Demo
od dawna było gotowe, a płyta była w procesie jej kończenia. Za trzy tygodnie
wszystko się okaże. Z perspektywy czasu zdała sobie sprawę jak ten czas szybko
leci i jak dużo się wydarzyło. Czas pędził jak szalony. Jeszcze niedawno
wprowadzała się do swojego mieszkania na czwartym piętrze, a teraz czeka za
kulisami na swój pierwszy wywiad w telewizji. Gustavo nie odczuwał takiego
samego stresu jak ona. Bała się, że publicznie się pogrąży, coś chlapnie, a ona
będzie skończona. Podtrzymywała się w duchu tym, że to zaledwie mniej niż
dziesięć minut rozmowy i trzy minuty występu. Przez ostatni czas dużo
pracowała. Zamknęła oczy kiedy charakteryzatorka poprawiała jej makijaż. Za
minutę wchodzi na łamy ogólnokrajowej telewizji z wiadomościami. Siłę daje
jej to, że chłopaki trzymają za nią kciuki u siebie w domu oglądając w tej chwili
telewizję.
-
I jak tam, Trójka? Gotowa na wyjście do kilkumilionowej oglądalności?
-
Chyba tak, ale postaraj się nie mówić do mnie Trójka przynajmniej przez te
dziesięć minut.
-
Będę trzymać się za język.- zostali wezwani.
Występ
w telewizji poszedł pomyślnie. Marla odpowiedziała na wszystkie pytania nie
jąkając się zbytnio przy żadnym. Pamiętała o tym, aby się uśmiechać i
wyluzować. Dobrze przekazała informacje o tym, że cieszy się, że to ona mogła
współpracować ze sławnym Gustavo Rocque. Kończy swoją pierwszą płytę, która
jest dla niej bardzo ważna i pojawi się w sklepach jeszcze pod koniec września,
czyli za dwa tygodnie. Prowadzący zapytał ją jak przebiega z współpraca z Big
Time Rush. Odpowiedziała, że nic w życiu lepszego jej nie spotkało. Chłopaki są
fantastyczni i świetnie się z nimi współpracuje. Zdradziła, że osobiście ich
uwielbia i cieszy się, że są utwory, które mogli razem zaśpiewać, a jeden z
nich pojawi się na jej płycie. Potem zaśpiewała swoją piosenkę. Cała obsada w
studio była zachwycona.
Marla
i Gustavo opuścili studio. Zanim wyszli z budynku minęło dobre dwadzieścia
minut jak nie więcej. Córka makijażystki, która co tydzień szła do mamy pracy,
bo nie miała jej z kim zostawić, poprosiła ją o autograf. Była bardzo
zaskoczona, ale zrobiło jej się miło. Wyjęła z torebki swoje wieczne pióro od
BTR, które zawsze nosiła przy sobie i dała swój pierwszy autograf. Zadała jej mnóstwo pytań. Potem Gustavo myślał głośno przy Marli: Ok. Sesja zdjęciowa do okładki na płytę jest zrobiona, zdjęcie wybrane,
czekam na odbiór. Wszystko jest prawie gotowe…
W
końcu zebrali się i wyszli. Przed budynkiem na Marlę czekała niespodzianka.
Logan oparł się o maskę swojego srebrnego samochodu.
-
Gustavo…- powiedziała do niego.- Możesz wrócić sam.- ten bez żadnych pytań
wrócił do swojego auta.- Hej! Co ty tu robisz?- podeszła bliżej.
-
Pomyślałem, że po ciebie przyjadę. Stęskniłem się, a chciałem pobyć z tobą w
samotności zanim w domu chłopaki się do ciebie dopadną. Świetnie ci poszło,
wiesz?
-
Wiem. I dałam pierwszy autograf.-pocałowali się.
-
To super. Wsiadajmy.- pojechali do domu.- Wiesz, że Kendall dostał już swoje
prawo jazdy?
-
Serio?
-
Tak. Ej. A może nie poszłabyś ze mną na kolację?
-
Oczywiście, że bym poszła.
-
Zapraszam cię do bardzo fajnej restauracji.
-
Nie boisz się, że ktoś cię zobaczy i będzie zamieszanie?
-
To prywatna restauracja, tylko dla… uciśnionych że tak powiem.- uśmiechnął
się.- O siódmej będę u ciebie.
-
Nie mogę się doczekać.
Kiedy
dojechali na miejsce, zauważyli, że przy recepcji nie ma już Bittersa. Zastąpił
go zastępca i najwyraźniej na stałe, bo plakietka była zmieniona. Zrobiło jej
się go nawet przykro. Logan poprowadził ją dalej, aby nie rozczulała się nad
tym co mógł ją zabić.
-
Powinnaś o tym zapomnieć.- powiedział wchodząc do windy.
-
Tak, ale dostałam już wyzwanie do sądu. Za tydzień jest rozprawa, a jutro mam
spotkanie z adwokatem. Wcale nie chce brać w tym udziału.
-
Wiem, ale trzeba. Takie jest prawo.
-
Zdaję sobie z tego sprawę.
-
Przynajmniej nie będziesz tam sama. My też będziemy. Widzieliśmy wszystko.
Zostaliśmy powołani na świadków.- winda wydała z siebie krótki komunikat i jej
wrota się otworzyły. Razem poszli do jego mieszkania. Gdy otworzyły się drzwi,
James dał reszcie komunikat, że już przyszli. James, Kendall i Carlos wzięli
swoje notesy do ręki podbiegli do Marli.
-
Jesteś sławna- krzyknął Carlos.- Dasz mi swój autograf?
-
Nam też!- przepchał się James żartobliwie.
-
Jesteście niemożliwi.- rozbawiła ją ta sytuacja. Wyjęła pióro i podpisała im
się śmiejąc się pod nosem.
-
Mnie wystarczy przytulas.- powiedział Logan, który długo nie musiał czekać.
Przytuliła go mocno do siebie.
-
Ej, gołąbeczki!- wtrącił Carlos.- Oglądacie z nami wieczorem mecz?
-
Niestety nie…- westchnęła.
-
Idziemy na randkę.- oznajmił im Logan. Chłopaki wymienili się porozumiewawczymi
spojrzeniami.
-
Ok. To bawcie się dobrze.- zrobił głupią minę Kendall.
Przed
planowanym spotkaniem Marla szykowała się na bóstwo. Założyła swoją ulubioną,
elegancką niebieską sukienkę z przyszytymi ozdobnymi kamyczkami przy dekolcie,
które błyszczały jak diamenty i dla kontrastu czerwone szpilki. Zawsze uważała,
że kobieta nie powinna mieć na sobie tylko jednego koloru. Uczesała sobie włosy
spinając je na bok i zrobiła wieczorowy makijaż. Nałożyła dodatki dbając o każdy
szczegół. Chciała wyglądać piękniej niż zazwyczaj.
-
Jaka laska!- lokatorka obleciała ją wzrokiem od góry do dołu.
-
Czyli dobrze wyglądam?- poprawiła włosy. Poprawiła usta błyszczykiem.
-
Dobrze! I dobrze, że idziesz, bo muszę mieć wolne mieszkanie do oczyszczenia
umysłu. Będę pisać piosenkę.
-
Nie idziesz do chłopaków na mecz?
-
Nieee. Niech sobie zrobią męski wieczór. Baw się dobrze i nie wracaj za szybko.
O! ktoś puka!- poszła otworzyć drzwi. Lucy nacisnęła na klamkę, a jej oczom
ukazał się Logan jakiego nie znała. Miał na sobie idealnie dopasowany garnitur.
Na jego szyi widniał niebieski krawat. Wyglądał elegancko nawet z ciemnymi
trampkami.
-
Wow, Logan! Ale przystojniak… Wejdź. Marla zaraz przyjdzie.- wszedł ze
schowanymi za plecami rękami.
-
Już idę!- poinformowała z łazienki. Kiedy wyszła, jej oczom ukazał się jej
chłopak i to w garniturze. W takim stroju jeszcze go na żywo nie widziała. Była
oczarowana jego widokiem. Logan jest przystojny, ale teraz wyglądał zabójczo.
On też zareagował podobnie. Jak ją zobaczył, oczy prawie nie wyskoczyły mu z
orbit. Był oszołomiony jej widokiem aż rozwarł usta z wrażenia. Wyglądała
uwodzicielsko, załopotało mu serce.
-
Wyglądasz prześlicznie.- powiedział. Lucy poszła do pokoju.
-
Ty też wyglądasz zabójczo. I z krawatem nawet trafiłeś pod kolor mojej
sukienki. Wyglądamy jak piękna para. I wiesz co?
-
Tak?
-
Uwielbiam facetów w trampkach i garniturze.
-
No widzisz! Akurat stoi taki jeden przed tobą. Zza pleców wyciągnął dorodną,
czerwoną róże i wręczył jej.- To dla ciebie. Idziemy?- wzięła kwiatek i kiwnęła
głową. Logan zgiął wpół rękę w jej stronę, aby mogła się go elegancko złapać i
wyszli z mieszkania. Chłopaki patrzyli przez okno jak razem wsiadają do
samochodu, oczywiście Marla i Logan ich zauważyli. Pomachała im, a następnie
wsiadła do auta, a przed tym Logan otworzył jej drzwi. Pojechali. Robiło się
już ciemno. Marla wyjrzała okno zachwycona jak pięknie świeci się miasto o tej
porze. Na jej oczach zapalały się wszystkie światła i oświetlenia na drodze i w
sklepach. Przejeżdżali niedaleko znaku Hollywood.
Dziewczyna rozmarzyła się.
-
O czym tak myślisz?- zapytał ją ciepłym głosem.
-
Przypomniało mi się coś. Nie chcesz tego słuchać…
-
Jasne, że chcę! Ciekawi mnie o czym myślisz.- cieszyła się w głębi, że tak mówi.
-
No dobra. Kiedyś jak śpiewaliście na koncercie… marzyłam, abyś wybrał kogoś na
scenę spośród tej obszernej publiczności właśnie akurat mnie tylko, że mnie tam
nie było. Oglądałam was w telewizji. Chciałam poczuć się taka jedyna i
wyjątkowa. Tylko, że wy byliście tu, a ja w swoim domu. A kiedy zdarzyła się
okazja… kiedy przyjechaliście w trasę do Anglii to od razu kupiłam bilet na
wasz koncert. Ale wokół było tyle dziewczyn, że zwątpiłam w swoje marzenie.
Niestety. Nie wiem dlaczego ci o tym teraz opowiadam.
-
Nie, spokojnie. Nic się nie stało. Jakbyśmy musieli zapraszać wszystkie fanki
na scenę to koncert by się prędko nie skończył. Jedyne co mogę ci obiecać to
może to, że w następną trasę pojedziesz razem z nami.
-
Serio? Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-
Chcę spełniać twoje życzenia. To mi sprawia przyjemność.
-
Ja też chciałbym w takim razie spełnić twoje.
-
Moje?- spojrzał na nią.- Moje już się spełniło. Jesteś tutaj ze mną. Wszystko
mam. Nic więcej mi nie potrzeba.- pokazał biały uśmiech.
-
Jesteś słodki…- samochód się zatrzymał.
-
No i jesteśmy na miejscu.- wysiadł, aby otworzyć jej drzwi. Był taki
szarmancki tego wieczora. Podobało jej się. Rozejrzała się. Pierwszy raz
widziała to miejsce. Restauracja była przepiękna. Ściany zbudowane z kamienia i
ozdobione pnącymi się roślinami. Przy wielkich drewnianych drzwiach znajdowały
się dwa złote wazony wypełnione różami. Lampy oświetlały wysoko osadzone
okiennice. Złapała go za rękę, poszli w stronę budynku. Logan otworzył jej
drzwi. W środku było jeszcze piękniej niż na zewnątrz. W tle leciała muzyka na
żywo grana z jakiegoś kwartetu smyczkowego. Wszędzie było jasno jak w ogromnej
sali balowej. Było mnóstwo gości. Podeszli do mężczyzny, który nadzorował
wszystko.
-
Witam Państwa.- powiedział delikatnym głosikiem mężczyzna w średnim wieku.
-
Dobry wieczór. Mamy rezerwacje na stolik piętnasty.- oznajmił Logan. Pracownik
otworzył grubą książkę i spojrzał na kartkę z dzisiejszą datą i teraźniejszą
godzinę.
-
Pan Henderson, tak?
-
Tak.
-
Zgadza się. Proszę tędy.- zaprowadził ich do białego stolika przykrytego złotym
obrusem. Na środku stolika znajdował się bukiet czerwonych kwiatów. Usiedli.-
Proszę, tu są karty. Niebawem podejdzie do Państwa kelner.- odszedł płynnym
ruchem.
-
Logan. To miejsce robi ogromne wrażenie.- Nie mogła
się napatrzeć.
-
Wiedziałem, że ci się spodoba. Chciałem, aby nasza pierwsza randka była
najlepsza i wyjątkowa.
-
Nie wiedziałam, że z ciebie taki romantyk. Udało ci się. To najlepsza randka w
moim życiu. Tak się cieszę, że jesteśmy tu razem.
-
Ja też. A więc co Pani zamawia?- zapytał parodiując głos tamtego mężczyzny.-
otworzył kartę.
-
Oh nie wiem. Same nazwy wyglądają apetycznie. Hmm… podaruję sobie przystawkę.
Nie lubię przystawek. Moja ciocia zawsze mi mówiła: Jak jeść to raz, a porządnie.- zaśmiała się.
-
Też nie lubię przystawek. No to może danie główne? Ja bym się pokusił o pozycję
numer trzy.- wskazał palcem.
-
Polędwiczki owijane przypieczoną szynką parmeńską w sosie z ze złotych kurek
oraz grillowane ziemniaczki w mundurkach wraz z bukietem sałatki greckiej.-
zabrakło jej tchu wymawiając całą pozycję.- Wow. Gastronomiczna poezja
wielokrotnie złożona, ale podoba mi się. Brzmi apetycznie. Też się na to
skuszę.
-
A na deser?
-
Ja ubóstwiam desery. Mogłabym zjeść wszystko z tej listy. Nie mogę się
zdecydować. Wiesz co? Zrób mi niespodziankę i wybierz coś za mnie.- zamknęła
swoje menu.
-
Dobrze…
-
Pozwól, że skoczę na chwilę do toalety.Zaraz wracam.- wstała poszukując drogi
do łazienki. Udało jej się tam trafić. Spojrzała na wielkie oświetlone lustro.
Wyjęła z torebeczki błyszczyk i poprawiła sobie usta. Patrzyła tak jeszcze na
swoje odbicie śmiejąc się do siebie. Była taka szczęśliwa. Właśnie przeżywała
najcudowniejszy wieczór jej życia. Poprawiła fryzurę i wróciła do stolika.
Logan gdy ją zobaczył zaczął nalewać jej wina.
-
To dla ciebie.
-
Dziękuję. I to słodkie. Jedyne jakie mi smakuje. Czy ty kiedykolwiek nie
trafisz w moje gusta?
-
Staram się nie.- uśmiechnął się.
-
Miło jest spędzić ze sobą czas sam na sam. Powiedz mi o sobie coś czego nie
wiem.- dziewczyna była bardzo ciekawa.
-
Hmm… co mogę ci powiedzieć. Wiesz, że jestem strasznie uparty? Jak byłem mały,
mama mówiła mi na plaży na wakacjach żebym posmarował się kremem, bo spalę
sobie skórę. Oczywiście nie posłuchałem jej. Ostrzegała mnie, że źle to się
może dla mnie skończyć, ale ja nadal stawiałem za swoje. Minął jakiś czas, a
faktycznie zaczęły palić mnie plecy. Doskwierało mi to, ale za nic nie
posmarowałem się tym kremem, aby nie okazać słabości i udowodnić mamie, że
jestem silniejszy. Skończyło się tak, że miałem poparzenie pierwszego stopnia i
przez ponad tydzień musiałem spać na boku, a kiedy mama smarowała mi plecy
maścią, czułem tortury. Od tamtego czasu stosuje krem z filtrem.
-
Śmieszna historia. Ja w gimnazjum miałam koleżankę… nie, nie nazwę jej tak. To
była wiedźma. Robiła mi głupie dowcipy w szkole. Pisała różne rzeczy na mojej
szafce, raz na stołówce wylała mi zupę na bluzkę i to specjalnie. A raz na
przesłuchaniach do szkolnego przedstawienia zamknęła mnie w łazience, abym nie
mogła wystąpić i wiele innych. To był koszmar. Jednakże wiedziałam, że robi to
z zazdrości, więc się tym zbytnio nie przejmowałam, ale pewnego dnia
postanowiłam się zemścić. Kiedy on dostała tę rolę, chciałam to wykorzystać. Na
widowni była cała szkoła. W pewnym momencie odłączyłam jej mikrofon i zza sceny
puściłam nagranie, które dochodziło z jej mikrofonu. Puściłam nagranie niezłego
bąka, które rozniosło się po całej sali. Potem powiedziałam różne dziwne
rzeczy, a widownia wpadła w śmiech. Ta z płaczem zeszła ze sceny i tak pozbyłam
się jej raz na zawsze.
-
No proszę. Będę wiedział, aby z tobą nie zadzierać.
-
Daj spokój… To były tamte lata, a ja już nie mogłam znieść takiego traktowania.
Myślałam, że jak skończę szkołę to jej już w życiu nie zobaczę, ale się
pomyliłam. Pamiętasz tę czarnowłosą Juliette, z którą mieszkałam kiedy trwał
jeszcze ten konkurs?- kiwnął głową.- To była ona. I mam znowu nadzieję, że
więcej jej nie spotkam.- podszedł do nas kelner i wręczył zamówienie.
-
Ach…- powąchał danie Logan.- Pachnie cudownie.
-
No to spróbujmy tego przysmaku.- zaczęli jeść.
Para
zjadła i dobrze się razem bawiła. Rozmawiali w miłej atmosferze. Opowiadali
różne historie ze swojego życia. Śmiali się i pili wino. Nigdy tak dobrze się
razem nie bawili. Potem przyszedł kelner z deserem. Logan zamówił suflet z
gorącymi malinami, lodami z polewą czekoladową i bitą śmietaną co okazało się
strzałem w dziesiątkę. Marla pierwszy raz jadła suflet i od razu się w nim zakochała.
Deser rozpływał się w ustach, czuła się jak w siódmym niebie. Musiała
kontrolować swoje zapędy, była przecież w tak dostojnym miejscu. Kiedy
skończyła, poczuła, że niczego jej już nie brakuje. Ten wieczór osiągnął swój
limit przyjemności. Przynajmniej tak myślała, ale potem muzyk poprosił ją do
tańca. Tańczyli razem na parkiecie przy pięknym smyczkowym akompaniamencie.
Marla spojrzała na zegarek. Było już po jedenastej. Wrócili do stolika,
zamienili jeszcze ze sobą kilka zdań i później opuścili restaurację.
-
Będziesz prowadził gdy wypiłeś wino?
-
Patrzyłem na ciebie i zupełnie zapomniałem, że jesteśmy samochodem. To tylko
jedna lampka wina. No dobra, dwie. Nic się nie stanie. Patrz.- wszedł na krawężnik i przeszedł
się po nim. Marla zobaczyła, że idzie równo, więc się uspokoiła.
Wsiedli
do samochodu i pojechali do domu. Do północy zostało jakieś pół godziny. Logan
odprowadził Marlę pod same drzwi mieszkania. Zatrzymał się przed wejściem.
Przytulili się do siebie.
-
To był wspaniały wieczór. Dziękuję ci za wszystko.- wyszeptała.
-
Wzajemnie. Dobranoc, skarbie.- poczuła ciepło rozchodzące się po jej ciele gdy usłyszała te ostatnie słowo.
-
Dobranoc. Śpij dobrze.- pożegnała go w drzwiach. Odprowadzała go wzrokiem do
jego drzwi. Jednak gdy złapał za klamkę, zatrzymał się. Marla podniosła brwi. Logan odwróciła się do niej i wrócił się.
- O czymś zapomniałem.- oznajmił lekko szepcząc.
- O czym?- kiedy go o to zapytała, Logan przywarł do jej ust. Objął jej twarz, aby mieć do niej lepszy dostęp. Oboje zachłannie pieścili swoje wargi. Po chwili oderwali się od siebie, aby złapać oddech. Styknęli się czołami i uśmiechali do siebie. Logan wziął jej dłoń i przyłożył do swojego policzka z miną jakby przykładał lód do siniaka, aby odczuć ukojenie. Puścił ją i bez słowa wrócił do siebie. Marla zanim weszła do apartamentu, stała tak przez chwile w bezruchu jeszcze po ostatnim jego dotyku. Następnie otrząsnęła się i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła na krześle. Czuła się kochana i szczęśliwa. Nic więcej się dla niej nie liczyło.
* Wiem, że wyszło tak obojętnie. Jednak po tej całej akcji trzeba znów wychillować :) Cieszcie się tymi leciutkimi rozdziałami, bo wkrótce może ich zabraknąć :) Całuśną końcówkę razem z moim buziakiem pragnę zadedykować pewnej osobie ( która już będzie wiedziała o co chodzi i nie musi się zdradzać). Rany... cztery rozdziały jednego tygodnia. Nigdy więcej :) Wracamy do porządku codziennego, więc do środy :)
- O czymś zapomniałem.- oznajmił lekko szepcząc.
- O czym?- kiedy go o to zapytała, Logan przywarł do jej ust. Objął jej twarz, aby mieć do niej lepszy dostęp. Oboje zachłannie pieścili swoje wargi. Po chwili oderwali się od siebie, aby złapać oddech. Styknęli się czołami i uśmiechali do siebie. Logan wziął jej dłoń i przyłożył do swojego policzka z miną jakby przykładał lód do siniaka, aby odczuć ukojenie. Puścił ją i bez słowa wrócił do siebie. Marla zanim weszła do apartamentu, stała tak przez chwile w bezruchu jeszcze po ostatnim jego dotyku. Następnie otrząsnęła się i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła na krześle. Czuła się kochana i szczęśliwa. Nic więcej się dla niej nie liczyło.
* Wiem, że wyszło tak obojętnie. Jednak po tej całej akcji trzeba znów wychillować :) Cieszcie się tymi leciutkimi rozdziałami, bo wkrótce może ich zabraknąć :) Całuśną końcówkę razem z moim buziakiem pragnę zadedykować pewnej osobie ( która już będzie wiedziała o co chodzi i nie musi się zdradzać). Rany... cztery rozdziały jednego tygodnia. Nigdy więcej :) Wracamy do porządku codziennego, więc do środy :)