Przez
kolejny dzień Marla robiła wszystko, aby nie zobaczyć na oczy Logana. Wstydziła
się swojej słabości. Nie wiedziała co by zrobiła gdyby go teraz zobaczyła. Nie
chciała się wtrącać w związek Logana i Camille. Próbowała walczyć z tym,
chciała jak najszybciej zapomnieć. Lucy wielokrotnie namawiała ją, aby się z
nim zobaczyła. Korciło ją strasznie, aby jej wszystko powiedzieć, jednak przysięgła
trzymać język za zębami. Marla prosiła dziewczynę, że gdyby Logan tu przyszedł,
to ma mu powiedzieć, że jej nie ma. Tak się zdarzyło z dwa razy. Lucy z ciężkim
sercem musiała mu skłamać. Sama była rozdarta ta sytuacją. Nie dotyczyła jej,
lecz była w to wplątana. Nie mogła o tym zapomnieć. Niebieskie płótno na
ścianie ciągle jej o tym przypominało.
Drugi dzień wyglądał podobnie. Szatynka uciekała przed spotkaniem z chłopakiem z BTR, a nawet z całą resztą. Logan postanowił poprosić ich o pomoc w dogadaniu się z dziewczyną. Carlos przyszedł pod pretekstem pożyczenia cukru. Potem zapytał czy jest sama, a Lucy potwierdziła. Na szczęście tym razem nie musiała kłamać, rzeczywiście jej nie było. Kendall próbował z nią porozmawiać w studio, bo wiedział kiedy ma nagrania. Za pierwszym razem udało jej się go nie spotkać. Kendall nie dał za wygraną. Za drugim razem poszedł do jej apartamentu. Wprost zapytał Lucy czy jej tu przypadkiem nie ma, bo wie o skończonych nagraniach. Rockmenka zaprzeczyła. Kendall założył ręce i krzyknął nie za głośno, ale wyraźnie: Marla! Wiem, że jesteś w domu. Nie możesz się chować przed nami, bo to nieuniknione. Przypominam, że pojutrze i tak widzimy się w studio. I wyszedł. Marla wyszła z pokoju wiedząc, że przyjaciel ma rację. Dziewczyna obiecała sobie, że jutro jeszcze z nim porozmawia. Jutro, jeszcze nie dzisiaj. Usiadła na kanapie patrząc się w obraz Logana na ścianie nad komodą.
Drugi dzień wyglądał podobnie. Szatynka uciekała przed spotkaniem z chłopakiem z BTR, a nawet z całą resztą. Logan postanowił poprosić ich o pomoc w dogadaniu się z dziewczyną. Carlos przyszedł pod pretekstem pożyczenia cukru. Potem zapytał czy jest sama, a Lucy potwierdziła. Na szczęście tym razem nie musiała kłamać, rzeczywiście jej nie było. Kendall próbował z nią porozmawiać w studio, bo wiedział kiedy ma nagrania. Za pierwszym razem udało jej się go nie spotkać. Kendall nie dał za wygraną. Za drugim razem poszedł do jej apartamentu. Wprost zapytał Lucy czy jej tu przypadkiem nie ma, bo wie o skończonych nagraniach. Rockmenka zaprzeczyła. Kendall założył ręce i krzyknął nie za głośno, ale wyraźnie: Marla! Wiem, że jesteś w domu. Nie możesz się chować przed nami, bo to nieuniknione. Przypominam, że pojutrze i tak widzimy się w studio. I wyszedł. Marla wyszła z pokoju wiedząc, że przyjaciel ma rację. Dziewczyna obiecała sobie, że jutro jeszcze z nim porozmawia. Jutro, jeszcze nie dzisiaj. Usiadła na kanapie patrząc się w obraz Logana na ścianie nad komodą.
-
Marls?- podeszła do niej Lucy.- Porozmawiaj z nim jutro.
-
Ok. Ale skąd będę wiedziała, że to będzie odpowiedni moment na rozmowę?
-
Nie histeryzuj! Zachowujesz się jakby stało się coś wielkiego, a to tylko
pocałunek. Nie pomyślałaś, że gdyby był zły to by nie chciał cię widzieć, a on
ciągle cię szuka?
-
Bo dopiero wtedy chce mi wygarnąć, że to nic nie znaczyło, a ja boleśnie przyjmę
cios w serce, że woli Camille. A ja nie chcę tego słuchać, choć to wiem… nie
chcę usłyszeć tego od niego.
-
Rany!- przegryzła wargi.- Szlag mógłby trafić moją przysięgę…- szepnęła pod
nosem.- Obiecuję ci, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Ja z nim…
rozmawiałam.- klepnęła się po udach, aby się nie wygadać.- Nie chcę się w to
mieszać, bo to wasza sprawa. Przyjdź po prostu do niego jutro popołudniu.
Będzie już po tym całym tworzeniu hitu i będzie miał na pewno wolny czas.
-
Masz rację… nie mogę być tchórzem.
Następnego
dnia BTR wybrali się do Gustavo z napisanymi piosenkami. Tylko James nie chciał
nikomu zaśpiewać tego co napisał. Szef przyjął od nich cztery kawałki papieru.
Następnie każdy z nich osobno mógł zaśpiewać ją Gustavo w studio. Poszli
zaczynając od Carlosa, Logana, Kendalla a na końcu Jamesa. Zawołał ich, aby
mógł im powiedzieć, którą z tych piosenek wybiera.
-
Dobra, pieski! Posłuchałem waszych wypocin i mnie zaszokowaliście. Nie
wiedziałem, że dacie radę. Nie są takie beznadziejne jak to sobie wyobrażałem.
-
Moja wygrała?- spytał Carlos nie mogąc się powstrzymać.
-
No niestety… nie!- zaśmiał mu się w twarz. Carlos oburzony zrobił minę złego
dziecka.- Twoja była najgorsza jeśli chcesz wiedzieć. Wolałbym słuchać rapowania
Logana, a nienawidzę rapu.
-
Czyli że moja?- zrobił sobie nadzieję Logan.
-
Zwariowałeś? Rapowanie zostaw dla Pana Quincy. Stać cię na coś lepszego i ja o
tym wiem, ale tym razem się nie popisałeś. Nie mogłeś wymyśleć czegoś ekstra
tak jak ostatnio do waszego albumu?
-
A co ja mogę we trzy dni? Miałem też inne rzeczy do roboty.- przypomniał sobie
o Marli.
-
Może i tak, ale mnie to nie obchodzi! A tobie Kendall od razu mówię nie zanim
zapytasz.
-
Dlaczego?
-
Bo nie. Jest dobra, ale James… był lepszy. Wybrałem utwór Jamesa.
-
Mój?- wybałuszył oczy James.- Nie spodziewałem się.
-
Taaaaaak.- powiedział ironicznie Kendall.- Nie bądź taki skromny.- uśmiechnął
się. W sumie nikt nie był zły. Cieszyli się, że Gustavo w końcu
docenił Jamesa. Należało mu się.
-
A dasz posłuchać?- zapytał menagera Carlos.
-
A co? James wam się nie pochwalił?- podszedł do nagranej w studio płyty z
wokalem Jamesa.
-
Nie sądzę żeby to było konieczne…- zasugerował delikatnie patrząc głównie na
Logana.
-
Będziecie ją śpiewać, więc prędzej czy później i tak ją usłyszą.- Gustavo
włączył sprzęt.- Myślę, że dodamy tu dobry podkład muzyczny i będzie ekstra.
Z
głośników wydobywał się głos Jamesa. Wszyscy słuchali kawałka przyjaciela. Byli
zadowoleni, bo muzyka wpadało w ucho. James tylko niecierpliwie siedział i
wlepił wzrok w podłogę. Logan, gdy James doszedł do refrenu, zmarszczył brwi.
Tekst brzmiał mu dość znajomo. Reszta też skapnęła się, że gdzieś już to
słyszeli.
-
Wyłącz to, Gustavo.- poprosił sucho brunet. Ten zdziwił się, ale posłuchał.
-
Co jest?- zapytał menager.
-
Gustavo?- do pokoju weszła Kelly.- Panowie już przyjechali. Czekają na ciebie.
-
Dobra, pieski. Na dziś koniec.- wyszedł. Chłopaki zostali w środku.
-
James!- krzyknął Logan.- Nie uważasz, że powinieneś coś wytłumaczyć?
-
Nie ma się o co denerwować…
-
Jak to nie ma o co? Przecież ten refren…. Ja go śpiewałem. Dlaczego mi go
ukradłeś?
-
Mówisz o tym co śpiewałeś w mieszkaniu Marli? Powiedziałeś, że to nic takiego…
wygłupy.- próbował się usprawiedliwić.
-
Ale moje! To cię nie usprawiedliwia! Dzięki mnie Gustavo wybrał twoją
piosenkę!- podniósł głos.
-
Teraz jesteś zazdrosny, bo twoja jest słaba?- założył ręce.
-
Nie! Jak mam być zazdrosny o coś co należy do mnie?! Jesteś śmieszny. Co ty
sobie myślałeś? Że się nie połapię? Że się będę z tego jeszcze śmiał? Że to tak
zostawię i nic się nie stało?
-
Bo nic wielkiego się nie stało!
-
Nic? Może dla ciebie nie, bo myślisz tylko o swoim interesie, ale mnie to
obchodzi bardziej niż myślisz. Powinieneś zrozumieć, że tak się nie robi! Nie
wykorzystuje się innych dla swoich celów.
-
O jaki święty się stał!- zirytował się James.- Pan od dobrych manier przemówił.
Myślisz, że co? Jesteś taki genialny?- zagalopował się.
-
Co masz na myśli?
-
Oooo jestem Logaaaan!- zaczął mówić parodiując jego głos.- Jestem taki super,
bo mam dołeczki, na które wyrywam panienki. Jako jedyny dobrze umiem rapować i się pochwalę tym
w mojej piosence.
-
James…- przemówił karcąco Kendall, który przyglądał się razem z Carlosem tej
sytuacji. Chciał go uspokoić zanim powie za dużo, ale on go nie słuchał.
-
Woooow!- kontynuował James.- Jestem super fajny i robię saaaalto!- wymachiwał
rękami.- Śpiewam sobie mniej istotne kawałki w piosenkach.
-
Coś ty powiedział?- niedowierzał jego słowom Logan.- Czyli co? Uważasz, że mój
wkład w ten zespół nie ma takiego samego znaczenia jak twój?
-
A może…- Kendall i Carlos wybałuszyli oczy.
-
No to świetnie!- wybuchł Logan.- Skoro uważasz, że jestem jak cień w tym
zespole to w ogóle niech mnie w nim nie będzie, bo co to za różnica czy ja
jestem czy mnie nie ma!- wrzasnął.- Kto
to zauważy, że zniknę? Na pewno nie James Maslow! Niech się stanie wedle
twojego życzenia! Tego chcesz?!
-
Logan…- wtrącił Kendall.
-
Żaden Logan!- Kendall i cała reszta jeszcze nie widziała go takiego złego.-
Odchodzę!- Logan odwrócił się na pięcie, otworzył drzwi i zamknął je za sobą
trzaskając tak, że im zadzwoniło w uszach.
-
Przesadziłeś!- skarcił Jamesa Carlos.
-
Jesteś z siebie zadowolony?!- spytał go blondyn. James nic nie odpowiedział.- Żal słów… Chodź Carlos.
Logan
wrócił do mieszkania. Usiadł na krześle, ale długo na nim nie wytrzymał. Wstał
i kopnął w nie. Chwilę później dotarli Kendall i Carlos. Latynos podniósł
krzesło i odstawił je na miejsce.
-
Stary… ty chyba nie mówisz poważnie.- zaczął delikatnie lider zespołu.
-
Kendall! Powtórzę się raz jeszcze. Odchodzę! Szkoda, że dzisiaj dopiero się
dowiedziałem o tym, bo bym zrobił to szybciej.
-
Działasz pod wpływem emocji, James również. Znasz go. Jak się nakręci to gada
głupoty.
-
Oooo nie! To nie były głupoty Kendall, nie broń go!- akurat otworzyły się
drzwi. Ich oczom ukazał się James.- No proszę! Przyszedł ten, który wie
najlepiej!
-
Wiesz co? Przesadzasz!- podszedł do niego z groźnym spojrzeniem.
-
Ej!- stanął pomiędzy nimi Carlos, aby uniknąć bójki.- Spokojnie…
-
Chciałem być spokojny, ale sam się prosiłeś!- skrzywił się James.
-
No i to ci nie wyszło! Nie masz zamiaru mi nic powiedzieć?
-
Nie! Już nie! Jakbym miał zadecydować o losie tego zespołu to bym stwierdził,
że bez ciebie też da sobie radę! Już twoje płótno ze ściany byłoby lepszym
materiałem!
-
Takiego palanta jak ty to jeszcze nie widziałem!- pchnął go na ścianę i wyszedł z
mieszkania.- Pieprz się!- przez korytarz rozległ się jeszcze jego głos.
-
Logan!- zawołał go Kendall, na darmo.- Jesteś z siebie zadowolony?- zwrócił się
do winowajcy zdarzenia.
-
Zdenerwował mnie!
-
Jak na razie to ty denerwujesz! Jak on odejdzie to ja ci tego nie daruje! Ten
zespół nie może się przez ciebie rozpaść!- nagle do drzwi ktoś zapukał i to
cztery razy.
-
No super…- westchnął Carlos.- Marla raczyła się odezwać w takim momencie.-
otworzył jej drzwi, bo nie zapowiadało się, że tym razem sama to zrobi.
-
Cześć… przepraszam, że tak wyszło. Jest Logan?- rozejrzała się niespokojnie.
-
Nie ma Logana i prędko nie wróci.- poinformował ją chłodno Kendall.
-
Co się stało?
-
Logan… chce odejść z zespołu.
-
Co?- powiedziała z załamanym głosem.- Przeze mnie?
-
Nie, nie, nie!- zaprzeczył szybko Carlos zanim dziewczyna się rozpłaczę, bo na
to się zapowiadało.- Weź z nim porozmawiaj, przekonaj. Zrób coś!
-
Ale co się w ogóle stało?
- James ukradł mu piosenkę, pokłócili się…- blondyn
założył ręce patrząc mroźnym spojrzeniem na Jamesa, który się nie odzywał.- I ten kretyn musiał wygarnąć, że Logan jest bezużyteczny, więc postanowił odejść!- Marla patrzyła na Jamesa jakby go nie poznawała. Bez słowa wyszła.
* Mam nadzieję, że Wami trochę potrząsnęłam. Czy Logan da się przekonać do powrotu? Jak skomentujecie zachowanie Jamesa? Jak dalej potoczy się ta akcja zobaczycie w nn rozdziale.
Jak już pewnie zauważyliście trochę zmieniłam wygląd bloga, ale i nie tylko. Profilowe też zmieniłam. Tak uznałam, że zdradzę Wam swoją skromną osobę. Mam na imię Marika :D Od razu sprostowuję, że normalnie się tak nie maluję, a włosy mam długie. No, ale cóż... zdjęcie było sprzed imprezki :)
Do soboty!
Łot? Niech Logan nie odchodzi! Zabraniam definitywnie. James... pojebało cię? Ja kumam wygarnąć coś komuś pod wpływem złości, ale teraz przegiął pałę o.O nie mogłam spac a teraz to juz wgl nie zasnę. Nigdy więcej nie wchodzę o tej porze.
OdpowiedzUsuńW końcu dodałaś swoją pikną buziuchnę :) czekam na nn
Uu... To się porobiło... Ale oni są przyjaciółmi, tak? Zawsze powinni się godzić, jak już się pokłócą. A ten takiego focha strzelił, że zaraz odchodzi! To nie fair, wiesz? A ta jedna, biedna dziewczyna jest z tym sama, Tam Kendall i Carlos coś próbują, ale dwóch przyjaciół trudno pogodzić. Wiem! Nie zrobią jak w iCarly i zamkną Jamesa i Logana w pokoju, dopóki się nie dogadają.
OdpowiedzUsuńDobra, kończę. Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam.
PS. Masz na imię jak moja przyjaciółka.
Ogladalam kiedys ten odcinek :) i nie jestes pierwsza mówiąc że masz znajomą z takim samym imieniem. Jest mnie więcej niz myslalam :)
UsuńA się porobiło :C James bardzo źle postąpił, nie powinien podkradać Loganowi piosenki. Zaskoczyło mnie jego zachowanie. Coś mi się zdaje, że też może być inna przyczyna tego jakże dziwnego zachowanie Jamesa.
OdpowiedzUsuńI nasza biedna Marla, pomyślała, że to przez nią, ale mam wielką nadzieję, że uda jej się go znaleźć i nakłonić g do powrotu do zespołu :)
Czekam niecierpliwie na nn :**********
Pozdrawiam Stelss :***********
Ps. Już wczoraj chciałam się zapytać czy to ty jesteś na zdjęciu profilowym, ale pomyślałam, pewnie sama nam jutro powie i się sprawdziło :D Dziewczyno jesteś śliczna :* <3 A nagłówek bloga jest świetny :) <3
Ja nie muszę o tym myśleć, bo wszystko wiem. Oj James gdybym ja wkroczyła to bym tobie dała dyscyplinę. Rozdział jak zwykle taki sam, czyli zaebisty. XD Świrki ^^ Pozdro :*
OdpowiedzUsuńJames! Przywołuję Cię do porządku! Marsz przeprosić Logana albo dostaniesz wpierdal! A właśnie, Logan rozumiem że jesteś zły, ale zamiast odchodzić powinieneś pokazać Jamesowi, że jesteś tak samo ważny jak on. Niech mu gały wyjdą !
OdpowiedzUsuńPodsumowując: rozdział jest genialny, twoja twarz równie zajebista co rozdział, ale moja niecierpliwość przeczytania kolejnego rozdziału bije je na głowę ;)
Oj Chris... onieśmielasz mnie :3
OdpowiedzUsuńnie, nie, nie ! Logan nie może odejść! Bez Niego zespół nie będzie taki sam.. A James trochę przesadza, no może Logan też. Ale Maslow bardziej :d.
OdpowiedzUsuńLogan nie może odejść!!! Nie spodziewałem się po Jamesie takiego zachowania ... Jak on mógł kurcze tak postąpić w kierunku Logana..... Niech Marla go szybko znajdzie :)
OdpowiedzUsuń