BIG
TIME LOVE
Palmwoods…
Cudowne miejsce położone daleko od centrum gorącego Los Angeles sprawia, że
miejsce jest zaciszne jak oaza spokoju. Tutaj gdzie Słońce świeci najjaśniej,
znajduje się ten hotel. Hotel niezwykły, jedyny w swoim rodzaju i akurat ten
spośród setek innych pensjonatów w tym mieście, jest wyjątkowy. Tylko tutaj
bowiem mieszkańcami są sami artyści. Niejeden utalentowany wokalista i niejedna
wybitna aktorka mieli okazję mieszkać w Palmwoods – metaforycznej poczekalni do
sławy i bogactwa. Sam wystrój prosi o zawrót głowy. Harmonijne połączenie złota
z bielą z zielonymi akcentami egzotycznych palm, wnętrze jak z książęcego
hotelu i promienie słoneczne odbijające się w wodnej tafli z wielkiego basenu.
Na czwartym piętrze, trzecie drzwi na prawo pod numerem 4J mieszkają przyjaciele tworzący zespół podbijający Stany Zjednoczone, Big Time Rush. Zza drzwi można było usłyszeć wołania Carlosa:
- Gdzie jest mój kask? Ktoś widział mój kask?- energiczny Latynos biegał plącząc swoje nogi w cztery kierunki świata. Po tym jak skończyli kręcić serial, nie mógł się go pozbyć ze względów sentymentalnych.- No gdzie on jest? Logan!
- Nie przeszkadzaj mi. Jestem zajęty.- odpowiedział mu spokojnie nie odrywając wzroku od laptopa.- Odkąd mama Kendalla przeniosła się z Katie do mieszkania powyżej masz problem z ogarnięciem się.
- Ona przynajmniej pomogłaby mi szukać! O! Znalazł się!- wyjął czarny kask spod półki pod stolikiem i nałożył go na głowę cały szczęśliwy.- Ha! Jesteś na swoim miejscu…
- Tak, supeeeer…- westchnął Logan z twarzą pochłonięta w ekran.
-
A co ty tak siedzisz z nosem w tym komputerze?
-
Przeglądam aktualności ze strony hotelu. Wiesz kto nas wkrótce odwiedzi?- kolega
machnął przecząco głową.- To pozwól, że cię oświecę. Jutro z samego rana
przyleci grupa brytyjskich dziewczyn, dokładnie dziesięć. Przylatują na tydzień
w celu projektu, który prowadzi Gustavo.
-
Nasz Gustavo? I nic nie powiedział?
-
Dziwisz mu się? Przecież James oszalałby gdyby się wcześniej dowiedział.- oboje
uśmiechnęli się porozumiewawczo.- Mniejsza o to. Projekt jest o tym, że jedna z
tych dziewczyn po przesłuchaniu u Gustavo ma szansę zrobić karierę tutaj w Los
Angeles.
-
Wow, stary… dziesięć pięknych i utalentowanych Brytyjek!- Logan pokręcił
niezdecydowanie głową.- No co?
-
Nic. Po prostu uważam, że są kobiety ładniejsze niż Brytyjki, ale nie śmiem
oceniać.- uśmiechnął się do siebie.- Ja już mam swoją najpiękniejszą Camille.
Nie
minęła minuta gdy w drzwiach pojawiła się Camille. Na głowie lśniły jej piękne,
ciemne loki długości poniżej ramion. Trzepotała zalotnie rzęsami i pomalowała
specjalnie wcześniej usta żeby rzucić się na swojego Logana, a następnie czule
go pocałować. I tak zrobiła. Carlos trochę nieswój na ten widok zbliżył się do
okna. Patrzył na Jamesa, który kłócił się z jakąś piękną blondynką. Urządziła
mu aferę, bo zauważył, że grupka dziewczyn leżących niedaleko nich nad basenem,
spogląda na nich z ciekawością. Za jego plecami zjawiła się zakochana para i
razem we trójkę patrzyli jak mało dotknięty tym incydentem James wraca do
hotelu.
-
Ciekawe o co poszło tym razem…- pomyślała głośno Camille.
Czekali
na niego siedząc na kanapie, wpatrzeni we frontowe drzwi tylko po to, aby
dowiedzieć się od przyjaciela o co poszło z nowo poznaną dziewczyną. Klamka
została przekręcona i James jakby nigdy nic wszedł nonszalancko do mieszkania.
Ubrany był w biały podkoszulek i niebieskie spodenki. Usiadł obok nich na
kanapie poprawiając sobie jedną ręką cudownie wystylizowane włosy a drugą
biorąc pilot w ruch.
-
No siemka. Co tam?- przywitał się z nimi raz jeszcze uśmiechając się szeroko
swoimi śnieżnobiałymi ząbkami.
-
Pokłóciłeś się z tą dziewczyną, a znasz ją od poranka.- rozpoczął Logan.
-
Ach taaak!- założył ręce za głowę.- Wkurzała mnie.- przejrzał się w ściennym
lusterku i przejrzał się w nim z miną z serii ale ze mnie jest ciacho, czyż nie?- Tak dokładnie to denerwowało ją
wszystko co robiłem i vice versa. Ciągle zrzędziła, że nie zwracam na nią uwagi
i więcej czasu poświęcam sobie. Jestem egoistą i narcyzem…- wymieniał powoli
próbując sobie przypomnieć.- Świata poza sobą nie widzę oraz powiedziała, że tak
zadufanego w sobie faceta jeszcze nie
widziała i takie tam różne… a na końcu nazwała mnie palantem i poszła.
-
I?- zapytał Carlos.
-
I nic. Ej! Dajcie spokój! Jest wiele pięknych dziewczyn, które chciałyby ze mną
chodzić.
-
No ja nie mogę tego słuchać. Nawet takie słowa nie potrafią ci wmówić do
rozsądku?- zbulwersowała się nagle Camille.- Akurat jakbyś nie wiedział, Panie
Przystojny, że te słowa są zgodne z tobą co do każdej litery to wiedz, że
popieram tę dziewczynę, moją koleżankę, której być może imienia nie pamiętasz… Dla
ciebie liczy się tylko wygląd zewnętrzny, ale nie to jest w życiu
najważniejsze. Myślisz, że jak masz to wszystko to kim jesteś? Ja próbowałam
zaakceptować przyjaciela mojego chłopaka, ale jesteś zbyt zakochany w sobie i
póki się naprawdę nie zakochasz to nie zdasz sobie z tego sprawy!- wstała z
kanapy.- Przykro mi Logan, ale muszę już iść. Jamesa mało. Dziewczyna minęła
się w drzwiach z Kendallem, który akurat wchodził. Zamknęła stanowczo za nim
drzwi nie witając się z nim.
-
A ją co ugryzło?- zapytał się przyjaciół. Gdy James poszedł do łazienki, Carlos
opowiedział w skrócie blondynowi co się wydarzyło.
-
No i to wszystko…- spuentował Logan trochę smutny.
-
Znamy się nie od dziś i wiem, że słowa nie mają siły przebicia. Zgadzamy się z
Camille, ale to nasz kumpel w końcu. Zresztą sami kiedyś zobaczycie… kiedyś
będzie inaczej.
Nazajutrz
z samego ranka Camille zeszłą do głównego holu gdzie zrobiło się zamieszanie.
Spojrzała na wczesną godzinę, więc nie wiedziała o co takie zamieszanie o ósmej
rano. Przed hotelem zaparkował niebieski autobus, z którego wysiadały po kolei
dziewczyny. Kilka gapiów spoglądało na ładne dziewczyny. Camille wtedy
pomyślała, że to muszą być właśnie te dziewczyny, które zatrzymają się w
Palmwoods na cały tydzień, aby jedna z nich miała szansę na nagranie płyty.
Dwie z nich czekały w holu na swoją opiekunkę. Postanowiła je miło przywitać.
-
Cześć, nazywam się Camille. Witajcie w Palmwoods.
-
Cześć! Ja nazywam się Diana, a to moja koleżanka Marla.- zielonooka, złotowłosa
blondynka wskazała na siedzącą obok niej dziewczynę. Pełna naturalnej urody,
brązowooka dziewczyna o jasnobrązowych włosach uśmiechnęła się do niej. W tym
wzroku Camille coś do niej przyciągało, ale na razie nie wiedziała co.
-
I jak tam podróż?- usiadła obok tajemniczej Marli. Ta postanowiła się w końcu
odezwać przemawiając swoim subtelnym głosem.
-
Lot był fatalny… a jazda tutaj nie odciągała mojego wzroku od amerykańskich
widoków.- Marla popatrzyła przez chwilkę na Camille jakby gdzieś ją już
widziała. Miała pewne podejrzenia, ale nie chciała na razie o tym wspominać. Opiekunka
znalazła dziewczyny i jednym gestem palca poprosiła Dianę na zewnątrz.
Blondynka wyszła zostawiając dziewczyny same.
Camille
przyjrzała się jej dokładniej. Ubrana była kolorowo. Beżowe buty, miętowe
spodnie, pudrowo- różowa bluzka ze złotymi guzikami. Na kolanach trzymała szarą
torbę. Jej oczom rzuciła się w oczy kontrastująca plakietka z napisem Kocham Big Time Rush. Nagle wpadła na
pewien pomysł, a raczej intrygę. Nie było to w jej stylu, jednak wciąż pod
złością na Jamesa, postanowiła zaryzykować. Robiła to dla jego dobra- tak to
tłumaczyła. Czuje, że to wartościowa dziewczyna odpowiednia dla niego, i ładna
przede wszystkim. Lecz nie o to jej chodziło. Chciała, aby James zrozumiał, że
wygląd nie jest najważniejszy i postanowiła wcielić ten spontaniczny plan w
życie.
-
O! Widzę, że jesteś fanką Big Time Rush!- wskazała palcem na plakietkę.
-
Tak, uwielbiam ich!- od razu się ożywiła.- Ty też?
-
No jasne… Muszę ci coś wyznać. Będziesz tu przez jakiś czas to może ich tu
spotkasz, bo oni tu mieszkają.- na te słowa oczy Marli zrobiły się szersze i
bardziej błyszczące.
-
Wow! Naprawdę!- po chwili posmutniała.- Mam nadzieję, że będę miała okazję z
nimi porozmawiać, ale jestem trochę nieśmiała. Boje się, że stchórzę i wyjdę na
idiotkę…
-
A jak bardzo chciałabyś ich poznać?
-
Nie bierz mnie za jakąś psychofankę… ale bardzo bym chciała. Zrobiłabym
wszystko.- i tu Camille zapaliło się zielone światło.
-
Poznam cię z nimi bliżej.- wstała.- Umówmy się, że jak już się zakwaterujecie
to przyjdziesz do mnie do mieszkania i pogadamy. Mieszkam na drugim piętrze,
pokój 2M.
-
Przyjdę na pewno.- w tym momencie doszły wszystkie dziewczyny i razem z dwiema
opiekunkami skierowały się do recepcji.
* Zobaczcie na jaki plan wpadła Camille
Rozdział jest świetny... Masz talent do pisania tak więc nic tylko pisać, pisać i pisać :) Cieszę się, że u ciebie Carlos również ma bzika na punkcie swojego kasku. Nie wiem czemu ale zawsze mam banana na twarzy gdy widzę go w tym czarnym kasku na głowie :) Mam nadzieję, że Camille będzie praktycznie w każdym rozdziale no i ciekawe skąd ona zna tą Marlę... lecę do następnego rozdziału :*
OdpowiedzUsuńFajne :-)
OdpowiedzUsuńHej dopiero zaczęłam czytać blog jest super bardzo podoba mi się jak piszesz :-)
OdpowiedzUsuńHej to ja Natalia Salvatore :) bardzo podoba mi się blog. Przepraszam,że piszę z Anonima, ale mam problemy z zalogowaniem się na konto obiecuję,że gdy tylko mi się to uda zacznę komentować z mojego konta,a wracając do rozdziału bardzo mi się podoba, jestem ciekawa jaki plan ma Camil.Pozdrawiam i życzę duuużo weny
OdpowiedzUsuń