
tylko łzy na jej twarzy, nie wiedział czy zrobił coś źle. Nie takiej reakcji
się spodziewał. Gdy skończyli grać, widownia oszalała. Chłopaki zeszli ze sceny
kończąc występ. Goście rozeszli się, a ważni ludzie z pierwszego rzędu czekali
na Gustavo, który był zajęty wrzeszczeniem na pieski, które nie uzgodniły z nim
zaśpiewania tej piosenki, ale oni go nie słuchali i poszli dalej. Gustavo
wrócił do gości.
Tymczasem
chłopaki chcieli odnaleźć Marlę.
-
Widzieliście ją?- zapytał James.- Jak to jest możliwe?
-
Nie wytłumaczyła ci?- zmarszczył brwi Kendall. Zgodnie z umową powinna im
wyjawić prawdę.
-
Ale co? Dlaczego poszła?- chłopaki weszli razem do windy i poszli pod jej
drzwi. Nie musieli pukać. Drzwi były uchylone, najwyraźniej wiedziała, że
przyjdziemy. Weszli do środka.
Marla
stała w salonie z założonymi rękami patrzyła na nich ze złością.
-
Marla?- podszedł do niej James.- Jak ty pięknie wyglądasz.- chciał dotknąć jej
twarzy, ale odsunęła się.
-
Nie dotykaj mnie! Nie chce cię znać!- warknęła do niego.- A ciebie widzieć!-
spojrzała na Logana.- Oboje jesteście siebie warci. Słyszałam waszą rozmowę, o
tym waszym zakładzie!
-
Słyszałaś? – powtórzył pod nosem Logan.
-
Jaki zakład? O co tu chodzi!- złapał się za głowę Carlos.- Ja chyba wyjdę. To
nie moja sprawa.
-
Nie Carlos!- zatrzymała go dziewczyna.- I tak będziesz się musiał dowiedzieć.
Otóż James założył się z Loganem o mnie! James dla wygrania zakładu chciał mnie
wykorzystać. Udawał, że mnie kocha! Zresztą co tu mam tłumaczyć. Może James wam
wytłumaczy.
-
Czy ty słyszałaś całą tę rozmowę?
-
Słyszałam wystarczająco! Dalej nie chciało się tego słuchać!- pociągnęła nosem.
-
No to nie znasz prawdy!- wtrącił się Logan. Carlos i Kendall nadsłuchiwali z
boku.- Może gdybyś wysłuchała do końca to byś zobaczyła, że zaszła pomyłka. Tak
było, ale James naprawdę się zmienił.
-
To prawda!- potwierdził James.
-
Nie wierzę wam!
-
Zaraz, zaraz!- do dyskusji przyłączył się Kendall.- Ty też oszukiwałaś nas
przez ten cały czas! Spójrzcie na to jak ona wygląda! Ona cały czas tak
wyglądała.
-
Kendall!- zagroziła mu.
-
Nie! Mieliśmy układ! Miałaś im powiedzieć, bo inaczej ja miałem to zrobić.
-
Co to za chora sytuacja?!- zaskoczył się Latynos.
-
Dobra!- uciszyła ich wszystkich i podeszła do Jamesa.- Okłamywałam was przez
ten cały czas. Udawałam brzydką przez ten tydzień. Nosiłam te wstrętne ciuchy,
okulary i sztuczny aparat, całą resztę! Robiłam to po to, abyś mnie pokochał za
to kim jestem a nie jak wyglądam, ale teraz widzę, że nie warto było!
-
Nie jestem zły…- powiedział szatyn.
-
Ale powinieneś! I ty Logan,
Carlos, Kendall… Powinniście być źli na mnie. Spójrz na mnie James.
Stoisz przed osobą, która cię o- szu- ki- wa- ła! Ale ty oszukałeś mnie
bardziej. Wszyscy w tym siedzimy.
-
Nie! Ja wychodzę! Nie mam z tym nic do czynienia!- rozłożył ręce Carlos i
wyszedł obrażony. Nikt nie zauważył, że opuścił apartament.
-
Uspokój się i daj sobie wszystko wytłumaczyć.- powiedział Logan.
-
To ja wam coś wytłumaczę. Wyjdźcie. Chce zostać sama!-otworzyła im szeroko
drzwi.
-
Ale…- James wciąż próbował swoich sił.
-
Wyjdź zanim cię spoliczkuje!- bez słowa wyszli, trzasnęła za nimi drzwiami.
Oparła się plecami o nie i zsunęła na podłogę gdzie zalała się kolejną porcją
łez.
U
chłopaków dyskusja się jeszcze nie skończyła. Carlos dawno nie był w takim
nastroju jak dzisiaj. Na co dzień zawsze uśmiechnięty siedział teraz podkulony
na kanapie ściskając poduszkę. Nie odzywał się. Słuchał jak chłopaki się kłócą
się, sam nie chciał brać w tym udziału. Musiał sam sobie wszystko poukładać.
-
Co wy dwaj jej zrobiliście?- zapytał Logana i Jamesa Kendall.
-
Niefortunna koniunktura!- krzyknął Logan.
-
Nie używaj słów, których nie rozumiem!- szarpnął go James.
-
To teraz wszystko moja wina, tak?
-
Ej! Opanujcie się! Logan! Wytłumacz mi o co tu chodzi?
-
To zdarzenie miało miejsce w poniedziałek po tym jak Camille przyprowadziła tu
Marlę. Obserwowałem go z jakim niesmakiem patrzył na tę dziewczynę. Kiedy
zostaliśmy sami wyszło, że James tak nagle chce się zmienić i udowodnić mi, że
no wiadomo co… a ja mu nie uwierzyłem. James się jeszcze bardziej nakręcił i
przystał na to żeby ją jeszcze raz zaprosić. Od tamtego momentu się zaczęło.
Specjalnie…
-
Już ci przecież tłumaczyłem jak to było!- wtrącił się James przerywając mu.
-
A jak było?- Kendall z uwagą próbował ich zrozumieć.
-
Wkrótce po tym zrozumiałem, że popełniam błąd. Nie będę się rozwijał co wtedy
czułem, ale doszło do mnie, że to niesamowita dziewczyna. Naprawdę coś do niej
poczułem. Później niż zwykle, ale poczułem. Chciałem zapomnieć o poniedziałku i
zacząć wszystko od początku. No i chyba przed występem Marla usłyszała naszą
rozmowę na ten temat, a teraz jest wkurzona. A ja żałuję tego co się wydarzyło!
Tak to w skrócie było!
-
Nie wiem co o tym myśleć. Ze wszystkich pogmatwanych sytuacji, ta jest
najgorsza…- rozłożył ręce blondyn.- Ale jeśli jest tak jak mówicie, no to trzeba
to jakoś rozwiązać.
-
Ona mi nigdy nie wybaczy…- zmartwił się szatyn.
-
A czy ty jej wybaczysz, że też nas wszystkich oszukiwała?- spytał go Kendall
przechodząc do salonu.- Słyszałeś ją. Ukrywała przed nami swoją tożsamość.
-
Bo chciała bym ją pokochał za to kim jest…
-
No nie wierzę, że wyciągasz akurat ty taki wniosek! Mówiłem jej żeby wyjawiła
prawdę, ale…
-
Czyli ty wiedziałeś jak ona wygląda naprawdę i nam nie powiedziałeś?- włączył
się Logan.
-
Tak i nie powiedziałem, bo mieliśmy umowę, że sama to zrobi i na pewno chciała
zrobić póki nie musiała was podsłuchać. I co? Wy nie jesteście źli?
-
Już się wypowiedziałem na ten temat.- przypomniał James.- Nie jestem zły. No
może trochę czuję się oszukany, ale może jak ja jej wybaczę to ona mi też.
-
Tak już! Pójdzie jak z płatka!- uśmiechnął się ironicznie brunet.- Ty ją
przeprosisz, ona ciebie, pocałujecie się na zgodę i cacy! Byłem oszołomiony tym
jak ją zobaczyłem, a potem zły, że nas oszukała. Jednak teraz porównując obie
sytuacje to niestety my zrobiliśmy jej większe świństwo niż ona nam, więc ja
już nie wiem co mam myśleć. Po tym wszystkim nie mam sił, po prostu odpuszczę…-
Logan przysiadł w fotelu i schował twarz w dłoniach.
-
Mi też jest przykro z tego powodu.- blondyn przysiadł obok Carlosa, który
skulił się i nie odzywał.- A ty Carlos? Co myślisz?
-
Ja? Ja myślę, że po Jamesie to można było się czegoś takiego spodziewać, ale
Logan…
-
Nieumyślnie. Z początku chciałem to zakończyć!- usprawiedliwił się Logan.- Ja
próbowałem go zatrzymać.
-
Ale jeśli chodzi o Marlę… to coś mi tu nie gra.- zmarszczył oczy Latynos.
-
Ale co dokładnie?- zapytał Kendall. James przysiadł naprzeciwko niego, aby
wysłuchać co ma do powiedzenia.
-
Przebierała się i w ogóle, to fakt. Jednak nie zauważyliście, że sama na to nie
wpadła… no bo skąd miała wiedzieć, że jej się to przyda? Niby co? Już w Anglii
sobie myślała, że weźmie te wszystkie rzeczy, aby przebrać się przed Big Time
Rush, choć nawet nie wiedziała, że nas spotka?- James na te słowa pokręcił
głową z aprobatą.
-
No tak, przecież…- zaczął myśleć na głos Kendall.- Pamiętacie jak James
przyprowadził ją tu całą mokrą? Kazała sobie przynieść ubrania od Camille. To
nie był przypadek, że miała tam jej ciuchy razem z butami! Ona sama ją tu
przyprowadziła i przedstawiła nam.
-
Tylko po co miałaby to robić?- podrapał się po głowie James.
-
Bo było zła na ciebie. Nie pamiętasz jak się pokłóciliście o tamtą dziewczynę?
Pamiętasz co ci powiedziała? Że póki się nie zakochasz to nie przejrzysz na
oczy! I myślę, że to właśnie był jej plan.
-
Zaraz, zaraz!- wszedł im w słowo Logan.- Nie do końca myślę, że tak mogło być.
No przecież to moja dziewczyna! Wiedziałbym…
-
Sorka stary, ale fakty mówią same za siebie.
-
Nie możemy być pewni póki nie dowiemy się prawdy…
-
Logan! Otwórz oczy!- wrzasnął na niego półtonem Kendall.- Marla sama na to by nie
wpadła. Nikogo prócz niej tu nie znała. Radzę osobiście wytłumaczyć to jutro
kiedy wszyscy się uspokoimy.
-
Jeśli jest tak jak mówisz…- ciągnął Logan.- To ja jej tego nie daruję. Gdyby
nie ten infantylny pomysł zemsty to nie byłoby tego całego zamieszania. Jak ona
mogła spać spokojnie z tym, że przez nią jesteśmy oszukiwani? Nie poznaje jej.
Nie, nie… pasuję. Muszę się z tym sam oswoić…- wstał i poszedł do pokoju.
-
Powinniśmy zakończyć na tym , bo dziś tego nie wyjaśnimy.- podsumował Kendall.
-
Jeśli w ogóle wyjaśnimy…- James poszedł do łazienki i tak chłopaki skończyli
dyskusję.