sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 12

Marla leżała w swoim łóżku jeszcze długo zanim wstała na śniadanie. Przeżyła wczoraj same wspaniałe chwile… prócz tego, że Kendall odkrył jej tożsamość, a Logan wpadł na nią na korytarzu. W głowie wciąż krążył jej pocałunek Jamesa. Gdy to się stało, była w siódmym niebie. Kto by pomyślał, że będę całowała Jamesa z BTR? To musiał być sen! – pomyślała do siebie. Jej koleżanka z Londynu, która jest ich fanką tak jak ona, zabiłaby ją z zazdrości. Była pewna, że kiedy jej marzenie o byciu z Jamesem się spełni, będzie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jednak przez tę noc mogła wiele przemyśleć. Ten pocałunek to było chwilowe uniesienie. Nie była pewna czy znalazła tą prawdziwą miłość. Dziewczyno! Zawsze go chciałaś! Spójrz na niego! Jak on wygląda!- znów zaczęła mówić do siebie. W międzyczasie gdy chciała rozkochać w sobie Jamesa, poczuła coś do Logana. To przy nim czuła się inaczej, a kiedy on uśmiechał się do niej swoimi dołeczkami, czuła gorąco. Dobrze im się rozmawiało, ale za każdym razem kiedy pomyślała o Loganie, chciała o nim zapomnieć. Przecież on ma dziewczynę! Jest nią twoja koleżanka! Nie zbliżaj się do niego! Lecz to on raczej zbliżał się do niej. Nie mogła od niego uciec. Miała mętlik w głowie. Czyżby kochała ich dwóch? Zmuszała się do wymazania Logana z pamięci. Nie wiedziała, że te sprawy się tak potoczą.
Wstała i ogarnęła się. Spojrzała na godzinę. Złapała się za głowę.
- Jeny! Jest wpół do ósmej!- krzyknęła. Diana, która jeszcze spała, nagle została obudzona.
- Co tak krzyczysz? Jest jeszcze wcześnie…- powiedziała ospale blondynka.
- Wiadomości!- Marla sięgnęła za pilot i włączyła kanał trzeci. Przecież dzisiaj w wiadomościach porannych miał być Big Time Rush. Nie patrząc na to czy ktoś jeszcze śpi, pogłośniła telewizor. Załapała się na końcówkę wywiadu. Była trochę wkurzona, ale zdążyła na ich występ. Zawinęła się w koc i siedziała na podłodze metr od ekranu patrząc się w nich jak zahipnotyzowana.
- Ej.- usiadła obok niej Diana.- Mamy iść do wytwórni czy zadzwonią?
- A po co?
- O południu dostaniemy informacje! Obudź się!
- To jest już dzisiaj?!- zupełnie zeszło to na drugi plan.- O rany!- posmutniała.
- Co tak posmutniałaś? Hę?
- No bo będziemy musiały tam razem iść, a wygrać może tylko jedna. Albo wygra ktoś inny, albo ty albo ja. Mimo, że jesteśmy rywalkami, jesteś bardzo fajna i polubiłam cię.
- Ja ciebie też, ale co my tu możemy zrobić? Nic.
- Jedyną osobą, za którą nie będę tęsknić jest Juliette. Jak dobrze, że wkrótce zniknie mi z oczu.
- Tak. Jeden plus.- przytuliły się. Zespół przestać grać.- Chodźmy na śniadanie, co?
- Dobra. Tylko daj mi się ubrać.- wstała i zaczęła szukać ubrań na dziś.

Tymczasem Kendall, Carlos, Logan i James jechali już do hotelu. Gdy tylko dotarli do mieszkania, walnęli się z hukiem na kanapę. Czuli się szczęśliwie zmęczeni. Nie chciało im się nawet włączyć telewizora, tak bardzo się rozleniwili. Kendall wypełzł z kanapy do kuchni, aby nalać sobie wody. Nic nie mówili, po prostu siedzieli. Kendall wrócił na swoje miejsce.
- I co? Nikt nic nie powie?- zapytał.
- Spędzamy ze sobą większość swojego czasu. To co mamy opowiadać.- odpowiedział Carlos.- Mogę dodać, że byłem nad basenem i Jeniferki obraziły się na siebie o jakąś głupotę, nie rozmawiają ze sobą.
- Ach słyszałem…- oznajmił Logan.- Tego nie dało się nie słyszeć. A wiecie, że Camille leci do Anglii na trzy miesiące? Co ja teraz zrobię?
- Ciesz się, odpoczniesz od niej.- uśmiał się Carlos.
- Tak, bo Jo oddała jej swoje miejsce, dostała rolę w filmie. Postać drugoplanowa, ale to też dla nas wielki sukces.- Kendallowi zabłysły oczy kiedy o niej wspomniał.
- To super.- powiedział Logan. Znów nastąpiła cisza. Kendall zaczął brać wielkie łyki wody. James poczuł, że teraz jego kolej żeby opowiedzieć jakieś wrażenia.
- Pocałowałem Marlę.- po tych dwóch krótkich słowach, Kendall z wrażenia plunął wodą, którą miał w ustach. Wszyscy spojrzeli na niego. Carlos zaczął się śmiać, James zmarszczył lekko brwi, lecz był trochę zaskoczony taką reakcją, a Logan jak głaz nie wykazał żadnych reakcji nawet po tym jak Kendall się opluł. Na jego miejscu też by tak zareagował.
- Co?- Kendall wybałuszył na niego oczy, wycierając usta rękawem koszuli.
- Dopiero teraz nam to mówisz?!- uśmiechnął się Carlos.- I jak było?
- No a jak miałoby być? No super.- spojrzał teraz na Logana.- Pierwszy raz całowałem się z dziewczyną, która…
- Miała aparat ortodontyczny?- spróbował dokończyć za niego Logan.
- Też, ale nie o to mi chodziło.- założył ręce James patrząc się na kumpla spod byka.- Chodziło mi o odmienność, Marla jest inna niż reszta dziewczyn.
- Zależy pod jakim kątem próbujesz ująć stwierdzenie inna od reszty!- poczuł delikatną złość do Jamesa, i to z wzajemnością, wykonali porozumiewawcze spojrzenia.
- Hej?- stanął między nimi Carlos.- Czy jest coś o czym nie wiemy? O co chodzi?
- Właśnie. Może nas ktoś oświecić?- dołączył się Kendall.
- Tak!- wstał Logan.- Zapytajcie się tego człowieka o różnicę między bycie innym a wyjątkowym!- Logan nerwowo skierował się do pokoju.
- Miałem na to sporo czasu!- krzyknął do niego James zanim Logan zdążył za sobą zatrzasnąć drzwi.
- James!- krzyknął Kendall.
- To on zaczął!
- Może miał powody…- dodał Carlos. -Pójdę do niego.
- Nie.- zatrzymał go blondyn.- Daj mu chwilę.- Nie wiem co tu się wydarzyło, ale jak najszybciej ta dziwna sprzeczka ma zostać rozwiana. Rozumiem, że żaden z was nie chce powiedzieć o co chodzi, więc powinniśmy albo wspólnie o tym porozmawiać albo zapomnieć o tym i wrócić do atmosfery sprzed trzech minut.
- Wybieram to drugie.- mruknął James.
Logan leżał na swoim łóżku i nerwowo tupał piętą o materac. James pocałował ją specjalnie bo wiedział, że go to zdenerwuje. Do tego patrzył się na niego triumfalnym spojrzeniem jakby wygrał ten przeklęty zakład. Leżał tak wpatrzony w krzesło przy biurku i przypomniało mu się, że ma w bluzie kartkę z notesu Marli, którą miał oddać. Zapomniał. Zdjął bluzę z krzesła i wyjął lekko pogniecioną kartkę papieru. Trzymał ją przez chwilę tak złożoną na pół. Nie chciał tego zobaczyć, bo to było nieetyczne, ale był lekko nierozgarnięty. Jego oczom ukazały się słowa napisane ładną odręczną kursywą układające się w kolumnę. To najwyraźniej była piosenka, bo na górze napisane było w cudzysłowie: „I’m sorry, I’m leaving”. Przeczytał to z wielką ciekawością. Genialna piosenka.- pomyślał. Przeczytał ją jeszcze kilka razy. Mimo, że była o smutnej tematyce to poprawiła mu humor. Spodobał mu się ten tekst, sam by lepszej nie napisał. Schował ją szybko, bo klamka w pokoju przekręciła się. Do pokoju wszedł Carlos.
- Co tam?- spytał.
- A nic. Dochodzę do siebie.
- Stary, co cię wtedy ugryzło?
- Mam swoje powody, Los.- podłożył ręce pod głowę.
- Wiemy, że chodzi o Marlę. Czemu jej tak bronisz?
- Bo mam wyrzuty sumienia… nie zadawaj mi już więcej pytań.
- Może nie powinienem pytać, ale czy ty coś czujesz do Marli, bo wydajesz się lekko zazd…
- NIE!- wstał gwałtownie. Nie pozwolił mu nawet dokończyć, nie chciał tego słyszeć- Ok? Ja mam już dziewczynę.
- Ale przypomnij sobie ile razy ze sobą zrywaliście…
- Carlos! Jestem z Camille szczęśliwy. A teraz zostaw mnie samego.- Latynos wiedział, że powiedział za dużo, więc zamknął drzwi. Zza nich było słychać jeszcze Kendalla pytającego co się stało. Na co Carlos odpowiedział, że pogorszył sytuację.

Dwie godziny później, Marla i reszta dziewczyn poszły razem do Rocque Records. Były spięte i zdenerwowane. Już wkrótce okaże się, która z nich dostaje życiową szansę na karierę. Decyzja Gustavo Rocque’a jest dla wszystkich dziewczyn wyrocznią ich przyszłości. W drodze do budynku, atmosfera nie była przyjazna. Każda patrzyła na drugą i obgadywała ją z innymi, co z kolei błędne koło się zataczało. Tylko Diana i Marla umiały zachować się jak człowiek. Szły razem wspominając wszystkie mile spędzone chwilę przez ostatni kwadrans. Kelly zaprosiła wszystkie konkurentki  do holu gdzie czekał na nie Gustavo ze swoim szefem Arturem Griffinem. Stanęły jak na zbiórce w kolejności im przeznaczonej. Marla nawet nie miała jak się ruszyć. Z nerwów jej nogi zastygły w jednym miejscu jakby były przyklejone do posadzki, w której odbijały się ich twarze. Na frontowej ścianie, miejsce zajmowały platynowe płyty, wszystkie nagrody i wyróżnienia jakie otrzymał Gustavo dzięki współpracy ze swoimi podopiecznymi.
- Za chwilę dowiecie się, która z was otrzyma szansę do nagrania demo w tym studio, ciężkiej pracy przez najbliższe trzy miesiące i kto to wie… może zagoszczenia u nas na dłużej.- przemówił.
- Przesłuchaliśmy wszystkie nagrania.- dodał Griffin.- Braliśmy pod uwagę zdanie specjalistów muzycznych działających w tej branży. Musicie wiedzieć, że nie tylko wasz głos był brany pod uwagę. Przestudiowaliśmy wasze wcześniejsze osiągnięcia i zainteresowania. Wybór nie był łatwy, więc jeśli nie dostaniecie tej szansy to i tak możecie czuć się wyjątkowe, bo należycie do najlepszych w waszym kraju. Możecie być z siebie dumne.- wszystkie zaczęły klaskać.
- Przejdźmy do rzeczy.- wtrącił łysy mężczyzna.- Kelly. Wręcz każdej dziewczynie dyplomy.- każda dostała dyplom, który może się przydać w ich karierze przy doborze do szkoły muzycznej lub innych celów. Gustavo wziął do ręki jedną płytę w plastikowym opakowaniu i jeszcze jeden dyplom, ale ten był o wiele ładniejszy, bo był pisany na złotym papierze.- Dziewczyna, która wygrała to…- wszystkim ścisnęło za gardło. Marla cała się trzęsła z nerwów. Zamknęła oczy i ścisnęła za rękę Dianę modląc się, aby nie zemdleć.- Po odbiór nagrody proszę… Numer… numer trzy! Wielkie brawa!
- Co?- Marla nie mogła uwierzyć własnym uszom. Uścisnęła Dianę mocno po czym szczęśliwa podeszła do Gustavo. Odebrała swój nagrany utwór z wielkim numerem trzy na przodzie, dyplom i kopertę z informacjami o współpracy. Trzymała te rzeczy z zeszklonymi od wzruszenia oczami. Griffin wręczył jej umowę i podał długopis. Marla podpisała kontrakt, który każda z nich wcześniej dostała, aby się zapoznać. Reszta dziewczyn przestała klaskać. Dwie z nich popłakały się i Marli zrobiło się przykro. Juliette była zła i cała czerwona na twarzy, a Diana złożyła jej gratulacje.
- Dziękujemy! To już wszystko!- powiedział Kelly.- Reszta dziewczyn może już opuścić salę. Marla, zostań jeszcze na chwilę.- gdy dziewczyny wyszły, podszedł do niej Gustavo. Uśmiechnął się, co wydało się dla niej dziwne, ale też podniosło ją na duchu. Myślała, że zaraz zapłonie i wystrzeli jak rakieta w kosmos wysoko nad ziemię.- Ty?
- Marla.- dodała szybko.
- Tak, Marla. I tak będziesz Trójka.- uśmiechnął się jeszcze bardziej.- Tu każdy ma pseudonim. Oczywiście nie będzie go na twoim demo. Przygotuj się na ciężki kawał pracy. Od poniedziałku do piątku bez środy widzę cię o godzinie dziesiątej. W środy przychodzisz na dwunastą, masz nagrania razem z Big Time Rush.
- Z chłopakami?- nie mogła uwierzyć.
- Znacie się? To lepiej. Nagracie wspólną piosenkę. A jutro szykuj się na występ.
- Jaki występ? Nic nie wiem o występie.
- Bo to jest ta niespodzianka. Piosenka, którą nagrywaliśmy jest jeszcze niewydaną piosenką z nadchodzącego krążka BTR. Pieski są przygotowani, jak chcesz informacji to oni ci wszystko powiedzą.
- To oni wiedzieli kto wygra?
- Trójka! Oczywiście, że nie. Są tylko nastawieni na to.
- Czy to wszystko?- porem sobie przypomniała, że rzeczywiście miał być jakiś występ.
- Tak, poczekaj. Zabieraj swoje walizki, dostajesz własne mieszkanie. Kelly pójdzie z tobą i załatwi formalności. Kelly?
- Idziemy?
- Tak. Do widzenia!- wyszły razem.
Marla wciąż nie mogła w to uwierzyć. To stało się tak szybko.
- I jak się czujesz?- zapytała ją Kelly. Była bardzo atrakcyjną kobietą i sympatyczną.
- Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje! Chyba nie zasnę dzisiaj. Mam już tyle pracy. Jutro mam już występ. Możesz mi powiedzieć coś więcej o tym występie?
- Jest jutro o siedemnastej w Palmwoods. Będą wszyscy mieszkańcy hotelu, kilku ważnych ludzi. Nic na wielką skalę na razie. Uznaj to za uwieńczenie twojej nagrody. Radziłabym ci się spotkać z chłopakami i porobić kilka prób. Jakby co to wszystkie informacje masz w kopercie. Jak będziesz chciała wiedzieć coś więcej to dzwoń, masz mój numer.
Na miejscu, Kelly załatwiła wszystkie sprawy z zakwaterowaniem. Wręczyła Marli klucz do mieszkanie 4A. Pożegnała się z nią i poszła. Marla nie skierowała się najpierw do nowego mieszkania, aby zobaczyć jak wygląda, tylko do swojego starego, aby pożegnać Dianę i zabrać swoje rzeczy. Otworzyła drzwi. Juliette i Sam już nie było. Na szczęście Diana jeszcze się pakowała. Gdy zobaczyła finalistkę wymusiła uśmiech na swojej twarzy.
- Za dwie godziny wylatujemy.
- I już teraz opuszczacie mieszkanie?- rzuciła wszystkie rzeczy na stare łóżko.
- No tak. Zanim nas wymeldują i zanim dojedziemy na lotnisko to już jest godzina.
- Tak mi przykro…
- Daj spokój. Wygrałaś to zasłużyłaś. O mnie się nie martw.- zasunęła zamek w walizce.- Ale kiedy już staniesz się sławna to pamiętaj o mnie jak będziesz szukała kogoś do teledysku.- uśmiechnęła się, ale wciąż była smutna.
- Możesz na to liczyć.- przytuliły się na pożegnanie. Diana wyszła.
Marla spakowała swoje rzeczy. Teraz ciągała za sobą walizkę, wielki kufer i torebkę. Wyszła z pokoju. Dociągnęła wszystkie rzeczy do korytarza, wjechała windą i dowlokła rzeczy do nowego mieszkania. Dopiero teraz zorientowała się, że mieszka na tym samym piętrze co BTR. Zamknęła drzwi za sobą. Rzuciła w kąt swoje rzeczy i rozejrzała się po mieszkaniu. Nie było wielkie, lecz nawet mniejsze od poprzedniego. W końcu miała tu mieszkać sama. Jednak i tak było piękne. Naprzeciw niej było wielkie okno zasłonięte żaluzją. Gdy ją odciągnęła, przestrzeń od razu stała się promienna i pełna wigoru. Nie miała korytarza. Resztę rzeczy zostawiła przy drzwiach w salonie łączonym z małą kuchnią. Na lewo miała sypialnie, a obok łazienkę. Ściany były kremowe, co harmonijnie łączyły się z ciemnymi meblami oraz zielonymi akcentami. Tak. To był jej mały, słodki zakątek. Zadzwoniła do mamy z dobra nowiną. Strasznie się ucieszyła i poinformowała córkę, że w ciągu tygodnia postara się, aby reszta jej rzeczy doszła pod jej drzwi. Potem postanowiła, że trochę się oporządzi w tym mieszkaniu. Rozpakowała swoje rzeczy w sypialni i łazience, która bardzo przypadła jej do gustu z powodu wielkiego lustra i mozaiki z zielonych kafelków. Wszystko było takie egzotyczne. Lubiła niebieski, którego brakowało jej w tym mieszkaniu, więc postanowiła, że gdy znajdzie więcej czasu, namaluje coś niebieskiego i powiesi na ścianie. Następnie sprawdzała czy telewizor działa, w prysznicu jest ciepła woda - ogólne testy. Wyjęła rzeczy, które były potrzebne jej do przebrania się w brzydkie kaczątko. To jej pierwszy raz kiedy sama to robi. Kiedy to zrobiła, wybrała się do BTR ogłosić im dobrą nowinę. Daleko nie miała, zaledwie kilka kroków. Zapukała uśmiechnięta. Drzwi otworzył jej Carlos.
- Wejdź.- powiedział tylko.- w salonie byli Kendall i James. Grali na konsoli.
- Cześć. Muszę wam coś powiedzieć.- rozejrzała się.- Gdzie jest Logan?- chciała, aby wszyscy przy tym byli.
- Logaaaaaaan!- krzyknął Carlos.
- Czeeeeegooooo?- odkrzyknął mu zza drzwi?
- Marla przyszłaaaaaa!- po chwili otworzyły się drzwi od jego sypialni. Logan przywitał się szybkim gestem spadającej ręki i usiadł z daleka od Jamesa.
- Muszę wam powiedzieć, że przeniosłam się na wasze piętro. Mieszkam pod A.- pokazała im klucz z numerem. Wybałuszyli oczy i uśmiechnęli się.
- Wygrałaś?!- Carlos i James krzyknęli jednocześnie.
- Tak!- skakała z radości.
- Gratulacje!- życzył jej Logan.
- Gratulacje!- krzyknęła reszta.
- Więc to ty zaśpiewasz z nami jutro!- uśmiechnął się Kendall.
- Jeny nawet nie wiecie jak się cieszę.
- Chcesz soku?- zapytał Kendall.
- Tak, proszę. Z tego wszystkiego musze czymś popić, bo mam zasuszone gardło.- Kendall pomaszerował do kuchni.
- Możesz tu podejść? Nie wiem co ci podać.- odrzekł zielonooki.
- To co zawsze!
- Nalegam!- wykonał porozumiewawcze spojrzenie. Połapała się o co chodzi.
- Do jutra musisz im powiedzieć, a zwłaszcza Jamesowi i to jeszcze przed występem.- wyszeptał.
- Taki miałam plan.
- Ej, Kendall!- krzyknął James.- Nie gadajcie tam sobie tylko chodźcie tutaj! Marla!- podniosła kciuk do góry w stronę Kendalla na znak gotowości do działania, po czym usiadła obok Jamesa.
Usiedli i wypili szklankę soku za jej zdrowie.
- Tak sobie pomyślałam, że może zrobimy teraz próbę skoro ma to dobrze jutro wypaść, co?- zaproponowała
- Też o tym myślałem.- klasnął w ręce Carlos.
- Przyniosę gitary!- zaoferował James i podał jedną Loganowi i drugą Kendallowi.- No to zaczynamy!- ucieszył się James, który mrugnął do Marli. Uśmiechnęła się rumieniąc.
I zaczęli próby.
- No! To było fantastyczne!- stwierdził Carlos gdy skończyli.
- Pięknie śpiewasz.- skomplementował dziewczynę James.
- Wy też jesteście genialni. Jutro zrobimy show!
- Marla? Możesz na chwilę pójść ze mną? Mam coś twojego.- oznajmił Logan. Zaskoczona dziewczyna poszła za nim do pokoju.
- Fajny pokój.- rozejrzała się.
- To dzięki Kendallowi. Z nim przynajmniej można utrzymać porządek, bo Carlos to bałaganiarz.- wyjął kawałek papieru z kieszeni bluzy.
- Co to?
- Jak wczoraj na ciebie wpadłem, to zostało jeszcze to.- wręczył jej tekst piosenki.
- Czytałeś?
- Opierałem się, ale nie mogłem. I wiesz co? Genialne to jest! Musisz wydać tę piosenkę!- zafascynował się Logan.
- To jest raczej niemożliwe. Mam już gotowy plan płyty, nie powinnam wprowadzać zmian. Nie wiadomo czy Gustavo się zgodzi. Podpisałam już kontrakt.
- No trudno, ale kontrakt zawsze można zmienić, więc pomyśl nad tym.
- Na pewno.- zwinęła kartkę i schowała do kieszeni.
- Mogę cię jeszcze o coś zapytać? Słyszałem jak śpiewasz i wydaje mi się… czy ty jesteś tym numerem trzy?
- Tak, to ja. A o co chodzi?
- Nie, nic. Oddałem swój głos na ciebie.- uśmiechnął się.- Ale nie wiedziałem, że to ty, naprawdę.- dodał szybko żeby nie pomyślała sobie czegoś dziwnego, na przykład, że namówił Gustavo.
- Ok.- uśmiechnęła się.- Idziemy?- wrócili do chłopaków. Wszyscy wygłupiali się i śpiewali. Minęło niecałe dwadzieścia minut kiedy do drzwi zapukała Camille. Weszła i przyłączyła się do grupy.
- Jeszcze raz gratulacje, Marla!- uściskała ją, po czym rzuciła się na Logana. W końcu spędzają ze sobą ostatnie chwile.- Przyszłam do was, bo o dziewiątej mam samolot, więc to ostatni czas kiedy możemy go spędzić razem.
- Pojechać z tobą na lotnisko?- zapytał Logan.
- Tak! Albo nie, nie chcę się rozpłakać, a nie wyjeżdżam na zawsze. Z resztą obawiam się, że jak tam będziesz to zmienię zdanie i będę chciała zostać.- przytulają się.
- Dość tego tulenia!- powiedział żartobliwie Carlos.- Przez was czuję się samotny.- Carlos nie miał dziewczyny. To znaczy miał, ale niedawno rozstał się z nią.- Idę na zjeżdżalnie. Kto idzie ze mną?
- Idź Carlito na zjeżdżalnie samotności!- zażartował z niego James.
- A ty co? Nie jesteś już singlem?
- Mam nadzieję, że nie…- spojrzał na Marlę. Reszta spojrzała się porozumiewawczo, ale nie chcieli się w to mieszać. Wiedzieli, że Marla to cicha woda. Przed ludźmi niewiele pokaże jeśli chodzi o te sprawy.
Dziewczyna poczuła wzrok każdego na sobie, więc przeszła się do kuchni, aby nalać sobie ulubionego soku. James wyczuł moment i poszedł za nią.
- Coś się stało?- zapytał.
- Nie, no co ty. Chciałam się tylko napić.- przegryzła wargę.
- Nie pamiętasz już o wczorajszym?- Marla położyła rękę na blacie. James położył swoją dłoń na jej dłoni.- Czy ty wstydzisz się mnie?- spojrzał prosto w jej oczy swoimi zielono-brązowymi ogniskami. Nic nie odpowiedziała, ale dała mu potwierdzający znak.- To moi przyjaciele. Znasz tu nas wszystkich. Nie musisz udawać. Powiedziałem im.
- Tak?
- O! A jednak masz język w ustach.- wyszczerzył białe zęby. Przybliżył głowę do jej twarzy i pocałował ją. Reszta nie mogła się oprzeć, aby na to nie spojrzeć. Nadal się całowali, a oni nagle ucichli i udawali, że ich nie ma. W tle dało się usłyszeć narzekania Carlosa, który mruknął żartobliwie, że tylko on jest teraz singlem. Marla uśmiechnęła się, bo zachowanie Carlosa było śmieszne. Razem wrócili na kanapę.
- Ale daliście show…- powiedział Carlos mówiąc głośniej na ucho Jamesowi.
- Zamknij się.- uśmiechnął się i przyłożył mu dłoń do twarzy.
- Dobrze, że mieszkamy na tym samym piętrze, bo sama w swoim mieszkaniu to bym zwariowała.- zmieniła nagle temat Marla. Logan się rozweselił, bo robił wrażenie, że jedyną rzeczą jaką by teraz chciał to zmienić kłopotliwy temat.
- Zawsze możesz do nas wpadać!- powiedział Logan.
- No jasne!- powiedział Kendall.- Pukaj w drzwi cztery razy, a my będziemy wiedzieć, że to ty.
- Dobry pomysł, Kend!- wskazał na niego palcem James.
- Wiecie do czego doszedłem?- wciągnął ich w temat Logan.- Przestudiowałem uważnie plany mieszkań i przechwyciłem listę mieszkańców. Postawiłem więc hipotezę, że na tym piętrze mieszkają sami piosenkarze, niżej aktorzy, potem tancerze i tak dalej.
- Logan! Ty i te twoje hipotezy…- rozmyślił się Kendall.
- Ale taka jest prawda!
- Ej. Wiecie, że jeszcze musimy iść dzisiaj do Gustavo?- przypomniał kumplom Carlos.
- Nie chce mi się!- James położył głowę na poduszce.- Jestem głodny.
- Ja już pójdę. Muszę oporządzić do końca mieszkanie i zrobić jakieś zakupy.- rzekła szatynka poprawiając okulary.
- Pójdę z tobą. Pokażę ci gdzie jest dobry supermarket.- wstała leniwie Camille.- No to my będziemy się zbierać. Porobimy coś po południu tak wszyscy razem?
- Co wy na siatkę?- zaoferował Carlos.- Dwie trzyosobowe drużyny?
- Ja uwielbiam siatkówkę.- oznajmiła Marla.
- Stoi.- poprawiła włosy jej koleżanka.
- Zaklepuje Logana!- krzyknął Carlos.
- Carlos! Tym razem ja jestem z Loganem!- poinformował go James.
- Ej! Spokojnie.- powiedział Logan.- To miło, że chcecie mnie ze sobą, ale mnie się nie zaklepuje. Na miejscu się dobierzemy.- Logan zawsze miał dobre pomysły, ale wewnątrz cieszył się, że zawsze się o niego kłócą. Zawsze każdy chciał go mieć w swojej drużynie.
- A co ze mną? Nikt nie chce się pokłócić o mnie?- spytał niewinnie Kendall.
- Sorry, ale możesz świecić jedynie gdy grasz w hokeja.- powiedział Carlos przybijając Loganowi piątkę.
- Ha, zabawne.- zironizował.
Dziewczyny wyszły, nie chciały słuchać tej absurdalnej rozmowy. Dziewczyna pokazała Camille swoje nowe lokum.
- Wow, super. Wymiarami nawet podobne do mojego.
- No. To gdzie jest ten supermarket?
- Zaraz pójdziemy, ale teraz muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o tą całą sprawę. Zamiast wymyślania jakiegoś super planu, powróćmy do starego.
- Że niby przemiana w salonie piękności? I sama z siebie tam poszłam przed koncertem, bo ciebie już nie będzie?
- A no fakt.
- Nie będę bawiła się w przedstawienie. Po prostu powiem jak jest. Myślałam nad tym, aby przed nimi zdjąć z siebie tę maskę. A dalej jakoś to będzie. Dobra! Chodźmy do tego sklepu.- zamknęła drzwi i wyszła z Camille.
O czwartej, cała szóstka spotkała się na boisko przebrana w sportowe rzeczy. Logan trzymał pod pachą piłkę do gry. Na głowie miał czarną czapkę z daszkiem przekręconym do tyłu. Tę czapkę kilka razy widziała,  w Internecie kiedy był z nią sfotografowany. James poprawił siatkę, aby była wystarczająco wysoka i dla nich i dla dziewczyn.
- No to jak się dzielimy?- głowa Carlosa nie wiedziała gdzie patrzeć. Chłopak cały czas był nabuzowany pozytywną energią jakby zjadł wcześniej z kilogram cukru, a Kendall wciąż był lekko dotknięty, bo koledzy uważali, że najgorzej z nich gra w siatkę.
- W jednej drużynie dwóch z nas i jedna dziewczyna.- powiedział Logan.- Dziewczyny wybierają.
- Ja biorę Logana!- Camille rzuciła mu się do klatki piersiowej.
- James!- poprosiła go Marla, choć też chciała Logana w swojej drużynie.
- Carlos!- wskazała palcem na Latynosa.
- Chodź Kendall.- uśmiechnęła się do niego Marla.
- No nie! Nie możemy mieć równych szans? Zamieńcie się na Carlosa!- marudził James.
- Jesteś straaasznie miły.- mruknął blondyn z ironią.
- Nie przejmuj się.- pocieszyła go Marla.- Każdy jest w czymś dobry i w czymś słaby. Jest na pewno wiele rzeczy, w których jesteś lepszy od niech niż oni razem wzięci.
- No wiem…ale wkurza mnie JAMES!- zaakcentował jego imię żeby specjalnie usłyszał.
- Dobra grajmy!- pohukiwał Carlos.- W drugim secie się wymienimy.- wszyscy zgodzili się na ten układ i stanęli na swoim miejscu.
W trakcie gry okazało się, że szansę są mniej więcej wyrównane. W każdej drużynie był ktoś mocny tak  jak Logan czy James i ktoś słabszy tak jak Camille czy Kendall. Tyle, że Camille grała najgorzej ze wszystkich przez co przeciwnicy tracili punkty. Marla i James świetnie ze sobą współpracowali. Nawet Kendall stał się kilka razy bohaterem blokując odbicie Carlosa. Logan uderzał w piłkę precyzyjnie i z gracją. Jak miał już popełnić błąd to było nieodebranie piłki od swojej dziewczyny, która rzucała mu piłki tam gdzie go nie było. I tak dwie drużyny szły łeb w łeb. Jednak pierwszego seta wygrała drużyna Camille tylko dwoma punktami. W następnym secie postanowili zachować drużyny. Dobrze się bawili, choć w drugim secie było ciekawiej, bo James zdjął koszulkę, a w jego ślad poszła reszta jego kumpli, więc dziewczyny były w siódmym niebie. Marli trudno było się skoncentrować. Wszędzie widziała wyrzeźbione ciała, muskuły. To jednak potem nie przeszkodziło jej do wygranej. Był już remis. W decydującym secie, który poszedł dość szybko, wygrała drużyna Camille.
- Dwa do jednego!- krzyknął Carlos.
- Cieszcie się zwycięstwem póki możecie.- zagroził im żartobliwie James.- A ty, stary.- zwrócił się blondyna.- Nie było tak źle.- a teraz spojrzał na Marlę.- A kto by pomyślał, że dziewczyna umie tak grać w piłkę!
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz!- uśmiechnęła się, a potem spojrzała na minę Kendalla, który kiwał głową to w górę i w dół porozumiewawczo dając jej znać o co chodzi, ale w śmieszniejszy sposób. Zwinął usta w cienką linię i podniósł brwi. Nagle zadzwonił mu telefon. Odebrał go uśmiechając się.- No cześć… Nie… Jesteśmy na boisku…No jasne, że tak…Ok… Ja ciebie też…Pa!- włożył komórkę do kieszeni.- Za chwilę Jo do nas dołączy.
- Jo?- zapytała Marla.
- To jego dziewczyna.- poinformował ją Carlos.
- Aaa…
- Za chwilę się poznacie.- rzekł blondyn. Nie minęło pięć minut kiedy zjawiła się jego dziewczyna. Ładna blondynka o średniej długości lokach uśmiechnęła się do wszystkich. Emanowała pozytywną energią. Ubrana była w dżinsy i białą koszulę. Najwyraźniej wracała ze spotkania. Jo nie wyglądała raczej na dziewczynę Kendalla, lecz bardziej na jego siostrę, jednak nie powodowało to żadnego problemu. Jo spojrzała na Marlę. Gdy pierwszy raz ją zobaczyła trudno było jej udawać, że nie widzi owych mankamentów urody Brytyjki. Nadal starała się być przy niej miła i uśmiechnięta, lecz Marla wyczuła, co Jo o niej myśli. Nie była zła, bo wyglądała na sympatyczną osobę w przeciwieństwie do Juliette.
- Dziewczyny, poznajcie się. Marla, to Jo. Jo, to Marla.- przedstawił je sobie Kendall. Dziewczyny przywitały się ze sobą podając sobie dłonie.
- Ja proponuje skoczyć na orzeźwiający koktajl!- krzyknął Logan. Wszystkim przypadł taki pomysł i poszli do baru.
Oblegali cały stół, ponieważ tylko jeden był wolny, a siedzeń było cztery. Camille usiadła na kolana Loganowi, Jo tak samo u Kendalla, Marla u Jamesa, a Carlos jako jedyny miał miejsce tylko dla siebie. Pili i żartowali razem przez długi czas. Chłopaki opowiadali swoje szalone przygody i wrażenia gdy Gustavo porządnie się na nich wkurzył, a zdarzało się to dosyć ciężko. Pod wieczór się rozeszli, lecz Marla i James zostali jeszcze trochę sami.
- I jak się dzisiaj bawiłaś?
- To był jeden z najlepszych dni mojego życia.-nastąpiła chwili ciszy. Marla wpatrywała się w oczy Jamesa, po czym postanowiła go o coś zapytać.
- Byłeś już kiedyś… tak naprawdę zakochany?- zapytała z wahaniem.
- Czy byłem? No jasne, że tak.- podparł głowę na dłoniach.
- Kiedy?- musiała to wiedzieć. Podobno James nie powinien być egocentryczny jeśli posmakował prawdziwej miłości. No chyba, że była nieszczęśliwa.
- To było całkiem niedawno. Miesiąc temu, może dwa? Nazywała się Lucy. Od samego początku bardzo mi się spodobała. Grała na gitarze i miała czerwone pasemka przez co była wyjątkowa. Ona wolała jednak Kendalla, ale on wolał być z Jo, więc Lucy wyjechała i od tamtej pory jej nie widziałem. A po co pytasz?
- Tak z ciekawości. I nie bolało cię to, że chodziła z Kendallem, a nie z tobą?
- No cóż… może na początku, ale zrozumiałem, że woli jego i musiałem to zaakceptować. To mój kumpel w końcu, a przez kobietę nie powinno się kończyć przyjaźni. Chociaż przed wyjazdem miałem takie wrażenie, że się jej podobam. Dobra! Nie rozmawiajmy o niej. Porozmawiajmy o tobie. O nas.
- Bardzo chętnie.- nagle ziewnęła.
- Jesteś zmęczona?
- Wyczerpana. Tyle się dzisiaj wydarzyło… za dużo na moje siły. Będę spała twardo jak zabita tej nocy.
- Chodź. Odprowadzę cię.

James odprowadził Marlę pod same drzwi. Dziewczyna była tak zmęczona, że szła przyklejona do niego opierając głowę na jego ramieniu. Pocałował ją w czoło i wrócił do siebie. Marla rzuciła się na kanapę leżąc tak z dziesięć minut, a następnie zasnęła. Obudziła się dwie godziny później. Było już ciemno. Poszła do łazienki się wykąpać, obejrzała ulubiony serial w telewizji jedząc płatki z mlekiem i ponownie poszła spać.


* Można w końcu powitać Marlę na pokładzie na dłużej. A to dopiero początek.
Zastanawia mnie gdzie jest moja koleżanka Beata, a która podobno śledzi losy bohaterów, a dawno tu nie zagościła...

10 komentarzy:

  1. Nieprawda. Caly czas czytam. Po prostu mialam problemy z dodawaniem komentarzy. Obiecuje ze bd namietnie komentowac twojego bloga. Jesli chodzi o rozdzial to super wyszedl. Nie moge sie doczekac co bd dalej - beti

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak na razie wszystko idzie tak jak przewidziałem ;D super rozdział ! Jak Ty to robisz że są takie długie? Ja tak nie uniem ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sekret polega na tym, że ta powieść jest skończona. W całości mam ją na kompie. Wystarczy kopiuj i wklej :) Czyli to dobrze, że są takie długie? Staram się umieszczać całe sceny. Czasami wychodzą naprawdę długie tasiemce :)

      Usuń
  3. Dobrze, dobrze ;D można suew wyczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiedź mi jedno. Tylko jedno! Dlaczego ja wcześniej nie znalazłam tego bloga!!! Teraz będę miała do siebie żal, ale przynajmniej w tym momencie mogę się cieszyć :)
    Rozdział jest świetny!!! Mam nadzieję, że Marla i Jo się zaprzyjaźnią ;) oraz, że Marla będzie mogła być z Jamesem ;)
    Czekam niecierpliwie na nn :************
    Pozdrawiam Stelss :**************

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie takie słowa motywują. Dzięki za wszystko ;-)

      Usuń
  5. Rozdział genialny :) W sumie jak zawszę :D
    No po prostu cud malina ^^
    Ja również mam nadzieje, że Marla będzie razem z Jamesem *-*
    Czekam na nn :*
    Zapraszam do siebie :) http://feelthelove3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że moja ulubiona Lucy powróci :D Świetny rozdział i zgadzam się z Chrisem jak ty to robisz, że rozdziały są tak długie :D:D Coraz bardziej szkoda mi Logana... biedak zakochał się ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział oby Marla była z Jamesem pasują do siebie

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział