Mieszkanie
z Lucy był bardzo dobrym pomysłem. Dziewczyny bardzo się polubiły. Miały ze
sobą dużo wspólnego, a już mniej je dzieliło. Głównie rodzaj muzyki jakiej
słuchały. Lucy jest gwiazdą rocka, a Marla nie jest zwolenniczką aż takich mocnych brzmień. Nie
uważa natomiast, że jest zły, po prostu nie w jej typie. Lucy zaśmiała się
mówiąc, że tak jej zagra, że zmieni zdanie. Ich garderoba również różniła się
od siebie. Jest coś co wyszło na dobre. Lucy umie świetnie gotować. Jeszcze lepiej niż Marla. Dziewczyny podzieliły
się obowiązkami.
-
Tak się cieszę, że w końcu mam lokatorkę. Boję się spać sama.- powiedziała Marla.
-
Boisz się?
-
Nie spać… boję się ciemności, ale tylko wtedy gdy jestem sama. Jak ktoś przy
mnie jest to jest o wiele lepiej. A ty czego się boisz?
-
Niczego.
-
Każdy się czegoś boi. Mnie możesz powiedzieć. Bycie lokatorką zobowiązuje.-
czekała z zainteresowaniem na jej odpowiedź.
-
Nie wiem czego się boję, ale jak się czegoś wystraszę to ci powiem.
-
Wiesz co? Jak nagram kiedyś tę płytę to musimy zaśpiewać coś razem.- wpadła na
pomysł szatynka.
-
Po co mamy czekać?- wstała sięgnąć po gitarę.- Zaśpiewajmy coś teraz. Znasz ten
kawałek?- zaczęła pociągać za struny.
-
Kto by nie znał.- zaczęły razem śpiewać. Marla w końcu odnalazła bratnią duszę
w tym mieście.
Od
przyjazdu Lucy minął już tydzień. Dla Marli zleciał strasznie szybko. Pracuje
nad kolejnym utworem do swojej płyty. Jeśli chodzi o jej prace, idzie
wyśmienicie. Dziewczyna przedstawiła choreografię Gustavo i chłopakom.
Przypadła im do gustu. Marla i Lucy spędziły razem ze sobą mnóstwo czasu. Lucy
poznała historię, dzięki której się dostała do Palmwoods jej koleżanka.
Brunetka o czerwonych pasemkach nie mogła uwierzyć w to, że Marla przebierała
się za brzydkie kaczątko przez tydzień póki nie zobaczyła zdjęcia. To wywarło
na niej szok. Nie mogła też uwierzyć, że jej koleżanka Camille mogła wymyśleć
taki spisek. Logan rozmawiał z Camille telefonicznie. Nie była to miła rozmowa o ile można nazwać ją tak nazwać. To były same krzyki oraz wrzaski. Sąsiedzi bali się, że komuś za ścianą dzieje się krzywda. Zamiast spytać się dziewczyny jak wrażenia, zarzucił jej dużo wyrzutów.
Pokłócili się, nie wyglądało to dobrze. Jednak życie wszystkich wróciło do
normy. Przez te wszystkie dni Lucy też zdążyła załapać, że jej koleżanka jest
zadurzona w Loganie, ale nic z tym nie robiła.
Dziewczyny
razem z BTR pojechali na prywatną plażę. Kiedy Lucy i James gdzieś zniknęli,
opalała się na leżaku sama patrząc jak Kendall, Carlos oraz Logan odbijają piłkę w
wodzie. Chłopaki zapraszali ją do gry nie raz mówiąc, że będą blisko brzegu,
lecz nie przystała na propozycję. Wciąż miała uraz. Jednak czuła się taka
samotna i przyłączyła się wkrótce do gry mając wodę do poziomu kolan. Logan
zaproponował ekspresową naukę pływania. Na początku stwierdziła, że ten pomysł
wziął z kosmosu, ale potem pomyślała, że należy poskromić strach i nauczyć się
pływać. Początki nie były łatwe ani dla niej ani dla niego. Dziewczyna panikowała,
a chłopak nie mógł jej opanować. Kendall i Carlos byli trochę uśmiani gdy
patrzyli na tą scenę paniki, ale powstrzymywali się od głośnych podśmiechów.
Marla nie wiedziała czy skupić się na wodzie czy na Loganie. Wyobrażała sobie
go z nią w innym miejscu niż ocean. Po żmudnej godzinie Marla umiała utrzymywać
się na wodzie, a pół godziny później umiała przepłynąć kawałek wody, lecz do
pewnej głębokości. Gdy opanowała podstawowe zasady, potem udawała, że nadal
czegoś nie umie, bo chciała, aby chłopak był przy niej jak najdłużej. W końcu
nauka pływania polegała na jakimś kontakcie fizycznym. Kiedy nauka pływania
przemieniła się w wodne zabawy pluskania się wodą, musiał wtrącić się Kendall,
który wcześniej nie spuszczał z nich oczu. Przerwał im mówiąc żeby coś teraz
zjedli. Przerwanie zabawy mu się udało, bo Logan umierał z głodu. Pływanie
wzbiera niestety apetyt.
Nadszedł
pierwszy dzień pracy Marli. Razem z chłopakami znalazła się w sali z wielkim
lustrem na całą ścianę. Stanęła przed nim jak trenerka fitness w programie
telewizyjnym. W lustrze odbijały się ich twarze oraz ciała w zwykłych
podkoszulkach i spodenkach. Taki sam strój miała na sobie dziewczyna.
-
No dobra chłopaki. Zajęcia trwają półtorej godziny, więc przez dwadzieścia minut
rozciągamy się, a przez resztę tańczymy.-uśmiechnęła się.
-
Dobrze. Tylko nie katuj nas jak poprzednik.- zażartował Logan.
-
Jeśli będzie potrzeba to tak postąpię.- udała poważną.- Rozgrzewka. Pierwsze
ćwiczenie…- Marla przedstawiła szereg ćwiczeń, które wykonywali.- Ok.
Widzieliście wcześniej choreografię w całości, a teraz chciałabym wam pokazać
podstawowe ruchy. I raz i dwa i trzy i cztery!- zaczęła powoli pokazywać im
kroki.- I raz i dwa i trzy i cztery! Widzicie? A teraz włączacie się ze mną.-
posłusznie szli jej śladem. Powtórzyli ten krok z dziesięć razy.- A teraz coś
trudniejszego, z przeskokiem.- tu James spojrzał się z miną Jak ona to zrobiła? Marla zauważyła, że
się zgubił. Podeszła do niego i pokazała mu jeszcze raz.
-
Nie było takie trudne.- powiedział potem.
-
To dobrze. Ale to dopiero ruch na pierwszą zwrotkę. Kiedy robicie ten skok do
przodu, James przestaje śpiewać i na środek przechodzi Kendall. Przejście
wygląda tak jak zazwyczaj to robicie, poruszacie się po dwóch prostych, ale
musicie wymijać się ramionami dość blisko, choć tak, aby siebie nie dotknąć. W
ten sposób.- wyminęła zwinnie Kendalla.- Teraz połączmy to co wiemy dotychczas.
Odwróciła się twarzą do nich, liczyła do rytmu, a oni tańczyli. W jednym
miejscu Carlos zgubił się i trzeba było zacząć od początku.- No dobrze, choć
wiem, że potraficie to zatańczyć lepiej. Teraz przed drugą zwrotką wchodzi na
środek Logan, więc znowu robicie szyk przestawny. Teraz wykonujecie
taki ruch.- pokazała na sobie.- Ten ruch robi tylko Logan i Carlos. Kendall i
James… wy wskazujecie na nich tak.- Przedstawiła im gest. Wyszło nawet dobrze
tylko, że za każdym razem Logan chwiał się na nogach gdy kończył obrót. Nie
umiał utrzymać równowagi. Czas się powoli kończył.- Ok. Na dzisiaj musimy już przerwać.
Potem nie będzie nic trudniejszego, abyście mogli złapać powietrza jak
śpiewacie. Zobaczymy co z tym saltem w finale. Rada dla was: poćwiczcie w
domu.- uśmiechnęła się. Kiedy wychodzili, zatrzymała Logana.
-
Logan? Zostaniesz jeszcze na chwilę?- chłopak został gdy reszta wyszła.
-
Jest jakiś problem?- zapytał trochę spocony.
-
Nie chciałam cię chwalić przy wszystkich, ale jesteś najlepszym tancerzem. No,
ale nawet najlepszy ma czasem jakiś problem. Chodzi o ten obrót. Nie umiesz
utrzymać równowagi.
-
Aż tak to widać?- Logan wiedział o swoim błędzie.
-
Bardziej niż ci się wydaje. Masz jeszcze chwilkę, aby to utrwalić?
-
No jasne.
-
Dobrym sposobem będzie jak wypróbujesz to na kimś. Obejmij mnie tutaj.- Logan
zbliżył się do niej. Złapał ją w talii.- Ważne jest, abyś był wyprostowany. Weź
wdech, podnieś mnie i okręć mną. Jeśli nie spadnę to ci się uda. A beze mnie
pójdzie ci potem wprost wyśmienicie. Jesteś gotów?
-
Tak… chyba tak.- załapał ją trochę wyżej, aby dobrze ją chwycić. Było mu trochę
niezręcznie.
-
Na trzy. Raz… dwa… trzy!- Logan podniósł ją i zrobił wszystko co w jego mocy,
aby się obrócić. W ostatniej chwili stracił panowanie nad sobą i upadł. Marla z
piskiem spadła na niego o mało nie zderzając się z nim czołem. Marla miała
jedyną okazję spojrzeć w jego głęboki brąz oczu. Logan nic nie powiedział.
Otworzył lekko usta z przerażenia, ale kiedy przyjrzał się dziewczynie, coś w
nim się ruszyło. Było tak blisko zbliżenia.
-
Logan? Idziesz czy…- przez drzwi wszedł znienacka James. Z jego perspektywy wiadomo
jak to wyglądało. Speszył się i skrzywił usta kiedy zobaczył jak Marla leży na
Loganie.- Ups… już mnie nie ma.- zniknął tak szybko jak się pojawił. Zeszli z
siebie. Logan nawiązał z nią krótki kontrakt wzrokowy i pobiegł następnie za
kolegą. Marla czuła się zażenowana. Niby nic się nie wydarzyło, ale jednak
wiedziała jak to mogło wyglądać. Pomyślała, że może go to jakoś dotknęło.
Logan
dogonił Jamesa.
-
Poczekaj. Tam się nic nie wydarzyło. Ona na mnie spadła i wtedy ty wszedłeś…
-
Nie musisz mi się tłumaczyć.- odpowiedział James.- Przecież nie jesteśmy razem.
Nawet jakbyś z nią kiedyś był to mi to nie przeszkadza.
-
Nie? A jaka sytuacja była pomiędzy tobą a Kendallem?
-
Ja mam miłość swojego życia. Naprawdę… jest spoko.
-
Spokojnie. Nie mam zamiaru z nią być. Mam dziewczynę…- wypowiedział te słowa ze
zwątpieniem.
-
Myślałem, że po tej kłótni zerwaliście. Darliście się na siebie jak dwa
prześcieradła.
-
No tak. W sumie…muszę się nad tym zastanowić.
-
Co chcesz zrobić?
-
A ty jak uważasz? Powinienem zerwać z Camille?- spojrzał na niego przejęty.
-
Nie powinienem podejmować takich decyzji za ciebie, ale zastanów się. Ona jest
zdolna do wszystkiego. Jest fajna, ale czasem nienormalna. W końcu tyle razy
zrywaliście i za każdym razem się schodziliście.
-
Muszę nad tym pomyśleć.- Logan pogrążył się w swoich myślach.
Kiedy
byli w Palmwoods, ominęła Jamesa wizyta w szpitalu na intensywnej terapii.
Menager hotelu Pan Bitters kupił nowy automobil, na którym kompletnie nie umie
jeździć. Nie panuje nad pojazdem. Nie wiadomo czy w ogóle ma pozwolenie na
jazdę takimi maszynami. O mało co nie przejechał Jamesa, a mogło to się
skończyć tragicznie. Chłopak nawet nie zdążył na niego nawrzeszczeć, bo pojazd
frunął hen daleko. Zauważyli, że przed nimi idą Kendall i Carlos. Zatrzymali
się na pogawędce z Lucy, która gdzieś się wybierała. Szybko do nich dołączyli.
-
No cześć piękna.-uśmiechnął się do niej James.- Gdzie idziesz?
-
A raczej skąd wracam. Właśnie przed chwilą mówiłam chłopakom, że wracam z
miasta. Kupowałam prezent dla Marli. Za trzy dni ma urodziny.
-
I nie powiedziała nam, że ma urodziny?- oburzył się na żarty Logan.
-
Tak, dwudzieste.
-
No. Tak myśleliśmy czy może byśmy nie zrobili jej jakieś niespodzianki.-
wtajemniczył ich Carlos.
-
Ja w to wchodzę.-zaakceptował plan brunet.
-
Cicho!- szepnęła Lucy.- Marla tu idzie.- nieznajomi im ludzie chcieli przejść obok nich
na kamiennym chodniku. Zrobiło się ciasno, więc Logan przystanął na ulicy. O
mało co nie potknął się o kamień. Nie wiedział po co chodniki ozdabiają takie
niebezpieczne kamienie. Chyba po to, aby żaden samochód nie wjechał na ścieżkę.
Marla
zobaczyła przyjaciół i skierowała się w ich stronę. Wszyscy patrzyli na nią
jakby coś się stało. Nagle gdzieś niedaleko przed sobą zauważyła, że po drodze
jedzie jak szatan, biały automobil z Bittersem na czele. Chciała podbiec do
nich szybko, aby jej nie rozjechano. Nagle auto zboczyło z toru i jechało
wprost na Logana. Marla z sercem skaczącym jej do gardła krzyknęła do niego,
choć stała niedaleko. Wepchnęła go na chodnik. Nagle ze spóźnionym zapłonem zadzwonił klakson auta. Logan nie wiedzący co się dzieję i rzucony przez nią na
chodnik krzyknął do Marli.
-
Uciekaj!- auto jechało na nią. Bitters wziął kierownice w swoje ręce i ścisnął
ją mocniej robiąc unik, aby nie rozjechać dziewczyny, lecz otarł o nią drzwiami
samochodu. Straciła panowanie nad sobą i upadła na krawężnik uderzając mocno
głową. To zdarzenie wyskoczyło znikąd, tak nagle.
-
O mój Boże!- krzyknęła Lucy podbiegając do przyjaciółki. Marla leżała
nieprzytomna, a przy jej głowie robiła się coraz większa kałuża krwi. Logan
oszołomiony podszedł do niej i zobaczył, że dziewczyna jest nieprzytomna,
przyjrzał się dlaczego.
-
Uderzyła głową o kamień!- krzyknął.- Wezwijcie karetkę!- wpadł w szał. Kendall
nerwowo wyciągnął komórkę i zadzwonił na pogotowie. Bitters zatrzymał się
zobaczyć co się stało. Carlos i James podeszli do niego, a następnie zaczęli
się z nim awanturować. Na terenie hotelu zrobiło się zbiegowisko. Lucy kucnęła
przy nieprzytomnej ze łzami w oczach. Logan sprawdzał jej tętno. Cierpła mu
skóra kiedy patrzył jak kałuża krwi robi się coraz większa.
-
Kiedy przyjedzie ta karetka!- zdenerwowała się Lucy.
-
Będzie tak szybko jak tylko się da!- odpowiedział podłamany Kendall. On też postanowił
wejść w dyskusję z mężczyzną. Lucy i Logan wciąż czuwali przy niej.
-
Jak oni za chwilę nie przyjadą…- złapał się za głowę Logan.- To moja wina.
Gdybym nie zszedł z chodnika, nie byłoby tego.
-
To nie twoja wina.- nie chciała, aby teraz się zadręczał.
-
Jeszcze trzy minuty, a jak nie… to lecisz po apteczkę.
-
Logan! Nie udzielisz jej pierwszej pomocy. Nie znasz się na tym!
-
Ja się znam i to bardzo dobrze!
-
Nie było cię na obrażeniach głowy. Bez wiedzy możesz jej tylko zaszkodzić!
-
A masz jakieś inne wyjście? Jak oni nie przyjadą to się tutaj wykrwawi.- złapał
Marlę za rękę.- Proszę, trzymaj się.- powiedział do niej nie wiedząc czy to
słyszy.
Po
pięciu minutach przyjechała karetka i zabrała Marlę do najbliższego szpitala.
Przyjechała również policja i zaczęła przesłuchiwać przy radiowozie Bittersa aż
w końcu zabrali go ze sobą. BTR wraz z Lucy zapakowali się w samochód. Logan
jako jedyny posiadający na chwilę obecną prawo jazdy, siadł za kierownicą
zdenerwowany. Przycisnął gaz i na sygnale pojechali za karetką. Jechał
wstrząśnięty. Logan mocno
trzymał kierownice mając jeszcze jej krew na dłoniach. Kendall, który siedział
obok niego obawiał się czy go nie zmienić. Nie dostał jeszcze dokumentu, ale
mógłby go zastąpić. Lucy, która siedziała z tyłu między Jamesem a Carlosem płakała
wtulona w Jamesa. Głaskał jej głowę, aby ją uspokoić. Carlos otępiałym wzrokiem
patrzył przez okno, dochodziły do niego tylko dźwięki syreny pogotowia. Nikt nie odezwał się ani słowem dopóki nie dojechali na miejsce. Przed
szpitalem wysiedli na parkingu widząc jeszcze jak ratownicy przenoszą ją na
noszach do szpitala. Pobiegli do drzwi. Wszyscy patrzyli jak wiozą ją na
oddział gdzie przed nimi zamknęły się wrota. Nie mogli tam wejść. Czekali na
korytarzu. Każda minuta dłużyła się w nieskończoność. Logan, który z całej paczki był w miarę opanowany, dziś nie mógł tego okazać. Dreptał wzdłuż
całego korytarza nie zważając na innych. Miał ogromne wyrzuty sumienia. W jego
głowie mówił do niego głos krzyczący: To
Twoja wina!
-
Logan. Uspokój się.-podszedł do niego Kendall.- Twoje zachowanie w niczym jej
nie pomoże.- położył mu rękę na ramieniu.
-
Wiem, ale nie umiem nad sobą zapanować. To moja wina. Mogłem nie wchodzić na
ulicę.
-
To nie twoja wina. Stałeś blisko krawężnika. To wina Bittersa, który jeździ jak
ślepiec. Wszystko będzie dobrze.
W
końcu wielkie drzwi się otworzyły. Pielęgniarki z lekarzem wieźli ranną
dziewczynę na salę operacyjną.
-
Co z nią, Panie Doktorze?- podbiegł do niego Logan.
-
Wieziemy ją na salę. Nie teraz, nie mamy czasu.- zniknęli za następnym
przejściem. Wyszła do nich pielęgniarka oddziałowa.
-
Przepraszam?- zapytała starsza kobieta.- Przyjechaliście z nią?
-
Tak.- odpowiedział Logan.
-
Możesz podać mi jej dane osobowe?- Logan podyktował jej informacje.- Dziękuję.
-
Przepraszam? Proszę nam powiedzieć jakie są obrażenia?
-
Jesteś z jej rodziny albo któreś z was? Brat? Ktokolwiek?
-
Nie, ale ona jest z zagranicy. Nie ma tu rodziny.
-
Przykro mi, ale nie mogę udzielić wam żadnych informacji.- poszła dalej.
-
No super… Co teraz zrobimy?- zapytał Carlos.
-
Możemy tylko czekać.- odpowiedział Kendall.
Siedzieli
na krzesełkach ponad godzinę. Logan wiedział, że im dłużej to trwa tym gorzej
dla niej. Znaczy, że to coś poważnego. Carlos poszedł do sklepiku szpitalnego
kupić przyjaciołom coś do picia. Przyszedł z gorącą kawą dla każdego. Każdy
wziął i napił się z kubeczka. W końcu kawa się skończyła i znów nie było czym
się zająć. Nareszcie wrota od sali operacyjnej się otworzyły. Lekarze wieźli ją
w kierunku innej sali. Wszyscy gwałtownie wstali. Widzieli jak ich koleżanka
leży wciąż z zamkniętymi oczyma. Jedna pielęgniarka trzymała jej kroplówkę.
Logan wyobraził sobie, że to on powinien tam być. Marla miała obandażowaną
głowę. Znowu zamknęły się za nimi drzwi. Wyszedł do nich lekarz, który ją
operował.
-
Panie Doktorze! Co z nią? Wyjdzie z tego?- spytał go wstrząśnięty Logan.
-
Tak. Czy jest tutaj wśród obecnych ktoś z jej rodziny?- nikomu nie podobało się
to pytanie.
-
Nie. Jej rodzina jest za oceanem.
-
Rozumiem… czyli jest sama. Jest pełnoletnia, ale nie ma z nią jakieś drugiej
osoby albo opiekuna lub kogoś, kto bierze za nią odpowiedzialność.
-
Jest… Gustavo.- podrapał się po głowie.
-
No dobrze…- zlitował się nad nim.- Jeśli Pan Gustavo przyjdzie do szpitala z
jej dokumentami i ubezpieczeniem to wtedy porozmawiamy.- poszedł do siebie.
-
Wróćmy do domu na spokojnie, przebierzmy się z tych strojów, a następnie
powiadomimy Gustavo. Nie ma co teraz tutaj czekać. Niczego się nie dowiemy.-
powiedział Kendall. Wszyscy przyznali mu rację i pojechali z powrotem do
hotelu.* Podobało się? Mam nadzieję, że tak. Czekam co macie do powiedzenia. Za każdym razem próbuję Was jakoś zachęcić do komentowania co jest dla mnie bardzo ważne. Dla mnie liczy się każde Wasze słowo. <3
Podobało się o to strasznie! Ale co się dzieje z Marlą??? No co?? Ja chcę, aby z nią było wszystko w porządku! Kretyn z tego Bittersa! Przez niego człowiek walczy o życie!!! -_- mam nadzieję, że trafi za kratki, bo nie dość, że nie miał prawa jazdy do automobilu, to jeszcze przez niego niewinna kobieta leży na oddziale operacyjnym!!!
OdpowiedzUsuńRany ile się dzieje!!
Czekam niecierpliwie na nn :***********
Pozdrawiam Stelss :************
Dziękuję :* Cieszę się, że Ci się podoba. Tak myślałam, że nadszedł czas na podkręcenie akcji. :) W sobotę dodam następny i pomyślę nad niedzielnym bonusem, bo Twój komentarz jest bardzo miły :)
UsuńNo to dowaliłaś do pieca! rozdział normalnie trząsł moimi wnętrznościami. myślałam że sama ta kłótnia z Loganem i Camille to był ten tragiczny wątek a tu walnęłaś coś takiego! oby Marli nic nie było. żal mi Logana, bo chyba najbardziej to przeżywa, ta krew na jego rekach kiedy jechal autem... :O takie realistyczne. no tyle rzeczy mi sie teraz cisnie na usta... czekam podjarana na nn. i dodajesz tez bonusa!
OdpowiedzUsuńNo teraz na bank dodam. Jeszcze w sobote przypomne o tym. :)
OdpowiedzUsuńAch ta Marla... Ta to wie co zrobić, żeby sobie zaszkodzić ;P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko będzie w porządku :D
Niedzielny bonusik? Jestem na TAK :)
Marla to magnes na problemy i jeszcze nie raz sie o tym przekonasz. Kiedy przeczytalam Twoj komentarz odetchnelam z ulga bo juz myslalam ze mnie nie odwiedzisz ;-)
UsuńTeż pytanie czy się podoba, przecież to oczywiste :) Podoba mi się relacja Marli z Loganem, tylko żeby ten pacan nie uciekł przed nią, w końcu też na tej sali ćwiczyli i ostrzegła go przed upadkiem. I Camille, ciekawe którą wybierze, bo widać, że Marla kocha go absolutnie. I mogłabym tak dalej, a tu taki wypadek. Teraz wszyscy obwiniają eis za to, a najbardziej Logan, może to ich zbliży do siebie? Mam też nadzieję, że jej nic nie będzie i że tego bonusa to dodasz na 100 % informując mnie o tym :) Pozdrawiam serdecznie, Ciri
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz :D
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś
Czekam na następny rozdział
Zapraszam do siebie
http://rusherkamaslow20.blogspot.com/
Świetny rozdział! Szkoda mi Marli :( Zrobiła to aby uratować Logana... To było słodkie a on jest ślepy, że jeszcze niczego nie zauważył mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni :D
OdpowiedzUsuń