sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 108

Elena z samego rana zeszła po schodach do salonu. James spał na sofie przykryty słodko kocem. Powoli otwierał oczy, więc postanowiła go przywitać.
- Jak tam samopoczucie?- zapytała Elena. James budził się powoli.
- Yyyy…- jęknął przeciągając się.
- Kac trzyma.- uśmiechnęła się.
- Ile wypiłem?- burknął.
- Jedną butelkę wina wypiliśmy razem na współę, a drugą wyżłobałeś sam.
- Bywało gorzej.- podniósł się wpół przytomny.- Coś robiłem?
- A nic nie pamiętasz?- założyła ręce. Jeśli James nie pamięta tej rozmowy, to lepiej będzie jeśli mu o niej nie wspomni.
- Jak przez mgłę. Drugiej połowy filmu już nie pamiętam. Byłem grzeczny?- uśmiechnął się.
- Oczywiście.- skłamała podając mu wody.
Nagle usłyszeli zgrzyt w zamku od drzwi wejściowych. Marla i Logan wrócili do domu. Kiedy para zobaczyła Elenę i Jamesa na kanapie, na rozmemłanej pościeli, pół nagich… wyglądało to jednoznacznie.
- Ekhem!- chrząknął Logan. James natychmiast odskoczył od jego kuzynki jak oparzony.
- Do niczego tu nie doszło!- powiedział przestraszony James podnosząc ręce do góry.
- Was zostawić na chwilę samych…- westchnęła Marla z uśmiechem na ustach.
- To tylko tak wygląda.- wytłumaczyła.- James przenocował na kanapie, a ja u siebie. No i zła wiadomość. Wino się skończyło.-podniosła dwie puste butelki, aby Logan wyraźnie je zobaczył . Ten spojrzał na nią wzrokiem jakby zabiła mu dzieci.
- Ja je wypiłem.- dodał James.
- Będziesz w takim razie oddawał ze swojej piwniczki.
- Spoko. Bierz każde prócz tego z Toskanii co dostałem z Kendallem od Włocha będąc w Europie.- uśmiechnął się.- Nie wierzę, że ty z Carlosem musieliście wypić swoje w samolocie.
- Nie mogliśmy się powstrzymać.- odpowiedział brunet.
- Ja z Kendallem trzymamy swoje na specjalną okazję.
- James. Zostań z nami na obiad. Zaraz coś przygotuję.- odezwała się Marla.
- Chętnie. U mnie w lodówce został sam serek wiejski, ogórek i wczorajsze spaghetti.
- Elena.- spojrzał na nią Logan.- Mogę cię prosić na chwilę?- dziewczyna wstała i poszła z nim do innego pomieszczenia.
- Czego chcesz braciszku?
- Czy ty i James… coś was łączy szczególnego?- spytał wprost bez owijania w bawełnę.
- Nie. No coś ty!- szturchnęła go.- Czy to wszystko, bo chciałabym się ubrać.
- Idź…- nie miał innego wyboru.
Czterdzieści minut później obiad był gotowy. We czwórkę zasiedli do stołu.

James wrócił do siebie, a Elena poszła do pracy. Marla poszła szukać Logana po mieszkaniu. Skierowała się od razu do sypialni. Leżał na łóżku. Najwyraźniej nad czymś głęboko się zastanawiał. Grzechem było nie zapytać o co chodzi, więc zrobiła to.
- Nie nic. Tak sobie myślę…- odpowiedział.
- Znam cię dobrze. Żonę chcesz kantować?- położyła się obok niego.
- Myślę o Elenie.
- Co znowu?- wiedziała, że jeśli Logan zaczyna temat z nią związany to są jakieś problemy.
- Ja rozumiem, że każdy ma prawo do szczęścia…
- Ok… zacząłeś głęboko.- zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne.- powiedział dobitnie.
- A konkretnie to o co ci chodzi?
- Wiem, że James po tym wszystkim powinien znaleźć sobie kogoś, aby zapomnieć o Lucy. To może być każda dziewczyna. Każda na świecie, ale nie Elena. Tylko nie ona.
- Oooo.- jęknęła słodko jakby zobaczyła bawiącego się szczeniaczka. Oparła się na łokciu.- To miło, że troszczysz się o swoją ukochaną kuzynkę.
- Chciałabyś! To o Jamesa bardziej się martwię. To nie jest odpowiednia dziewczyna dla niego. Ona jest…inna. A jak jeszcze go skrzywdzi?
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Nie mieszkaj się w to. Słyszysz? Jeśli James będzie chciał się z nią spotykać to nikt mu tego nie zabroni. Elena ma swoje dziwne nawyki, ale jest fajną dziewczyną. Ja osobiście trzymam za nich kciuki. Wyluzuj. Oni nawet nie są razem, a ty już coś…
- No dobrze. Masz rację.- uśmiechnął się.- Może faktycznie, martwię się za ich oboje. Ale ja chcę dobrze.
- Wiem.- przytuliła się do niego.
- Państwo Henderson są proszeni do salonu!- krzyknął z dołu Kendall.
- No temu chyba odbiło!- podniósł się z łóżka Logan. Marla poszła za nim.- Debilu?! A pukać to wiesz co to znaczy?- spytał.
- A wiesz, że drzwi się zamyka?- odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Obok niego stała Jo.
- I gdzie wyście się podziewali przez te dwa dni jak was nie było?- Logan nie ogarniał nie schodzących z ich twarzy szerokim uśmiechów.
- W Las Vegas, beybe.- wskazał na niego palcem blondyn.
- Wzięliśmy ślub!- pisnęła placem Jo pokazując rękę ze zdobiącą ją obrączką.- Marli i Loganowi opadły z wrażenia szczęki. Brunet pobiegł szybko do komody i zaczął grzebać po szafkach.
- Kochanie? Co ty robisz?- spytała go Marla.
- Szukam kalendarza żeby sprawdzić czy dzisiaj jest Prima Aprillis.
- Był trzy miesiące temu ciołku.- odezwał się Kendall.
- Co wam strzeliło do głowy?- zaśmiała się szatynka widząc Schmidtów.- To nie są żarty, prawda?
- Nom.-pokiwał głową.
- Ale jak? Przecież ty jesteś Kendall Schmidt!- tłumaczyła szatynka.- Ostrożny i rozważny, unikający ryzyka…
- A po co czekać? Nie mogliśmy wytrzymać jako narzeczeństwo.
- No. Kendall stał się zaskakujący i spontaniczny.- powiedziała Jo.
- Nie spodziewałem się tego po was.- podszedł Logan. Skarcił ich jak surowy ojciec swoje dzieci.- Wiedzieliście w ogóle co robicie?
- TAK!- zawołali jednocześnie.
- No to w takim razie gratulacje!- wyściskała ich Henderson. W tej chwili do mieszkania wparował Carlos.
- Hejka!- podniósł ręce.
- Ten też pukać nie umie!- jęknął Logan.- Carlito! Oni wzięli ślub w Las Vegas.-wskazał palcem na nowożeńców.
- O kuźwa.- zapożyczył słówko od Eleny.- Jak to? Osz wy mendy, nie zabraliście mnie ze sobą, ha ha!- zażartował.- Nie no, Kend! Jestem pod wrażeniem. Jest u ciebie jakiś progres.- uścisnął przyjaciela.- I jak tam Jo? Podoba ci się życie z tak kiepskim nazwiskiem?- wyszczerzył się.
- Ha ha ha!- zaśmiała się z ironią.
- Was kompletnie pogrzało…- pokiwał głową Logan, ale już z uśmiechem na twarzy.- Ej? Kto był w takim razie świadkiem?
- Wystarczył nam Dustin.- powiedział Kendall.
- Wybrałeś gitarzystę z zespołu zamiast mnie? Się fochnę.- powiedział żartobliwie Carlos.
- Kto się fochnie?- wparował nagle James.
- Kto jeszcze?- podniósł ręce do góry Logan.- Jesteście u mnie zawsze mile widziani, ale puk puk w drzwi naprawdę nie boli!
- Skóra na palcach wysusza się i pęka. I trzeba smarować kremem.- uśmiechnął się szatyn.
- Mogę wam nowożeńcom strzelić focie?- Carlos raczej od razu uznał, że nie mają nic przeciwko, bo wyciągał iPhone’a w trakcie mówienia.
- Nowożeńcom?- powtórzył James. Wtedy Kendall i Jo pokazali im swoje obrączki.- O nie! Jak mogliście mi to zrobić? Teraz tylko ja jestem stanu wolnego. A dlaczego w ogóle ja o niczym nie wiem? Dlaczego nie dostałem zaproszenia?
- Nikt nie dostał.- odrzekł Logan.-Chajtnęli się na spontana w Las Vegas i zabrali tylko Dustina.
- Bo był pod ręką.- wytłumaczył zielonooki.- I bardzo go lubię.
- Kendall i Las Vegas?- prychnął James.- To za dużo jak na moją wyobraźnię…
- Jo? A twój ojciec?- spytał Logan.- Przecież pokłóciliście się przez to.
- Tak, ale znalazłam haczyk. Mój ojciec miał na myśli ślub kościelny, ponieważ jest tradycyjny. A my wzięliśmy ślub w kaplicy. To tak jakby cywilny. Zresztą nic mnie już nie obchodzi.- złapała Kendalla za rękę.- Ważne jest dla mnie to, że jesteśmy szczęśliwi i chcemy założyć rodzinę.
- Stary, ale będziesz i tak musiał się z nim zmierzyć. 
- Dobra, już wystarczy.- uspokoiła wszystkich Marla. Zamiast wyżywać się na Kendallu, uczcijmy to jakoś.
- Sugeruję jakoś kulturalną imprezkę.- wtrącił Carlos.-Kto jest za, łapa w górę.
Wszyscy podnieśli ręce. Postanowili, że zbiorą wszystkich przyjaciół i pójdą do klubu jeszcze dzisiaj. Wieczorem stawili się do prywatnego klubu. Dołączyli do nich Camille ze swoim chłopakiem Stevenem, Alexa i Dustin. Dawno nie spędzali czasu razem, w tak wielkiej grupie. Bawili się dobrze do białego rana.







* Dzisiaj krótko. W ogóle jestem w innym stanie umysłu :p Jo i Kendall się chajtnęli. Co Wy na to? Chciałam edytować ten początek, ale jakoś tak wyszło... Jakoś mi się nie podoba, ale przeżyję to. Przepraszam, że ostatnio raczę Was krótkimi rozdziałami. Trzeba to przeżyć. W sumie widzimy się tu dwa razy na tydzień, więc wychodzi z tego jeden dłuższy :p Do środy :*


14 komentarzy:

  1. Hahahaha! Tylko tak jestem w stanie skomentować to co przed chwilą pprzeczytałem. Nie wiem czy bardziej bawi mnie Carlos i to co on gada czy wyrzuty Logana ze nikt nie puka. Aa i jeszcze James który jako jedyny pozostaje wolny. Elena bierz się za niego! ;D
    A wiec ochajtali się w tajemnicy. Sukinkoty. Mi chociaż mogli powiedzieć a.nie Dustinowi :p
    A wiec Camille serio się zmieniła? Zapraszają ja nawet na takie imprezy. W sumie to przyjaciółka Jo więc.nie ma.się co.dziwić. I nawet chłopaka ma. Wow. ^^
    Byłaś w innymi stanie umysłu publikując rozdział? Ciekawe.jaki jest teraz twój stan umysłu. Kac zabójca? Mi.na szczescie nie doskwiera :D
    Świetny rozdział. Przywyklem już do krótszych rozdziałów ale nie przeszkadzają mi. Liczy się to ze są genialne :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pierwszy? Ha! Już dawno nie doznałem takiego zaszczytu na tym zacnym blogu. Jestem bogiem tego rozdziału! :D

      Usuń
    2. Zaszczyt :D
      Tak, jesteś bogiem nawet nie jednego rozdziału :*
      Nigdy jeszcze nie miałam kaca :P Ale stan umysłu jak najbardziej był inny niż zazwyczaj :D

      Usuń
  2. Ktoś tu potrzebuje z kimś szczerze porozmawiać. Loganowi zależy na Elenie, tak... Elena podoba się Jamesowi i widocznie z wzajemnością. Ja wiem, że to nie jest Cote DePablo w NCIS... Czy jest? Jeny, jeszcze nie obczaiłam jej zdjęcia. No, racja, to nie ona. Wygląda... szczeniacko. Dobra, dalej. Logan musi pogadać z Jamesem, karty na stół. Dobra, kończę, bo teraz piszę na szybko. Rozdział wietny. Czekam na nn. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha też mam bekę. Do Hendersonów nikt nie puka tylko wchodzi jak do siebie. " Państwo Henderson są proszeni do salonu!- krzyknął z dołu Kendall." - wyobraziłam sobie jakim milordowym głosem to mówi. Reakcja Logana haha. Chajtnęli się w Las Vegas? Taak, to zupełnie niepodobne do Kendalla. Taka spontaniczność... Ale ważne, że są szczęśliwi. Szczęścia młodej parze! Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha!!! Biedny Logan, nikt nie puka? Jak to? Kendall i Jo chyba mieli noc poślubną i się pukali, więc o co mu chodzi? Poza tym, Logan powinien się puknąć w czoło, to nie problem, że nie pukają, przecież powinien się tego spodziewać, skoro ich zna tak długo. Czemu oni się chajtnęli za plecami wszystkich? Prócz Dustina :D Dustin fejm, był na ślubie :P Chris napisał Dustin? To jest większa niespodzianka niż ten ślub :))) Kendall w tym Vegas musiał dostać jakiś towar, bo to jest tchórz i nie wierzę, że tak normalnie wpadł na pomysł by się chajtnąć za plecami całego świata! Boi się odezwać przy rodzicach Jo, ale ślub weźmie? On musiał coś wziąć,że się odważny zrobił. Ten rozdział to taki gadatliwy :D
    Super rozdział! Szczęścia dla Jo i dla tyłka Kendalla! Ostatnio mam fazę na jego tyłek xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego to niespodzianka, że Chris napisał Dustin? :)

      Usuń
    2. No, bo Chris zawsze pisał Bezdomny :D

      Usuń
  5. Nie spodziewałam się po Kendallu takiej akcji. Zaskakuje nas ten Kendzio. Ciekawe dlaczego wpadł akurat na taki szalony pomysł. "Twój ojciec nie daje nam błogosławieństwa i chce żebyśmy się rozeszli, bo na ciebie nie zasługuję. Jedźmy do Las Vegas i weźmy slub." :D A dom Hendersonów kiedyś okradną:P Po to jest zamek. James został tylko singlem. Czas na niego też nadejdzie :) Pilnuj się z tym stanem umysłu :P Great chapter :) Zdradź co będzie w następnym :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pilnuję się jak najbardziej. Wszystko jest okiej, ale przed pracą muszę się poogarniać, bo potem chodzę nieżywa. Neva egen...

      Usuń
    2. Ekhem! Nie zdradziłaś mi ani ździebełka co w nn rozdziale. Upominam się :P

      Usuń
    3. Huehue neva!
      Nie tym razem :)

      Usuń
  6. Kendall nie wygląda na takiego szalonego chłopaka, ale jak najbardziej życzę mu szczęścia! Logan nie może zabronić Jamesowie spotykać się z Eleną. Może to szalona dziewczyna, ale Jamesowi chyba taka odpowiada. Szczęścia Państwo Schmidt !
    Świetny rozdział :d.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha. Mnie nie dziwi, że Kendall chajtnął się w Las Vegas. Lecz tchórz z niego, że poślubił Jo pomimo tego, że ojciec jej nie pozwolił, A nie postawił się mu i nie wygranął. W końcu był u siebie. Ale mniejsza o to. Szczęścia i wytrwałości parze młodej. Szkoda, że tak krótko hulali w tym Las Vegas. Mogli sobie jakoś bardziej uczcić ten moment ^^
    Logan jaki opiekuńczy w stosunku do Eleny, opiekuńczy czy raczej ciekawski??? Masz coś do nich?? XD
    Czekam na nn; ****
    Pozdrawiam Stelss :**********

    OdpowiedzUsuń

Jak napisać komentarz "krok po kroku"?
1. Kliknij w białe pole pod spodem gdzie pisze się koma.
2. Wpisz w nią treść.
3. Kliknij "opublikuj".
Jeśli jesteś anonimem, pobawisz się w testy na roboty, np. wybierz co jest ciastem :)
4. Potwierdzasz i gotowe. Dzięki za docenienie pracy.
Widzisz? To proste i nie boli, a cieszy :D


# Translate

# Znajdź rozdział