Tymczasem
Logan i James grali właśnie w nową grę na konsolach.
-
Już nie żyjesz!- krzyknął James nerwowo trzymając konsolę.
-
Tak? To obczaj moją tajną broń! Ka- boom!- zaczął szybko wciskać przyciski.
-
Nie no! Jak mogłem z tobą przegrać? Dwadzieścia lat żyję na tym świecie i ani
razu z tobą nie przegrałem!- rzucił przyrządem o poduszkę.
-
Jakbyś był tak mądry jak ja, przestudiowałbyś dokładnie instrukcje.-
wyszczerzył się perfidnie.
-
Ja nie jestem od studiowania dobrze o tym wiesz. Kiedy mama Kendalla przyniesie
obiadek?- jego matka mimo to, że niedawno przeniosła się na piętro powyżej,
wciąż regularnie daje im znak jakby tu była. Przychodzi codziennie z obiadem
dla tych czterech bestii.
-
Niedługo powinna być. James… nie byłeś dziś zbyt miły.- zmienił temat Logan.
-
A o co ci teraz chodzi?
-
O Marlę, ta, co tu była. Pamiętasz?
-
Stary. Ja tak jak wy uwielbiam wszystkie swoje fanki… bez względu na to jak…
-
Taaa. Od kiedy?- nie pozwolił mu dokończyć.
-
Od kiedy twoja dziewczyna zrobiła mi awanturę! Od dziś więc oficjalnie
ogłaszam, że ja, James Maslow, będę tolerować każdą dziewczynę bez względu na
to jak wygląda, albo przynajmniej się postaram.- mówiąc to wstał przykładając
rękę do serca.
-
Dzisiaj nie miałeś okazji, więc wkrótce się wykażesz, bo bardzo chciałbym to
zobaczyć.- zaśmiał się.
-
O czym ty mówisz?- podniósł jedną brew.
-
Zaprosimy ją do nas. Porozmawialiśmy z nią trochę, ale nie zdążyliśmy jej
poznać. Może to bardzo fajna dziewczyna. W końcu lubi nas, więc możemy
poświęcić jej trochę uwagi. Jeszcze się przekonasz jak może być fajna.
-
Nie widać…
-
James!- krzyknął karcąco.
-
Ok, niech ci będzie.- James sobie pomyślał, że nie da się Loganowi. Wyobraził
sobie to zadanie za szczyt swojego honoru i udowodni mu, że się myli i też
potrafi patrzeć inaczej.
Kendall
i Carlos wrócili właśnie z parku.
-
Ej, słuchajcie!- zawołał do nich Carlos.- Widzieliśmy razem z Kendallem te
Brytyjki w parku.
-
No i?- James podszedł do lodówki.
-
Może i są ładne, ale niezbyt przyjazne. Chcieliśmy z nimi porozmawiać, ale
spławiły nas szybko tłumacząc się, że mają dużo pracy. Zołzy…
-
No właśnie. Wszystkie prócz jednej.- wtrącił Logan patrząc specjalnie na
Jamesa.- Pomyśleliśmy przed waszym przyjściem, że skoro Marla chciała jako
jedyna z nami pogadać i w ogóle, to może byśmy ją zaprosili jeszcze do siebie,
co?
-
Ok, ale co ci tak zależy na spotkaniu z tą fanką?- zapytał Latynos.
-
Mi nie, ale James…- tu wszyscy spojrzeli na niego, który akurat wcinał suche
płatki.
-
Oj no dobra i wy też! Ja chciałem ją tu zaprosić, ok?- skłamał. Reszta
spojrzała na niego z pytaniem Czy to aby
prawdziwy James? Oni też nie wierzyli w nagłą zmianę, ale to go jeszcze
bardziej podbudowało.
-
Nie wierzę w to co słyszę, ale dobra. Wydaje się fajna.- odrzekł Kendall.- W
sumie, jeśli ma czas, to zróbmy to dzisiaj. Gustavo nie będzie nas dręczył do
końca dnia.
-
Zaraz, zaraz…- spojrzał do kuchni Carlos.- James zjadł wszystkie płatki!
-
Co?!- wrzasnął Logan.- Na niego!- przyjaciele rzucili się na Jamesa.
-
Zostawcie mnie patałachy!- zaczęli się turlać po podłodze.
-
Uspokójcie się!- krzyknął Kendall. Ostrzeżenia nie pomogły.- Z kim ja żyję?-
zadał sobie samemu pytanie, ale nie rozdzielił chłopaków. Ich widok jak bili
się o zwykłe płatki był niezwykle śmieszny.
I co z tego, że krótki! Jest świetny :D Czyżby zmiana Jamesa była na razie na pokaz ? mam nadzieję, że się w końcu obudzi no bo w końcu nie wygląd jest najważniejszy bo on kiedyś przeminie i zostanie to co w środku :) Uwielbiam jak piszesz... nigdy nie przestawaj :*
OdpowiedzUsuńRozdział krótki ale super bić się o zwykłe płatki śmiałam się jak nie wiem nie przestawaj pisać :-)♥
OdpowiedzUsuńKrótki ale cudny! Bitwa o płatki :')
OdpowiedzUsuń